Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Sybel']Rozumiem, że na dzieci też dużo nie wydaje, bo tez mogą wpaść pod samochód czy gdzieś sobie zwiać?

Kiedyś miałam dalmatyńczyka do wydania (w końcu został u mnie na stałe). Ludzie... To, co po niego przychodziło... Napisane było w ogłoszeniu jak wół NIE DO DZIECI. Przyszła taka gwiazda, najpierw mówiła, że nie ma dzieci. Dopiero na wizycie u nas się przyznała, że ma dwulatka i czterolatka i 101 dalmatyńczyków im sie podoba i chcą takiego psa. Jak wytłumaczyłam łopatologicznie, że nie wiem, co z dzieci by zostało, to dopiero dała sobie spokój. Druga chciała tego psa, bo do mebli by jej pasował - miała biało-czarny wystrój i zero pojęcia o psach.

Wcześniej, jak mieliśmy wydac sunię (też u nas została, to był pierwszy raz, kiedy mama świadomie zdecydowała się na 2 psy w domu), przyszła taka gwiazda, że świetnie, że sunia, bo ona ma juz dwie takie ładne, jedna ma już szczeniaczki, druga szczenna, więc Fifi też by miała szybciutko szczeniaczki. Jak usłyszała, że Fiśka wysterylizowana, to nas od najgorszych wyzwała, że głowę zawracamy :|[/QUOTE]

Do mnie, gdy ogłaszałam samca jamnika kompletnie nienadającego sie do dzieci, zgłosiła się Pani z dwójką małych dzieciaków, takich poniżej 2 lat. Ludzie nie potrafią czytać. Następna zgłosiła się kobieta z dziećmi 10 i 12 letnimi, ale zrezygnowała, jak powiedziałam o charakterze psa (choć to samo było w ogłoszeniu...), bo "dzieci mogą na psie usiąść albo wsadzić mu palce w oko...". No ja rozumiem, 2 letnie dzieci. Ale nie 12letnie...

A ostatnio zwyzywał mnie mailowo Pan w odpowiedzi na ogłoszenie o kilkumiesięcznym amstafie. Zapytał, czy ludzi też chce sterylizować. Nieco sie zdziwił, jak powiedziałam, że bardzo chętnie wysterylizowałabym część społeczeństwa :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Z tą panią od wystroju to w ogóle dobre teksty były... Ona pianistka, więc pytała, czy pies nie wyje przy fortepianie (co naturalnie sprawdzam za każdym razem, jak chcę psa oddać...), a te uszy to brudne, że takie czarne (wyobrażacie sobie dalmatyńczyka z kropkami na uszach?! no szok...).

Co do sterylki - też miałam takie teksty, że "jak pani może tak psa okaleczać?! a człowieka też by pani wykastrowała?!" na co ja ze stoickim spokojem "niektórych - owszem, z przyjemnością...". Oczywiście mama podsumowała potem pięknie "powiedziałaś to takim tonem, że mi włosy się na karku zjeżyły".

Co do mamy, dziś rano mnie zastrzeliła: wnuczek przychodzi! Ja biedna, nieuświadomiona zapytałam bystrze: cooo przychodzi? A mama z oburzeniem: no Tyfusek malutki...
Tyfusek to pies mojej siostry tak dla jasnosci, w książeczce wpisany Kaktus, a obecnie nazywany Kiisiel...

Link to comment
Share on other sites

D mnie zadzwonił kiedys jakis facet i zaczał sie wypytywac o rase mojego psa, ze jakie sa. Po dłuzszej rozmowie okazało sie ze jemu nie chodzi io kupno szczeniaka tylko o pokrycie swojej suki moim psem. Tylko ta jego suka po pierwsze jest innej rasy, a po drugie ma juz 9 lat.Odmówiłam.

Link to comment
Share on other sites

Bogarka, no co Ty? Takie pięęękne sceniacki by były...:cool3:

Naprawdę ludzie mnie przerażają... Kiedyś tam stałam na balkonie, a znajomą z amstaffem intensywnie wypytywali jacyś obcy ludzie z suczką, bo przecież "no raz musi, no i przecież szczeniaki są fajne i jednego dla pani zostawimy..." Włosy się jeżą na głowie :mad:

Link to comment
Share on other sites

W piątek na wieczornym spacerze spotkała nas sytuacja, która utwierdziła mnie w przekonaniu o bezmyślności niektórych ludzi...
Otóż wracamy z parku, Duffel zmęczony idzie na smyczy przy nodze. Nagle w świetle latarni po drugiej stronie chodnika widzę psa w typie sznaucera. Na pysku ma kaganiec tak ciasny, że chyba nie może pyska nawet na milimetr otworzyć. Spodziewałam się, że do nas podbiegnie, bo wydawało mi się, że jest bez smyczy.
Jakie było moje zdziwienie, gdy po tym, jak podleciał, zobaczyłam, że jest na smyczy automatycznej linkowej. Pańcia oczywiście zero kontroli nad psem, pojęcia o tym, że na tej smyczy jest taki guziczek i nie służy on tylko do ozdoby. Po co więc w ogole temu psu smycz, skoro w żaden sposób go nie kontroluje ? :shake:
Mój pies jest łagodny w stosunku do innych psów, więc osobiście jakoś strasznie mi takie podbieganie nie przeszkadza, obwąchają się i tyle. Ale ciekawe, co było, jakby trafili na jakiegoś agresywnego psa ?:shake:

Link to comment
Share on other sites

A ja wątpię w... własną siostrę.
Ileż można tłuc do głowy, że wcale nie jest tak, że jeżeli suka nie będzie miała młodych to zwariuje?
Usiłuje nakłonić ją do sterylizacji, tłukę jej do głowy, że wcale nie zwariuje bez młodych, że to tylko zabobon.
No jak do ściany!

A tak swoją drogą idę sobie z psem do siostry kiedy na górce 100 m dalej widzę 4 letnie dziecko które wydziera się na całe gardło: "PIEEEEEESEEEEK. CHOOODŹ TUUU PIEEESKU. AAAAAA! PIESEEEEEK. CHOOODŹ DOOOO MNIEEE! AAAAAAAAAAAAAA!" - i tak się drze. Moja sucz całkowicie go zlałą idziemy dalej nagle widzę kilka metrów obok mamę tego dziecka gadającą przez telefon, kiedy dziecko podchodzi do niej i nadal się drze " a tam jest piesek i nie chce do mnie podejść, powiedz mu coś żeby przyszedł"a matka do niego - "nie przeszkadzaj mi idź się baw". No zdębiałam, nie wiedziałam co zrobić.
Ide dalej i znowu widzę dziecko. Ja schodzę w dół po schodach pies leci obok po trawie, węszy idzie dziecko z tatą i zaczyna gadać do mojego psa "Nie ugryź mnie, bo jak mnie ugryziesz to cię walnę, wiesz? Niedobry jesteś jak będziesz gryzł" - ja już dawno na dole jestem a ta dalej za moim psem woła, że on nie ma prawa jej gryźć. o.O Pies zainteresowany czym innym a ta gada.
Wracając jakieś 10 min później znów spotkałam dziecko nr 1, które znów się darło. Gdybym miała czas to może bym tam podeszła i ulżyła dziecku, ale spieszyłam się. Do dziś mi dzwoni w uszach bo dziecko miało tak donośny głos.

Link to comment
Share on other sites

O, dziwne sytuacje z dziećmi to te z moich ulubionych. Dzisiaj na przykład biegła obok nas dziewczynka, straszliwie tupiąc. Jak tylko nas troszkę wyprzedzała to stawała i czekała, aż znajdzie się w tej samej linii co pies i znowu zaczynała biec, koszmarnie tupiąc. Dbając o zdrowie psychiczne swoje i psa, usadziłam sucz na tyłku i poczekałam, aż ciekawe zjawisko oddali się razem ze swoją mamusią daleko od nas...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='CarolineS'] "PIEEEEEESEEEEK. CHOOODŹ TUUU PIEEESKU. AAAAAA! PIESEEEEEK. CHOOODŹ DOOOO MNIEEE! AAAAAAAAAAAAAA!" - i tak się drze. Moja sucz całkowicie go zlałą idziemy dalej nagle widzę kilka metrów obok mamę tego dziecka gadającą przez telefon, kiedy dziecko podchodzi do niej i nadal się drze " a tam jest piesek i nie chce do mnie podejść, powiedz mu coś żeby przyszedł"a matka do niego - "nie przeszkadzaj mi idź się baw". No zdębiałam, nie wiedziałam co zrobić.
Ide dalej i znowu widzę dziecko. Ja schodzę w dół po schodach pies leci obok po trawie, węszy idzie dziecko z tatą i zaczyna gadać do mojego psa "Nie ugryź mnie, bo jak mnie ugryziesz to cię walnę, wiesz? ......
Wracając jakieś 10 min później znów spotkałam dziecko nr 1, które znów się darło. Gdybym miała czas to może bym tam podeszła i ulżyła dziecku, ale spieszyłam się. Do dziś mi dzwoni w uszach bo dziecko miało tak donośny głos.[/QUOTE]



Nie pozostało Ci nic innego jak staranniej wybierać trasę spacerów :evil_lol:. Unikać parków , skwerków oraz innych "zadziecionych" terenów.

Link to comment
Share on other sites

W weekend wyszłam z moim jamnikiem na spacer. Cisza, spokój, polne drogi - normalnie sielanka... podeszłam pod lasek - często chodzę na taką polanę, oczywiście wiedząc, że pies nie poleci za byle leśnym stworzonkiem typu kicające, czy biegające. Jesteśmy tam z 15 minut, Baks gania za piłką, bawi się, zero hałasu...
Słyszę donośny tupot - koło mnie przebiega sarna, za nią pędzi coś a'la ON. Przebiegło... U mojego brak reakcji.
Za kolejne 10 minut idzie facet ze smyczą i się pyta: "Nie widziała panienka czasem niedawno owczarka?" A ja ze stoickim spokojem - Jeśli panu chodzi o tego psa, który przebiegał tu niedawno, to tak. Ale wcześniej tą drogą szedł leśniczy, a wie pan, jaki mają służby leśne obowiązek...."
Dopiero, gdy uświadomiłam go o "obowiązku", wtedy żwawiej zaczął przebierać nogami... Kij, że trochę naciągnęłam prawo... Jeden pies na smyczy więcej :P

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam wczoraj do czynienia z objawem wyjątkowej głupoty, chyba raczej nie-psiarza. Ok godz. 21 naprzeciwko Dworca Wschodniego, na łączce powszechnie użytkowanej przez właścicieli psów - o tej porze psów jest tam sporo, w większości spuszczone ze smyczy i biegające sobie. Facet w wieku 30-40 lat, wyglądający w miarę poważnie i kulturalnie wychodzi z pudełkiem fajerwerków na chodnik przy jezdni i zaczyna odpalać... Huk, błysk, psy w panice zaczynają latać jak oszalałe. Moja Maryśka się akurat nie wystraszyła, ale jak głupia leciała w kierunku tych wybuchów głucha na jakiekolwiek wołania. Właściciele wrzeszczą na faceta, a on ma wszystkich w dupie... W końcu udało nam się Maryśkę złapać. Moja córka (19) do faceta: "stuknij się w głowę" a on na to "sama się stuknij", ja do niego "co za debil" a on na to "sama debilka". Wszystko opada: ręce, cycki i liście... Dzisiaj rano poczułam smród palonych włosów od Maryśki - okazało się, ze ma przysmalone ucho...

Link to comment
Share on other sites

Jak dla mnie facet ma coś z banią. Gratuluję cierpliwości, bo chyba bym go na Twoim miejscu skopała.

Btw. Wczoraj wylazłam z psem na spacerek i poszłam z kolegą i jego jamnikiem... oczywiście szli sobie państwo z rasowcami a kundel bez smycyz, bo wstyd... on i kundel złapał za ucho jamszora Dominika. Oczywiście D. wywalił taką lute temu psu, że Szanowna Paniusia się oburzyła że D kopie psa., a on" A co to Cie obchodzi? O jest <cenzura> bezdomny. Ma szczęście, że jeszcze żyje. ". Dzisiaj rano znowu wyszliśmy na spacer i znowu ich spotkaliśmy. Dobrze, że spojrzenie nie morduje :D. Ten kundel wreszcie na smyczy i ja nie musiałam się martwić, o jego zdrowie w przypadku konfrontacji z Benym.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Dokładnie - z tym, że policja może nie zdążyć przyjechać, więc najlepiej od razu robić zdjęcia (teraz ciężko o komórkę bez aparatu) i przekazać policji.[/QUOTE]
Niestety nie miałam telefonu przy sobie, ale teraz będę nosić...

Link to comment
Share on other sites

Niedaleko mojego osiedla jest świetne, wielkie, pole, które od kilku lat stoi odłogiem. Przychodzi tam masa psiarzy, psy biegają luzem, bawią się, kopią dołki, hasają po trawie - ogólnie eldorado. Nie ma tam przypadkowych przechodniów, czasami jacyś nordic walkarzy się trafią ;)
Dzisiaj wyszłam tam z psami, łazimy sobie już dobrą godzinkę, zmierzamy pomału do domu i nagle podjeżdża do nas facet, opuszcza szybę, wyciąga telefon i zaczyna nagrywać O_o
Pytam się w czym problem, na co Pan stwierdza, że jestem na jego prywatnym terenie, i on mnie właśnie nagrywa i przekaże nagranie policji. I, że to jest ostrzeżenie z jego strony i lepiej, żebym potraktowała to poważnie. Powiedziałam Panu, że nie wyrażam zgody na nagrywanie mnie i, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Zapięłam psy i poszłam w swoją stronę, a ten dziad jechał za mną, dopóki nie skręciłam tak, że samochodem nie mógł już wjechać ;/
Nie muszę mówić, że było to średnio miłe spotkanie.
I tak się zastanawiam. Pole nie jest w żadnym miejscu ogrodzone, nie ma nawet najmniejszej tabliczki z informacją, że jest to teren prywatny, czy też, że obowiązuje zakaz wstępu. Odkąd pamiętam jest ono używane głównie przez psiarzy.
Jak należy traktować taki kawał ziemi teoretycznie niczyjej?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='awaria'] Jak należy traktować taki kawał ziemi teoretycznie niczyjej?[/QUOTE]
W Polsce nie ma ziemi niczyjej - nawet teoretycznie ;)

Jeśli chcesz to sprawdzić, powinnaś dowiedzieć się w gminie, do kogo należy działka. Bo jeśli do gminy, miasta, czy np. ANRu, to do czasu ogrodzenia i "otabliczkowania" możesz tam swobodnie wchodzić z psem - urzędasy raczej się nie upomną o tę własność i nikt nie będzie kontrolował, kto się po działce kręci (= wybiegane, szczęśliwe psy). Ale jeśli jest to faktycznie własność osoby prywatnej, to nie wypada wchodzić na teren, a właściciel może wyciągnąć konsekwencje.

Link to comment
Share on other sites

Facet jest niepoważny, skoro teren jest nieoznaczony, nieogrodzony i korzysta z niego tyle osób to nie widzę problemu. Skąd masz wiedzieć,że np. kupił te ziemie ? Następnym razem poradziłabym mu żeby je oznaczył i wtedy sprawa będzie jasna. Przed spacerem ja też nie chodzę do Starostwa Powiatu po mapy zagospodarowania gruntów w okolicy.

Link to comment
Share on other sites

Kiedy rozpisałam tabelki z ćwiczeniami dla naszych psów, zapisałam też podstawową zasadę: ludzi mieć gdzieś. Tylko mniej grzecznie.

Mam dość luzem podbiegających psów, które omijają Baaja i rzucają się na Celara. Dość świetnych suczek, które dyndają na Baajowym ogonie, bo to przecież pies i się nie odgryzie. Zwłaszcza na spacerach indywidualnych osiedlowi geniusze mają ze mną ciężko. Z Baajem wprawdzie raczej chadzam łukami, ale z Celarem... No cóż, odgoniłam dziś od niego yorka. I nie, nie dlatego, że był szaleńczo agresywny, ale dlatego, iż podchodził do Celara od tyłu, czego mój pies nie lubi, przysparza mu to dużo stresu, a właściciel yorka nawet go nie próbował wołać.

Ocknął się, jak jego pies był otupany i wystraszony i wyleciał do mnie z TAKĄ mordą:

- Czemu pani straszy mojego psa?!
- Czemu ten pies jest bez smyczy? - Moja odpowiedź.
- Mamrotanie Pana o niewiadomej treści.
- Nie życzę sobie, żeby cudze psy bez pozwolenia podchodziły do mojego - odparłam spokojnie i odeszłam z psem wpatrzonym we mnie...
Pan się oburzył: - A co zje go, czy co?

Coś tam się jeszcze produkował, między innymi nieudolnie odwoływał swojego psa.

Zrobiłam się mniej histeryczna, dużo spokojniejsza w kontakcie ja - moje psy. Za to cudze przestały mnie w ogóle obchodzić. Nie mam czasu myśleć za kogoś.
-

Link to comment
Share on other sites

Awaria, jeżeli ów teren prywatny jest nieogrodzony i nawet nieoznaczony, to facet może pocałować cię w tyłek, bo wejście na taki teren nie jest zabronione.

Z forum prawnego:
"Przestępstwo naruszenia miru domowego jest określone w art. 193 kodeksu karnego. Przewiduje on, że „Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.” Przepis ten jednoznacznie przewiduje, że teren musi być ogrodzony. Zatem wkroczenie na cudzy teren, który w żaden sposób nie był ogrodzony nie stanowi przestępstwa. Właściciel nie ma obowiązku grodzenia terenu lub też stawiania tabliczek „teren prywatny”, jednak brak ogrodzenia powoduje, że właściciel nie może powoływać się na art. 193 kk w przypadku wtargnięcia innej osoby."

Problemy mogą być jedynie z powodu puszczania psów bez smyczy, jeśli nie pozwalają na to Wasze przepisy (choć tu nie jestem pewna z kolei, czy teren prywatny podlega pod takowe przepisy, ale chyba tak), tudzież nie posprzątania po psie odchodów.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za odpowiedzi i podpowiedzi ;)
Sprawdziłam do kogo teren należy - jest to pewna spółka z o.o.
Pole w żaden sposób nie jest przez właścicieli/zarząd użytkowane, stoi odlogiem - więc nie widzę powodu, żeby osiedlowe psy nie mogły z niego korzystać:cool3:
Po psach zawsze sprzątam, a puszczając je luzem biorę pod uwagę, że mogę dostać mandat:oops:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AngelsDream']Zrobiłam się mniej histeryczna, dużo spokojniejsza w kontakcie ja - moje psy. Za to cudze przestały mnie w ogóle obchodzić. Nie mam czasu myśleć za kogoś.[/QUOTE]

Aleś niedobra, nie kohaż fsyzstkih piezkuf :shake:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...