Jump to content
Dogomania

AngelsDream

Members
  • Posts

    4810
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by AngelsDream

  1. Kto chce zrozumieć moje wpisy, zrobi to. Dziękuję. Trzymam kciuki za wszystkie potrzebujące psy. Każdemu, kto myśli nad adopcją i boi się, mam do powiedzenia: jest czego, ale to fajna, choć momentami trudna droga. Róbcie wszyscy tylko to i aż to, co Wam dyktuje mózg i serce, kolejność dowolna, bo jedno powinno wynikać z drugiego.
  2. [QUOTE]Nie zgadzam się z tym. Nie można wymagać,[U] że przedstawiciele fundacji będą wchodzić na wątek i dementować każdy wpis.[/U] Czytałaś wątek na emirze- liczysz na wyważoną dyskusję? Fundacja VIVA może w takim wypadku zrobić jedyną słuszną rzecz; oddać sprawę do sądu. To zrobiła.[/QUOTE] Nie o to mi chodziło. Przeciwnie. Skierowanie sprawy do sądu to droga prawna, formalna. Mi chodzi tylko o zadbanie o temat, który czytają osoby postronne i wyciągają przeróżne wnioski. Tak trudno byłoby zaapelować do użytkowników, którym wydaje się, że bronią Vivy, a tak naprawdę ją pogrążają, żeby te osoby czasem zmilczały, a czasem po prostu napisały coś inaczej? Owszem, interwencje moderacji początkowo byłyby wzięte za cenzurę, [B]ale sprawiedliwe i tnące [U]wszystkie[/U] wypowiedzi poniżej poziomu, wyznaczyłyby granicę[/B], której kilka osób w ogóle tutaj, w tym temacie, nie widzi. Co jest szokujące, zatrważające, a momentami wręcz obrzydliwe.
  3. [quote name='Zofia.Sasza']Przepraszam, kto z Vivy "odzierał człowieka z godności" w tym wątku?[/QUOTE] Mój post powyżej Twojego wszystko wyjaśnia.
  4. Na wszelki wypadek doprecyzuję jedno - to Vivie powinno zależeć na tym, żeby ten wątek wyglądał dobrze, prezentował się na poziomie - jeśli moderacja forum o to nie dba, może trzeba do moderatorów pisać, zgłaszać, prowadzić temat, a nie pozwalać na pojawianie się w nim szokujących wpisów. Nie twierdzę, ze każda osoba, która tu pisze swoje bzdury (chamstwo się tu leje litrami, trudno zaprzeczyć) na byłą właścicielkę schroniska jest z Vivy, ale to Viva nie sprawia wrażenia, jakby jej to jakkolwiek przeszkadzało, nie licząc tego zrozumiałego głosu wolontariuszek, by wreszcie było widać psy. Ja jestem za. [B]Więcej psów, więcej zwierząt, więcej zdjęć i udanych adopcji. [/B] Może to wolontariuszkom zależy bardziej, bo na czym innym? Nie wiem. Każdy to może oceniać po swojemu. Wątki tu i na forum fundacji Emir są bardzo zasmucające pod względem tego, co sobie ludzie potrafią zrobić nawzajem, powodowani nie wiadomo czym.
  5. Możecie to sobie potem usunąć, możecie to nawet wszyscy cytować i się naśmiewać, nabijać i szukać piątego dna, ale ja to i tak napiszę, kierując swoje słowa do obu stron konfliktu. Konfliktu, w którym od pewnego czasu nie tylko zwierzęta zeszły na drugi plan, ale jakiekolwiek zasady także. Będę pisać wprost i szczerze, nie zniżając się jednak do poziomu, do którego zniżyć się nie potrafię, a który [u][b]OBIE[/b][/u] strony sprawy śrubują z każdą chwilą bardziej. Emirze, po co ataki słowne, które ośmieszają? Po co wulgarne słowa i retoryka godna nie wiem kogo, ale na pewno nie fundacji. Wszystko to - zapewniam WSZYSTKO - o czym piszecie można ubrać w język faktów, bez obrażania, bez słownego rynsztoka, zyskując o wiele większą wiarygodność. Bo przecież dla każdego, kto stoi z boku, a ma odrobinę doświadczenia, jedna rzecz jest jasna i oczywista. Prawda Emira, prawda Vivy, a prawda zwierząt, to trzy różne prawdy. Przy czym najbliższa tej trzeciej jest po prostu wypadkowa skrajnych postaw tej czy tamtej strony. Vivo, radzę zwracać uwagę na to, co piszą Wasi przedstawiciele w sieci. Bo z Was też ludzie się śmieją, też kiwają głowami, a czasem nie kryją oburzenia. Nic nie usprawiedliwia odzierania człowieka z godności, nawet jego czyny, bo - Vivo, fundacjo stojąca za życiem - nie jesteście sądem, nie jesteście katem. Jesteście fundacją, która zobowiązała się pomagać. Jeśli część postępków nie jest transparentna. Jeśli nie wiadomo, skąd zdjęcia uwalanych błotem czyichś pamiątek rodzinnych, jeśli jest lżenie czyjejś rodziny, to Vivo, sobie wystawiasz cenzurkę. Nie Emirowi i nie Magdalenie Szwarc, jedynie sobie. Nawet jeśli - bo to przecież też możliwe - starsza kobieta, podobno wg części Was manipulantka - sama wszystko zorganizowała - to ktoś z Vivy powinien być obok, by zapobiec pewnym kwestiom. Zagalopowali się niektórzy w tym wątku. Zostały naruszone granice, które wcale naruszane być nie musiały, bo ani zwierzętom się od tego nie zrobiło lepiej, ani na pewno ludziom. Nie oczekuję, że nastąpi cudowne ozdrowienie wątku. Nie łudzę się, że pojawi się merytoryczna, dorosła dyskusja w miejsce wojenki. Ale obie strony przynajmniej mogłyby udawać, że potrafią trzymać poziom. Tego życzę.
  6. Ośrodek poradził sobie z psem z tego wątku: [url]http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=13438[/url] Oraz wieloma innymi, już nie wilczakami, ale też piekielnie trudnymi. Tylko, żeby było jasne, ja ośrodek znam z czytania i słyszenia. Nie byłam tam, a poleciłam go, dlatego, że uważam, iż - o ile dla Ksenii znajdzie się tam miejsce - może to dla tej suki być realna szansa na normalne życie. [url]http://www.psycholog-psu.com/cesta.html[/url] Bariera językowa nie pomaga, stąd tylko podsuwam pomysł, a nie twierdzę, że to jedyna opcja.
  7. [url]http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=18679[/url] To jej wątek na wolfdogu. Poproście, żeby ktoś pomógł Wam się skontaktować z ośrodkiem. Myślę, że to jest do zrobienia. Ja czeskiego nie znam, ale mnóstwo osób z WD płynnie mówi/czyta, a czasem także pisze w tym języku. Stronę zawsze można czytać przez translator. Niestety, żeby realnie pomóc tej suce trzeba będzie czegoś więcej niż tylko pieniędzy. Trzeba będzie czasu oraz pełnego zaangażowania. Prawie trzy lata jej życia to tylko kolejne pomyłki oraz potknięcia. Każda kolejna może ją kosztować życie. Bo w takim stanie to pies, który w końcu pogryzie człowieka... A przyparta do muru, nie będzie wybierać półśrodków.
  8. [QUOTE]Powiedz mi czy Jamor może w jakimś stopniu pomóc Kseni?Czy szukać czegoś innego?[/QUOTE] Nie wiem, bo nie znam Jamora. Najlepiej byłoby, gdyby znalazł się dla niej dom, który byłby wspierany przez co najmniej rok w intensywnym szkoleniu. Kolejny hotelik raczej w niczym nie pomoże, może tylko zaszkodzić. Ale jeśli hotel, to tylko z pracą nad nią. Niech ktoś obrotny, wygadany i komunikatywny spróbuje się dogadać z zalinkowanym przeze mnie ośrodkiem. Może przynajmniej coś doradzą. Tam mieli i mają psy, przy których Ksenia to "pikuś".
  9. [quote name='Penny']Jak najbardziej zgadzam się z tymi słowami. Codzienna praca pod okiem trenera może coś tu zaradzić. Tylko, że niestety może to dużo kosztować, a jak wiadomo z pieniędzmi za hotel jest już ciężko, a co dopiero uzbierać na zajęcia z trenerem.[/QUOTE] Zdaję sobie z tego sprawę. Zaproponowałam ośrodek rehabilitacji trudnych psich przypadków... W Czechach. Niestety/Stety nie wezmę na siebie organizacji tego, bo zwyczajnie nie mam czasu. Ale podałam kolejne z możliwych, przynajmniej do sprawdzenia, rozwiązań.
  10. Obecnie wysłałam Paczkowi kontakt do kogoś, kto kiedyś pomógł wilczakowi, który miał na koncie pogryzienia ludzi. To dość karkołomna idea, ale moim zdaniem jednak lepsza od hoteliku i wiecznego DT. Ja w swoim otoczeniu nie mam ludzi, których mogłabym rozważyć, ale jeśli coś mi wpadnie do głowy, dam znać.
  11. [quote name='PACZEK']AngelsDream Bardzo dziękuję za opinię której szczerość niezwykle sobie cenię.Przyznam że choć nie mam takiego doświadczenia jak Ty to raczej pokrywa się ona z moimi spostrzeżeniami.Nie nie żałuję że Cię zaprosiłem i wdzięczny jestem za opinię bo pewnie masz znacznie "świeższe" spojrzenie niż my emocjonalnie zaangażowani w "problem Kseni". Powiedz nam jeszcze co myślisz o sterylizacji Kseni? Czy nie wyciszyła by jej choć trochę? I masz rację najważniejsze to szukać jej domu takiego jak opisałaś tylko gdzie taki dom znaleźć i osobę która będzie miała tyle wiedzy,doświadczenia i czasu by pracować z Ksenią kilka godzin dziennie.Proszę:modla: zaglądaj czasem do Kseni może wspólnie coś wymyślimy.[/QUOTE] Gdyby była psem, powiedziałabym, że kastracja to wręcz warunek do adopcji, jeśli patrzeć tylko na psychikę. Z suką kastracja to konieczność, ale bardziej dla zdrowia suczki. Gdzie szukać takiej osoby? Nie wiem. Ale nie szukając wcale, nie ma szans jej znaleźć.
  12. Paczek zaprosił mnie na wątek, opierając się na tym, że na szczurzym forum wpisałam sobie w zainteresowaniach także wilczaki. Kojarzyłam imię suki z krótkiego i raczej zakurzonego wątku na wolfdogowym forum. Od razu zaznaczę, że raczej od dawna w typowo wolfdogowym środowisku nie bywam, nie wypowiadam się, od wielu poczynań, decyzji czy wypowiedzi się wręcz odcinam, i mój wpis w tym wątku także jest wpisem tylko moim, nie stoi za mną żadna grupa czy stowarzyszenie. I uprzedzam, że wpis nie będzie krótki, bo przebrnęłam przez wszystkie strony... Obejrzałam dostępne filmiki, zdjęcia, zapoznałam się z opisami. Paczek może swojej decyzji pożałować, bo to, co mam do przekazania, rysuje przyszłość suki w ciemnych barwach. W swojej wypowiedzi będę się opierać na: - wiedzy teoretycznej - doświadczeniu z wilczakiem, który jest raczej typowym przedstawicielem rasy z jej wadami, zaletami lub po prostu cechami - doświadczeniu z adoptowanym kundelkiem - obserwacjach przeróżnych psów Nie ma co liczyć na mega cud z wilczakowym forum. Większość ludzi, która się tam wypowiada ma już co najmniej jednego wilczaka/ich hodowlę i nie ma zwyczajnie możliwości, by przygarnąć psa, który wymaga takiego nakładu pracy. Z ludzi, którzy wilczaka chcą, ale jeszcze nie mają, większość chce szczeniaka, w ostateczności dorosłego wilczaka, ale z rodowodem. Ja, znając rasę przez kilka lat, nie wzięłabym Ksenii, nawet mając na to warunki. O powodach napiszę szerzej niżej. Wszystko wyjaśnię, a osobom walczącym o tę sukę za wszelką cenę pozostawię to do przemyślenia. Baaj w styczniu 2013 roku skończy - mam nadzieję szczęśliwie - pięć lat. Te pięć lat pełne było naszego poświęcenia, pracy, czasem łez i awantur, czasem luźnych, fajnych dni. Niestety, z racji tego, że ludzie są nieprzewidywalni, a Baaj bywa zbyt samodzielny w decyzji, jest psem spacerującym w kagańcu i zazwyczaj na smyczy. Jeśli bez niej, to na uboczu. Bez kagańca - nie istnieje taka opcja. Nie i już, bo nie narażę siebie na koszty, kogoś na krzywdę, a psa na skrzywienie psychiki. Baaj bywa zaborczy, niektórych zasobów broni niezwykle czytelnie, inne czytelnie tylko dla nas. Mieszka z nami, drugim psem i stadkiem szczurów w małym mieszkaniu w bloku i daje sobie w tym mieszkaniu świetnie radę, bo... miał szczęście i trafił na nas. Gdyby przeszedł to, co przeszła Ksenia, pewnie nie byłoby już, w co rąk włożyć lub raczej nie byłoby jak tych rąk wyjąć. Macie do czynienia z psem, który nie jest i już nigdy nie będzie przewidywalny. Im pewniej poczuje się na jakimś terenie, im będzie bezpieczniejsza, tym może być bardziej groźna. Początkowo dla psów i zwierząt, potem dla ludzi. Uchwycone z obszczekiwania kadry to nie lęk, to lęk, który przerodził się w agresję. Rozwiewam złudzenia. Jeśli to jest miks wilczaka, a wygląda na takowy, i gdzieś już w niej nastąpiło przełamanie do używania zębów, wcześniej czy później nastąpi sytuacja, w której użyje ich ponownie, a potem kolejny i następny raz. Można jej szukać domu, ale bez zwierząt, bez dzieci, najlepiej jednoosobowego, z zastrzeżeniem, że zostawiana sama może niszczyć, uciekać, może się buntować i podważać autorytet. Może zrobić komuś z życia piekło na ziemi. Nie dlatego, że jest złośliwa, a z racji swojej natury, a także tego, co przeszła. Trzeba też wziąć pod uwagę, że puszczenie jej luzem na spacerze może się skończyć... makabrą. Wystarczy pies na horyzoncie, który się jej nie spodoba, biegnące dziecko lub cokolwiek, czego człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić, a jej psychika akurat ogarnąć. To, co zrobiła w DT, jest dla mnie niewyobrażalne. Baaj, nawet w sytuacjach, gdzie kierowała nim złość, kontrolował się... Czy Ksenia jest w stanie się tej kontroli nauczyć? Jako szczeniak, pewnie mogła. Teraz? Szczerze wątpię. Ba, musicie wziąć pod uwagę, że nawet jeśli znajdzie się ten wymarzony człowiek, Ksenia może się od niego nagle odwrócić, podważyć autorytet. Fajnie, gdy tylko nie posłucha komendy. Gorzej, jeśli użyje zębów. W moim odczuciu... W jej wieku, po takim czasie tułaczek, po paru sytuacjach granicznych, Ksenia jest psem nieadopcyjnym lub wątpliwym adopcyjnie. Ktokolwiek się jej adopcją zajmie, powinien mieć raczej lekki sen lub nie sypiać wcale, bo odda komuś do rąk tykającą bombę. Dziś wybuchnie z zazdrości o inne psy, jutro, bo będzie miała gorszy dzień, pojutrze... Może nie wybuchnąć wcale, ale czy ktoś za to poręczy? Nikt, kto ma trochę doświadczenia z psami trudniejszymi od przeciętnych. I dodam jeszcze, że wycofałam się z życia tego forum także z tego powodu, iż uważałam, że za wiele uwagi, czasu i środków poświęca się na przypadki beznadziejne, podczas gdy takie psiaki jak Celar - rokujące, młode, normalne - czekają, aż ktoś je wyszuka... I czasem nie doczekują. Ale proste przypadki nie są tak heroiczne w wyrazie. Niestety. I tak jak istnieje sztuka dla sztuki, tak bywa pomaganie dla pomagania, a nie po to, by pomóc. Jeśli chcecie coś dla niej zrobić, zbierzcie pieniądze na pracę trenerską z nią, umieśćcie ją w hoteliku, gdzie codziennie będzie pracować, spacerować i mieć zajęcie i szukajcie jej domu... Nie za dwa lata, aż będzie grzeczna, ale teraz. Tylko wyznaczcie sobie jakąś sensowną granicę w tym szukaniu i ratowaniu. Dla swojego i Ksenii dobra. Paczku, poprosiłeś o opinię, oto ona.
  13. [quote name='kejszo']Dodam, że nie udało się nam go złapać tylko dlatego, że pewna dziewczynka źle wskazała alejkę w którą skręcił pies, inaczej jestem pewna że by się udało. Byliśmy o włos! Nie uważam żeby psu działa się w tym momencie krzywda, może chwilowo będzie wystraszony, ale za chwilę zrozumie zamiary człowieka, kiedy dostanie jeść i zostanie otoczony opieką. Czasem lepiej poświęcić chwilę strachu i lęku dla jego dobra. Tak "po dobroci" to możemy go wabić do zimy, a wtedy może być już za późno. Jak sami widzicie wabimy go "na kiełbaski i pieski" od maja (!) :/ Z marnym rezultatem. Do tej pory uratowaliśmy sporo ulicznych zwierząt, zawsze ostatecznie znajdując im nowy dom. Liczę, że uda się nam to także w jego przypadku.[/QUOTE] Doprecyzuję, co miałam na myśli. Chodziło mi o to, by odławianiem psa zajmowały się osoby pewne tego, co robią, które znają ewentualne konsekwencje i możliwości. Ja nie odławiałam nigdy psa, który żył na dziko, nie licząc zwabienia na parówkę dość odważnej, kilkumiesięcznej suńki, więc ja tego psa sama, bez dozoru kogoś z doświadczeniem nie chcę ganiać, żeby nie zaszkodzić. W miarę możliwości jednak postaram się pomóc.
  14. [quote name='Aga2402']Gonitwy za psiakiem nic nie dadzą a będą go coraz bardziej płoszyć. Bardzo dobrze wyczuła i opisała psiaka Abrkadabra. Jest to bardzo mądry psiak i naprawdę orientuje się w mig, gdy ktoś go obserwuje bądź idzie za blisko za nim.[/QUOTE] Jak większość psów, która zaznała życia na ulicy i wie, że człowiek nie bywa tylko dobry. Na pewno ani ja, ani tym bardziej Michał nie będziemy tego psa gonić, choćby ze zwyczajnej troski o zdrowie i życie zwierzęcia, ale dysponujemy np. samochodem, który z racji przystosowania do wożenia naszych psów może okazać się przydatny. Problem jest tylko w tym, że ja prawo jazdy nie posiadam, a Michał bardzo dużo pracuje, także w weekendy i po prostu czasami nie ma siły. Chcielibyśmy jednak jakoś pomóc, a przynajmniej zasygnalizować, że spróbujemy pomóc. Tym niemniej może i dobrze jest powtarzać do znudzenia, żeby tego psa nie straszyć jeszcze bardziej.
  15. Zapiszę sobie wątek. Też chciałam podpowiedzieć kliker. I najlepiej targetowanie przedmiotu niezbyt lubianego nosem, jeśli pies zechce się przełamać. Ale dobrze, że nic nie odbywa się na siłę. Powodzenia, Szafranku!
  16. Mój jest jeszcze w pracy, ale jak tylko wróci, poproszę, może będzie miał siłę... Journey, jak się z Wami najlepiej kontaktować?
  17. [QUOTE]W życiu nie podniósłby ręki na kobietę, choćby nie wiem, jaka była.[/QUOTE] Podnosić nie trzeba, wystarczy obezwładnić. Baaj na pewno by bronił, Celar tylko szczekał, choć pewności na 100% nie mam i nie chcę jej mieć nigdy, najlepiej...
  18. Czasem nawet z pozoru nieszkodliwy pies, który chce się tylko bawić, potrafi człowieka wystraszyć, a jego zachowanie podnieść ciśnienie (zestresować, nie wkurzyć). Wczoraj wczesnym wieczorem wyszłam ze swoimi psami na krótki spacer fizjologiczny. Szły grzecznie, na jednej smyczy. Ja niosłam w prawym ręku woreczek z kupą, do kosza miałam, niestety, dłuższy kawałek. Nagle zza bloku, wypadł na nas seter. Miałam dosłownie ułamki sekund na decyzje. Seter nie wyglądał przyjaźnie, ujadał. Tuż za szerokim z pozoru chodnikiem mamy trawnik, potem ogromną, ruchliwą ulicę. Seter nas obiegł, szczeknął kilka razy, ja w tym momencie już puszczałam woreczek na chodnik, inaczej łapiąc smycz. Suka okazała się zapraszać moje psy do gonitwy, a jakże, w stronę jezdni. Moje, chyba też trochę zaskoczone, stanęły, bo tak im kazałam i stały. Pojawiła się właścicielka suki, zawołała ją po imieniu, dodatkowo wywrzaskując do zwierzaka: Co ty wyprawiasz? Suk się nie odwołała, raczej po prostu odbiegła od nas. Właścicielka jej nie zapięła, nie skinęła głową, nie przeprosiła, nic. Poszła sobie spacerkiem w swoją stronę, a seter pląsał radośnie po trawnikach, szukając okazji do wyładowania kłębiącej się w smukłym ciele energii. Nie miałam jak zwrócić kobiecie uwagi, bo musiałabym się drzeć... Stała tak daleko. Nie miałam jak wyjąć telefonu, bo potrzebowałam na wszelki wypadek obu wolnych rąk. Nie widziałam nawet sensu w tym wszystkim. Fajny, zadbany pies, a właściciel z zerową refleksją na temat ew. skutków. Gdyby moje psy wyrwały mi się z ręki, a mogłyby, bo są psami i tylko psami, cała trójka wylądowałaby na jezdni. W tak gwałtownej, niespodziewanej sytuacji odwołanie mogłoby nie zadziałać, choć powinno. Nie rozumiem, jak można puszczać luzem psa, który wykręca takie numery. Równie dobrze mogła polecieć do innych psów, na drugą stronę jezdni albo wbiec na nią za którąś z chmar ptaków. :( Nie myślałam o tym, czy ją kopać, odstraszać czy okrasić brzydkimi wyrazami - w sensie sukę, o właścicielce to i owo sobie pomyślałam. Chciałam tylko, żeby, jeśli ma zamiar wpadać pod samochód, zrobiła to bez udziału moich zwierząt, a najlepiej poszła sobie tak szybko jak się pojawiła. Na szczęście moje psy wiedzą, że pod blokiem nie ma zabawy z psami. Komendę stój, zwłaszcza na smyczy (wtedy chodzi o nie szarpanie się itp.) mają dobrze opanowaną. I niech ktoś mi powie, co robić z takimi sytuacjami? SM nie zareaguje na zgłoszenie, pani sobie przecież odeszła. Pani ma widać swoje standardy spacerowe (wiem, że ma - już kiedyś ta suka w nas wleciała), a ja mam tylko dwie ręce, jedne nerwy i chciałabym tylko, żeby moje psy były bezpieczne.
  19. Jak cudnie, że poucza innych osoba, która niejednokrotnie zachowywała się chamsko i wylewała jad oraz żółć wszędzie wokół siebie... Natomiast, i to jest istotne, pies nie może zagryźć ani szczura, ani gołębia, ani niczego innego - nieważne czy zwierzę to jest chronione, czy figuruje jako szkodnik. [B]To zaniedbanie, które może zostać ukarane mandatem lub grzywną.[/B] W szczególnych okolicznościach można zostać oskarżonym nawet o kłusownictwo. Z doświadczenia ze szczurami: nie polecam żadnych konfrontacji z dzikusami - świetnie potrafią się bronić, są zajadłe i zdeterminowane.
  20. Odpozdrawiamy, chociaż tutaj bywamy już raczej przez przypadek. :)
  21. Na dogomanii bywam rzadziej niż rzadko, przegapiłam PW, ale widzę, że sytuacja się w miarę ustabilizowała, więc mam nadzieję, że psiaka weźmie ktoś świadomy faktu, iż jest to zwierzę po przejściach i ma pełne prawo czasem sprawiać kłopoty. Powodzenia!
  22. A czasem nie chce się każdemu, to akurat normalne. Gorzej, że niektórym nie zachce się nigdy i stąd tyle wpisów w tym temacie. Czasem my nie mamy sił, by walczyć z własnym psem i wszystko na spacerach nas denerwuje. Czasem inni mają w poważaniu cały świat, a my zszargane nerwy.
  23. [quote name='marta9494']No widzicie,mój syn jest wychowywany bezstresowo...W moim tego pojęcia mniemaniu.Nigdy nie dostał lania,ani ode mnie,ani od męża.Naprawdę,mój syn nie wie co to bicie,lub wrzaski.Ale jak narozrabia,to marny jego los.Szlaban na gry,na kompa,na kolegów!Spokojnie,z wielka cierpliwoscią tłumaczę mu,że jesli nie dostosował się do reguł,które go obowiązują,teraz na własne życzenie będzie tego żałował.I koniec.I nie ma zmiłuj się,nie uderzę go nigdy w życiu,ale jak powiem,ze nie może wyjść przez tydzien,to nie wyjdzie,jak mu obiecam wyjazd do Zoo,czy Aquaparku,to pojedzie,ale zawsze musi mieć świadomość,że jeśli coś przeskrobie,taka,czy inna kara go spotka.Poza tym,cały czas z nim rozmawiam(akurat mam na tyle czasy,ze mogę)i jak przylezie do mnie z durnymi pytaniami ,nie odsyłam go,nie mówię,że nie mam czasu.Siadam i gadam,gadam,gadam,aż mi się to gadanie nudzi...Ale wiem,ze uzyskał odpowiedzi na wszystkie pytania i ja wypełniłam swoją misję,chociaż czasem naprawdę mi się nie chce[/QUOTE] Wychowanie dziecka i psa jest o tyle podobne, że trzeba mieć na obie rzeczy czas, trzeba chcieć, a kluczem okazuje się konsekwencja.
  24. [quote name='Abrakadabra']Dobrze, że Bambi i Myszka nie musza oglądać wilczaków i facetów z brodą:) i nieważne jak ten "meski ideał ma na imie" , ich zapewne (Tonica równiez niewiele to interesuje); ale dla niektórych to najbardziej istotna sprawa Dziewczynki sa szczęśliwe i zadowolone. Bardzo fajnie trafiły, więc cieszmy się ich szczęściem! Niedługo zapewne dostanę kolejne strawozdanie, które o zywiście wkleję z ogromną przyjemnością :) I mniemam, że facetów z brodami tam nie będzie:)[/QUOTE] Abrakadabra, jesteś przykra i bezczelna. :( mshume, piszę też o Celarze, ale jakoś to nie jest zauważane. Jeśli tak Cię w oczy kole, to nie czytaj moich wpisów, w tym wątku miały służyć głównie temu, żeby pokazać, że Tonik to fajny, dzielny pies z dużym potencjałem, który nie zostanie zmarnowany. Mam psiaka z delikatną psychiką, czasem jest przez to trudniej, ale to nie znaczy, że trzeba skazywać go na źle pojętą troskliwość. Wspierać - tak! Uważać - na pewno! Ale nie popadając w skrajności.
×
×
  • Create New...