Jump to content
Dogomania

Martens

Members
  • Posts

    11174
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    4

Everything posted by Martens

  1. W Polsce hodowla psów oflagowana jest jako dzialalnosc amatorska - nie wiem w sumie jaki to ma sens. Sa hodowcy, ktorzy na tym w sumie zeruja, bo jada po jak najnizszych kosztach, a licza sobie duzo za szczeniaki. Skarbowka bierze tylko ryczalt od repa/suki hodowlanej w dosc smiesznej kwocie, i hulaj dusza. Lepiej by bylo, gdyby hodowla byla dzialalnoscia gospodarcza z koniecznoscia prowadzenia dokumentacji przychodow i rozchodow - wtedy byloby jasne, ile kto wsadza w psy, a ile z tego 'wyjmuje', a ci ktorzy faktycznie tluka kase kosztem psow, placiliby adekwatne podatki i tyle.
  2. A czym sa koszty utrzymania zwierzat hodowlanych jak nie kosztem hodowli? ;) I czemu to ma byc rownoznaczne z tym, ze jak koszta i przychod sie nie zgadzaja, to sie eksploatuje suki, a nie doklada? Kazdy hoduje zgodnie ze swoim sumieniem, i nazewnictwo czy wliczanie czegos w koszta a czegos nie, nie musi miec z sumieniem nic wspolnego. Tyle ze nawet jak zdecydujemy, ze kosztow utrzymania psow nie wliczamy w koszta hodowli, to i tak moze sie okazac, ze ow hodowca nawet na utrzymanie tych swoich psow nie zarobi, o domu, aucie i dzieciach nie mowiac :diabloti:
  3. Tez pomyslalam o ONku, ew. DONku - jesli faktycznie mialby minimum 2 h dziennie ruchu i zajecia to spokojnie powinien sie odnalezc. I golden, i BOS, to znacznie wrazliwsze, mniej samodzielne i bardziej uzaleznione od towarzystwa czloeiwka psy, i jesli ktos chce psa wylacznie na podworko bez wstepu do domu, to sa bardziej nadajace sie do tego rasy.
  4. [quote name='Berek']Nieśmiało przypomnę Erica Knighta i kultową "Lassie wróć" - akurat obyczajowo bardzo dobrze napisana książka - i passus o rasowych, zadbanych psach robotników, górników i wiejskich małorolnych chłopów. We wspomnieniach Herriota też się coś takiego przewija...[/QUOTE] Akurat Wielka Brytania to nie jest trafiony przyklad, bo tam od wiekow wszyscy maja fizia na punkcie psow rasowych ;) a wystarczy spojrzec na nasze podworko - u nas stricte hodowla zajmowala sie arystokracja (charty, ogary). Chlopi mieli podworkowe Burki, psy w typie owczarkow, ktore wlasciwie hodowaly sie same tylko pod katem uzytkowosci. Wystarczy spojrzec na roznorodnosc eksterierowa PONow, kiedy zaczeto sie starac o ujednolicenie populacji i uznanie rasy. U nas dlugo poza 'wyzszymi sferami' nie istnialo cos takiego jak tradycja hodowli psa rasowego ;) Co oczywiscie nie znaczy ze mniej zamoznej osobie nie wypada miec rasowego psa. Chodzi bardziej o to, ze osoby ktorych nie stac na zakup psa rasowego z dnia na dzien czy w 2-3 miesiace, robia czesto raban, ze ïm sie nalezy", i ze to psy sa za drogie, a nie oni za malo zarabiaja jak na swoje zachcianki. Jak Melissa nie mogla wstawic to zacytuje :) [quote name='Melissa.bdg']Nie wiem dlaczego, ale nie mogę napisać nowego posta w wątku, może dlatego, że mam nowe konto a więc odpiszę Ci w wiadomości prywatnej :smile:: Ja nie twierdze, że kundelki to wstyd, gdyż mój poprzedni pies był mieszańcem w typie rasy i był bardzo kochany, brakowało mi jej kiedy odeszła. Teraz kupiłam pieska czystej rasy, bo polubiłam tą rasę a jako obecnie uświadomiona osoba (poprzedniego psa miałam jako nastolatka) nie chciałam wspierać pseudo. Chcę się z nią wybrać tak dla satysfakcji, sprawdzenia się na kilka wystaw w moim województwie, więc w związku z niedużą odległością nie będzie to dla mnie aż tak duży koszt ;-). Owszem można mieć kilka suk i o nie dbać, ale jak widzę strony hodowli, gdzie jest ich 8, albo gdzie są suki hodowlane z 4 ras to jestem bardziej podejrzliwa, bo jak ktoś kocha jakąś rasę to hoduje tylko ją a nie kilka ras. Według mnie jeśli ktoś ma w hodowli ulubiona rasę + 3 inne i do tego bardzo modne a są takie hodowle (to w jakim celu hoduje te 3 inne bardziej modne rasy jak nie dla większego zarobku, bo takie szczenięta łatwiej zejdą, prawda?). Po co ktoś ma 8 suk, bo każdą oszczeni raz do roku i ma dzięki temu osiem razy więcej szczeniąt, jak mu się poszczęści i będzie miał ok 7 szczeniąt w jednym miocie to daje sporo szczeniątek nawet po 1500 zł (jak odejmie nawet koszty szczepień oraz metryk, tatuaży, no i koszt repa) to i tak ma ładny zarobek. Nie twierdze, że wazyscy tak robią, ale sporo ludzi tak robi. Nim kupiłam moją sukę skontaktowałam się z większością hodowców mojej rasy i tylko 2 hodowle zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie, (nie mówię, że pozostałe były naganne, ale pewne kwestie np. hodowanie kilku ras mi się po po prostu nie podobało), z jednej z nich wzięłam małą. Te 2 hodowle to były osoby z jedną suką hodowlaną i 2 emerytkami, dla mnie był to sygnał, że te psy to rzeczywiście ich pasja. Moja rasa nie jest droga chodzi po 1200-1500 zł, więc nie sugerowałam się ceną, ale podjeściem hodowców do swoich zwierząt. Odrzuciłam hodowle, gdzie były hodowane np. 4 rasy. Wybrałam sunię z hodowli, gdzie psy są traktowane jako członkowie rodziny a nie maszynki do robienia kasy, są kochane, zadbane, badane. Zwracałam najbardziej uwagę na zdrowie rodziców a nie ich tytuły, więc moja suka może nie ma ojca zwycięzcy świata tylko MŁ CH, CH PL, ale jest on za to dobrym reproduktorem importem z Ukrainy (jego przodkowie mają sporo tytułów, ale dla mnie to nie jest ważne) i jego potomstwo jest ładne i zdrowe. Ważna była też długość życia przodków, gdyż jest to rasa, która bywa długowieczna, jej przedstawiciele mogą dożyć nawet 17 lat ale zdarza się, że psy w niektórych liniach tej rasy, głównie zachodnich dożywają tylko 8 lat a średnia długość życia tej rasy to ok 13-15 lat, jeden z przodków mojej małej dożył 17 lat i ja też liczę na to, że ona odziedziczyłą ten gen długowieczności i tak długo pożyje (jednak potomstwo osobników wschodnio europejskich jest bardziej odporne niż zachodnio europejskich ;-). Zgodzę się z Tobą, że nie jestem znawcą szeroko pojętej kwestii hodowli, ale trochę się tym od jakiegoś czasu interesuje i pewne wnioski wyciągnęłam. Owszem Ty znasz się lepiej i ja tego nie kwestionuje, podobnie jak zgodzę się z Tobą, że nie każda hodowla z dużą ilością suk hodowlanych musi być fabryką, ale spora część niestety nią jest, bo jak ktoś ma nawet kilkadziesiąt szczeniąt rocznie a czasem zaszczenia kilka suk w podobnym czasie, to jak ma wysyp młodych to nie jest zwyczajnie po ludzku w stanie zapewnić wszystkim odpowiedniej uwagi i małe potem nie sa dobrze zsocjalizowane (co jest późniejszym problemem nabywcy, który czasem musi nawet skorzystać nawet z usług behawiorysty co nie jest takie tanie i ktoś musi często dać za to drugie tyle co za szczeniaka).[/QUOTE] Zacznijmy od tego, ze zarobek nie zalezy od ilosci suk i szczeniakow, jak sie niektorym wydaje - tylko od kosztow utrzymania psow. A utrzymac trzeba nie tylko te suki hodowlane i mioty, ale i mlodziez, i emerytow. Jak sie zywi psy dobra karma to na samo to idzie krocie, podobnie z zabezpieczeniem od kleszczy i profilaktyka weterynaryjna. Do tego wystawy, badania, oplaty zwiazkowe, cesarki w razie komplikacji porodowych... Ja bylam w szoku ile kasy mi poszlo na same podklady, srodki czystosci i szmaty i to przy odchowaniu naprawde malego miotu. Mozna oszczedzac, karmic emerytow Puffi z biedronki (sa hodowcy ktorzy sie wrecz tym chwala), wszystko robic po taniosci - ale jesli ktos wszystko stara sie robic na najwyzszym poziomie, to i przy 8 sukach naprawde nie zarobi kokosow - a jak ma pecha to jeszcze musi dolozyc. Druga kwestia to ceny szczeniat - wiele ras w Polsce zanika, bo w pewnym momencie staly sie tak popularne i ceny tak spadly, ze wiekszosc hodowcow nawet nie miala co liczyc na zwrot kosztow i do hodowli dokladali kupe kasy - zostali tylko pasjonaci z grubymi portfelami, ktorych stac na to, zeby do hodowli non stop dokladac. Tak wiec takie przemnazanie "6 suk po 6 szczeniat po 1500 zl" to takie troche bujanie w oblokach ;) Co do hodowli kilku ras - a z jakiego powodu komus wolno byc tylko milosnikiem jednej rasy, a nie dwoch czy trzech? Latwiej zdobyc wiedze na temat kolejnej rasy psow niz tej pierwszej, bo podstawy hodowli, anatomii, etc. juz sie zna. Zadna rasa nie jest tez calkowicie wszechstronna - np. staffiki kompletnie nie nadaja sie na psy strozujace, sa latwym lupem dla zlodzieja, stad wiele hodowli oprocz staffikow hoduje psy strozujace - kaukazy, mastify tybetanskie, itd. Czy to znaczy ze leca za moda, za kasa, ze sie nie znaja? Mozna hodowac 1-2 rasy i znac sie na nich jak kura na imbirze; mozna miec ras 4 i miec ogromna wiedze na ich temat. Co innego kiedy ktos hoduje 8 najmodniejszych ras po 1-2 suki, albo jeszcze zongluje rasami, oddaje suki ras wychodzacych z mody, a co innego kiedy ktos ma 3-4 rasy, hoduje je od lat, i wiedze ma na ich temat ogromna. Co do ilosci psow i opieki ;) to tez kwestia indywidualna. Naprawde hodowla gdzie psow jest 5 czy 10 i w domu ktos caly czas jest, i minimum jedna osoba nie zasuwa na etacie i zajmuje sie psami, jest gorsza od takiej, gdzie psow jest 2-3 czy nawet 1, a wszyscy domownicy chodza do pracy/szkoly, nawet kiedy jest miot? Bo jest masa takich hodowli, i polemizowalabym czy sa lepsze od tych z wieksza iloscia psow, ale stala opieka - Ty od razu uwazasz je za lepsze, bo wydaje ci sie ze mniej psow zawsze rowna sie lepsza opieka. A ta socjalizacja tez niestety niewiele ma wspolnego z iloscia psow i uwaga hodowcy. Jesli szczeniaki wychodza do domow w wieku ok. 8 tygodni, to z czym ten hodowca ma je socjalizowac? Brac w worek miot 5-6 tygodniowych malcow i wozic na dworzec centralny? Przeciez one nie maja nawet szczepien, i w wiekszosci nowych domow nie wyjda na normalny spacer do 3-4 miesiaca zycia. Najwiekszy wplyw na zachowanie psa pod takim wzgledem ma niestety dobór odpowiednich osobnikow do hodowli i w pewnym stopniu rasa. Belga i wiele owczarkow socjalizuje sie od 7 tygodnia, chrzaniac kwarantanne, zeby nie miec dzikusa. Mojej rasie wystarczaja podstawy socjalu po kwarantannie, bo staffiki z natury nie sa lekliwe, sa bardzo stabilne, odwazne i ze spokojem przyjmuja wszelkie nowe wrazenia ze swiata zewnetrznego. Zrownowazony psychicznie pies nawet braki w socjalu nadrobi bardzo szybko; lekliwy od urodzenia i przy wzorowej socjalizacji bedzie sprawial problemy. Cala ta epopeja sprowadza sie do tego, zeby nie uogolniac ;) bo sa hodowle z mala iloscia psow, gdzie sie na nich oszczedza, srednio sie nimi opiekuje, i w sumie gunwo wie o rasie, a sa hodowle gdzie psow jest duzo, ale ludzie zasuwaja przy nich od switu do zmierzchu, na niczym nie oszczedzaja kosztem zwierzat i psy sa dla nich pasja. To samo tyczy sie hodowli jednej albo kilku ras - mozna miec swietna hodowle z kilkoma rasami, a mozna sie skupic na jednej i nadal robic to byle jak.
  5. W swoim przedziale cenowym to bardzo dobra karma. Moze byc za slaba dla psa rosnacego czy aktywnego sportowca, ale przy przecietnym domowym psie ze srednimi wymaganiami pokarmowymi spokojnie wystarczy. Kwestia jeszcze czy podpasuje danemu psu, bo karma moze byc super skladowo, a konkretnemu osobnikowi nie podejdzie - no ale to mozna ocenic dopiero po kilku tygodniach karmienia.
  6. [quote name='a_niusia'] tak wiec twopje argumenty mozesz spuscic do kanalu.[/QUOTE] Z toba skonczylam dyskusje, wiec nie obchodzi mnie, co sadzisz o moich argumentach; nie obchodza mnie tez twoje suki. Moge tylko pogratulowac, ze suka z biodrami D ciaga kogos po 17 godzin na dobe po gorach (chyba ze zmyslasz na potrzeby forum) - ja bym sie nie odwazyla na takie obciazanie psa z takim problemem (jak i na pierwsze krycie suki w wieku 5 lat, i drugie - 7, nad ktorym tak pialas z zachwytu), ale twoje psy, rob co chcesz, i tak zawsze wiesz lepiej.
  7. [quote name='dance_macabre']to jak tak nie oczywiste jest dla hodowców to powiedz to im a nie nam bo to akurat kwestia w której się jako tako zgadzamy i nikt nie ma wątpliwości. Dla mnie brakuję ci albo wyobraźni albo empatii dla osoby która kupiła szczeniaka po honey. Wyobraź sobie że robisz to hd i wyskakuje dysplazja(nie mówię że ma ale jest możliwość) u honey i okazje się że szczyl też ma. Cena operacji ratujących tak naprawdę szczęśliwe życie takich psów liczy się w tysiącach(ja wcześnie wykrytą postać kosztowała mnie czterokrotność ceny szczenięcia (taka ładna 5cyfrowa sumka) wydana w przeciągu 6miesięcy + to co przeżyłam z psem męczącym się od nie wybierania, braki scojalizacji które leczę do dziś). Powiedz mi czy jesteś w stanie wydać takie pieniądze na leczenie tego szczeniaka(albo hodowca którego tak nie interesowały badania) i w najgorszym przypadku jeszcze swojej suki?[/QUOTE] Jesli czytalas moje pierwsze wypowiedzi, to zauwazylas, ze jak najbardziej powiedzialam - reakcja byla z serii "zobacz co robia inni to ja tez moge". Wlascicielem szczeniaka po Honey jest jej hodowca - byla rozliczeniem warunku hodowlanego. Jesli wiec ktos bedzie sie bujal z psem z dysplazja to wychodzi na to, ze wlasnie osoba, ktorej nie zalezalo na rtg i ktora byla osoba decyzyjna w sprawie miotu. Aczkolwiek nic nie wskazuje na to by zarówno mloda, jak i jej mama, mialy miec jakiekolwiek problemy z ukladem ruchu - mam wrazenie, ze ku gleboko skrywanemu zalowi niektorych. Z tak bujna wyobraznia to moja suka moze miec niedoczynnosc tarczycy, achalazje przelyku i wczesne stadium epilepsji :diabloti: bo latwo tyje, kiedy za duzo je; bo lapie czasem muchy; bo raz puscila pawia po jedzeniu ;) Honey jest bardzo aktywnym psem, kilka razy w tygodniu biega na dystansie 5-10 km, skacze, plywa, biega po rampie, wlasciwie wykonuje wszystkie czynnosci, przy jakich objawia sie dysplazja bioder, bo stawy sa mocno obciazone. Nigdy nie miala zadnych problemow stawowych. To samo z jej rodzenstwem - siostra startuje w zawodach we Francji, brat biega przy koniach. Ojciec Honey przez kilka lat z rzedu byl jednym z najlepszych psow startujacych w zawodach sbt w Holandii - tez zero problemow z ukladem ruchu. I dlugo by tak wymieniac, ale ja nie mam potrzeby chwalenia sie przypadkowym osobom na forum takimi rzeczami - a moze wlasnie powinnam ;) Szczerze - przez kilka lat siedzenia w rasie nie spotkalam ani jednego przypadku staffika z dysplazja, ktora wymagalaby tak kosztownego i bolesnego leczenia jak piszesz; ba, nie spotkalam zadnego staffika, u ktorego dysplazja dawalaby objawy kliniczne - co zreszta jest typowe dla ttb, szczegolnie mniejszych ras z tej grupy. Spotkalam kilka psow z dysplazja C czy D - i byly to psy, ktore prowadzily normalne srednio aktywne zycie bez objawow choroby. To wszystko nie znaczy, ze dysplazja z objawami nie moze u sbt zaistniec, stad zaczyna sie badac psy pod tym katem i ja rowniez zamierzam to zrobic. Fakt, ze w wielu liniach staffiki sa coraz ciezsze, a przy tym czesto nie prowadza sportowego trybu zycia ktory moglby zasygnalizowac istnienie problemu u potencjalnych rodzicow, moze w przyszlosci spowodowac wystapienie takiego problemu - stad uwazam ze to dobry trend. Jednak nie postawie rtg bioder u staffika jako wymogu hodowlanego na rowni chocby z seterami, gdzie wg roznych zrodel dysplazja dotyka nawet 25% populacji, czy z owczarkami, labami i molosami, gdzie ten odsetek potrafi wynosic blisko polowe populacji, a w jednym miocie potrafi sie trafic kilka psow, ktorym trzeba operowac biodra - a tu wlasnie to zrobiono; troche przez zlosliwosc, a troche przez brak wiedzy o rasie i o tym, jakie problemy NAPRAWDE wystepuja w jej populacji, i nie sa dmuchaniem na zimne jak robienie na gwalt HD lekkiej suce po sportowych przodkach, u ktorych nigdy problemy ze stawami nie wystepowaly. I ja kupilabym staffika po rodzicach bez zrobionego HD - ktorych zdrowie i sprawnosc weryfikuje aktywny tryb zycia czy wrecz zawody sportowe - ale majac pewnosc, ze nie kupuje psow po rodzicach z alergia na pol swiata czy mdlejacych z powodu upalu.
  8. [quote name='a_niusia']dobra, bez jaj: masz nieprzebadana suke, ktora urodzila jednego szczeniaka. faktycznie istotna proba statystyczna. juz moze wystarczy:)))[/QUOTE] Serio - wystarczy. Jesli zamierzasz jeszcze kiedykolwiek pisac o moich psach, nie naginaj faktow, ani nie pisz klamstw. W jednym zdaniu zawarlas az dwie informacje niezgodne z prawda. Litosci... I nigdzie nie napisalam, ze wyniki jednego szczeniaka sa istotna proba statystyczna, co nie znaczy ze nie sa interesujaca informacja - wiec przestan po raz kolejny przekrecac moje wypowiedzi, zeby przedstawic mnie w jak najgorszym swietle. Jak bym kogos nie lubila, czy jak bardzo by mi sie nie podobalo jego postepowanie w hodowli, czy jakiejkolwiek dziedzinie zycia, serio nie chcialoby mi sie klepac na niego w kolko tych samych zarzutow przez prawie 10 stron watku, w dodatku przekrecajac fakty jak mi wygodnie. Po prostu jest to dla mnie niepojeta strata czasu - i dla kazdego zdrowego na umysle czlowieka by byla. Reszte sobie dopowiedz.
  9. [quote name='a_niusia']tak, bez NIEKTORYCH badan. wieszac to niekoniecznie, ale jednak twoje wczesniejsze posty w obliczu tego braku niektorych badan sa co najmniej nie na miejscu.[/QUOTE] Rozumiem iz w obliczu tego braku, nie mialam prawa wyrazic swojego zdania na temat rozmnazania chorych psow? Nawet nie niebadanych, czy czesciowo badanych, tylko chorych? Bo dla wielu hodowcow to, ze chorego psa sie nie rozmnaza, nie jest wcale tak oczywiste, jak dla tych obecnych na watku. Natomiast co do samych przeswietlen - jeszcze bardziej od naszego interesowac mnie bedzie ewentualne rtg corki mojej suki, jesli bedzie wykonane ;) bo osobiscie wolalabym miec suke ze stawami B, ktorej potomstwo ma stawy A, niz suke ze stawami A, po ktorej rodza sie psy z biodrami B czy C.
  10. [quote name='a_niusia'] ale...jak sie samemu nie jest krystalicznie czystym, to najpierw trzeba zajac sie wlasnym podworkiem a potem dopiero ciskac sie do innych i wypisywac, czego to oni nie robia. ok, przeswietlisz suke. ale co z tego, skoro w twoim domu urodzil sie miot po suce bez badan?[/QUOTE] Co rozumiesz przez krystalicznie czysty? :) Bo ja takich ludzi nie spotykam, poza dogomania :diabloti: W moim domu nie urodzil sie miot po suce bez badan - w moim domu urodzil sie miot po suce bez niektorych badan nieobowiazkowych. Ale jak zwal tak zwal, co z tego - wedlug ciebie powinnam sie z tego powodu co najmniej dwa razy powiesic :)
  11. W staffikach problem gluchoty sprzezonej z biela jest akurat marginalny, bo biale psy sa niewielkim procentem populacji. Sama kiedys z ciekawosci wnikalam w temat i pytalam czy u staffikow jest taki problem z gluchota jak u bialych bullkow - polska hodowczyni zjechala mnie na forum, ze jestem niedouczona, ze staffik nie ma wsrod przodkow dalmata jak bull, i nie ma gluchych bialych staffikow ;) dopiero hodowczyni z innego kraju, bardziej doswiadczona, hodujaca rowniez biale psy, oswiecila mnie ze owszem, taki problem istnieje, ale bialych psow jest niewiele, wiec i nie jest on tak glosny jak w bullach, gdzie bialy jest "sztandarowym" kolorem. U staffikow i astów ogromnym problemem sa zmiany skorne, od alergii i AZS, przez nuzyce, po sklonnosc do infekcji skory o roznym podlozu, jak i zmiany skorne na tle hormonalnym - i te sa chyba jeszcze trudniejsze do jednoznacznego zdiagnozowania. Na gluchote mozna jednak zrobic BAER (i mozna go wymagac od hodowcy przez zakupem szczeniaka), pies jest gluchy albo nie, koniec dywagacji. W przypadku problemow skornych wszystko zalezy od uczciwosci hodowcy, bo te latwo mozna zataic, czy nawet zamaskowac objawy sterydem, a nie ma mozliwosci uzyskania certyfikatu, ze z psem wszystko ok. I tez chyba w niemal kazdej polskiej hodowli z dorobkiem wiekszym niz 1-2 mioty trafil sie przykladowo pies z alergia, i nie ma w tym nic zdroznego. Problem zaczyna sie dopiero wtedy, kiedy te chore psy sa rozmnazane, albo kiedy powtarza sie po raz trzeci skojarzenie, z ktorego w 2 poprzednich miotach juz rodzily sie psy z takimi problemami...
  12. Tyle ze my sie chyba nie zrozumialysmy. Dla mnie osoba pracujaca za najnizsza krajowa moze sobie sprawic nawet szczeniaka za 5 tys. zl - jesli jest w stanie na niego odlozyc. Tylko ze w praktyce wyglada to tak, ze ta osoba z najnizsza krajowa rzadko kiedy zaciska pasa i przystepuje do odkladania, za to krzyczy dookola, dlaczego te szczeniaki takie drogie i dlaczego nie stac ja, zeby kupic sobie takiego od razu. I oczywiscie to wina hodowcow :) Ja nigdzie nie napisalam, ze jak ktos nie jest bogaczem, to ma sobie wziac kundelka - to raczej w Twoim poscie widze jakis dziwne negatywne podejscie do kundelkow, jakby posiadanie takiego bylo wstydem, a juz na pewno nie powodem do dumy. Jak ktos chce po prostu pieska do towarzystwa, to co jest zlego w kundelku? A no, nie mozna go wystawiac ;) ale jak ktos juz chce psa wystawiac, to niestety, ale jest to droga pasja, nie tylko sam pies, ale i same oplaty za wystawy plus dojazdy, wiec tu rowniez stan portfela ma znaczenie. I problem nie jest w tym, ze wystawy i rasowe psy powinny byc za darmo albo za grosze ;) Powyzej 3 tysiecy zl to kosztuja w Polsce albo rasy rzadkie, albo szczeniaki z wybitnych kojarzen, z zagranicznych kryc. Przecietne szczenie popularnej rasy mozna spokojnie kupic w Polsce w widelkach 1500-2500 zl, nawet mniej. Pety sa jeszcze tansze, bo widzialam je w cenach 400-1500 zl. Po Twoich kategorycznych sadach widze od razu, ze z hodowla masz niewiele wspolnego - tez kiedys wypowiadalam sie podobnie :) Takie szufladkowanie, ze ponad 3 suki hodowlane to fabryka jest zwyczajnie obrazliwe, bo mozesz znalezc hodowle, gdzie suki sa 2-3, a rodza ile fabryka da, po najnizszych kosztach, a mozesz znalezc takie, gdzie suk jest 5-6 (a to ze sa "hodowlane nie znaczy ze co roku kazda rodzi), a sa zadbane i maja opieke na najwyzszym poziomie. Klasyfikuj hodowle indywidualnie, po obejrzeniu konkretnej, a nie po wymyslonej przez ciebie ilosci suk, bo to zwyczajnie nie jest sprawiedliwe. Z twoich slow wynika, ze 3 suki to super hodowla; 4 to wstretna fabryka... Powaznie? :) To samo z tym zarabianiem - uwierz, ze wychodzenie na zero albo na jakikolwiek plus to wielkie marzenie wiekszosci osob zajmujacych sie hodowla ;) moje tez :D A Ci hodowcy zyjacy tylko z hodowli, nie muszacy juz nic robic poza rozmnazaniem psow - kurde, tyle o nich slysze (glownie od laikow), a jakos ich nie widuje. Wielu jeszcze musi zdrowo zapier*dalac, zeby dokladac do psow.
  13. aniusia, znowu nie napisalas nic nowego. Ja i wszyscy czytajacy watek znaja twoje zdanie od jakichs 6 czy wiecej stron. Ja mam swoje zdanie, swoje cele i swoje plany; o czesci juz napisalam, o reszcie nie mam zamiaru sie tutaj produkowac ani tlumaczyc, bo nie ma do kogo. Zainteresowani poczytaja sobie na www. Tez na ten moment uwazam, ze moglam robic rtg przed pierwszym miotem, a nie po; moj blad - zanim pomysle o rozmnozeniu suki, bedzie miala rtg i bioder, i lokci, o czym wspominalam juz kilka miesiecy temu, a nie dopiero po tej aferze - zebys czasem nie przypisala sobie jakiegos sukcesu w nawracaniu mnie na badania - bo nie musisz :) Na moment pierwszego krycia suka miala standard badan w swojej rasie (L2HGA i HC), garstka hodowcow robi inne (a przynajmniej udostepnia wyniki). To i tak wiecej niz wymaga hodowlanka, hodowca nie chcial wiecej, nie wnikalam, jego suka i jego miot. Powtarzam - mozesz go spytac osobiscie, czemu taka decyzja :) ale po co, skoro nie interesuje cie rasa ani te psy, tylko mieszanie mnie z tym samym blotem na forum przez dlugie tygodnie. Wrecz z niecierpliwoscia czekam na rtg, niestety jeszcze to potrwa, bo suka ma cieczke - jak cos bedzie nie tak, wlasciciel corki Honey otrzyma taka informacje, a ona miotu na moj przydomek miec nie bedzie. I dam to info rowniez tutaj, zebys mogla poubolewac :) bo nie zamierzam byc hodowca, ktory cokolwiek zataja, szczegolnie w kwestii zdrowia swoich psow. Przykre jest tylko to, ze starannie wybralas z moich wypowiedzi to, co uznalas za stosowne do dowalenia mi, natomiast pominelas zupelnie mase innych rzeczy o ktorych pisalam, stosownie do tematu watku. Nie zwrocil Twojej uwagi problem rozmnazania psow chorych - na schorzenia na ktore nie mozna wydac certyfikatu zdrowia, a to niestety czeste i hodowcy nie widza w tym nic zlego; jest certyfikat DNA na jakas chorobe, jest rtg, to jedziemy, co z tego ze suka czwarty raz ma cesarke (czyli jest problem z rozrodem) albo ma AZS (multum przypadkow w astach - hodowcy nawet pisza o tym publicznie i nie widza w tym nic halo). Nie skomentowalas rowniez faktu, ze sa hodowcy, ktorzy robia psom rtg, a jak cos jest nie tak, to do wynikow sie nie przyznaja, jesli nie ma takiego obowiazku do hodowlanki. To juz jest wedlug Ciebie w porzadku? Bo slowem takich praktyk nie skomentowalas - uwazasz ze to ok? A moze ze takie sytuacje nie maja miejsca? Wlasciwie to sie domyslam; po co mialas marnowac klawiature na cos, co nie moglo posluzyc do oczernienia mnie jako hodowcy :) na dobra sprawe zanim jeszcze w ogole nim zostalam :D Bez trudu znalazlabys na dogo multum osob rozmnazajacych psy, ktore maja na sumieniu znacznie wiecej od hodowcy Honey czy mnie - ale z tobie tylko znanych powodow postanowilas z uporem maniaka trollowac (bo inaczej nie nazwe tego trajkotania jak katarynka w kolko tego samego x stron) wlasnie mnie. X osob napisalo ci juz ze to nudne i ile mozna - ty dalej swoje. Nawet nie jestes w stanie zauwazyc, ze na tym etapie juz nie oczerniasz mnie, tylko sama sie osmieszasz.
  14. To przestan tak strasznie ubolewac, bo robisz sie zgorzkniala :) a jak juz musisz, to zadzwon do hodowcy Honey i powiedz mu, co sadzisz o jego nastu latach pracy hodowlanej. Na pewno bedzie zainteresowany Twoja opinia jako niezwykle cenna merytorycznie, pochodzaca od znawcy rasy z ogromnym doswiadczeniem :) Naprawde i ja, i kazdy kto wszedl na ten watek, wie juz co sadzisz o mnie, o suce, o jej hodowcy, o tym miocie. I ja ci tlumaczyc nic wiecej w tej kwestii nie mam zamiaru, bo nie jestes zainteresowana dyskusja, tylko mieszaniem kogos z blotem. Jak w jednej kwestii ci sie nie udaje, to szukasz innego miejsca, zeby wsadzic szpilke. To tak jak mój przyglupi sasiad: - Ooo, pani pies sra, jak tak mozna! A, sprzata pani... [chwila ciszy] A gdzie pies ma kaganiec?? Aa, nie musi... [chwila ciszy] A dlaczego pani pies sra? :evil_lol: Rozmowa z toba ma dokladnie taki sam sens, tylko ma pozory wyzszego poziomu :) Przeinaczasz juz nawet fakty - suka nie jest bez badan; suka jest L2HGA clear, HC clear; tak samo rep - mimo ze w rasie nie ma zadnych wymogow zdrowotnych do hodowlanki - i na tym nie zamierzam poprzestac. Dla ciebie jest "bez badan" - no w porzadku :) wprost napisalas ze jest brzydka - mimo ze nigdy nie widzialas jej na zywo na oczy i na staffikach znasz sie raczej mniej niz ja na seterach. Co jeszcze wymyslisz? Zastanawiam sie, jak strasznie musisz byc zaburzona, zeby jak katarynka powtarzac to wszystko od x stron w niemal kazdym poscie jaki napiszesz, mimo ze niejedna osoba juz zwrocila ci uwage, ze to nudne i bez sensu, i ze temat nie jest o jednej suce. To wyglada jakbys miala na moim punkcie jakiegos niezdrowego fizia :) co zreszta zasugerowalo mi juz kilka osob, ktore podczytuja ten watek.
  15. Widze, ze kwestia zostawania psow jest wyjasniona - ale nadal pozostaje troche niezrozumiala dla mnie kwestia upychania psow po rodzinie. Z obserwacji wiem, ze ludzie czesto chca dobrze i daja psa znajomym/rodzinie, a pies wychodzi na tym gorzej niz gdyby poszedl do obcych ale dobrych ludzi... Z czego to wynika, nie wiem, ale dawanie psa rodzinie, ktora chce go tylko dlatego, ze macie problem z oddaniem go, nie wrozy dobrze na przyszlosc. Dla mnie sytuacja szczerze mowiac nie przekresla nawet zostawienia dwóch psów, ale to trzeba by bylo myslec na zasadzie jak to pogodzic, a nie gdzie oddac psy... Maz pracuje 12 h - poranny i wieczorny spacer mozesz robic, kiedy maz jest w domu; wtedy zerknie na dziecko. W ciagu dnia zostaje jeden spacer, niech by godzina - na godzine dziennie mozna znalezc opieke dla dziecka nawet wsrod nastolatkow w sasiedztwie. Albo w dzien brac psy tylko na wc, a dluzszy spacer robic jak maz jest. Problem w tym, ze moga sie pojawic dalsze problemy, a to bedziesz sie zle czula w ciazy, a to bedziesz dlugo do siebie dochodzic po porodzie, a to dziecko sie pochoruje, a to maz bedzie mial wyjazdy kilkudniowe - wtedy bedzie trzeba kombinowac jeszcze bardziej, a mam obawy, ze jak dojda problemy inne niz znoszenie wozka z psami, to znowu bedzie reakcja "jednak nie dam rady, jednak musze je oddac" - a jak juz maja zmienic dom to im szybciej bedzie sie go szukac tym lepiej...
  16. [quote name='teresaa118']Opowiem wam historyjke o psie i synku. Mialam pudla miniature (7 lat) i synka 2 latka. Syna ubrala, wystawilamna korytarz, a do reki dalam mu smycz z Tinka i kazalam czekac na mame, az sie ubiore. Trwalo to nie wiecej niz 10 min. Wychodze na korytarz, przed dom(parter), a moich basalykow nie widu, nie slychu. Obieglam cale osiedle. Nie ma. Po pol godzinie podjezdza moj maz na maszynie do posypywania oblodzonych nawierzchni i przywozi dziecko z psem z pretensjami, ze ten przyszedl sam do bazy. Prosze sobie wyobrazic, ze dziecko wedrowalo prze miasto majac psa na smyczy i nikt nie zainteresowal sie tym. Odleglosc wynosila 2, 5 km. Tyle tylko, ze znal ta droge, bo wedrowalismy czesto. I dlatego mysle, ze trzeba baaardzo uwazac na dzieci i na psy i stale miec je na oku.[/QUOTE] Czy tylko mi szczęka opadla do podłogi? Ja bym nie wystawiła za drzwi z psem nawet ogarniętej 4-latki którą znam, bo może być dojrzała jak na swój wiek, ale dzieci w tym wieku mają oszałamiające pomysły - a co dopiero 2-latka.. I nie bardzo rozumiem skąd zdziwienie, że obcy ludzie nie zainteresowali się 2-latkiem bez opieki, skoro sama matka nie widziała nic zlego w wystawieniu go za drzwi na 10 minut? :) No ale ja nie mam dzieci to co ja tam wiem ;) [quote name='wlascicielka']Jednak po dlugich rozmowach i przemysleniach ustaliliśmy, ze nie do konca tak jest, mimo iz tesciowie sie zgodzili oraz rowniez zaoferowali opieke nad nimi w tym codzienne spacery... Inna sprawa to siostra meza, ktora psiaki dobrze znaja zaproponowala, iz prawdopodobnie wezmie jednego psiaka, suczke, gdy bedzie wprowadzala sie do nowego domu w wakacje. Piesek bedzie wowczas mieszkal w domu, a wybiegac i wyszalec bedzie mogl sie w ogrodzie. Natomiast u nas zostal by ten drugi. W ten o to sposob sprawa jakos by sie ulozyla, a ze jednego psiaka wzielaby siostra meza, to wowczas psiaki beda mialy nadal ze sobą kontakt, wiec nie będziemy ich tez w sposob drastyczny rozdzielac. Pieski zajmuja caly moj czas, bawimy sie itp itd codziennie wyprowadzam je na 2 godzinne spacery, gdy maz jest w pracy (a pracuje po 12 godzin)... nie lubie piesków zostawiac nawet na godzinę samych, bo wowczas martwie sie o nie o to co robia i czy np nie braklo im wody, bo w zabawie ja wylaly i sa spragnione. [/QUOTE] Te propozycje siostry i teściów bierz trochę przez sitko, bo jeśli teściowie nie są miłośnikami psów i jakoś nigdy nie chcieli sami sobie sprawić swojego, to sceptycznie podchodziłabym do propozycji, że przez kilkanaście lat codziennie będą latać z pieskami na spacer. Pewnie za jakiś czas psy po prostu będą siedzieć w kojcu, dostaną jeść i ktoś je czasem pogłaszcze. Siostra znowu mówi "prawdopodobnie" - i to dopiero w wakacje. A co jak się rozmyśli? Pies będzie już wtedy o te 2-3 miesiące starszy i będzie trudniej znaleźć mu dom niż młodszemu; będziecie też o ten czas w plecy z szukaniem domu, a nawet jak zaczniecie już, znalezienie dobrych chętnych może trwać kilka miesięcy. Mam wrażenie, że czy to z niewiedzy, czy z nadmiaru uczuć trochę niefajnie podchodzisz do tych psów i ich losu. Umartwiasz się, żeby piesków nie rozdzielać, jakby to była dla nich życiowa tragedia, podzcas gdy dla nich o wiele ważniejsze jest, żeby miały obok kochającego czlowieka, który poświęci im czas. Dla nich nie jest tak ważne, czy będą razem czy osobno; czy będą się odwiedzać czy nie - one mają mieć kochającego opiekuna. To samo z kontaktem z wami - wybacz, ale wg mnie dla psow nawet lepiej, jeśli nie będą mieć kontaktów ze swoim dawnym właścicielem, właśnie żeby nie rozdrapywać tęsknoty za poprzednim domem. Mam wrażenie, że kurczowo chcesz zatrzymać te psy blisko siebie, z powodu własnego przywiązania do nich, dając je do domów które wcale niekoniecznie będą dla tych psów najlepsze... Czy teściowie albo siostra braliby psa, gdyby nie wasze problemy co z nimi zrobić? Powątpiewam. I uważam, że lepszy obcy, ale starannie wybrany zaangażowany dom, niż oddawanie psa rodzinie, która godzi sie na to tylko zeby was odciążyć. Kolejna rzecz - zamiast popadać w paranoję, że pieski umrą z pragnienia jak zostaną same na godzinę i wyleją wodę, pomyśl jaką krzywdę im robisz, nie ucząc ich zostawania samych w domu na kilka godzin. Myslisz że zawsze będziesz cały dzień w domu, nie pójdziesz do pracy, nie będziesz musiała wyjść na caly dzień, jechać gdzieś? Wychowasz dziecko, dostaniesz pracę, wyjdziesz na 8 godzin i będzie szok, że psy nie umieją zostać same, tylko wyją i roznoszą dom... I znów będzie wątek, co robić, muszę oddać psy do kojca bo wyją po 8 godzin i spółdzielnia mieszkaniowa straszy eksmisją. Skoncz sie nad nimi uzalac a zacznij je wychowywac, przygotowywac do roznych sytuacji ktore moga miec miejsce w przyszlosci, a wiec do grzecznego zostawania na kilka godzin w domu, spokojnego chodzenia na smyczy przy wózku, przychodzenia na wolanie - zamiast je tylko rozpieszczac i sie z nimi bawic. Moze faktycznie bedziesz musiala je oddac, moze nie, wiec juz zacznij dbac o to, zeby nie byly za pol roku udreka dla ciebie, ani dla ewentualnego nowego wlasciciela, ktory moze sie z tego powodu chciec ich pozbyc.
  17. Nie zostawiajcie psów razem samych, przynajmniej nie na tym etapie. Jak nie macie kojca to postawcie, żeby psy nie siedziały tyle godzin bez nadzoru ze sobą. Co możecie zrobić, żeby się dogadały? Codziennie zabieraj psy na wspólny spacer - mało rzeczy tak cementuje więź w stadzie jak wspólne wyjście na "polowanie" i świadomość, że teraz są jednym teamem, jeśli będzie trzeba się bronić. I chyba najważniejsze - weź się za szkolenie. Rób psom kilka razy dziennie kilkuminutową musztrę podstawowych poleceń, w różnych konfiguracjach - raz z jednym, raz z drugim, razem. Jak wygląda dzień owczarka? Bo w dużej mierze tu może leżeć problem. Owczarki są bardzo inteligentne, potrzebują dużo zajęcia, pracy z czlowiekiem. Jak owczar nie chodzi na spacery, nie jest szkolony, to z nudów może sobie znaleźć własne zajęcie i misję życiową; u wielu owczarków jest to obsesyjne stróżowanie, ale tu psu niestety może wejść w nawyk ustawiczne męczenie kolegi i pokazywanie mu "jego miejsca" - właściwie owczar już to robi, a goldenowi nie wychodzi to na zdrowie. W Waszych relacjach z owczarkiem też niekoniecznie wszystko jest ok - to Twój dom i Ty decydujesz kto może w nim mieszkać, a nie Twój pies ;) i atakowanie goldena mimo Twoich ostrych reakcji jest w pewnym sensie kwestionowaniem Twojego autorytetu przez owczarka, więc na Waszym miejscu przykręciłabym mu śrubkę :evil_lol: i zrobiła odświeżenie podstaw posłuszeństwa ;)
  18. W sumie racja, mąż kojec postawi, teściowie pieski nakarmią i "gnój" spod nich wymiotą, i wpadnie się tylko pieski przekazać, a potem czasem pogłaskać, a tak? Zdjęcia dobre trzeba będzie zrobić, tekst napisać, pogarbić się przed kompem i ogłoszenia pozamieszczać, albo i polatać i porozklejać po mieście, odbierać telefony, sprawdzać ludzi... ;)
  19. Poszukaj informacji, jaki odsetek psów w Twojej rasie posiada zmiany dysplastyczne; może znajdziesz badania na ten temat - ja mam pod ręką dość stare i nie obejmujące bc, ale w badanych rasach (średnich i dużych) odsetek dysplastycznych psów to 20 do nawet 50% psów. Gdyby wyeliminować z hodowli nie tylko te dysplastyczne psy, ale i całe ich rodziny, nie byłoby już pewnie czego hodować ;) nie mówiąc o selekcji innych cech. Jeśli w rodzinie psa są takie problemy, zbadaj go pod tym kątem i wymagaj od suki do krycia badania bioder; oceń też psa pod względem zdrowotnym nie tylko jeśli chodzi o stawy czy inne aspekty na które są certyfikaty ;) ale jeśli chodzi o zdrowie w życiu codziennym, odporność na infekcje, trawienie, skórę i sierść, i podejmij wtedy decyzję. Jeśli zdecydujesz się na rozmnażanie, śledź uważnie co się po Twoim psie urodziło, czy mlode są zdrowe, czy pies przekazał swoje dobre cechy - nie ma lepszej weryfikacji wartości hodowlanej psa niż ocena jego potomstwa. Jeśli nie będzie zadowolona z rezultatów, zrezygnujesz z dalszego udostępniania psa i tyle.
  20. Ja osobiście jestem za szukaniem psom domu. Jeśli już na tym etapie właścicielka panikuje jak to będzie, to lepiej zawczasu poszukać im domu, póki można to zrobić na spokojnie, a nie na gwałt oddawać je jak sytuacja przyciśnie. Rozwiązanie pod tytułem "kojec u teściów" nie ma dla mnie nic wspólnego z dobrem psów, tylko lepszym samopoczuciem i spełnieniem egoistycznych zachcianek właścicielki. Psy są młodziutkie, mają szanse na fajne domy, gdzie będą żyly u boku człowieka a nie w budzie, i nie wiem czemu odbierać im tę szansę i wsadzać je z mieszkania do budy tylko po to, żeby co jakiś czas je zobaczyć albo odwiedzić (a jak się dziecko urodzi i będzie przy nim zapiernicz, to bedzie to zdecydowanie rzadziej niż częściej). Teściowie niby są na tak i się pieskami zajmą, ale moim zdaniem widać, że nie robią tego z chęci posiadania piesków, tylko dlatego, że muszą pomóc. Jakby z własnej woli chcieli mieć dwa psy, to dawno by już mieli - i raczej nie w budzie. Stąd domyślam się, że psy nie będą tam członkami rodziny, tylko problemem, od którego trzeba odciążyć dzieci dla dobra przyszłego wnuka - może życzliwie traktowanym problemem, ale nadal to będzie problem, a nie przyjemność. Jeśli właścicielka psów już teraz, długie miesiące przed porodem panikuje, mówi że nie da rady i chce się pozbyć kłopotu, to nie ma sensu wciskać łzawych historyjek o tym, jak to pieski będą płakać po zmianie domu (bo mało to zresztą prawdopodobne, ale to za chwilę), bo nawet jak na tę chwilę zostaną, to za rok, dwa, trzy będzie kolejna sytuacja życiowa, przeprowadzka, choroba dziecka, druga ciąża, cokolwiek, co znów spowoduje reakcję "nie dam rady, trzeba oddać psy" - tylko one będą wtedy dorosłe i ani nie będzie latwo znaleźć im dom, ani one nie zniosą jego zmiany tak łatwo jak teraz, kiedy są jeszcze w sumie szczeniakami. Co do samej zmiany domu - głupotą jest generalizowanie że każdy pies bez wyjątku przeżywa zmianę domu traumatycznie. Przede wszystkim są różne psy - owszem, są takie które będą płakać tygodniami, ale ogromna większość nie przeżywa takiej zmiany tak strasznie i długo; oczywiście pod jednym warunkiem, że warunki życia psa nie zmieniają się na gorsze. Jak psy trafią do podobnego albo lepszego domu, zaaklimatyzują się bardzo szybko, szzcególnie mając nowych troskliwych wlaścicieli. Natomiast kiedy trafią do budy i nie będą już calą dobę blisko ludzi, będzie to dla nich zdecydowanie zmiana na gorsze, i to będzie dla nich większy wstrząs niż oddanie ich komuś do mieszkania. Odwiedzanie ich w tym kojcu u teściów juz w ogóle brzmi jak znęcanie się nad nimi, bo psy będą pamiętać, że z tymi tutaj ludźmi żyły w mieszkaniu, były zawsze z nimi, a oni tylko przychodzą i wciąż zostawiają je w tym kojcu i nie chcą zabrać ze sobą. To jest męczenie psa rozstaniem ciągle na nowo. Co innego gdyby teściowie wzięli psy do domu, zajęli się nimi jak obecna właścicielka - pewnie przywiązałyby się bardziej do nich, ale skoro mają być tylko w kojcu, trochę na zasadzie hotelu, to tak różowo chyba nie będzie. Nie wiem też po co tragizowanie, że kilkumiesięczne psy nie przeżyją adopcji osobno albo do zimy nie znajdą domów... Litości, gdyby to była prawda, co drugi pies idący z DT do DS chyba umierałby ze zgryzoty. Na pewno szukanie im dobrych kochających domó jest lepszym wyjściem niż wyekspediowanie ich teściom do budy. A jak teściowie chcą pieska do kojca, i wlascicielka też by jakiegoś u nich czasem odwiedziła i pomiziała, to niech sobie psa wezmą - ale przyzwyczajonego do życia w kojcu, sporego, dobrze owłosionego, a nie chcą do tego kojca utknąć małe, niekoniecznie dobrze ofutrzone, przyzwyczajone do mieszkania kundelki, tylko po to, żeby móc je raz na miesiąc pogłaskać i żyć w przekonaniu że robi im się dobrze.
  21. [quote name='Parysio']Przed artykułem na pewno wierzyliście w same pozytywne skutki kastracji bo tak mówił pradziad, dziad, ojciec i babka i w to wierzyliście. Tak samo jak ludzie starej daty głoszą taką herezję że pies po krwi i surowym mięsie, staje się agresywny. Wierzyliście w to na pewno dopóki nie upewniliście się na własnej skórze że to brednie.[/QUOTE] Akurat mój pradziad, dziad, ojciec i babka w głowę się pukali na pomysły, że wszystkie psy trzeba kastrować dla zdrowia :) dopiero jakoś pod koniec lat 90. do Polski przyszła z zachodu moda na kastrację, i zalew informacji na temat jej zbawiennego wpływu na zdrowie i psychikę - zbawiennego tak bardzo, że nie mam pojęcia jak przed tą modą psy mogły w zdrowiu dożywać 20-stego roku życia, albo ewolucja nie pozbawiła ich dawno tak śmiercionośnych i problematycznych narządów jak jajniki i jądra :) I dziwi mnie bardzo, że jest stosunkowo mało osób, które do kastracji podchodzą ze zdrowym rozsądkiem - najczęściej spotykam skrajne obozy, "kastrować wszystko co nie do hodowli, tak dla przykładu", albo drugi biegun "nie kastrować niczego, nie okaleczać, olaboga" czy wręcz "piesek musi podmuchać a suczka być mamą" ;) Do kastracji są konkretne wskazania zdrowotne i konkretne behawioralne, i są one bardzo precyzyjnie określone, i na pewno nie jest to po prostu "agresja". Akurat na miejscu właścicieli psa z tego wątku bym wykastrowała, głównie ze względu na te jazdy na poduszkach, nadpobudliwość i problemy w kontaktach z psami - ale tak jak podkreśliłam, sprawdziłabym najpierw czy u psa nie występuje agresja lękowa, bo tu kastracja może pogłębić problem. No ale do tego trzeba już zobaczyć psa na żywo, bo agresja lękowa może całkiem przekonująco imitować terytorialną czy dominacyjną; w sumie po to jest :evil_lol:
  22. [quote name='Vailet'] Chciałabym psa średniego/dużego 25-40kg aktywnego, który zniesie moje wędrówki po kilkanaście kilometrów, ale żeby nie musiał być wybiegiwany po 3 godziny dziennie. Który w razie potrzeby zaatakuje, raczej nie ufny do obcych ale zrównoważony. Z którym będę mogła ćwiczyć IPO, frisbee, no i żeby nie sprawiały mu trudności wszelkie podstawy PT itp. Dość zgrabnej budowy nie ociężałego (ze względu na długie spacery). Sierść dość krótka. Żeby lubił prace z człowiekiem i żeby sprawiało mu to przyjemność. Nie piszcie o owczarkach niemieckich. Ze względu na długi odbieg czasowy nie napisze dużo o mieszkaniu, bo nie wiem gdzie będę mieszkać za 10 lat.[/QUOTE] Już sama wspomniałaś, ale ja po tym poście od razu pomyślałam o beauceronie ;) sama kiedyś się nimi interesowałam. Tyle, że to dość duży pies, raczej bliżej górnej granicy podanych wymiarów i musialabyś się zorientować w rasie, czy sprawdzi się w takich dynamicznych sportach jak frisbee. Plus myśląc poważnie o psie tej rasy, myślałabym o imporcie z jego ojczyzny, gdzie wg mnie beucerony są zdecydowanie najlepsze, i ogromną wagę przywiązuje się w hodowli do ich psychiki i zdrowia; w Polsce szczególnie z psychiką bywa z beauceronami bardzo różnie.
  23. Tak, dlatego będę robić suce i hd, i ed :) niezależnie od tego, czy jeszcze będzie miała miot. A jakie to wszystko "słabe", wiadomo już powszechnie od nie wiem ilu stron - stąd nie bardzo rozumiem aniusiu, w jakim celu powtarzasz to po raz enty. Jedyny powód jaki mi przychodzi do głowy, to że ze szczęścia sikasz w majtki, mogąc mnie skrytykować, nawet po raz setny w tym samym temacie, i nawet nie wnosząc tym nic do dyskusji, która jak już wiele osób zauważylo, przestała być merytoryczna, a głównie dzięki tobie zamieniła się w lincz jednego miotu jednej suki, które formalnie należą do osoby, która nawet nie bierze udziału w tej przepychance. To nawet trudno nazwać słabym - to jest żenada, ale bardzo typowa dla tego forum.
  24. Tam nie ma żadnego błedu w tekście o nowotworze prostaty; jest dokladnie tak, jak zacytowano :roll: tylko niektórym trudno uwierzyć, że kastracja może mieć jakieś negatywne skutki. Przecież prostaty przy kastracji się nie wycina, więc argument że "jak czegos nie ma to nie może być nowotworu" też jest tu z kosmosu. Tyle że ryzyko owego nowotworu nawet po kastracji nie jest na tyle duże, żeby wpadać w panikę i unikać zabiegu nawet kiedy są do tego wskazania. A wskazania u tego psa moim zdaniem są, choćby zdrowotne. Gwałty na poduszkach, fikanie do innych samców, często świadczą o wysokim poziomie testosteronu - a ten sprzyja nowotworom jąder. Dodatkowo po zabiegu powinno być łatwiej zapanować nad psem niż obecnie. Nie można mówić "to terier, on tak ma", bo rzucanie się do wszystkich widocznych na horyzoncie psów i nieposłuszeństwo nie świadczy o tym, że pies jest terierem, tylko że jest rozwydrzony :) Ćwicz z psem w domu posluszeństwo, ucz poleceń, sztuczek i przenoś to na dwór. Spróbuj, kiedy pies fika do drugiego, robić w tył zwrot o 180 stopni i stanowczo pociągać psa za sobą. Pies chce fikać, chce się konfrontować - Ty odwrotnie i uniemożliwiasz mu to, przestawiając go tylną stroną do wroga i idąc w drugą stronę. Różnica masy jest na tyle duża, że nie powinno to być problemem ;) A już najlepiej, gdyby psa zobaczył dobry szkoleniowiec i konkretnie ustalił przyczyny agresji - czy to faktycznie nabuzowanie psa hormonami, czy są elementy agresji lękowej (za tym przekonuje to, że pies nie kieruje agresji wybiórczo np. tylko na samce), bo wtedy schemat postępowania będzie inny, a kastracja może pogorszyć sprawę.
  25. Jeśli już ktoś ma promować adopcję i partycypować w kosztach leczenia znalezionych psów, to nie lekarz weterynarii, tylko urząd miasta/gmina, i ja bym się tam zwróciła z rachunkami z leczenia znalezionej suczki. Tyle że jeżeli suczka nie jest przeznaczona do adopcji, a zostaje z wami na stałe, to jest psem, ktory ma właściciela, więc gmina niekoniecznie ma wtedy podstawy do uczestniczenia w jakichś kosztach. Weterynarz ze swojej pracy żyje, nie jest żadną państwową instytucją (charytatywną tym bardziej), żeby leczył psy za darmo. Może dawać zniżki w takich przypadkach - ale nie musi, i nie świadczy to o tym, że nie ma serca ;) Ja bym osobiście radziła wysterylizować sukę 3 miesiące po pierwszej cieczce. Sterylizacja przed osiągnięciem dojrzałości płciowej to temat kontrowersyjny; choćby dlatego, że nie wiecie kiedy cieczka nastąpi (a teraz może już w każdej chwili) - jeśli zabieg wypadnie tuż przed cieczką, zwiększa się ryzyko komplikacji zarówno podczas zabiegu (większe ukrwienie narządów rodnych i ryzyko krwotoku), jak i zaburzen hormonalnych w przyszłości. Tyle że w takim wypadku psa trzeba by było na czas cieczki odizolować - jeśli nie macie żadnego doświadczenia w temacie, to zrobiłabym mu na ten czas np. małe wakacje u rodziny :P
×
×
  • Create New...