Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

U mnie np.psy nie reagują aż tak histerycznie na dzwonek do drzwi,mało tego ogólnie wiadomo,że psy nie lubią listonoszy i mundurowych...moje chyba są upośledzone:)Mieszkam dosłownie prawie vis a vis cmetarza.Dzisiaj był szał pał...No i pani policjantka zadzwoniła i wlazła do domu,pytając o miejsce do parkowania(że niby nasze auto za blisko trawnika czy coś tam)Więc ja jej tłumaczę,że my tu mieszkamy i nie jesteśmy wizytatorami cmentarza.Zawsze tu parkujemy.Moje psy oczywiście jakby mogły,to by ją zalizały...Aż mi było wstyd!!Zero obszczekiwania,nie mówię,że myślałam,że zaczną szczekać...ale przynajmniej jakieś warknięcie jak na filmach...Doopa z tego wyszłaPolicjantka zachwycona,psy wniebowzięte,ja wkurzona!Na szczęście na hasło-"nie skaczemy"sunie trochę się opanowały:)Ale i tak one są tak upierdliwe,że nawet babka co spisuje wodę zawsze jak przychodzi ,to pyta-"A gdzie dziewczyny???"I bądź tu ludziu mądry!!!Inni się spalają żeby ich psy były trochę bardziej tolerancyjne,a moje to serio dwie dupy wołowe!To już kot jest groźniejszy:)

Link to comment
Share on other sites

U mnie psy też nie reagują histerycznie na dzwonek, dwa z czterech się oszczekają, ale są do uciszenia. Dwa pozostałe raczej nie wydają dźwięków. Chyba, że... no właśnie... chyba, że gromada dzieci napier* dzwonkiem raz za razem i wyje pod furtką, jak stado opętańców, albo sześciu młodzieńców (na oko 14-15 lat) najpierw próbuje wyrwać zamkniętą na klucz furtkę, potem kopie w zaparkowany obok samochód, a na koniec obrzuca dom jajkami, nadjedzonymi pączkami i innymi fragmentami słodyczy.

To ostatnie to był zwyczajny akt wandalizmu, kto ma dom, niech sobie wyobrazi zmywanie jajek z elewacji. Mam porysowany lakier na samochodzie i oberwane lusterko. Nie było cukierków, był psikus. Na szczęście kolejne halołin przetrwane, uff.

Link to comment
Share on other sites

Hm. Co prawda to nie dotyczy psiarzy, ale komuś się urwały dwie krowy, byk i koza i sobie wesoło kicają w okolicy. Ciekawe jak z psem wyjdę, ona się śmiertelnie boi tych krów w statyce, a jak sobie biegają to już w ogóle odlot :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evl']Hm. Co prawda to nie dotyczy psiarzy, ale komuś się urwały dwie krowy, byk i koza i sobie wesoło kicają w okolicy. Ciekawe jak z psem wyjdę, ona się śmiertelnie boi tych krów w statyce, a jak sobie biegają to już w ogóle odlot :roll:[/QUOTE]
Gdzie Ty je znalazłaś(ew.one Ciebie:evil_lol:)?W tamtym roku ganiał mnie i TZta podczas spaceru podrośnięty źrebak, bardzo spodobał mu się nasz pies.
To wielkie zagrożenie,a tak duże zwierze jest bardzo niebezpieczne.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MaDi']Gdzie Ty je znalazłaś(ew.one Ciebie:evil_lol:)?W tamtym roku ganiał mnie i TZta podczas spaceru podrośnięty źrebak, bardzo spodobał mu się nasz pies.
To wielkie zagrożenie,a tak duże zwierze jest bardzo niebezpieczne.[/QUOTE]

Poszłam wypuścić psa na balkon i zobaczyłam, że całe stadko sobie maszeruje do lasu, przechodząc między blokami... Jeszcze krowy jak krowy, gorzej z bykiem chyba.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MaDi']Gdzie Ty je znalazłaś(ew.one Ciebie:evil_lol:)?W tamtym roku ganiał mnie i TZta podczas spaceru podrośnięty źrebak, bardzo spodobał mu się nasz pies.
To wielkie zagrożenie,a tak duże zwierze jest bardzo niebezpieczne.[/QUOTE]
Oj, nawet bardzo niebezpieczne potrafią być takie zwierzaki... jak mnie kiedyś klaczka kucyka [wielkości na oko doga niemieckiego] kopnęła to cała stajnia słyszała co o niej myślę, a siniak parę tygodni schodził. Cóż, dziewczynce nie spodobał się pomysł wyczyszczenia kopyt, a ja musiałam to zrobić.
Za to wkurzona czymś krowa może człowiekowi bardzo dużą krzywdę zrobić :/.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MaDi']To wielkie zagrożenie,a tak duże zwierze jest bardzo niebezpieczne.[/QUOTE]
Gdy byłyśmy kiedyś na spacerze na terenie mojej siostry, jej psa zaatakował psychiczny koń. Dziwnie łaził za nami, a gdy nas już dopadł (ukrywałyśmy się przed nim pomiędzy przyczepami) stanął dęba i zaczął tratować Magnusa, skakał po nim jak po trampolinie, całe szczęście pies wyszedł z tego tylko z opuchliną, a było groźnie bo na dowidzenia koń kopnął go jeszcze w głowe. A gospodarz jeszcze kur**, że koń się chciał pobawić...
Od tej pory moja suka, która stała troche dalej nienawidzi koni i próbuje je gryźć po nosach...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evl']Poszłam wypuścić psa na balkon i zobaczyłam, że całe stadko sobie maszeruje do lasu, przechodząc między blokami... Jeszcze krowy jak krowy, gorzej z bykiem chyba.[/QUOTE]
Lepiej to zgłoś SM lub policji bo mogą wiele krzywdy narobić, zapewniam Was, że widok konia czy krowy potrąconego lub zaczepionego o jakieś ogrodzenie jest straszny.

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=#000000][FONT=MS Shell Dlg 2]Właśnie wróciłam ze spaceru. Jak ja uwielbiam właścicieli yorczków :loveu: Szłam sobie przez park i idzie jakaś kobieta z dwojgiem małych dzieci i yorczkiem, oczywiście bez smyczy :loveu: Pies podlatuje mojej suce pod nogi, drze ryja. Aza średnio przepada za innymi psami, nie mówiąc już o takich, które do niej podbiegają, zaczyna warczeć, szarpie się. Kobieta psa oczywiście nie mogła odwołać, zresztą nawet się nie starała, powiedziała tylko 'Chodź tu, no chodź' i stała patrząc się ze śmiechem. W końcu się wydarłam czy z łaski swojej mogłaby wziąć tego psa, a ona z oburzeniem, że 'to nie jest pies tylko YORK' [!!], podeszła i podniosła psa w górę za obrożę, tak że mu prawie oczy na wierzch wyszły. Jeszcze nie spotkałam normalnego właściciela takiego psa ;) Albo biorą je na ręce i zaczynają uciekać, albo właśnie pozwalają się im po wszystkim drzeć.
[/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

[B]Ana [/B]zapraszam do Krakowa pod budynek wydziały Biologii i Hodowli Zwierząt [Uniwersytet Rolniczy] zaraz obok AGH ;). Za budynkiem jej dość spory trawnik, na którym czasami widuję jedynych normalnych właścicieli yorka, jakich udało mi się poznać osobiście :). Psiak zazwyczaj jest całkowicie zajęty bieganiem za piłkami, a jak raz podleciał do mojej suki [akurat wyszłyśmy nagle prosto na JEGO piłeczkę] to został w ciągu sekundy odwołany... jeszcze się właściciel pytał, czy aby Birmie się nic nie stało :lol:.
W wypadku tego psa jedyne ustępstwo dla "yorkowatości" na jakie zgodzili się właściciele to praktyczne ubranko jak jest chłodno ;). A tak to żadnego noszenia na rękach [nogi ma, niech nimi przebiera] czy podlatywania do innych psów bez pytania :cool3:.

Link to comment
Share on other sites

A właśnie. Ostatnio byłam ze swoim kotem (tak, kotem:) na spacerze idę sobie a tu zza rogu wyskakują mi 2 cocker spaniele BEZ SMYCZY BEZ NICZEGO!!! Więc długo nie myśląc okryłam kota swoim ciałem i czekam aż zza rogu wynurzy się właściciel. No więc kiedy się doczekałam PAN ZABRAŁ ODE MNIE PSY które zresztą całą mnie podrapały by dostać się do kota i kiedy wziął je na smycz to ja wypuściłam kota który chyba z zemsy podrapał w nos jednego psa. NIE WYOBRAŻACIE SOBIE JAK FACET NA MNIE NAWRZESZCZAŁ ŻE TO SĄ PSY RODOWODOWE I NIE MOGĄ MIEĆ ŻADNYCH BLIZN (mimo że krew się nie polała) BO ON JEŹDZI NA WYSTAWY. Grzecznie powiedziałam ze gdzyby trzymał cockerki na smyczy to nic takiego by się nie stało a facet do mnie GDYBY PANI NIE BYŁA TAKA G Ł U P I A I NIE WYCHODZIŁA BY Z KOTEM TO WOGÓLE NIE BYŁO BY SYTUACJI BO KOTY SĄ OD SIEDZENIA W DOMU!!! Odwrócił się i poszedł nie dając m się odgryźć! Ech....

Link to comment
Share on other sites

a'propos kotów... jestem w "mieście uniwersyteckim" Katowicach, mieszkam w akademiku (Ligota)... Dżizys, ile kotów się pałęta między trzema blokami akademickimi... bure, czarne, rude, szylkrety, nawet dwa trikolory - wszelkiego wieku i (pewnie też) płci. Jako, że mieszkam na parterze, to czasami resztki z kolacji i obiadu lądują za okno (na zeschnięty chleb, czy zgniłe jabłka to dziki się łakomią). No i już przypięli mi łatkę "kociara" - co i tak częściowo jest prawdą (w domu pozostawionych 5 kocurów). Normalnie, żyć i nie umierać...

Link to comment
Share on other sites

U mnie w pracy w Łodzi koło Textorial Parku są też stada kotów, głównie pręgowane, czarne i białe w łaty. Okolica je dokarmia, z formy też im coś wystawiamy, jak mamy (ale rzadko, bo każdy przynosi na styk niestety). Koty są całkiem spore i pewne siebie, ale na szczęście nieufne :)

Link to comment
Share on other sites

Ja dzisiaj obserwowałam przez okno jednego goldena, z którym już miałam niemiłe przeżycia. Pies nieodwoływalny i nieusłuchany, ale za to z tych "łagodnych co chcą się tylko pobawić". Widziałam przez okno, że biegnie wałem, więc z ciekawości poczekałam aż będzie szedł właściciel. Pies widać było biegł za jakimś zapachem, później dłuuuuugo nic i po kilku minutach powolnym, beztroskim krokiem szedł jego właściciel. Jakbym napotkała tego psa na swojej drodze to źle by się to skończyło, bo ten pies nie należy do tych co omijają obce psy, tylko podchodzi do nich :/
Za to pozytywne jest to, że wczoraj widziałam na smyczy ONka, o którym ostatnio tu pisałam :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ana04'] Jeszcze nie spotkałam normalnego właściciela takiego psa ;) Albo biorą je na ręce i zaczynają uciekać, albo właśnie pozwalają się im po wszystkim drzeć.
[/QUOTE]
Ja to mam jakieś szczęście chyba - u mnie yorki są normalne, właściciele też. No owszem, czasem podbiegnie taki maluch, ale mojemu to nie przeszkadza. Za to jest poważny deficyt w sprawie odpowiedzialnych właścicieli labów. Wczoraj znów spotkałam jednego gagatka - słuchawki na uszach, idzie swoją drogą i nic go nie obchodzi. A pies podbiega do ludzi, do psów, skacze po dzieciach. Nie znoszę, gdy ludzie pozwalają swoim psom podchodzić do cudzych dzieci - potem mamy taką opinię, jaką mamy. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego fakt, że oprócz dziecka mam przy sobie psa, automatycznie zwalnia innych psiarzy z pytania o zgodę, czy ich pies może podejść do mojego dziecka.

Link to comment
Share on other sites

Apropo kotów, Hadar nasze koty lubi ale na obce chce polowac. W naszej ulicy w jednej piwnicy mieszka kot, ktürego ktos dokarmia. Przewaznie chodze Hadarem po alejce znajdujacej sie na srodku ulicy ale przedwczoraj wieczorem widziałam wolno chodzacego pana. Pomyslałam pewnie jest z psem tylko nie widze psa to poszłam na ta tsrone ulicy gdzie jest ta piwnica. Przy tej piwnicy wziełam Hadara na krótka smycz ale jak przeszlismy koło niej Hadar zaczał ciagnac w strone jednego z parkujacych tam samochodów. Odciaghnełam go i zobaczyłam ze spod samochodu wyglada kot, i ani w głowie mu uciec ani sie schowac.
a co wymyslicie o ludziach którzy maja psy nieagresywne niepodbiegajace ale nawet po jezdni "prowadza" je luzem i niekoniecznie przy nodze? Niedaleko nas mieszka taki pan co własnie tak chodzi ze swoimi psami, i zdaza sie ze ida tak: idzie najpierw jeden pies, potem krótka przerwa potem drugi pies potem dłuzsza przerwa i potem własciciel.

Link to comment
Share on other sites

Na mojej ulicy mieszka labrador. Pies jest przeważnie na dworze i dostaje szału ze wściekłości jak tylko ktoś przechodzi. Ponieważ mój pies do najodważniejszych nie należy, musimy przechodzić na drugą strone ulicy ilekroć przecodzimy tam tędy :/ Wczoraj wieczorem również: my idziemy chodnikiem, labek za płotem chce nas pożreć a na balkonie stoi gówniarz, lat ok. 14, i krzyczy do psa "Dobrze Majki, atakuj! Dobrze!" No witki mi opadły :(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']
a co wymyslicie o ludziach którzy maja psy nieagresywne niepodbiegajace ale nawet po jezdni "prowadza" je luzem i niekoniecznie przy nodze?[/QUOTE]

Pies to tylko pies. I dla mnie takie "prowadzenie" psa w tłumie czy przy ruchliwych ulicach to niepotrzebne narażanie go. Wszystkiego nie przewidzimy - pies może wyrwać za kotem, przestraszyć się huku, zwąchać sukę z cieczką czy generalnie coś mu odbije i wyląduje prosto pod samochodem. I po co to?

Link to comment
Share on other sites

to ja wam opowiem cos ku przestrodze
kolezanki suczka super usluchana mix labka ,znajace wszystkie chyba mozliwe komendy ,extra pies super lagodny naparwde swietny
bez problemu chodzila przy nodze bez smyczy nigdy nie bylo problemow
i kolo miesiac temu bylismy na wspolnym spacerze jej pies zawsze usluchany zobaczyl po drugiej stronie ulicy kota
pech chcial ze jechal samochod..
pies zginal 10min po wypadku
a bylismy jakies 15m od ulicy wlasnie chcialysmy brac psy na smycze

moral z tego jest taki ,ze chocby pies byl po niewiadomo ilu szkoleniach ,chocby byl niewiadomo jak usluchany zawsze moze cos sie zdarzyc i trzeba brac wszystko pod uwage , i trzymac psy na smyczach przy ulicy
od tamtego czasu jak jestem juz nawet 50m od ulicy lapie psa..nigdy tego nie robilam zawsze czekalam na te ostanie 10m ale to mnie czegos nauczylo
a jescze bardziej smutek kolezanki

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...