Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Wczoraj szłam na spacer z psem i koleżanką. Nagle z za zakrętu wychodzi koleś z psem maltańczykowato-shitzowatym, na flexi. Ja mojego też miałam na flexi ale tylko zobaczyłam, że idzie pies to przyciągnęłam mojego do siebie i złapałam za szelki bo niestety on mi się wyrywa do innych psów w niekoniecznie dobrych zamiarach. No a pan dalej idzie ze swoim prosto na nas puszczając psa pod pysk Lastiego. A dobrze widział, że stoję i trzymam psa za szelki, a ten się rwie do gryzienia tego małego. Po chwili powiedziałam do koleżanki głośno tak żeby ten kolo to słyszał: czy niektórzy są naprawdę tak tępi i nie umieją wcisnąć guzika na flexi? A jeśli nie wiedzą jak to zrobić to do tych smyczy dołączona jest instrukcja! I poszłam targając psa ze sobą i uważając żeby krzywdy małemu nie zrobił. Ja kocham wszystkie psy i nie lubię czegoś takiego, że skoro właściciel psa mi zalazł za skórę to dam mojemu psu pogryźć jego podopiecznego itp. To ludzie są głupi i nie pilnują swoich psów. Psy kierują się instynktem. Tak samo nie toleruję kopniaków i żadnej przemocy wobec psów ;]

Link to comment
Share on other sites

ja 2 dni temu spotkałam się z głupotą psiarzy:
Szłam z moimi 2 psami i patrze dwóch kolesi po 50-tce 1 trzyma smycz automatyczną(pies nie przypięty) i obok starszy pies. Przeszłam obok, psy się przywitały i idziemy dalej.
Po chwili słyszę :patrz jeszcze trzeci (chyba o psa chodziło ale się nie odwracałam)
na to drugi: to mój
a po paru sekundach : To jednak nie jest mój:shake:
Myślałam że padne na chodniku

Link to comment
Share on other sites

Ja też nie mogłabym(chyba)psu kopa zapalić ,albo pozwolić żeby mój pies tamtego pogryzł,czy potarmosił,ale skoro moje wyuczyłam,że nie wolno skakać(a kosztowało mnie to trochę pracy i wysiłku),kłapać zębami,gryźć, rzucać się na inne psy w ferworze zabawy,to czuję się odpowiedzialna za ich bezpieczeństwo.I parę razy miałam sytuację,że musiałam "zastawić"moje koniny własnym ciałem i wrzasnąć:"WOOON",tupnąć,czy też machnąć łapą.Generalnie fajnie by było gdyby wszystkie psy były przyjazne i spokojne,ale niestety jest to niemożliwe.Mam to szczęście,że moje akurat takie są.Im naprawdę wystarczy moje spojrzenie,albo syknięcie i już wiedzą co jest grane.Ale np.z dużą sunią miałam wiele pracy odnośnie skakania i witania się z każdym.Do tej pory jak widzę,że zaczyna się ekscytować widząc dzieci(bo dzieci to ona kocha)Muszę jej przypominać stanowczym:"Nie witamy się!" i Lila grzecznie udaje,że dziecka nie widzi:)Zawsze pilnowałam żeby nie skakała i nie oblizywała każdej napotkanej osoby,bo ktoś może sobie tego nie życzyć.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta9494']Ja też nie mogłabym(chyba)psu kopa zapalić [/QUOTE]

Też myślałam kiedyś, że bym nie mogła. Jednak pseudodobermanka na gigancie, która chciała spożyć Zu w ramach obiadu i ostatnio mega-natrętny pseudolabrador bez właściciela, miotający się między blokami i gwałcący wszystkie psy, nie reagujący ani na sygnały wysyłane przez psa ani na moje wyraźne groźby, szybko i skutecznie mnie przekonały, że są sytuacje, kiedy nie ma wyjścia :roll:

Link to comment
Share on other sites

No właśnie dlatego napisałam chyba.Bo gdyby jakiś pies zaczął gryźć którąś z moich suk,to pewnikiem bym nie wytrzymała i w obronie moich koninek może i bym kopa zapaliła.Na szczęście nie miałam takiej sytuacji.Ale skoro nauczyłam je żeby nie szczerzyły zębów i były łagodne,nie mogę pozwolić żeby stała im się krzywda przez to,że ich pani zachciało się mieć grzeczne psy:)Ja często stosuję metodę na udawanie,ze podnoszę kamień i rzucam.Wtedy większość napadaczy zawraca,albo przynajmniej sie zatrzymuje:)

Link to comment
Share on other sites

Z różnymi reakcjami się już spotykałam, ale po raz pierwszy ktoś wyzwał mnie od pań lekkich obyczajów i kazał mi zdechnąć, tylko dlatego, że mój pies siedział i warował zamiast bawić się z cudzym, biegającym luzem psem. Niebiosa, aż tak ludzi w oczy i uszy (poprosiłam, żeby człowiek nie podchodził, ponieważ mój pies pracuje i nie będzie się bawił) kole, że pies pracuje?

Link to comment
Share on other sites

[B]Angel [/B]cóż, ja już nie raz zostawałam damą negocjowalnej cnoty jak opieprzałam właścicieli za radosne spuszczanie psów do Birmy... jakąś nie potrafili przyswoić sobie, że puchaty pies może pogryźć - najwyraźniej takie puchate powinny mieć wbudowany zakaz używania paszczy ;).

Link to comment
Share on other sites

Hoho, aż tak? No to nieźle...

A ja wczoraj uznałam, że do tej pory się nie odzywałam tylko przeczekiwałam większość sytuacji, ewentualnie wydzierając się na podbiegającego pieska zamiast na właściciela (który, co tu kryć, zazwyczaj gdzieś tam sobie majaczył, 100m dalej) ale dość tego. Wczoraj, w drodze od jednego weta do drugiego, natknęliśmy się z TŻtem i suczem na pana, który ma dwa psy, coś a'la amstaff, zawsze na smyczy (jak wychodzi z nim pani to go przywiązuje do barierki jak idzie inny pies, bo inaczej amstaffek ją przeciąga twarzą po glebie) oraz urocza jamniczka. Pan stał w krzakach z astem, urocza jamniczka podleciała do nas i zaczęła napastować Zuzola, więc ta zaczęła się szczerzyć, warczeć i pokazywać jej zęby. Urocza jamniczka się nie bardzo przejęła i dalej kontynuowała przegląd. A pańcio jęczał z krzaków: "Tekilka, chodź, Tekilka, no już, idziemy na boisko, słyszysz, Tekilka, na boisko" a Tekilka ani myślała iść na boisko :roll: Poczekałam chwilę, aż Tekilka zajmie się swoimi sprawami i wywarczałam w stronę pana, że może jak ma się dwa psy to trzeba sobie sprawić drugą smycz...? Na co pan wgapiał się w nas i dopiero jak znikaliśmy za zakrętem coś tam powiedział, co zaczynało się od: "A jak się ma jednego psa...". To ciekawe co, jak się ma jednego posłusznego psa, zawsze na smyczy. Może następnym razem spytam, co pan miał na myśli :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

U mnie na osiedlu była podobna parka - najpierw jamnik luzem na okrągło, posłuszny jak wszyscy diabli :evil_lol: a potem do kompletu dołączyła rottka - i tak wychodzili: rottka rzucająca się i rycząca na smyczy na widok psów i próbująca skakać na przechodniów i łapać ich za ręce (!) i straż przednia w postaci jamnika ujadającego na wszystkie psy... Wnioskując z wyglądu właścicielki i psów, zostały zatuczone na śmierć... bo zniknęły o wiele za wcześnie jak na zdrowe psy, a pani chadza teraz z miksem jamnika długowłosego, jakimś cudem nieagresywnym i w miarę wychowanym.

Link to comment
Share on other sites

A we mnie właśnie jakiś debil, kretyn, czy jak mu tam, bo mi słów brakuje, rzucił petardą. Szczęście w nieszczęściu, że Mikra była bez smyczy i zwiała... Oczywiście do domu ;) I nawet nie ma co dzwonić na policję. Zanim się zjawią sku*wiel będzie siedział dawno w domu:angryy:

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Pisałam już kiedyś o babie,która ma dwa psy,a jedną smycz..Dostanę kiedyś zawału przez jej Berneńczyka-to nie jest malusieńkie psiątko..
To nie był dziś I raz jak chciał się zaprzyjażnić ze mną-wpycha łeb mi pod pachę..Ona się śmieje-to nie jest wcale śmieszne-ja tego psa nie znam na tyle,by się nie niepokoić tym łbem pod pachą..Dobrze,że chociaż szlam bez Gucia,bo co jak co,ale w konfrontacji nie miałby szans..
Dojdzie kiedyś do tragedii z tym basztylem..
E/W

Link to comment
Share on other sites

(nie czytałam innych postów!)

Mój poprzedni psiak, kundelek uciekł nam kiedyś zza furtki i wyjechał z pyskiem na jakąś jędzowatą babe. To ja biegne zeby go zabrać a ta czarownica do mnie:

"CO TO MA BYĆ?! NIE WOLNO SPUSZCZAĆ PSA" etc etc
ja na to z głupim uśmiechem

"uciekł nam" (obok mnie był mój mlodszy kuzyn)

baba: "UCIEKŁ?! TAK NIE POWINNO BYĆ! A GDZIE ŁAŃCUCH?! GDZIE KAGANIEC!?"

i tak sie na nas darła że sie cała czerwona zrobiła ;DD

jak usłyszałam o łańcuchu to myślałam że wrzasne do niej zeby sama sie na łańcuch przypięła i posiedziała tam

cudem sie powstrzymałam ale mój kuzynek to już nie :>> pokazał babsku język xD

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Luna_Lab'](nie czytałam innych postów!)

Mój poprzedni psiak, kundelek uciekł nam kiedyś zza furtki i wyjechał z pyskiem na jakąś jędzowatą babe. To ja biegne zeby go zabrać a ta czarownica do mnie:

"CO TO MA BYĆ?! NIE WOLNO SPUSZCZAĆ PSA" etc etc
ja na to z głupim uśmiechem

"uciekł nam" (obok mnie był mój mlodszy kuzyn)

baba: "UCIEKŁ?! TAK NIE POWINNO BYĆ! A GDZIE ŁAŃCUCH?! GDZIE KAGANIEC!?"

i tak sie na nas darła że sie cała czerwona zrobiła ;DD

jak usłyszałam o łańcuchu to myślałam że wrzasne do niej zeby sama sie na łańcuch przypięła i posiedziała tam

cudem sie powstrzymałam ale mój kuzynek to już nie :>> pokazał babsku język xD[/QUOTE]
No to sweetaśnie, ale pilnuj psa, żeby nie wybiegał luzem.
A jak wybiegnie, podbiegnie... to po prostu przeproś, uśmiechnij się, zabierz psa.

Link to comment
Share on other sites

Ja na dzisiejszym wieczornym spacerze miałam... hm... dość dziwną i średnio przyjemną sytuację. Spacerowaliśmy z Baronem po parku, z daleka zobaczyłam kobietę z bernardynem, więc zapięłam młodego i idziemy sobie dalej. Bernardyn, bez smyczy, podszedł do nas, ale nie wyglądał na nastawionego wyjątkowo przyjaźnie, był spięty, aż sztywny. Po chwili doczłapała się starsza Pani, właścicielka, wiec zapytałam:
- Czy nie ugryzie?
- Aha.
Powtórzyłam pytanie:
- Czy nie ugryzie?
- Pies czy suka?
- Pies.
- Aha.
W tym momencie bernardyn warknął na Barona i kłapnął dziobem. Mnie wmurowało, bałam się, że zaraz zaatakuje na poważnie.
A kobieta na to:
- Aha.
... i poszła. Bez słowa. Zostawiając mnie z Baronem i najeżonym bernardynem. Dzięki Bogu pies zabrał się i poszedł za nią.
Nie muszę mówić, że miałam przed oczami wizję dorosłego bernardyna odgryzającego łeb mojemu 6-miesięcznemu bokserowi;/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evl'](jak wychodzi z nim pani to go przywiązuje do barierki jak idzie inny pies, bo inaczej amstaffek ją przeciąga twarzą po glebie)[/QUOTE]
A jak kiedys nie zdazy przywiazac?
[quote name='evl']"Tekilka, chodź, Tekilka, no już, idziemy na boisko, słyszysz, Tekilka, na boisko" a Tekilka ani myślała iść na boisko :roll:[/QUOTE]
Pan mysli ze Tekilka rozumie co on mówi, czy czeka az Tekilka powie "dobrze" albo cos innego albo jedno i drugie :D: ?

Link to comment
Share on other sites

Ja pracuję z Larym, by nie doskakiwał mi do inbych psów i buy je ignorował. Kiedy idę na trasę na której mało jest psów i ludzi to zakłądam mu szelki by lepiej się pracowało ale w kieszeni mam halter. Idziemy, ćwiczę z nim chodzenie przy nodze, siadanie, warowanie, patrzenie. Dochodzimy do końca naszej drogi, bo zaraz przechodzimy na drugą stronę ulicy. Przed nami szły dwie panie z psami, jedna ma sporego kundelka, wiem że sympatyczny nie jest więc go unikam, nie chcę spięć. Ona stanęła nam równo na początku naszego przejścia i stoi, zatrzymałam się jakieś 5 metrów od niej licząc, że zakuma i nie będzie liczyła na przyjazne wąchanko piesów. Ale ona gapi się na nas i coś mówi do swojego pieska, na szelkach mam gorsze panowanie nad Larym więc przepięłam go na halter i nagle słyszę "ojej, takiego słodziaka pani na kaganiec zapina". Nie odezwałam się, nie miałam jak ich omonąć, stwierdziłam że dam jej nauczkę i poćwiczę przy okazji z Larym, podeszłam, Lary zaczął się z nim wąchać, nagle tamten pies napiął się jakby mu ktoś kija do d*** wsadził, Lary zauważyłam że też nie bardzo chce się przyjaźnić, taten burknął i Lary w tym momencie prawie wybuchł, zdążył raz grzmotnąć na psa i zaczęłam odwołwanie i uspokajanie, uczę go by w takich momentah wracał, i nie szarpał do psa, od razu jak go zawołałam wrócił i usiadł popiskując ze zniecierpliwienia. Pani była bardzo zaskoczona i poszła dalej, o dziwo prosto, a ja skręcałam, czyli na mnie perfidnie czekała... Ludzie myślą, że jak idzie labrador to na pewno jest łagodny i co najwyżej ich piesek go sponiewiera, ale mój pies to nie tylko labrador a też dorosły, 2 letni zbuntowany samiec, nad którym cały czas pracuję i nie musi kochać wszystkich agresywnych samców wokół... do tego te teksty "on chyba nie jest rasowy skoro na psa warknął".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Luna_Lab'](nie czytałam innych postów!)

Mój poprzedni psiak, kundelek uciekł nam kiedyś zza furtki i wyjechał z pyskiem na jakąś jędzowatą babe. To ja biegne zeby go zabrać a ta czarownica do mnie:

"CO TO MA BYĆ?! NIE WOLNO SPUSZCZAĆ PSA" etc etc
ja na to z głupim uśmiechem

"uciekł nam" (obok mnie był mój mlodszy kuzyn)

baba: "UCIEKŁ?! TAK NIE POWINNO BYĆ! A GDZIE ŁAŃCUCH?! GDZIE KAGANIEC!?"

i tak sie na nas darła że sie cała czerwona zrobiła ;DD

jak usłyszałam o łańcuchu to myślałam że wrzasne do niej zeby sama sie na łańcuch przypięła i posiedziała tam

cudem sie powstrzymałam ale mój kuzynek to już nie :>> pokazał babsku język xD[/QUOTE]

Wybrałaś bardzo odpowiedni temat - żeby pokazać swoje własne chamstwo... :roll: Potem się dziwić, że ludzie nie lubią psiarzy, jak pies luzem wylatuje z jazgotem na przechodniów, a taka gówniara jeszcze sobie kpi... Oj, wielka szkoda, że nie trafiłaś na mnie :diabloti:

Dziś wpół do 8 rano zostałam obudzona przeraźliwym jazgotem pod blokiem. Jazgot powtarzał się regularnie przez prawie godzinę, aż odkryłam jego źródło - psa uwiązanego do barierki placu zabaw za krzakiem, podczas gdy jego właściciel poszedł sobie w gości do kolegi w sąsiednim bloku... Już kilka razy pies stał tam uwiązany, ale to było w ciągu dnia i nie zwracałam uwagi. Na szczęście mijam pana często na spacerach, więc uprzejmie poinformuję go, że następnym razem zadzwonię na policję i zbierze mandacik za zakłócanie spokoju i psa bez opieki... Ja naprawdę nie rozumiem - on uważa, że to spacer dla psa? Po co go ze sobą bierze idąc do kogoś, kto nie wpuszcza go ze zwierzakiem?!

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś AngelsDream w jednym ze swoich wpisów na blogu wspomniała o "godzinie idiotów". Myślałam naiwnie, że u mnie na osiedlu takowa nie występuje. Pomyliłam się, gorzko.

Wyszłam z psem przed 8, jak zawsze, cicho jak makiem zasiał, pusto. Spacerujemy i po kolei pojawiają się psy, znajome nam, bo wychodzą codziennie o tej samej porze. Jednak dziś jest dzień wolny od pracy i przed blokiem, jeden za drugim zaczęły pojawiać się psy ludzi potocznie zwanych "stonką".

Zza rogu wybiega biszkoptowa labradorka, na oko półroczna i gna na złamanie karku do małego pieska, z gracją słonia wita się z nim i zaprasza do zabawy...jednak dostrzega mnie i moją sukę w oddali... wystrzeliwuje jak z procy i gna w naszą stronę. Wita się i zaprasza do zabawy, ignoruje sygnały wysyłane przez mojego psa mówiące jej że ma sobie dać spokój. Widzę podirytowanie Bory, więc wkraczam do akcji. Chwytam małą za skórę (bo obroży nie posiada) i sadzam na na ziemi, ona znowu sie wyrwa do Bory, to ja znowu ją dyscyplinuję i spoglądam na właściciela licząc (jakże naiwnie) że ruszy się i zamiast gwizdać zabierze psa. Ale gdzie tam... gwiżdże nadal. Próśb oczywiście nie słyszy, bo gwiżdże jak potłuczony...

Kiedy czytałam posty na temat zachowania labradorów byłam lekko oburzona, bo sama mam labkę a moja suka tak sie nie zachowuje, sama też nie zachowuję się jak typowy właściciel laba ("on chce sie tylko pobawić/przywitać, on nic nie zrobi"). Po dzisiejszej sytuacji zrozumiałam niestety dlaczego ludziom tak przeszkadzają szalone labradory i stwierdzam, że mnie również doprowadzają do szału.

Link to comment
Share on other sites

Na mnie znowu wyskoczyła suka luzem od baby od trzech kundli. Zaatakowała Frotka, nie dało się jej odgonić, mimo że ją kopałam (w powietrze, nie udało mi się trafić). Podłażę do durnej baby i mówię, żeby kundla zabierała, to ona znowu w to samo: to nie jest mój pies, tylko sąsiadki! Co z tego, że przez 3/4 roku siedzi u niej w domu, a sąsiadka zza granicy jeszcze nie wróciła - od 3 lat. Proszę o kontakt do właściciela, baba zaczęła wrzeszczeć: "mam cię w d**ie! mam cię w d**ie! daj mi spokój!". (Kobieta jest dyrektorką podstawówki, żeby było śmieszniej, nie omieszkałam jej o tym przypomnieć.) Odzywam się do kolesia, syna czy kto tam wie (to było przy ich domu) - jakie są dane właściciela psa. "On nie jest punktem informacyjnym i gdzie mój pies ma kaganiec". Pytam idioty, czy wie, jakie są przepisy - zaczyna wrzeszczeć, że mój pies nie ma kagańca. Zagroziłam policją. Ale skoro mnie - "gówniarę" - mają w dupie, poszła do nich moja mama i poprosiła o świadectwo szczepienia psa (suka się rzucała mi do nóg). Kolesiowi oczy zrobił się wieeelkieee i ryknął "DAJCIE MI JUŻ ŚWIĘTY SPOKÓJ!". Oczywiście baba nie raczyła wyjść, bo do "gówniary" podskoczy z mordą, ale do dorosłej osoby już nie.

Chcę to zgłosić do dzielnicowego, myślicie, że ma to sens? Muszę mieć jakieś dowody, że kundle tak latają, czy wystarczą moje słowa i kilku świadków? Mam juz tego serdecznie dosyć. Rok pracy z psem poszedł w plecy :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']

Chcę to zgłosić do dzielnicowego, myślicie, że ma to sens? Muszę mieć jakieś dowody, że kundle tak latają, czy wystarczą moje słowa i kilku świadków? Mam juz tego serdecznie dosyć. Rok pracy z psem poszedł w plecy :shake:[/QUOTE]
Oczywiście, że jest sens. Może warto zrobić zdjęcie z okna, kiedy psy bedą biegały luzem po okolicy.

Link to comment
Share on other sites

ja mam podobną sytuację-jeden kundel,wiecznie bez smyczy rzucający się na mnie i mojego psa.Zaczyna mnie juz to irytować-idę z Francem a zza rogu wyskakuje sonia z warkotem i kąsa mojego psa,jak Franek jest podniesiony za szelki do góry to gryzie moje nogawki od spodni...Ostatnio szłam i kundel znowu podleciał-powiedziałam z pełną powagą,że jeszcze raz(a długo penie czekac nie będę musiala)a dzwonie na straż miejską i średnio mnie obchodzi ile waży państwa suka i czy mój pies ja prowokuje czy nie-mój jest na smyczy a pani jak zwykle bez.Spojrzała na mnie i tylko wymamrotała-tak się odnosić do starszej osoby...skandal...

Link to comment
Share on other sites

Ja o dziwo mając wczoraj sytuacje chamską raczej byłam pozytywnie nastawiona.
Będąc w parku z młodą od czasu do czasu spotykam jakiś psiarzy. Młoda jednak zamiast obcych psów woli mnie wiec raczej nie zwraca na nie uwagę zwłaszcza jeżeli są szczeniakami. Trzy dni temu idąc do parku widzę naszego sąsiada z mixem laba (goldena?) ciągnącego jak parowóz. Dziadek kiedy zobaczył że ja z suką też kieruje się w strone parku zawrócił...
Wczoraj natknęłam się właśnie na dziadka i jego szczyla. Szczyl oczywiście nieodwoływalny podleciał do nas bo chciał się bawić. Dziadek próbował go odwołać ale szczyl jak szczyl w d.. go miał bo nie potrafił zainteresować psa sobą... W końcu młody poleciał do właściciela... Gdy wychodziłam już z parku widziałam jak młody spieprzył do następnego psa :roll: a potem dostał lanie :shake:

A dzisiaj na Kelluche wyleciał zjeżony kundel (wyglądał jak na plakatach o wścieklizne). Na szczęście TZ zdążył wystawić nogę zanim pies dopadł Kell... Oczywiście właściciela ani widu ani słychu :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Bernardyn rzuca się na Twojego boksera, a kobieta na to: Aha.
Wiesz, jakoś nie trudno mi to sobie wyobrazić.[/QUOTE]

Kobieta ogólnie była dziwna, taka odrealniona.
Dodam, że bernardyny są to chyba jedyne psy, których się boją (byłam kiedyś świadkiem jak taki słodki misio rzucił się na kobietę), poza tym miałabym bardzo mikre szanse na jakąkolwiek pomoc ze strony właścicielki w razie faktycznego ataku. Cóż, kolejny pies dopisany na listę "Unikać".

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...