Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Ja mam wrażenie jednak że do ludzi jednak nie dociera co się do nich mówi. Czy się zwraca uwagę spokojnie czy też krzyk to i tak jak mówić do ściany.
Smutne jest tylko to że dopiero jak dojdzie do tragedii to jest reakcja ze strony właściciela.

1,5 roku temu jak mój kudłacz był mały podbiegł do niego wielki labek. Właściciela nie widać na horyzoncie. Labek napiera na tego mojego maluszka , warczy , sapie , chrumka jak świniak .... mój się przestraszył i chowa się między nogami.
W końcu widzę idzie królewna od Labka , więc dre się na nią żeby zabierała tego psa bo ja sobie nie życzę żeby podchodził do nas. Standardowa odpowiedz : no ale on się chce tylko pobawić. W końcu wołała wołała i pies łaskawie do paniusi wraca.
Okej jak rozumiem że chce się pobawić i może i by się pobawiły ale tylko i wyłącznie wtedy jak jest zgoda obopólna właścicieli i jak psy są pod nadzorem!

Finał jest taki że mój pies ma teraz 2 lata i nie darzy sympatią tamtego psa. Kiedy na którymś spacerku znowu do nas podbiegł został lekko poturbowany przez mojego psa to od tamtej pory mąż tej paniusi psa zapina kiedy nas mija. Można ? ano można tylko czy musi dojść do spięcia żeby właściciel się ogarnął?
Paniusia do tej pory jest przekonana ,że nie zawiniła i skarżyła się innym psiarzom jak to kiedyś jakaś głupia baba ( ofkors ja) od brązowego kudlatego psa na nią nakrzyczała żeby psa zabrała:razz:

Moja koleżanka na osiedlu ma sunię owczarka niemieckiego. Pies ten trafił do niej całkiem przez przypadek bo ktoś ją znalazł zabiedzoną błąkającą się po okolicy. Nie mogli jej zatrzymać bo mieli samca który nie akceptował suni i jeszcze ją terroryzował. Na początku totalnie dzika bestia na smyczy , bała się wszystkiego i wszystkich psów i reagowała agresją. teraz po roku niebo a ziemia taka różnica .
Ile za to moja koleżanka się nasłuchała od innych psiarzy szczególnie jaka to jest głupia pinda bo ma takiego agresywnego psa, że powinna go uśpić itd itp..
I praktycznie dzień jak co dzień wychodząc z osiedla podbiegają do nich małe szczekające gluty i próbują podgryzać.

A z pozytywnych sytuacji ostatnio zaskoczył mnie pewien Pan. Mieszka w bloku na przeciwko i ma bardzo jazgoczącą kundelkę. Jak widzi innego psa to dalej jazda podbiega i drze japę ale zachowuje bezpieczną odległość. Mój pies zależy chyba od humoru i wymęczenia po spacerze. Czasami ignoruje ,a czasami szczeka na nią jeśli ona zacznie awanturę. Ostatnio właśnie wracaliśmy z wieczornego spacerku i tamta zaczęła ujadać . Mój też ale szybko go uspokoiłam. A co ten Pan do mnie?
[I]Przepraszam za mojego psa . [/I]
:crazyeye::crazyeye::crazyeye: <==== takie oczy zrobiłam i odpowiedziałam że nie ma za co
W końcu sunia była na smyczy i tylko się wydarła więc nic się nie stało.

Mamy też na ulicy taką babę z domku jednorodzinnego która psa posiada również ale nie wypuszcza go z podwórka , baa nawet rzadko z domu go wypuszcza.
Pani ma ładnie zadbany trawnik i ogromny problem z innymi psiarzami którzy nie zbierają kup. Jestem w stanie zrozumieć jest frustracje, bo też mnie wkurza jak sama w coś wdepnę. No ale co ona robi? Ano zbiera te kupy ze swojego trawniczka i wyrzuca je na chodnik przed swoim domem.:razz:

Link to comment
Share on other sites

Mi wczoraj znowu wyleciała na psa wielka spasiona suka w typie ONa. Koleś puszcza ją na ulicy i jedzie autem, a pies za nimi. Kilkakrotnie gdy szłam poboczem, minęło mnie auto... A zza niego w moje suki wpada wielkie, ryczące kundlisko. Wczoraj znowu to samo - dojechał do swojej działki, dzieci wyciągnął z auta i happy, bramy działki nie zamknął. Suka zaatakowała mojego psa, więc ryknęłam, żeby brał kundla - nic. Odstraszyłam ją jakoś, zagroziłam policją... To mi powiedział, że to jego prywatna droga. No tak, na pewno - droga koło torów kolejowych, którą jeżdżą auta do wsi i traktory jest jego jak nic. Poza tym, co za różnica? Pies jest groźny, agresywny i wielki, jeśli droga i działka byłyby jego, to źle zabezpiecza posesję - ma psi obowiązek pilnować suki. Na moją argumentację stwierdził, że jestem "tępą babą". Jak miło.

Link to comment
Share on other sites

Dlaczego, u diabła, ludzie mający dwa psy mają często tylko jedną smycz? Co to ma być w ogóle? Na drugą zabrakło, czy co? Jedna pani w okolicy ma dwa laby, psa i sukę, żadne z nich nie reaguje na komendy ani polecenia, suka ma smycz, ha!, bo z tego, co widziałam jest dość nieprzyjemna dla innych psów, ale pies wiecznie puszczany luzem nie ma oporów, aby podbiegać do innych psów i nachalnie je obwąchiwać... :roll:

Link to comment
Share on other sites

Wracam dziś KZK z uczelni. W autobusie ścisk, bo pora powrotów. Wchodzi parka nastolatków - z Yorkusiem (tak cały czas mówili, słoneczko, moja psinko, itp. - naprawdę, nie wiem, czy to do siebie, czy do pieska). Pies na smyczy automatycznej, bez kagańca. Wylądował na ziemi ("Puść go, po co go trzymać?"). Ja i kilku pasażerów zwracamy uwagę, by psa wziąć z powrotem na ręce, bo nie ma kagańca i może kogoś pogryźć jak się zdenerwuje (zestersuje). No a przynajmniej zablokować smycz. I co słyszę w odpowiedzi? Po co? Przecież yorki to takie miłe zwierzątka, nic nikomu nie zrobią.
Hmmm... Ok. Do parapetów się nie mówi.
Trochę zmądrzeli, jak Yorkuś zostawił na butach pańcia mokrą niespodziankę.

Link to comment
Share on other sites

Taa,nic nie zrobi...do czasu:diabloti: Franek tez kiedyś jeździł bez kagańca, ale po miłym incydencie z pijaczkiem który się na mojego psa dosłownie stoczył nosi kaganiec obowiązkowo ;) Ma taki zwykły,nylonowy i jako jedyny pies jakiego spotkałam w autobusie taką uprząż posiada :roll: reszta?A po co?Spotykam się tez z niemiłymi komentarzami na temat dręczenia psa kagańcem :roll: Jak mówię,że na zestresowanego nie wygląda,a kagańce przydałyby się jak widać jeszcze innym pasażerom to słyszę,że jestem głupia,zacofana i ten pies to ma wogóle fatalne życie ze mną:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Balbinka mi raz chłopak zrobił dziką awanturę, że Birma w autobusie jest bez kagańca... Akurat jechałam wtedy z dzieckiem w wózku + Birmą, ledwie się na autobus wyrobiłam, więc po prostu kagańca jeszcze jej założyć nie zdążyłam. Najwyraźniej nie mógł przeżyć paru sekund, bo tyle trwa zablokowanie hamulców w wózku [a to było dla mnie najważniejsze, taki latający na zakrętach wózek też potrafi krzywdę zrobić].

Link to comment
Share on other sites

[B]Ewelina [/B]wtedy akurat wyjątkowo musiałam psa zawieźć do weta autobusem [po to by po sterylce odebrać samochodem], a kaganiec był przyszykowany do założenia - zaczepiony o rączkę wózka ;). Gdybym tylko miała chociaż parę sekund czasu przed przyjazdem autobusu to założyłabym kaganiec jeszcze na przystanku.

Link to comment
Share on other sites

W komunikacji cuda się dzieją. Raz widziałam państwa z najspokojniejszym labem, jakiego spotkałam. I co? Kierowca był tak uparty, że 10 minut stał na przystanku, żeby państwo z pieskiem wysiedli. Innym razem widziałam państwa z yorem bez kagańca, który gryzł wszystkich pasażerów w zasięgu zębów, na co pańcia nawet nie raczyła psa mocniej trzymać (oczywiście, że obroży i smyczy niet). Chociaż rekordy bije kobietka lat 23 na oko, która wsiadła z maltańczykiem, posadziła psa na siedzeniu, poszła kupić bilet, w międzyczasie pies jej zwiał, a ta zrobiła dziką awanturę, że pasażerowie nie przypilnowali jej pieska... I oczywiście kierowca nie zareagował.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewunian']Jako, że mieszkam na parterze, to czasami resztki z kolacji i obiadu lądują za okno (na zeschnięty chleb, czy zgniłe jabłka to dziki się łakomią). No i już przypięli mi łatkę "kociara" - co i tak częściowo jest prawdą (w domu pozostawionych 5 kocurów). Normalnie, żyć i nie umierać...[/QUOTE]
Czy po prostu śmiecisz... wiesz kto sie tymi resztkami żywi ? Nie koty, bo one byle czego nie zjedzą, a okoliczne psy, które potem chorują. Jak już chcesz dokarmiać koty (sama to robię) to rób to jak należy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewunian']a'propos kotów... jestem w "mieście uniwersyteckim" Katowicach, mieszkam w akademiku (Ligota)... Dżizys, ile kotów się pałęta między trzema blokami akademickimi... bure, czarne, rude, szylkrety, nawet dwa trikolory - wszelkiego wieku i (pewnie też) płci. Jako, że mieszkam na parterze, to czasami resztki z kolacji i obiadu lądują za okno (na zeschnięty chleb, czy zgniłe jabłka to dziki się łakomią). No i już przypięli mi łatkę "kociara" - co i tak częściowo jest prawdą (w domu pozostawionych 5 kocurów). Normalnie, żyć i nie umierać...[/QUOTE]
Karmisz koty, to fajnie (chociaż masz dziwną technikę). A odrobaczasz, szczepisz i sterylizujesz?
W myśl zasady, że za to, co oswajasz, wypada wziąć odpowiedzialność...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']Chodzi ci o kupienie jakiejs karmy i wyłozenie jej w misce?[/QUOTE]
Nie, chodzi mi o to :
[QUOTE]Karmisz koty, to fajnie (chociaż masz dziwną technikę). A odrobaczasz, szczepisz i sterylizujesz?
W myśl zasady, że za to, co oswajasz, wypada wziąć odpowiedzialność... [/QUOTE]

Link to comment
Share on other sites

kurde,jak mnie wkurzają ludzie,którzy myślą, że każdy pies ma ochote witac się z ich pupilkiem bo on przecierz "nic nie zrobi" :mdleje:Sytuacja z dzisiaj-Idę z Frankiem,Franek przy nodze ni i zza rogu wychodzi babka z labem bez smyczy oczywiście.Wzięłam Franka na bok bo nie wiem jak zareaguje(psy generalnie lubi ale kurna nie wiem czemu drażnią go duże,wesołe labki tudzież onki ryczące po całym osiedlu:hmmmm::evil_lol:).No ale po co panowac nad psem?Przecież on jest łagodny!to nic ,że mój pies dostaje palpitacji serca na widok kolejnego entuzjastycznego labka...Ryknęłam więc do włascicielki czy mogła by z łaski swojej wziąść psa?Na co pańcia znudzonym głosem-simba,siiiimba,siiiiiiiiiiiiiiiiiiimba:-oA Simba ma ja w głębokim poważaniu :diabloti: Nie chciało mi się dalej dyskutować bo moje konwersacje z psiarzami kończą się na niczym,poszłam w swoją stronę no ale bez przesady,tym bardziej,ze to nie pierwszy raz:roll:

Link to comment
Share on other sites

Prawda jest taka, że labrador dogada się z innym labradorem lub innym psem, który lubi podobnie brutalne zabawy jak on, świetnie bawią się też z amstaffami i pit bullami ponieważ ich zabawy są równie ostre. Jednak psy mniejsze lub delikatniejsze nie przepadają za specyficznymi zabawami labradorów bo przyznam, są bolesne. Border collie, yorki i inne właśnie delikatne w obyciu psy nie będą akceptowały silnego, niedelikatnego i nadgorliwego laba. To powinien wiedzieć każdy właściciel tej rasy i to szanować.

Link to comment
Share on other sites

Mnie dobijają sytuacje, kiedy idę z moimi psami taką ścieżką, że jeśli z przeciwka ktoś idzie, to musze zawrócić i dziko galopować do najbliższej ściezki alternatywnej. Zwykle się udaje, ale ostatnio szła baba z duzym labkowatym mieszańcem. Na jej widok zrobilismy szybkie w tył zwrot i w nogi, bo byłam z trzema psami. Filip nie cierpi innych psów poza swoimi, Felek się wita, ale jest niezbyt odważny i panikuje, a Tyfus strasznie się cieszy na widok innych psów, ale jest tak nieporadny, że wywołuje agresję... No więc holuje moją trójcę ku najbliższej trasie ucieczki co jakiś zcas kontrolując, gdzie jest pańcia z piesiem. A pańcia co? Jak nas zobaczyła, puściła pieseczka, żeby się pobawił... Oczywiście zrobił się rozgardiasz, ja w paru niewybrednych słowach poinformowałam, co o niej i jej yntelygencji myslę, a ona nawet psa złapała. Bo myslała, że jak są trzy, to czwarty się może dołączyć... Otóż nie, nie może! Dawno nie byłam tak wściekła...

Link to comment
Share on other sites

Ja się zastanawiam czasem... jakbym zamiast mojego żurka miała, powiedzmy, dobermankę, to czy pańcie od yorasków by też je tak chętnie do niej puszczały? :hmmmm: Jeden już się chowa po krzakach, bo dostał w łeb od Zuzy, ale drugi jej niemal wchodzi w zadek za każdym razem, a ja nie mogę się wydrzeć na właścicielkę, bo moja suka uznaje, że jak ja krzyczę, to trzeba urwać wesołemu yoraskowi łeb. Chyba jej muszę wyćwierkać słodko, co o takim zachowaniu myślę :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

@evl
Obawiam się, że tak ;). Mam dobermana, co prawda szczyla 8 miesięcznego, ale ma już swoje gabaryty więc jesteśmy na etapie, że ludzie schodzą nam z chodnika ;). Niestety szczekaczy nic nie dotyczy. Ogólnie one dzielą się na kilka grup ;) ale o ile nie są na smyczy to mają jedną wspólną cechę - są nieodwoływalne. Tak więc to nawet nie od właściciela zależy do którego psa go puszcza, one przecież lecą do każdego. Mój "morderca" chce się bawić z takimi podbiegaczami, co jest nieco niebezpieczne dla nich, bo jego "łapka" lekka nie jest. Poza tym rozwala nam to spacer, bo np. york nie jest odpowiednim kompanem do zabaw z młodym dobermanem. Kuriozalnie takie sytuacje są fajne do ćwiczeń w rozproszeniu, oczywiście jeśli ktoś ma zrównoważonego psa (ja mam), więc zazwyczaj jak szczekacz drze japę tańcząc wokół nas, to ćwiczę z młodym komendę siad. Najlepsze są spojrzenia właścicieli owych podbiegaczy na tę scenkę, "ojej jaki on mądry i się słucha" :lol: wtedy nawet z podziwu szybciej swojego psa zabierają ;).

Link to comment
Share on other sites

A mnie się wydaje, że nie - łapali by pieseczki.
Już tu kiedyś opisywałam sytuację, gdy myślałam, że stał się prawdziwy cud - dwie panie na nasz widok zapięły swoje laby na smycz - jak miło. No ale potem obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam, że za mną podąża pan z amstafem i to on zrobił takie wrażenie.

Link to comment
Share on other sites

Bo inna sprawa, że właściciele większych psów (nawet spokojnych tylko po prostu bez smyczy), jakoś zawsze lepiej reagują. Wiadomo, większy pies to większe zagrożenie więc chwała im za to. Szczekasz, nawet kąsający nic poważnego nie zrobi, najwyżej dostanie łapą lub psykiem i poleci ze skowytem, natomiast duży, agresywny pies może narobić kłopotów.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Bo inna sprawa, że właściciele większych psów (nawet spokojnych tylko po prostu bez smyczy), jakoś zawsze lepiej reagują. Wiadomo, większy pies to większe zagrożenie więc chwała im za to. Szczekasz, nawet kąsający nic poważnego nie zrobi, najwyżej dostanie łapą lub psykiem i poleci ze skowytem, natomiast duży, agresywny pies może narobić kłopotów.[/QUOTE]
czuję się obrażona ;) Mój pies do dużych nie należy, do małych yoreczków też nie, ale zawsze stosuję metodę ograniczonego zaufania do obcych psów. Najczęściej odchodzę w drugą stronę. Inna sprawa, że w miejscach zaludnionych i zapsionych moja psica zawsze jest na smyczy. Natomiast inni ludzie- psy latają luzem (centrum miasta, dla psa dostępny kawałeczek parku), mają gdzieś co właściciel mówi i przylatują poszczekać albo zaczepić. Ciekawe do kogo by były pretensje, gdyby moja w końcu któregoś poturbowała (duża nie jest, ale silna owszem). Nie mam nic przeciwko psom chodzącym bez smyczy, ale tylko w takich przypadkach, gdy właściciel ma nad nimi kontrolę. A najczęściej tak nie jest. Ale ogólnie staram się być kulturalną oazą spokoju ;) Chociaż racją jest, że 90% psów bez smyczy to psy małe i (w wyobrażeniu właścicieli) nieszkodliwe, niestety również najbardziej upierdliwe :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fauka']Prawda jest taka, że labrador dogada się z innym labradorem lub innym psem, który lubi podobnie brutalne zabawy jak on, świetnie bawią się też z amstaffami i pit bullami ponieważ ich zabawy są równie ostre. Jednak psy mniejsze lub delikatniejsze nie przepadają za specyficznymi zabawami labradorów bo przyznam, są bolesne. Border collie, yorki i inne właśnie delikatne w obyciu psy nie będą akceptowały silnego, niedelikatnego i nadgorliwego laba. To powinien wiedzieć każdy właściciel tej rasy i to szanować.[/QUOTE]
No dokładnie;) Mój pies tez lubi się bawić z yorkami i innymi maluchami a szczególnie białymi(nie wiem skąd mu się to wzięło:shake:).Potrafi oczywiście za zgoda właściciela 15 minut męczyć znudzonego pudelka aż do skutku,a jak widzi grzywacza to wogóle ogon odpada;)Także nie jest jakimś jazgotem, warczącym na wszystkie psy no ale dziwne żeby mu się podobało jak labek zrównuje go z ziemią :roll:

Link to comment
Share on other sites

Mi zajęło trochę czasu,zeby moje nie reagowały entuzjastycznie na inne psy i ludzi.Ale za to teraz mam spokój,bo duża i potrafi sie dupskiem do takiego atakanta obrócić i udaje,że go nie widzi:)Wystarczy,ze zaobserwuję jakiś cień zainteresowania ze strony jednej,albo drugiej suki w stosunku do innego psa i wystarczy moje syknięcie,a one udają,że ich nic nie interesuje:)Tu np.niechcący uchwycona sytuacja z zoo.Bigiel szczekał ,jęczał,wyrywał się ,a moje koniny udawały,że go nie widzą.No może mniejsza łypnęła.Ale na pewno nie rozdarła japy i nie wyrywała sie do niego ani w złych,ani w dobrych zamiarach,bo wie,ze jej nie wolno:)[IMG]http://i54.tinypic.com/ei37a1.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...