Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='zaginiona sara']A nie wiesz gdzie panu powinien ten obcas utknąć?
[/QUOTE]

:knuje: Kilka interesujących miejsc by się znalazło, ale to chyba podpadałoby pod napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia :razz:


[quote name='zaginiona sara']
Pies atakujący z zaskoczenia i to nie poszczekujący a od razu gryzący...
[/QUOTE]

Wiesz co, to było dziwne w tej sytuacji - pies nie tyle gryzł, co potraktował płaszcz jak szarpaka ( nooo, bawił się w przeciąganie :p). A że do zabawy używał niewinnych przechodniów - w końcu to lab był, nie? One przecież przyjacielskie są /end sarkazm

Link to comment
Share on other sites

kolo nas biegaja psie zaprzegi w roznych konfiguracjach. zwykle po wale i zwykle schodzi sie im z drogi.

ale dzis poniewaz sypal mokry snieg w morde, chyba sie im nie chcialo biegac i szli dolem, polem nad odra.
czesc psow byla na smyczy czesc luzem, ale bylo ich dosyc duzo. ja szlam za nimi z dwoma psami. moje psy nie podbiegaja do obcych psow, chociaz nie powiem...malej oczy sie zaswiecily:)))

zawolalam do nich, czy musze zapinac psy, oni odkrzyczeli, ze nie trzeba, powiedzialam laskom, ze moga pojsc sie przywitac. wszyscy sie powachali, jeden pies nas kawalek odprowadzil ku radosci malej, ale odwolany wrocil do swego stada.
nie zawsze musi byc chamsko.

Link to comment
Share on other sites

a_niusia, to, co opisujesz, to jest INNY przypadek, niż tu opisane. Masz z obu stron kulturalnych psiarzy z pojęciem - co innego, jak wylezie Ci pacan z psem w typie czegoś, co aktualnie jest modne, co samo się wychowywało od dnia przyjścia do nowego domu i co nie ma postawionych ŻADNYCH granic. Taki pies może po prostu narobić krzywdę, po której ani Ty, ani Twój pies się szybko nie pozbieracie. U mnie takim durnym psem jest siedemdziesięciokilogramowa suka w typie mastiffa. Ruszyła dwukrotnie z dużej odległości na moje psy, które razem ważą mniej, niż 25 kg... Felek jest wielkości jej głowy (i ma IQ wyższe od obojga właścicieli suki razem wziętych niestety). Ta suka kiedyś na nasz widok przewlokła swojego właściciela przez bardzo ruchliwą jezdnię, bo zobaczyła nas na łące. Gość jechał na brzuchu, a samochody się jakoś zatrzymywały. Facet wazy może 60 kg i nad nią nie panuje. To naprawdę wywołuje za ktorymś razem czystą żywą cholerę, jak chcesz po prostu wyjść ze swoimi psami na spacer i musisz sie bać, bo w promieniu kilometra widac tych ludzi. Ja powoli tracę cierpliwość.
Jeszcze za czasów mojego dalmatyńczyka Pucla przeszłam samą siebie, jeśli chodzi o chamstwo wobec właściciela psa. Miałam 18 lat, to był wieczór przed moją maturą. Pucel był u nas rok, ciężko pracowałyśmy nad ułożeniem go, był znajdą. Był też wspaniałym psem, choć zwichrowanym. Tamtego wieczora szłam z nim, a siostra prowadzila naszą Fifi, Psy na smyczy, osiedle blokowe. Nagle nadleciał sznaucer olbrzym i po prostu ruszył z zębami na Pucla. Pucel też nie był aniołkiem. A co własciciel? "Niech się spróbują" Jaką ja mu wtedy wiązankę walnęłam... On do mnie walnął, ze "jestem gruba i brzydka" - niezły argument, ale jak mu pojechałam od pier***** adonisów, to się zatkał i zabrał psa, bo bylo bardzo blisko jatki. Na tekst "niech się spróbują" po prostu szlag mnie trafił i zrównałam go z ziemią i do tej pory uważam, że mialam rację. On naprawdę chcial, zeby psy się pogryzły...

Link to comment
Share on other sites

Jednak najzabawniejsi są ludzie, którzy są święcie przekonani, że ja myślę o dobrze ich psa, jak mówię, że Happy jest agresywna. Oni mi na to, że "to dobrze, bo mój tak do wszystkich psów podbiega, to ona go pogoni i się nauczy". Za nic nie mogą wpaść na to, że mnie nie obchodzi ich pies, tylko to, żeby Happy się nie utrwalały złe zachowania.. oczywiście nie mówię, że nie współczułabym ewentualnej ofierze Happy, ale takie myślenie właściciela jest wprost powalające..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ladySwallow']Nie, nie uważam. Można to nazwać różnie, ale nie chamstwem :roll:[/QUOTE]
Jeśli ktoś uniemożliwiałby psu normalne chodzenie i oddychanie to byśmy się nie posiadali z oburzenia.
Ale jeśli robią to hodowcy i "miłośnicy" stopniowo to mają przyklask?
Dla mnie to oprócz chamstwa znęcanie się i tyle.
Co ma zrobić suka krojona kolejny raz, nic pomachać ogonkiem jeśli go ma i polizać ręce właściciela, za to że mogła urodzić mu szczeniaki. Ja bym takiej suki do rozmnażania nie dopuszczała skoro nie może naturalnie urodzić za każdym razem. Zdarza się pokrycie dużo większym psem itd. Ale jeśli rasa już tak ma to gdzieś tkwi błąd.
Problem w tym, żeby chcieć go zauważyć i naprawić, a obecnie jakoś tego nie widzę.

To samo dotyczy suk poprodukcyjnych "zasłużyła na dobry dom", nie lepiej bezpośrednio nie mnoży się więc nie będę utrzymywać darmozjada? To nie jest chamstwo jesli wyeksploatujemy psa i po tylu latach go oddajemy?
To jest produkcja a nie posiadanie pieska.

Link to comment
Share on other sites

chamstwo, ale nie psiarza, bo babka byla bez psa. szybko wybiegamy na siku z mala-mala ma na sobie rozowa obrozke w sowki i smycz ma tez rozowa, co podkresla jeszcze jej szczenieca slodycz, no po prostu cukiereczek. cos tam sobie wacha na trawniku. nagle idzie babka...i bez pytania ani uprzedzenia kuca przedz nia i zaczynia piac "oooo jaki piekny, sliczy pieseczek, jaka to rasa, lojezu jezu jaki piekny i slodki" itd. wyciaga reke. mala sie cofa, przysiada na trawniku. i kieruje w strone baby jedno ze swoich pelnych nienawisci spojrzen (a ma calkiem czarne, bardzo duze oczy, w ogole prawie nie widac bialek). babka wstaje, cofa sie i mowi "ale ona sie na mnie nie rzuci?". trzeba bylo myslec wczesniej :)))))

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']
To samo dotyczy suk poprodukcyjnych "zasłużyła na dobry dom", nie lepiej bezpośrednio nie mnoży się więc nie będę utrzymywać darmozjada? To nie jest chamstwo jesli wyeksploatujemy psa i po tylu latach go oddajemy?
To jest produkcja a nie posiadanie pieska.[/QUOTE]
właśnie - ostatnio sie nad tym zastanawiałam, bo dośc dużo wiedzalam styron adopcyjnych - i mnie zaczyna zastanawiac mocno taki proceder - zwierzaki (psy czy koty) rodowodowe sa oddawane za free - z hodowli oczywiście. czyżby były juz "poprodukcyjne"? Przyznam się, ze nie dzwoniłam sie dowiedzieć dlaczego chcą oddać takie zwierze, ale sporo takich ogłoszeń (zwłaszcza na stronach hodowli)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']właśnie - ostatnio sie nad tym zastanawiałam, bo dośc dużo wiedzalam styron adopcyjnych - i mnie zaczyna zastanawiac mocno taki proceder - zwierzaki (psy czy koty) rodowodowe sa oddawane za free - z hodowli oczywiście. czyżby były juz "poprodukcyjne"? Przyznam się, ze nie dzwoniłam sie dowiedzieć dlaczego chcą oddać takie zwierze, ale sporo takich ogłoszeń (zwłaszcza na stronach hodowli)[/QUOTE]

czasami ktos oddaje psa z powrotem do hodowli i hodowca nie sprzedaje psa jeszcze raz, ale szuka domu.
ja bym tak zrobila.

jesli chodzi o zwierzeta "poprodukcyjne", to akurat uwazam, ze z weteranow powinno sie byc dumnym.

Link to comment
Share on other sites

Nie dziwię się, że ludzie tak nie lubią psiarzy. Widziałam dziś może dziesięcioletniego chłopca, stał jak wryty na środku górki, z której dzieci zjeżdżają na sankach, bo parę metrów przed nim stał pies i ostro go oszczekiwał. Po prostu ujadał na niego. A właścicielka ze 20 metrów dalej, spokojniutko, z nóżki na nóżkę, powolnym spacerkiem aż się zbliżyła na tyle, żeby nie musieć zbyt głośno wołać i wtedy co? No co? "No bo on to tak bawić się chce..."

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']czasami ktos oddaje psa z powrotem do hodowli i hodowca nie sprzedaje psa jeszcze raz, ale szuka domu.
ja bym tak zrobila.

jesli chodzi o zwierzeta "poprodukcyjne", to akurat uwazam, ze z weteranow powinno sie byc dumnym.[/QUOTE]

Raczej nie chodzi o oddane zwierzęta, raczej o takie które po intensywnym użytkowaniu nie są już potrzebne.
Dobrze, że chociaż nie usypiają.
Ale gdyby pseudo to robił to gromy by się sypały, a że zwierzę z papierem to już jakbyśmy łagodzili.
Tak samo w temacie grzywków, że "wymknęło się to spod kontroli", dla mnie to znęcanie się, nie wymykanie kiedy pies jest szkieletem powleczonym skórą.
Dla mnie oddanie psa starego i produkcja nowych to po prostu nie fair wobec tego starego.
Bo on już niepotrzebny.

Ja też się czasem nie dziwię, że psiarze mają taką a nie inną opinię, znajoma z osiedla puszczała sukę, mimo, że atakowała rowerzystów, motory. Suka non stop prawie chodziła luzem, szkoda, że ktoś się nie zabił na motorze bo głupawy pies i właściciel uznają, że świat należy do nich.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']właśnie - ostatnio sie nad tym zastanawiałam, bo dośc dużo wiedzalam styron adopcyjnych - i mnie zaczyna zastanawiac mocno taki proceder - zwierzaki (psy czy koty) rodowodowe sa oddawane za free - z hodowli oczywiście. czyżby były juz "poprodukcyjne"? Przyznam się, ze nie dzwoniłam sie dowiedzieć dlaczego chcą oddać takie zwierze, ale sporo takich ogłoszeń (zwłaszcza na stronach hodowli)[/QUOTE]
Hodowle mające jakiś cel w hodowli i czasem tak robią, ze szukają nowego domu. Tzn dążą do jakiegoś ideału danej rasy, angażują się w rozwój rasy. Nie jestem za tym by oddawali psy, które już się z jakiś powodów nie nadają do dalszej hodowli. Bo dla mnie kot czy pies to domownik (tylko traktowany jako pies czy kot a nie jak człowiek) ;)

Ale zdarza się iż po kastracji (sterylizacji) zwierzę nie potrafi się odnaleźć w stadzie. U kotów tak bywa, że kastrat nagle zaczyna być nękany przez inne "jajeczne". Więc czasem najlepszym wyjściem jest znalezienie nowego i spokojnego domu.

Link to comment
Share on other sites

Ale zwykłego człowieka jakby napisał, że musi oddać to byłoby pouczanie jak to niech popracuje, zaprosi behawiorystę, to nie przewidział, że tak może być itd. A tu jest po prostu produkcja i tyle.
Moja jedna suka też jest wykastrowana i nie wyobrażam sobie oddania którejkolwiek, od tego jestem żeby psy się dogadywały.

Ja myślę, że nie ma nagle plagi gnębienia zwierzęcia poprodukcyjnego tylko w większości po prostu trzeba zrobić miejsce na produkcyjne zwierzęta. Rzadko raczej nagle aż tak się pogarsza.
Czasem otwarcie piszą zmiany planu hodowlanego, zwierzę jak przedmiot jest traktowane, tak sobie sprzedajemy bo nam się odwidziało.
Po prostu hodowle nie wszystkie są takie super jakie chciałyby być i jak się lukrują, a na dogo jest tendencja tłumaczenia hodowców z rodowodami co by nie zrobili.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']
Ja też się czasem nie dziwię, że psiarze mają taką a nie inną opinię, znajoma z osiedla puszczała sukę, mimo, że atakowała rowerzystów, motory. Suka non stop prawie chodziła luzem, szkoda, że ktoś się nie zabił na motorze bo głupawy pies i właściciel uznają, że świat należy do nich.[/QUOTE]
Na Podlasiu mieliśmy znajomych z psem, który po mieście zawsze chodził luzem i też skakał na motocyklistów. Któregoś razu przewrócił harleya davidsona i skończyło się to sprawą w sądzie - odszkodowanie w wysokości kilkudziesięciu tysięcy. Od tego czasu piesek chodzi na smyczy, a rodziny spłaca długi....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']Ale zwykłego człowieka jakby napisał, że musi oddać to byłoby pouczanie jak to niech popracuje, zaprosi behawiorystę, to nie przewidział, że tak może być itd. A tu jest po prostu produkcja i tyle.
Moja jedna suka też jest wykastrowana i nie wyobrażam sobie oddania którejkolwiek, od tego jestem żeby psy się dogadywały.

Ja myślę, że nie ma nagle plagi gnębienia zwierzęcia poprodukcyjnego tylko w większości po prostu trzeba zrobić miejsce na produkcyjne zwierzęta. Rzadko raczej nagle aż tak się pogarsza.
Czasem otwarcie piszą zmiany planu hodowlanego, zwierzę jak przedmiot jest traktowane, tak sobie sprzedajemy bo nam się odwidziało.
Po prostu hodowle nie wszystkie są takie super jakie chciałyby być i jak się lukrują, a na dogo jest tendencja tłumaczenia hodowców z rodowodami co by nie zrobili.[/QUOTE]

Całkowicie się zgadzam że nie w każdej hodowli jest lukrowo. Niestety... Nie popieram oczywiście oddawania zwierzęcia "po hodowlanego". Ale akceptuję jeżeli to jest faktycznie najlepsze wyjście dla zwierzęcia.
Co do pogorszenia statusu w stadzie to znam taki przypadek w hodowli kotów. Kilkuletni reproduktor został wykastrowany i zaczął być workiem treningowym dla reszty stada. Hodowca starał się separować kota ale wynik był taki, że kot praktycznie całymi dniami siedział sam, miauczał, nie potrafił się odnaleźć w stadzie, stał się apatyczny. Nie było wyjścia. Znalazł dom i znów był żywym kotem. Ale to była jak dobrze pamiętam jedyna taka sytuacja kiedy ten hodowca szukał domu dla starszego kota kastrata.

Ale zaginiona saro jest jedna różnica pomiędzy zwykłym człowiekiem a hodowcą. Zwykły człowiek zwykle ma 1-2 psy. Hodowca ma kilka (kilkanaście licząc młode). Więc trudniej jest utrzymać stado w ryzach nie ingerując w ich stosunki, jeździć na wystawy, odchowywać mioty, załatwiać papiery, itd... Łatwiej zapanować nad dwoma psami niż nad stadkiem kilku kotów czy psów. Tym bardziej, że kota nie da się tak ułożyć jak psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']kolo nas biegaja psie zaprzegi w roznych konfiguracjach. zwykle po wale i zwykle schodzi sie im z drogi.

ale dzis poniewaz sypal mokry snieg w morde, chyba sie im nie chcialo biegac i szli dolem, polem nad odra.
czesc psow byla na smyczy czesc luzem, ale bylo ich dosyc duzo. ja szlam za nimi z dwoma psami. moje psy nie podbiegaja do obcych psow, chociaz nie powiem...malej oczy sie zaswiecily:)))

zawolalam do nich, czy musze zapinac psy, oni odkrzyczeli, ze nie trzeba, powiedzialam laskom, ze moga pojsc sie przywitac. wszyscy sie powachali, jeden pies nas kawalek odprowadzil ku radosci malej, ale odwolany wrocil do swego stada.
nie zawsze musi byc chamsko.[/QUOTE]

No widzisz, [B]a_niusia[/B], Twój problem polega na tym, że nie rozumiesz tematu tego wątku. Tobie się wydaje, że to wątek o spacerach z psami i spotykaniu innych psów a tak nie jest. To jest wątek tylko i wyłącznie o [B]chamstwie innych psiarzy[/B], więc wszyscy tutaj oprócz Ciebie trzymają się tematu i opisują wyłącznie chamskie historie. Historie niechamskie nie zostają tu przywołane z zasady, bo nie są na temat.

Tak wiec może załóż osobny wątek i tam się produkuj, bo tutaj Twoje historyjki są nie na miejscu. Ja też codziennie prawie spotykam miłe psy luzem, ale o nich tu nie piszę, bo[B] nie o tym jest ten wątek[/B].

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']J

To samo dotyczy suk poprodukcyjnych "zasłużyła na dobry dom", nie lepiej bezpośrednio nie mnoży się więc nie będę utrzymywać darmozjada? To nie jest chamstwo jesli wyeksploatujemy psa i po tylu latach go oddajemy?
To jest produkcja a nie posiadanie pieska.[/QUOTE]

To niestety jest tak nagminne w Norwegii, że az mi się za przeproszeniem rz*gać chce. Wszystkie suki rodzą, niektóre wiele razy a jak są za stare, to się ogłasza na finn.no, że 'szukają dobrego domu' albo 'nie mamy czasu dla pieska' albo 'z powodu alergii'. Jasne, po 8 latach życia psa nagle ktoś dostał alergii :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']chamstwo, ale nie psiarza, bo babka byla bez psa. szybko wybiegamy na siku z mala-mala ma na sobie rozowa obrozke w sowki i smycz ma tez rozowa, co podkresla jeszcze jej szczenieca slodycz, no po prostu cukiereczek. cos tam sobie wacha na trawniku. nagle idzie babka...i bez pytania ani uprzedzenia kuca przedz nia i zaczynia piac "oooo jaki piekny, sliczy pieseczek, jaka to rasa, lojezu jezu jaki piekny i slodki" itd. wyciaga reke. mala sie cofa, przysiada na trawniku. i kieruje w strone baby jedno ze swoich pelnych nienawisci spojrzen (a ma calkiem czarne, bardzo duze oczy, w ogole prawie nie widac bialek). babka wstaje, cofa sie i mowi "ale ona sie na mnie nie rzuci?". trzeba bylo myslec wczesniej :)))))[/QUOTE]

Jak zwykle nie na temat. Trzeba było pani powiedzieć, że sobie nie życzysz i tyle zamiast czekać, co na to pies. Jak bedziesz pozwalac psu podejmowac decyzje, to te zachowania się wzmocnią i będziesz właścicielką małego, biegajacego luzem (jak Cię znam) pieniacza, który będzie usiłował podbiec od tyłu i dziabnąć każdego psa w cztery litery a właściciela za nogawkę, co teoretycznie może skończyć się kopniakiem albo pogryzieniem.

U mnie mieszka taka sucz. Na początku była słitaśna itp a teraz za każdym razem jak wyjdzie na zewnątrz drze japę na wszelki wypadek, bo ją tak mądrzy inaczej właściciele nauczyli.

Jeśli Twój pies się boi to kontrolowac sytuację powinnaś Ty a nie pozostawiać to psu.

Link to comment
Share on other sites

A ja w sumie nie wiem, mała a_niusi się w końcu rzuciła, czy nie? "trzeba było myslec wczesniej" brzmi jakoś dwuznacznie :P

Co do chamstwa - nie cierpię wmawiania mi metod wychowawczych.. tzn. w sumie to moją mamę to spotkało.. podobno takie "pst, pst" jest dźwiękiem nie występującym w naturze, więc pies na 100% zwróci na to uwagę i przyjdzie.. taa, a "Pimpuś do mnie" to niby występuje w naturze? Oczywiście owy pan wziął sobie za życiową ambicję udowodnić mamie, że on ma rację. Inna sprawa, że jest to facet naprawdę o swoich przekonaniach nie do zmiany, ale jak raz mi Happy podniósł do góry a ona go nie ugryzła tylko ze strachu i dlatego, że nie wiedziała co się dzieje, to myślałam że wyjdę z siebie i go trzasnę.. sama bym go podniosła, jakbym miała siłę i zapytała, czy mu przyjemnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko'] Oczywiście owy pan wziął sobie za życiową ambicję udowodnić mamie, że on ma rację. Inna sprawa, że jest to facet naprawdę o swoich przekonaniach nie do zmiany, [B]ale jak raz mi Happy podniósł do góry[/B] a ona go nie ugryzła tylko ze strachu i dlatego, że nie wiedziała co się dzieje, to myślałam że wyjdę z siebie i go trzasnę.. sama bym go podniosła, jakbym miała siłę i zapytała, czy mu przyjemnie.[/QUOTE]

Co za idiota. Taki znawca tematu a nie wie, że podnoszenie zawsze jest dla psa stresujace i to z wielu powodów? Omijałabym z daleka.

Link to comment
Share on other sites

Akurat psa ma fajnego, a teraz po tym incydencie Happy się do niego już nie zbliża, a on sam za nią nie lata, więc jest spokój. Ja też staram się zawsze stać między nim a Happy w razie, gdyby jednak mu coś odbiło.. facet już na emeryturze, a więc o myśleniu typowo sprzed kilkudziesięciu jeszcze lat. Identyczny mam problem z dziadkiem ;) i do niedawna z trenerem agility - coś jest w tych facetach..

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]nie cierpię wmawiania mi metod wychowawczych.. [/QUOTE]

ja już nawet nie zwracam uwagi na psiarzy lecących za swoimi ciągnącymi na smyczy psami, którzy twierdzą że robię krzywdę psy bo chodzi w kantarze... bo po co psa tak męczyć, jak wystarczyło by kilka razy go szarpnąć (?! ) za obroże, to by zrozumiał że nie ma ciągnąć... tia.. u pudla, z moim przyzwyczajeniem do onków to tchawicę mielibyśmy w zgliszczach...
oczywiście jestem potworem, bo onek chodzi w kolcach i kagańcu! a pewnie chciałby się pobawić z pieskami ;) ile razy słyszałam że jak go spuszczę to nie będzie agresywny - gorzej że mówili to ludzie z psami które na widok mojego się stroszyły i szły całe nabuzowane - bo to przecież zaproszenie do zabawy - nie wiedziałyście?! ;)

Ja to pomijam milczeniem - do mojego psa nie ma prawa nikt podejść bez mojej zgody - jeśli spróbuje, będzie musiał najpierw przejść przeze mnie, bo ja ciałem je osłaniam. a jak nie chcą zapiąć swojego psa to wyciągam telefon i oznajmiam że mandat za psa bez smyczy to 500zł i właśnie dzwonię po straż miejską, bo chętnie sobie zarobią.

żeby nie było Lenny bawi się z innymi psami, o ile nie są agresywne, Dino nie - nie wiem czy pies w pewnym momencie nie spróbuje zrobić coś co Dinowi nie podpasuje i bałabym się że psa zje.

Link to comment
Share on other sites

Jak jeszcze żył mój poprzedni ONek to często chodziliśmy sobie razem do miasta. Pies był super ułożony. Chodził na smyczy ale właściwie mógł bez, bo słuchał sie zawsze. nawet gość z ZK specjalizujacy się w szkoleniu owczarków powiedział, że takiego okazu nie widział.

No ale do rzeczy. Siedzieliśmy sobie kiedyś nad rzeką. Oboje na ławce, pies też sobie usiadł wiec głowę miał wyżej ode mnie. Przyszła pani trzema jazgoczącymi małymi pudelkami bez smyczy. One latały wokół ławki, jazgotały a Don nic. Siedział jak budda ;)

Na to pani:

[I]A co on taki grzeczny? Chyba go pani bije?
[/I]
:crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

Ja też podobno swojego biłam. Bo nie darł ryja na tak fascynujące zjawiska jak psy za siatką, ludzi przechodzących po 20 razy dziennie, nie ciągnął.
A jak go nie puszczałam luzem tylko na lince to się znęcałam- bo on by się pobawił z jej pieseczkiem. Jej pieseczek to blabladorek, który ma fazy, że usiądzie na środku chodnika i siedzi, a pani go prosi, błaga, przekonuje smaczkami aby raczył iść.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...