Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

[quote name='strix']Ja tam myślę, że to raczej z włascicielami coś jest nie tak. Ludzie się naoglądali [I]Czterech pancernych[/I] i im się wydaje, że pies sam się wychowa.

Powtrórze to raz jeszcze: ONki mają wyjątkowo niski próg reakcji i są genetycznie uwarunkowane na reakcję aktywną (konfrontacja a nie wycofanie). Z tego właśnie powodu sa tak popularne w policji pomimo, że są rasy, które same warunki fizyczne mają lepsze. Ale tu nie tyle o masę mięśniową chodzi co o szybkość reakcji, a w tym ONki celują.

To normalne, że ON szczeka jesli zobaczy coś niezwykłego. Taka jest ich genetyka. To jednak absolutnie nie oznacza agresji. Jest różnica pomiedzy szczekaniem na zasadzie 'jestem tutaj' a rzucaniem się na innego psa. jednak obszczekiwanie wszystkiego, co się rusza to przesada i świadczy o tym,ze pies nie czuje się pewnie.
[/QUOTE]

Pewnie, że z właścicielami. Jednak jak widzę kogoś z ONkiem to jestem prawie pewna, że będzie zadyma. Moja suka też ma niski próg pobudliwości, też ma skłonność do dziamgolenia bez większego sensu, też muszę mieć niezły refleks, żeby zapobiec ewentualnemu mordobiciu. Nie mówię o oszczekiwaniu - mojej się zdarza oszczekiwać coś na zasadzie "aaaale jestem wielka i groźna, lepiej nie podchodź, bo spuszczę ci takie manto, że zobaczysz!", jedna wielka ściema ;) ale mówię o rzucaniu się na serio. Śmiem twierdzić, że rozróżniam rzucanie się na serio od oszczekiwania pt. zauważyłem-coś-nowego. Oczywiście to rzucanie ma pewnie różne podłoże, niewykluczone, że zazwyczaj lękowe albo sprzężone z negatywnymi doświadczeniami (kolczatki, jeee!). Autentycznie przeraża mnie, że 99% spotykanych przeze mnie ONków to frustraci pod praktycznie zerową kontrolą właścicieli... :roll:

Posted (edited)

[quote name='evel'] Oczywiście to rzucanie ma pewnie różne podłoże, niewykluczone, że zazwyczaj lękowe albo sprzężone z negatywnymi doświadczeniami ([B]kolczatki[/B], jeee!). Autentycznie przeraża mnie, że 99% spotykanych przeze mnie ONków to frustraci pod praktycznie zerową kontrolą właścicieli... :roll:[/QUOTE]

No właśnie właśnie. Kiedy ONek szczeka, to należy go usadzić (powinien znać podstawowe komendy!) i dać komendę typu 'stop' albo co tam pies rozumie, ale większość włascicieli uważa, że kolczatka załatwi problem. A ONek widzi to tak, że na widok psa, z którym może tylko chce się przywitać, go boli szyja (kolczatka). I większość ONków kojarzy ten ból z widokiem psa, co oczywiscie daje efekt taki, że z czasem każdy pies staje sie wrogiem.

W Norwegii kolczatki są nielegalne, a większość ONków, jakie widzę, to tez frustraci, więc myślę, że winne jest podejście właścicieli i brak ruchu. Fakt, że właścicielowi wystarcza godzina spacerów dziennie nie znaczy, że psu też wystarczy. Z tego, co tu widzę to trochę wygodnictwo jest. Mieszkam koło dwóch naprawde dużych parków i wystarczy, że właściciele tych frustratów kupią taśmę o długości 10-20m i moga się bawić piłeczką z psem bez przeszkód. Ale jakoś nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek to robił. Dla większości 'wybieganie psa' oznacza puszczenie go w samopas, a ponieważ puszczenie takiego sfrustrowanego ONka to ryzyko procesu o odszkodowanie, te psy w ogóle nie mają żadnych ćwiczeń.

Edited by strix
Posted

[quote name='Onomato-Peja']Nie jestem w stanie stwierdzić, dostałam z zaskoczenia ale gazu na pewno nie użyję czy to do psa czy do człowieka. Nic nie widziałam, nie mogłam oddychac i wszystko mnie piekło jak oblane kwasem, nikomu nie życzę. ;)[/QUOTE]
Gaz pieprzowy to dla mnie ostateczny sposób na jakąkolwiek możliwość uniknięcia przykrych sytuacji podczas ataku psa. W końcu każdy preparat tego typu ma pewne skutki uboczne. A jak wygląda reakcja, to już kwestia osobnicza. Przynajmniej tak mi się wydaje :)

Posted

jakby te psy tylko jazgotaly, to szczerze nic by mnie to nie obchodzilo. moje suki sa zrownowazone i nie ruszaja ich za bardzo jazgoty. po prostu nie przebiegaja obok takiego i tyle. co najwyzej w trojke myslimy, ze durne to, wiec niech drze morde i idziemy swoja droga.

dla mnie problemem jest, ze wiekszosc onkow nie potrafi sie normalnie przywitac z drugim psem. robia przyczajke i napadaja na drugiego psa z warkotem mniej lib bardziej intensywnie probujac przeczolgac go po ziemi szczegolnie jesli to jest mniejszy pies nie mowiac juz o szczeniaku. nawet jesli nie maja zlych zamiarow, ich powitanie z drugim psem dokladnie tak wyglada, a wlasciciel najczesciej uwaza, ze to jest normalne, bo jego pies jest owczarkiem, a poza tym psy musza sie ustawic i nie przyjmuje do wiadomosci, ze wlasciciele innych psow nie sa z tego zadowoleni. psy tez nie.

czasem tez jak ktos sie doczepi z onkiem do spaceru, to owczar karci inne psy w towarzystwie np za to, ze odbiegly. i tez...jeden z moich psow to szczeniak. nie chodzi na lince, bo nigdy nie bedzie na niej chodzil-nie taka rasa, nie te potrzeby. jest chwalony za kazdy powrot, ciagle cwiczymy wracanie na gwizdek. nie zycze sobie, zeby mojego psa biegnacego do wlasciciela, ktory czeka na niego z otwartymi ramionami i nawet zarciem, najpierw czekalo spotkanie z zebami i przeciagniecie po ziemi przez owczara. nie przyjmuje do wiadomosci tlumaczenia wlasciciela, ze "to normalne zachowanie, karci ja, bo sie oddalila". dla rasy, ktora reprezentuje moj pies oddalanie sie to norma i martwiace by bylo, gdyby w tym wieku sie nie oddala.
mojej starszej suki specjalnie nie odwoluje z pola, kiedy po drodze spotykam luzno puszczonego lub na dlugiej lince owczara. nie chce jej narazac na nieprzyjemnosci-im jest dalej tym lepiej dla niej.

ja nienawidze spotykac owczarkow na spacerach i nie cierpie jak ktos z owczarkiem przyczepia sie do mnie, kiedy jestem na spacerze z psami.

Posted

Akurat mieszkamy w takim miejscu, że spacery są w lesie. Rudy jest psem ciągle uczącym się posłuszeństwa (odwoływalny w 99%). Ma też silny instynkt tropienia i chcę z nim to szkolić (szukamy zaginionych w lesie psów). Nigdy nie puszczam go luzem, w lesie jesteśmy gośćmi, mieszka tam dużo dzikich zwierząt i mój nie ma prawa ich straszyć. Chodzimy na 20 m lince i jesteśmy w mniejszości. Reszta, czyli goldeny, labradory, sznaucery i mieszańce biegają luzem. Ostatnio dowiedziałam się, że dwie suki zagryzły małego dzika! Szlag mnie trafił, bo potem wszyscy psiarze to psychopaci.
Kolczatki też używam tak jak radzi nam trenerka. Rudy jest bardzo silnym psem z chorą tchawicą, wszystkie zaciskowe obroże zakazane, zwykła też. Szelki zakładamy do treningów (ciągnie rower, sanki, ciężary). Nie zdarza mi się odciągać go od innych psów, grzecznie idzie przy nodze, jak inny psiarz pozwoli to psy się witają. Kilka razy zdarzył nam się atak sfrustrowanego podbiegacza i bez kolczatki nie utrzymałabym mojego psa. Nie chcę żeby zaczął walczyć, czy przypadkiem mocno uszkodził innego psa. To mix amstaffa i chcę żeby został przyjacielem nie mordercą.
Luzem biega po psiej łące z innymi psami i to jest nagroda. Jakoś obywa się bez konfliktów.

Posted (edited)

[quote name='ajeczka']
Kolczatki też używam tak jak radzi nam trenerka. Rudy jest bardzo silnym psem z [B]chorą tchawicą[/B], wszystkie zaciskowe obroże zakazane, zwykła też. Szelki zakładamy do treningów (ciągnie rower, sanki, ciężary). Nie zdarza mi się odciągać go od innych psów, grzecznie idzie przy nodze, jak inny psiarz pozwoli to psy się witają. Kilka razy zdarzył nam się atak sfrustrowanego podbiegacza i bez kolczatki nie utrzymałabym mojego psa. Nie chcę żeby zaczął walczyć, czy przypadkiem mocno uszkodził innego psa. To mix amstaffa i chcę żeby został przyjacielem nie mordercą.
Luzem biega po psiej łące z innymi psami i to jest nagroda. Jakoś obywa się bez konfliktów.[/QUOTE]

Rady trenerki pozostawię bez komentarza, ale naprawdę, kolczatka dla psa z chorą tchawicą to jest wyrok. Po prostu mu tę tchawicę z czasem rozwalisz i tyle. Dla takich psów nadaje się halti/gentle leader.


A propos tematu, dziś widziałam chama z fajnym psem! Tylko psa mi żal... . Wracaliśmy ze spaceru i nagle z klatki wyszła labradorka z dwójką dzieci, za nimi ich ojciec. Faust się przyglądał, Bruno oczywiście w podskoki i chciał się bawić. Myślałam, że może pan się pozwoli przywitać psom. Zanim zdążyłam zapytac, pan warknął na sukę 'siad'. Suka stała machając ogonem, widać było, że jest zafascynowana perspektywą spotkania. Na to gość złapał ją za szyję za uchem tak, że aż pisnęła.

Opitoliłam gościa trochę, bo jak ma debil problemy z samokontrolą to żadnego psa mieć nie powinien. Oczywiście nie spodobało mu się, że 'podważam jego autorytet przed dziećmi', ale to już nie mój problem. Labka była młoda, więc efekt będzie taki, że będzie się bała i psów i swojego właściciela (jak taki jeden staffik w okolicy, który na luzie podbiega do wszystkich ale od właściciela wyraźnie ucieka....)

Żal mi tego psa, bo założę się, że dzieci tez naśladują ojca. A ojciec się pewnie będzie Milanem usprawiedliwiał, chociaż widać gołym okiem, że niczego z jego programów nie zrozumiał. (nie chce zaczynac dyskusji o Milanie, po prostu facet nie naśladował zachowania innego psa ale zadał swojemu psu ból, co samo w sobie jest niedopuszczalne, w momencie, który w zasadzie wymagał jedynie powtórzenia komendy).

Edited by strix
Posted (edited)

[QUOTE]Rady trenerki pozostawię bez komentarza, ale naprawdę, kolczatka dla psa z chorą tchawicą to jest wyrok. Po prostu mu tę tchawicę z czasem rozwalisz i tyle. Dla takich psów nadaje się halti/gentle leader.[/QUOTE]dokładnie... Lenny też ma kłopoty z tchawicą - wg wetki, wszystkie obroże są ZAKAZANE, pies ma chodzić w szelkach lub kantarze. Każdy ucisk na tchawicę jest niebezpieczny, prowadzi do kaszlu, częsty kaszel to częste podrażnienie, częste podrażnienie może spowodować nadbudowę tkanki i w efekcie zwężenie światła tchawicy - pies po kilku latach takich zaniedbań po prostu się zacznie dusić, aż w końcu stan będzie na tyle silny że nie będzie w stanie normalnie oddychać.
Wymień trenera, bo jest po prostu nie rozważny i nieodpowiedzialny - metodę trzeba dostosować do psa, skoro pies nie może chodzić na kolcach czy zacisku z powodów zdrowotnych, to powinien wymyślić jak go szkolić na kantarze czy szelkach.

[QUOTE]Nie chcę żeby zaczął walczyć, czy przypadkiem mocno uszkodził innego psa. To mix amstaffa i chcę żeby został przyjacielem nie mordercą.[/QUOTE]

Jasne, tylko jak pozwolisz, żeby inne psy go gryzły to efekt będzie taki sam niestety... podbiegaczy należy odganiać od psa samodzielnie - moje byczysko (ONek) już ma wmurowane, że jak biegnie do nas agresywny pies to on siada - za każdym razem każe mu usiąść, więc się wbiło do głowy - pies zostaje w siadzie, zajmuje wtedy mniej miejsca i łatwiej mi się poruszać w okół niego i odganiać niechcianego "gościa".. efekt taki, że od kiedy pies wychodzi ze mną a nie z ojcem, nie rzuca się na psy, bo wie że ja sobie z nimi poradzę i on jest bezpieczny.

Edited by sachma
Posted (edited)

[quote name='sachma']

Jasne, tylko jak pozwolisz, żeby inne psy go gryzły to efekt będzie taki sam niestety... podbiegaczy należy odganiać od psa samodzielnie - moje byczysko (ONek) już ma wmurowane, że jak biegnie do nas agresywny pies to on siada - za każdym razem każe mu usiąść, więc się wbiło do głowy - pies zostaje w siadzie, zajmuje wtedy mniej miejsca i łatwiej mi się poruszać w okół niego i odganiać niechcianego "gościa".. efekt taki, że od kiedy pies wychodzi ze mną a nie z ojcem, nie rzuca się na psy, bo wie że ja sobie z nimi poradzę i on jest bezpieczny.[/QUOTE]

Ja z Brunem (też ONek) robię identycznie. Natomiast Faust jest ofiara opacznie pojętej socjalizacji, bo socjalizacja to są pozytywne doświadczenia z innymi psami, a nie doświadczenia w ogóle. Zanim do nas trafił pozwalano mu sie 'bawić' z agresywnymi i mocno dominujacymi psami, więc czesto służył za worek treningowy i ciagle się bał. Poprzednia właścicielka bardzo była dumna ze swoich osiągnięć, a ja do dzisiaj to odkręcam, bo na początku pies miał silną reakcję lękowo-agresywną na widok innego psa. Tzn widok psa dla niego oznaczał konfrontację.

Co to za logika, że pies nie może chodzić w normalnej skórzanej obroży, bo ma chorą tchawicę a w kolczatce już tak? trenerka rujnuje tego psa, bo jej pewnie wygodnie, jak pies chodzi na kolcach. Przy problemach z tchawicą zasada jest taka, że jeśli już obroża, to szeroka, normalna skórzana obroża, w żadnym wypadku nie kolczatka ani nie zaciskowa! Najlepiej zaś halti albo szelki, w zależności czy pies ma tendencję to ciągniecia (szelki to ułatwiają, ale można kupić takie z zapieciem z przodu na klatce piersiowej, co daje większą kontrolę nad psem).

Edited by strix
Posted

Nie wiem co się działo z rudym przez pierwszy rok jego życia. Przez pół roku pracy z nim reakcja na obce psy to siad i czekanie. Jeśli biegnie znajomy pies to jest siad z merdaniem ogona. Zaatakowani zostaliśmy przez labradora, mój pies był na krótkiej smyczy, uczyliśmy się chodzenia przy nodze. Wtedy szeroka obroża uratowała jego szyję.
Teraz szeroka obroża też się nie nadaje, kantar też nie. Spacerujemy w szelkach i doczepionymi do nich sankami, ale myślę nad oponą, bardziej uniwersalna. Wtedy pies nie odchodzi daleko, bo pracuje. Kolce są stosowane wyjątkowo.

Posted (edited)

[quote name='evel']Pewnie, że z właścicielami. Jednak jak widzę kogoś z ONkiem to jestem prawie pewna, że będzie zadyma. Moja suka też ma niski próg pobudliwości, też ma skłonność do dziamgolenia bez większego sensu, też muszę mieć niezły refleks, żeby zapobiec ewentualnemu mordobiciu. Nie mówię o oszczekiwaniu - mojej się zdarza oszczekiwać coś na zasadzie "aaaale jestem wielka i groźna, lepiej nie podchodź, bo spuszczę ci takie manto, że zobaczysz!", jedna wielka ściema ;) ale mówię o rzucaniu się na serio. Śmiem twierdzić, że rozróżniam rzucanie się na serio od oszczekiwania pt. zauważyłem-coś-nowego. Oczywiście to rzucanie ma pewnie różne podłoże, niewykluczone, że zazwyczaj lękowe albo sprzężone z negatywnymi doświadczeniami (kolczatki, jeee!). Autentycznie przeraża mnie, że 99% spotykanych przeze mnie ONków to frustraci pod praktycznie zerową kontrolą właścicieli... :roll:[/QUOTE]


Czemu wszystkim tak latwo usprawiedliwic psiaki ,,inne" ? A tylko Onki sa te głupie i zadymiarskie ? Ja niedawno tlumaczylam panu jednemu na osiedlu , zeby się nie zdziwił ,jak kiedys moje psy nie zdzierżą i przestaną udawac ze nie widzą coraz bardziej jazgotliwego czegos ,biegającego luzem ,doskakującego do nas coraz blizej i coraz częściej. Zapytalam po prostu czy jakby jemu ktos codzien bluzgal prosto w twarz ,to jak długo nie reagowałby.

Jamnik wywalany na ulice przez wlascicieli dzien w dzien ,,na spacer" ,zaganiam go na jego podworko i z trzaskiem zamykam furtke , to chamstwo wlascicieli czy debilizm ?

Podejscie ,,moja-mój tylko straszy i nie ugryzie" ma jakies 95 % posiadaczy malych i srednich psow na moim osiedlu , i pieseczki biegają luzem , i to jest takie cudowne jak idę z psami i na odcinku 300 m mamy 5-6 takich cudownych slodkich zajsc ,a ja ide i mysle , zeby dzis im sie się jeszcze nie skonczyla cierpliwosc. Czemu kurcze wszystkim się wydaje ze ONki maja zniesc wszystko ?
Wiem ze jest wiele źle wychowanych , są tez takie, ktore mają przykre doswiadczenia (tak ONki tez miewają przykre doswiadczenia z innymi psami wyobraźcie sobie :evil_lol:) .
Moja sucz w dziecinstwie po ataku pitbula odreagowywala i miala problemy długie miesiące , moj samiec w analogicznym wieku , po ataku rottki otrząsnąl sie i poszlismy dalej .
Oboje sa na tyle dorośli juz,ze po walce z astem (tak i to ast luzem nas zaatakowal i nie byl prowokowany i nie wazne czy mial rodowod czy nie) po rozdzieleniu cala trojka lezala bez problemu od siebie 2 metry , kazdy sprawdzal rany z boju.


I moze faktycznie to problem z włascicielami ONkow jest , ja np jestem juz bardzo niegatywnie nastawiona do kazdego pędzącego do nas psa , i nie interesuje mnie juz co biegnie ,jego pochodzenie , po prostu chce juz swietego spokoju dla swoich psow .

Oczywiscie jest tez mnóstwo fajnych psiakow , jak dla mnie mogą biegac luzem ,mogą robic co chcą , pod warunkiem ze nie podchodzą do nas .

Edited by mch
Posted

moje psy nigdy w zyciu nie podbiegly do zadnego owczarka niemieckiego. za to takich, ktore podbiegaja z checia zadymy do nich spotykamy co najmniej po kilka w miesiace (powtorze: CO NAJMNIEJ).

Posted

Ależ ktoś tu jeździ po właścicielach onków. No to powiem tak jak takową jestem. Mam dwie suki ONKe i DONke i do tego kundliczkę trochę większą od yorka. Nie raz na spacerach spotykałyśmy psy atakujące nas. Kiedyś parka się gziła i nie obchodziło ich że ich pies trochę mniejszy od ONka dolatuje do moich suk i obszczekuje a ja stoję i nie mogę przejść. W końcu ten pies zobaczył, ze moje nic nie mogą zrobić i zaatakował najpierw jedną potem drugą, ja go kopałam wrzeszczałam na właścicieli. Chłopak bał się psa zabrać, w końcu jego dziewczyna złapała.Gdyby nie było blisko ulicy po prostu puściłabym swoją Hagę, która wtedy jeszcze żyła, i raz dwa byłby porządek. Jednak tak zjechalam właścicieli, że do tej pory jak mnie widzą to swojego psa łapią w panice na smycz. Teraz mam takie suki, które w ogóle walczyć nie umieją. Wczoraj doleciały do nas dwie suki buldożki angielskie,jedna nich rzuciła się na moją starszą sukę i stale ją przyszczypywała, potem próbowała drugą, niestety nie mogła jej złapać, więc rzuciła sie na kundliczkę rozerwała jej ubranko. Bywało też tak, ze do moich suk dolatywał jakiś mały piesek i je atakował a właściciel miał pretensje, że moje idą spuszczone, więc od tej pory to ja jestem obrońcą i jeżeli do moich podlatuje pies w złych zamiarach to jest momentalnie potraktowany z kopa albo smyczą. Wtedy nikt nie będzie miał pretensji że moje suki zaatakowały a ja mam prawo je chronić, żeby potem ktoś mi tu nie wypisywał, że owczarki to zadymiarze

Posted

Ja wczoraj byłam z moim TZ i jego mamą u weta, zaprowadziliśmy psa TZ Amika. Ami ma 14 lat i bardzo szybko pojawił mu się guz w zatokach, w dwa tygodnie wypchnął kość - no masakra. pies słaby, zmęczony, ciężko mu się oddycha itd. Poczekalnia u weta pełna, same ciezkie przypadki, bo akurat kardiolog przyjmował i spcejalistka od gryzoni, więc wielu ludzi specjalnie na ich dyżur przyszło. Nagle drzwi się otwierają, wpada labrador na luźnej flexi i do szystkich psów po kolei z mordą. A pańciostwo sobie stoi i sie cieszy. Obok nas sunia z ranami na obu biodrach, dalej dwa pluszaki niezbyt towarzyskie, więc właściciele rzucili się je zasłaniac przed labem. Ludzie w ogóle wleźli bez kolejki (my czekaliśmy ponad godzinę), jak wychodzili, to oni jeszcze w gabinecie, a pies lata po poczekalni i depcze małe pieski, które od razu lądowały na rękach opiekunów. Do nas nie podszedł, bo siedzieliśmy w kącie, żeby Ami miał spokój, ale dziwi mnie, że nikt się słowem nie odezwał - zaległa za to grobowa cisza w pełnej poczekalni... Do szału mnie tacy ludzie doprowadzają.

Posted

tez bylam swiadkiem czegos takiego, ale personel zareagowal.
istotne bylo to, ze psy czekaly na konsultacje ortopedyczna i to w naprawde roznym stanie mobilnosci, niektore pooperacyjne.
tyle ze to byl wesoly golden.

Posted

z wetowych opowieści .my chodzimy do weta który ma mała poczekalnie a zawsze duże kolejki , weszłam akurat jak było trochę miejsca ale po chwili już było tłoczno , usiadłam w kącie z psem a obok nas stanęły kobiety z czymś w transporterku , okazało się że to kot.
moja suka próbowała wąchać ale ja krótko trzymałam ,mimo to staliśmy zbyt blisko siebie i była blisko tego transporterka więc kot się denerwował i prychał , kobiety miały do mnie wielkie pretensję że mój pies stoi tak blisko i denerwuję ich kota, nie potrafiły zrozumieć że nie mam gdzie odejść ani schować psa bo nie ma miejsca w poczekalni a nie będę wychodzić specjalnie tym bardziej że zaraz była moja kolej .
w bardzo nie miłej atmosferze wychodziłam z poczekalni , ale cóż ludzie są różni , skoro widziały że stoję z psem trzeba było przeprosić kogoś i ustać gdzieś dalej .

Posted

Gops, albo wyżej podnieść kota.
Gdyby lab skoczył na Amiego, dostał by kopa z buta rozmiar 48 od mojego TZ - tego jestem pewna. Ami ma przed sobą może kilka miesiecy, ledwo stoi, krew z nosa, do tego od leków bardzo napięty brzuch, bo wątroba obciążona, chore stawy... Mają go od czasu, gdy miał 4 tygodnie (trzeba go było zabrać od mamy, bo miała zapalenie sutków i maluchy umierały). Gdyby teraz ten pies skoczył na niego, mógł by po prostu narobić Amiemu poważnej krzywdy, a ten pies już solidnie cierpi. Lab sam w sobie fajny, energiczny, sympatyczny, towarzyski, ale kurde... To byłą lecznica, zdrowe psy tam nie chodzą raczej, wszyscy wymęczeni czekaniem, a poczekalnia też ciasna, jak u Ciebie, Gops. jakieś trzy na trzy metry może, a z każdym zwierzem minimum jedna osoba (bo wiadomo, trzeba przytrzymać, u nas była siłą trzymająca, czyli TZ, jego mama najlepiej wiedziała, jaka sytuacja, a ze mną nie mieli co zrobić po pracy, to też poszłam :P ).

Posted

ej no spoko-na spacerze o ile mam na sobie spodnie zula-dresy spacerowe, to nawet jak jakis durny goldenek czy labek na mnie skacze, to moze nie jest to przyjemne, ale jakos to zniose. ale bez przesady-u lekarza trzeba sie zachowywac.

my za to musielismy isc do weterynarza z suka w cieczce. cudowne ozdrowienie wystapilo wsrod niektorych psow w poczekalni, ale jakos wszyscy to zniesli-mloda zostala przyjeta bez kolejki na wniosek innych pacjentow:)))
a z chamstwa u weterynarza moich psow to warto wspomniec o tym jak po premedykacji do przeswietlenia bioder malutka obsikala skorzana kanape, wage, poczekalnie i caly gabinet, gdyz jakos nie czula, ze idzie i sika. jednak za to konkretnie ciezko ja winic:))

Posted

Mnie zadziwia głupota i brak odpowiedzialności niektórych ludzi. Jak można puszczać dziecko na spacer z psem , który na dwóch łapach jest 2 razy większy od niego?

Wczoraj na wieczornym spacerze zaatakował nas labrador , mój pies był na smyczy więc nie miał możliwości ucieczki. Gdy owy labrador nas zobaczył podleciał i zaczął się rzucać na mojego o prawie połowę mniejszego , pogryzać i przygniatać do ziemi.
Rozglądałam się za właścicielem i co? Z psem był na spacerze dzieciak nie straszy niż 10-11 lat, który zdębiał i nie wiedział co począć. I to nie pierwszy raz z resztą. Wiele razy widziałam jak to dziecko było ciągnięte na kolanach przez trawę ponieważ nie miało siły utrzymać takiego psa.
Ten pies na pewno nie był agresywny tylko miał jakieś odbicie ponieważ mój mąż ryknął do niego "spokój k***" i o dziwo labrador wstał i zaczął się patrzeć na mojego męża ze strachem w oczach , w ciężkim szoku , jakby ktoś pierwszy raz do niego się odezwał w ten sposób. Dopiero wtedy wziął go za obrożę i podprowadził do dziecka żeby zapiął go na smycz.

Na pewno nie omieszkam porozmawiać na ten temat z rodzicami chłopca , ponieważ pewnie wyznają zasadę "twój pies więc ucz się na nim odpowiedzialności i go wyprowadzaj" ale nie biorą pod uwagę jak te spacery wyglądają.

Posted

i dobrze zareagowliscie na labka. No moze ten przerywnik był zbyt nasycony emocjonalnie, ale skuteczny. Bo wszyscy myślą, ze labradory są od urodzenia już mądre.... upsss.... To są psy jak wszystkie inne nad ktorymi trzeba moccno pracować i wbrew pozorom potrzebują stanowczego człowieka Choć z natury sa przyjacielskie, ale pzreciez znane są z tego, ze potrafią przygnieść na śmierć swoje własne szczeniaki, bo sie suka położyła na nich... Na te psy trzeba nawet bardziej uważąc niż na inne, bo nie wiadomo jakiego mają wlaściciela i jak je zwichrował.

Posted

Nasz pies już został kiedyś pogryziony mając jedynie rok i ledwo się z tego stanu wykaraskał , więc baliśmy się powtórki stąd niecenzuralne słowa.
Po całej "akcji" nie zabraliśmy psa do domu żeby mu nie utrwalić w głowie tego incydentu , ale od razu udaliśmy się za blok na polanę i bawiliśmy się piłką. Nie chcę żeby znowu mu odwaliło ponieważ po pierwszym pogryzieniu sam zaczynał prowokować psy podobne do jego oprawcy. Niby teraz mu przeszło ale obawiam się, że przez wczorajszy incydent znowu wszystko wróci i zacznie się ponowna praca od podstaw nad nim na tym podłożu.

Posted

Właśnie tego się obawiam. Kiedyś wierzgał wściekły na smyczy jak szalony gdy zobaczył podobnego psa, czyli dużego, czarnego a udało mi się zmniejszyć reakcję do najeżenia i drobnego poburkiwania pod nosem. Jakby tego było mało ten labek też był cały czarny więc powrót takiego zachowania nie będzie dla mnie zaskoczeniem.

Posted

no to wspólczuję.ale z tego co przynajmniej w lublinie zaobserwowałam większość labkowatych jest koloru jasnego.jedna pani powiedziała mi że czarne są mniej popularne bo ludzie myla je z rottweilerami(!)

Posted

Nie wiem jak można labka pomylić z rottweilerem :p. Z tego co mi wiadomo ogólnie czarne/ciemne psy są mniej atrakcyjne wg ludzi. Nawet kiedyś było badanie na ten temat wśród schronisk i wyszło, że jaśniejsze a nawet łaciate psy mają większe szanse na adopcje.

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...