Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Z Baldurem już wszystko w porządku, to znaczy dalej próbuje uciec gdy chcę dotknąć go za ogon, ale z tego co zaobserwowałam, to jest to raczej spowodowane traumą, a nie bólem. Rano musiałam jeszcze zejść schodami, ale gdy wracaliśmy wszedł do windy :multi::multi: Dzielny chłopak :fadein:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='HelloKally']Gdyby ktoś mnie potraktował zwykłym wyp.. to by mocno tego żałował. Ja wychodzę z założenia, że miejsce publiczne to nie własne podwórko i każdy ma prawo tam przebywać pod warunkiem, że nikomu wyraźnie nie przeszkadza.[/QUOTE]

Tylko ,że ten koleś był z 3 razy ode mnie większy i w dodatku dużo starszy , a ja mam 17 lat. Miałam wrażenie ,że ten koleś mnie po prostu podniesie i rzuci mną tam gdzie pokazywał palcem.

Link to comment
Share on other sites

zawsze będziecie terroryzowani, skoro zadzwonienie na sm tylko "przeszło przez myśl", albo "juz mi się nie chciało" i inne tego typu wymówki. ches, nie mam nic do ciebie osobiście, chodzi mi o to, że nie wiem, jakies 80% przypadków, które sa tu opisane i ewidentnie kwalifikuja się na dzwonienie po sm lub gliny - są przez same ofiary olewane!
a wierzcie mi, taki 3 x większy od was koleś jedzie na jednym - na waszym strachu. bo straszenie to co innego, niz napaść, inna kwalifikacja. oni wiedzą, ze im wystarczy być, i nic więcej nie próbują, więc wystarczy się nie dac terroryzować (oczywiście tzreba sensownie działać). i wiem z własnego doświadczenia, ze nawet, jeśli ma się cykora, ale sie po sobie nie pokazuje, tylko jasno prostymi słowami obwieszcza kolesiom, co i jak - to oni pasują. to u nich zwierzęce odruchy, oni nawet nie wiedzą, jaki mechanizm działa, że zostawiają cię w spokoju. wierzcie mi, przećwiczone na bandyckiej recydywie z mojego bloku, na podejrzanych kolesiach w nocy, na kibolach - nie raz, nie dwa. metod jest kilka, a te najwazniejsze wykluczają was z grupy potencjalnych ofiar.
bardzo polecam jakies sensowne kursy samoobrony, które w conajmniej połowie koncentrują się na sposobach uniknięcia ataku.

poza tym - do jasnej ciasnej, dzwońcie na te sm i policję, bo wasza obojetnośc wobec nawet własnych spraw jest waszym największym wrogiem i najlepszym sprzymierzeńcem chamów i prymitywów!

Link to comment
Share on other sites

@sleepingbyday
No chyba, że trafisz na psychopatę bo i tacy się zdarzają, wtedy twoje butne zachowanie tylko go podnieci. Ja bym jednak nie ryzykowała dawania takich rad 17-latce i po prostu bym sobie poszła. Z dzwonieniem na sm czy policję też bym była ostrożna szczególnie w przypadku gdy dręczyciel jest sąsiadem lub często go widujesz. Nie wiem czy komuś sm czy policja pomogła w takich sprawach. U mnie skończyło się sprawą w sądzie i nachodzeniem pod drzwiami własnego mieszkania. Niestety żyjemy w Polsce.

Link to comment
Share on other sites

Tak szczerze mówiąc w nocy w ciemnej uliczce to może spotkać kobietę wszystko, nawet gdy nikt nic do niej nie ma... najważniejsze- nie dać wejść sobie na głowę, bo jak raz się da- oczywiście piszę tu o osobach dorosłych- to nigdy nie będą szanowani... 17-latka rzeczywiście- niewiele może. Tym bardziej że nawet służby miejskie często olewają takie skargi (pamiętam kiedy wyrwał mi jakiś koleś torebkę, pojechałam na noc do mamy, bo nie miałam kluczy. Dzwonię na policję-była 2-ga w nocy- że było tak i tak, i proszę o podjechanie pod mój dom i sprawdzenie czy nikt mi nie wchodzi do mieszkania i nie wynosi rzeczy. Usłyszałam: proszę przyjechać na komendę-w sensie że w tej chwili- i złożyć zeznanie. W końcu po mojej awanturze chyba wysłali jakiś patrol żeby postał trochę pod blokiem- samo to mogło odstraszyć złodzieja, ale pewności nie mam czy faktycznie był jakiś patrol). Wtedy kiedy to się stało, miałam tylko jednego psa-u mamy właśnie-teraz nie wiem co bym zrobiła- chyba w nocy jeszcze wracała do siebie i trzęsła doopą ze strachu czy nikt mi do mieszkania nie wejdzie. :roll: Może to mały OT, ale w tym wszystkim chodzi mi o to, że nie można całkowicie polegać na sm czy policji- ktoś tu dobrze zauważył że zawsze przyda się samoobrona- chociaż kilka podstawowych chwytów.

Link to comment
Share on other sites

na to własnie liczą zwykłe, tchórzliwe buraki osiedlowe. dra ryja, puszczaja psy luzem, tłuka butelki i korzystają z tego, że zyjecie w strachu przed nimi widząc w każdym psychopatę i mordercę. to są zwykłe buraki. a że nie umiecie egzekwowac swoich praw, to maja się dobrze. sm olała? oleje raz, drugi, a trzeci juz nie oleje, bo trzeba wiedzieć i PRAKTYCZNIE WDRAŻAĆ SWOJE PRAWA, można zażądać numeru służbowego i skarżyć się do zwierzchnika. oni to mają w statystykach, wychowajcie sobie sm i dzielnicowego, to od razu się poprawi.
a w ciemnej uliczce w nocy przytrafić się może wszystko 17 o 50 latce, ale jak obydwie będą umiały zachowywac się tak, zeby się nie wydac łatwą ofiarą, to nikt je nie napadnie. psychopata morderca nie jest liczony do tego zestawu, ludzie, spotykacie si e ze zwykłym wandalizmem i zastraszaniem. żadna z was psychopaty nie spotkała, bo żyje i tu pisze.

to wy nie straszcie 17latki, że jak zacznie dbać o siebie, to ją ktoś zaciuka. bo cale życie spędzi bojąc się zareagować na chamstwo. i jednocześnie na tym wątku będzie pisała o znieczulicy...
przecież pisałam, ze działać trzeba z sensem i z głową, a nie na hura wyskakiwać z groźbami do bezkarkiego debila. to wy jesteście bystrzejsze niż te brakujące ogniwa ewolucji, nie wykorzystać tego i nie ułatwić sobie życia nie licuje z poczuciem własnej wartości.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam ostatnio taką sytuację - idę sobie z moimi psami ok godziny 22 na wieczorny spacer. Głowa mnie bolała jak nie wiem co, ledwo stałam na nogach. Idzie koleś z synem i małym kundelkiem bez smyczy, który oczywiście musi lecieć w naszą stronę i drzeć się jakby go ze skóry obdzierali. Małe to takie, a głos miał przeraźliwie wqrzający, piskliwy, jeszcze mnie ta głowa bolała. Ledwo go na smycz zapięli i idą obok nas. Zapytałam tego kolesia, czy mógłby spróbować uciszyć swojego psa, bo już jest dosyć późno. Koleś na to, że jego pies się będzie darł, bo mu się tak podoba. No i tak chodzili za nami w tą i tamtą, specjalnie kierunki zmieniałam, a ten mały pies ciągle się darł. Myślałam, że mi głowa odpadnie :/
Ci ludzie w ogóle są dziwni, jako jedyni z naszej wioski/osiedla puszczają psa luzem, w dodatku się ich nie słucha. Cała reszta sąsiadów ma wychowane psy, w dodatku prowadzane na smyczach. Zastanawiam się co mogę zrobić, może jakieś zdjęcie, albo filmik, jak ten pies leci w naszym kierunku bez smyczy? Może się wystraszą, że chcę to gdzieś zgłosić.

Link to comment
Share on other sites

@sleepingbyday
Egzekwować praw? A co powiesz na to, że te "osiedlowe buraki" też potrafią wezwać policję i nadać na ciebie? I potem to ty masz sprawę w sądzie, musisz łazić i się tłumaczyć? A jak nie masz świadków to i ciebie ukarają. Za bardzo wierzysz w instytucje państwowe, oj za bardzo. Możesz sobie zgłaszać gdzie chcesz, ale jak zaczniesz się bać wychodzić z własnego domu to może zdasz sobie sprawę, że może lepiej było się tak nie gorączkować.

Oczywiście wiem, że istnieją różni ludzie i różne przypadki, jednak nigdy nie wiesz z kim ma się do czynienia. Po co kusić los? Jeszcze pół biedy jak jest to patologia i to widać, gorzej jak masz do czynienia z wydawałoby się "normalnymi" ludźmi. Gaz? Dasz kolesiowi gazem po oczach, z psem, on był z kimś... uhuhu... Tel. na policję i ci zaśpiewa napaść na siebie :p Miał świadka co to potwierdzi, doda, że jeszcze szczułaś ich psem... siedzisz po kolana w bagnie. Nawet jakby obaj byli pijani to się nie liczy, wezwanie było, protokół spisany, trzeba się wytłumaczyć. Co się nachodzisz po posterunkach i sądach to twoje. A można było sobie po prostu odejść...

To brzmi źle i ja to wiem. Jakby przyzwolenie na krzywdzenie innych ludzi. Człowiek z miejsca się buntuje na taką niesprawiedliwość, ale trzeba zachować też trochę zdrowego rozsądku.

Link to comment
Share on other sites

Powiem wam mimo tego że wieś i dużo terenów pustych to mentalność ludzi poraża oraz pieski biegające, pełzające w każdym zakamarku doprowadzają do furri mnie jak i Omara ;/

Trudno jest nauczyć nowych dobrych nawyków psa, gdy ciągle jakiś psiak podchodzi do nas.

Przykład z dziś : biorę psy na szybki spacer , a tu jakiś jazgot podchodzi. Omar ma złe nawyki z przeszłości ( jak nie którzy wiedzą był bity czym popadnie, głodzony i izolowany ) , upatruje sobie ofiarę i chce ją kłapnąć po cichu, jakby chciał upolować i tyle - bez jakiejkolwiek zapowiedzi: zjeżenia , warknięcia, szczekania -nic. Idziemy poboczem, a mały młody pies całą drogą z jednej strony na drugą.

Omar klapnął szczekami w powietrzu , gdy ten podszedł i od razu odszedł. Zapewne właściciele psa za bramką i jacyś inni "widzowie" w śmiech. Mi to wcale nie do śmiechu było, długo pracuje nad zachowaniem Omara, potrafi już minąć ładnie psy, ale wcale mi takie biegające luzem psy nie pomagają...

Na co gdy wracaliśmy, dostałam komentarz - "takie psy to powinny w kagańcu chodzić.'.. nic nie powiedziałam, ale cisnęło mi się na języku.. a co ten psiak bez smyczy i za ogrodzeniem sobie może? bo malutki i słodziutki.. i " NIC NIE ZROBI"... wrrrrr

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']na to własnie liczą zwykłe, tchórzliwe buraki osiedlowe. dra ryja, puszczaja psy luzem, tłuka butelki i korzystają z tego, że zyjecie w strachu przed nimi widząc w każdym psychopatę i mordercę. to są zwykłe buraki. a że nie umiecie egzekwowac swoich praw, to maja się dobrze. sm olała? oleje raz, drugi, a trzeci juz nie oleje, bo trzeba wiedzieć i PRAKTYCZNIE WDRAŻAĆ SWOJE PRAWA, można zażądać numeru służbowego i skarżyć się do zwierzchnika. oni to mają w statystykach, wychowajcie sobie sm i dzielnicowego, to od razu się poprawi.
a w ciemnej uliczce w nocy przytrafić się może wszystko 17 o 50 latce, ale jak obydwie będą umiały zachowywac się tak, zeby się nie wydac łatwą ofiarą, to nikt je nie napadnie. psychopata morderca nie jest liczony do tego zestawu, ludzie, spotykacie si e ze zwykłym wandalizmem i zastraszaniem. żadna z was psychopaty nie spotkała, bo żyje i tu pisze.

to wy nie straszcie 17latki, że jak zacznie dbać o siebie, to ją ktoś zaciuka. bo cale życie spędzi bojąc się zareagować na chamstwo. i jednocześnie na tym wątku będzie pisała o znieczulicy...
przecież pisałam, ze działać trzeba z sensem i z głową, a nie na hura wyskakiwać z groźbami do bezkarkiego debila. to wy jesteście bystrzejsze niż te brakujące ogniwa ewolucji, nie wykorzystać tego i nie ułatwić sobie życia nie licuje z poczuciem własnej wartości.[/QUOTE]

tak jak Amber napisała, dzwonienie na SM czy policję bywa wyrokiem dla nas samych. pokładanie w tych służbach nadziei to zwykła naiwność. przy facecie, na którego wezwano sm, owi strażnicy pokazali na mnie palcem, że brałam w tym udział, a potem udawali że nie słyszą, gdy facet mi groził. do przeprowadzki nie wychodziłam wieczorem, bo się bałam, facet mieszkał nade mną. czy warto? w imię czego? w imię swoich praw oberwać w łeb?

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj szłam z moim królikiem Edem do weta - Ed <na całe szczęście!> był w wiklinowym transporterze, postawiłam koszyk w poczekalni gdzie była rodzina z terierowatą sunią. Sunia od razu zainteresowała się Edem i podchodziła do transportera. Poprosiłam by pani ją trzymała, bo dla mojego królika samym stresem jest wizyta w gabinecie a co dopiero dobijający się do niego obcy pies. Na co rodzinka się zaczęła się podśmiewać, że mam zająca i żebym go puściła to sobie pobiegają (mieli na myśli, że ich sunia by się 'zabawiła' z Edem), suka coraz bardziej dobijała się do transportera- łapą skrobiąc w zamknięcie...a że pysk miała strasznie wąski to bez problemu wsadzała go w kratki- zwróciłąm uwagę, że natychmiast mają zabrać psa- transporter mam za duży by trzymać go na kolanach. W końcu weszli do gabinetu i miałam spokój. W drodze powrotnej spotkało nas już coś strasznego. Rzucił mi się na transporter sznaucer mini- wyleciał nagle nie zdążyłam zareagować- sunia w poczekalni chyba zepsuła zamknięcie bo transporter pod ciężarem psa spadł mi na ziemię drzwiczki się otworzyły i wyleciał Ed...przerażony kicał krzycząc niesamowicie do krzaków, pies za nim a właściciel stanął, ręce na biodra i co? śmiał się! Jak nie jestem zwolenniczką kopania psów- to zrobiłam to pierwszy raz! byłam wściekła, przerażona kopnęłam go mocno i uciekł do 'pana' na co tamten na mnie z gębą, że nie będę kopała jego psa i do mnie szybkim krokiem zmierzał-chyba chciał mi oddać za psa, ale na szczęście jak Anioł zjawił się młody chłopak i stanął po naszej stronie- to był dres więc pogroził tamtemu dziadowi i tamten w końcu się odczepił.... potem jeszcze długo wyciągałam królika z krzaków.... :( cały był biedny roztrzęsiony:(:(

Link to comment
Share on other sites

Sytuacja sprzed chwili. Idę sobie ze zmęczonym po treningu suczydłem, z jednej posesji (bez bramy!!!, a jakże) wybiega z ryjem pekińczyk (aż się zdziwiłam, że ten mały potwór był aż tak zajadły) oraz podrostek a'la ON. Rzucają mi się do suki, pekin z wściekłym wrzaskiem, owczarek jakby niepewny, ale zerkając na starszego kolegę pięknie bierze z niego przykład (piękny psychopata wyrośnie, naprawdę). Nie powiem, skoczyło mi ciśnienie, moja suka podnosi wrzask, zaczyna się dusić z emocji... Nie wiem, czy jestem chamskim psiarzem, ale do ciężkiej cholery, czy w tym chorym kraju naprawdę się trzeba zachowywać jak na safari? Ze strzelbą mam chodzić na dwór? Z maczetą? Po energicznym odsunięciu ONkowego gnoja wypada na mnie z gębą Super Odpowiedzialny Pan Właściciel... Według niego pewnie powinnam zastosować jakiś inny środek, żeby się opędzić od jego uroczych pupili, no nie wiem, zaśpiewać piosenkę? Na fujarce zagrać?

Link to comment
Share on other sites

evel nie żebym się śmiała bo sytuacja.. rany nie wyobrażam sobie takiej u siebie, katastrofa. Ale mam wspomnienie z dzieciństwa... przechodziłam zawsze z mamą obok jednego takiego śp. ONka wraz z naszym śp. ONkiem Kazanem.. i gdy zaczynałam śpiewać piosenkę z przedszkola, ONek - za płotem, na "swoim" terenie" - ze zdziwienia zatrzymywał się i patrzył jak na wariatki.. :D

Link to comment
Share on other sites

Może jednak zacznę nosić fujarkę, wystrugam sobie z drewna :evil_lol:

A tak serio - frustrują mnie takie sytuacje jak nie wiem, bo Zu potem przeżywa jakiś czas każdą taką poważniejszą "jazdę" i np. rzuca się na psy podobne do tych, które ją zaatakowały, a ja mam olbrzymi krok do tyłu w pracy nad jej schizami :wallbash:

Zostałam za to na poprawę humoru zwyzywana od wieśniar :lol: chociaż nie wiem, czy sobie zasłużyłam, bo poza miastem mieszkam dopiero jakieś pięć lat, a psa "na postronku" prowadzam na spacery, idiotyzm jakiś, nie? :cool3:

Ogólnie się nie ma z czego śmiać niestety, bo pan się wczoraj na wieczornym spacerze mało nie obs*ał ze szczęścia, że rośnie mu "agresor hehehehhe", podczas, gdy ONeczek koncertowo obszczekiwał papierek, autobus, przechodniów, trawę, gazetę, jakieś śmieci, oczywiście wszystko na ugiętych łapach i z ogonem pod brzuchem.

Link to comment
Share on other sites

czasem wystarczy tylko wyciągnąć telefon i powiedzieć że się dzwoni na policję ;)
ale ja w ogóle strachliwa nie jestem, do tego dość pyskata się zrobiłam ostatnimi czasy (jak się chodzi z dużym łysym dobrze zbudowanym facetem, to człowiek uczy się pyskować bez lęku :P ), do tego w kieszeni mam zawsze swoją legitymacje policyjną :P odkąd zaczęłam pracować w firmie, legitka idzie w ruch bardzo często - jak braknie mi argumentów i widzę że oponent chce użyć argumentu siły zawsze jest tekst " człowieku, ty na pracownika policji rękę podnosisz, spróbuje tylko, cała komenda ci na łeb wsiądzie" - działa zawsze :) no a jako że przed przyjęciem na policję robią wywiad środowiskowy (nie mówią na jakie stanowisko, tylko że zaczynam pracę) to wszyscy sąsiedzi wiedzą że pracuję na komendzie - 12h zmiany (dzień, noc) też dodają swoje i większość myśli że jestem funkcjonariuszem ;)

Link to comment
Share on other sites

Wiem co mówisz bo sama mam psa który ma 4 psich znajomych i na tym się jej towarzyskość kończy... u mnie nie ma takich ludzi, bo u nas wszyscy są psiarze i jak jednemu pies zostanie pogryziony to osiedle stoi murem i tutaj akurat dzwonienie na SM czy policję ma sens.

Link to comment
Share on other sites

W sprawie laba dziś będę drugi raz rozmawiać z dzielnicowym.
Co ciekawe mąż tego babsztyla prowadzi psa na smyczy - podobnie dzieci, smycz albo za nim biegają, pilnują; tylko babsko-księżniczka urządziła sobie wybieg dla pieska na chodniku pod blokiem i ma pretensje do całego świata - poza sobą...

O filmiku pomyslałam, ale było ciemno, ledwo zdjęcia wyszły z fleszem, bo miałam tylko telefon. Na fotce widać wyraźnie, że pies stoi pod drzwiami od klatki, bez smyczy, sam.
Zresztą ostatnio nie było spięć, bo chodzę z psami o nietypowych porach.

Link to comment
Share on other sites

ja wczoraj głaskałam własnego psa i poczułam duże zgrubienie na uchu , patrze a to ewidentnie głebokie strupy po ugryzieniach , od razu poszłam do mamy ( ona lub brat wychodzą rano z psami) spytać co się stało .
i słyszę " nie chciałam Cię denerwować .." , okazało się że gdy brat rano poszedł z psami (brat 27lat) sukę miał na smyczy , pudla bez ( pudel 14lat, 5kg) , sąsiad z klatki obok wypuścił swoją sukę beztrosko na poranne siku , a suka od razu do mojej , brat wziął naszą na ręcę (tak mu każę robić ) bo mimo że są podobnej wielkości nasza by ją mogła pogryźć dotkliwie , a ta suka na pudla nigdy nie reagowała , brat na rękach z rzucającą się 17kg suką a sąsiad psa nie może złapać który skacze na mojego brata .
w końcu suka podbiegła do naszego pudla który jakby nigdy nic robił sobie siku 5m dalej , i złapała go ! w tym momencie wielki pisk , mój pudel to bardzo delikatny pies na dodatek stary,mały, brat nie wiedział czy puścić suke i mieć pewność że tamta może skończyć u weta (nasza także możliwe) czy ratować pudla!
w końcu sąsiad ją jakoś odciągnął złapał na smycz, brat mógł położyć sukę na ziemi i sprawdzić co z pudlem .
od sąsiada nie usłyszał nawet przepraszam, ani żadnego pytania czy psu coś się stało , a pudlowego ucha lała się krew.
trochę wytłumaczę brat nie mógł kopnąć tej skaczącej na niego suki bo by ją kopem zabił ( jest duży,silny facet,nie ma wyczucia) .
kazałam mu sukę brać na ręcę zawsze gdy widzi jakieś zagrożenie żeby ona nie musiała się gryźć , gdy ja jestem nie mam takiej możliwości bo nie dam rady fizycznie utrzymać 17kg rzucającego się psa na rękach .
oczywiście brat nie zadzwonił na sm bo po co :roll: ja bym im tego nie darowała , ale rodzice również nie chcą mieć kłopotów z sąsiadami .
pudels prócz strachu i kilku ran w uchu jest cały . a ja wiem że teraz to już moja suka nigdy nie daruje tamtej i muszę dużo bardziej uważać (sąsiad o dziwo chyba się wystraszył bo dziś psa miał na smyczy).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']@sleepingbyday
Egzekwować praw? A co powiesz na to, że te "osiedlowe buraki" też potrafią wezwać policję i nadać na ciebie? I potem to ty masz sprawę w sądzie, musisz łazić i się tłumaczyć? A jak nie masz świadków to i ciebie ukarają. Za bardzo wierzysz w instytucje państwowe, oj za bardzo. Możesz sobie zgłaszać gdzie chcesz, ale jak zaczniesz się bać wychodzić z własnego domu to może zdasz sobie sprawę, że może lepiej było się tak nie gorączkować.

Oczywiście wiem, że istnieją różni ludzie i różne przypadki, jednak nigdy nie wiesz z kim ma się do czynienia. Po co kusić los? Jeszcze pół biedy jak jest to patologia i to widać, gorzej jak masz do czynienia z wydawałoby się "normalnymi" ludźmi. Gaz? Dasz kolesiowi gazem po oczach, z psem, on był z kimś... uhuhu... Tel. na policję i ci zaśpiewa napaść na siebie :p Miał świadka co to potwierdzi, doda, że jeszcze szczułaś ich psem... siedzisz po kolana w bagnie. Nawet jakby obaj byli pijani to się nie liczy, wezwanie było, protokół spisany, trzeba się wytłumaczyć. Co się nachodzisz po posterunkach i sądach to twoje. A można było sobie po prostu odejść...

To brzmi źle i ja to wiem. Jakby przyzwolenie na krzywdzenie innych ludzi. Człowiek z miejsca się buntuje na taką niesprawiedliwość, ale trzeba zachować też trochę zdrowego rozsądku.[/QUOTE]

[quote name='motyleqq']tak jak Amber napisała, dzwonienie na SM czy policję bywa wyrokiem dla nas samych. pokładanie w tych służbach nadziei to zwykła naiwność. przy facecie, na którego wezwano sm, owi strażnicy pokazali na mnie palcem, że brałam w tym udział, a potem udawali że nie słyszą, gdy facet mi groził. do przeprowadzki nie wychodziłam wieczorem, bo się bałam, facet mieszkał nade mną. czy warto? w imię czego? w imię swoich praw oberwać w łeb?[/QUOTE]

dziewczyny, a ja wam mogę przedstawić historyjki odwrotne, no i co z tego? ileś razy będziemy szykanowani za egzekwowanie sowich praw, a ileś razy uda nam się wywalczyć spokój. przechodzenie z przykłądów szczegółowych do wniosków ogólnych jest błędem logiczznym, typu: bo mojej cioci pomogła vilcacora, to znaczy, ze vilcacora działa.


to nie jest tak, ze ja absolutnie wierzę w instytucje państwowe, ale też nie uważam, że absolutna niewiara jest uzasadniona. czasem uda się coś wywalczyć, czasem nie. czasem warto kolesia podejść sposobem, udając koleżeńskość, a czasem tzreba postarszyć i zadziała, czasem trzeba odpuścić, bo ma wariackie papiery. kolejny raz piszę, ze dziłać z głową a nie na jedno kopyto. natomiast wiem jedno- absolutna obojętność to nasz najgorszy wróg i pisanie, ze reakcja kończy się źle i należy schować głowę w piasek jest.... okropne. nie namawiajcie ludzi, zeby zrobili z siebie społecznych inwalidów. jak można utzrymać szacunek do siebie twierdząc, że opraca nad sensownym egzekwowaniem własnych praw jest niebezpieczna i nie należy tego robić?

uczycie tego swoich dzieci? to rezerwujcie miejsca w domach starców, bo z takiego kraju, gdzie od początku uczy się je, że trzeba skulić uszy i udawać, ze się nie żyje, uciekną szybko jak najdalej.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...