Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Postanowiłam zwrócic się do Was po poradę, bo wygląda na to, że komunikacja z trudnymi psami wychodzi mi znacznie lepiej niż komunikacja z upartymi ludźmi :(

Mam obecnie pod opieką mocno problemowego mieszańca. pracujemy razem od roku i pies zrobił ogromne postępy. Jako kilkumiesięczny szczeniak rzucał się na psy i ludzi, psy próbował dominować, ludzi albo obsikiwał (noga wysoko do góry, klasyczne znaczenie, a nie żadne tam posikiwanie z radości albo z nerwów) albo podgryzał a najczęściej jedno i drugie. Pies obecnie już nie gryzie ani nie posikuje, ale zostało mu skakanie od czasu do czasu.

Mały nie jest, więc oczywiście w pracę z takim ancymonkiem trzeba włożyć sporo wysiłku umysłowego i fizycznego. Póki co, cały czas robi postępy, ale ponieważ jest to pies wyjątkowo niezależny i uparty (potwierdzone przez znajomych behawiorystów, nie tylko moja opinia), czasami wydaje mu się, że może postawić na swoim i skacze pomimo tego, że wie, że ma siedzieć - po prostu czeka aż cokowiek innego odwróci moją uwagę.

Jako,że cały czas jest dominujacy (ale już nie agresywny) i bardzo natarczywy wobec innych psów, dbam o dobre stosunki z okolicznymi właścicielami dużych i asertywnych psów, bo zwyczajnie potrzebne mi są do rehabilitacji tego ziółka (ma na imię Faust, nomen omen...). No i tu jest problem. Właściciel fajnego mieszańca rotka i samoyeda, z którym Faust lubi się bawić i od którego uczy się manier, ma swoje zdanie na temat skakania. Jego pies nie skacze, więc nie ma pojęcia, jak to jest kiedy pies pazurem rozcina komuś wargę (bo taki jest duży) albo brudzi ubranie. Zachęca mojego do skakania i się 'bawi'. Oczywiscie, za każdym razem kiedy Faust skacze, a gość go głaśzcze za to, Faust dostaje silne pozytywne wzmocnienie i cofa się w rehabilitacji. Ostatnio zaczął znowu podgryzać, co jest już zwyczajnie niebezpieczne.

Wiele razy mówiłam temu gościowi, że bardzo lubię, jak się ansze psy bawią, ale Faust jest psem z trudną przeszłością (oddzielony od matki w wieku 5 tygodni, bez psich manier, o niestabilnej psychice ze skłonnością do dominacji, źle traktowany przez poprzednich właścicieli) i ja od roku staram się go rehabilitować tak, aby m.in. przestał skakać na ludzi i domagać się pieszczot oraz smakołyków. Facet pozostaje głuchy na moje prośby, zachowuje się, jakby zjadł wszystkie rozumy i twierdzi, że mój pies jest 'taaaki szcześliwy'. On nie jest szczęśliwy tylko pobudzony i to zazwyczaj jest wstęp do czegoś niedobrego.

Biję się z myślami, co robić. Rozsądek nakazuje mi zwyczajnie unikać tego gościa, bo powaznie cofa proces rehabilitacyjny (bywa, ze widzimy się codziennie). Jednak Faust nie jest akceptowany przez większość psów ze względu na brak manier, tendencje dominacyjne i niestabilność, więc to ważne, żeby jednak miał kontakt ze zwierzętami, które go jako tako akceptują.

Co byście zrobili na moim mejscu? Rozmowa i prośby naprawdę nie dają rezultatu, gość jest głuchy na moje argumenty albo strzela focha.

Link to comment
Share on other sites

Mam podobnie... wszyscy się nabijają ze szkolenia psa na spokojnie a panom to już w ogóle podoba się pobudzanie Happy mocnym warczeniem, a że warknie czy coś to tylko powód do zadowolenia z nie wiadomo jakiego powodu. Ostatnio sąsiedzi zauważają sukcesy więc już inaczej patrzą na nasze szkolenie ale nadal czasami właśnie głównie faceci brutalnie zaczną się bawić z H. i nijak im się nie powie, że mają przestać. Jasne, można wrzasnąć, ale mam to samo co Ty - tylko nieliczne psy H. akceptują no i nie mogę jej odmówić spotkania z nimi, szczególnie, że bardzo się cieszy na ich widok. Całe szczęście że H. się uodporniła na zachowania znanych nam ludzi ale nie wyobrażam sobie by ktoś obcy do niej podszedł.

Co do chamstwa.. nie wiem czy innych psiarzy, w każdym razie historia koleżanki mojej mamy:
Teściowa owej koleżanki miała starą spanielkę. Wykryto u niej raka, miała swoje trochę agresywne zachowania, ale wraz z cierpieniem z powodu choroby pogorszyły się jej stosunki z właścicielką. Doszło do tego, że ją ugryzła naprawdę mocno. Następnego dnia ją uśpili, bo prawdopodobnie i tak zeszłaby z tego świata dwa, trzy dni później - nie było sensu tego przedłużać i pogarszać jej stanu. W każdym razie teściowa pojechała do szpitala, obadali ją i nagle przychodzą do niej ludzie z informacją, że chcą wziąć psa do izolatki z powodu ugryzienia i stwierdzić ewentualne choroby, czy wściekliznę (skoro jej pies, to chyba go szczepiła i wiedziała o tym ;/). Gdy powiedziała, że suczka już pochowana, chcieli ją nawet odkopywać - ale teściowa nie wiedziała, gdzie dokładnie ją pochowano, bo nie brała w tym udziału. Ostatecznie odpuszczono, ale wyobraźcie sobie, że Wasz pies zostaje sprowokowany do ugryzienia i potem zabierają go do izolatki - a broń Boże pies po przejściach.. ;/ i odkopywać martwego psa - coś okropnego ;/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko'] ale wyobraźcie sobie, że Wasz pies zostaje sprowokowany do ugryzienia i potem zabierają go do izolatki - a broń Boże pies po przejściach.. ;/ i odkopywać martwego psa - coś okropnego ;/[/QUOTE]

Dokładnie tego się obawiam. Faust jak stanie na tylnych łapach, to może mnie chwycić za gardło. Przez takich za przeproszeniem debili, których z niewiadomego powodu jara nakręcanie psa, moja praca z Faustem może któregoś dnia pójść na marne. Bo skoczy na dziecko albo na kogoś wrażliwego i jeszcze do tego dziabnie. Albo i temu gościowi coś zrobi i się palant wkurzy. On nie dziabie agresywnie tylko dlatego,ze chce wymusić głaski albo smakołyki, ale tu w Norwegii niestety usypia się psy z byle powodu, wystarczy,ze nie działa na nie kliker i smakołyki :(

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Ostatecznie odpuszczono, ale wyobraźcie sobie, że Wasz pies zostaje sprowokowany do ugryzienia i potem zabierają go do izolatki - a broń Boże pies po przejściach.. ;/ i odkopywać martwego psa - coś okropnego ;/ [/QUOTE]dziwna to opowieść, bo pochowanie psa jest nielegalne - jasne można ale na wyznaczonych miejscach, jeśli nie korzystamy z usług cmentarzy dla psów to należy je poddać utylizacji - za zakopanie psa na polu/ w ogródku - ogólnie w miejscu do tego nie wyznaczonym są mandaty nawet do 500zł. Martwe psy są traktowane jak odpady medyczne i nie można tak po prostu je pochować pod drzewkiem (jasne.. każdy tak robi, ale to nielegalne! i jakby na was ktoś nakablował to mandat jak nic..) Każdy wet ma OBOWIĄZEK mieć umowę z firmą zajmującą się utylizacją odpadów medycznych w tym martwych zwierząt..

Mnie sanepid ścigał za pogryzienie szczura, mojego własnego szczura - ugryzła mnie w czasie robienia bardzo bolesnego zastrzyku, kiedy była w kiepskim stanie zdrowia i cierpiała bardzo - nie jej wina - moja głupota że się nie uchyliłam.. dla niewtajemniczonych - chory na wściekliznę szczur żyje kilka godzin.. ja lekarzowi sama tłumaczyłam, że szczur nie może mieć wścieklizny bo by już nie żył, że pogryzł mnie 2dni wcześniej (poszłam bo domowymi sposobami nie mogłam sobie poradzić a ręka zaczęła się babrać), że jest u mnie od 2lat i nigdy nie miał kontaktu z innymi zwierzętami, po za szczurami z którymi nieprzerwanie żyje w jednej klatce od 2lat - lekarz nie wierzył, nie mógł też wymyślić jak mój domowy szczur mógł nabawić się wścieklizny - ja musiałam z wetem załatwiać żeby wystawił zaświadczenie że ręczy za mnie i że będzie u mnie dzień w dzień na wizytach domowych, żeby szczur nie musiał iść na kwarantanne..

Link to comment
Share on other sites

strix, ja bym nie unikała, ale dosadnie i jasno powiedziała, że nie życze sobie tego typu zachowań, opisałabym też dlaczego, chociaż są ludzie na których to nie działa niestety ... :angryy:
Mi jeden facet non stop kazał, nie prosił, nie sugerował, a mówił po prostu, że mam puszcić moją psice ( która akurat wtedy miała okres atakowania wszystkiego co się rusza, ze strachu) luzem w środku ruchliwego osiedla (jego wszystkie psy chodza luzem). Mówiłam nie, bo ona tamto, nie bo ona ucieknie... a tu grochem o ściane, w końcu się wkurzyłam i stanowczo powiedziałam, "nie, bo jej nie spuszczam" bez wyjaśniania dlaczego i bez uznawania sprzeciwu, facet w końcu odpuścił. Na spacerach natomiast spotykam właścicielke psa która gdy tylko zjawia się babka co namiętnie karmi obce psy smakołykami, od razu mówi, mojemu psu prosze nie dawać, bo mi się to nie podoba. No kurde, to Twój pies, Ty decydujesz o jego wychowaniu, nie daj się tłamsić jakiemuś gościowi co myśli, że wie lepiej, nie życzysz sobie tego i już, nie ma facet nawet prawa do dyskusji, to Ty wybierasz co dla psa najlepsze, walcz o swoje ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja też stawiałabym na stanowczość. Głośno i wyraźnie powiedzieć, co Ci się nie podoba i basta. Ja miałam podobną sytuację, mam psa dominanta, który nie toleruje innych psów. Pracowałam nad tym sporo czasu, ale po zaatakowaniu mojego psa (i mnie przy okazji) przez boksera (o czym zresztą pisałam na tym wątku jakieś 2 lata temu) wróciliśmy niestety do poziomu zera i jest coraz gorzej. Jednak toleruje on, wychowanego przez siebie DONa mojej koleżanki. Zna go od momentu, jak DONek pojawił się u znajomej i do dzisiaj świetnie się bawią. I można tłuc do głowy ludziom, którzy nagle chcą się przyłączyć ze swoimi psami do tej zabawy, że mój jest agresywny, że zaatakuje - nie! przecież przed chwilą tak się pięknie bawili! A co najlepsze jeszcze każą mi spuścić mojego psa! Pomogło, jak kiedyś puściłam Gizmo i rzucił się na jakiegoś kundla, który pchał mu łapy na kark - nic mu nie zrobił, on zawsze tylko straszy zębami, ale właściciel w końcu zrozumiał, że nie żartuję. Tylko, że w Twoim przypadku Faust musiałby rzucić się sąsiadowi do gardła, żeby zrozumiał...
W innym wypadku chyba nie pozostaje Ci nic innego niż zaniechanie wspólnych spacerów - jeśli do faceta nic nie dotrze to Wy prędzej czy później powrócicie w Waszej pracy do poziomu zera, jeśli nie gorzej.

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co, ja tak czytam o tych Waszych sytuacjach to aż mi ciśnienie skacze. Ludzie w dzisiejszych czasach tacy nowocześni itd a na spacerach z psami taka ciemnota panuje...
Ja za tydzień, półtora odbieram Donk'a i jak sobie wspomnę, że mnie też takie spacerki czekają (nie mówię, że zawsze, ale pewnie co jakiś czas coś się takiego wydarzy) to muszę chyba coś na uspokojenie sobie zacząć brać.
[B]Milka [/B]współczuję... ja bym tego gościa chyba tam poszarpała.

Link to comment
Share on other sites

Ta, albo zacząć komentować "nie no, jak pan moze psa na TAKIEJ smyczy/obroży etc."...
Ja tylko mówię wyraźnie, że to MÓJ pies i MOJA sprawa, na co mu pozwalam, a na co nie, jak ktoś chce mieć psa rozwydrzonego, top jej/jego problem. Działa.

Link to comment
Share on other sites

Nie bardzo wiem, o czym myślał jakiś pan, który szedł na spacer z ok. 8miesięcznym szczylkiem goldena i dał go do potrzymania na flexi swojemu ok. 4letniemu synowi, po czym pies nas zobaczył, dzieciak z radością przybiegł w naszą stronę, a golden staranował mojego 4,5 kg szczeniaka. Zajebista socjalizacja. Pan był mocno zdziwiony, jak w nieco niekulturalny, acz stanowczy sposób wyraziłam swoje niezadowolenie - no bo to takie słodkie, że puszcza niewychowanego goldena na flexi z 4letnim dzieckiem :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Ta, albo zacząć komentować "nie no, jak pan moze psa na TAKIEJ smyczy/obroży etc."...
Ja tylko mówię wyraźnie, że to MÓJ pies i MOJA sprawa, na co mu pozwalam, a na co nie, jak ktoś chce mieć psa rozwydrzonego, top jej/jego problem. Działa.[/QUOTE]

To bywa trochę śmieszne, ale też trochę straszne - do nas się kiedyś przypiął jakiś dziadek o kaganiec, że psa katujemy!!! Że jak tak można!!! Ciekawe, czy byłby taki hop do przodu jakby zobaczył np. jakiegoś "maczo" z mikroptakiem, tłukącego swojego psa smyczą, bo nie wrócił na wołanie :roll:

Link to comment
Share on other sites

[I]strix, ja bym nie unikała, ale dosadnie i jasno powiedziała, że nie życze sobie tego typu zachowań, opisałabym też dlaczego, chociaż są ludzie na których to nie działa niestety ...
.... nie daj się tłamsić jakiemuś gościowi co myśli, że wie lepiej, nie życzysz sobie tego i już, nie ma facet nawet prawa do dyskusji, to Ty wybierasz co dla psa najlepsze, walcz o swoje [/I]

Masz rację. Trochę się obawiam, bo w końcu Skandynawowie to inny krąg kulturowy, oni tutaj nie lubią konfrontacji ani wyrażania niezadowolenia wprost. Chociaż z drugiej strony takie uporczywe ignorowanie moich próśb, tłumaczeń, argumentów to jest jakaś ukryta forma agresji chyba, a przynajmniej walki o władzę. I może nawet gorsza niż konfrontacja, bo perfidna. Tak czy inaczej, po 5 dniach niewidzenia pana, Faust zrobił postepy że hej, więc nie mam już wątpliwości, że przy następnym spotkaniu będzie z mojej strony krótka piłka. :diabloti:

Dodam, że poziom wiedzy na temat psow i ich zachowań pozostawia tutaj takze wiele do życzenia. Nagminne jest, ze kiedy wychodze z obydwoma psami, Bruno, który jest spokojny, zostaje ignorowany, a każdy chce wsadzać smakołyki do pyska podgryzającemu Faustowi, 'bo on tak bardzo prosi'. Pfff, on nie prosi tylko wymusza, ale moja gadka jest jak grochem o ścianę, więc już się skończyło mizianie z nieznajomymi. Skoro nie rozumieją, że pies jest po przejsciach a zasadą rehabilitacji jest wynagradzanie dobrego zachowania, to mogą sobie rujnować inne psy ;)

Podbiegacze i podgryzacze to tutaj natomiast plaga. Latają bez smyczy, bo przeciez są takie małe i słodkie. Właśnie takie małe i słodkie przypuściło kilka razy atak na Fausta jak był szczeniakiem, co znacznie uszczupliło jego szanse na bycie kiedykolwiek normalnym psem. Chyba nie musze dodawać, że nie doczekałam się przepraszam. Podobnie jak tydzień temu, kiedy jakas palantka puściła w miejskim parku pełnym dzieci, psów itp. luzem sukę staffika, która zaczęła atakować Fausta! Panna stała jak posąg, moje prośby nie pomagały, dopiero jak wyciągnęłam gaz i ja o tym poinformowałam (musiałam krzyczeć bo stała daleko i się gapiła) to się pofatygowała. Ale psa na smycz nie zapieła, bo, cytuję j[I]ej pies jest łagodny, a jeśli przyskoczył do mojego to oznacza, że z moim jest coś nie tak.... [/I] Taaa... Taki łagodny, że z warkotem przebiegł przez cały trawnik do mojego, który nie dość że był na lince (to oczywiste) to akurat w trakcie powtórki komend. Ręce opadają!

Wiem, że w Polsce jest źle, ale tutaj wcale nie jest lepiej! Wrrr! :angryy::angryy::angryy:

Dzięki za wypowiedzi.

Link to comment
Share on other sites

powiedzcie mi czemu ludzie są debilami? i to takimi całkowitymi?:angryy:
jadę dzisiaj na rowerze, psowaty biegnie obok mnie, widzę z naprzeciwka idą robotnicy. no to psa przy sobie, jak najbardziej z lewej strony chodnika i ich mijamy. jak byliśmy na ich wysokości to jeden skoczył mi do psa z rykiem czy Bóg wie czym i łapami wymachuje. aż mi psa przestraszył:mad: a jak mu wiązankę puściłam to nawet słowem się nie odezwał cwaniak:shake:

Link to comment
Share on other sites

[B]Beatrx[/B], u nas to nic nowego. Torika jest ciągle zaczepiana przez bydło, bo inaczej tych osób nie nazwę, które ryczy mi na psa. Takie to zabawne, jak yorczek kipi ze złości, a ja nawet kucając przy niej mam problemy z jej uspokojeniem.. Zmora no, zmora to nasza.
Ale jak z Tori jest mój chłopak, albo idzie z nami też Iwan to żaden nie ryczy, cwaniaczki za dychę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry'][B]Beatrx[/B], u nas to nic nowego. Torika jest ciągle zaczepiana przez bydło, bo inaczej tych osób nie nazwę, które ryczy mi na psa. Takie to zabawne, jak yorczek kipi ze złości, a ja nawet kucając przy niej mam problemy z jej uspokojeniem.. Zmora no, zmora to nasza.
Ale jak z Tori jest mój chłopak, albo idzie z nami też Iwan to żaden nie ryczy, cwaniaczki za dychę.[/QUOTE]
ale wiesz, yoreczek to mu nic nie zrobi. gorzej jak ON go strzeli zębami...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']ale wiesz, yoreczek to mu nic nie zrobi. gorzej jak ON go strzeli zębami...[/QUOTE]

Właśnie dlatego straszenie Toriki jest dla takich typów śmieszne, a przy Iwanie to przestają się w ogóle odzywać, jak przechodzą.

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj uciekałam przed pijakiem zataczającym się po całej szerokości chodnika :shake:. Już myślałam że jest tak zajęty pluciem że szybko śmignę drugą stroną ulicy pod ogrodzeniem, ale niestety zauważył psy i idąc na nas wyskoczył z tekstem: "Puść je to sobie z nimi..." nie zdążył dokończyć bo usłyszał parę 'słów' od suczydeł. Ale serce mi do gardła podeszło jak ruszył w naszym bo nawet nie miałam gdzie już uciec a psy na pewno by pana nie przywitały kulturalnie, gazu też bym wyjąć nie zdążyła. Na szczęście zdążyłam szybko uciec ciągnąc złośnice za sobą. Takich boję się bardziej niż beztroskich dzieci, bo o ile dziecko jakoś tam się wyminie/zatrzyma to takiego nie ma szans... Na szczęście w moich godzinach spacerów nasza droga spacerowa jest zwykle pusta i nie mogę sobie tu z Wami ponarzekać :p

Link to comment
Share on other sites

Właśnie wróciłam z parku po spotkaniu z na oko 40/45-kilowym bokserem, którego pan oświadczył,że pies to pies i 'on tylko chce się przywitać'. Rzecz działa się w parku otaczajacym zamek królewski, a więc w parku jak najbardziej miejskim, gdzie obowiązuje trzymanie psów pod kontrolą. Pies szedł 15 metrów przed właścicielem, oczywiscie na luzie i nawet nie sprawdzał ,czy właściciel w ogóle za nim idzie. Jak zobaczył moje Fausta to wystrzelił jak z procy, klata do przodu, warczenie, uszy postawione, wiadomo, o co chodzi. Nauczona doświadczeniem po prostu wystąpiłam przed Fausta i wgapiłam się w psa. Ciśnienie mu spadło, ale oczywiście dobrał się do Fausta i przez chwilę nie wiedziałam, czy będą walczyć czy nie. Tamten pies zdecydowanie chciał,ale Faust na szczęście zrobił takie postępy, że chciał się bawić, więc rozładował sytuację dajac sygnał do zabawy. Poza tym, on jest kastratem, więc psy nie są tak bardzo skłonne żeby go gryźć. Ale 95% psów w Norwegii nie jest kastrowanych, bo kastracja jest nielegalna!

Najbardziej mnie rozbawiła postawa właściciela, a może wk****ła. Stał 10 metrów od nas i wołała pieska, który oczywiscie miał go w d**ie. Na moje uwagi, że tutaj obowiązuje zasada, że psy są pod kontrolą, odparł,że jego pies jest szkolony, a on mu pozwolił się przywitać. No więc zapytałam pana, gdzie tak szkolą psy,żeby szły 15 metrów przed właścicielem i ignorowały przywoływanie. Oraz która to szkoła wyznaje zasadę, że w miejscach publicznych psy chodzą luzem.

Koleś był wyjatkowo tępy, całe szczęście,że jego pies zrozumiał, że walka się nie opłacała (w kieszeni mam gaz zawsze, jakby co, ale nigdy go nie użyłam, bo zawsze mam ochotę psiknąc w pysk właścicielowi a nie psu) ) Najgorsze jest to, że ten pies podleci kiedyś do większego, silniejszego i mniej przyjacielskiego niż Faust psa i zapłaci sporą cenę za głupotę właściciela.

Link to comment
Share on other sites

Oj, ale jestem zła...
Właśnie wróciłam ze spaceru. Idę sobie ścieżką wydeptaną przez ludzi między skarpą na skraju osiedla a około półmetrowym żywopłotem ogradzającym plac zabaw. Widzę, że w piaskownicy bawią się trzy około 7-letnie dziewczynki. Maszeruję dalej, a tu nagle zza żywopłotu wyłania się ogromny pies z pianą na pysku i rzuca się w naszą stronę. :-o Na moje oko miał jakieś 60kg spokojnie. Okazało się, że był przypięty smyczą do ławki po drugiej stronie żywopłotu i na całe szczęście owa smycz wytrzymała pociągnięcie...Rozglądam się po placu - żadnego dorosłego. Pytam się grzecznie dziewczynek, czyj to piesek. Jedna z nich, drobniutka blondyneczka odpowiada, że to jej. Ja na to : a gdzie jest jakiś dorosły ? Mała mówi, że jej mama jest na balkonie. I nagle z balkonu (3 piętro) wychyla się mamusia i ostrym tonem pyta, co się stało. No więc ja do niej, że dlaczego taki wielki pies pozostaje bez opieki ? Czy uważa Pani, że jakby zerwał smycz, Pani córka dałaby sobie z nim radę ? A może Pani zdążyłaby zbiec z 3 piętra i rozdzielić pieski w razie potrzeby ? Kobieta na to, że nie muszę tędy chodzić ze swoim psem.

No krew mnie zalała. Generalnie starałam się być grzeczna, bo nie przepadam za ładowaniem się w konflikty, ale to mnie wkurzyło. Kaganiec chociaż, sama nie wiem.
Czy 7 letnie dziecko wg. prawa może być opiekunem psa na spacerze ? Zastanawiam się czysto teoretycznie, gdyby sytuacja się powtórzyła. Choć raczej nie zamierzam się zapuszczać w tamten rejon jak na razie. Efekt taki, że szczeniak wystraszony, ja poddenerwowana, a Pani pewnie i tak będzie dalej robić to samo...:-(

Link to comment
Share on other sites

Nawet zastanawiałam się nad tym, czy nie wezwać policji (komisariat jest około 1km od miejsca zdarzenia), ale nie byłam pewna czy nie odpowiem za bezpodstawne wezwanie. No bo w końcu pies był na smyczy i pod "opieką" dziecka, ale jednak ktoś z nim był. A gdyby kobieta się uparła, to mogła by się pofatygować z balkonu i powiedzieć, że była na miejscu...No i słowo przeciwko słowu. Pierwszy raz miałam taką sytuację. Ale jeżeli to się powtórzy, chyba się pofatyguję i zadzwonię... Dzięki za radę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Frances_B']Nawet zastanawiałam się nad tym, czy nie wezwać policji (komisariat jest około 1km od miejsca zdarzenia), ale nie byłam pewna czy nie odpowiem za bezpodstawne wezwanie. No bo w końcu pies był na smyczy i pod "opieką" dziecka, ale jednak ktoś z nim był. A gdyby kobieta się uparła, to mogła by się pofatygować z balkonu i powiedzieć, że była na miejscu...No i słowo przeciwko słowu. Pierwszy raz miałam taką sytuację. Ale jeżeli to się powtórzy, chyba się pofatyguję i zadzwonię... Dzięki za radę.[/QUOTE]

Wystarczyło odejść kawałek, żeby kobieta nie słyszała, że dzwonisz, i niech policja przyjeżdża w ramach niespodzianki :lol: Poza tym, możesz jako obywatelka żądna wiedzy :evil_lol: zapytać pana policjanta, czy sytuacja, kiedy agresywny pies bez opieki dorosłej osoby przywiązany jest do ławki koło placu zabaw dla dzieci, będąc pod opieką ok. 7letniej dziewczynki, jest ok. I wspomnieć, że mama dziewczynki stoi na balkonie i nie zdąży zareagować, jak pies rzuci się na innego psa, albo jak inny pies rzuci się na psa, a potem na dzieci... Ew. jak pies przywiązany do ławki rzuci się na obce dzieci/małego psa/człowieka. Na bank by przyjechali. Warto tylko na początku rozmowy pytać o nazwisko osoby odbierającej zgłoszenie, policja dziwnym trafem zawsze wówczas reaguje :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Heh, ja po prostu nigdy w życiu nie miałam jeszcze osobistego kontaktu z policją :D nawet drogówka jakoś się nie czepnęła jeszcze (odpukać ;)) Po prostu nie miałam sytuacji, w której musieli by interweniować i szczerze mówić mam nadzieję, że to się szybko nie zmieni ;P

Link to comment
Share on other sites

Frances, szczęściara - ja dzień po odebraniu prawka byłam gruntownie przebadana przez "leśny ludek" - kobieta za kółkiem, obok starszy facet (tata ^^), jeszcze w dodatku blondynka (naturalna, nietleniona), i pomimo tego, że ma prawko i dowód (ba, legitymację studencką!) wygląda na góra 15 lat... cóż, sama się o kontrolę prosiłam...

Link to comment
Share on other sites

Niedawno miałem taką sytuację:

<ja>: <sprząta po swoim psie>
<jakiś dresik> : hahaha co za frajer, sprząta po swoim psie hahaha. Co za ..<tu ocenzurowano>, przecież to g.... ziemia pochłonie, ty...<ocenzurowano>
<ja>: <szok> i chwila ciszy... ziemia też cię kiedyś pochłonie...

I zwiał :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...