Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='badmasi']Pies niestabilny psychicznie, ze złymi doświadczeniami lub chory to pies, który może zareagować nieprawidłowo na różne sytuacje. Chodzenie z dala od psów, w bezpiecznej odległości lub po łuku daje szansę na pokojową korektę. Można powiedzieć, że w przypadku niektórych psów dobrze działa zmęczenie psychiczne lub fizyczne (w przypadku psa cierpiącego ten wariant odpada) wtedy zmniejsza się reakcja na bodźce zewnętrzne.Nie zawsze jednak mamy czas aby zrealizować swój plan bo już za drzwiami klatki schodowej pojwia się nieoczekiwany gość.
Idealna sytuacja to taka kiedy to my wybieramy z jakim psem nasz się kontaktuje i w którym momencie. Z braku takich możliwości ja osobiście wolę się trzymać z dala od niektórych osobników. Bywa, że wydaje nam się, że to nasz jest agresorem bo szczeka, często jednak bywa, że nie dostrzegamy sygnałów przekazywanych przez obcego psa-stawianie uszu, wpatrywanie się. Bywa, że jego reakcja to odpowiedź na kondycję psychiczną naszego-lękliwość i inne oznaki słabości.
Jak sobie radzić? Każdy, kto zna swojego psa sam wie najlepiej. W przypadku psów lękliwych i chorych często zawodzą metody szkoleniowe i tradycyjna metoda dystansu okazuje się tą najlepszą. Korekta słowna czy siłowa (blokada) może się okazać niewystarczająca przy bardzo małym dystansie, szczególnie gdy obcy pies pokaże arsenał znaków ostrzegawczych lub najzwyczajniej w świecie zaatakuje.
Pies Pustyni-ja bardzo ciekawa jestem o jakich konkretnie metodach szkoleniowych myślisz.[/QUOTE]
Masz takie problemy ze swoim psem, czy po prostu znasz sie na rzeczy? Opisałaś to tak dokładnie, jakbyś też borykała się z podobnymi problemami, czytając Twoją wypowiedź przez chwilę poczułam się zrozumiana ...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']Masz takie problemy ze swoim psem, czy po prostu znasz sie na rzeczy? Opisałaś to tak dokładnie, jakbyś też borykała się z podobnymi problemami, czytając Twoją wypowiedź przez chwilę poczułam się zrozumiana ...[/QUOTE]
Mam psa lękliwego-jako jedyny z miotu odziedziczył lękliwość po matce. Można powiedzieć, że dostałam go w prezencie. Ten pies miał zaganiać bydło (to collie) jednak w sforze psów całkowicie się nie sprawdził (był gnębiony). Chcąc nie chcąc wzięłam za niego odpowiedzialność, wielu rzeczy nauczyłam ale z lękliwością nie wygrałam i nie wygram (przejawia także agresję lękową w stosunku do dużych, dominujących psów). Bywają okresy lepsze i gorsze, pracujemy już cztery lata na wielu frontach a końca nie widać. Pies ma substytuty pracy i ciągłe szkolenie ale ideałem nie będzie i muszę się z tym pogodzić. Dlatego rozumiem wszystkich, którzy mają problemy z psami i zazdroszczę tym, którzy z nich wybrnęli.
Pies Pustyni ma jakieś cudowne sposoby na psy problemowe dlatego czekam z niecierpliwością na jego rady;) Może dzięki nim stanę się trochę mniej chamskim psiarzem i nie będę musiała nosić łańcucha w kieszeni (będzie mi lżej).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Mam psa lękliwego-jako jedyny z miotu odziedziczył lękliwość po matce. Można powiedzieć, że dostałam go w prezencie. Ten pies miał zaganiać bydło (to collie) jednak w sforze psów całkowicie się nie sprawdził (był gnębiony). Chcąc nie chcąc wzięłam za niego odpowiedzialność, wielu rzeczy nauczyłam ale z lękliwością nie wygrałam i nie wygram (przejawia także agresję lękową w stosunku do dużych, dominujących psów). Bywają okresy lepsze i gorsze, pracujemy już cztery lata na wielu frontach a końca nie widać. Pies ma substytuty pracy i ciągłe szkolenie ale ideałem nie będzie i muszę się z tym pogodzić. Dlatego rozumiem wszystkich, którzy mają problemy z psami i zazdroszczę tym, którzy z nich wybrnęli.
Pies Pustyni ma jakieś cudowne sposoby na psy problemowe dlatego czekam z niecierpliwością na jego rady;) Może dzięki nim stanę się trochę mniej chamskim psiarzem i nie będę musiała nosić łańcucha w kieszeni (będzie mi lżej).[/QUOTE]
Chyba wiem co czujesz...Piszę chyba, bo każdy czuje coś innego. Problemy mamy bardzo podobne - pies z agresją lękową. Z tym sie trudno walczy, bardzo trudno pracuje, a efektów czasem nie widać żadnych. Jeden uchachany husky biegnący do nas na wprost i wpychający nos pod ogon, może zniweczyć kilka tygodni mojej pracy, ale jak to Juliusz(ka) napisała "mój pies jest agresywny i to ja mam problem" ;)
Niestety, ale nie zrozumie mnie nikt, to z psem problemów nie ma żadnych, albo takie typowe jak "nie wraca na przywołanie" - co jest oznaką lenistwa właściciela, a nie problemów psa.
Często dobijają mnie ludzie, którzy marudzą ile to ruchu potrzebuje ich pies, że muszą z nim biegać/spacerować/ ćwiczyć... Nóż w kieszeni mi sie otwiera bo to nie jest żaden problem, a po prostu podstawowa potrzeba psa.

Pies Pustyni może i ma cudowne sposoby, ale pewnie wie, że do każdego psa trzeba znaleźć osobny klucz - nie ma uniwersalnej metody na pracę z agresją.

Mnie chamstwa nauczyli inni ludzie, normalnie taka nie byłam... Z brakiem wyobraźni nie wygram niestety.

Link to comment
Share on other sites

Teraz w czasie wakacji nad morzem (bez psów) łaziłam dużo po Pomorzu i zazdrościłam psów, które bawiły się w duzym stadzie, nie rzucały się na siebie. Może kiedyś trafi mi się jeszcze taki fajny, towarzyski pies, chociaż nie ma się co czarować - mam niebywały talent do wzbudzania sympatii u psów zdziczałych, zwichrowanych (złośliwi pewnie powiedzą, że swój do swego). A ze ja się z miejsca w takich psach zakochuję i od razu postanawiam zmienić je, o ile to tylko mozliwe...

Fakt, ze każdy agresor ma hopla na innym punkcie, nie wiem, jak można właśnie generalizować, że WSZYSTKIE psy reaguja tak samo, wysyłają takie same sygnały. Znam takiego, którego ciało mówi "chodź, pobawimy się", a pies jednocześnie warczy. To zbija z tropu i psy w jego obecności głupieją - poza tymi, które go znają i wiedzą, że Ami sam nie wie, czego chce i lepiej go podpuszczac łapiąc za ogon w nogi.

Staram się nie byc chamska wobec innych psiarzy, ale rozwaliła mnie kiedyś taka sytuacja (a raczej szereg sytuacji):
Miałam dalmatyńczyka, baaaardzo szurnietego, więc wiadomo, spacer wężykiem. W wiezowcu obok mnie mieszka baba, która ma (miała? dawno nie widziałam) pinczera, sukę, wredną małpę, która iles tam razy uwiesiła mi sie na nogawce, zawsze z japą leciała na wszystkie psy. Kiedys wyskoczyła na mnie z Puclem i drze mordę, ja Pucla wycofuję, usiłuje skupic na czymś innym, w końcu nie wytrzymałam i wrzeszczę "prosze ją zabrać!". A co baba na to? "Ale ona nic nie zrobi...." Patrzę na suke, która jest wielkości łba mojego psa, patrzę na babę, chwila na zrozumienie, co ona powiedziała, po czym" To znaczy, że chce pani miec psa przerobionego na mielone?" Wtedy zabrała. Kilka tygodni później widziałam tą suke z łapą w gipsie - rzuciła się na zaprzyjaźniona amstaffkę, dziewczynkę starszą, łagodną, po przejściach, ale na wszelki wypadek zawsze w kagańcu. Jak pinczer zaczął się rzucać amstaffce na pysk, to ta tylko rabnęła małą kagańcem... No i łapa w gipsie. Ostatnio znowu, mama szła z Filipem, tamta się rzuciła na Filipa, mama prosiła, żeby baba psa zabrała. Tamta, że "nic nie zrobi". W takim razie mama lekko popuściła smycz. Filip NIGDY nie gryzie, tylko tłamsi soba, nie jest duży, suce krzywdy nie zrobił, ale wiecie? Po tym pierwszy raz widziałam ją na smyczy. Ostatnio chyba ktoś tego psa zagryzł...
Teraz tak, ta kobita narobiła psu krzywdy na maksa, bo mały, to musi nadrobic szczekaniem. Doprowadzała do tego, że cięzka praca nad uspokojeniem psów moich i innych mieszkańców osiedla spalała na panewce. Jej pies miał ileś tam obrażeń spowodowanych swoja agresją - kiedy grzyła ludzi po kostkach, niektórzy traktowali ją butem. To ja nakręcało jeszcze bardziej - wiadomo, agresja rodzi agresję i tworzy sie taka chora spirala. Jak dla mnie horror, ale co w takiej sytuacji zrobić? Iść na wprost ze swoim psem niczym posąg pewności siebie? Ja unikałam jak mogłam, ale jak ona lezie przez pół spaceru 50 metrów za nami, a to małe drące mordę coś tuz za nami, można cholery dostać.

Link to comment
Share on other sites

Ja się przyznaję, mój jamnik nie był jakoś super szkolony, ani socjalizowany w gruncie rzeczy to 16 lat temu na dobrą sprawę nie znałam nawet takiego słowa a wychowaniem psa zajmował się ojciec (miałam 8 lat) Pies był na spacerach zawsze na smyczy dopiero po dojściu na miejsce docelowe był spuszczany ze smyczy pod warunkiem, że w pobliżu żadnego psa nie było. Jeśli tylko był to albo pies był na smyczy albo po prostu szliśmy gdzieś indziej. Nie zaczepiał, w bloku sąsiedzi mieli psa to przejść obok siebie nie mogli bo właścicielka tamtego rękę wyrywaną miała bo jej pies się tak szarpał. A my z Tamim po prostu szliśmy a on zazwyczaj nawet spojrzeniem nie zaszczycał tego szczekacza. I ja się neistety spotkałam z tym, że właściciele dużych agresywnych psów bez problemu pozwolili swoim psom podchodzić do mojego o czym resztą wcześniej tutaj pisałam.

Wiadomo są ludzie i ludzie. Moja babcia wychodząc z rzeczonym jamnikiem tez zawsze miała go na smyczy :)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Dzisiaj na porannym spacerze zaczał biec w nasza strone jamnik, samiec, wygladał juz na dorosłego. Zaczełam odchodzic z Hadarem odwracajac mu uwage, a jamnik zaczał nas gonic. Zawołałam do włascicielki zeby go odwołała, ale pies juz nas dogonił, i na niego krzyknełam zeby poszedł sobie, nie tyle do psa, tylko zeby pani usłyszała, ze nie chcie zeby jej pies do nas podchodził. Hadar sie zaczał nim interesowac, musiałam go odciagnac. Pani zaczeła wołac psa i isc za nami a jamnik sie jej nie słuchał tylko za nami szedł. Na szczescie Hadar jak mu wydałam komende i potem za jej wykonanie nagrodziłam to przestał sie jamnikiem interesowac. Moze odcagniecie nie było najlepszym rozwiazaniem ale juz wole to niz bójke. Nie wiem czy by sie pogryzły czy nie, i nie wiem, z jakim zamiarem biegł do nas jamnik, wiec wolałam tak zrobic. Jamnik jest duzo mniejszy niz chart polski.

Link to comment
Share on other sites

A mnie do szału doprowadza osoba, którą spotykam na spacerach i która powtarza wszystko co mówię do mojego psa... Ja psa wołam, ona też, ja mówię - nie rusz, ona też, ja mówię - dobra sunia, ona też. Zwróciłam jej ostatnio uwagę, bardzo grzecznie, na razie jest spokój, zobaczymy jak długo...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']Ja tez juz nioe raz widziałam kłaki na wybiegu, i raz chyba nawet na chodniku. Ludzie nie chca szczotkowac w mieszkaniu zeby sie mieszkanie nie zakłaczyło[/QUOTE]
Jak ja tego nie znoszę :/ Też mam takich empatycznych zdolnych inaczej na osiedlu, którzy upiększają krajobraz. Człowiek ma psa nieliniejącego a wraca ze spaceru z kłakami na portkach. A jak jest sucho i wietrznie to i we włosach można je potem znaleźć.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='papillonek']jakby nie mogli ich potem pozbieracXD[/QUOTE]

Jakby nie mogli od razu je do worka, reklamówki czy czegoś tam wyrzucać... Tazz z kolei bardzo lubi ta sierść jeść, nie wiem o co mu chodzi ale wyjmowanie mu z pyska całych garści sierści nie należy do przyjemności ... ;/

Link to comment
Share on other sites

Idę sobie z Baronem po łące, pies bieg luzem, biega za piłką, atakuje trawę, krzaki, ogólnie miło i sympatycznie. Z daleka widzę idącą w naszą stronę kobietą z ONkiem. Zapinam mojego na smycz, bo jeszcze nie opracowałam lepszej metody na powstrzymanie go od podbiegania do wszystkich psów. Stoimy, czekamy aż ONek z właścicielką przejdzie. ONek trochę się najeżył i podchodzi do nas (bez smyczy). Pytam się kobiety czy nie ugryzie mojego.
Otrzymałam odpowiedz:
- Nie wiem.
Więc mówię, że jeśli nie wie, to może zabierze psa.
- Raczej nie powinien ugryźć.
Mi niestety "nie powinien" nie wystarczy i kategorycznie zażądałam zabrania psa. Z wielkim fochem i średnio szybko pani się po swojego ONka łaskawie ruszyła ;/
Po psie było widać, że nie ma przyjacielskich zamiarów, i podejrzewam, że gdyby mój się gwałtowniej ruszył/skoczył na niego czy cokolwiek to by go zaatakował.
Nie kumam tego absolutnie. Czy jeśli człowiek nie jest pewien reakcji swojego psa to nie może go na te 2 minuty, dopóki się nie miniemy, zapiąć na smycz.
Ja jestem pewna, że Baron innego psa nie zaatakuje, ale też jestem pewna, że do każdego podleci i będzie chciał się bawić, będzie skakać itp., więc jeśli widzę niezaprzyjaźnionego, obcego psa to asekuracyjnie go zsmyczuje. Rozumiem, ze nie każdy czworonóg życzy sobie 20-kg szczenię boksera skaczące po plecach :]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='awaria']
Nie kumam tego absolutnie. Czy jeśli człowiek nie jest pewien reakcji swojego psa to nie może go na te 2 minuty, dopóki się nie miniemy, zapiąć na smycz.
[/QUOTE]

Widać nie może... Ja miałam bardzo podobną sytuację, kiedy do mojego 8-tygodniowego szczeniaka podbiegła luzem najeżona i sztywna suka mieszaniec - a jej włascicielka na pytanie identyczne jak twoje, odpowiedziała namyślając się "no nie wiem..." :roll: I była oburzona, że zrobiłam się niemiła :p

Link to comment
Share on other sites

Moja sąsiadka notorycznie wyrzuca na podwórko kości. Szału normalnie dostaję jak Loco na spacerze weźmie taką kość do pyska. Mój poprzedni pis udławił się kością więc jestem już przewrażliwiona na tym punkcie. Próbowałam jej delikatnie zwrócić uwagę, że tymi kościami mogą się psy udławić i żeby przestała je wyrzucać bo się boję o mojego psa. Spotkałam się z odpowiedziom, że takie tu psy niedożywione chodzą i musi im jakoś pomagać... A wczoraj dowiedziałam się, że zaczęła puszczać plotki, że mój pies wcale kością się nie udławił tylko umarł z głodu i, że tego psa też pewnie zagłodzę:crazyeye:
Dla niej wszystkie psy tu wyglądają na głodne i wychudzone, no i nie ma się co dziwić bo za ideał psa zdrowego uważa goldena innych sąsiadów któremu brzuchem do ziemi bliżej niż klatą.

Link to comment
Share on other sites

Akurat wywalanie przez okno to zmora tez u mnie, są dosłownie bloki całe, gdzie ludzie wszystko, co organiczne, wywalaja przez okno. W okolicach Wigilii starszą rybie łby, a przez cały rok jakies stare mięsa, chleby i inne, często niezidentyfikowane obiekty. Ja fiksuje na ten temat, bo kiedyś jeden gościu wkładął trutki w takie rzeczy i mase psów wytruł, zanim psiarze go zidentyfikowali i wzięli w obroty. To jest okropne, tym bardziej, że osobiście nie rozumiem, co ludzi kręci w widoku resztek za oknem. To cuchnie, latem ściąga muchy i osy, a dzieciaki sie na trawnikach też bawią.

Link to comment
Share on other sites

Taa, ja miałam w poprzednim mieszkaniu jeszcze lepszą sąsiadkę, która dokarmiała bezdomne psy i moje przy okazji... bo one takie głodne i tak patrzą, i nie spasione jak jej kluchy.
Za najlepszą rozrywkę uważała rzucenie moim psom wielkiej wieprzowej kości "bo one chcą" (tylko że one zawsze chcą wszystko co jadalne), kiedy wyszłam z nimi na kilka minut na łączkę tak o 7.40 - dzięki czemu miałam wybór: czekać aż zjedzą i jeden da się odwołać bo z mega gnatem najzwyczajniej do mnie nie podszedł, i spóźnić się do szkoły, albo iść na lekcje zostawiając psy na skwerku. Dzięki sąsiadce moje psy nieraz nie mogły się wybiegać przed moją szkołą, bo bywało, że nie miałam czasu zasuwać na łąki, a bliżej ich puścić nie mogłam, bo grasowała sąsiadka z torbą kości i kaszy z mięsem. Najlepsze, że nie docierało do niej nic - ani prośby, że ja psa nie mogę przez to odwołać, a idę do szkoły, bo słyszałam "toć poczekaj, zaraz zje", ani to, że po takiej nagłej uczcie kostnej przy karmieniu karmą i gotowanym, po powrocie ze szkoły czekał na mnie zarzygany dywan i rozwścieczona matka.
Niestety jak się nie dało po dobroci, tak po paru mniej uprzejmych "prośbach" sąsiadka przestała mnie lubić, i też usłyszałam potem conieco, jak to ja podobno psom jeść żałuję i je męczę, bo ciągle na smyczy chodzą... Ciekawe dzięki komu - dzięki pani, która swojego psa miała na smyczy ze 3 razy w życiu i miała kupę śmiechu, kiedy ujadał pod blokiem na przechodniów...

Link to comment
Share on other sites

Generalnie sama olewam opinię sąsiadów, jeśli chodzi o moje psy, ich dokarmianie i tym podobne. Jesli ktoś narzuca swoja opinię, gdy ide z psami, nie jestem juz miła. Byłam, ale skutecznie się oduczyłam. I tak jeśli ktoś chce dokarmiac moje psy, mówie wprost "moje psy takich gowien nie jedzą, niech sama pani je szamie, ja zwierząt truc nie zamierzam". Inne formy czepiania do mnie nie dotarły jak na razie, może poza tym, że ludzie własnie gadają "po co to trzymać". Szzczególnie śmieszne miny mieli ostatnio, jak szłam z moim facetem i czterema psami, w tym dwoma tymczasowymi. Bezcenne :D

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj będąc z psami na spacerze zostaliśmy zaatakowani przez biegającego luzem bernardyna.
Wezwałam policję, spisali moje dane, zapytali dlaczego moje psy nie miały kagańców[IMG]http://www.dogomania.../images/smilies/stupid.gif[/IMG]
uświadomiłam ich grzecznie jaki przepisy są w Lublinie,że albo smycz albo kaganiec.
Stwierdzili,że pewnie pana z pieskiem już nie znajdą i najlepiej mam się kontaktować z dzielnicowym, szkoda tylko,że ma wyłączony tel. Wiem już orientacyjnie gdzie mieszka ten człowiek, stary dziadek odchodząc spytał "ale o co chodzi'? Wiedział,o policji bo wezwałam ją przy nim więc może się spodziewać konsekwencji.Ludzie stali na balkonach i nikt mi nie pomógł, szarpałam się z trzema psami i darłam ile sił aż znalazł się właściciel tego psa i tak uciekł zanim przyjechała policja, nie odpuszczę mu tego.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...