Jump to content
Dogomania

MORIS ma Dom..- jeden z trójki dzikich psów poznaje życie u boku człowieka.


WiosnaA

Recommended Posts

WiosnaA, Morisek zrobił u Ciebie duże postępy. Gdyby mógł zostać, byłoby super, ale wiadomo, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Znam bardzo dobry dom tymczasowy w Warszawie u doświadczonej, kompetentnej osoby. Może akurat będzie mogła przyjąć Moriska. Zadzwonię do Ciebie.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 11.03.2017 o 20:06, sybil napisał:

Aniu, oswajając Moriska wykonałaś 13-ą pracę Herkulesa! k,ODQwNjkzOTQsNTExOTQwOTQ=,f,19_Zm_orig. Wspaniałe efekty i gdyby Amiczek odpuścił tę chęć i potrzebę podporządkowania sobie pobratymców - byłoby idealnie. Jest jeszcze sporo czasu, szczepienia, kastracja, "rekonwalescencja" - może coś cudownie odmieni Amiczka? I tego Wam życzę    k,ODQwNjkzOTQsNTExOTQwOTQ=,f,33_IN_orig.

Połowę roboty mniej  i nie taki ból głowy byłby,gdyby nie  to jego "rządzenie".

Dnia 11.03.2017 o 20:51, Tyś(ka) napisał:

Ja również jestem pełna podziwu osiągnięć i sukcesów. Morisek zrobił stumilowy krok w stronę człowieka i normalności.

Hoteliku nie znam, ale ufam, że lepszego nie znajdziemy. Chyba czas zbierać deklaracje? Daleko jest ten hotelik?

Na razie może jeszcze nie...Morisek ma na początek trochę kaski (choć nie uzupełnione mam ostatnie wydatki).

Hotelik jest w Koluszkach koło Łodzi.

Dnia 13.03.2017 o 08:12, doris66 napisał:

No właśnie.....jak daleko do hoteliku i  kiedy Morinio by tam pojechał.?

Od nas 300km.Czeka nas jeszcze kastracja.

14 godzin temu, hop! napisał:

WiosnaA, Morisek zrobił u Ciebie duże postępy. Gdyby mógł zostać, byłoby super, ale wiadomo, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Znam bardzo dobry dom tymczasowy w Warszawie u doświadczonej, kompetentnej osoby. Może akurat będzie mogła przyjąć Moriska. Zadzwonię do Ciebie.

Hop!,bardzo dziękuję!

 

Link to comment
Share on other sites

Kastracja przesuwa się nam na koniec miesiąca,ponieważ Morisek jest chory,dostał biegunki.Zamówiłam nową partię puszek i chyba są jakieś gorszej jakości,bo i mojego Tinulka i Shadiego też pogoniło po ich  zjedzeniu.Moim psiakom pomógł Nifuroksazyd i domowe środki,a u Moriska nie udało się opanować i musieliśmy odwiedzić weta,ponieważ u niego koo była z przetrawioną krwią.Bałam się też,że może wirusówka dopadła.Dostał kroplówki,leki i  jest trochę lepiej.Ma antybiotyk w zastrzykach na kilka dni.

Przy okazji zrobiliśmy poglądowe wyniki krwi w tym wątrobowe,nerkowe i są w porządku.

Przez lata jedzenia byle czego, widać,że Morisek ma  wrażliwy żołądek.Ogólnie na co dzień jest bardzo wybredny do jedzenia.Na spacerach nigdy nie grzebie,nie zwraca uwagi na jakieś resztki,czy nawet rozrzucone kości.Nie wiem jak on żył tyle czasu.

Puszki animondy mu smakowały i gotowane jedzonko z kurczaczkiem.Lubi też surowe mięsko,ale po nim od początku koo miał luźniejsze i tylko po przyjeździe klika razy jemu dawałam.

Morisek waży 14kg,zapewne 1-2kg schudł teraz przez biegunkę.

Link to comment
Share on other sites

Jestem nieustannie pod wrażeniem tego, co robicie z mężem Wiosno dla psiaka. Nie umiem nawet wyrazić mojego podziwu. 

Filmy wzruszają do łez.. To nie jest tylko pies, który stoi lub idzie - to wielka i skomplikowana historia psiego istnienia, który wreszcie ma ludzkiego przewodnika w świecie, w  którym musiał sobie radzić wcześniej sam. 

Trzymam kciuki za poprawę zdrowia u Moriska, i za najlepsze z możliwych rozwiązanie sytuacji.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 17.03.2017 o 14:01, ona03 napisał:

Morisku kochany zdrowiej i nie martw Wiosenki :)

14 kg, to on malutki chłopczyk jest, na "dziko" to wyglądał na większego.

A jak zachowywał się u weta, może przez chorobę zbliży się do człowieka.

Na zdjęciach Morisek wygląda na dużego,a w rzeczywistości jest niższy od mojego Tinulka -pudelka (12kg),ale jest trochę dłuższy i przód/klatę ma szerszą.Ma dużo sierści na szyi,ale jest chuda, główkę ma dosyć małą.Od czasu przyjazdu raczej u mnie nie przytył ,no może odrobinkę.Chociaż je regularnie i w miarę normalnie,to na razie częsty stres pewnie  go "zjada".

U weta przeżyliśmy.
Morisek był mocno zestresowany,ale nie panikował.Na poczekalni schował się w kącik i leżał.Bał się,zapierał i łapki nie chciały iść po posadzce więc do gabinetu troszkę siłą wciągany.Przy obcych poddał się,pozwolił mi wziąć na ręce i położyć na stole.Drżał cały i Pani Doktor brzuszka nie mogła zbadać,bo był spięty na maxa,chował łapki pod siebie rozdygotany.Na stole trochę sparaliżowany strachem,ale pozwolił podać kroplówkę i leki.
Ludzie w pobliżu Moriska ogólnie już nie przerażają,ale nowe miejsce i bliski dotyk przez obcych to co innego.

Ciągłe ćwiczenia przed sklepami wśród ludzi bardzo nam pomagają.Spacerując po chodniku Moris już nie zwraca specjalnie uwagi na mijające blisko nas obok  osoby.W trakcie spacerów jak Morisek jest wyluzowany,zatrzymujemy się przy "dostępnym człowieku" i czasami proszę,żeby pozwolił się powąchać Moriskowi,.Dla zachęcenia przekazuję smaczek do ręki tej osobie i tak się oswajamy.Zachęcony przez nieznajomych,nieufnie,ale kilka razy sam już podszedł do obcych osób.

Z wsiadaniem do samochodu mieliśmy natomiast problem i ponad półtora tygodnia prób,przekupstwa i kombinowania, żeby wszedł z własnej woli nie pomogło,nawet łapki nie oparł o auto nie mówiąc o wejściu.Konieczność wizyty u weta zmusiła mnie do użycia siły i włożenia wbrew jego woli,chociaż strasznie chciałam tego uniknąć.Boi się brania na ręce,a samochód,to jego duży "wróg".Bardzo protestował, żeby się w nim nie znaleźć i za drugim razem złapał mnie zębami za rękę,ale nie mocno i przez kurtkę.Więcej ząbków nie użył,chociaż wił się jak piskorz,żeby tylko uciec od samochodu i będąc później już w nim .Pierwsze dwa razy jechałam z nim w bagażniku (mam dwuosobowe auto),żeby czuł się spokojniej,bo chciał się wydostać.Pomimo jego strachu,musieliśmy pakować na siłę i jakoś przekonywać.
Wykorzystałam obecność syna w domu i  jeździliśmy dużo i często na spacerki w różne miejsca.
Samochód mamy już w miarę opanowany i Morisek dziś sam grzecznie wskakiwał...uff.

Morisek czuje się już dobrze,koo się unormowała.Jeszcze mamy dwa zastrzyki i dwa dni odwiedziny u weta,bo nie pozwala niestety mi zrobić.

  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

Dnia 17.03.2017 o 14:52, agat21 napisał:

 

Filmy wzruszają do łez.. To nie jest tylko pies, który stoi lub idzie - to wielka i skomplikowana historia psiego istnienia, który wreszcie ma ludzkiego przewodnika w świecie, w  którym musiał sobie radzić wcześniej sam. 

Trzymam kciuki za poprawę zdrowia u Moriska, i za najlepsze z możliwych rozwiązanie sytuacji.

Agat21,czysta prawda!.....Każdy! pies powinien mieć szansę na lepsze życie....także dziki,taki jak Moris!...to nie jego wina,że urodził się na ulicy i musiał tam mieszkać,być wiecznie ostrożnym i spać czujnie pod krzakiem...musiał,bo nie miał innego wyboru!....Dla mnie ulica,to nie jest miejsce gdzie pies mieszkać powinien!

 

 

Link to comment
Share on other sites

Czytam relacje WiosnaA ze łzami w oczach. To oczywiście łzy szczęścia. Bałam się, że Moris zamknie się w sobie i nie pozwoli zbliżyć się do siebie, że po tylu latach spędzonych na ulicy człowiek będzie kojarzył mu się źle lub tylko jako ten, który przynosi jedzenie. Jednak mądrość psia jest wielka. Podpisuje się pod tym, iż każdy pies zasługuje na szansę bez względu na to gdzie wcześniej mieszkał. Ulica to nie miejsce dla psa. Tak na prawdę to przecież człowiek skazał go na taki los, nie dał mu szansy aby pokazał wcześniej jakim wspaniałym jest psem, towarzyszem dla człowieka. Aniu bardzo, bardzo dziękuję Ci za to, że Moris jest u Ciebie, że dałaś mu szanse, że pomimo wielu trudności nie poddajesz się, że Moris ma w Tobie oparcie...  Każda psia historia tu na dogo to walka - bardzo często dramatyczna - o ich zdrowie, życie, dobry dom, poprawę warunków życia.  Opowieści z ulicy o dzikim Rudym zamieniły się w opowieści o Morisie - psie, który śpi na kanapie, wybrzydza przy jedzeniu, dzielnie pokonuje swoje leki i coraz bardziej przekonuje się, że człowiek nie jest taki zły... 

  • Upvote 6
Link to comment
Share on other sites

Cudny piesek i madry z tego Moriska :) Caly czas trzymam kciuki zeby poczul sie swobodnie i wierze, ze tak bedzie gdyz widac postepy. Dobrze,ze juz sam wskoczyl do auta. To wpakowanie do auta na sile nie bylo zle. Kiedys mialam tak bardzo przerazonego psa,ze zadne proby przekupstawa i zachety nie pomagaly dopiero jak wzielam na rece i doslownie w sekundzie wsadzilam do auta ( pies 22 kg hihi) bylo dobrze. Pies nie mial czasu zeby zaczac sie bac i bardzo zdziwiony byl gdy znalazl sie juz w srodku. Potem juz sam wskakiwal. Czasem trzeba za psa podjac decyzje, zeby nie dac mu czasu do namyslu, prosby nakrecaja strach. Przecwiczylam to w oswajaniu mojego psa ze schroniska odlowionego wczesniej z ulicy z nieznana przeszloscia. Trzymam rowniez kciuli za ulozenie dobrych relacji Amiczek-Moris, moze wspolne dlugie spacery pomoga i Amiczek zrozumie ze jest w jednej druzynie z Morisem ? Pozdrawiam Moriskowa Rodzine :)

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, agat21 napisał:

WiosnA - masz we mnie gorącą fankę i wielbicielkę Twego niezłomnego charakteru i wielkiego serca! 

Nie tylko ty kochana:) Ania to niesamowita osoba z sercem jak Ocean i determinacją pomocy zwierzakom, sięgającą Mount Everest :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dnia 19.03.2017 o 09:47, elficzkowa napisał:

Czytam relacje WiosnaA ze łzami w oczach. To oczywiście łzy szczęścia. Bałam się, że Moris zamknie się w sobie i nie pozwoli zbliżyć się do siebie, że po tylu latach spędzonych na ulicy człowiek będzie kojarzył mu się źle lub tylko jako ten, który przynosi jedzenie. Jednak mądrość psia jest wielka. Podpisuje się pod tym, iż każdy pies zasługuje na szansę bez względu na to gdzie wcześniej mieszkał. Ulica to nie miejsce dla psa. Tak na prawdę to przecież człowiek skazał go na taki los, nie dał mu szansy aby pokazał wcześniej jakim wspaniałym jest psem, towarzyszem dla człowieka. Aniu bardzo, bardzo dziękuję Ci za to, że Moris jest u Ciebie, że dałaś mu szanse, że pomimo wielu trudności nie poddajesz się, że Moris ma w Tobie oparcie...  Każda psia historia tu na dogo to walka - bardzo często dramatyczna - o ich zdrowie, życie, dobry dom, poprawę warunków życia.  Opowieści z ulicy o dzikim Rudym zamieniły się w opowieści o Morisie - psie, który śpi na kanapie, wybrzydza przy jedzeniu, dzielnie pokonuje swoje leki i coraz bardziej przekonuje się, że człowiek nie jest taki zły... 

Ty Aniu wiesz najlepiej jak bardzo chciałam pomóc Rudemu i jak wielkie obawy miałam na początku,czy jakąkolwiek nić porozumienia uda mi się" złapać" z Moriskiem.

Dnia 19.03.2017 o 12:06, Margo3011 napisał:

Cudny piesek i madry z tego Moriska :) Caly czas trzymam kciuki zeby poczul sie swobodnie i wierze, ze tak bedzie gdyz widac postepy. Dobrze,ze juz sam wskoczyl do auta. To wpakowanie do auta na sile nie bylo zle. Kiedys mialam tak bardzo przerazonego psa,ze zadne proby przekupstawa i zachety nie pomagaly dopiero jak wzielam na rece i doslownie w sekundzie wsadzilam do auta ( pies 22 kg hihi) bylo dobrze. Pies nie mial czasu zeby zaczac sie bac i bardzo zdziwiony byl gdy znalazl sie juz w srodku. Potem juz sam wskakiwal. Czasem trzeba za psa podjac decyzje, zeby nie dac mu czasu do namyslu, prosby nakrecaja strach. Przecwiczylam to w oswajaniu mojego psa ze schroniska odlowionego wczesniej z ulicy z nieznana przeszloscia. Trzymam rowniez kciuli za ulozenie dobrych relacji Amiczek-Moris, moze wspolne dlugie spacery pomoga i Amiczek zrozumie ze jest w jednej druzynie z Morisem ? Pozdrawiam Moriskowa Rodzine :)

W wypadku Moriska niestety nie do końca było to dobre.Owszem,po wielu próbach wkładania sam już wskakuje bez problemu,ale po tym podnoszeniu ma do mnie uraz.Przed tym wkładaniem fajnie pozwalał i  wszędzie mogłam dotykać,nie unikał już specjalnie kombinowania przy szelkach czy rozpinaniu obroży (ćwiczyliśmy oswajanie z zakładaniem).Teraz cofnął się przynajmniej o miesiąc do tyłu,szelek poprawić/przesunąć nie mogę,o rozpinaniu mowy nie ma,ucieka i unika jak tylko może,przy dotyku/głaskaniu dalej niż głowa, pozwala,ale spina się cały.Było już fajnie i przerwałam masaże ,bo mi czasu brakuje,ale muszę znów za nie się zabrać.

Za duet kciuki mocno trzymaj! Spacerkujemy wspólnie już blisko dwa tygodnie,ale nie wiem co z tego będzie.

 

Dnia 19.03.2017 o 19:36, agat21 napisał:

WiosnA - masz we mnie gorącą fankę i wielbicielkę Twego niezłomnego charakteru i wielkiego serca! 

 

Dnia 19.03.2017 o 23:25, Bogusik napisał:

Nie tylko ty kochana:) Ania to niesamowita osoba z sercem jak Ocean i determinacją pomocy zwierzakom, sięgającą Mount Everest :)

Aż się rumienię od tych pochwał..Dziękuję.

16 godzin temu, Gusiaczek napisał:

Dodam jedynie, że i ja sercem jestem z Wami <3

Dziękujemy i prosimy bądź z nami dalej.

16 godzin temu, agat21 napisał:

Ciepłe głaski dla Moriska i ciepłe pozdrowienia dla jego ludziów :)

Specjalna porcja głasków od cioci agat21 przekazana Moriskowi.Również pozdrawiamy cieplutko i wiosennie.

 

Zwolniłam miejsce Moriskowe w hoteliku u Ajlii,ponieważ minimum przez cały kwiecień mąż nie będzie miał możliwości,żeby nas zawieźć,a innego kierowcy nie mam.Nie chciałam blokować miejsca,skoro na dziś nie wiem kiedy mąż będzie wolny czasowo .Opcja transportu przez kogoś innego nie wchodzi w rachubę,bo muszę być sama i zobaczyć na własne oczy gdzie miałabym Moriska zostawiać.

Szukam czegoś bliżej i w tej sytuacji "walczę" dalej z Amiczkiem i próbuję chłopaków zachęcić do siebie fundując im wspólną jazdę samochodem (jeden z tyłu,drugi z przodu) i  spacery w przeróżne ciekawe i coraz to nowe miejsca.W domu Amik jeszcze  burczy na Moriska,ale na spacerach jest w miarę ok, nie szczeka  na Moriska widząc go obok.Zaczęłam też ich obu już sama prowadzić na smyczach.Znoszą swoje towarzystwo,ale nie szukają specjalnie kontaktu ze sobą,nie garną się do obwąchania,na razie jakby jeden drugiego nie zauważał. Czasami są próby powąchania na trasie tego samego co wącha drugi ,ale jeszcze nie pozwalam,bo wiem,że Amik  w takiej sytuacji może wyskoczyć ze szczekaniem.

Nie wiem czy takie spacery zmienią ich nastawienie do siebie,żeby zaakceptowali się wzajemnie i choć trochę się polubili,ale mam wielką nadzieję...Oby tylko to obecne spacerowanie  nie trwało wieczność,bo nie wyrobię.....ale,to moja ostatnia deska ratunku.

 

Mam bardzo duże zaległości w rozliczeniach Moriska i proszę o wybaczenie.

Ciągle sobie obiecuję,że wieczorem,że w nocy przysiądę,ale padam jak mucha po całym dniu.Dużo czasu zajmuje mi ogarnięcie moich ogonków,a i z wnusią chce się choć troszkę pobawić póki jest u mnie.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

9 minut temu, WiosnaA napisał:

Jesteśmy już po zabiegu,wszystko ok.Morisek w domku leży i podsypia.

Szew malutki,oby szybciutko się zagoiło.

Trzymam kciuki za okres rekonwalescencji...bądź grzeczny Morisku, nie "pomagaj" w gojeniu :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...