Jump to content
Dogomania

Pies w miejscu publicznym


sensej.pln

Recommended Posts

Sowa, ja o psach agresywnych pisałam. O takich, których właściciele wychowali sobie terrorystę i zamiast spróbować coś z tym faktem, mają pretensję do wszystkich naokoło, że ich poprawne psy samym swoim istnieniem prowokują ich psa do zachowań, z którymi sobie nie radzą. Ja też nie lubię i niekoniecznie sobie życzę, żeby kontakty towarzyskie mojego psa były poza kontrolą. Tym bardziej, że jeśli już się bawi, to próbuje przygnieść towarzysza, a waży prawie 30kg, więc jeśli podbiegł maluch 5kg to się może źle skończyć dla niego. W sezonie cieczek luźny samiec bez pardonu próbuje wskoczyć mojej na zad, moja się wywija, jest ogólne szamotanie, a zamiast przeprosin słychać tylko pytanie czy to sunia i czy ma cieczkę. Do sprawy kontaktów podchodzę trochę jak do stolika w barze, jak chcesz się dosiąść to najpierw zapytaj czy możesz. To wiele nie kosztuje, a jakoś tak kulturalniej się robi. Pomijam już wszelkie sytuacje, gdzie pies jest chory i zamiast pytania o zgodę na kontakt, są pretensje, że zarazi drugiego psa.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Pies nie jest stolikiem a żywą istotą. Nie jest też 6 palcem w ręce właściciela, tylko immanentną jednostką, ktora ma swoje niezależne od właściciela potrzeby. Np. kontakt z przedstawicielami swojego gatunku, zabawa z własnym gatunkiem, ustawki i prezentacja swojej siły albo uległości, po prostu pogadania ze swoimi. Może ich również w w danej chwli nie mieć, ale w dalszym ciągu to jego immanentna potrzeba bycia z boku, którą sam potrafi zademonstrować. Pies nie jest w stanie odróżnić, że w jakimś miejscu takie potrzeby wolno mu spełniać a w innym nie. To są ustalenia ludzi, dla psa te układy są niezrozumiałe, natomiast przez egzekwowanie wyuczonych komend będą przez niego spełnione.

 

Mam wrażenie jakiejś schizofrenii - z jednej strony zachęca się właścicieli psów do socjalizowania, do szkolenia, buduje się place zabaw dla psów (które nota bene też przez jednych oceniane są jako sprzyjające socjalizacji, przez innych tępione), organizuje biegi z psami i inne wspólne imprezy. To wszystko po to, żeby oswoić psa w środowisku miejskim.

A jednocześnie, jak się już jeden psiarz na drugiego psiarza natknie, i oranyboskie nie znają się, a pies podbiegnie to jest skandal, a podbiegający pies to niemalże drapieżnik, a w najlepszym (?) przypadku cham. Mało tego, ten co podbiega winny jest temu, że nasz pies zareaguje agresywnie czy lękliwie. Tak jakby właściciel własnej ręki, emocji i/lub smyczy do tego nie przyłożył.

 
Link to comment
Share on other sites

Oczywiście tak też może się zdarzyć i bywa, że to brak szacunku, zrozumienia i w ogóle jesteśmy źli. 

Ale moim zdaniem znacznie częściej znaczy to prozaiczny brak możliwości/umiejętności w danej chwili 'ogarnięcia' przez właściciela tych potrzeb psa, które opisałam powyżej i przywołania go do siebie. 

Co się zdarza i zdarzyć może każdemu. Bez złej woli. I nawet jeśli ja nie mam zrozumienia dla takich właścicieli, to nie znaczy, że mój pies powinien te emocje ode mnie przejmować, bo to jest ślepa ulica, która właśnie prowadzi do agresywnych i lękliwych zachowań zwierząt prowadzanych na smyczy.

Link to comment
Share on other sites

To nie podbiega, a jak do niego podbiegają to daje lekcję. Tyle, że mnóstwo jest takich psów, które nie lubią i boją się, dlatego, że nie lubi i boi się właściciel. Prowadzony przez kogo innego ten sam pies polubiłby i nie bałby się.

Poza tym, dlaczego miałby na wszystkich reagować tak samo, jednych się lubi, innych nie a jeszcze innych ignoruje. Wrócił niedawno taki agregat do mnie z nietrafionego domu stałego, więc bazuję na teraźniejszości.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli ktoś nie umie przywołać swojego zwierzęcia puszczonego luzem tam, gdzie obowiązuje smycz - to niech go przynajmniej w takich miejscach ze smyczy nie puszcza.
Szykuje się ciekawa sprawa sądowa - dwa rozbawione psy nagle w biegu wtargnęły na jezdnię, spowodowały poważny w skutkach wypadek. Właścicielka psów, nie mając ubezpieczonych zwierząt (z konieczną klauzulą, że ubezpieczenie obejmuje wydarzenia w całym kraju, nie tylko na terenie własnego domu) zapłaci koszty naprawy aut i leczenia ludzi. Może to, jeśli sprawa zostanie wystarczająco nagłośniona, przemówi przez kieszeń do rozsądku.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Ja tam nie mówię o ograniczaniu kontaktów. Mówię o tym, żeby najpierw skonsultować to z właścicielem drugiego psa. Każdemu pewnie się zdarzyło, że się gdzieś śpieszył i nie miał czasu się zatrzymać na zabawy, pies był chory, ćwiczył z nim coś itd. Chodzi o to, żeby najpierw pytać. Zupełnie inną sprawą jest pies który komuś nawiał, ale ile razy jest tak, że ktoś widzi luźnego psa i spuszcza swojego, żeby się z nim pobawił. Pies owszem jest osobnym bytem, podobnie jak dziecko. I podobnie jak o dziecku decyduje rodzic, tak o psie decyduje właściciel.

Link to comment
Share on other sites

"To nie podbiega, a jak do niego podbiegają to daje lekcję."

 

 

 

Cudownie wprost...

 

 

Tyle, że mnóstwo jest takich psów, które nie lubią i boją się, dlatego, że nie lubi i boi się właściciel. Prowadzony przez kogo innego ten sam pies polubiłby i nie bałby się.

 

 

Zapewne tak bywa; mnie jednak ciekawi, dlaczego pokutuje ten mit, że DOROSŁE psy mają się ze sobą BAWIĆ?

I że dorosłe, już ukształtowane zwierzaki na okrągło muszą być "socjalizowane"...?

 

Przywoływane tu "place zabaw dla psów" niekoniecznie muszą być tym wzorcem z Sevres. Nie tak dawno, przy okazji afery o psi park na Polach Mokotowskich rozkoszni blogerzy w imię wojowania o w/w zamieszczali na swoich blogach zdjęcia i filmy pokazujące dokładnie to, o co NIE chodzi przy kontaktowaniu psów ze sobą  - niekiedy ocierało się to-to o patologię - co tylko utwierdza mnie w przekonaniu co można sobie z takimi psimi parkami i psimi wybiegami zrobić (nie powiem tego jasno bo nie bawią mnie wulgaryzmy).

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

No to znaczy, że jednak dla wielu psiarzy za trudno zrozumieć i respektować uprzejme słowa "proszę odwołać swojego psa".

Ja nie będę się przejmował właścicielem. W ten sposób można odciągać psa od innego pozytywnego psa i co taki pies w tedy ma sobie myśleć ? A po za tym ludzie patrzą jak reaguje ten drugi człowiek ze swoim psem. Nie zapina na smycz nie woła swojego psa to znaczy że jest ok. A jak woła wyjmuje smyczy to znaczy że jednak ten pies nie nadaje się na kontakty. Czasami z psem wychodzą różne osoby i ja wolę jak są to osoby które nie biorą psa na smycz albo na ręce. Jakbym miał coś doradzić świeżemu właścicielowi młodego psa to nie przejmować się za bardzo ludźmi i dać szansę szczeniakowi poznania świata i psów. Z jednymi będzie zabawa a inny na niego warknie pokazując że nie ma ochoty na zabawę. 

 

 A jeszcze nawet jak ktoś ma psa ze schroniska to nie znaczy że nie są psy przy których tamte psy nie poczują się dobrze wyczuwając pozytywną energię. Czy to nie jest ważne dla tego właściciela ? Odganiając każdego jak leci może przegapić coś dobrego. 

Link to comment
Share on other sites

Ja nie będę się przejmował właścicielem. W ten sposób można odciągać psa od innego pozytywnego psa i co taki pies w tedy ma sobie myśleć ? A po za tym ludzie patrzą jak reaguje ten drugi człowiek ze swoim psem. Nie zapina na smycz nie woła swojego psa to znaczy że jest ok. A jak woła wyjmuje smyczy to znaczy że jednak ten pies nie nadaje się na kontakty. Czasami z psem wychodzą różne osoby i ja wolę jak są to osoby które nie biorą psa na smycz albo na ręce. Jakbym miał coś doradzić świeżemu właścicielowi młodego psa to nie przejmować się za bardzo ludźmi i dać szansę szczeniakowi poznania świata i psów. Z jednymi będzie zabawa a inny na niego warknie pokazując że nie ma ochoty na zabawę. 

 

 A jeszcze nawet jak ktoś ma psa ze schroniska to nie znaczy że nie są psy przy których tamte psy nie poczują się dobrze wyczuwając pozytywną energię. Czy to nie jest ważne dla tego właściciela ? Odganiając każdego jak leci może przegapić coś dobrego. 

Czytanie Garnizowskiego Wiesia z rana to potężny zastrzyk śmiechu i humoru.

Nie ma to jak wypowiedź "elytarnego" behawiorysty :)

Link to comment
Share on other sites

Jeśli ktoś nie umie przywołać swojego zwierzęcia puszczonego luzem tam, gdzie obowiązuje smycz - to niech go przynajmniej w takich miejscach ze smyczy nie puszcza.

 

 

Tam gdzie pies pwinien byc na smyczy, powinien byc na smyczy. Obojetnie czy go umiemy odwolac czy nie.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Powinien. Ale w Polsce nie jest. Proponuję spacer po krakowskich parkach, w których jest nakaz prowadzenia psów na smyczy. Na prośbę o zapięcie na smycz psa dobiegającego do dziecka w Parku Jordana, matka usłyszała, że ten pies dzieci nie zjada. Właścicielka tegoż psa z dumą opisała swoje zachowanie w wydanej niedawno książce - chwaliła się też ilością do tej pory zapłaconych mandatów. Z satysfakcją opisywała zabawy swego psa, polegające na gonieniu wiewiórek w tym parku.

Link to comment
Share on other sites

Gamizowski, nie kazdy kto nie zapina swojego psa jak widzi innego ma ochote na kontakt i nie jest to zadne przyzwolenie. Ot, po prostu pies tego czlowieka nie podbiegnie wiec nie zostaje zapiety, bo moze minac obcego psa spokojnie. A puszczajac swojego psa do takiego mozesz sie mocno zdziwic..

Link to comment
Share on other sites

26 stron to ja nie przeczytałam, ale kilka pierwszych i ostatnich.

Mój pies doskonale socjalizowany za dzieciaka szczeniaka, obecnie ani nie lubi ludzi ani nie lubi innych psów. Borderek, taki grzeczny, przyjacielski i w ogóle och ach. Rita jest kochana dla nas. Jesteśmy postrzegani jako jej miłość jedyna, więc jak wychodzę na spacer i spuszczam ze smyczy (a u siebie w okolicach mogę) to i tak nie pójdzie dalej, byleby mnie ze wzroku nie spuścić.

Inne psy podchodzą - Rita kłapie zębami, bo nie ma ochoty na obwąchiwanie. Czasami tylko jej się zdarzy pozwolić.
Inni ludzie chcą pogłaskać - nie zawsze pozwalam, bo widzę jej minki "jak mogłaś mi to zrobić, Matko?" i spojrzenie "już głasknąłeś raz, to jazda, nie chcę więcej".

Także każdy pies ma inny charakter i "dorosła socjalizacja" uważam, że jest zła, kiedy zwierzę nie lubi i już. No co ja zrobię, że moje dziecko nie lubi? Chciałam żeby lubiło, ale nie lubi. I to żaden problem behawioralny. To pies taki ma charakter.

 

Jak jesteśmy gdzieś, gdzie biegają/rowerują - jesteśmy na smyczy. Instynktów zaganiania jej oduczyłam w dużym stopniu, nawet nie zwraca uwagi jak jej coś świśnie koło ucha, ale wiem, że czasem z czystej przekory może jej coś odbić (średnio raz na rok, nie częściej).

I nie przeszkadzają nam ludzie z psiakami, których nie trzymają na smyczy - pod warunkiem, że odwołują, a pies w ogóle się tego słucha, zapytają czy "pieski mogą się pobawić?". Bo jak mi swojego brytana czy maluszka do Rity próbują przystawić, to ta nie lubi i koniec, więc jak ja nad nią panuję i w chwili jej skończonej złości ją odwołam, tak nie wiem czy właściciel drugiego psa zrobi to samo albo czy pies w ogóle posłucha. Już raz mieliśmy taką sytuację, że ONek ("grzeczny, bez smyczy, krzywdy nie zrobi a widzę, że Pani piesek taki milusi", cholera) mi się rzucił na psa i musiałam własnym ciałem odgradzać, bo oczywiście właściciel tylko się darł a pies miał go w dupie. I być może był grzeczny i z innymi psami super funfel, ale akurat z moją suką sie nie polubił.

 

W lesie - bez smyczy. No ja wiem, że nie można, ale cholera - jej nie satysfakcjonuje pobieganie bez smyczy na polach tylko. Musi wąchnąć, siknąć, poszarpać patyki albo obszczekać ptaki. Nie oddala się ode mnie, jak ktoś idzie/biegnie/jedzie na rowerze to ona stoi przy nodze i czeka aż pozwole się ruszyć.  Nie odbiega. W ogóle cud miód. Jak idziemy głębiej w las gdzie i ludzi dużo i zwierząt dużo - to idziemy na smyczce.

Wydaje mi się, że jakby każdy na to patrzył z rozsądkiem, znał swojego psa albo jego nietypowe zachowania, to nie byłoby problemów.

 

I tam coś mi się obiło "ktoś ma swój ogródek, to tam bez smyczy pies może się wybiegać". Ech, co za błędne myślenie. Jak wybiegać i ogródek. To się nie ima.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

 

 

A jesli pies nie ma potrzeby zabaw czy innych ustawek z innymi psami? A wrecz przeciwnie, innych psow nie lubi i nie chce miec z nimi kontaktu? Nie kazdy pies jest taki sam... 

 

jeżeli pies "nie lubi" to należy go trzymać tak żeby nie miał tego kontaktu czyli nie wprowadzać w przestrzeń publiczną. jeżeli się natomiast wprowadza to należy tak zabezpieczyć aby nikomu krzywdy nie zrobił. bo owa przestrzeń publiczna jest dostępna wszystkim i z definicji dochodzi tam do tych kontaktów.

pies który "nie lubi" może warknąć i odpędzić natręta, nie mówię że nie, może sam odejść nie będąc zainteresowanym zabawą ale nie może natręta zaatakować i ugryźć. niestety ale czy to się komuś podoba czy nie to w miejscach publicznych zawsze będziemy mieli kontakty z innymi, taka jest natura tych miejsc.

to jest tak samo jak z ludźmi. jak wychodzisz na zewnątrz to może cię zaczepić pijak o 2 złote, może przyczepić się do ciebie jakiś człowiek coś zacząć ględzić i nie chcieć się odczepić, może się do ciebie przyczepić jakiś natrętny adorator i chcieć cię poderwać. tak, oczywiście oni "nie powinni" ale może się tak zdarzyć. możesz wtedy powiedzieć żeby się od ciebie odwalił, możesz nawet zrobić awanturę ale nie upoważnia cię to do walnięcia go w łeb, prawda?

dlaczego uważacie że z psami jest inaczej? że możecie chodzić z agresywnym psem który pogryzie innego gdy tamten podejdzie i to ma być usprawiedliwienie, bo podszedł? no moze i niedobrze zrobił ale absolutnie nie usprawiedliwia to agresji, na takie rzeczy w miejscach publicznych należy być przygotowanym.

 

 

Czytanie Garnizowskiego Wiesia z rana to potężny zastrzyk śmiechu i humoru.

Nie ma to jak wypowiedź "elytarnego" behawiorysty  :)

 

a ta to gdziekolwiek się nie pojawi zawsze musi z jakimiś personalnymi złośliwościami wyskoczyć, przecież inaczej nie potrafi.

Link to comment
Share on other sites

taaak?

 

a np. taka sytuacja: podbija do mojej suki bardzo przyjazna stafficzka. zaprasza ja do zabawy, ale dostaje sygnal "nie chce sie z toba bawic, powachalysmy sie, ale teraz odejdz", ale nie reaguje na to, tylko nachalnie skacze mojej do pyska i na grzbiet. zostaje oburczana w sposob dosadny "spier...stad natychmiast, nie chce sie bawic!" i wiadomka jak to ttb, nie spodobalo jej sie to, wiec rzucila sie na moja suke, ktora nie zrobila niczego zlego, z zebami. stafficzka zostalo ostro odsunieta kaloszem, bo nikt nie bedzie pchal lap miedzy jej zeby.

 

to nie musialo sie stac.

mogla w ogole nie podlazic lub chociaz zostac odwolana, gdy juz podlazla.

Link to comment
Share on other sites

 

to jest tak samo jak z ludźmi. jak wychodzisz na zewnątrz to może cię zaczepić pijak o 2 złote, może przyczepić się do ciebie jakiś człowiek coś zacząć ględzić i nie chcieć się odczepić, może się do ciebie przyczepić jakiś natrętny adorator i chcieć cię poderwać. tak, oczywiście oni "nie powinni" ale może się tak zdarzyć. możesz wtedy powiedzieć żeby się od ciebie odwalił, możesz nawet zrobić awanturę ale nie upoważnia cię to do walnięcia go w łeb, prawda?

dlaczego uważacie że z psami jest inaczej? że możecie chodzić z agresywnym psem który pogryzie innego gdy tamten podejdzie i to ma być usprawiedliwienie, bo podszedł? no moze i niedobrze zrobił ale absolutnie nie usprawiedliwia to agresji, na takie rzeczy w miejscach publicznych należy być przygotowanym.

 

 

Cieszę się, że wszyscy się zgadzamy, że "nie powinni" nas i naszych psów zaczepiać ludzie i inne psy w przestrzeni publicznej.

To już postęp.

 

Szczerze, jak mnie ktoś będzie natrętnie (zaznaczam, że nie chodzi o zaczepianie o dwa złote lub pijackie podrywki, póki nie robią się agresywne) zaczepiał, to może i nie uderzę, ale na pewno będę się starała odejść i zadzwonię po policję.

Jak mi się odejść nie uda, będę krzycześ i wzywać pomocy.

A jak i to nie pomoże i dojdzie do przepychanek, to będę się bronić.

 

Tylko dlatego, że jestem w przestrzeni publicznej, ktoś ma prawo mnie napastować?

Naprawdę?

 

I dlaczego ktoś miałby uważać, że z psami jest inaczej?

Link to comment
Share on other sites

A dlaczego niby ktoś nie mógłby spacerować z psem, który jest "agresywny"? Z psem, który np. nie lubi innych psów, albo nie przepada za kontaktem z innymi ludźmi? Ale jest pod kontrolą, na smyczy, nie podbiega do nikogo, nikogo nie zaczepia. Dlaczego ten pies i właściciel, który zna swojego zwierzaka i właśnie dlatego nie puszcza go w miejscach, gdzie może spotkać inne psy/ludzi ma być traktowany gorzej niż ten, który niby jest milutki i nigdy muchy nie skrzywdził, ale lata samopas i to najczęściej bez żadnej kontroli - no bo "to taki grzeczny piesek, po co będę go czegoś uczyć, przecież on chce się tylko przywitać".

Czemu ludzie są tak bardzo pozbawieni wyobraźni?

To, że właścicielowi wydaje się, że jego pies jest cudowny i lubi wszytko co się rusza, nie znaczy, że może bezkarnie podchodzić do każdego. Bo to się może dla niego źle skończyć, a i tak winę zwali się na tego, kto ma psa na smyczy, bo jak pies mógł warknąć.

Bardzo często ludzie puszczają luzem bez kontroli pieski miłe, ale tak naprawdę spinatory - zamiast witać się, ładują się z łapami na grzbiet, pysk do pyska, sztywna sylwetka. Mój tego nie toleruje i takie spotkania "ale on nic nie zrobi" załatwiły mi całe starania o bezproblemowego psa...

Jest tyle miejsc, gdzie psa można puścić spokojnie, nikt nie będzie miał pretensji.

Ale serio tak trudno o odrobinę empatii, grzeczności, że ludziom przez gardło nie przechodzi pytanie, czy mogą się pobawić, czy można podejść? Przecież to załatwiłoby cały problem...

Link to comment
Share on other sites

 

 

dlaczego uważacie że z psami jest inaczej? że możecie chodzić z agresywnym psem który pogryzie innego gdy tamten podejdzie i to ma być usprawiedliwienie, bo podszedł? no moze i niedobrze zrobił ale absolutnie nie usprawiedliwia to agresji, na takie rzeczy w miejscach publicznych należy być przygotowanym.

 

Jacie, w ogóle pojęcie "agresywny" jest względne.

Jeden mówi, że jego pies jest grzeczny i krzywdy nie zrobi, ale okazuje się, że jak coś mu się nie spodoba (czyt: drugi pies jest obojętny i stara się odepchnąć natręta) to zaczyna robić się "agresywny". Mój pies też może być "agresywny" bo nie lubi obcych rąk i obcych psów, więc odszczeknie jak mu się takie wala koło łap i odejść nie chce mimo wyraźnych gestów.

I jakie dlaczego uważacie że możecie chodzić z agresywnym psem, który pogryzie. Z każdym psem trzeba chodzić. Kurcze no. Jakbym miała staffika (które są cudne ciapcie) to też bym chodziła, co najwyżej bardziej bym uważała na kontakty psio-psie i tyle.

Link to comment
Share on other sites

Wychodzą tutaj na wierzch stereotypy. Bo na szalejącego luzem małego psa, nawet największego ujadacza i zaczepiacza nikt nic nie powie, a jak się zwróci uwagę, żeby psa zapiąć, to właściciel najczęściej jeszcze ma pretensje. Ale puść bez smyczy (nawet najlepiej wychowanego) TTB, molosa czy inne duże albo groźnie wyglądające zwierze to panika, szok, niedowierzanie i straż miejska...

Link to comment
Share on other sites

 

Zapewne tak bywa; mnie jednak ciekawi, dlaczego pokutuje ten mit, że DOROSŁE psy mają się ze sobą BAWIĆ?

I że dorosłe, już ukształtowane zwierzaki na okrągło muszą być "socjalizowane"...?

 

 

Cały ten wątek przeczy popularności takiego mitu, znacznie bardziej powszechny jest ten, że dorosłe psy mają sie gryźć.

 

Ja nie piszę o tym, że muszą być socjalizowane, piszę o tym, że z jednej strony taki jest powszechny przekaz - socjalizujmy psy, organizujmy wspólnie czas. A potem i tak traktujemy drugiego psa wrogo i najważniejsze, żeby nasz się na nas skupiał.

Link to comment
Share on other sites

Nie wrogo. Obojętnie. Pod warunkiem, że i nas tak traktują.

 

No, chyba, że "wrogość" oznacza "brak maniakalnej ochoty na ustawiczne zaprzyjaźnianie się".

 

Nie rozumiem jednego: psy są gatunkiem z natury agresywnym, to drapieżniki. Naprawdę w agresji jako takiej nie ma nic złego, w ogóle to pojęcie nie podpadające pod wartościowanie, pod etykę ("zły, dobry").

Oczywiście na potrzeby życia w cywilizacji trzeba ją jakoś okiełznać (co ludzie robią m.in. pracą hodowlaną - popatrzcie na cavalierki chociażby).

Ale to ciągłe wymaganie / oczekiwanie żeby wszystkie psy to były misiulisie, cium-cium i w związku z tym koniecznie, ale to koniecznie się "musiały" kontaktować ze wszystkim, co w zasięgu wzroku, no... to jakieś pomieszanie z popapraniem.

 

"piszę o tym, że z jednej strony taki jest powszechny przekaz - socjalizujmy psy"

 

 

Socjalizacja SZCZENIĄT jest oczywiście O.K., potem nie ma o czym mówić.

 

, organizujmy wspólnie czas.

 

 

A to akurat z punktu widzenia "psiego" idiotyczne, natomiast ludzie kochają łączyć się we wspólnoty i mieć poczucie że są przynależnością jakiejś grupy, tak już mamy jako gatunek - do tego szuka się pretekstów, czy to że jesteśmy właścicielami labradorów i musimy w związku z tym spędzać spacery razem, czy to że zbieramy znaczki i w soboty spotykamy się w klubie filatelisty, czy to że organizujemy się jako kibice jakiejś drużyny i tak dalej.

 

Co do "powszechnego przekazu", to jest takie mało eleganckie powiedzonko o muchach i kupie... :-)

  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...