Hanako Posted November 11, 2012 Posted November 11, 2012 [quote name='Ejre']Mariusz1 u nas też niby nie ma w lesie zwierząt. 20 lat spacerowałam po tym lesie regularnie, aż któregoś dnia spotkałam dzika. Co byś zrobił w takiej sytuacji? Wychodzi dzik, twój pies podbiega i dzik mu rozcina brzuch? Miałbyś pretensje do leśniczego, że nie uwiązał wszystkich zwierząt bo przecież Twój piesek musi biegać? Albo jak któregoś dnia ktoś na koniu wyjedzie na ścieżkę po której idziesz twój pies podbiegnie, koń się spłoszy i kopytami uderzy w twojego psa. Będziesz miał pretensje, że przecież mógł sobie konia na plecy zarzucić bo Ty idziesz? To może ja zacznę moje puszczać luzem? Tylko się nie zdziw wtedy, jak 2 dorosłe bulteriery podlecą do Ciebie i twojego psa, bo wiesz one są miłe, bawić się chcą, co z tego, że możesz się w takiej sytuacji czuć niekomfortowo przecież one muszą sobie pobiegać, nie?[/QUOTE] albo jak któregoś dnia ktoś na koniu wyjedzie na ścieżkę, po której idziesz, pies podbiegnie, koń się spłoszy, stanie dęba, przewróci się na plecy i złamie kręgosłup jeźdźcowi? albo jak któregoś dnia pies spłoszy sarnę, która zostawi swoje młode na pewną śmierć? albo w trakcie szaleńczego biegu dostanie zawału? eee tam. w każdym scenariuszu ktoś może ucierpieć - pies mariusza, inny pies, inne zwierzę, inny człowiek. no, tylko nie mariusz. i o to w tym wszystkim chodzi, skoro nic nie grozi właścicielowi, właściciel czuje się wszechmocny i zupełnie bezkarny. żal czytać, ale bez sensu polemizować...
LadyS Posted November 11, 2012 Posted November 11, 2012 [quote name='pizzer']Ja ostatnio widziałem, jak starsza Pani z 50 m wołała aby zabrać psa bo się boi.. a piesek był zwyklym kundelkiem.[/QUOTE] No i o czym ma to świadczyć prócz tego, że w podpisie masz reklamę i całe dwa posty?
retmed500 Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 Przykładów mogłabym mnożyć i mnożyć :) Najbardziej do szału doprowadzają mnie własciciele małych piesków :/ Nie każdy oczywiście, ale zdecydowana większość. Podbiega sobie taki piesek do mojego (teraz amstaffa, wcześniej o.n.) i skacze na niego i podgryza po łapach, a własciciel zaciesza 50 metrów dalej wołając, żebym się nie bała, bo Pimpek nic nie zrobi...! Nie przeszkadzają mi absolutnie psy bez smyczy (niezależnie od wielkości), jeżeli są usłuchane i nie biegają bez ładu, ale takich to jakoś nie spotykam na swojej drodze. Podsumowując: wkurza mnie to, że własciciel yorka, czy innego w podobie uważa, że nie musi prowadzać psa na smyczy, że jego piesek może sobie robić co chce, bo jest malutki, a Ty włascicielu dużego masz się podporządkować.
zaba14 Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 Mnie jak większości nie przeszkadzają psy bez smyczy, ale gdy są posłuszne.. Mariusz ja rozumie że Twój potrzebuje ruchu, ale można mu go zapewnić całkiem inaczej i że to husky to nie znaczy że nie trzeba go wychować "bo to husky i on nigdy nie będzie słuchał" ;) czemu sam nie usiądziesz na rower? czemu nie przypniesz psa do linki? czemu sam z nim nie pobiegasz? Po co w ogóle Ci pies który wymaga ruchu a sam nie chcesz mu go zapewnić. Spuszczenie psa z smyczy nie jest formą wybiegania psa, to tylko leniwa forma spaceru ;) Ja na pewno bym się zdenerwowała gdyby mój pies biegł przy rowerze a jakikolwiek by do nas podbiegł .. zwyczajnie moja suka stanęłaby momentalnie i albo ja bym się wywróciła albo poddusiła swojego psa, po co komu takie problemy? Mój pies kocha aportować, robi to niemal codziennie i nie musiałabym przerywać tej zabawy gdyby nie to że niektórzy nie umieją przywołać swojego psa, bo chce się przytitać, a co mnie to obchodzi? Mój pies ma gdzieś obce psy, ma swoją piłkę która kocha i przez takie bezmyślne postępowanie mój pies może ugryźć takiego podbiegacza... więc zapinam zawsze swojego psa gdy widzę innego aby tego uniknąć, tylko mój pies pokazujący zęby jest postrzegany jako agresywny :D ale gdyby inny pies nie podbiegł, mój byłby bez smyczy to sunia w ogóle nie zainteresowałaby się tym psem ;)
zootechniczka Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 Oj jak ja dobrze znam ten ból. Mój pies też w 99% (wyjątek to sznaucery) nie podbiega do innych psów, a gdy jest zabawka to świata poza nią nie widzi i tylko aportowanie mu w głowie niestety przez nieusłuchane psy nie mogę mojego spuszczać jedyna opcja to linka i mieć oczy dookoła głowy.Bo co z tego że mój nie podbiegnie jak podbiegaj inne do mojego i nawet pokazanie zębów czy odejście trochę dalej nie działa, bo psiak idzie za nami a właściciel się cieszy bo psiak się chce pobawić ale jak mówię że mój może źle zareagować to właściciel ale to dobrze jak go do ziemi przygniecie to nauczy gówniarza że nie należy wpychać nosa tam gdzie nie trzeba. Ręce opadają.Człowiek tyle się stara by jego pies potrafił zachować spokój przy innych a tu leci inny uchahany piesek i lezie mojemu pod tyłkiem przez długość parku lub obskakuje go tak że mój resztki ciepliwości traci.
Dardamell Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 [quote name='zootechniczka']Bo co z tego że mój nie podbiegnie jak podbiegaj inne do mojego i nawet pokazanie zębów czy odejście trochę dalej nie działa, bo psiak idzie za nami a właściciel się cieszy bo psiak się chce pobawić ale jak mówię że mój może źle zareagować to właściciel ale to dobrze jak go do ziemi przygniecie to nauczy gówniarza że nie należy wpychać nosa tam gdzie nie trzeba. Ręce opadają.[/QUOTE] Znam ten ból. Zawsze odpowiadam, że jak moja skończy to pies się już niczego nie nauczy bo z psa niewiele zostanie. Jak dotąd odważna była tylko jedna pani, na szczęście pies mądrzejszy od niej bo już sam trzyma sie od mojej z daleka.
zootechniczka Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 Mój psiak jako że jest mały około 12 kg, taki do kolan 42 cm w kłębie to ludzie się nie boją bo co on może jemu psu zrobić. Ostatnio kobita jak mój psiak zaczął jej gonić, bo ten nagle podbiegł od tyłu jak mój ćwiczył pozycje zostań. Mój psiak nic nie zrobił ale pogonił trochę ,to ona była w szoku a ja myślałam że pieski się pobawią a to taki niedobry pani piesek.
Dardamell Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 Ja mam 45 kg rottweilera prowadzonego na smyczy i w kagańcu (bo jak go nie ma to ludzie są zdolni iść prosto na nią i albo szturchnąć albo zdeptać) a i tak słyszę, że "jak go przywali do ziemi to sie nauczy". Ja rozumiem, że ludzie są bezmyślni ale żeby do tego stopnioa bay mieć głęboko w poważaniu zdrowie a czasem życie własnego psa?
zootechniczka Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 A kaganiec to rzeczywiście pomaga (szczególnie taki metalowy), choć zakładam go tylko w komunikacji gdzie trzeba , wtedy wszyscy wkoło mówią że piesek agresywny bardzo bo ma kaganiec i nie wolno się zbliżać, szczególnie rodzice do dzieci tak gadają choć mój w życiu dzieciaka nie dziabnął. Choć zdarzają się i ci którzy każą kaganiec mi ściągnąc bo jak ja mogę takiego grzecznego, małego pieska w kagańcu trzymać.
zmierzchnica Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 A ja miałam ostatnio wspaniałą sytuację :) Idę ze swoimi małymi suczkami i TZtem z jego 40kg mixem dobka Nerem. Psy na smyczy, teren zakrzaczony, za dość zatłoczonym osiedlem. Nagle wybiega nam zza rogu luzem jakieś poczwarkowate coś, dwa razy większe od Nera (nie wiem jakim cudem, z czym to skojarzone - sięgał mi do klatki piersiowej, był ogromny). Właścicielkę widzę jakieś 50 m dalej, pies podbiega, wącha Nera, mój TZ spanikowany. Mówię Chibi, że jest piesek - młoda podchodzi wącha go i każe mu się wynosić. Pies na chwilę odchodzi, wraca. Nero w końcu na niego wyskoczył, bo kundel był okropnie upierdliwy. Zaczęłam wrzeszczeć na właścicielkę, że ma psa zabrać. Dziewczyna na oko 30letnia. Przychodzi i... Gapi się. Potem odchodzi. TZ już też wrzeszczy. Baba znowu wraca, mówi (!): "Cygan, no chodź." i odłazi. Krzyczymy, że ma zaraz telefon na policję. Wraca i próbuje złapać bydlę. Bydlę ucieka. Babka mówi, że "nic nie zrobi, bo ma 5 miesięcy". Odpowiadamy, że co z tego, ma być na smyczy, skoro nawet go złapać nie umie. Babka patrzy na nas jak na wariatów, odchodzi, a pies zatacza koło i wraca do nas. Trwało to chyba 15 minut, zanim kobieta w końcu zapięła psa na smycz (którego ja złapałam za kolczatkę na szyi), pokazała nam ręką, że jesteśmy "świrnięci" i poczłapała. Ewidentnie była naćpana :roll: Na razie Cygan to młody pies (choć w te 5 miesięcy nie wierzę, na oko 8-9), ale jak zacznie fikać do innych psów to nie będzie wesoło. Szczególnie, jeżeli właścicielka będzie z nim wychodzić pod wpływem :shake: Byłam i tak z Nera dumna, że cielaka nie przerobił na mielonkę, tylko grzecznie się słuchał... No i potem za pół roku zrobią na osiedlu przepisy "zakaz wychodzenia z psami na tereny zielone", "psy mogą być tylko w kagańcu i na smyczy" itd. I trudno się dziwić, bo jakby z Cyganem miała starcie np babcia z małym kundelkiem czy matka z dzieckiem i yorkiem to mogłoby się ładną traumą skończyć... PS. Przynajmniej TZ mi uwierzył, że wychodzenie z psami to jak chodzenie na wojnę i że wcale się nie czepiam, kiedy do kogoś się rzucam o panowanie nad psem :diabloti:
filodendron Posted November 12, 2012 Posted November 12, 2012 [quote name='iskra_wroc']Apropo podbiegaczy do rowerów to ja mam aktualnie szyty brzuch przez właśnie takich BEZMYŚLNYCH właścicieli którzy uważają, że ich psiak może podbiec do zwierzęcia przy rowerze. Nasze treningi to nie powolny truchcik tylko jazda na pełnych obrotach. Niestety, prędkości które na rowerze osiągam nie pozwalają na szybkie wyhamowanie, rzucenie/odłożenie roweru i walkę z szamotającymi się psami. Nie da się tego zrobić w ciągu kilku sekund. I właśnie przez panią której piesek był nieodwoływalny i rzucił się na moją sukę która ciągnęła w tej chwili rower. Skończyło się tak że aby uniknąć rozjechania psa który podbiegł nadziałam się na metalowe pręty. Mogło być gorzej, skończyło tylko się 3 dziurami w brzuchu, szwami i szpitalem. To już nie jest kwestia chamstwa właściciela podbiegacza, tylko to już coś więcej - kwestia bezpieczeństwa..[/QUOTE] Na dogo (gdzieś w wątku o ubepieczeniach) jedna z forumowiczek biegła w prawie ubezpieczeniowym, opisywała sytuację, w której podbiegający bez smyczy pies doprowadził do upadku rowerzysty. Upadek skończył się bodajże złamaniem nogi, a w dalszej konsekwencji - odwołaniem kosztownego urlopu w Alpach. Wszystkie koszty związane z leczeniem, rehabilitacją a także odwołanym zagranicznym wyjazdem i zepsutym urlopem poniósł właściciel psa (a właściwie jego ubezpieczyciel, bo szczęśliwie dla siebie był ubezpieczony). Całość zadośćuczynienia - z tego co pamiętam - szła w dziesiątki tysięcy. Jeśli więc możesz ustalić właścicielkę psa, to możesz jej wytoczyć sprawę - ona spowodowała wypadek i winna jest obrażeniom, które odniosłaś. Jestem za tym, żeby możliwie głęboko zaglądać do kieszeni takim właścicielom - bo chyba tylko to uczy ludzi odpowiedzialności.
ajeczka Posted November 14, 2012 Posted November 14, 2012 Moje ostatnie doświadczenie, całkowicie subiektywne. Suka wredniejsza od psa: pogryzła na psiej łące psa i sukę. Moje burki (ttb i alano) chodzą w lesie bez smyczy, jeden na OE, drugi na lince. Odwołuję je jak kogoś widzę i grzecznie idą przy nodze zapatrzone w saszetkę z piłkami i przysmakami. Nie obawiam się wolno biegających kundli, obawiam się psów zasmyczowanych.
Tessi&Tola Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 Ufff... obiecałam sobie, że nie będę się tu uwewnętrzniać, tylko czasem poczytam, żeby się przekonać, że inni wcale nie mają łatwiej i wystarczy. Ale dziś nie dam rady, muszę sobie popisać. Sprawa chamskiego sąsiada zza rogu. Pan jeżdżący mercedesem z napisem "przyjaciel Billa W", z wąsami ala Wałęsa i wiecznie przyklejonym papierochem do ust ma w swoim domu skundlonego huskiego (bardzo skundlonego, bo maści labradora mniej więcej) z którym od małego wychodzi na spacer bez smyczy. Pies w miarę grzeczny, słucha swojego pana - jeśli ten cokolwiek zechce do niego powiedzieć, więc tym bardziej wkur... że: pierwsze trzy domy na mojej ulicy (w tym niestety mój) mają wiecznie obsr... trawniki, bo piesek nie został nauczony że swoje potrzeby można spokojnie załatwić 300 metrów dalej, gdzie zaczynają się już łąki i pola. A do tego, kiedy on załatwia się spokojnie na trawniku pod nosem moich psów... możecie sobie wyobrazić, co w takiej chwili dzieje się w umyśle terytorialnego psa. Moje dostają szału a ja razem z nimi, bo tratują moje róże żywopłotowe. Więc dziś nie wytrzymałam, wyszłam z domu (a tego się pan nie spodziewał, bo nie widział auta - w wulkanizacji stoi:eviltong:) i bez słowa otworzyłam furtkę. Facet zdrętwiał ze strachu, jego pies (100 razy mądrzejszy od niego) od razu się wycofał i usiadł za nim, a moje się uciszyły i ... stały, bo nauczyłam je, że za furtkę to się wychodzi dopiero jak ja pozwolę, więc czekały. Facet nie wiedział co robić, a ja mu jeszcze powiedziałam, jak się pan ruszy to one też:diabloti: i tak sobie postałam i popatrzyłam na niego przez moment, albo i dwa momenty a potem zamknęłam furtkę, odwołałam od niej psy i wróciłam do domu. A facet, zapewne na lekko miękkich nogach, wrócił do siebie. Satysfakcję miałam przez jakieś 15 minut, potem dotarło do mnie, że właśnie rozpoczęłam wojnę i że, mimo wszystko on ma przewagę, bo mnie zbyt często nie ma w domu. I się teraz zastanawiam, jak ją do cholery wygrać??
gops Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 [quote name='Tessi&Tola']Ufff... obiecałam sobie, że nie będę się tu uwewnętrzniać, tylko czasem poczytam, żeby się przekonać, że inni wcale nie mają łatwiej i wystarczy. Ale dziś nie dam rady, muszę sobie popisać. Sprawa chamskiego sąsiada zza rogu. Pan jeżdżący mercedesem z napisem "przyjaciel Billa W", z wąsami ala Wałęsa i wiecznie przyklejonym papierochem do ust ma w swoim domu skundlonego huskiego (bardzo skundlonego, bo maści labradora mniej więcej) z którym od małego wychodzi na spacer bez smyczy. Pies w miarę grzeczny, słucha swojego pana - jeśli ten cokolwiek zechce do niego powiedzieć, więc tym bardziej wkur... że: pierwsze trzy domy na mojej ulicy (w tym niestety mój) mają wiecznie obsr... trawniki, bo piesek nie został nauczony że swoje potrzeby można spokojnie załatwić 300 metrów dalej, gdzie zaczynają się już łąki i pola. A do tego, kiedy on załatwia się spokojnie na trawniku pod nosem moich psów... możecie sobie wyobrazić, co w takiej chwili dzieje się w umyśle terytorialnego psa. Moje dostają szału a ja razem z nimi, bo tratują moje róże żywopłotowe. Więc dziś nie wytrzymałam, wyszłam z domu (a tego się pan nie spodziewał, bo nie widział auta - w wulkanizacji stoi:eviltong:) i bez słowa otworzyłam furtkę. Facet zdrętwiał ze strachu, jego pies (100 razy mądrzejszy od niego) od razu się wycofał i usiadł za nim, a moje się uciszyły i ... stały, bo nauczyłam je, że za furtkę to się wychodzi dopiero jak ja pozwolę, więc czekały. Facet nie wiedział co robić, a ja mu jeszcze powiedziałam, jak się pan ruszy to one też:diabloti: i tak sobie postałam i popatrzyłam na niego przez moment, albo i dwa momenty a potem zamknęłam furtkę, odwołałam od niej psy i wróciłam do domu. A facet, zapewne na lekko miękkich nogach, wrócił do siebie. Satysfakcję miałam przez jakieś 15 minut, potem dotarło do mnie, że właśnie rozpoczęłam wojnę i że, mimo wszystko on ma przewagę, bo mnie zbyt często nie ma w domu. I się teraz zastanawiam, jak ją do cholery wygrać??[/QUOTE] pozwól swoim psom nasrobić na jego trawnik może zrozumie.:lol:
Litterka Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 Eee, tam, od razu zdjęcia "na gorącym uczynku" i donosik na SM z adresem właściciela zasrywacza.
Tessi&Tola Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 Litterka - moje psy zdjęć nie zrobią, a on chodzi zawsze jak sąsiedzi w pracy. Sam nie pracuje chyba? A moje psy na jego trawnik nie narobią, bo wiedzą że nie mogą i nie bardzo wiem jak im dać do zrozumienia, że ten jeden raz owszem - można:diabloti:
milagros19853201 Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 [quote name='Mariusz1']Ja miałem nie miła sytuacje facet jechał na rowerze i miał psa na smyczy owczarka niemieckiego dość był sporych rozmiarów było to na ścieżce w lasku,killer jak to pies podbiegł do tego psa wąchał go i sie ten owczarek nagle rzucił ( ja już biegłem oczywiście) krzycząc z daleka niech pan trzyma psa a wiecie co on zrobił? trzymał rower. Trzeba mieć naj... w głowie żeby nie reagować na takie sytuacje i jeszcze do mnie z morda ze psa sie na smyczy trzyma juz mu chciałem wyp.. w mordę. Inna sytuacja tez w lesie wolno biegający doberman tu akurat właściciel się zachował profesjonalnie uspokajał mojego psa i swojego !! i powoli zbliżając się do nich udało mu się nie dopuścić do walki takich ludzi to po rekach całować a ja zdążyłem jak zwykle dobiec. :)[/QUOTE] No cóż ludzie uczą się najwolniej,ale co począc polskie realia ...:-/
zaginiona sara Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 Fajne masz psy. Moje jakby widziały innego psa to bardzo chciałyby do niego biec :).
Guest wolfheart Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 [quote name='Litterka']Eee, tam, od razu zdjęcia "na gorącym uczynku" i donosik na SM z adresem właściciela zasrywacza.[/QUOTE] ja bym tak zrobiła,innej skutecznej metody na chamstwo chyba nie ma. Zastanawiam się co zrobić z kundlem-obszczekiwaczem-podbiegaczem szwendającym się co jakiś czas ulicami,bo panciostwu za ciężko ruszyć d**e z domu.
NyanNyan Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 Ja jak chodzę z moja Ciotką nie spotykam się może z wielkim chamstwem, ale... No właśnie ale, znam ją i wiem jak reaguje na inne psy więc, chodzi w kagańcu, jak nie ma psów ściągam jak widzę psy, zakładam i jak widzę psa luzem, to krzyczę, aby go zapięto bo moja może być agresywna, większość zrozumie i zapina, ale od części słyszę -Ale mój tylko się pobawi -Jak pies agresywny to na łańcuch -A niech się Pani od..... Wtedy zazwyczaj odpowiadam wydając po cichu komendę czuwaj (ona wtedy się lekko stroszy i ucho stawia i czujnie się rozgląda ) Mogę spuścić i niech się waszym psem naje...lub jak go zje to bez pretensji...zazwyczaj działa. I nawet jak może same odzywki nie są jakoś szczególnie chamskie, to dla mnie szczytem chamstwa jest posiadanie zdrowia własnego psa w poważaniu..bo niech podleci taki mały 2kg psiak i nawet jak moja go nie ugryzie to może go przecież łapą pacnąć i uszkodzić.
klaki91 Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 [quote name='NyanNyan']Ja jak chodzę z moja Ciotką nie spotykam się może z wielkim chamstwem, ale... No właśnie ale, znam ją i wiem jak reaguje na inne psy więc, chodzi w kagańcu, jak nie ma psów ściągam jak widzę psy, zakładam i jak widzę psa luzem, to krzyczę, aby go zapięto bo moja może być agresywna, większość zrozumie i zapina, ale od części słyszę -Ale mój tylko się pobawi -Jak pies agresywny to na łańcuch -A niech się Pani od..... Wtedy zazwyczaj odpowiadam wydając po cichu komendę czuwaj (ona wtedy się lekko stroszy i ucho stawia i czujnie się rozgląda ) Mogę spuścić i niech się waszym psem naje...lub jak go zje to bez pretensji...zazwyczaj działa. I nawet jak może same odzywki nie są jakoś szczególnie chamskie, to dla mnie szczytem chamstwa jest posiadanie zdrowia własnego psa w poważaniu..bo niech podleci taki mały 2kg psiak i nawet jak moja go nie ugryzie to może go przecież łapą pacnąć i uszkodzić.[/QUOTE] Wiesz co..mnie to właśnie zastanawia dlaczego ludzie mają gdzieś zdrowie fizyczne i psychiczne swojego psa. Raz po mojej suce przebiegł młodziutki labrador, może z 5 miesięcy miał, taka rozkoszna klucha, no ale już większa 3 razy od mojej rudej, która ma określone zdanie nt próbujących się z nią bawić psów. Nie chciałam żeby mu coś zrobiła, choć ona raczej nie gryzie tylko wpada w histerię, no ale nigdy nie wiadomo czy kiedyś nie wytrzyma i w końcu innego psa chapnie....więc wołam do właścicielki, że proszę pieska zabrać, bo moja może mu krzywdę zrobić. I co słyszę? "niech zrobi, może wtedy zacznie wracać jak go wołam"....:shake: Później, gdy pani już psa zabrała (pomogłam jej w tym, bo rzeczywiście miał ją w 4 literach) widziałam jak poszła w stronę grupy biegających luzem psów. Szczeniak został na wstępie przeciągnięty po ziemi przez dorosłego goldena, który potem jeszcze go gnębił ciągle wskakując mu na kark, przyciskając go do ziemi i warcząc mimo że młody co chwil zawodził i próbował się wycofać... a kobieta cieszyła się i wykrzykiwała "no! widzisz! masz za swoje! ale ci piesek pokazał!". Właściciel goldena jej wtórował ciesząc się, że jego pies tak fajnie ustawia hierarchię i pokazuje młodemu gdzie jego miejsce. Ciekawe co teraz z tego brzdąca wyrosło, pewnie kolejny popieprzony lab.
NyanNyan Posted November 15, 2012 Posted November 15, 2012 Na takich szkoda słów.....i dla pani i dla właściciela drugiego psa... ciekawe jak oni by się czuli gdyby to ich jakiś olbrzymi facet wziął chwycił za kark i przeciorał po ziemi [quote name='klaki91']Wiesz co..mnie to właśnie zastanawia dlaczego ludzie mają gdzieś zdrowie fizyczne i psychiczne swojego psa. Raz po mojej suce przebiegł młodziutki labrador, może z 5 miesięcy miał, taka rozkoszna klucha, no ale już większa 3 razy od mojej rudej, która ma określone zdanie nt próbujących się z nią bawić psów. Nie chciałam żeby mu coś zrobiła, choć ona raczej nie gryzie tylko wpada w histerię, no ale nigdy nie wiadomo czy kiedyś nie wytrzyma i w końcu innego psa chapnie....więc wołam do właścicielki, że proszę pieska zabrać, bo moja może mu krzywdę zrobić. I co słyszę? "niech zrobi, może wtedy zacznie wracać jak go wołam"....:shake: Później, gdy pani już psa zabrała (pomogłam jej w tym, bo rzeczywiście miał ją w 4 literach) widziałam jak poszła w stronę grupy biegających luzem psów. Szczeniak został na wstępie przeciągnięty po ziemi przez dorosłego goldena, który potem jeszcze go gnębił ciągle wskakując mu na kark, przyciskając go do ziemi i warcząc mimo że młody co chwil zawodził i próbował się wycofać... a kobieta cieszyła się i wykrzykiwała "no! widzisz! masz za swoje! ale ci piesek pokazał!". Właściciel goldena jej wtórował ciesząc się, że jego pies tak fajnie ustawia hierarchię i pokazuje młodemu gdzie jego miejsce. Ciekawe co teraz z tego brzdąca wyrosło, pewnie kolejny popieprzony lab.[/QUOTE]
rozi Posted November 16, 2012 Posted November 16, 2012 Dzisiaj trzaśnięty mix labka (co prawda w kagańcu, ale luzem) starmosił mi Miszkę. Właścicielka nawet rozmowy telefonicznej nie przerwała. Słuchajcie, kupiłam gaz, taki jakiś w żelu, co się nie rozłazi w powietrzu, i nie bardzo mocny. Czy ktoś z Was użył kiedyś takiego? Jak to wygląda w realu? Nie zrobi trwałej krzywdy?
evel Posted November 16, 2012 Posted November 16, 2012 Gdyby robił trwałą krzywdę to pewnie nie byłby na sprzedaż dla każdego na wyciągnięcie ręki ;) A tak serio - napastnik, któremu się oberwie gazem przez jakiś czas ma objawy podobne do objawów mocnej alergii - podrażnione oczy, nos, krztuszenie się i te sprawy, ale po jakimś czasie przechodzi, zwykle kilkanaście minut do pół godziny. Więc podejrzewam, że na psy działa to podobnie.
rozi Posted November 16, 2012 Posted November 16, 2012 Tak tak, teoretycznie to ja też wiem, chodzi mi o czyjeś doświadczenie. Z psem.
Recommended Posts