Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='evel']Gdyby robił trwałą krzywdę to pewnie nie byłby na sprzedaż dla każdego na wyciągnięcie ręki ;) [/QUOTE]

Jaasne. Gorzej jak ktoś jest np. chory - alergik, astmatyk czy inne choroby ukł. oddechowego.
Wtedy i trwałą krzywdę zrobić może.

Ja osobiście mimo wszystko jestem przeciwna używaniu takich środków.

Link to comment
Share on other sites

Też byłam przeciwna dopóki kaukazka nie próbowała zagryźć mojego rudzielca (on na smyczy, ona luzem). On waży 23 kg i ma w sobie geny ttb, więc naprawdę nie chcę w nim budzić potrzeby zabijania. Zbyt długo nad nim pracowałam. Następnym razem bez wyrzutów sumienia użyłabym gazu.

Link to comment
Share on other sites

Można sobie być przeciwko, kiedyś też sobie nie wyobrażałam. Ale po paru atakach na mojego psa, atakach na poważnie, nie "teatrzyku", nie "zaczepianiu", tylko atakach w celu zagryzienia, jakoś mi się zmieniły poglądy i gaz mam praktycznie zawsze w kieszeni.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Można sobie być przeciwko, kiedyś też sobie nie wyobrażałam. Ale po paru atakach na mojego psa, atakach na poważnie, nie "teatrzyku", nie "zaczepianiu", tylko atakach w celu zagryzienia, jakoś mi się zmieniły poglądy i gaz mam praktycznie zawsze w kieszeni.[/QUOTE]


To prawda. Użyłabym i na psie i na człowieku, gdyby przyszła taka konieczność. Ostatnia rzecz, o jakiej myślę w chwili zagrożenia życia, to to, czy napastnik biedny ma astmę czy może ma alergię, a może raka płuc. Jak ma, to niech nie atakuje. A jeśli chodzi o agresywnego psa to już w ogóle - może zechcieć nie tylko zabić mojego zwierzaka, ale też mnie. Na pewno nie będę się martwić o jego zdrowie w takim momencie.

Link to comment
Share on other sites

Odnosiłam się do wypowiedzi evel - że gdyby mógł zrobić trwałą szkodę, to nie byłby tak dostępny.


I cóż, możliwe, że mam takie podejście z 2 powodów:
-nigdy, z żadnym psem, nie byłam obiektem ataku (poważnego, takiego który by wymagał użycia takich środków) innego psa - może mieszkam w takim miejscu (i wszystkie inne miejsca w których mieszkałam czy chodziłam z psem), nie wiem - nigdy mi sie to nie zdarzyło
-widziałam zgon właśnie po użyciu gazu (użyciu - jak potem stwierdzono - bezprawnym, bo przekraczającym granice obrony koniecznej)

Link to comment
Share on other sites

hmm jak chodziłam na spacery z Bemolem (50kg) nigdy nie miałam pomysłu na gaz mimo że ataki były ale na szczęście nic na powaznie i mi sie udawało przegonić psa a w ostateczności Bemol by sobie poradził. Teraz chodze z Kryśkiem (10kg) i jak do tej pory mieliśmy jeden atak od kundla pewnie z 15kg bo Krys biegł przy rowerze a tamten go zaatakował i wiem że i z nim nie miałby szans. Zaczełam się zastanawiać nad kupnem gazu tak na wszelki wypadek i mam nadzieje że nigdy go nie użyje.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mańka_']


-nigdy, z żadnym psem, nie byłam obiektem ataku (poważnego, takiego który by wymagał użycia takich środków) innego psa - może mieszkam w takim miejscu (i wszystkie inne miejsca w których mieszkałam czy chodziłam z psem), nie wiem - nigdy mi sie to nie zdarzyło
[/QUOTE]


A miałaś kiedyś psa małych rozmiarów? Bo co innego berneńczyk czy CTR, a co innego 10-kilogramowy pypeć.

Ja z moim świętej pamięci owczarkiem niemieckim nigdy nie przeżyłam rzeczywiście niebezpiecznego ataku, choć trafiały się różne sytuacje. A Bilbo (niecałe 10 kg) juz 3 razy został poważnie zaatakowany. Ostatnio mocno go poturbował pies w typie berneńczyka. I żałuję, że nie miałam wtedy gazu, bo właściciel nie był w stanie psa w ogóle opanować, w końcu sam zaczął go kopać żeby puścił.

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie małe psy są częściej atakowane. Ja miała ostatnio taką przygodę dosłownie 5 m od domu. Pies sąsiadów, duży owczarek, rzucił się na mojego. Na ulicy byłam sama, ale zaczęłam krzyczeć i moi rodzice no i właściciel wyszli. Na szczęście miałam glany i po prostu go kopnęłam i to chyba całkiem nieźle bo puścił. Skończyło się zszywaniem tylnej nogi na udzie. Rana około 3-4cm. Później się dowiedziałam, że psa wzięli od kogoś chorego, kto nie mógł się nim już dłużej opiekować i gdyby go nie wzięli to byłby uśpiony. Właścicielka była zdziwiona jak to się stało bo pies był podobno szkolony. Ja też tego nie rozumiem i teraz boję się wieczorami wychodzić, bo z dwóch stron mam po sąsiedzku agresywne psy. Dlatego też noszę ten gaz, ale mam nadzieję, że nie będę musiała go używać.

Link to comment
Share on other sites

Moją małą suczkę (niecałe 5 kg) zaatakował w parku DONek. Pędził bezgłośnie, ze zmarszczonym pyskiem, nastroszonymi uszami, ogonem w górze i irokezem na grzbiecie. Wystarczyłoby, żeby z takiego rozpędu chapsnął raz. 40 kg żywej wagi i 4,5 kg suczka. :shake: Nie byłoby co zbierać. A właścicielka szła sobie niespiesznie i tylko krzyknęła: "On nic nie zrobi". :angryy: :angryy: Nosz..... Dobrze, że moja akurat smyczy nie miała. Uciekła "zakosami" w stronę domu. Próbowałam złapać owczarka "w locie", ale był za silny. Chętnie pogadałabym sobie :mad:z właścicielką, ale moja uciekła na osiedle. Musiałam ją odnaleźć, zanim stałoby się nieszczęście (psy, samochody). Grrrr. To nie był pozorowany atak małego szczekacza, tylko akcja pt. "chcę to zabić". :angryy: Wystraszyłam się. Psinka także. Trzęsła się jeszcze pod klatką schodową. Myślę, że w takich chwilach jednak warto mieć gaz.

Zdarzyło nam się też podbiegnięcie i oszczekanie przez "azjatę". Tylko, że to był atak pozorowany (tak sądzę ;-) :lol: ). Pies dał się odgonić krzykiem i torebką. Mnie nie zaatakował. Miał chrapkę na mojego psa. Sunię wzięłam na ręce. Nic się jej nie stało. Właściciel na moją prośbę (sam nie wpadł na to, że mogę się wystraszyć) z wielką łaską wziął swoją, a przy okazji stłukł ją smyczą po głowie. :shake: Pewnie dlatego suka tak łatwo dała się odgonić (była bita). Teraz to strach zwrócić komuś uwagę, bo może sfrustrowany zleje swojego "niegrzecznego" :shake: psa.

Link to comment
Share on other sites

U mnie na osiedlu jest taki bezmózgi facet z ONkiem. Ostatnio pies szedł zpuszczony i szedł środkiem ulicy. Samochód wycofywał i uderzył psa. Facet tylko zaczął gwizdać i szedł dalej. Masakra, oprócz tego "szkolą go na psa z charakterem" :shake:

Link to comment
Share on other sites

Właśnie, ja nie mogę tego zrozumieć, czemu te małe są atakowane. Żaden z moich (przeróżnych) psów nie atakował mniejszego, to znaczy dużych też nie atakowały, ale zdarzało się, że musiałam powtórzyć komendę "nie rusz" kiedy jakiś duży się sadził, a obszczekujące małe były mijane bez zainteresowania. Dopiero teraz, mając yorki, zetknęłam się z problemem atakowania małych. I to nie jest sporadyczne, [B]większość[/B] psów - od niewielkich kundelków po ONki - jeży się i próbuje chapnąć.

I nie jest też tak, że dawniej nie było mikrusów, my znaliśmy i yorki, i królicze jamniki, moje psy nigdy nie były nimi poirytowane, labradorka umiała nawet bawić się z maleńką yorczką tak, żeby nie przydepnąć. Sądziłam więc, że moje spacery z małymi będą czystą przyjemnością, a skończyło się tak, że muszę mieć oczy naokoło głowy. Jestem w totalnym szoku, prawdę mówiąc.

Link to comment
Share on other sites

[B]rozi[/B], naście lat temu miałam poschroniskowego ONka (bardzo w typie). I on NIGDY nie ruszał nic mniejszego.
A już suczki czy szczenięta - to była świętość. Suka mogła go odgonić, odszedł i nigdy się nie odgryzał. Bronił się tylko w razie bezpośredniego ataku dużego samca (syt. miała miejsce raz, mijaliśmy domki i ktoś nie domknął bramy). Dawałam radę nad nim zapanować pomimo tego, że byłam w podstawówce. A i psów jakoś więcej luzem biegało. To były "inne czasy" ;-) :lol: Wyszkoliłam moje Słoneczko bez problemu. :loveu: Potem nie miałam psa. Hmmm, dla mnie logiczne było, że duży pies ma coś w rodzaju "kodeksu honorowego". Nie atakuje suk, ani szczeniąt. Niestety, myliłam się. Coraz częściej spotyka się psy agresywne do malizn. :shake: Nic dziwnego, ze Pańcia bierze na ręce. Jeden chaps olbrzyma i już po naszym małym szczęściu.

Link to comment
Share on other sites

Wiecie, ja generalnie uważam, że tych psów jest coraz więcej. Prawie każda rodzina ma psa. A tych psiaków wychowanych to jest niestety mało:shake: Albo ludzie wychodzą na 10 minut na smyczach krótkich i w kagańcach przez całe życia psa albo puszczają psy luzem kompletnie po osiedlach, jezdniach itp. W sumie nie wiem co gorsze. A wystarczyłoby trochę z psem popracować:roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aguja']Wiecie, ja generalnie uważam, że tych psów jest coraz więcej. Prawie każda rodzina ma psa. A tych psiaków wychowanych to jest niestety mało:shake: Albo ludzie wychodzą na 10 minut na smyczach krótkich i w kagańcach przez całe życia psa albo puszczają psy luzem kompletnie po osiedlach, jezdniach itp. W sumie nie wiem co gorsze. A wystarczyłoby trochę z psem popracować:roll:[/QUOTE]

Mi są właśnie bardzo potrzebne psy, najlepiej duże, fajnie wychowane, respektujące sygnały innego psa, nie zachowujące się tak jakby pierwszy raz w życiu widziały innego czworonoga. Ciężko na takie trafić, serio :(

Byłam zachwycona mega dużym kundlem biegającym sobie bez własciciela, który doskonale wyczuł niepokój mojej strachopsicy i żeby ją uspokoić i zachęcić do kontaktu położył się na ziemi odwracając łeb, dał obwąchać ze wszystkich stron i dopiero wtedy spokojnie wstał, powąchał jej mordkę i sobie poszedł. Gdybym codziennie spotykała psy tego typu to pewnie rudzielec by się tak nie spinał :)

Link to comment
Share on other sites

A ja jestem zachwycona pewną młodą mastifką hiszpańską (spotkaną na wystawie). :loveu: Suka jest przewspaniała! [B]Wielka[/B] (serio przeogromna), spokojna, łagodna. Na widok mojej suczki wykazała umiarkowane zainteresowanie (spojrzała w jej stronę :razz:). Potem jednak zdecydowała się podejść sprawdzić co to (bez przeciągania właścicielki przez trawnik). Jak zczaiła, że moja się boi ...... położyła się :crazyeye: i powoli próbowała podpełznąć.
Po dłuższej chwili moja sunia przechodziła z 10 cm od mastifki, z ogonkiem w górze :loveu:. Mastifka po sprawdzeniu co to, to małe czarne, pełen olew! Wielkie gratulacje dla właścicielki Mastifki :multi: Wspaniale wychowała sunieczkę. :loveu: Nawet ja, pomimo obaw (bo to jednak duży pies, nie spotkałam jeszcze takiego) zakochałam się w dziewczynce. Super pies! :loveu:
Ach, żeby wszystkie psy takie były. ;-) :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']A ja jestem zachwycona pewną młodą mastifką hiszpańską (spotkaną na wystawie). :loveu: Suka jest przewspaniała! [B]Wielka[/B] (serio przeogromna), spokojna, łagodna. Na widok mojej suczki wykazała umiarkowane zainteresowanie (spojrzała w jej stronę :razz:). Potem jednak zdecydowała się podejść sprawdzić co to (bez przeciągania właścicielki przez trawnik). Jak zczaiła, że moja się boi ...... położyła się :crazyeye: i powoli próbowała podpełznąć.
Po dłuższej chwili moja sunia przechodziła z 10 cm od mastifki, z ogonkiem w górze :loveu:. Mastifka po sprawdzeniu co to, to małe czarne, pełen olew! Wielkie gratulacje dla właścicielki Mastifki :multi: Wspaniale wychowała sunieczkę. :loveu: Nawet ja, pomimo obaw (bo to jednak duży pies, nie spotkałam jeszcze takiego) zakochałam się w dziewczynce. Super pies! :loveu:
Ach, żeby wszystkie psy takie były. ;-) :lol:[/QUOTE]

Moja druga suka taka jest, a...wychowywana metodami Fishera, kompletnie nie wiedzieliśmy co to socjalizacja itd....więc ja nie wiem na ile to kwestia wychowania a na ile genów+wydarzeń z młodości...

Link to comment
Share on other sites

Wieczorny spacer wyglądał następująco:

Najpierw, schodząc po schodach, słyszałam szczekanie na podwórku - wiem, który pies tak szczeka (gryzie), więc wyjrzałam przez okno, czy jest na smyczy. Był na smyczy, poczekałam aż minie moją klatkę i wyszłam. Bardzo uważnie zbadałam podwórko, nikogo nie zauważyłam, postałam jeszcze chwilkę, bo może zza trawnika wyskoczy któryś z moich faworytów, i dopiero postawiłam Krasnalki na ziemi.

Podwórze ma zakręt, przed tym zakrętem hamuję, bo może tam jakiś pies biega, czekam chwilę, idę dalej.

Na ulicy jest łatwiej, lepsza widoczność, ale widzę, że idzie gostek z takimi psami, co jeden na smyczy a drugi nie i mądre one nie są, więc przechodzę na drugą stronę. Na drugiej stronie idzie babka z suką, która "nic nie zrobi", ale już kiedyś Kulkę zaatakowała, nie ma trzeciej strony, biorę małe pod pachę. I tak dalej.

To jest męka, nie spacer. A idę z uroczymi, grzecznymi, maluśkimi pieskami i powinnam sobie gwiazdy oglądać i cieszyć się.

Link to comment
Share on other sites

To nie jest chyba tylko kwestia wielkości, jeden z moich psów jest bardzo mały i nawet kiedy idę z nią bez dużych na spacer to raczej bezpośredniego ataku nie ma. Z reguły większy pies pozoruje atak a moja ustawieniem ciała zmienia jego zamiary. Tylko, że ona jest krótkowłosa i wydaje mi się, że jednak yorki i tym podobne psy są gorzej rozumiane przez resztę "psiego społeczeństwa" bo niewiele tamte mogą odczytać przez taką ilość sierści. Oczywiście to nie zwalnia właścicieli dużych psów z pilnowania swoich zwierząt i po prostu nauczenia ich, że nie mogą sobie polować nawet jeżeli mały pies kojarzy im się z królikiem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ejre']To nie jest chyba tylko kwestia wielkości, jeden z moich psów jest bardzo mały i nawet kiedy idę z nią bez dużych na spacer to raczej bezpośredniego ataku nie ma. [B]Z reguły większy pies pozoruje atak[/B] a moja ustawieniem ciała zmienia jego zamiary[/QUOTE]
No właśnie, ale dlaczego on ma takie zamiary??

Olka wzięłam ze schronu kiedy miał 10 lat, atakował z nawyku duże psy, kiedy się zbliżyły, ale NIGDY nie warknął na mniejszego ani w miarę równego. Równego ustawiał, jeśli ten się rzucał, ale odpuszczał natychmiast po ustawieniu.

Co do yorków - Miszka ma 5 miesięcy, jest małą, rozmerdaną kulką, każdy widzi, że to szczeniak. A Kuleczka chodzi obcięta na krótko (pysk też), zajęta swoimi sprawami, tuż koło mnie, i chcą je pogryźć naprawdę prawie wszystkie mijające nas psy, niezależnie od płci. Nawet te, które z pozoru chcą się zaznajomić, po chwili atakują bez najmniejszego powodu i to nie są żarty, jak już ktoś napisał jedno chapnięcie wystarczy, znajomej mikrus chwycony RAZ zębami dużego psa miał uszkodzone płuca, więc jeśli ktoś nie przywołuje zganaszowanego psa, albo luzuje smycz i mówi "on nic nie zrooobi", to mnie się nóż w kieszeni otwiera.

Link to comment
Share on other sites

[B]Ejre[/B], mojej suczce też się wydaje, że jest wielka i odważna. Mimo to, nie zamierzam ryzykować zdrowia czy życia mojego małego przyjaciela w nadziei, że akurat to wielkie, atakujące ją futro tylko udaje/symuluje atak. :shake: Nie jest tak, że każdy duży, mijający nas pies chce ukatrupić małą. Ale już np. co setny - tak. :roll: Niestety. Za bardzo kocham to małe czarne, żeby narażać ją na śmierć przez zagryzienie. W tamtym roku pod moim blokiem został zagryziony mały, starszy, zasmyczowany mieszaniec ratlerka. "Sprawcą" był ONek wypuszczony beztrosko z samochodu (bo przecież on nie gryzie). Maluch nie miał szans na ucieczkę. Na oczach i pod nogami właścicielki piesek został zagryziony. To dopiero musiało być straszne.:-( I to nie jedyna historia bezmyślności właścicieli z mojej okolicy. Niestety, trzeba myśleć nie tylko za siebie i za swojego psa, ale także za spotykanych na spacerach innych właścicieli piesków.

Mojej suczce pozwalam bawić się z psami 3 razy większymi (typu spaniel, foksterier). Z 10 razy większymi nie. Już nie. Zbyt wiele razy radosne duże psy (np.laby) stratowały ją. Zbyt duża różnica wielkości nie wychodzi na dobre małym psom. Pomimo najlepszych chęci.

Link to comment
Share on other sites

Też zauważyłam, że małe kudłate pieski budzą złe uczucia u dużych psów. Mój jest bardzo spokojny, nie zaczepia ani ludzi ani psów, a kilka razy leciał na niego duży pies. Jednego takiego musiałam potraktować gazem. Teraz jak nas widzi to z daleka omija, a inne psy nadal atakuje.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Handzia55']Też zauważyłam, że małe kudłate pieski budzą złe uczucia u dużych psów. Mój jest bardzo spokojny, nie zaczepia ani ludzi ani psów, a kilka razy leciał na niego duży pies. Jednego takiego musiałam potraktować gazem. Teraz jak nas widzi to z daleka omija, a inne psy nadal atakuje.[/QUOTE]

O! Jakim gazem? Takim co psika jak dezodorant, czy żelowym?

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...