Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Monia- to znaczy że masz dwie suczki, dobrze zrozumiałam? Pytam, bo zainteresowało mnie to, że starsza broni młodszej. U mnie z tym różnie... Mam w sumie 4 psy- 3 suki i psa-kastrata. Paco jest najstarszy i niejako jest "alfą" (tzn może "betą" bo alfą to jestem ja:diabloti:). I kiedy jakiś pies się do nas sadzi na spacerach- Arielka np podgryza wtedy Paka- chyba żeby pokazać tamtemu napastnikowi "że ona też może", ale kiedy już jakiś chociaż szczeka na małe (tzn dwie chihuahua) to Arielka wyraźnie ich broni. W sumie całkiem to logiczne, jeśli rozumuje się po "psiemu"...:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='arielka186']I kiedy jakiś pies się do nas sadzi na spacerach- Arielka np podgryza wtedy Paka- chyba żeby pokazać tamtemu napastnikowi "że ona też może"[/QUOTE]

Ja bym powiedziała znając staffiki, że po prostu próbuje przekierować gdzieś frustrację/podekscytowanie/agresję wywołaną widokiem psa, niekoniecznie zaraz z planem z głowie, że on się tego wystraszy ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='arielka186']Monia- to znaczy że masz dwie suczki, dobrze zrozumiałam? Pytam, bo zainteresowało mnie to, że starsza broni młodszej. U mnie z tym różnie... Mam w sumie 4 psy- 3 suki i psa-kastrata. Paco jest najstarszy i niejako jest "alfą" (tzn może "betą" bo alfą to jestem ja:diabloti:). I kiedy jakiś pies się do nas sadzi na spacerach- Arielka np podgryza wtedy Paka- chyba żeby pokazać tamtemu napastnikowi "że ona też może", ale kiedy już jakiś chociaż szczeka na małe (tzn dwie chihuahua) to Arielka wyraźnie ich broni. W sumie całkiem to logiczne, jeśli rozumuje się po "psiemu"...:evil_lol:[/QUOTE]
Tak, mam dwie ;). Starsza młodszej nie broni bo się sama bronić nie potrafi mimo że większa :lol: (chociaż po intensywnym szkoleniu przez młodszą trochę się wyrobiła :shake:), to młodsza zawsze jest tą broniącą i to ona z mordą pierwsza wyskakuje. Ale to kwestia charakteru a nie żadnych układów stadnych ani wielkości, młoda zawsze nerwowo reaguje jak widzi że Hexa się boi albo denerwuje i momentalnie staje się czujna i szuka komu by wlać :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja mam białego boksera, pomijam już fakt, że każdy myśli że to amstaff, lub pit, bo większość uważa, że białych boksów nie ma, ale szlag mnie trafia, bo mój pies jest na prawdę przyjaźnie nastawiony, do tego stopnia, że jak go inny atakuje, to on ucieka, nawet się nie broni i efekt taki, że w ciągu ostatnich 3 tygodni był już 3 razy pogryziony przez małe kundelki. za pierwszym razem kundelek poszarpał mu do krwi jajka, bo wyżej nie sięgnął, od dwóch tygodniu usiłuję zaleczyć potargane ucho, które ciągle się rozwala, a teraz doszła jeszcze sznyta na przedniej łapie. Dlaczego ja widząc innego psa mogę wziąć mojego na smycz, a puszczam dopiero upewniwszy się, jak właściciel mówi że mogą się pobawić, a inni właściciele tego nie robią? to chyba retoryczne pytanie :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ależ się dzisiaj zapieniłam... Truchta do nas sztywny jak kij od szczotki najeżony od głowy po ogon mieszaniec a babka wydziera się w niebogłosy: Maaaaks, Maaaaks, stóóóóój, mówię przecież, stóóóóój... I tak w kółko. Ja się zatrzymałam, kundel się zatrzymał, a Maksio do nas dalej idzie krok po kroczku ale jakby mniej pewnie widząc moje nastawienie do całej sprawy. Wreszcie, brawo, udało się pani złapać Maksia szczupakiem. Poinformowałam panią, że jest taki zaje*isty wynalazek, SMYCZ się nazywa. Pani fuknęła, odmruknęła "No co też pani powie" i się oddaliła, puszczając wesołego, kochającego cały świat Maksia luzem parę kroków dalej. Nadal nie rozumiem, dlaczego ludzie kupują flexi i nie używają ich (a nie, trzymają je w ręku w różnych dziwnych pozycjach - np. zawinięte wokół nadgarstka i takie tam - moda jakaś nowa? :hmmmm:), puszczając luzem takie kochane pieski :roll:

Link to comment
Share on other sites

Chamstwo innych psiarzy... nad nami mieszka przemiła rodzina, o które w kategoriach chamstwa w zasadzie mówić się nie da, ale o braku wyobraźni już tak. I o egoizmie. Mają pudelka z typu tych, co to cały świat muszą poinformować, że właśnie lecą na spacer - najchętniej informują o szóstej rano. No i ja nie reaguję, choć czasem mam wielką ochotę otworzyć drzwi akurat jak psiak będzie na oślep leciał po schodach drąc paszczę. No ale na ochocie i groźbach kierowanych w powietrze się u mnie kończy. ;D

Natomiast te babcie wszystkie, które z chodnika pod naszym domem robią psią toaletę (i radośnie ignorują sprawę sprzątania) zaczęłam w końcu zawstydzać - zawsze proponuję im woreczek na psią kupę, jeśli nie mają swojego. Działa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bouvcia']Chamstwo innych psiarzy... nad nami mieszka przemiła rodzina, o które w kategoriach chamstwa w zasadzie mówić się nie da, ale o braku wyobraźni już tak. I o egoizmie. Mają pudelka z typu tych, co to cały świat muszą poinformować, że właśnie lecą na spacer - najchętniej informują o szóstej rano. No i ja nie reaguję, choć czasem mam wielką ochotę otworzyć drzwi akurat jak psiak będzie na oślep leciał po schodach drąc paszczę. No ale na ochocie i groźbach kierowanych w powietrze się u mnie kończy. ;D

Natomiast te babcie wszystkie, które z chodnika pod naszym domem robią psią toaletę (i radośnie ignorują sprawę sprzątania) zaczęłam w końcu zawstydzać - zawsze proponuję im woreczek na psią kupę, jeśli nie mają swojego. Działa.[/QUOTE]

Co do pierwszego przypadku - wprowadziłam się do bloku jakieś półtora miesiąca temu, z czego mieszkam 2 tygodnie i w klatce znają mnie wszyscy psiarze, szczególnie ci, którzy swojego pieska puszczają na klatkę schodową, żeby sobie pobiegał - a piesek jest agresywny do innych psów, do ludzi zresztą też ma wybryki. Jest mały, to fakt - mnie krzywdy nie zrobi, ale dziecku już tak, a szczególnie psu przyjaciółki, który teraz u mnie jest (2,4 kg, roczny psiak w typie yorka - jeden z lepiej wychowanych psów, które miałam okazje poznać ;) ). Na nieszczęście Państwo trafili na mnie z drącym japę i biegającym po klatce pieskiem, a na domiar złego - szłam z psem. Próbowałam grzecznie, a że się nie dało - przemówiłam językiem chyba jedynym im znanym, czyli po chamsku. Zadziałało :lol: Chyba się boją pieska puszczać...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ladySwallow'] .................... wprowadziłam się do bloku jakieś półtora miesiąca temu, z czego mieszkam 2 tygodnie i w klatce znają mnie wszyscy psiarze, szczególnie ci, którzy swojego pieska puszczają na klatkę schodową, żeby sobie pobiegał .[/QUOTE]

Super teraz bloki oddają, z wybiegami dla psów:evil_lol: ,ja to muszę na dwór wychodzić.

Link to comment
Share on other sites

We wtorek byłam w lesie z Happy. Problem z nią jest taki, że o ile ewentualnie przekona się do piesków jej wzrostu, to niestety, ale większe - panika. Akurat mi się rozszczekała i zaraz po tym, jak ucichła słyszę gdzieś z daleka "Luuna, Luuuuuuna!", myślę sobie - wspaniale, bo Luna jest akurat największym bydlęciem (nie, żeby obraźliwie) na osiedlu, jakie w życiu zresztą widziałam, a ma niecały rok. No ale na razie ni widu, ni słychu Luny, więc wycofujemy się do domu i nagle słyszę sapanie i jakieś ciężkie kroki. Happy już najeżona, szczeknęła ze dwa razy, ale całe szczęście że Luna to raczej taki misiek ;) więc wyszłam przed moją, ręka do przodu i mówię "stój". Wyczuła, że coś jest nie tak i zrezygnowała. Stanęła i pobiegła z powrotem do pani, której nawet nie zobaczyłam w pobliżu, czyli jakby Happy miała zostać zgnieciona to prawdopodobnie nikt by tego psa nie odwołał.
Następnego dnia potwierdziła się moja teoria, że pies z właścicielem jest pewniejszy siebie. Wracamy z osiedlowego sklepiku z Happy i z lasu wylatuje na nas Luna (poprzedniego dnia byliśmy jej nie po drodze więc nie brnęła dalej, ale następnego dnia niestety tak), a za nią grupka ludzi. Happy już i tak była zdenerwowana - zawsze są okropne nerwy, jak wychodzę ze sklepu, z radości na wszystko szczeka i jak nie ma piłki, to gryzie smycz i jest ogólnie chaos - a tu nagle wychodzi jej "przyjaciółka". Tym razem niestety już ominęła moją mamę, która przed nią wyszła, bo więcej odwagi było z ludźmi, a Happy zaczęła się bronić. Tamta odskakiwała i raz wpadła na choinkę (potem śmiać mi się z tego chciało - śmiesznie to wyglądało :D), ale tak przy piątym ataku Happy zaczęła szczerzyć kły. Całe szczęście, właściciele ją złapali, w sumie to nie wiem co bym zrobiła gdyby zaczęły się gryźć.
Ludzie byli raczej młodzi, śmiali się głupkowato jak mama się na nich wydarła, a ja uspokajałam Happy. Miałyśmy isć na dalszy spacer, ale dzięki spotkaniu z Luną miałyśmy cały dzień z głowy, jeśli chodzi o pozytywne zdarzenia, cały czas była nerwowa, wróciły nawyki sprzed kilku lat.
Uważam, że to jest nieodpowiedzialność - faktycznie to głupio wygląda, jak piesek pięć razy mniejszy rzuca się na takiego wielkiego, ale nie ma się co stać i patrzeć i podśmiewać, jak właściciel pieska wrzeszczy, żeby wzięli swojego psa na smycz. A gdyby jechał samochód? Nie jest to ruchliwa ulica, ale Luny by szybko nie zawołali, a z samochodem to nawet ona szans by nie miała.
Niestety, ale gdyby Luna była na smyczy, kwestią ułamka sekundy byłoby zwrócenie uwagi Happy na mnie, ale jak pies ją uparcie chce powąchać po tyłku, to niestety nie ma szans - nic nie mogę zrobić, bo gdybym chciała się stać bardziej interesująca dla Happy niż gryzienie, to Luna też by się zachwyciła i nic by to nie zmieniło.
Czytałam bodajże coś J. Gałuszki - że gdy leci lub szczeka na Ciebie obcy pies, wyrzucasz garść nagród i on jest zajęty szukaniem parówek a nie Twoim psem. Problem w tym, że psy nieprzyzwyczajone do nagród, nie zauważają nawet, że spada obok nich kiełbasa ;)

Na szczęście nie był to trwały uraz, bo dzisiejszy dzień jest w 100% wypełniony sukcesami :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Ja bym powiedziała znając staffiki, że po prostu próbuje przekierować gdzieś frustrację/podekscytowanie/agresję wywołaną widokiem psa, niekoniecznie zaraz z planem z głowie, że on się tego wystraszy ;)[/QUOTE]
Możliwe- szczerze mówiąc, zastanawia mnie to jej zachowanie od początku... Ona w ogóle ma ADHD- jak to staffik, więc na pewno się ekscytuje jak jakiś podbiega...;)

Link to comment
Share on other sites

Akurat ja mieszkam na psiarskim osiedlu i mam taki komfort, że kilka psów wie, że ja/mama oznaczamy nagrodę, jeśli zrobi się siad ;) Luna się do nich nie zalicza, ale wyobraźcie sobie, że dwa psy w czasie cieczki Happy zaczęły się gryźć, pada komenda "siad" i trzy psiaki siedzą :D a właściciele są raczej ok, no tylko nie każdy zdaje sobie sprawę, że jeśli jego pies jest łagodny, to reszta też taka musi być.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko'] wyobraźcie sobie, że dwa psy w czasie cieczki Happy zaczęły się gryźć, pada komenda "siad" i trzy psiaki siedzą :D[/QUOTE]Coś mi to przypomniało... wiele lat temu, gdy zaczynałam szkolić swoje psy, na nasz plac przyjeżdżał taki miły doberman. Wszystko byłoby pięknie, ale właściciele go zostawiali i jechali sobie do pracy, a po południu odbierali ze "szkoły". Pies pracował rewelacyjnie, ale ze szkoleniowcem, jak z właścicielem było to nie wiem... aż któregoś dnia zorientowałam się, że ten pies mieszka koło mnie i jest - o dziwo - postrachem okolicy. Wyszłam akurat z moimi (wówczas to była skundlona ONka i sznaucerka miniatura) i nagle widzę pędzącą na nas czarną podpalaną maszynę. Słyszę właściciela (stał na progu domu, w szlafroku, z filiżanką kawy w ręku i już ten widok był sam w sobie nieco zaskakujący i darł się na psa co sił w płucach)... pies - zero reakcji. No to wydałam mu komendę. Trzeba było widzieć minę właściciela, jak jego pies zawrócił niemal w locie i grzecznie pobiegł do domu. :)

Ten pies był jeszcze przez wiele lat utrapieniem naszej okolicy, straszył dzieciaki na podwórku, zagryzł jakiegoś kota i inne tego typu historie. A przy tym wyszkolony perfekcyjnie, słuchał się mnie jakby tylko czekał, aż ktoś wreszcie wyda mu jasne, zrozumiałe dla niego polecenie, które jest w stanie wykonać. Bardzo żałowałam, że właściciele byli tacy a nie inni, bo chętnie pożyczałabym go od nich do pracy, tym bardziej, że mimo swoich czasem z lekka przerażających zapędów (przypuszczam, że był potwornie znudzony na co dzień), lubił nas i czasem podczepiał się, gdy szłam z moimi do lasu.

Link to comment
Share on other sites

Ja wczoraj wieczorem miałam jakiś pechowy spacer - wyszłam z sunią wczesnym wieczorem dosłownie na 5 minut na fizjologię, i najpierw za sąsiednim blokiem zmolestował nas podrostek labradora - czarna, już około 15-kilowa sunia. Pańcia wyszła z nią dosłownie za róg, puściła ze smyczy, niemała już suka chyba miała się tak wybiegać, bo zataczając koła zaczęła uganiać się po trawniku, przerażając przy tym 7-8 letnie obce dziecko, którego niemal nie stratowała - potem pańcia zaczęła ćwiczyć z nią siadanie i dawanie łapki, ale co z tych słitaśnych sztuczek, skoro odwołanie leży bo pies ujrzawszy mnie z Baryłą wyrwał do nas lotem koszącym... Dalej Baryle do pyska i radośnie w ślinę, ta go ofuknęła, pies odskoczył zręcznie umykając pańci, która bez efektu usiłowała go odwołać i złapać, po czym do Baryły, z innej strony, znów został ofuknięty... No litości, dwa bloki dalej kończy się osiedle, jest pusta łączka, kolejne 200-300 metrów dalej łyse pola - czy tam nie można iść wybiegać podrostka i z nim popracować, tylko puszczać niemałego już psa nad którym się nie panuje w środku osiedla, pod blokiem, między dzieci, psy...?
Lekko wkurzona oddaliłam się z Baryłą, załatwiłyśmy sprawy, wracamy, na chodniku już niedaleko bloku podłazi do nas czarny cocker spaniel i bez ceregieli wtyka Baryle nos pod ogon, ona burczy, jakiś facet zaczyna anemicznie wołać psa, pies się odsuwa, ale próbuje z drugiej strony...

Ja nie rozumiem, czy połowa właścicieli psów uważa osiedlowe chodniki i trawniki za swoje prywatne posesje i wybiegi dla swoich psów?

Link to comment
Share on other sites

jakies 90% właścicieli psów jest zbyt leniwa na posiadanie psa...nie chce się trzymac na smyczy, nie chce się przejsc kilkaset metrów dalej żeby nikomu pies nie przeszkadzał,nie chce się popracować nad przywoływaniem, nie chce się zastanowic jakie zarcie jest lepsze (najprosciej kupic suche kulki w okolicznym sklepie zeby daleko nie bylo), nie chce się zwrócić uwagi że są tez inne psy/ludzie, którzy nie mają ochoty w danym momencie sie bawic/odganiac od naszego piesiuncia...
mnie roszmieszyla pani sąsiadka - ma suke w typie yorka, sunia nawet ładna jak na psiaka w typie (oczywiscie zaniedbana maksymalnie ale kucyka ma hihi), suka zawsze na flexi, buczy do wszystkiego co sie rusza...kobieta zaczepiła mnie kiedys z pytaniem jak ja to robie ze moj Hamster wraca na wołanie bez problemu...poopowiadałam jej,chyba nie uwierzyła;-) potem zapytała mnie co robic, bo jej suka szczeka i wyje jak jest sama calutki czas, pogadałam jej o tym co mozna zrobić i jak sprobowac pocwiczyc zostawanie...baba sie na mnie patrzyła jak na dziwaka naprawde...najgorsze jest to, że gdybym jej wtedy powiedziała, że trzeba wrocic pare razy do domu i porządnie psu wlać, to by uwierzyła i spróbowała....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sacred PIRANHA']jakies 90% właścicieli psów jest zbyt leniwa na posiadanie psa...nie chce się trzymac na smyczy, nie chce się przejsc kilkaset metrów dalej żeby nikomu pies nie przeszkadzał,nie chce się popracować nad przywoływaniem, nie chce się zastanowic jakie zarcie jest lepsze (najprosciej kupic suche kulki w okolicznym sklepie zeby daleko nie bylo), nie chce się zwrócić uwagi że są tez inne psy/ludzie, którzy nie mają ochoty w danym momencie sie bawic/odganiac od naszego piesiuncia...
[/QUOTE]

Po prostu mamy pokolenie "fast fooda", wszystko na odwal, byle tanio, szybko, łatwo...
Niestety jak obserwowałam wspomnianą labkę jako szczeniaczka jakieś 2-3 miesiące temu, już miałam przeczucia, że będzie kolejna labowa historia. Na początku państwo się przejmowali, szczeniaczek pilnowany albo na smyczce, i na spacerki dalej chodzili, ale piesek rośnie, biegać chce kilka razy na dzień i na smyczy ciągnie, niesforny, więc pańciostwo smyczka zaczęła koleć w rączki i piesek coraz więcej zażywa swobody przed blokiem - straszy dzieci (boją się bo czarny i biega jak oszołom od jednego do drugiego), zaczepia psy - pańciostwo nieco skonsternowane jeszcze próbuje odwoływać, ale jak parę razy poganiają za psem i się spocą, to machną ręką, przecież to labrador, nie ugryzie, to niech se zaczepia :razz: A tak się cieszyłam, że wyprowadziłam się na drugi koniec osiedla od tego typu laba - a tu mi pod samym nosem innego sprowadzili.

[SIZE=1]Jak TZ przebąkuje, że chciałby kiedyś laba, najlepiej biszkopta, to mi słabo; "kiedyś", po kolejnych doświadczeniach z tą rasą, czy raczej jej ogarniętymi inaczej włascicielami, będę dostawać drgawek na sam dźwięk nazwy tej rasy :roll: nie mówiąc o posiadaniu takiego w domu.
[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Uwielbiam takich ludzi.... sama mam takiego "labka" na osiedlu i obecnie dość ostro ścinam się z właścicielami o prowadzenie psa na smyczy. Cięta na nich jestem, bo przez tego psa mój własny syn zaczął się dużych psów bać :(. Z tym, że dla małego "duży pies" to wszystko co sięga MU do kolan. Na szczęście Birmy się nie boi, ale oswojenie go z obcym psem to parotygodniowa praca.
A taka byłam dumna z mojego syna, który nie tylko nie reagował paniką na psy, ale także bardzo ładnie umiał się przy nich zachować [lepiej niż większość moich dorosłych znajomych] - przy pogłaskaniu czekał na moją zgodę, wyciągał najpierw rączkę do powąchania itp :(. Teraz jak obcy pies chce go powąchać to jest napad paniki, krzyk, domaganie się wzięcia na ręce...

Za to wygrałam "walkę" z właścicielami pewnego wiecznie puszczanego luzem spanielka :). Zapłacili dość sporo mandatów, ciągłe przyprowadzanie im psa trwało ponad pół roku, ale... obecnie pies nie jest już puszczany luzem, a właścicielka zaczyna z nim pracować. Swoją drogą sama jej w tym pomagam - nie zależy mi, żeby pies był od nich zabrany, tylko żeby znajdował się w odpowiedzialnym domu, a pani niestety nie wie sama jak z nim pracować.

Link to comment
Share on other sites

W ten wtorek myślałam, że uduszę faceta, który dał Zmo kość kurczaka od skrzydełka z KFC, tak, żebym nie widziała. A drugą już chciał wcisnąć na moich oczach.
Za to jak mu się zapytałam, czy mi psa chce zabić to patrzył z pobłażaniem jak na idiotkę. Do cholery, to ja znam swojego psa i wiem, że kości, szczególnie takie małe, zgryza po prostu na pół i połyka, więc taka gotowana kurczakowa kość może jej się pięknie wbić w przełyk, żołądek czy jelito. :/

Nieodpowiedzialny właściciele labów... Gr, unosi mi się na samą myśl.
Sama mam pseudo laba, który jest ogarnięty, ale widząc co się dzieje wszędzie naokoło. :/
Wielki, z 40kg utuczony do granic możliwości młody labowaty zaczepiał ostatnio Zmorę i dobierał się do niej, czego moja nienawidzi. Myślałam, że ten okropny kluch zaraz jej kręgosłup złamie, moja przecież wazy niecałe 25kg!
Zmora się wnerwia i pyskuje, jak inne psy się do niej dobierają, ale tu w końcu straciła cierpliwość i pociągnęła tamtego za kryzę [nie za sierść], na co ten wielki samiec odleciał z piskiem jakby go z siersci obdzierali.

Link to comment
Share on other sites

Taak, nie dziwię się, że wkurza jak 40kilo skacze po 25, ale ja mam jeszcze 'zabawniej' - w moim ulubionym parku chodzi czasem idiotka z pseudo labem, pies zaczepia i gania WSZYSTKO. Jak mój 5,5 kilo pies jest luzem (pilnuje się, psy w parku mija bez zaczepki), to na prośbę o zabranie psa słyszę kpiące "twój też luzem, więc się nie czepiaj!" A że jej bydlę goni przerażonego malca, to jej nie obchodzi. Ze zwykłej empatii, bo o kulturze nie ma co marzyć, powinna go odwołać.

A jak mój na smyczy, to i tak nie zabiera, zawsze ma jakiś złoty tekst, żeby tylko olać moją prośbę.

Mój pies jest lękowy, boi się większych psów i obawiam się, że jak go kiedyś ten kundel staranuje, to będę to odkręcać miesiącami...

Link to comment
Share on other sites

Szura, a po jakim parku spacerujesz? Może przyjdę z Jarim, to się labusiowi odechce podlatywania :evil_lol:

Ja ostatnio byłam na Polach Mokotowskich. Nigdy tam nie chodzę w celach spacerowych, bo chyba bym oszalała, ale tak jakoś wyszło. Dobrze, że TŻ trzymał smycz :p Na dzień dobry podleciały 2 szczeniaki ONka całe mokre po kąpieli w fontannie. Potem spod ławki wystrzeliła z zębami foksterierka, a jak wracaliśmy podleciały jakieś 2 wielkie kundle, ale już sama je pogoniłam. Stwierdzam, że parki to siedlisko zła - duże psy są nękane przez małe szczekaczo-podgryzacze oraz np. mój bardzo dominujący samiec jest stale wystawiany na próbę sił przez jakieś wesołe, duże pieseczki puszczane "bo chcą się przywitać", a małe mogą być przez te same pieseczki tratowane.

Link to comment
Share on other sites

Za to ja wyjechałam z Happy do Wrocławia - ii... już drugiego dnia przyczepił się do nas kundelek, właściciela nie widać, ciągnął się za nami przez cały spacer, a ja podziwiałam moją, że nic mu nie zrobiła... wrednie podchodził od tyłu, nie odczepiał się, tylko czasami na niego szczeknęła, ale i tak dziwię się, ze tylko tyle i że mogłam ją odwołać... myślę, że "kolega" się akurat zgubił, bo przelazł z nami przez cały park, w końcu został pogoniony porządnie i już dalej nie poszedł, ale zrezygnował dosłownie przy samym wyjściu z parku. Happy rok temu by go pewnie zagryzła, więc i tak miał szczęście, że nic mu nie zrobiła i była na smyczy. Piesek zadbany, obróżka śliczna, ale nie dało się nawet sprawdzić, czy jest tam nr tel, bo uciekał jak się tylko zwróciło w jego stronę - wiedział, że coś robi nie tak i trzeba wiać, więc myślę, że źle w domu nie mial, ale nieodpowiedzialnych włascicieli owszem..

Link to comment
Share on other sites

Amber, bemowskie forty. :eviltong: Chyba przerzucę się na park na Kole, przyjemniejszy, a tylko niewiele dalej.

Ja raz 'dostałam' na spacer beagla. :evil_lol: Pani gdzieś daleeeeko, a pies nie miał zamiaru do niej wracać. Chwilę postałam, ale nawet nie próbowała go wołać. No trudno, pomyślałam, psiak sympatyczny, mój go polubił... Zrobimy pani wycieczkę. :cool3: Jako że lubię szybkie spacery, to zanim pańcia się zorientowała, że łaskawie nie stoję i nie czekam, aż zabierze zgubę, to już spory kawałek odeszliśmy (pilnowałam tylko, żeby jej z oczu nie stracić, nie o to chodzi, żeby psiak się zgubił w końcu).

Jak zaczęła truchcikiem W KOŃCU podbiegać, to się ulitowałam i na nią poczekałam. :evil_lol:

Niemniej nie podoba mi się bardzo takie zachowanie, puszczanie psa do innych bez żadnego nadzoru i olewanie go na dobre kilkanaście minut...

Link to comment
Share on other sites

Wiesz Szura... Co tam inni ludzie, co tam inne psy, ważne, że MI jest wygodnie...:angryy:

A u mnie na osiedlu nastała moda na wielkie psy z ok. 10-12-letnimi dziewczynkami. Raz - labek, za którym dziecko fruwało, dwa, coś w typie dobermana, które przewróciło dziecko i pociągnęło po ziemi. Kiedy próbowałam pomóc wstać, wywiązała się pyskówka - moje "bo nie należy dziecka puszczać samego z tak silnym psem, widzi pan, do czego doszło" zostało okraszone przez pana takimi słowami, że do teraz mi wstyd...:angryy:

Link to comment
Share on other sites

A ja dzisiaj spotkałam zwierzątko, które chyba miało być foksterierem, samo sobie biegało wesoło po dworze. Podbiegło do Zu w celach chyba matrymonialnych, całe obślinione, merdające, ale na szczęście po chwili się odczepił. Jakiegokolwiek właściciela w zasięgu wzroku - brak... Czasem się zastanawiam co by było, gdyby Zu była samcem, bo zdaje się, że większość "samowyprowadzających się" psów to samce... :roll:

Oprócz tego dowiedziałam się dzisiaj, ze psinę katuję :diabloti: I nie, akurat ani na nią nie wrzeszczałam (cóż, Zuza jak się postara to i świętego z równowagi wytrąci) ani nic z tych rzeczy, ale... Na psim nosie spoczywał sobie kaganiec, fizjologiczny na dodatek, czarny! Psia paszcza była otwarta szeroko bo psia osoba była trochę zmęczona po galopadach za piłką. Według mnie pies wyglądał na totalnie zrelaksowanego, truchtając sobie przy mnie i TŻ, ale widać pan przechodzień wie lepiej. Katuję psa, jak nic! :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...