Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'wychowanie'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. dominika20

    Ratunku

    Witam! Mam problem z moją pięciomiesięczną sunią-ratlerkiem. Owa psina nauczyła sie wskakiwać na krzesło a z niego na stół i łapczywie zjada wszystko co się na znajduje!! Oczywiście później są tego skutki uboczne. Nie można nic zostawić na biórku czy stole a jeśli już coś stoi to nie można wyjść nawet na chwile z pokoju bo jeśli tylko zauważy ze nikogo nie ma startuje na stół!! Nie wiem co mam zrobić żeby ją tego odzwyczaić:( Pies regularnie dostaje jedzenie w odpowiedniej dla niej ilości więc nie robi tego dlatego ze jest głodna. Proszę o radę w tej sprawie.
  2. Wyskoczył mi jakiś błąd przy publikacji wpisu i wpis się powielił. Proszę o skasowanie tego wątku.
  3. Witam serdecznie! Niedługo w moim domu zamieszka szczeniaczek rasy CKCS. Powoli już się do tego przygotowuję, ale chciałabym poczytać jakieś książki oprócz internetowych publikacji. I tu rodzi się problem.. ogrom tytułów/autorów. Kompletnie nie wiem co wybrać, poczytałam, że Zofia Mrzewińska (i kilku jeszcze innych autorów) jest polecana ale chyba to jednak za mało, bo od czego zacząć, co jest bardziej przydatne w wychowaniu szczeniaka, przecież nie nauka jakichś sztuczek (bo do tego raczej dochodzimy później huh?). Poszukuję książki poświęconej stricte wychowaniu szczeniaka, zrozumienia jego zachowania. Później poczytam całą resztę (którą również, drodzy forumowicze, możecie polecić). Pozdrawiam!
  4. Witam, 10-tygodniowy piesek rasy maltańczyk jest w moim domu od 2 dni, pierwszy dzień chyba był zestresowany i z tęsknoty za rodzeństwem nie jadł cały dzień. Nauczony jest załatwiania się na matę z różnym rezultatem, czasem bawi się w innym pokoju i sika w miejscu w którym jest ;) - sprzątam, zabieram go na matę i mówię że ma sikać w tym miejscu. W pierwszym dniu zrobił kupkę dwa razy na matę za co go pochwaliłem i nie tknął jej. W drugim dniu apetyt pieskowi wrócił, opróżnia miskę (karmię go karmą - Tropi-Dog jaką otrzymałem od hodowcy). Na opakowaniu karmy pisze, że dla jego wagi powinien jeść 20g na 24h i dzielę mu tą porcję na 3 posiłki namaczając ją wodą. Na noc oraz jak wychodzimy z domu, ograniczam mu przestrzeń do 1 pokoju z jego legowiskiem i podkładem. Czasem protestuje jak go zamykam w jego przestrzeni ale dzięki temu częściej też sika na matę. Wczoraj wieczorem zaobserwowałem, że po zrobieniu kupki zaczyna ją wąchać albo zjadać sam nie wiem - szybko go odciągnąłem od niej ale był bardzo natarczliwy i wszelkie metody stosowane do tej pory by odwrócić uwagę nie działały. Opinii w necie dot. ww. wyczytałem wiele - od takich, że to "normalne" - poprzez sugerowany brak witamin aż po choroby i lamblie włącznie. W poniedziałek mam wizytę u wete - 2 szczepienie więc podpytam co robić a może ktoś z was może coś polecić? Wyczytałem, że pomaga wzbogacenie flory bakteryjnej jelit np. poprzez nakarmienie pieska kefirem - ale obawiam się, że dostanie biegnki. Wczoraj po powrocie do domu zauważyłem że ma bardzo zaropiałe oko, włosy pozaklejały mu oko ale wacikiem i przegotowaną wodą namoczyłem mu oko i okolice i oczyściłem - dzisiaj jakby lepiej z okiem. Jakie nagrody stosować (smakołyki) bo jego karma jest dosyć drobna i sucha. Czy stosować karmę jako nagrodę za dobrze wykonane polecenie?
  5. Witam, mam ogromny problem z agresją u mojego psa. Bari jest olbrzymim mieszańcem (60kg) - owczarek podhalański + niewiadoma rasa (ojciec nieznany), i aktualnie ma 1 rok i 8 miesięcy. Zacznę od tego, że nie jest to pies z traumą. Wychował się w domu u mojej rodziny z resztą szczeniaków w bardzo dobrych warunkach. My od małego staraliśmy się go socjalizować zarówno z ludźmi jak i psami. Żadne z jego rodzeństwa nie przejawia agresji. Jednak wraz z wiekiem narastają problemy z zachowaniem Bariego. Z pewnością jest to pies mocno stróżujący, nie ma mowy o tym, żeby ktoś obcy, a nawet znajomi, których zna ze spacerów weszli do domu. Bywały takie sytuacje, że nawet wpuszczał niektórych, ale potem bez ostrzeżenia rzucał się na nich. Wygląda to makabrycznie. Wpada w pewnego rodzaju amok, nic na niego wtedy nie działa. Poradzono nam, żeby go zamykać, ale przecież to nie rozwiazanie na dłuższą metę. Oprócz tego, od pewnego czasu ogromnym problemem stały się nawet spacery. Mieszkam w centrum Warszawy, wszędzie wokół nas jest pełno ludzi i psów. Nie ma mowy, żeby wyjść i nie natknąc się na kogoś. Niestety, Bari w ostatnim czasie stał się niezwykle agresywny przede wszystkim do ludzi. Potrafi przejść koło setki ludzi i rzucić się na bezbronnego człowieka. Jest to olbrzymi pies, więc mam problem z utrzymaniem go na smyczy. Wcześniej wychodziła z nim też moja mama, ale po paru incydentach, gdy nie utrzymała psa, panicznie się boi z nim wychodzić. Muszę dodać, że podejrzewam, iż Bari atakuje, ponieważ myśli, że musi nas bronić. Dzisiaj miał miejce kolejny atak. Staramy się w miarę możliwości jeździć z Barim na spacery w bardziej przestronne miejsca, żeby mógł się wybiegać. Tak jak zwykle wyszłam z nim na podwórko i chciałam razem z mamą dojść uliczkami do zaparkowanego samochodu. W pewnym momencie z budynku, koło którego przychodziłyśmy, wyszła kobieta i stanęła przy drzwiach rozmawiając przez komórkę. Bari bez wachania rzucił się na nią, utrzymałam go, ale pomimo wielu prób uspokojenia psa on dalej chciał atakować. Wyglądało to tragicznie, pod wpływem jego ogromnej siły wylądowałam swoimi czterema literami na chodniku. Gdyby nie pomoc mamy pies dawno by już siedział tej kobiecie na plecach. Takich przypadków było naprawdę wiele, ponieważ w naszej okolicy jest ciągły ruch. Łagodniejszy jest dla psów, ale odkąd dojrzał w przypadku konfliktów z psami nie odpuszcza. Obecnie nawet jeżeli jest obszczekiwany (co zdarza się często małym pieskom na widok olbrzyma) nie potrafi tego zignorować i chce atakować. Mamy w okolicy paru "wrogów", na których widok od razu szykuje się do boju. Chociaż to wydaje mi się bardziej zrozumiałe niż agresja w stosunku do ludzi. Przypadek Bariego był konsultowany z wieloma behawiorystami, byliśmy już na 2 szkoleniach, wszystkie prowadzone metodami pozytywnego wzmocnienia. Niestety, bez większego powodzenia. W dalszym ciągu mamy problem nawet ze skupianiem uwagi na właścicielu, gdy jesteśmy poza domem. Tracimy powoli wiarę i siłę. Boję się, że w końcu ktoś wezwie na mnie straż miejską i będę zmuszona go uśpić.... Dlatego teraz chcemy spróbować bardziej rygorystycznych metod, polecono nam behawiorystę, który szkoli psy przy pomocy kolczatek, a nawet obróż elektrycznych.. Może tak trzeba. Nie wiem co robić. Mam wrażenie, że nie nadajemy się do tego psa, mamy za słaby charakter, ale oddanie go traktujemy jako ostateczność (w stosunku do swoich jest kochanym, potulnym psem) - chociaż ten scenariusz z każdym atakiem staje się coraz bardziej prawdopodobny. Może ktoś miał już podobne doświadczenia, mógłby coś doradzić? Bardzo proszę o pomoc!!!!
  6. Witajcie! Jestem tu nowa. Piszę do Was z pewnym problemem, który od pewnego czasu . Otóż, prawie miesiąc temu przygarnęłam ze schroniska Radzia. To wspaniały pies, od razu oszaleliśmy na swoim punkcie. Jest to starszy psiak (ponad 9 lat), któremu chciałam zapewnić spokojną starość w ciepłym domku i otulić go miłością do końca jego pieskiego bytowania. W schronisku Radek był bardzo medialnym psem. Jeździł z wolontariuszami na eventy typu dzień dziecka, festyny, konkursy. Jego opiekunowie nigdy nie słyszeli, jak warczy albo szczeka, taki potulny przytulak. W schronisku na mój widok i głos zaczął piszczeć z tęsknoty, wtedy mnie urzekł... :) Psiak okropnie ucieszył się adopcją. W nowym domu był taki ciekawski, poznawał nas i swoje nowe terytorium. W tym czasie mój tata był zagranicą. Kiedy wrócił (w niedzielę), Radek zmienił się nie do poznania... Ujada na tatę, warczy, szczeka, a potem leży w kącie osowiały... :( Natomiast kiedy wie, że tata jest np na dworze, to on nie daje się wyciągnąć z domu. Podniesiony głos, smakołyki, wołanie - NIC nie pomaga. Ostatnio wyciągnęłam go dosłownie siłą z domu, bo siedział w nim cały dzień, nie ruszając się z pokoju. Nie wiem co robić :( Jego agresja względem taty nasila się zwłaszcza, gdy ja przy nim jestem (przy Radziu). Czy pies mógł mieć jakieś przykre zdarzenia z przeszłości? O co może chodzić? Nie rozumiem tego... To przecież taki spokojny, łagodny psiak, co zrobiłam nie tak??? Proszę o pomoc...
  7. No właśnie, nie wiem jak to wygląda. Zdaję sobie sprawę, że wszystko trzeba pomnożyć przez dwa: dwa razy więcej jedzenia, dwa razy więcej wydatków, dwa razy więcej szkód, dwa razy więcej czasu... ale jest to ale! Ale czemu nie? Jakieś za, a może przeciw? Generalnie decyzja jest już podjęta. Zakochałam się w parce z jednego miotu. Trafiły do mojego serca od razu, panienka to wulkan energii, zaczepiacz i w ogóle strasznie gadatliwa jest, na wszystko reaguje figlarnym szczeknięciem albo warknięciem :P Pan też zabawowy, ale już nie tak gadatliwy i nie taki rozrabiaka. I wiem, będą dwa, koniec i kropka! Przy okazji ożywią moją psicę starszą ;) ALE ale czy jest ktoś, kto miał doświadczenie z takimi dwoma urwisami w tym samym wieku? U mnie w domu zawsze był jeden pies i jeden kot. Teraz jest 8 kotów i będą 3 psy.I jak z kotami to raczej problemów nigdy nie ma, tak z psami mam nad głową znak zapytania. I nie wiem jaki takie dwa szkraby będą miały stosunek do mnie - jako swojej pańci, czy raczej pańci nie będzie - będą zabawy. W ogóle nie wiem jak to jest z dwoma na raz. Może ktoś pomoże? ;) ps: jeśli taki temat był, wybaczcie, ale za Chiny znaleźć nie mogłam.
  8. Witam, od czwartku mam szczeniaka rasy Cavalier King Charles Spaniel (urodzony 17.04.2015). Wiem dużo nt. szkolenia psów ale jednak nie w każdym przypadku sobie radzę. Nie mamy dużo problemów z pieskiem. Sporo gryzie (ręce, nogi, skarpetki, buty, kapcie, szyja, ucho..) ale komendę "zostaw" opanował już w miarę dobrze i w większości przypadków się udaje (oprócz sytuacji gdzie jest bardzo roztargniony, w tak zwanym "szale"). Wchodzi też w miejsca, w które nie powinien a są niezabezpieczone ale tutaj zostaje mi tylko zabezpieczyć te miejsca(głównie szpary między meblami). Komendę "siad" również opanował ładnie i jeśli widzi kliker to usiądzie, bez klikera trochę rzadziej się udaje, bo tylko jeśli ja wypowiem komendę (mojej mamy chyba nie respektuje do końca). Zasypia głównie u mnie na kolanach, w swoim legowisku bardzo trudno go zostawić do odpoczynku. Musi być bardzo zmęczony. Noce spędza ze mną w łóżku ale to na moje własne życzenie, ponieważ chcę tego i tylko zasypia w legowisku a w nocy gdy się budzi "za potrzebą" to biorę go do siebie. Staram się z nim nie wychodzić na dwór bo wczoraj miał dopiero drugie szczepienie a nie mam "pewnego" miejsca na dworze, gdzie bez obaw mogłabym go puścić, tym bardziej, że straszny z niego żarłok i każdy kamień/kwiatek/trawka ląduje w pyszczku (nie je, tylko przeżuwa i jak zainteresuję go jakąś zabawką to wypuszcza swoją zdobycz i oczywiście dostaje pochwałę). Załatwia się w domu na matę lub na podłogę (stosunek 1:4 - mata podłoga, ale pracujemy nad tym). Za skorzystanie z maty pochwała (czasami, jeśli kliker pod ręką do z klikiem). Za zrobienie na podłogę, głośne FE!, później odsuwam piesia i sprzątam (bardzo chce mi pomagać w sprzątaniu dlatego muszę go odsunąć na bok i zainteresować zabawką..) Dodam też, że nie mam kojca ani klatki a odkąd przyjechał nie zostawał sam.. Tego obawiam się najbardziej. Ale jestem w trakcie budowania kojca - myślałam, że obejdzie się bez i wydałam na wyprawkę cały "psi budżet" a zanim zarobię to zdążę zrobić coś sama np. z elementów ogrodowych. Niby wszystko da się znaleźć w internetach, dużo tez już się naczytałam.. ale jednak czułabym się pewniej jeśli ktoś po prostu wytknąłby mi błędy, zrównałby z ziemią, bo robię coś nie tak, albo po prostu coś doradził, no nie wiem ;) Bardzo też proszę o podpowiedź - co robić jak piesio wpada w szał gryzienia? Nie ma siły na niego nawet jak pokazuje ze mam jedzonko i za uspokojenie sie bedzie nagroda... zabawki tez wtedy nie istnieja.. :(
  9. Serdecznie zapraszamy na pierwszy z cyklu wykładów dla świeżo upieczonych właścicieli psów! Wykłady są skierowane do wszystkich, którzy planują wzięcie psa (szczenięcia lub psa starszego) do domu lub właśnie przeżywają pierwsze wspólne chwile. Początek znajomości z psem jest niezwykle kluczowy dla dalszych relacji, dokładnie tak samo, jak w przypadku początków każdej nowej znajomości. To czas gwałtownych zmian wy życiu i psa i człowieka, nauka kompromisu i współpracy. Dla świeżo upieczonego właściciela psa, każda dobra rada jest na wagę złota. Dlatego, na wykładach podzielimy się z Wami swoją wiedzą i doświadczeniem :) TEMATYKA WYKŁADÓW: 10 GRUDNIA 2015: Mój pierwszy pies – od czego zacząć wspólną przygodę? 14 STYCZNIA 2016: “Kolejny pies w rodzinie – jak go wprowadzić do domu?” 11 LUTEGO: “Pierwsze kroki ze szczenięciem – wychodzenie czy szkolenie?” 10 MARCA: “Socjalizacja szczenięcia – kiedy i jak zacząć.” 14 KWIETNIA: “Dobre wychowanie od szczenięcia.” MIEJSCE Klub Jaś i Małgosia, al. Jana Pawła II 57, Warszawa KOSZT 30 zł / wykład 20 zł / wykład dla obecnych klientów Akademii Więcej informacji oraz zapisy znajdziecie na: http://www.dobrypies.pl/wyklady-dla-wlascicieli-psow-2015-2016/ Do zobaczenia! :D
  10. Witam, mam ogromny problem i bardzo liczę na pomoc z Waszej strony! Mam dwa psy: jeden to Jack Russell Terrier (w lipcu będzie miał 3 lata) oraz kundelka (we wrześniu 10 lat). Do tej pory nasze życie to była idylla - psy nieodstępowały się na krok. Od zeszłej soboty zaczął się istny koszmar. Do moich rodziców przyszli dobrzy znajomi, którzy również posiadają psa, o którego moje czworonogi swego czasu się pogryzły. Nieoczekiwanie wieczorem psy skoczyły sobie do gardeł, prowokatorem był ten starszy - do tej pory powtarzało się to raz na kilka miesięcy, więc wtedy uznaliśmy to za normę, swego rodzaju "reset" ich psich relacji. Tradycyjnie rozdzieliliśmy je: jeden pies trafił do kojca na podwórku, drugi - do domu. Wypuściliśmy ich po wyjściu znajomych, sytuacja była napięta, ale nie przejęliśmy się tym bardzo. Cały następny dzień psy omijały siebie wzajemnie, patrzyły spode łba. Aż nadszedł poniedziałek - i psy po raz kolejny nieoczekiwanie skoczyły sobie do gardeł, nie widziałam żadnego tego powodu. Znowu zaczął starszy. I ten sam schemat: rozdzielamy i obserwujemy je. Ale wtedy zdecydowaliśmy, że noc spędzą osobno - do tej pory dzieliły miejsce do spania. Jeden spał na jednym piętrze, drugi - na drugim. Aż nadszedł ranek: moja mama zdecydowała się je wypuścic razem - i znowu walka, tyle, że tym razem sprowokował ją terrier. Walka była tak silna, że ledwo można było je rozdzielić... I od tamtej pory: gdy jeden biega po podwórku, drugi jest w kojcu, i na przemian. Śpią także osobno. Ale przed momentem miała miejsce taka sytuacja: młodszy przeszedł w odległości przeszło metra obok kojca, gdzie jest kundel - ten zaczął warczec, nastroszył sierśc - nie zachowuje się normalnie. Ogólnie oba psy są strasznie pobudzone - w czasie wymiany na trasie kojec-podwórko, gdy jeden wychodzi z kojca nerwowo szuka tego drugiego. Dramat. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, do tej pory psy żyły w przyjaznych stosunkach, a teraz gdyby je zostawic - mam pewnośc, że skończyłoby się to tragicznie. Dodatkowo podejrzewam, że jedna z suk u sąsiada ma cieczkę - ale czy to mogłoby byc powodem tak skrajnego zachowania? Wcześniej nie miało to żadnego wpływu na ich życie, nigdy nie były tak przeraźliwie agresywne... Czy na zachowanie starszego psa może miec fakt, że w czasie pierwszej walki to on bardziej ucierpiał - ma zranioną delikatnie łapę? Do tej pory młody mu się nie stawiał, wystarczyło, że kundel warknął a terrier natychmiast uspokajał się. Aż w końcu - czy to próba ustalenia hierarchii? Wiem, że ten starszy nie odpuści, będzie walczył do ostatniego momentu... I czy kastracja może nam pomóc? Proszę bardzo o pomoc. Już nie mam siły chodzic cały czas i się upewniac czy psy są całe, czy kojec domknięty... Wcześniej takie problemy się nie pojawiały, a i żaden z nich nie wykazywał aż takiej agresji w stosunku do drugiego. Dodam, że dzisiaj ten starszy na mnie warczał, gdy chciałam żeby wyszedł z domu - czy to coś znaczy? Dochodzi do strasznej sytuacji, gdy zaczynam bac się własnych psów. Jeszcze raz bardzo proszę o pomoc!
  11. Hello :) Zapraszam Was na mój blog, na którym piszę o życiu z whippetem. Znajdziecie tam historie z życia wzięte, moje obserwacje, przemyślenia, wskazówki i porady. Będę obalać charcie mity i pokażę Wam, jak od kuchni wygląda życie z tym szybkim niczym wiatr domatorem. Między wierszami przemycę wiedzę o tym, jak psy widzą świat i jak stworzyć ze swoim Chudełem zgrany, szczęśliwy duet. http://blog.talkwithdog.pl/ Możecie znaleźć mnie również na Facebooku: https://www.facebook.com/talkwithdogpsitrener Na fanpage'u znajdziecie informacje o świeżutkich wpisach na blogu, oraz dowiecie się, co słychać u moim klientów. A wszystko to i więcej na mojej stronie: http://talkwithdog.pl/ Enjoy! Mag :)
  12. Witam serdecznie. Licząc na Wasze doświadczenie i wiedzę bardzo proszę o wskazówki, tytuły wartych uwagi" książek w tym temacie i ewentualnie namiar na polecanego behaviorystę (Kraków lub Limanowa). W czym rzecz: mam dwa psiaki w typie sznaucer miniaturowy - pies 5 lat, suczka 4 lata (wysterylizowana, nie widzi na jedno oczko). Są to najlepsze, najbardziej kochane i najmądrzejsze psy na świecie ale tylko i wyłącznie kiedy są w domu. Na zewnątrz zachowują się strasznie. Wcześniej było znacznie lepiej, teraz od kilku miesięcy przechodzą same siebie. Nigdy nie lubiły innych zwierząt, psów, teraz atakują, obszczekują i rzucają się na wszystkie napotkane psy, nawet te, które znają. Ciężko jest je utrzymać na smyczy, starszy nie cierpi również dzieci i rzuca się do nóg każdemu napotkanemu dziecku. Normalnie wychodzimy z nimi nie mniej niż 3 x dziennie po 30-45 minut każdy spacer. W weekendy jesteśmy za miastem i tam spacery mają nieograniczone (ale wolą być w domu). Od kilku dni pies (starszy) zaczął mnie gryźć (łapie mnie zębami za dłonie i nogi), zdarza się to w sytuacji, kiedy np.próbuje przypiąć smycz przy sklepie, nie jest to zbyt częste, tylko i wyłącznie rano (w piekarni, ściana jest szklana i cały czas psy mnie widzą, trwa to naprawdę kilkadziesiąt sekund, bo jak zaklęte cały czas ujadają, warczą i rzucają się na każdą osobę, która przechodzi). Wcześniej też zdarzało się, że starszy z moich psów "karał" mnie, obrażał się, nie jadł lub po prostu atakował, np.jakiś czas temu odwiedzili nas znajomi z kilkumiesięcznym dzieckiem, kiedy wzięłam dziecko na ręce, mój pies wpadł w szał, zaczął ujadać, łapać mnie zębami za spodnie, doskakiwać do dziecka. Kiedy jesteśmy w domu nie odstępuje mnie na krok, wszędzie chodzi za mną, nawet do łazienki, jeśli zamknę drzwi, to urządza histerie, skamle, drapie drzwi. A przy tym jest bardzo inteligentny, w mig uczy się wszystkiego, ładnie się słucha i wykonuje polecenia (ale tylko wtedy kiedy ma na to ochotę), lubi się bawić, piłeczką, zabawkami, nigdy ich nie niszczy. Nie ma problemu z pozostaniem w domu, kiedy wychodzę. Suczka -w domu ona dominuje nad psem, jest spokojniejsza w stosunku do ludzi ale bardziej agresywna i zaczepna dla innych zwierząt. Trafiła do mnie w wieku kilku miesięcy (5-6). Odkupiłam ją od handlarza na targowisku, zamiast oka miała jedną wielką ranę. Nie lubi "ruchowych" zabaw. Uwielbia za to spać w pościeli i jeść. Nie interesują ją zabawki, jeśli już, to tylko te, które może rozłożyć na strzępki i podrzeć, uczy się komend i słucha tylko w zamian za smakołyki. Większość czasu spędza na kanapie, uwielbia się przytulać, warczy jeśli się ją obudzi, jest bardzo wrażliwa na hałas, boi się głośnych dźwięków. Mam świadomość, że w znacznej części to ja odpowiadam za takie zachowanie swoich psów. Chciałabym skorygować ich nawyki. Próbowałam kilku sposobów z poradników dot. wychowania zwierząt ale o ile w domu jest OK' to na zewnątrz jakby głupiały. Myślę, że bardziej kłopot dotyczy psa, gdyby udało się skorygować jego zachowanie na spacerach, to suczka też lepiej by się zachowywała.Myślę, że ona trochę naśladuje jego. Kiedy pies był chory i wychodziliśmy na spacer tylko z suczką, to zachowywała się bardzo porządnie, prawie wzorowo. z góry dziękuję za informację
  13. Serdecznie zapraszamy !!! Wykład (6 grudnia, sobota, 2014) poprowadzi Sylwia Najsztub (http://www.duchleona.pl) Odbędzie się w godz.10.00 - 17.00 (przerwa obiadowa 13.00 -14.00). Pytania będzie można zadawać w trakcie wykładu, na bieżąco, więc wykład może się przedłużyć. CENA: 240 zł W cenę wliczone są napoje, słodki poczęstunek i obiad. Zgłoszenia i wpłaty przyjmujemy do 27 listopada. Nr konta podany jest w formularzu zgłoszenia. Formularz jest dostępny na: www.razemztola.pl - wydarzenia. W trakcie wykładu omówione zostaną: - rozwój psychiczny i fizyczny - jak nie zaszkodzić - najczęstsze problemy zdrowotne - najczęstsze błędy wychowawcze i szkoleniowe (na podstawie konkretnych przypadków) - motywacja do pracy i nauki - jak zbudować prawidłowe relacje Wśród uczestników rozlosujemy niespodzianki. Do wygrania m.in. 50% zniżka na kolejny wykład Sylwii Najsztub "Zagrożenia i błędy w komunikacji na linii człowiek-pies - w jaki sposób wywołujemy i wzmacniamy niepożądane zachowania" i 50% zniżka na styczniowe seminarium z Agnieszką Nojszewską: www.facebook.com/events/703754333006615/ Wkrótce podamy adres miejsca, w którym odbędzie się seminarium. Wydarzenie na Facebook'u https://www.facebook.com/events/624513441003678/625603797561309/?notif_t=plan_mall_activity
  14. Mam problem z moją adoptowaną sunią. Dafne (zmiksowana labradorka) ma niemal dwa lata, a jest z nami od 9 miesięcy. Od momentu jej przygarnięcia mieliśmy z nią dużo kłopotów. Podejrzewamy, że była bita, wcześniej w ogóle nie opuszczała klatki w schronisku i nie znała życia poza nim, bała się nawet jedzenia, ale najbardziej ludzi. Jednak, choć trwało to długo, udało mi się zdobyć jej zaufanie (jak na razie niestety tylko mnie, mojego chłopaka nadal się boi, choć coraz mniej). Niestety mieszkamy w jednym z afrykańskich krajów i ze względów bezpieczeństwa odradzono mi samodzielne poruszanie się po ulicy. Mamy dom z ogrodem, co pozwala Dafne bawić się, biegać i załatwiać się w bezpiecznym, zamkniętym otoczeniu. Ale z drugiej strony utrudnia to jej wychowanie. Nie mogę jej zaznajomić z nowymi bodźcami, takimi jak ruch uliczny, rower, dziecko z piłką itd. Postanowiłam jednak z nią wychodzić od czasu do czasu. Problem polega na tym, że nie mogę nauczyć jej chodzenia na smyczy. [B]Scenariusz przedstawia się następująco:[/B] podchodzę ze smyczą (którą wcześniej zwykłam kłaść koło suni, żeby w końcu przestała się bać samego obiektu; po pewnym czasie zaczęła wreszcie ignorować, że coś koło niej leży) i gdy tylko sunia zobaczy, że mam smycz w ręku już się spina i ucieka do kąta. Mimo tego przypinam smycz do obroży i wtedy zaczyna się rodeo. Dafne rzuca się na oślep, obijając się o wszystko wokół, robi jakieś dziwne fikołki i podskakuje, jak zając. W tym samym czasie robi pod siebie (i siusiu i kupę). Wiele razy musiałam puścić smycz, żeby nie zrobiła sobie krzywdy (nawet w ogrodzie, gdzie jest dużo miejsca ona wpada w taki szał, że obija się o mur, kolumny i inne takie). W końcu, gdy trochę się zmęczy tym rodeo siada w kącie, znowu spięta. Ja podchodzę, łapię za smycz i staram się ją zachęcić, żeby się ruszyła. Na razie nie ciągnę, nie popycham itp. Gdy tylko ona poczuje, że smycz lekko się napina - powtarza to swoje rodeo. Po pewnym czasie ja tracę cierpliwość i ciągnę za smycz, żeby ją z tego kąta w końcu wyciągnąć. Ona sztywnieje i się zapiera w ziemię tak, że przy napiętej smyczy zaczyna się dusić. I ja w tym momencie odpuszczam, bo nie chcę jej zrobić krzywdy. Ostatnio próbowałam tego samego z szelkami. Jak tylko ją zapięłam od razu zrobiła pod siebie. Ale nie miała takiej możliwości ruchu, jak przy smyczy, więc rodeo było nieco słabsze. Niestety szelki, które udało mi się tutaj znaleźć (a łatwo nie było) są nieco za duże. Gdy sunia się zapiera i cofa do tyłu sama wyskakuje z tych szelek. Może z tymi szelkami, jeśli znajdę mniejsze, uda mi się ją nauczyć. Żeby jeszcze tylko przestała się tak wbijać w ziemię. W ogóle nie można jej wtedy ruszyć, nie robiąc jej krzywdy. [B]Ale może też podsuniecie mi jakiś pomysł na ćwiczenia z normalną smyczą? Poradźcie mi coś, proszę! [/B] Za kilka miesięcy, gdy wrócimy do Europy, Dafne będzie musiała przejść przez lotnisko i transport do domu. Będzie w mieszkaniu bez ogrodu i będzie musiała wychodzić na spacer na smyczy. Jeśli się tego nie nauczy nie będę mogła jej nawet zabrać na lotnisko. Nie wyobrażam sobie wyjechać bez niej.
  15. Witajcie, Jestem tu nowa, w ramach zapoznania opiszę swoją historię - mianowicie w listopadzie musiałam pożegnać się z moim długoletnim przyjacielem cocker spanielem, prawie 18letnim. Walczyliśmy o jego zdrowie pół roku ale niestety nerki i wątroba zupełnie przestały działać i musieliśmy podjąć tę ostateczną decyzję. Byłam z nim bardzo związana, mam sklep internetowy także pracuję w domu, nie mogłam sobie dać rady po jego odejściu, także wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję o zakupieniu nowego psa. Ponieważ mąż zna się bardziej na psach ode mnie to on zdecydował o rasie także w efekcie zaczeliśmy poszukiwania hodowli owczarka belgijskiego, ja zdecydowałam natomiast, że chciałabym tervuerena, wydawały mi się one sympatycznejsze od malinois. Na wybór tej rasy miało wpływ rownież to, że mieszkamy w domu i chcieliśmy aby był to rownież piesek, który zmusi potencjalnego złodzieja do przemyślenia czy napewno to właśnie my mamy paść jego łupem ;) Teraz mam pytania do Was, doświadczonych psiarzy - jestem bardzo początkująca jeśli chodzi o wychowanie większego psa. Nasza suczka Merida ma niecałe 3 miesiące i jest z nami już 4 tygodnie. Obawiałam się nauki załatwiania potrzeb, chociaż przy moim kochanym piesku byłam przyzwyczajona do sprzątania gdyż z racji wieku oraz chorych nerek zdarzało mu się bardzo często popuścic. Jakie było moje zdziwienie, kiedy nasza mała księżniczka od pierwszego dnia była przyzwyczajona siusiać na pieluchę a od drugiego już zaczęła załatwiać swoje potrzeby na dworze ( za każdym razem dawałam jej biszkopt lub suszoną kaczkę). Jeśli chodzi o zachowanie to wszystko rozumie, wystarczy że podniosę głos a przestaje - gryźć but, wypluje znalezioną kość, zeskoczy mi z pleców :D Nie wiem czym mam ją zacząc karmić, teraz dostaje suchą karmę ontario, a do tego daję jej kiełbasę brit aby jej bardziej smakowało. Ruchu ma dośc sporo, minimalnie 3 razy dziennie chodzi na dłuższe spacery, a w przeciągu dnia wypuszczam ją na zewnątrz ile razy potrzebuje, ale potrafi wytrzymać sama nawet 8 godzin, przy czym nie piszczy i nie załatwia potrzeb w domu. Ponieważ nigdy nie miałam suczki nie wiem czego się spodziewać kiedy przyjdzie okres dojrzewania, czytałam, że musi chodzić wyłącznie na smyczy ponieważ zacznie nam uciekać. Póki co umie aportować i siadać, pójdzie rownież na szkolenie ale dopiero jak podrośnie, jakich komend jeszcze możemy się zacząć uczyć ? Dziękuję i pozdrawiam
  16. Cześć! Zastanawiam się jak to się dzieje, że w mojej obecności (i tylko mojej) pies jest spokojny i słucha wszystkich komend. Mówię do niego spokojnie i nie ma żadnego problemu z tym czego nie może robić. Nie wspominam tutaj o ludziach całkowicie obcych dla psa, bo to jest oczywiste, ale gdy jest z nami moja dziewczyna (która spędza z psem prawie tyle samo czasu co ja*), pies zachowuje się zupełnie inaczej. Na pierwszy rzut oka dziewczyna traktuje go tak jak ja, ale psu zupełnie odbija. Nie słucha wtedy ani mnie(!) ani jej. Zachowuje się jak w panice, biega wszędzie, gryzie, nie słyszy w ogóle komend itp. Dopiero jak się zmęczy, idzie spać i wtedy jest spokój. * Mieszkamy razem. Tutaj powinienem dodać, że dziewczyna pracuje zawsze poza domem, a ja często zdalnie, choć nie zawsze (taka specyfika pracy), więc często przez większość czasu pracuję w domu, a pies śpi gdzieś obok. Jeszcze nie byliśmy z nim na szkoleniu, więc zupełnie nie wiemy o co chodzi. Rasa: pomieszany labrador Wiek: 3 miesiące Będę bardzo wdzięczny za wszelką pomoc! Pozdrawiam!
  17. Witam serdecznie od roku planuje psa będzie to pies do sportu chciałabym z nim jeździć na zawody, zdecydowałam się na Border Collie bardzo dużo o nich czytałam,ale postanowiłam zadać pytanie też na jakimś psim forum ;) Mam pytanie jak uczyliście swoje bordery zostawania samemu w domu i na ile zostawiać na samym początku, oraz jak ograniczyć niszczenie domu, gryzienie? Czy 3 spacery z dorosłym psem wystarczą dwa po 20- 30 min plus jeden 1h w domu oczywiscie jakieś sztuczki, mata wechowa rózne cwiczenia i oczywiście zabawa zabawkami :) A w weekend cwiczylibyśmy frisbee, chciałaby się tez zapisac do klubu agility, czy to wystarczy dla bordera? Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi i rady.
  18. Witam, Kilka dni temu zagościł na naszej działce szczeniak, prawdopodobnie około 8 tygodni, kundelek (byłbym wdzięczny, gdyby napisał mi ktoś jaki to mieszaniec, zdjęcia poniżej). Przygarnęliśmy go, bo drugą opcją było niestety schronisko. Nasza działka jest duża, odwiedzana codziennie, kilkukrotnie przez żonę, na działce mamy już jednego psa, kilkuletni, w pełni przyzwyczajony do tego, jak mieszka. Obaj śpią w zabudowanej altanie (zamknięta, gdy nas nie ma, siedzą w środku, a'la dom, żeby można było wszystko pochować, ew. schować się przed deszczem). Szczeniak o którym mowa ma budę wyłożoną dywanem, kocami itp. Jeść dostaje karmę dla szczeniaków, Purina, Royal, czasami przywieziemy coś z domu (dzisiaj jadła ugotowany ryż), czasami jakieś smakołyki z zoologicznego. Jednak do rzeczy Na działce jest już ktoś z nas od samego rana, potem popołudniu i wieczorem (zazwyczaj po kilka h). Sonia (tak się wabi) jak to szczeniak żywiołowa, wszystko gryzie, skacze, cieszy się, liże, ciekawa świata. Staramy się ją socjalizować (kontakt z nami, zabawy, przyzwyczajanie do karmy etc). Dręczy nas to, czy nie poświęcamy jej za mało czasu (łącznie w ciągu dnia jest z nami z 5-6h, czasami więcej), czy zamykanie w altance na kilkanaście godzin ze starszym psem nie spowoduje jakiś przykrych konsekwencji? Ze starszym psem dogaduje się dobrze, bawią się, gonią, starsza ją zaczepia etc Podejrzewam, że w środku też się bawią. Czy powinniśmy być na tej działce dłużej? Czy stworzymy z nią tą więź? Planujemy kupić w najbliższym czasie matę grzewczą do budy. Piesek zaszczepiony, odrobaczony. Pozdrawiam i będę wdzięczny za odpowiedź, rady. http://wstaw.org/w/4sE5/ http://wstaw.org/w/4sE6/ http://wstaw.org/w/4sE7/
  19. Witam to mój pierwszy wpis na tym forum. Chciałbym zasięgnąć informacji od osób które mają Amstaffa i wiedzą jak zachowuje się ten pies będąc szczeniakiem. Swoją suczkę mam miesiąc czasu i tu pierwsze pytanie czy jest jeszcze szansa żeby oduczyć psa spania w łóżku ( w swoim legowisku śpi ) ale kiedy tylko ja się kładę od razu przybiega. Druga rzecz to to że pies gryzie i je wszystko.. dywan którego nie schowam meble itp.. Robi się co raz bardziej nie grzeczna nie słucha się i wtedy do akcji rusza klaps... Wiem że to nie jest metoda na wychowanie psa szczególnie tej rasy ale samym krzykiem i komendą nie reaguje.. Jeśli to możliwe to prosiłbym o kontakt z osobami które mają pieska tej rasy , nie chciałbym popełnić błędów w wychowaniu psa dlatego chciałbym zasięgnąć kilku informacji od osób bardziej doświadczonych które przeszły przez etap niedobrego szczeniaka :) dziękuję i pozdrawiam.
  20. Piszę to , i ledwo widzę monitor , tak bardzo jestem zalana łzami . Przepraszam , ale muszę gdzieś to napisać , a , być może , temat ten stanie się przestrogą dla innych . Będzie długo ... W sobotę uspałam mojego psa . Ale , może najlepiej od początku ... To , co napiszę tutaj , jest moją najbardziej skrywaną tajemnicą . Obiecałam sobie , że nikt z bliskich się o tym nie dowie . Spaliłabym się ze wstydu , a może raczej , z żalu , dosłownie , nie mogłabym dalej żyć . Mam dwadzieścia pięć lat , około . Problemy z nerwicą , depresją . Miałam 11 / 12 lat , kiedy zachorowałam . Oczywiście , choruję do teraz . Miało być o psie , ale , muszę tutaj nakreślić pewne sprawy , tło do zrozumienia dalszego tekstu . Podobno , byłam wyczekiwanym dzieckiem . Może i tak , ale , dzieckiem bardzo mocno zaniedbanym , przede wszystkim emocjonalnie . Matka nigdy nie potrafiła mnie kochać . Owszem , kochała mnie , kocha , ale nie potrafiła , do tej pory nie potrafi . Nie winię jej aż tak bardzo , jeszcze przede mną miała bardzo ciężkie życie . Ojciec , kochał mnie , ale myślał , że wszystko jest w porządku . Mieliśmy , jako rodzina , wiele problemów , przede wszystkim finansowe , myślę , że wziął to na siebie , aż za bardzo , nie zauważał po prostu całej reszty . Mieliśmy ogromne problemy finansowe , wykaraskaliśmy się z nich dopiero jakieś trzy lata temu . Ja miałam też problemy zdrowotne , jak miałam 13 lat , podejrzewano u mnie raka , spędziłam sporo czasu w szpitalu . Pieniądze z nieba nie spadały . Bałam się o swoje życie , bałam się też o finanse . Myślę , że było to dosyć trudne dla mnie , wtedy . Wiele razy chciałam się w tamtym okresie zabić . Gdy wyszłam ze szpitala , miałam już pełnometrażową depresję . Problemy z rówieśnikami , szykanowanie , problemy z nauką . Później zawaliłam dwie szkoły . Miałam 13 lat , miałam też ataki histerii . Pewnego dnia zobaczyłam na spacerze psa , owczarka niemieckiego . Chciałam kogoś kochać , chciałam , by ktoś mnie w końcu kochał . Marzenie 13 letniego , zaniedbanego emocjonalnie , głodnego miłości dziecka . Dostałam w końcu szczeniaka . Byłam w siódmym niebie , chciałam też nieba przychylić mojemu nowemu przyjacielowi , jedynemu przyjacielowi . Nie miałam wcześniej żadnych kontaktów ze zwierzętami . Oczywiście , traktowałam go jak człowieka , bo nie umiałam inaczej . Rodzice byli zadowoleni , bo miałam zajęcie , ale się nie przejmowali , bo owczarek mądry pies , sam się wychowa . W mojej świedomości dawałam mu wszystko , czego tylko potrzebował . Jedzenie miał zawsze łatwo dostępne , miska była cały czas pełna . Smakołyki , szyneczka , kiełbaska , cukierki czekoladowe , rybka , kurczak , wszystko , do woli . Miał lepszą karmę , mimo , że była droższa . Ja nie dojadałam , ponieważ dzieliłam się z nim jedzeniem . Spał u mnie w nogach , na łóżku . Jeszcze go na nie podsadzałam , tylko czekał , bo nie chciało mu się samemu ruszać tyłka . Przykrywałam go jeszcze kołdrą w zimę , żeby na pewno było mu miękko i ciepło . Drapałam nogą za uchem , by ładnie usypiał . Nie miał posłania , moje łóżko było jego posłaniem . Jak był mały , nosiłam go na rękach , kiedy nie chciało mu się iść . Potem zawsze chodziliśmy na kilkugodzinne spacery , co prawda zawsze na smyczy , ponieważ wkręciłam sobie , że mi ucieknie , a poza tym , nie tolerował innych psów . Ale swoje wychodził , nie chciałam , żeby zależał się na kanapie , bo to niezdrowe , a poza tym mieszkaliśmy w kamienicy , więc nie miał ogrodu . Chodziliśmy w różne miejsca , więc nie miał w tym temacie monotonii . Pozwalałam mu dosłownie na wszystko . Rzecz jasna , piesek w końcu zrobił się naprawdę duży , zaczęły się więc problemy . Dbałam o niego , jak umiałam , ale miałam 14 / 15 lat , byłam też rozwichrowana psychicznie , miałam poważne problemy w nauce . Marzyłam o szkoleniu dla niego , jednakże było one nieosiągalne ze względów finansowych . Próbowałam nawet sama go szkolić , ale , czy przez mój słomiany zapał , czy przez jego marudzenie , czy też przez moją depresję , skończyło się na tym , że nie nauczył się niczego , dosłownie . A rodziców pies nie obchodził , przecież jest w miarę spokojny , a poza tym , to tylko pies . Dorósł całkowicie i w końcu zaczął pokazywać zęby . Nie kojarzyłam wtedy , że był za bardzo rozpuszczony , właściwie , że był rozpuszczony jak dziadowski bicz . Pokazął zęby jeden raz , drugi . W tym momencie , zaczęłam się wtedy go bać , czułam się atakowana . Zazwyczaj na agresję człowieka reaguję wycofaniem się , zamknięciem w swojej wieży , ale w sporach z nim bałam się , że mnie pogryzie , był w końcu ode mnie silniejszy , i cały czas miał przy sobie broń , mianowicie , zęby . Przeczytałam gdzieś wtedy , że psu należy pokazać , że to ja jestem przywódcą stada , rodziny . Krzyknęłam na niego raz , drugi . Któregoś razu nie pomogło , dałam mu klapsa . Biedak , był w szoku , czy wystraszył się , ale przestał natychmiast . Poza swoimi epizodami agresji był do rany przyłóż , to był wtedy mój mały aniołek . Jednak miał właśnie takie fazy , wtedy dawałam mu klapsa . Ale wtedy , kiedy rzucał się na mnie z zębami , dosłownie , albo , gdy juz widziałam , że to za chwilę nastąpi , przyłożyłam mu mocniej . Wyglądało to tak , że dostał skórzaną smyczą po zadzie cztery , czy pięć razy . Czasem , jak się szybko obrócił , smycz trafiła w bok . Czasem , parę razy go szturchnęłam nogą , albo strzeliłam ręką po uchu . Bardzo ciężko mi o tym pisać . Dzisiaj oczywiście widzę , jakie to okrutne . Jednak wtedy widziałam siebie w roli ofiary , a jego w roli agresora . Bałam się , że mnie pogryzie tak , że wyląduję w szpitalu . Nie miałabym przecież szans . W moich oczach , broniłam się przed nim . A tak naprawdę myślę , że go maltretowałam . Kochałam go na zabój , kocham go nadal , ale chciałam normalnie żyć . Nie chciałam też , by mnie ugryzł , oczywiście , bardzo bałam się bólu , ale chodziło także o to , że rodzice na bank oddali by go wtedy do uspania . Wolałam już więc , żeby mnie nienawidził , ale , żeby żył . Miał wtedy tylko trzy , cztery lata . Był młodym psem , czekało go całe życie . Poza tym , ja nie mogłabym bez niego żyć . Trzymałam się tylko dzięki niemu , tylko dla niego . W tych sytuacjach , kiedy oberwał , czy też , dostał za swoje , za chwilę chciałam go tulić , przepraszać , całować . Czasami trząsł się ze strachu , ale za chwilę wszystko było już dobrze . Przytulałam go , chciałam go przeprosić , dawałam mu coś słodkiego , cały dzień miał smakołyki i głaskanie ekstra . Nie kontrolowałam siebie , nie kontrolowałam swoich problemów . Bałam się jego zębów . On za chwilę zachowywał się tak , jakby tego nie pamiętał . Potem był już grzeczny . W efekcie , raz na jakiś czas musiałam dać mu klapsa , albo raz smyczą . Uspokajał się i dalej funkcjonowaliśmy normalnie . Nikt o niczym nie wiedział , ponieważ wszystkie te sytuacje zdarzały się , kiedy byłam z nim sama w domu , a strasznie się tego wstydziłam . Chcę tu zaznaczyć , że nigdy nie biłam go bezpodstawnie , w moich oczach przynajmniej . On przykładowo na mnie warczał , dostał klapsa , przestał warczeć na jakiś czas , był wtedy najkochańszym psem na świecie . Bijąc go broniłam się , jednak wiem , że go krzywdziłam . Każdego dnia zaraz starałam mu się to wynagradzać , i tak aż do następnego razu . Myślę , że takich epizodów w całym jego życiu było może ze dwanaście , coś koło tego . W sumie może dwadzieścia parę uderzeń ręką , jakieś osiem smyczą . Poszturchań było więcej , jak już się nauczył , że potrafię uderzyć ręką , albo gorzej , smyczą . Warczał na mnie i na moich rodziców . Musiałam go jakoś przywoływać do porządku , a nie chciałam go tak często bić , więc , na przykład , jak siedziałam w fotelu , a on leżał na podłodze , to , gdy zaczął warczeć , z jakiegoś tam powodu , przykładowo , rodzice dają mu resztki ze stołu , a on leżąc , warczy , to szturchałam go nogą . Wtedy przestawał . Takim sposobem trzymałam go w ryzach . Nie chciałam , by rodzice oddali go z powodu agresji . Byłam też przyzwyczajona do tego , że jest miły jak baranek , ale w każdej chwili może się na mnie rzucić , doskoczyć , wyszczerzyć zęby . Dwa razy zamknęłam go samego na chwilę w pokoju , raz na balkonie . Chciałam powstrzymać siebie od atakowania go . Kiedy zaraz się uspokoiłam , wracałam do niego i go przepraszałam . Czasami bałam się go dotknąć , żeby nie popsuć mu humoru . Obchodziłam się z nim jak z jajkiem , dogadzałam mu z każdej strony , na tyle , na ile potrafiłam . Wiedziałam , że najpierw zawarknie , ale potem może ugryźć , a wtedy to byłby dla niego koniec . Nie było mowy o wychowywaniu go wtedy , ponieważ się go autentycznie bałam . Co dopiero szkolenie ... Kochałam go . Kocham . Tak bardzo go kocham , że teraz , jak go nie ma , dosłownie , rozrywa mi serce . Rano , jak zaczęłam o nim myśleć , myślałam , że się uduszę , taką miałam fazę . Na co dzień , jak pisałam wyżej , był grzecznym , zdawałoby się , ułożonym psem . On był grzeczny naturalnie . Miał swoje napady . Nie rozumiałam wtedy , że jak mu przyłożę , to takie napady będą powtarzały się coraz częściej . Umiałam je w ten sposób hamować , dzięki czemu żyliśmy w , być może pozornej , zgodzie . Aż do następnego razu ... Był jednak moim psem , mimo , że czasami go biłam . Jeżeli już kogoś się słuchał , to tylko mnie . Chodził za mną jak cielę . Przychodził się przytulać , uwielbiał drapanie za uszami . Na spacerach był grzeczny , nigdy specjalnie go nie goniłam , pozwalałam mu wąchać wszystko , ile tylko chciał . Jedzenie , dostawał najlepsze kąski . Uwielbiał leżeć na podłodze , kiedy siedząc obok , drapałam go po brzuchu nogą . Był dobrym , kochanym , naprawdę , kochanym psem . Czasami tylko budził w nim się diabeł , jak przekroczyłam jakąś granicę . Nie rozumiałam , co robiłam źle , chcałam tylko spokoju , dla nas obojga . To działało , aczkolwiek było okupone moimi potwornymi wyrzutami sumienia . Ogólnie , miał dobre życie . Powinnam go częściej przytulać . Mam jednak wrażenie , że przekreśliłam wszystko tym jego biciem . Ale , nie potrafiłam inaczej . Wiem , zdaję sobie z tego teraz sprawę , że posypią się tu na mne gromy . Jednak nie miałam wielu możliwości , a potem , zadanie okazało się dla mnie za trudne , wręcz niewykonalne . Ostatnie miesiące , tygodnie mojego psa ... On nigdy nie chorował , był bardzo zdrowy , bo dbałam o niego . Jednak 13 lat to dużo ... Pewnego dnia przestał wdrapywać się na łóżko , zrobliśmy mu miękkie posłanie na podłodze . Któregoś razu przewrócił się na schodach , a mieszkamy w bloku . Potem znowu . Była zima , nikt nie otwierał okien , zdecydowaliśmy , że nie będzie wychodził z domu , bo jeszcze się połamie . Wypróżniał się na balkonie , podkładaliśmy ręczniki , pralka chodziła non stop . Trwało to jakiś czas . Szkoda nam go było jeszcze usypiać , bo w dalszym ciągu był jak szczeniak , chciał żyć . Następnie tylne łapy ... W końcu tylko leżał na posłaniu , czasem ruszył się z miejsca . Karmiłam go z ręki , przynosiłam mu wszystko na każde zawołanie , zmieniałam mu ręczniki i szmaty na mocz , smarowałam modzele , ponieważ od leżenia porobiły mu się na przednich łapach . Wszystko to znosił bardzo spokojnie . Ale było coraz gorzej . W końcu stracił chęć do życia , widać było , że już wszystko go boli , uwiera . Zdecydowaliśmy się , bo uważam , że lepiej za wcześnie , niż zbyt późno ... W sobotę uspałam mojego psa . Wszystko zniósł bardzo dobrze , w samochodzie przytulaliśmy się , zasnął spokojnie , bez żadnych negatywnych oznak organizmu , wtulił się we mnie , cały czas go głaskałam . Byłam przy nim do końca . Miałam wrażenie , że zrobił mi prezent , ponieważ zasnął tak spokojnie , jak tylko mogłam sobie to wymarzyć , jak prawdziwy aniołek , którym przecież był . Mam nadzieję , że czuł się w miarę pewnie i bezpiecznie , mimo tego , że w sumie , znęcałam się nad nim . Takie sprawiał wrażenie , że mi wybaczył , że jest mu dobrze i spokojnie . Ale czy na pewno ... Od tamtej pory nie mogę spać ... Tak bardzo żałuję każdego krzyku , każdego klapsa , każdego uderzenia ... Byłam nieodpowiedzialna , niezrównoważona , okrutna ... Wiem jednocześnie , że bez tego było by nam bardzo ciężko , może nawet rodzice oddaliby go do schroniska ... Chciałam oszczędzić mu tego ... Zapewniając inne piekiełko ... Następnego dnia , w niedzielę , poszłam z ojcem do lasu . Zawsze chodzimy w weekend na takie spacery , wstąpiliśmy w boczną ścieżkę , którą czasem chodzimy , coś mi kazało zajrzeć do paśnika ... A w środku , pełno siana , a w środku śpiący lis ... Leżał dokładnie w ten sam sposób , jak leżał mój pies na wózku u weterynarza , kiedy wszystko miało miejsce , i kiedy było już po wszystkim ... Lis już nie żył ... Nie był jeszcze do końca sztywny , mogłam ruszyć uchem , ale brzuch miał twardy jak kamień ... Musiał umrzeć mniej więcej w tym samym czasie , co mój pies ... Nie wiem , może to był jakiś znak ... Lisa widziałam może z pięć razy w życiu , a chodzimy po tych lasach odkąd pamiętam , przynajmniej dwa razy w tygodniu , po kilka godzin ... A poza tym , zawsze zaglądam do wszystkich paśników ... Aż tu nagle , paśnik , martwy lis , leżący identycznie , jak mój pies , umarł w tym samym czasie , co mój pies ... Wtulony w siano , tak , jak mój pies był wtulony we mnie ... Martwy lis w paśniku to nie jest codzienny widok ... Położył się tam , by umrzeć w spokoju ... Znalazłam go dzień po uspaniu mojego pieska ... Wyglądał , jakby spał ... Jak mój piesek ... Przez chwilę pomyślałam , że mój pies mnie tam zaprowadził ... Wierzę , że psy mają duszę ... O wiele szlachetniejszą niż nasza ... Serce mi się kraje , tak bardzo żałuję . Cały czas płaczę . Wczoraj myślałam , że chyba wezmę jakieś tabletki . Nie przypuszczałam , że można kochać aż tak mocno . Nie mogę znieść świadomości , że tak krzywdziłam kogoś , kogo kochałam najmocniej na świecie . Oczywiście , wiedziałam , że krzywdziłam go tym biciem , ale przecież ... On jest nieśmiertelny , jeszcze naprawię swoje błędy ... Naprawiałam je , ale teraz ... Nie mam teraz nikogo . Rodzice ... Nie mam przyjaciół , nawet znajomych , dosłownie . Nie wiem , co będzie z moim życiem . Chciałabym się z tym wszystkim uporać ... Chciałabym dostać jakiś znak , wiedzieć , że gdzieś tam jest mojemu psu dobrze , że jest bezpieczny , że się nie boi , a jest przecież tak zimno ... Ale może gdzieś tam jest mu lepiej , niż u mnie ... Czy pies potrafi wybaczać ... ? Czy pies naprawdę kocha tak bardzo ... ? Jestem potworem ... Co z moją duszą ? Kiedyś śniło mi się , a może to wspomnienie , jak byłam jeszcze przed narodzinami , mogłam wybrać sobie ciało , w które chcę się wcielić , wybrałam sobie rodzinę , i się po prostu urodziłam ... Czy wszystkie krzywdy , jakie zadaliśmy innej istocie , będą nam gdzieś tam w zaświatach zadawane razy dziesięć , z dziesięciokrotną siłą ? Najbardziej boję się tego , jaki zadawałam mu ból psychiczny ... A dobre uczynki ? Nie wiem , których mam więcej w stosunku do mojego psa ... Martwię się , że jego dusza nie zazna spokoju , że przeżywa to wszystko , co miało miejsce , że go bolą razy na zadzie , że piszczy , że płacze ... Martwię się , że nie może sobie znaleźć miejsca ... Rozumiem , że to przez krzywdy , jakie mi zadano . Mam nerwicę i depresję , nie leczone , nigdy nie byłam u lekarza , bo finanse , bo strach ... Jestem niezrównoważona , okrutna . Ale nie mam na to wpływu ... Prawdopodobnie nikt mnie nie zrozumie , mam takie chwile , kiedy muszę coś zrobić , to jest silniejsze ode mnie ... Boję się , muszę uderzyć psa ... Jestem zła , muszę nakrzyczeć na matkę ... Ze strachu ... Tak , mam wiele problemów ... Na dodatek , właśnie powinnam szukać nowej pracy ... Kiedy dziecko się rodzi , ma pusty zbiornik na miłość . Rodzice muszą go napełnić , opiekując się dzieckiem . Mój zbiornik napełnił mój pies ... Dzięki niemu nauczyłam się kochać ... A ja go karałam ... Kocham go jak głupia , a jego już nie ma . Krzywdziłam go bardzo i nie mogę sobie tego wybaczyć . Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić ... Moje piękne pieski ... Jego już nie ma ... Gdy zasypiam , wyobrażam sobie , że go przytulam ... Mocno , dopiero , jak sobie go wyobrażę , to po kilku godzinach mogę zasnąć ... Czy pies potrafi wybaczać ? Czy pamięta złe rzeczy bardziej , niż dobre ?
  21. Dzień dobry :) Mam 3,5 miesięczną sunie rasy mops. Mam pewien problem, bo maleńka pochłania wszystko co małe i w jej zasięgu. Nie niszczy mi mebli, ale za to zjada chusteczki, paragony, na spacerach muszę ją bardzo pilnować, bo je nie tylko trawę ale też stokrotki, mlecz i wszystko co tylko w jej zasięgu. Potrafi potajemnie ukraść mi chusteczkę i schować ją pod łóżko by po kryjomu w nocy spokojnie ją sobie spałaszować. Je tyle ile jest. Nie ma umiaru. Karma nie może sobie leżeć w miseczce i czekać aż zgłodnieje, musi być spałaszowana natychmiast. Raz chciałam sprawdzić ile jest w stanie zjeść i pozwoliłam jej poczęstować się karmą z opakowania. Jadła tyle, że stała się okrąglutka i musiałam jej zabrać :/ I jeszcze jedno pytanie. Odnośnie nauki komend. Nauczyłam moją Divę siadać, dawać łapę, na miejsce i aportować. Walczę z komendą leżeć, ale ona jest bardzo oporna. Pomimo, że kocha jedzenie, to gdy tylko przesune rękę z przysmakiem na podłogę, spróbuje chwilę powalczyć, mimo wszystko po chwili rezygnuje i... Siada. To jej sposób na życie. Usiąść. Bardzo proszę o porady. Sunia chętnie się uczy jest bardzo mądra i cierpliwa i chce pracować nad jej charakterem póki jest mała i chłonie wszystko jak gąbka.
  22. Witam serdecznie, Mam rocznego psiaka ze schroniska mieszanca owczarkowatego. Piesek jest bardzo przyjacielski i absolutnie nie agresywny. Ma problemy z kontrolowaniem emocji i nad tym pracujemy ale najwiekszym problemem, którego nie mogę się pozbyć pomimo spotkań już z trzema rożnymi behawiorystami to jest, że podczas spaceru, w pewnym momencie (jak nie ma innych psów do zabawy) zaczyna na mnie skakac i mnie podgryzać. Jak mówię mu "fe" to skacze na około mnie i szczeka na mnie. Z początku to podgryzanie było w miarę delikatne ale teraz jest na tyle mocne, że mam wszędzie siniaki. Najpierw zaczęło się od picia z kałuży. W domu świetnie reagował na "fe" i szybko się oduczył sikania w domu czy innych rzeczy za pomoca "fe". Na dworze kiedy mu powiedziałam "fe" jak pił z kałuży zaczął na mnie szczekać - jakby się ze mną kłócił i odpyskowywał. Niedługo później zaczęło się skakanie na mnie i podgryzanie. Podkreślam, że to nie jest agresja. On chcę się bawić i się wkurza, że ja nie chcę się z nim bawić w taki sposób jak bawią się z nim psy. Co mam robić??? Boję się, że jak zrobi się ciepło i zrzucę ciepłe warstwy to zamiast siniaków będę chodzić z otwartymi ranami!!! Co już próbowałam robić za poradą behawiorystów: 1) Ignorować go - musiałam zakładać ręce i starałam się go ciałem odepchnąć jak skakał i podgryzał bo jak machałam rękami to jeszcze bardziej się nakręcał. Po nabiciu mi paru siniaków piesek zaczął interesowac się czymś innym i przestawał. Zachowanie to jednak powtarzało się na każdym spacerze. 2) Nagradzać go jak tylko przestawał - jak tylko przestał choć na chwilę szczekać i zaczął się czymś innym zajmować to od razu go nagradzałam. Oczywiście też mu nie przeszło i moim zdaniem w jego rozumieniu nagradzałam go za złe zachowanie a nie za to co przestał ale skoro behawiorysta tak doradził to chciałam wypróbować. 3) Odwracać jego uwagę - rzucałam mu patyk, kazałam przeskoczyć przez przeszkodę itp. Działa na to żeby przestał na mnie skakać i mnie gryźć ale też nie niwelowało tego zachowania, które dalej wracało. 4) TO ZROBIŁAM SAMA BEZ behawiorysty - nie pochwalam ani bicia psa ani krzywdzenia go i od początku jak Bąbla wzięłam obiecałam sobie, że będę go wychowywać metodą pozytywną i nagród. Ale w którymś momencie, jak nic już nie działało na te jego szczekanie i podgryzanie i tak mnie mocno ugryzł, że na prawde zabolało, chwyciłam go za fraki w momencie kiedy znów chciał mnie ugryźć w rękę i nim mocno potrząsłam warcząc "nie wolno! uspokój się" Pies się skulił, położyl i wziął ogon pod siebie. Jak go puściłam już do mnie nie podszedł i nie szczekał ani nie podgryzał do końca spaceru. Teraz na spacerze, po jakimś czasie szczeka na mnie dalej i nie podejdzie jak to robi (moim zdaniem dlatego, że wie że robi źle) ale też już mnie nie gryzie! Oczywiście ugryzłby mnie jakbym była do niego tyłem ale jak długo jestem przodem to nie odwarzy się mnie ugryźć. Już nie wiem co mam innego robić, żeby go oduczyć tego zachowania. Nie mogę pozwolić aby na każdym spacerze pies mnie obszczekiwał. Byłabym bardzo wdzięczna za każdą pomoc! Dziekuje Marta
  23. Witam, mam psiaka 5 miesięcy ma ten mały obesrus ;) mam problem z załatwianiem się w domu, chodzi mianowicie o kupę :/ Pies robi ją tylko i wyłącznie w nocy, gdy wszyscy śpią :/ idzie do kuchni (na szczęście, bo tam są płytki, chociaż zdarza mu się na panelach też zrobić to dziadostwo) jakby nigdy nic i się łamie :/ W ciągu dnia nie zrobi jej w ogóle. Siusiu też nauczył się robić tylko na dworze. Dostaje jeść ostatni raz o 18, ma długi spacer przed snem ( gdzie zrobi jedna lub 2 kupki), potem szybki spacer na siku.... A on jak taka uparta cholera potrafi się zesrać :D w domu w nocy :/ ostatnio zrobił to aż 3 razy :/ gdzie w ten sam wieczór na wybiegu zrobił też 3 kupczasony :/ Ręce opadają , a nos to już w ogóle :/ nie wiem jak oduczyć tego smroda :/
  24. Witam, jestem tutaj nowa, jeszcze nie do końca wiem jak działa to forum, ale mam nadzieję, że moja prośba nie sprawi nikomu problemu, a znajdzie się osoba, która mi pomoże.. Miesiąc temu do mojego domu trafił owczarek niemiecki, 6 miesięczny. Pewni Państwo chcieli oddać go do schroniska, na szczęście szybko zareagowaliśmy. Ogólnie nie ma z nim większych problemów, jak to młody pies chce się bawić, reaguje na komendę "siad"i "łapa" oraz powoli jesteśmy na etapie "waruj". Niestety jestem alergikiem,dlatego pies nie może być ze mną w domu. Na podwórku posiadam duży kojec, z przejściem do ciepłego domku gospodarczego w którym posiada swoje zabawki, koce. Psa zamykam w nocy, ponieważ jest u nas za krótko by swobodnie biegać w nocy, nawet w dzień nie chce być sam.. Przechodząc do punktu o który chciałabym zapytać, w jaki sposób mogę nauczyć go komendy "do budy" .. niestety nie daje się przekupić,bo wie że zostanie na noc zamknięty, a póki co niestety musi tak być. Bardzo proszę o pomoc, czasem wchodzi bez problemu, a czasem siądzie i nic go nie nakłoni do wejścia do budy. Z góry dziękuję! :)
×
×
  • Create New...