Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Ostatnio dostałam opieprz od właścicielka yorka ;)
Szłam przez jakieś osiedle, mój pies na smyczy. Widziałam, że biega sobie luzem jakiś yorasek, kawałek dalej stoi starszy pan. York do nas podbiegł, to popuściłam na smyczy mojego psa. Już dawno przestałam się z tym użerać i jak jakiś do nas podbiega to nie będę uciekać na drzewa tylko luzuję mojego aby się przywitał (co nie zmienia faktu, że wkurzają mnie podbiegacze). No Lasti jak to on, powąchał i zaczął wymachiwać łapami, zawsze tak w zabawie robi. Pacnął łapą yorka (nie zrobił tego jakoś mocno czy coś), który się wystraszył i skulił, ale zaraz znowu zaczął mojego psa zaczepiać, więc mój go znowu pacnął a tamten znowu w pisk i odbiegł. No i dostałam opieprz, że nie reaguję kiedy, uwaga: 'mój pies maltretuje yorka, przecież mogła mu się stać krzywda' :lol:
Jasne, ale istnieje coś takiego jak smycz (czego nie omieszkałam panu uświadomić) i jakoś pan również nie reagował kiedy jego york nachalnie wsadzał nos mojemu psu w du*ę i obserwował sytuację niewzruszony, dopiero jak york pobiegł do niego to się odezwał ;)

Link to comment
Share on other sites

u nas na osiedlu haski zagryzł yorka :roll:
obydwa psy to nasi sąsiedzi, york był a haszczak nadal jest .
sprawa w sądzie jest ale prócz mandatu pewnie nic nie mogą zrobić, fakt że haszczak zaczął chodzić w kagańcu .
nikt się nie spodziewał , z moimi psami się wita normalnie..

Link to comment
Share on other sites

Mój pies nie jest agresywny, dlatego go popuściłam. Gdybym widziała, że chce zrobić tamtemu krzywdę, to przecież bym go nie puszczała :roll: Mój pies był pod kontrolą, tamten nie. Dlatego nie rozumiem dlaczego ja dostaję opieprz za to, że panuję nad swoim psem podczas gdy jego robi co mu się podoba.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Talucha']Mój pies nie jest agresywny, dlatego go popuściłam. Gdybym widziała, że chce zrobić tamtemu krzywdę, to przecież bym go nie puszczała :roll: Mój pies był pod kontrolą, tamten nie. Dlatego nie rozumiem dlaczego ja dostaję opieprz za to, że panuję nad swoim psem podczas gdy jego robi co mu się podoba.[/QUOTE]

No bo nie powinnaś dostawać ;)
Ja miałam na osiedlu pana (o którym wspominałam zresztą) chodzącego z jamnikiem zupełnie bez niczego, nawet obroży. Pies ZAWSZE gdy nas widział próbował zwyczajnie Jaxa ugryźć, więc za każdym razem dostawał sowitego kopa. Za każdym razem również pan miał do mnie pretensje, do momentu, aż zaproponowałam, aby poczekał na SM albo policję, która na miejscu, od reki rozwiąże nasz spór.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam teraz dwa yorki (całkiem przypadkiem, nie jestem fanką mikrusów), które biegną sobie koło mnie, nie zaczepiają, a kiedy mijamy dużego psa to każdy normalny właściciel jednak skraca smycz, bo zdaje sobie sprawę z tego, że niechcący może zrobić krzywdę. Sama przywoływałam do nogi swoje duże, absolutnie nie agresywne psy na widok malutkiego, mnie się to wydaje oczywiste, nawet jeśli taki malutki się sadził.

Natomiast jedna znajoma osoba wręcz przeciwnie - luzowała swoje duże mściwie czekając na rozwój wypadków, bo ją "wkurzało, że małemu to wszystko wolno". No więcej wolno, jeśli nie jest żadnym zagrożeniem. Mówię stricte o mikropsach.

Link to comment
Share on other sites

Czym innym jest luzowanie dużego psa na mikrusa, "bo tak", "bo biega luzem" itd. - w momencie, kiedy mikrus nie zaczepia.
Czym innym, gdy ktoś idzie z dużym psem i mikrus po prostu podbiega niezaproszony - sorry, ale nikt nie będzie woził swojego dużego psa w klatce i obezwładniał go, bo ktoś puszcza luzem małego podbiegacza.
Ja swojego psa przywołuję na widok każdego psa, bo pozwalam podejść dopiero, jak zobaczę właściciela i oboje się na to zgodzimy. Nie mam potrzeby, aby zapoznawał się z każdym psem naokoło. Natomiast miałam dużą tymczaskę (40 kg), robiłam tak samo - uczyłam, że nie może ruszyć mikrusa nawet, gdy ten ją podgryza, ale wówczas mikrusy wylatywały z naszego otoczenia za pomocą moich czynów, jeśli właściciel nie reagował na prośby o zabranie albo sytuacja się notorycznie powtarzała.
To, czy pies jest duży, czy mały, nie ma znaczenia - kazdy ma takie same prawa. Po prostu do mikrusa nie zawsze puści się dużego psa - do zabawy. Natomiast jak mikrus sam podchodzi, to nie widze powodu, aby hamować swojego psa, odciągać czy nagle zmieniać plany spacerowe, bo "on taki mały, mój taki duży, małemu coś się może stać, jak mój machnie łapą". Skoro ktoś puszcza psa luzem, to chyba się z tym liczy, czyż nie tak?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']u nas na osiedlu haski zagryzł yorka :roll:
obydwa psy to nasi sąsiedzi, york był a haszczak nadal jest .
sprawa w sądzie jest ale prócz mandatu pewnie nic nie mogą zrobić, fakt że haszczak zaczął chodzić w kagańcu .
nikt się nie spodziewał , z moimi psami się wita normalnie..[/QUOTE]

York wygląda jak kot - wielkość, szpiczaste uszy, w dodatku dość piskliwy głos. Jeśli zacznie się czymś bawić, łapkami poprzebiera, podrzuci sobie kamyk czy szyszkę, u haszczaka łatwo się włącza instynkt myśliwski, a potem to już nie ma przebacz. Wiem z własnego doświadczenia, bo od znajomego suka haszczaka mało nie posłała yorka na tamten świat. A sunię znam od szczeniaka, wychowywała ją moja własna suka, to oaza spokoju, uwielbia inne psy i malutkie dzieci, ale jest okropnie napalona na koty. York był luzem (znam go i wiem, że jest powalony, choć mniej niż jego właścicielka), podbiegł, zaczął sobie cośtam wąchać czy bawić się i w suce się włączyło "kot-gonić-zabić". Do niczego nie doszło, ale sytuacja była niefajna, nikt się tego nie spodziewał...

Mam dwa duże psy i dwa małe. I uważam, że bezwzględnie należy ukrócić prawa małym psom, a nie wymagać od właścicieli dużych, żeby schodzili z drogi, skakali po drzewach i robili wszystko, by zadziornego malucha ich pies nie dorwał. Moje małe suki jak idą luzem to mają zakaz podchodzenia do psów, zresztą jakoś ich to nie bawi, nie zdarzyło się, żeby witały się z obcymi psami bez mojej wyraźnej zachęty. Jak idę z większymi psami to uważam na małe psy, które mają gdzieś moje, obchodzę łukiem itd, ale jeżeli mnie obszczekuje i obskakuje mały pies to nie ma zmiłuj. Moje większe psy bardzo lubią małe pieski (sama nie wiem czemu, może że są szczeniakowate albo dlatego, że na tymczasach ostatnio mieliśmy kolejno z 6-7 małych piesków), więc zdarzyło mi się, widząc, że moje są pozytywnie nastawione do podbiegacza - po prostu je puszczać ze smyczy, albo któregoś z nich, bardziej zabawowego. Zwykle taki piesek traci z pary, moje się witają z pozytywnym nastawieniem, tamten jest zwykle zbyt przestraszony, żeby wyskoczyć i się rozchodzą. Właściciel ma zwykle jakieś ale, jednak mnie to nie obchodzi - potem na mój widok jakoś zapina psa na smycz. Prawo jednakowo definiuje psa, nikt nie dzieli na "małe" i "duże". Jeżeli dajemy przywileje yorkom, należą się one i dużym psom. Pewnie połowa dogomaniaków mnie za to zechce zjeść, ale rada jest jedna - po prostu nie pozwalajcie swoim małym psom atakować dużych. Moje nie mają prawa, a jeżeli mam mijankę w wąskim miejscu z dużym psem, to i małe suki idą na smycz, mimo że "nic nie zrobią".

Link to comment
Share on other sites

My ostatnio mieliśmy troszkę dziwną sytuację, nie doszło do spięcia, ale nie rozumiem zachowania dziewczyny. Szła z malamutem, pies na luźnej smyczy, my z przeciwka z moimi. Wiem, że Filip jest głupi, więc go bęc pod pachę, a TZ Fela na smycz i przy nodze, bo to jest taka trasa, że nie ma jak skręcić. Dziewczyna swojego w ogóle nie skróciła, pies, jak nas zobaczył, zesztywniał, zjeżył się i zaczął mi psy wystawiać. A pańcia... nic. Zero korekty, reakcji, czegokolwiek, smsa wysyłała.. My poszlismy maksymalnie możliwie po łuku, odgradzając psy nami, więc poszło ok, ale brak reakcji dziewczyny mnie zaniepokoił.

Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica zgadzam się, ale tak w sumie.. gdzie tu rownouprawnienie jak wlasciciele duzych psow ktore sa puszczone luzem nie reaguja na prosby o zabranie ich albo nawet secjalnie puszczaja widzac małego psa na smyczy. Nie mowie ze wszyscy (chociaz u mnie to jakies 95%) Jak ma się traktować każde psy tak samo to w obie strony.
I żeby nie było - mam małe psy które zawsze chodzą na smyczy ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']York wygląda jak kot - wielkość, szpiczaste uszy, w dodatku dość piskliwy głos. Jeśli zacznie się czymś bawić, łapkami poprzebiera, podrzuci sobie kamyk czy szyszkę, u haszczaka łatwo się włącza instynkt myśliwski, a potem to już nie ma przebacz. Wiem z własnego doświadczenia, bo od znajomego suka haszczaka mało nie posłała yorka na tamten świat. A sunię znam od szczeniaka, wychowywała ją moja własna suka, to oaza spokoju, uwielbia inne psy i malutkie dzieci, ale jest okropnie napalona na koty. York był luzem (znam go i wiem, że jest powalony, choć mniej niż jego właścicielka), podbiegł, zaczął sobie cośtam wąchać czy bawić się i w suce się włączyło "kot-gonić-zabić". Do niczego nie doszło, ale sytuacja była niefajna, nikt się tego nie spodziewał...

.[/QUOTE]
tak się właśnie tłumaczył właściciel , ten pies już zagryzł pare dzikich kotów z ogródków pod blokiem ale psów nigdy nie atakował .
z moimi się mija bez problemu , wita się .
szkoda mi bo znałam i yorka i znam tego haszczaka , yorków mamy na osiedlu cała mase teraz właściel haszczaka bardzo uważa .

moja suka wcale nie haski ale też walniety myśliwy , koty i dzikie zwierzaki wyzwalaja w niej dzika euforie i nic do niej nie dociera , raz mi poleciała do chiłki , raz jedyny bo nigdy nie lata sama do psów , nigdy .
leciała do niego jak do zwierzyny i już miałam wizje jak go zagryza (ona na takie małe psy nie reaguje w ogóle nawet jak się rzucają , nie oddaje żadnym psom mniejszym niz te k.5kg) na szczęście właścicielka widząc akcje wzięła pieska na ręce a moja suka zatrzymała się przed nimi i warczała , dobiegłam poprosiłam panią czy mogłaby postawić psa na ziemi bo moja nie wie że to pies, oczywiście przeprosiłam , było mi strasznie głupio .
jak sucza powąchała tego malucha straciła całkiem zainteresowaniem i poszła dalej jakby nigdy nic . ale wstydu się troche najadłam .

Link to comment
Share on other sites

Tu nie chodzi o to, że duże psy mogą, a małe nie. Mam małego i dużego, więc rozumiem obie strony, ale jednak mali podbiegacze spotykają nas o wiele częściej. Iwan nie jest agresywny, ale jakby był? Ludzie nie myślą, a ja bym chyba szału dostawała, jakby mi do agresywnego psa na każdym spacerze jakiś kurdupel podbiegał..
Z drugiej strony miałam już sytuacje, że duży pies atakował moje małe i w pierwszym przypadku nie byłoby szans, byśmy my zdążyli dobiec do Tori przed polującym na nią od dłuższego czasu psem, który się nas nie bał i wycofał się dopiero, gdy Iwan ruszył na niego, a w drugim przypadku mix malamuta rzucił się na Avril i wtedy też z nami interweniował Iwan. Ten pies nie reagował nawet na odciągania przez swojego właściciela, ani to, że mój TŻ go kopnął i odepchnął. Dopiero Iwan przekierował jego uwagę na siebie i wtedy właściciel go odciągnął.

Niestety małe pieski czasem są samobójcami i w ogóle nie myślą o tym, co może im się stać. Jakiś czas temu średni pies rzucił się z zębami na Iwana.. Nie straszył go, tylko po prostu się rzucił, próbował złapać za szyję, za łapy, zajść Iwana od tyłu.. Iwan kręcił się w kółko i nie wiedział, co ma robić, bo przecież kurdupla nie będzie ruszał i uciekł do nas, a wtedy to my go przegoniliśmy :evil_lol:


Ja nie mam problemu, by przejść z kurą luzem obok psów, nawet rzucających się na nią. Ona się po prostu słucha, więc tu nie chodzi o to, że trzeba psy bezwzględnie zawsze prowadzać na smyczy. Pies musi być pod kontrolą i nie interesuje mnie już jaką. Po prostu ma nie podbiegać.
Iwan się nie słucha tak, jak bym chciała, więc jak trzeba to chodzi na smyczy i też nie ma nigdy problemu :)

Link to comment
Share on other sites

Ja już setki razy w różnych miejscach pewnie opowiadałam o rąbniętej "sarence" z osiedla. Ruszyła na moje dalmatyńczyka, agresora, na smyczy, a pani na moja prośbę, by sukę zrobić, walnęła rozbrajajaco "ale ona nic nie zrobi...". Nie rozumiała, że duży pies, atakowany przez małego podbiegacza może nie wytrzymać i jednym kłapnięciem małego powalić. Po prostu.
Generalnie czy duży, czy mały pies - to właściciel jest zobowiązany pilnować swojego zwierzęcia. Mały też może zrobić krzywdę, poharatać nogę, rozwalić mięsień, ścięgno, jakąś żyłę. Czy psu, czy człowiekowi - nieważne. Duży pies za to ma większą siłę i większy zasięg, ale bywa mniej zwrotny od małego. Ja całe życie miałam duże psy, a teraz mam małe i zawsze pilnuję, zeby nie zaczepiały obcych. Tego wymaga też kultura.

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie temat nie jest łatwy i np. nie potrafię puścić swojego psa do małego podbiegacza nawet jak atakuje, zawsze odciągam, bo mi tych psów zwyczajnie szkoda. No i uczenie takich nawyków nie wpływa też dobrze na psychikę psa. Nie może być tak, że coś podbiega, a ja popuszczam psu smycz pozwalając "się obronić" bo to samonagradzające. O ile podbiegacz nie sprawia realnego zagrożenia, to każda taka akcja powinna być kontrolowana i odpowiednio korygowana w razie potrzeby. Wiem, że to nie wina mojego psa, a agresja w takim przypadku to efekt uboczny, ale w głowie psa nic to nie zmienia.

Poza tym niektórzy ludzie naprawdę nie mają mózgu. Np. moja mama mi opowiadała, że spotkała nad Wisłą faceta z pinczerkiem min. (samcem) który wyskoczył jej z krzaków, oczywiście luzem. Pierwsze co zrobił facet to zapiszczał "Ooo, identyczny jak mój, tylko 5x większy!" I stoi zachwycony, a pies wsadził Jariemu nos pod ogon i wącha. Różnie się to mogło skończyć, matka mówiła, że zimne poty ją oblały, całe szczęście Jari odstąpił od zamiaru gwałtownej reakcji, ale gdyby coś poszło nie tak, to pinczerek szans by nie miał.

No i chcąc nie chcąc zaczęłam ludziom z drogi schodzić. Jakoś tak uważam, że posiadając dużego psa, powinnam zwracać na otocznie większą uwagę i ustępować. Z drugiej strony idąc z jamnicami też nigdy się nikomu nie pcham pod łapy, nie mówiąc o tym, że suki mam zawsze na smyczy. Czasem się zastanawiam... Ile nerwów oszczędzili by sobie i innym ludzie, gdyby po prostu zapieli swoje psy na smycz. Takie proste, a takie trudne...

Link to comment
Share on other sites

Ja teraz szkolę agresywnego ONka, chodzimy razem z właścicielem. On też na początku był zdania, że by te psy dały się jego psu poustawiać i byłoby po krzyku :roll: dopiero teraz dotarło, że pies wcale psów nie potrzebuje. Pan super otwarty, więc idzie jak z płatka, ale na początku jego teorie (przez pół roku chodził do dwóch treserów typu "kolczatka i równaj!") były powalające :lol: natomiast akurat nie jest chamskim psiarzem, może sobie myśli co tam myśli, ale psa trzyma na lince i bez zgody drugiej strony nie puszcza. Teraz już w ogóle.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']Ja mam teraz dwa yorki (całkiem przypadkiem, nie jestem fanką mikrusów), które biegną sobie koło mnie, nie zaczepiają, a kiedy mijamy dużego psa to każdy normalny właściciel jednak skraca smycz, bo zdaje sobie sprawę z tego, że niechcący może zrobić krzywdę.[/quote]

To widać nie jestem normalna :lol: bo nie skracam smyczy swojemu psu jaki mijamy jakieś 'luzaki'. Po prostu się mijamy i już, napinanie smyczy nie jest fajnym sygnałem, to raz, a dwa - jeśli coś do nas podbiega to właściciel chyba liczy się z tym, że ja albo mój pies możemy jednak zareagować i to nie do końca przyjaźnie.

[quote name='rozi']Sama przywoływałam do nogi swoje duże, absolutnie nie agresywne psy na widok malutkiego, mnie się to wydaje oczywiste, nawet jeśli taki malutki się sadził.[/QUOTE]

A mnie się to nie wydaje oczywiste ani trochę. Pies to pies. Każdego psa obowiązują te same prawa. Jeśli jakiś pies (niezależnie od wielkości) idzie luzem przy nodze właściciela i nie zwraca na nic innego uwagi, to mnie to zwisa i powiewa. Ale jak do nas podbiega to naprawdę w poważaniu mam to, czy on jest mały i ja powinnam uważać, bo mam większego - bo wcale nie uważam, że właściciele większych psów mają swojego psa brać na barana albo pod pachę, skoro podbiega do nich mikrus. Podbiegacz to podbiegacz.

[quote name='LadyS']
To, czy pies jest duży, czy mały, nie ma znaczenia - kazdy ma takie same prawa. [...] Natomiast jak mikrus sam podchodzi, to nie widze powodu, aby hamować swojego psa, odciągać czy nagle zmieniać plany spacerowe, bo "on taki mały, mój taki duży, małemu coś się może stać, jak mój machnie łapą". Skoro ktoś puszcza psa luzem, to chyba się z tym liczy, czyż nie tak?[/QUOTE]

O właśnie.

[quote name='Sybel']My ostatnio mieliśmy troszkę dziwną sytuację, nie doszło do spięcia, ale nie rozumiem zachowania dziewczyny. Szła z malamutem, pies na luźnej smyczy, my z przeciwka z moimi. Wiem, że Filip jest głupi, więc go bęc pod pachę, a TZ Fela na smycz i przy nodze, bo to jest taka trasa, że nie ma jak skręcić. Dziewczyna swojego w ogóle nie skróciła, pies, jak nas zobaczył, zesztywniał, zjeżył się i zaczął mi psy wystawiać. A pańcia... nic. Zero korekty, reakcji, czegokolwiek, smsa wysyłała.. My poszlismy maksymalnie możliwie po łuku, odgradzając psy nami, więc poszło ok, ale brak reakcji dziewczyny mnie zaniepokoił.[/QUOTE]

Haha, proszę Cię - ostatnio prawie wlazła we mnie para nastolatków pod sklepem, przyciągnięta ze swoją dużą suką. Ja siedziałam z Zu nieruchomo od jakiegoś czasu, widzieli mnie z daleka, a suka praktycznie ich przyholowała do nas, musiałam się odsunąć i zwrócić uwagę jaśnie państwu, że może do cholery byliby łaskawi nie przechodzić nam po głowach :cool1:

[quote name='Amber']No i chcąc nie chcąc zaczęłam ludziom z drogi schodzić. Jakoś tak uważam, że posiadając dużego psa, powinnam zwracać na otocznie większą uwagę i ustępować.[/QUOTE]

Dlaczego?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Victoria']zmierzchnica zgadzam się, ale tak w sumie.. gdzie tu rownouprawnienie jak wlasciciele duzych psow ktore sa puszczone luzem nie reaguja na prosby o zabranie ich albo nawet secjalnie puszczaja widzac małego psa na smyczy. Nie mowie ze wszyscy (chociaz u mnie to jakies 95%) Jak ma się traktować każde psy tak samo to w obie strony.
I żeby nie było - mam małe psy które zawsze chodzą na smyczy ;)[/QUOTE]

Oj, ale mnie też na widok dużych, nieodwoływalnych psów luzem szlag trafia! Moje duże też nie podbiegają, no ogólnie kurczę - żaden nie powinien podbiegać bez pytania. Odganiałam się już od wielkiego pseudolabradorowatego psa, który upatrzył sobie moją sukę i było to okropne, bo na nic nie reagował, nawet na darcie się właściciela...

No i ja nigdy nie puszczam psów, żeby się broniły ani nie popuszczam smyczy. Jeżeli moje na takiego podbiegacza reagują warknięciem, spięciem, zdenerwowaniem to nie ma zmiłuj, jest bezwzględnie siad albo "spójrz na mnie". Ale zwykle takie małe pieski-ujadacze są witane przez moje pozytywnym zdziwieniem, raczej "ojej, a czemu to małe szczeka?". I tylko wtedy pozwalam im "załatwić swoje sprawy", kiedy wiem, że są w porządku, a i pies jest raczej ujadaczem, a nie faktycznie psem o niekontrolowanej agresji, który kąsa.

Nie wiem jak w waszym przypadku, ale u moich psów spięcie smyczy = złe nastawienie. Jeżeli podbiega do nas agresywny york (co się nagminnie zdarza), a ja zacznę moje spinać czy szarpać do siebie to zaczną ujadać i odganiać delikwenta. O wiele lepiej poluzować im smycz i słownie zaznaczyć "nie wolno", a jeśli mikrus nie odpuszcza, unieruchomić psy komendą "siad". Jeżeli na widok psów zacznę moje ściągać do siebie, schodzić im z drogi, skupiać je usilnie na sobie, dostaję efekt odwrotny - psy bardziej się pobudzają na widok innych. To zauważyłam u Frotka. Najgorzej, jak nie pozwolę mu patrzeć na psa, który do nas podchodzi. Czuje się wtedy zagrożony i jeżeli taki podejdzie, zbliży się, Frotek zareaguje bardzo gwałtownie. Jeżeli poluzuję mu smycz, powiem "spokojnie, jest ok, to piesek, piesek" to nawet jeżeli tamten podejdzie naburmuszony, Fro najwyżej warknie czy szczeknie.

[QUOTE]
[COLOR=#000000]Generalnie czy duży, czy mały pies - to właściciel jest zobowiązany pilnować swojego zwierzęcia. Mały też może zrobić krzywdę, poharatać nogę, rozwalić mięsień, ścięgno, jakąś żyłę. Czy psu, czy człowiekowi - nieważne. Duży pies za to ma większą siłę i większy zasięg, ale bywa mniej zwrotny od małego. Ja całe życie miałam duże psy, a teraz mam małe i zawsze pilnuję, zeby nie zaczepiały obcych. Tego wymaga też kultura.[/COLOR][/QUOTE]

No i to jest motto dyskusji, na które chyba wszyscy się tu zgodzimy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']

Mam dwa duże psy i dwa małe. I uważam, że bezwzględnie należy ukrócić prawa małym psom, a nie wymagać od właścicieli dużych, żeby schodzili z drogi, skakali po drzewach i robili wszystko, by zadziornego malucha ich pies nie dorwał[/QUOTE]

[quote name='zmierzchnica'] Prawo jednakowo definiuje psa, nikt nie dzieli na "małe" i "duże". Jeżeli dajemy przywileje yorkom, należą się one i dużym psom. Pewnie połowa dogomaniaków mnie za to zechce zjeść, ale rada jest jedna - po prostu nie pozwalajcie swoim małym psom atakować dużych. Moje nie mają prawa, a jeżeli mam mijankę w wąskim miejscu z dużym psem, to i małe suki idą na smycz, mimo że "nic nie zrobią".[/QUOTE]

Kobieto o jakim zjedzeniu mówisz, popieram Twoją wypowiedź w 100%!
Mam sukę w typie on-ka, odłowiona z lasu, agresor masakryczny, zatem na spacerach stosuję wszystkie środki bezpieczeństawa, co by innym użytkownikom chodnika, skwerku nic się nie stało. Przykład starszej pani ode mnie z osiedla - fakt kobiecina chodzi ze swoją suczą na smyczy, ale cyrk, który odstawia na widok mnie z moją suczą jest niemiłosierny. Mijamy się w odległości ok 10m, skupiam uwagę mojej Negry na sobie co by nie rozpoczęła polowania na psicę sąsiadki. Pani zamiast minąć nas spokojnie zaczyna drzeć gębę wniebogłosy, że mój pies zaraz ją pogryzie bo nie ma kagańca, moja sucz konsternacja bo nie wie o co chodzi,przez wrzaski pani sąsiedzi w oknach bo pani po chwili to już drze się tak jakby była rzeczywiście pogryziona. Tłumaczę jej że pies jest pod kontrolą, że nic jej się nie stanie, że grzecznie proszę żeby poszła sobie z psem i nie tworzyła dziwnych sytuacji, nic nie pomaga. Kulturę w stosunku do starszej pani zachowałam do 3 spotkania, przy 4 wykrzyczałam, że jeżeli jeszcze raz będzie darła się pod blokiem, że mój pies ją pogryzł, to mimo wieku przeciągnę ją po sądach z oskarżeniem o pomówienie. Poskutkowało, mijamy się w milczeniu i jest cacy.
ps: uwieżcie mi starałam się być naprawdę miła, ale ileż można

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Dlaczego?[/QUOTE]

Bo mają w ręku psa, który w razie czego zrobi większe szkody, należy zwracać na otoczenie baczniejszą uwagę. Oczywiście jeśli ktoś ma psa, który nawet zaczepiany nie odgryzie się, to można sobie chodzić na pewniaka. Ale chciałabym uniknąć sytuacji w której mój pies robi drugiemu krzywdę. Opowieści o yorkach przegryzających tętnice... No są trochę na wyrost.

Na mojego psa się już rzucał pudel i sznaucer miniatura i śladów walki jakichkolwiek brak ;) Choć też się bałam czy mu czegoś nie zrobiły.

[quote name='katlis']Pani zamiast minąć nas spokojnie zaczyna drzeć gębę wniebogłosy, że mój pies zaraz ją pogryzie bo nie ma kagańca, moja sucz konsternacja bo nie wie o co chodzi,przez wrzaski pani sąsiedzi w oknach bo pani po chwili to już drze się tak jakby była rzeczywiście pogryziona. Tłumaczę jej że pies jest pod kontrolą, że nic jej się nie stanie, że grzecznie proszę żeby poszła sobie z psem i nie tworzyła dziwnych sytuacji, nic nie pomaga. [/QUOTE]

A tak się tylko zapytam. A czemu właściwie twoja suka nie ma kagańca?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']
[quote name='Amber']A tak się tylko zapytam. A czemu właściwie twoja suka nie ma kagańca?[/QUOTE]

Ma nylonową tubę, tylko, że starsza pani ma wizję ciężkiego metalowego kagańca i za nic nie da sobie przetłumaczyć, że to co pies ma na pycholu też jest kagańcem:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Bo mają w ręku psa, który w razie czego zrobi większe szkody, należy zwracać na otoczenie baczniejszą uwagę. [/QUOTE]

Ja to rozumiem trochę inaczej. Jeśli jesteś OK w stosunku do przepisów w danym mieście to nikt nic Ci nie może zrobić - przykładowo masz psa na smyczy, coś podbiegnie, zostanie nadgryzione, no cóż - nie jest to Twoja wina przecież i wg prawa jesteś czysta.

Ja przez dłuższy czas bałam się w ogóle komuś zwrócić uwagę, że jego pies podbiega, a nie powinien, gdy psy się spinały, na pytanie, czy nic się nie stało, mówiłam, że nic, ale koniec tego dobrego - od jakiegoś czasu pracuję nad swoją asertywnością, bo to wszystko odbywało się kosztem mojego psa, a na dodatek właściciele utwierdzani byli w przekonaniu, że "psy się czasem gryzą" i że "nic się nie stało". Nie oznacza to oczywiście histerii na widok jakiegokolwiek psa, ale rozważne działania sprzeciwiające się idiotom.

Natomiast ogólnie psiarze powinni zwracać trochę uwagę na świat, kiedy wychodzą z psem, a nie puszczać Pimpusia luzem i chodzić sobie z głową w chmurach, bo z tego wynikają głupie sytuacje i jeszcze głupsze tłumaczenia - a bo nie zauważyłam, a bo nie widziałam, a bo pani wyszła TAK NAGLE (no, na środku łysego pola, rzeczywiście, pojawiłam się jak spod ziemi :diabloti:).

[quote name='katlis']
Ma nylonową tubę, tylko, że starsza pani ma wizję ciężkiego metalowego kagańca i za nic nie da sobie przetłumaczyć, że to co pies ma na pycholu też jest kagańcem:shake:[/QUOTE]

Kupcie sobie fizjologa. Nylonowa tuba nadaje się tylko do wizyty weterynaryjnej, gdzie pies ma ściśnięty pysk tak, żeby nikogo nie capnąć. Na co dzień ściśnięty pysk wzmaga frustrację psa, a poza tym w lecie można psa niechcący zabić. A jeśli nylonowa tuba jest na tyle rozluźniona, że pies może dyszeć to zazwyczaj nie spełnia swojego zadania, bo pies może kogoś ugryźć.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='katlis']
Ma nylonową tubę, tylko, że starsza pani ma wizję ciężkiego metalowego kagańca i za nic nie da sobie przetłumaczyć, że to co pies ma na pycholu też jest kagańcem:shake:[/QUOTE]

a nie lepiej kupić fizjologa? Bo tuba dla to jest męczarnia, szczególnie jeżeli pies jest aktywny na spacerze.

Edited by Vailet
Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']
Kupcie sobie fizjologa. Nylonowa tuba nadaje się tylko do wizyty weterynaryjnej, gdzie pies ma ściśnięty pysk tak, żeby nikogo nie capnąć. Na co dzień ściśnięty pysk wzmaga frustrację psa, a poza tym w lecie można psa niechcący zabić. A jeśli nylonowa tuba jest na tyle rozluźniona, że pies może dyszeć to zazwyczaj nie spełnia swojego zadania, bo pies może kogoś ugryźć.[/QUOTE]

Nie dopuszczam do sytuacji konfliktowych, więc według mnie tuba wystarczy, ale każda rada dla mnie jest bardzo cenna więc czy mogę Cię evel prosić o linka do tego cudeńka?

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...