Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

zeby podniesc nieco temperaturke:)))

dodam jeszcze, ze bardzo czesto wysylam moje luzem biegajace pieski komenda w pole kiedy np. sa za blisko mnie, a z dala nadchodzi owczar na lince, ktory ma problem z mijaniem innych psow, jest wielki i silny, a jego pan nizszy ode mnie o glowe.

tak jest po prostu wygodniej i BEZPIECZNIEJ.



a poza tym, gdybym byla psem i ktos by mnie zawolal, zebym usiadla sobie 5 metrow tylem do dwoch bydlakow, ktore chca mnie zezrec, zeby mnie zapiac na smycz, to nie czulabym sie zbyt komfortowo.

w zyciu trzeba postepowac przede wszystkiim rozsadnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='cienkun'] ale trzeba sobie zdać sprawę, że ludzie mogą się bać, lub może ich to denerwować.[/QUOTE]
trzeba zdawać sobie sprawę, że dwa 50-60kg agresywne psy, prowadzone przez kogoś kto nad nimi nie panuje i musi używać elementów krajobrazu żeby zapobiec tragedii mogą wzbudzić w osobie postronnej strach lub zdenerwowanie. skoro ktoś ma gdzieś to, jak ja się poczuje widząc agresora bez kagańca, z którym ktoś sobie nie radzi to z jakiej racji ja mam myśleć, co sobie ten ktoś poczuje widząc mojego psa luzem?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']trzeba zdawać sobie sprawę, że dwa 50-60kg agresywne psy, prowadzone przez kogoś kto nad nimi nie panuje i musi używać elementów krajobrazu żeby zapobiec tragedii mogą wzbudzić w osobie postronnej strach lub zdenerwowanie. skoro ktoś ma gdzieś to, jak ja się poczuje widząc agresora bez kagańca, z którym ktoś sobie nie radzi to z jakiej racji ja mam myśleć, co sobie ten ktoś poczuje widząc mojego psa luzem?[/QUOTE]

szczegolnie, ze moje psy byly lekko z 40 metrow od psow tej babki i brykaly sobie w najlepsze po lace.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']Ja nie widziałam. Prześliczny pomysł.[/QUOTE]

A to zależy - jak ktoś normalny, to pomysł jest świetny. Jak ktoś nienormalny, to przyczepi se wstążeczkę i będzie miał żądania do całego świata, żeby mu schodził z drogi ;)

Link to comment
Share on other sites

Jeśli "cokolwiek żołtego przyczepionego do smyczy" to część ludzi będzie musiała zmieniać adresówki albo i smycze ;)
Wstążka byłaby ok.
Kiedyś wplątywano czerwone wstążki koniom - w grzywach, jeśli gryzły, w ogonach, jeśli kopały. Pomagało np. na zawodach, gdzie dużo nieznanych koni spotykało się w jednym miejscu. Może zresztą nadal się to praktykuje, nie wiem.

Link to comment
Share on other sites

Inicjatywa godna podziwu. Jednak żeby to działało, to trzeba by oplakatować kraj wzdłuż i wszerz ;)

A wracając do chamstwa - stoję i czekam z Zu pod sklepem na TŻ, idzie sobie dwójka nastolatków z psem pi razy drzwi 20kg, czarnym, włochatym, wgapiającym się w nas w niefajny sposób. Myślę sobie, że jak będziemy siedzieć w jednym miejscu to pewnie nas ominą, jak każdy normalny człowiek - niestety, praktycznie wleźli prosto na nas, bo pies ich przyholował, więc musiałam interweniować. Oczywiście, zgodnie z przepisami, pies był [B]na smyczy[/B]! Niestety na brak mózgu właścicieli to nie pomogło :)

Link to comment
Share on other sites

A ja miałam secesję z gołębiarą. Baba karmi gołębie na chodniku przy przystanku. Mówię, żeby tego nie robiła, żeby, jeśli już musi, sypała im w trawę w odludnym miejscu. Ona na to, że nie, bo tam nie znajdą, a tu nikt nie chodzi (poza wszystkimi rodzicami z dziećmi i psiarzami, bo to jest fajna trasa spacerowa, że o przystanku nie wspomnę...). Ja tak popatrzyłam na nią, na gołębie i uprzejmie zapytałam, dlaczego w takim razie wspiera populację niewidomych, poważnie upośledzonych ptaków, które same nie przeżyją. Co ona na to? A pani pies nie jest na smyczy, a przepisy... Zatkała się, jak ją poinformowałam, ze poza ścisłym centrum u nas w mieście pies może latać luzem, jeśli jest pod kontrolą właściciela - a mój jest. Za to karmienie gołębi na tym osiedlu jest zabronione i chyba zaraz wezwę straż.
Dlaczego babę tępię? U nas na bloku żyje ogromna populacja tych s*ających padalców, mamy zasyfione okna, parapety, chodniki. Gdzie się dało, mamy siatki, ale na kolce nie ma pozwolenia, bo gołębiara urządziła w administracji histerię, że zamordują tym całą populację. Ręce opadają. Kiedyś wyprowadzała kurę na smyczy, w domu (mieszkanie w bloku) ma stado gołębi i w ogóle masakra.

Link to comment
Share on other sites

O matko, Sybel, współczuję - wiem, co to znaczy, w moim rodzinnym mieście też gołębie zaanektowały sobie blok, w którym mieszkają moi rodzice, i jeszcze nie można było ich wytępić, bo jakaś chroniona odmiana :roll: Dopiero przy remoncie bloku przenieśli je na inne siedlisko i jest w miare spokój. A tutaj, gdzie mieszkam we Wrocławiu, kobiety dokarmiające gołębie potrafią calutki chleb (w sensie - w całosci) wyrzucić "dla ptaszków", podobnie jak i kostki z zupy, resztki obiadów itd...

Link to comment
Share on other sites

Mi się inicjatywa żółtej wstążki podoba. Tak jak w przypadku koni raczej tylko środowisko koniarzy wie, co oznacza czerwona wstążka, tak tutaj mam nadzieję że chociaż psiarze będą wiedzieli o co chodzi. Na różnych imprezach, wystawach na pewno byłoby to przydatne.
Wrócę do tematu smyczy, staram się nie odnawiać starych dyskusji ale obok tej nie da się przejść obojętnie :D po prostu nie mogę się powstrzymać - jak można, cienkun, kwestionować wybór między bezpieczeństwem swoich psów, a przestrzeganiem prawa i poczuciem komfortu u jakiejś baby?

Link to comment
Share on other sites

Gdybym ja, wzorem cienkuna, brała pod uwagę uczucia wszystkich ludzi wokół - że mogą poczuć dyskomfort, strach, lęk, niechęć itd. przez moje psy, musiałabym je uśpić. Szczególnie w dni targowe pojawia się w moim mieście stado ludzi z okolicznych wsi, którzy akurat nie są zbyt przyzwyczajeni do widoku psów na smyczy (wiem, że nie zawsze i nie wszędzie tak jest - ale u mnie niestety tak). Zawsze jest cyrk, świrowanie, wgapianie się, pokazywanie palcami itd., szczególnie jak z mamą idziemy z cała czwórką czy akurat ja biorę wszystkie do parku. Moje psy nie zaczepiają ludzi, ja schodzę z chodnika, przepuszczam, omijam itd., ale mimo to często wzbudzają negatywne emocje. Czy to znaczy, że mam je zamknąć w kojcach, w te dni nie wychodzić z domu, czy może włożyć im kolczatki i kagańce, bo inni będą się wtedy czuli bezpieczniej?

Panuję nad psami, działam zgodnie z prawem, nie naruszam niczyjej przestrzeni osobistej. I w takim momencie inni ludzie i ich doświadczenia z psami czy uprzedzenia mało mnie obchodzą - nie będę się zastanawiać, czy ktoś może ma kynofobię, bo jak miał 3 latka to był pogryziony.. Moje psy do tej osoby nie podejdą (w ogóle nie widzą potrzeby spoufalania się z ludźmi), więc problemu nie ma. A że sobie komentują w stylu "cholerne kundle wszędzie łażą! takie psy! uspać tylko!"... To świadczy o nich.

A jeżeli ktoś nie umie psa utrzymać i przywiązuje go do drzewa lub łapie się bramek, słupów... To chyba coś jest nie tak z nim, a nie z tymi, którzy mają wychowane psy. Ale może to ja jestem nienormalna.

Inicjatywa żółtej wstążki jest świetna! :loveu:

Link to comment
Share on other sites

pomysł fajny, ale tak jak mówi gops- raczej to nie będzie respektowane. fajnie byłoby móc przywiązać sobie taką wstążeczkę, a przede wszystkim widzieć takie na czyichś psach :) ale powiem Wam, że rzadko mi się zdarza, że podbiega do nas pies, gdy bardzo się staram, by do tego nie doszło. ludzie widzą, że robię coś z psem i starają się nas minąć. jak pies biega luzem to staję między nim a swoją suką, przodem do swojego psa i niemal zawsze rezygnują

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]Wszystko co robisz w przestrzeni publicznej wpływa na innych[/COLOR][/QUOTE]

przepraszam bardzo ale wykorzystany cytat ni jak się ma do sytuacji a_niusi. Porównywanie dziewczyn z traumą spowodowaną pogryzieniem z babką szwędającą się z agresywnymi psami nad którymi nie panuje i wyżywającą się na właścicielu psów bezproblemowych w oddali jest delikatnie rzecz ujmując nie trafiony.
Zwłaszcza że dziewczyny nie wylatują od razu z atakiem tylko z prośbą/pytaniem by psa zapiąć. Babka mogła się zapytać czy psy na pewno nie podejdą i popodziwiać wychowane zwierzaki a nie wylatywać z pretensją. Miałam psa próbującego zjeść inne (niektóre psy) i wstyd był mój i mój problem żeby nad nim zapanować. Chamstwem by było jakby suki a_niusi próbowały podejść albo też zaczęły się rzucać a ona by ich nie odwołała a tak to rozsądne nie zbliżać się i nie podjudzać agresora i tyle.

Link to comment
Share on other sites

Trafiłam na takie babsko, że to szczyt wszystkiego. Jej pies luzem zaatakował mojego na smyczy, bo mój z daleka szczeknął na niego zabawowo (zresztą nawet jakby się rzucał na smyczy w jego kierunku, to to nic w historii nie zmienia), a ona, że psa nie zabierze, bo to koło jej bloku (!) i pies może se latać. A w ogóle to wina mojego psa, bo szczeknął. Jak piąty raz odkopałam jej psa coraz mniej kulturalnie nalegając, żeby jednak psa łaskawie zabrała, to mi jeszcze wyskoczyła z tekstem "jeszcze raz kopnij tego psa, to..." No nie wytrzymałam, bluzgi poszły i sama jej powiedziałam, co się stanie, jak tego psa nie weźmie.

Szczęście w nieszczęściu, że okazało się, że jej pies bardziej kozaczył niż chciał gryźć, mojemu nic nie jest, nawet się o dziwo nie zestresował za bardzo.

Link to comment
Share on other sites

ciekun - masz komiczne podejście :lol:

Gdyby moja suka była wychowana tak jak opisuje swoje psy a_niusia to w dupie bym miała czy jakaś baba mota się w dwa czy dwadzieścia psów. :lol: Nie byłaby to moja sprawa absolutnie.
Tak samo ja mając psa który raz kiedyś wybuchnie z pyskiem nie egzekwuję od innych, żeby swoje łapali na smycz. No chyba, że w jednej sytuacji, kiedy pies do nas podbiega pomimo tego, że moja już zaczęła się kotłować.

Co innego tez gdy ktoś zapyta, lub poprosi o złapanie psa na smycz, wtedy zawsze ulegam a jak nie na smycz to chociaż złapię za obrożę, szelki.

Link to comment
Share on other sites

Sybel, babka słusznie "zrobiła histerię" przeciw kolcom na gołebie. cholera nas bierze na trucie psów za kupy na chodniku? to dlaczego dziurawe, poranione skrzydło i powolna śmierć równie zywego ptaka nas nie rusza??
czy to odpowiednia kara za zachowanie typowe dla gatunku?
a wystarczyło zainstalować kolce, ale z kulkami na końcach - gołąb nie usiadzie, ale i się nie nadzieje, nie porani. to rozwiązanie wciąż można zastosować- zresztą TOZ popiera, nie dam głowy, czy nie certyfikuje, będziecie mieć błogosławieństwo organów za przeproszeniem i babce zamknie gębę.
i juz macie zmienjszenie problemu obesranego wszystkiego -ale nie kosztem cierpienia zwierząt - bądź co bądź układ nerwowy posiadających...
dokarmianie też oczywiście bez sensu, bo powoduje wiele z tych chorób. Bo kto dokarmia ziarnem? nie, wszyscy zapleśniały chleb walą, dokładając syfu tym gołebiom, dając pożywienie zepsute, z grzybem.

a mojej mamy ciotka, elegancka pani wtedy w trzecim wieku, dostała kiedys w podzięce za coś kurę ze wsi. zapowiedzieli się, przyjechali z wielką pompą i z - owszem - żywą kurą. elegancka pani z saskiej kępy, typ przedwojenny, kury zabić ani nie umiała, ani nie chciała. no i spacerowała z tą kurą na smyczy, jakoż i ze swoim jamnikiem. kura nabrała nawyków psa i np spała z łapami do góry na kanapie, oraz w chwilach grozy (inne psy na ulicy), leciałą do jamnika po ratunek. ale niestety nie była w stanie jakos nauczyć się kontrolowania defekacji ;-). więc z wielką pompą została odwieziona znajomym z zupełnie innej częsci polski, też na wieś. myślę, że cotka wypierała świadomośc, ze kura pójdzie do garnka. w każdym razie pewnej letniej niedzieli ciotka zawiozła kure na wieś, na podwórku została ona wypuszczona no i jak kury wyczuły obcą, to się na nią rzuciły. A kura nauczona, że zawsze bronił ją pies (wspomniany jamnik ciotki) oczywiście w te pędy wskoczyła psu do budy, chcąc ratowac zycie. powiecie - błąd. i niby błąd, bo był to standardowo łańcuchowy pies - właśnie z powodu duszenia kur. ale jak owa miastowa kura wbiegła mu do budy i sie przytuliła, to zaczął skomleć ze strachu, no bo to panie armagedon jakiś, że kura leci do niego - musi jakaś ostra sztuka.

w każdym razie ciotka miała już purpurę królewską na twarzy, ale nic. kury się jakoś uspokoiły, miastowa przyjezdna kura też, zatem zapraszamy szanowną elegancką ciotunię z wielkiego miasta na obiad. niedziela i lato, drzwi na oścież, duży pokój przysposobiony, lepsza zastawa wyciagnięta, kulturalny obiad, az tu nagle w środku obiadu do salonu wchodzi kto? kura. wchodzi dostojnym krokiem, wskakuje sobie na kanape, wywala nogi do góry i zasypia.... ciotka szybko wyejżdżała, a kura to chyba dopiero po egzorcyzmach została spożyta.

takie prosze państwa jest życie niesamowite.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']Sybel, babka słusznie "zrobiła histerię" przeciw kolcom na gołebie. cholera nas bierze na trucie psów za kupy na chodniku? to dlaczego dziurawe, poranione skrzydło i powolna śmierć równie zywego ptaka nas nie rusza??
czy to odpowiednia kara za zachowanie typowe dla gatunku?
a wystarczyło zainstalować kolce, ale z kulkami na końcach - gołąb nie usiadzie, ale i się nie nadzieje, nie porani. to rozwiązanie wciąż można zastosować- zresztą TOZ popiera, nie dam głowy, czy nie certyfikuje, będziecie mieć błogosławieństwo organów za przeproszeniem i babce zamknie gębę.
i juz macie zmienjszenie problemu obesranego wszystkiego -ale nie kosztem cierpienia zwierząt - bądź co bądź układ nerwowy posiadających...
dokarmianie też oczywiście bez sensu, bo powoduje wiele z tych chorób. Bo kto dokarmia ziarnem? nie, wszyscy zapleśniały chleb walą, dokładając syfu tym gołebiom, dając pożywienie zepsute, z grzybem.

a mojej mamy ciotka, elegancka pani wtedy w trzecim wieku, dostała kiedys w podzięce za coś kurę ze wsi. zapowiedzieli się, przyjechali z wielką pompą i z - owszem - żywą kurą. elegancka pani z saskiej kępy, typ przedwojenny, kury zabić ani nie umiała, ani nie chciała. no i spacerowała z tą kurą na smyczy, jakoż i ze swoim jamnikiem. kura nabrała nawyków psa i np spała z łapami do góry na kanapie, oraz w chwilach grozy (inne psy na ulicy), leciałą do jamnika po ratunek. ale niestety nie była w stanie jakos nauczyć się kontrolowania defekacji ;-). więc z wielką pompą została odwieziona znajomym z zupełnie innej częsci polski, też na wieś. myślę, że cotka wypierała świadomośc, ze kura pójdzie do garnka. w każdym razie pewnej letniej niedzieli ciotka zawiozła kure na wieś, na podwórku została ona wypuszczona no i jak kury wyczuły obcą, to się na nią rzuciły. A kura nauczona, że zawsze bronił ją pies (wspomniany jamnik ciotki) oczywiście w te pędy wskoczyła psu do budy, chcąc ratowac zycie. powiecie - błąd. i niby błąd, bo był to standardowo łańcuchowy pies - właśnie z powodu duszenia kur. ale jak owa miastowa kura wbiegła mu do budy i sie przytuliła, to zaczął skomleć ze strachu, no bo to panie armagedon jakiś, że kura leci do niego - musi jakaś ostra sztuka.

w każdym razie ciotka miała już purpurę królewską na twarzy, ale nic. kury się jakoś uspokoiły, miastowa przyjezdna kura też, zatem zapraszamy szanowną elegancką ciotunię z wielkiego miasta na obiad. niedziela i lato, drzwi na oścież, duży pokój przysposobiony, lepsza zastawa wyciagnięta, kulturalny obiad, az tu nagle w środku obiadu do salonu wchodzi kto? kura. wchodzi dostojnym krokiem, wskakuje sobie na kanape, wywala nogi do góry i zasypia.... ciotka szybko wyejżdżała, a kura to chyba dopiero po egzorcyzmach została spożyta.

takie prosze państwa jest życie niesamowite.[/QUOTE]

Poległam :grin:
Ja kocham kury. Gołębie zresztą też, więc zgadzam się z Tobą jak najbardziej.

Link to comment
Share on other sites

ja nienawidze golebi, bo sa ohydne, wytwarzaja puder i wszedzie sraja.

u mnie na osiedlu nie ma jakiegos problemu z golebiami, ale i tak ludzie wywalaja resztki oknem, zeby sobie golabki pojadly.

a najlepsza jest taka stara babka, ktora ma nieco niezbyt rowno, ale i tak ja dosyc lubie. ona wystawia dla golabkow wanny. robi je z plastikowych pojemnikow, do ktorych wklada kamienie i ustawia je pod jednym z drzew budujac dla tyh golebi prawidziwy aquapark. nie musze chyba mowic, ze moje psy maja zakaz podchodzenia do tego drzewa ze wzgledu na moje obrzydzenie do golebi.

ale ta babka latem podeszla do mojej suki i zapytala ja "czy to ty wypijasz wode dla moich golebi?" a pies oczywiscie nie wiedzial, o co chodzi:))) no to babka jeszcze kilka razy zadala jej kilka pytan w tym stylu, wiec w koncu pies jej odpowiedzial swoim tekstem "luuuluuuuuu", ktorym zawsze odpowiada, kiedy nie kuma czego od niej ktos chce.
przetlumaczylam to babce "mowi, ze to nie ona" i od tej pory ta pani bardzo polbila mojego psa i zawsze chve z nim rozmawiac o tych golebiach i jak nie mam czasu rano i ja widze, to szybko idziemy do domu, bo czasem to naprawde bardzo duzo uwag ma ta pani do przekazania o tych swoich golebiach:))))

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj miałam bardzo "miły" spacer ;) umówiłam się z kumpelą, żeby psy się wybiegały oba TTB, nigdy nie spuszczam swojego psa w miejscu publicznym, ona tym bardziej bo to samiec, więc i większy i bardziej cięty... Zaparkowałam samochód przed polaną. Czekam.. widzę że idzie ;) i nagle w tą samą uliczkę skręca samochód, baba na nasz widok zawróciła obok mojego auta i zatrzymuje się, auto brudne, w środku z 5 psów skaczących po fotelach i ujadających na nasze psy... baba otwiera okno (koleżanka już stała obok) i z mordą bo ona w ogóle miła nie była :) że przez nasze psy, ona nie może wybiegać swoich... :o pole wielkie... ale wątpie aby ona miała smycze dla tych psiaków... koleżanka zdębniała i mówi że jak wyprowadzi swoje psy na smyczach to nic się nie stanie... baba zgasiła samochód i wyszła, stanęła przed nami i dalej drze morde, gdzie te psy mają kagace... (oba siedziały i ani nie warczały w ogóle dziwne że miały tą sytuację gdzieś.. ) Koleżanka już nie wytrzymała i mówi kobiecie aby spuściła troszkę z tonu, że psy są na smyczy i nic się nie stanie jeśli i jej będą. No to kobieta pojechała po całości, że ona nie wierzy że koleżanka utrzyma swoje psa, jeśli jakiś by do niej podbiegł... bo rzeczywiście jest szczuplutka waży z max 45kg :) ale co to zmienia... baba odjechała z groźną że przyjedzie z policją.. byłyśmy tam jeszcze godzinę nikt do nas nie przyjechał, ale fakt że psy nie pobiegały bo według prawa muszą być w kagańcach i na smyczy, ale cholera jasna, wielkie pole, nie ma tam nic... i nikogo, więc kurde gdzie ja mam spuścić psa?! tylko w ogródku? to chore... zresztą jak i ja tak i ona unika miejsca zapsionych.... :/
Nie powiem, bo gdyby jej psy podbiegły do naszych to oba by pewnie pokazały zęby, ale unikam takich sytuacji, zawsze zapinam psa gdy ktoś idzie z psem czy bez niego... mimo że rzadko to się zdarza bo staram się unikać takich miejsc... przykre to że ludzie mogą być tacy popieprzeni... :/ :/

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...