Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

No ja na szczęście nie mam takich przebojów... nikt się nie rwie z łapskami do moich psów. Do Toli może by i mieli ochotę, ale Tessi ma coś takiego w spojrzeniu, że szacun jest...:evil_lol:
A nienormalne babska też mi do tej pory nie wyskakiwały, bo ja mam chyba coś takiego w spojrzeniu jak Tessi:diabloti:
Pytanie do właścicieli więcej niż jednego psa - czy u Was psy są dzielone między rodzinę? Bo u mnie wiadomo - Tessi jest "moja" a Tola męża.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']psa mam jednego, ale za to 5 kotów i każdy ma swojego :lol:[/QUOTE]


haha, z tego co pamiętam - jak jeszcze miałam koty, to z nimi jest tak, że to one sobie wybierają, kogo mają na własność:P
z psami jest prościej, można je kupić -Tessi kupuje się mięsem, a Tolę piłką... obie sprzedajne są jak nie wiem:) oczywiście tylko nam!

Chodziło mi raczej o to, czy zauważyłyście, że psy dostosowują się do Waszych charakterów? Bo u mnie jest tak, że jeden jakby małpuje mnie, a drugi jakby męża... podlizują się nam w ten sposób i świetnie im wychodzi. Tessi doskonale wie, że ja lubię jak ona "udaje twardzielkę", więc często taka jest - zachowuje dystans wobec obcych, gardzi innymi psami na spacerze, lekceważy drażliwe sytuacje (czy ja opowiadam o sobie?) a Tola wręcz przeciwnie, jak mój mąż - zaczepia innych, odszczekuje się psom (mój mąż często odszczekuje ludziom), wariuje na widok ulubionej zabawki... A braliśmy je obie carta blanca - to u nas dokonał się ten podział, bo są z nami od drugiego miesiąca życia.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chodzi o dzieciaki to na szczęście jeszcze nie spotkaliśmy się z sytuacją, żeby jakiś wyleciał na nas z łapami... chociaż raz była sytuacja, że idę na spacer i widzę w oddali stado dzieciaków i jedna kobieta, rozmawiająca przez telefon. Dzieciaków było może 6, albo 7 + jedno na rękach kobiety. Zeszłam na bok, czekałam aż przejdą, ale nie zamierzały. Cała chmara podleciała do nas, ja już się szykowałam do bronienia młodego przed łapskami namolnych, małych ludzi, ale nie... na szczęście zatrzymali się niedaleko nas i zapytali: "Czy on gryzie?", nie znam tych dzieci, więc skłamałam: "Tak, ale tylko niegrzeczne dzieci" :razz:. Później już padło to wymarzone, grzeczne pytanie: "A można pogłaskać?". Oczywiście, że się zgodziłam, młody też nie miał nic przeciwko pomimo faktu, że cała siódemka zechciała głaskać szczeniaka... w tym samym czasie :lol:. Przynajmniej socjal się udał, młody był zachwycony.

Co do charakterów to nie wiem, chociaż słyszałam podobną teorię... Jestem ciekawa jak to będzie u mnie, w przyszłości z dwoma psami :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tessi&Tola']haha, z tego co pamiętam - jak jeszcze miałam koty, to z nimi jest tak, że to one sobie wybierają, kogo mają na własność:P
z psami jest prościej, można je kupić -Tessi kupuje się mięsem, a Tolę piłką... obie sprzedajne są jak nie wiem:) oczywiście tylko nam!

Chodziło mi raczej o to, czy zauważyłyście, że psy dostosowują się do Waszych charakterów? Bo u mnie jest tak, że jeden jakby małpuje mnie, a drugi jakby męża... podlizują się nam w ten sposób i świetnie im wychodzi. Tessi doskonale wie, że ja lubię jak ona "udaje twardzielkę", więc często taka jest - zachowuje dystans wobec obcych, gardzi innymi psami na spacerze, lekceważy drażliwe sytuacje (czy ja opowiadam o sobie?) a Tola wręcz przeciwnie, jak mój mąż - zaczepia innych, odszczekuje się psom (mój mąż często odszczekuje ludziom), wariuje na widok ulubionej zabawki... A braliśmy je obie carta blanca - to u nas dokonał się ten podział, bo są z nami od drugiego miesiąca życia.[/QUOTE]

ostatnio też myśleliśmy o tym dostosowywaniu się psa do właściciela. doszliśmy do wniosku, że nasz pies jest taki stuknięty, bo jesteśmy skrajnie różni i się jej wszystko pomieszało :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tessi&Tola']haha, z tego co pamiętam - jak jeszcze miałam koty, to z nimi jest tak, że to one sobie wybierają, kogo mają na własność:P
z psami jest prościej, można je kupić -Tessi kupuje się mięsem, a Tolę piłką... obie sprzedajne są jak nie wiem:) oczywiście tylko nam!

Chodziło mi raczej o to, czy zauważyłyście, że psy dostosowują się do Waszych charakterów? Bo u mnie jest tak, że jeden jakby małpuje mnie, a drugi jakby męża... podlizują się nam w ten sposób i świetnie im wychodzi. Tessi doskonale wie, że ja lubię jak ona "udaje twardzielkę", więc często taka jest - zachowuje dystans wobec obcych, gardzi innymi psami na spacerze, lekceważy drażliwe sytuacje (czy ja opowiadam o sobie?) a Tola wręcz przeciwnie, jak mój mąż - zaczepia innych, odszczekuje się psom (mój mąż często odszczekuje ludziom), wariuje na widok ulubionej zabawki... A braliśmy je obie carta blanca - to u nas dokonał się ten podział, bo są z nami od drugiego miesiąca życia.[/QUOTE]

Mi się wydaje, że to jest na odwrót - pies wybiera tego, kto mu bardziej odpowiada :) Mam cztery psy. Dwa z nich są raczej miękkie - sunia Luka to taka typowa psia histeryczka-księżniczka, której nie można nadepnąć na łapkę, bo panika, jakby ktoś ją zarzynał. Frotek to impulsywny terrierowaty postrzał, ale bardzo bojaźliwy i miękki z charakteru, wystarczy krzyknąć, a się kuli. Najlepsza korekta u niego to spojrzeć twardym, nieruchomym wzrokiem, zaraz mu mijają wszelkie świry. I te dwa psiaki wolą moją mamę, która jest osobą raczej dziubdziającą, nagradzającą za byle pierdołę smakołykiem, jak babcia wobec wnuków. Oczywiście, słuchają się mnie bardziej, ale preferują ją, gdy przybiegają do nas na spacerze albo gdy trzeba poprosić o rzucanie piłki. Wiadomo, jak się pieskowi nie chce już, to mama pójdzie i podniesie, a ja bezwzględnie wymagam, żeby piłka trafiła do mnie w psim pysku ;) Dwa kolejne psy są twarde - suka Chibi, która ma mocny charakter, mimo że jest bojaźliwa względem huków czy ludzi i najmłodsza Hera, która jest silnie dominująca, odporna na ból czy krzyk, niewrażliwa na ostre spojrzenia. One wybierają mnie. Chibi na spacerze z mamą jest non stop przestraszona i wyłączona, ze mną szaleje, biega, bawi się - czuje, że ma oparcie. Hera od początku była okropnym dzikusem, nie dawała się dotykać, ale uznała mnie za "szefa sfory" i tak jej zostało, jest "najmojsza" z moich psów.
Wszystkie psy szkoliłam, wychowywałam, uczyłam ja, mama mi pomaga w spacerach i ogólnie jest z nimi w domu przez większość czasu. Taki podział się pojawił raczej samoistnie, ale to faktycznie ciekawa obserwacja :)

Link to comment
Share on other sites

Co do tej obserwacji to u mnie jest tak:
Prośka postrzał nad postrzały - we mnie widzi przywódce stada i ja jestem jej bogiem, słońcem itp itd. Beze mnie w domu nie zaśnie :diabloti: Moją mame ubóstwia bo jest od smaków, dawania jedzenia i w ogóle. Ale nie czuje wobec niej jakiejś powinności bycia grzeczną. Mojego TZta za to traktuje jak kumpla do zabawy, siostry też. Ogólnie olewka jeżeli chodzi o jakiekolwiek podporządkowanie się.
Kelly znów jest w stosunku do mnie usłuchana ale traktuje to jak zło konieczne :diabloti: za to moją mamę ubóstwia. Mimo, że ja przy niej robię praktycznie wszystko, w stosunku do mojej rodzicielki jest bardziej potulna i kochana. I wbrew pozorom moja mama nie jest osobą dziubdziającą ani nic z tych rzeczy. Po prostu nie stawia Kelly żadnych wymagań co widocznie jej się podoba...
A kocur chyba woli mnie bardziej od swojej właścicielki :evil_lol: W sumie ze mną się bawi, szkoli i miziany jest, wiec może dlatego :cool3:

Link to comment
Share on other sites

Bardzo w temacie. Byliśmy na weekendzie enduro na podlaskiej wsi. Ośrodek super, chętnie witają gości z psami. Wyszliśmy z samochodu, nasze dwa psy na smyczy. Podbiegły do nas miejscowe: pies wielkości ON, ale biały i suka w typie kaukaza. Obwąchały się i było ok, po chwili suka rzuciła się na rudego. On przy niej to kruszynka i na smyczy. W końcu udało nam się ją odgonić, ale Rino miał ranę na boku. Suka czatowała na niego pod drzwiami domku w którym nocowaliśmy. Jak wyszliśmy na poranny spacer przybiegła i znowu się na niego rzuciła. Ciężko było je rozdzielić. Rino miał kolejną ranę, tym razem na karku.
Potem, zanim wyszliśmy z budynku, prosiliśmy żeby ją zamknąć. Na kolejnym spacerze musiałam uciekać z Rino do baru, bo znowu się do na niego sadziła. Trochę to było stresujące, ale większość czasu spędzaliśmy poza ośrodkiem i dobrze się bawiliśmy.

Link to comment
Share on other sites

Trochę mnie przerażają takie wiejskie luzem latające burki, nigdy nie wiadomo, czy im się 'intruz' akurat spodoba czy nie :roll:

A ja dzisiaj nabyłam gaz, po tym, jak zostałyśmy z Zu zaatakowane przez gówniarskiego terriera pod własną klatką. Miarka się przebrała.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Trochę mnie przerażają takie wiejskie luzem latające burki, nigdy nie wiadomo, czy im się 'intruz' akurat spodoba czy nie :roll:
[/QUOTE]
To jest nieprzyjemne, bo one zazwyczaj są na "swoim terenie". Już raz chowałam się z psem w wiejskiej restauracji przed taką miejscową sforką.
Ale one dość często reagują na markowany rzut kamieniem - czasem wystarczy się schylić i już zwiewają. Czasem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel'] Nie wiem, czy w ciągu najbliższego stulecia się cokolwiek zmieni :roll:[/QUOTE]
Chyba nie. Prędzej ktoś nas w końcu wyrzuci z psami z miast.
Ostatnio zmieniłam godziny głównego spaceru z 12-13 na 15-16 - i trochę bardziej rozumiem osoby wypowiadające się w tym wątku.

Link to comment
Share on other sites

nas jakiś czas temu gonił jakiś burek , szłam do parku z psami i z ogródka wyskoczył na nas kundelek na oko 25kg ala mix onka.
warczał i szedł na nas , młody mój w kagańcu bo żre wszystko i nawet by się bronić nie mógł , suka już wkurzona wiem że będzie nas bronić jak zaraz czegoś nie wymyślę i będę miała problem .
nie chcę by się gryzły , nie chcę pozwalać dorastającemu ttb się bronić ( 9 miesięcy ma i ostatnio przestaje się poddawać), ani nie chce narażać suki na pogryzienie , w koło żadnego kamienia , nic czym mogłabym rzucić ogonić psa, ani żadnego słupka do którego mogłabym uwiązać psy i sama odgonić psa.
tylko chodnik , ulica i ten ogródek , nie mam nawet gdzie się schować bo to jakby otwarta przestrzeń a nie wiem czy jak się odwróce i zaczne cofać to pies nie zaatakuję .
miałam czas na zastanowienie się bo pies krążył zjeżony warcząc ale kawałek od nas ciągle ale jak tylko się ruszyłam szedł do nas , więc zdjęłam buta z nogi poszłam wprost na tego psa i rzuciłam w niego , wystraszył się! i wrócił na swój ogródek a ja mogłam jakoś łukiem przejść (buta odzyskałam).
dawno się tak nie bałam , nie byłam pewna czy ten but go nie sprowokuję do walki ale na szczęście odszedł , innych pomysłów nie miałam .
teraz noszę w kieszeni ciężki gruby dławik żeby w razie czego nie rzucać butami .

Link to comment
Share on other sites

Mój dziadek poszedł na grzyby, wyleciał na niego prawie roczny ONek z sąsiedztwa, szczekacz, nerwus i generalnie czekam aż się na kogoś rzuci. Dziadek rzucił obok niego kamieniem, pies dał spokój, to właścicielka zaczęła go wyzywać i sama zaczęła w dziadka rzucać szyszkami i co jej w ręce wpadło..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']Mój dziadek poszedł na grzyby, wyleciał na niego prawie roczny ONek z sąsiedztwa, szczekacz, nerwus i generalnie czekam aż się na kogoś rzuci. Dziadek rzucił obok niego kamieniem, pies dał spokój, to właścicielka zaczęła go wyzywać i sama zaczęła w dziadka rzucać szyszkami i co jej w ręce wpadło..[/QUOTE]

Uwielbiam takie historie:megagrin:
Ona w niego szyszkami, to dziadek w nią grzybami! W ferworze walki można zapomnieć o ONku! Choć nie przeczę, że mieć takie towarzystwo za płotem to wątpliwa przyjemność.

Link to comment
Share on other sites

Chyba bym jej wsadziła szyszkę w ... :roll: Gdyby mój pies się do kogoś wypruł to bym się zapadła pod ziemię chyba... No i dziadek rzucił obok psa, a mógł go zawsze np. zdzielić przez łeb gałęzią...

Link to comment
Share on other sites

A czy ktos z was sie spotkał z takim zjawiskiem: własciciel sprzata koope do woreczka ale potem woreczek z koopa zostawia tam, gdzie pies koope zrobił? Ja dosyc czesto widuje taki worki na ulicy. Ja tez czasami tak robie jesli Hadar zrobi kupe przed dojsciem na wybieg bo na wybiegu nie ma smietnika. Kłade gdzies z boku a biore i wyrzucam w drodze do domu do smieci. Ale nieawno znalazłam taki worek z koopa jakies 15 metrów od smietników. Komus nie chciało sie dojsc?

Link to comment
Share on other sites

U mnie śmietniki rozgrzebują osoby szukające puszek - oni nie lubią kupowych niespodzianek i kiedyś widziałam, że wywalają takie worki na zewnątrz. W sumie przykre, bo ktoś się stara a wychodzi gorzej, niż gdyby zostawił w trawie - bo leży to potem na chodniku rozjeżdżane przez rowery.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']A czy ktos z was sie spotkał z takim zjawiskiem: własciciel sprzata koope do woreczka ale potem woreczek z koopa zostawia tam, gdzie pies koope zrobił?[/QUOTE]
Ja tak robię u siebie na osiedlu. A to dlatego, że w promieniu 3 km nie ma ani jednego kosza. Jeszcze pół roku temu brałam ze sobą do parku i dopiero tam wyrzucałam, ale teraz zazwyczaj spaceruję z wózkiem z półroczną zawartością i trochę mi to przeszkadza. Smoczka czasem trzeba do buzi podać, czapkę poprawić... kupa w ręce zdecydowanie w tym nie pomaga.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='moni12']Mam 3 psy w bloku i takich historii jak tu opisane w zyciu nie miałam. Nigdy zadne nas nie atakowały i moje nikogo nie atakują . Zamiast wymyślc niestworzone historie zajmijcie się szkoleniem swoich pociech i ewentualnie mądrą rozmowę z osobą , której psiak ma troszke do nadrobienia. Nie ma nic łatwiejszego niz siedziec przed kompem , bzdury wymyslac i liczyć na poklask wokół.[/QUOTE]

Wow normalnie powaliłaś mnie na kolana, może podjadę do Ciebie ze swoją suczą i pomożesz mi ją naprawić, bo wiesz chodzę na szkolenie, byłam u behawiorysty, z którym zresztą jestem w stałym kontakcie tel , stosuję zalecenia i jednego i drugiego i wiesz co jakoś k@rw@ nie mogę oduczyć mojej suczy od polowania na dzieci, dorosłych i zwierzęta, a wiesz co jest najgorsze że nie wiem jakim kluczem ona się kieruje minie 10 osób 11 próbuje uwalić i idzie dalej. Wiesz może Twoje nie miały takiego zasranego startu w życie jak moja czy inne psiury dla tego nie gryzą, nie rzucają się, Nie wiem to kiedy mogę podjechać???

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']No tak. Gorzej, jeśli akurat nie reagują, albo jak to psy wychowywane "po miejsku", co się byle kamienia nie przestraszą. Nie wiem, czy w ciągu najbliższego stulecia się cokolwiek zmieni :roll:[/QUOTE]

Obawiam się, że nie.
Dziś jamniczka mojej znajomej została zagryziona - delikatna sunia, łagodna, bardzo wpatrzona w właścicielkę. Była na smyczy. Podbiegł wiejski kundel, dorwał ją, potrząsnął dwa razy, pies martwy. Wszystko zostanie zgłoszone na policję itd., ale psu życia nic nie wróci.. Dziewczyna uratowała ją z kiepskiego schroniska, chuchała i dmuchała, szkoliła, nawet na pokazach szkolenia razem bywałyśmy. Mam takie myśli, że nigdy nie chcę mieć małego psa, mimo wszystko duży pies ma większe szansę jeśli nie na obronę, to choćby na przeżycie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Obawiam się, że nie.
Dziś jamniczka mojej znajomej została zagryziona - delikatna sunia, łagodna, bardzo wpatrzona w właścicielkę. Była na smyczy. Podbiegł wiejski kundel, dorwał ją, potrząsnął dwa razy, pies martwy. Wszystko zostanie zgłoszone na policję itd., ale psu życia nic nie wróci.. Dziewczyna uratowała ją z kiepskiego schroniska, chuchała i dmuchała, szkoliła, nawet na pokazach szkolenia razem bywałyśmy. Mam takie myśli, że nigdy nie chcę mieć małego psa, mimo wszystko duży pies ma większe szansę jeśli nie na obronę, to choćby na przeżycie...[/QUOTE]

Ojej... Bardzo mi przykro :(

To jest niestety prawda, że mały pies często nie ma żadnych szans, a ludzie się ze mnie śmieją, że jestem przewrażliwiona i że Zu "jakoś sobie przecież poradzi". No, jeśli chodzi o zabawę, to jakoś sobie radzi, bo jest szybka i zwrotna, i krzywdy sobie zrobić nie da, ale myślę, że gdyby jakiś większy pies się na serio spruł, to niestety moja suka ma szanse dość marne.

Link to comment
Share on other sites

Tak to prawda z tymi małymi psami. Sąsiedzi mają dobermankę, która dorasta a może już dorosła - skończyła rok i zawsze biega luzem. Zaczyna dymić i jak widzą mnie z szetlandem to mają to gdzieś. Dobermanka podbiega i atakuje mi psa. Jak idę z collie to już inna bajka. Raz dobermanka do niej podbiegła - spróbowała swoich gierek, ja poluzowałam smycz i pozwoliłam suce "zrobić swoje". Teraz na widok kolakowej natychmiast odwołują dobermankę a jak mam tylko szetlanda to ani prośby ani groźby nie pomagają.
zmierzchnica - współczuję koleżance. Dlatego ja nigdy nie zabieram psów na spacery na wieś. Chodzimy tylko w pola ale i tak uważam czy coś się nie szwęda. Te psy wiejskie, które znam bo sąsiedzi przychodzą czasem z nimi to wiem, że niegroźne. Najbardziej boję się tych, które wiem, że non stop uwiązane na łańcuchu i że od czasu do czasu się zrywają.
Ja to nie wiem jak wielkiego psa musiałabym mieć aby był większy od reszty i tych w mieście i na wsi - chyba kaukaza? Ostatnio tam gdzie mam wiejski dom, ludzie mieszkający pod lasem sprawili sobie azjatę.

Miniaturowa suczka zagryziona przez asta na moim osiedlu - sprawa została umorzona z powodu niskiej szkodliwości czynu. Teraz druga sprawa w toku założona przez właścicieli - ast pogryzł również właścicielkę suczki, ciekawe jak się skończy...Baba z astem chodzi z nim luzem po osiedlu i śmieje się ludziom w twarz.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...