Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='rozi']Tak tak, oni zawsze mówią, że ich piesek nic nie zrobi. Jedna sąsiadka też tak zawsze mówi, ale kiedyś sama złapała moją Kulkę na ręce w ostatniej chwili, więc chyba jednak nie jest przekonana o nieszkodliwości swojego. A sprawdzanie, czy rzeczywiście nic nie zrobi, to igranie z życiem, ja się nie podejmuję.[/QUOTE]
Problem tkwi w świadomości ludzi, ja osobiście w takich sytuacjach informuję dosadnie że pies jest niebezpieczny i proszę zabrać swojego, z drugiej strony jeżeli boicie się o swoich podopiecznych to zgłaszajcie takie przypadki dzielnicowemu i tyle, bo jak same piszecie sąsiedzi są niereformowalni, więc jak nie pomaga Wasze proszenie to może ubytek kasy w portfelu pomoże :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']A czy Wy nie macie języków i nie potraficie powiedzieć "Zabierz pan/pani swojego psa, bo sobie nie życzę, żeby mi tu podlatywał i następnym razem dostanie kopa/gazem po oczach, jak będzie próbował <się przywitać>"?[/QUOTE]
Niektórym to można mówić i tysiąc razy a i tak nie dociera.

Link to comment
Share on other sites

myślisz że nie odpowiadam? Odpowiadam i to dosadnie. Ale to nie działa. On zawsze swoje. Kopie (bardziej odrzucam nogą) zawsze, bo zanim właściciel łaskawie podejdzie i go zabierze, on mnie obszczekuje i na mnie skacze, zawsze dostaje kopa.

Link to comment
Share on other sites

No ja też mówię, i nie mam z podbiegaczami problemów. Ale mówię + sugeruję, że przejdę do bezpośredniego działania. Np. jak ktoś nie reaguje na prośbę o zabranie psa, to dzwonię na SM - wówczas nagle smycz się znajduje. Jednej pani kilkukrotnie machałam telefonem, gdy widziałam jej psa luzem, a ją samą kroczącą parę metrów dalej - łapała psa na szczupaka i do tej pory nas omija.

Link to comment
Share on other sites

Ja wchodziłam w psi światek jako zahukana właścicielka niewielkiego kundelka, totalnie nieasertywna i nieśmiała. Niestety, zapłaciła za to moja kundliczka, której nie umiałam bronić przed napastliwymi psami, agresywnymi sukami czy powalonymi ludźmi (w tym nachalnymi dziećmi). Do dziś jest nadwrażliwa, łatwo ją przerazić, wpada czasem w histeryczną agresję - choć odkąd ma swoje stado większych psów, znormalniała i złagodniała. No i wiek zrobił swoje, ma już te osiem lat...

W każdym razie, jak zaczynałam być właścicielką psa to byłam miłą, dobrze wychowaną, niepyskatą osóbką :diabloti: Zmieniło mi się już po pół roku. A po roku stałam się skrajnie asertywna, czasem agresywna, upierdliwa i nieprzejmująca się innymi... Niestety, tego mnie nauczyli inni ludzie, zazwyczaj dorośli, którzy wykazywali zupełny brak kultury i ogromne chamstwo, przy czym mieli agresywne i niebezpieczne psy. Większość z tych psów, które wówczas były moją zmorą, już albo nie żyje albo się postarzały na tyle, że nie są problemem. Ale wtedy uczyłam się życia w "psiej dżungli" i wyniosłam jeden wniosek: mojego psa muszę bronić za wszelką cenę, zarówno przed psami, jak i przed ludźmi. I niestety, biedne, podbiegające agresorki mnie nie wzruszają i na pewno nie będzie mi ich żal. Takie maluchy doprowadziły do eskalacji agresji u Frotka, gryzły na serio i do krwi. Nie mogę być pewna, że podbiegający piesek nie zaatakuje na serio. Dlatego trudno mi czuć współczucie do yorka, który nagminnie rzuca się na moje psy...

PS. Z tego względu uważam za skrajnie nieodpowiedzialną głupotę dawanie psów dzieciom do wyprowadzania. Dziecko może być w 100% odpowiedzialne, bardziej niż niejeden dorosły, ale co z tego, skoro jakiś powalony kundel zafunduje mu traumę do końca życia? Nie mówiąc o dzieciach z kotami na smyczy...

Link to comment
Share on other sites

Tyle, że czasami prośby i groźby nie pomagają. Ostatnio zmorą osiedla jest dobermanka puszczana nie tylko luzem ale wogóle puszczana ot tak...Właściciele zostawiają ją i idą do domu. Ostatnio puścili ją jak miała cieczkę, wróciła po tygodniu. Wszyscy panicznie się jej boją bo suka wyrosła już z okresu szczenięctwa i stała się niebezpieczna. Właściciele to skrajna patologia - grupa dresów skłotujących jedno małe mieszkanie. Na każdą uwagę, próbę odgonienia ich suki reagują skrajną agresją.
Drugi "aparat" to koleś z astem - dorastającym młodzieńcem. Ja się nie boję bo mam suki ale moja koleżanka ze swoim psem (samcem) ucieka w podskokach. Ast sadzi się do psów a koleś ciągle utrzymuje, że on się tylko bawi i jest kompletnie niereformowalny. Nie muszę dodawać, że ast nie reaguje na żadne komendy.

Link to comment
Share on other sites

U mnie pod blokiem ONek wyskoczył z auta i zagryzł 10 letniego mieszańca jamniczka. Maluch był na spacerze na smyczy, z 70-cio letnią właścicielką. :-( ONek oczywiście z tych z serii "on nic nie zrobi". :shake:

Link to comment
Share on other sites

Ludzie są głupi i mściwi. Trzykrotnie ktoś niszczył mi lusterka boczne (Corolla, drogie lusterka) i był to zapewne ktoś, z kim miałam scysję na temat psa. A tak naprawdę jak ktoś się uprze zemścić, to będzie mi trzy razy dziennie wzywał SM do łażącej luzem Kulki, bo pies to pies, prawo jest jednoznaczne.

Link to comment
Share on other sites

To i ja się dołączę :diabloti:

Znam dwóch, może trzech właścicieli idiotów :roll:
Zacznę od tego że mieszkam w Niemczech i tutaj zwykle każdy pies ładnie słucha, na środku miasta w centrum ludzie chodzą nawet z Berneńczykami bez smyczy, psy bardzo usłuchane. A jak nie słuchają to są na smyczy, jednak znam kilka innych przypadków, na nieszczęście w Mojej okolicy.

1. Babka, z kundlem, (włochaty, czarny podpalany, około 50 cm. w kłębie :diabloti: ), jeszcze NIGDY nie widziałam by pies był na smyczy, zwykle się odwoływał jak Babka darła mordę na całe miasto, albo usiadł na dupę i czekał aż go złapie. Jednak kilka razy rzucił się na Mojego Astra. Raz od tyłu, Astro nie wiedział co się stało, a ja zauważyłam tego kundla dopiero jak 'przetrącił' Mojego. Mój pies się przewrócił ( tamten na niego skoczył ), ale jak mój wstał to ten kundel uciekł do właścicielki, która widząc wszystko nie raczyła ani ruszyć dupy by kundla zabrać, ani przeprosić. Ok, raz się zdarzyło.
Następnym razem babkę spotkałam w lesie, jej kundel widząc nas od razu przybiegł -.- Postraszyłam go, pokrążył w okół nas i uciekł. Za trzecim razem także spotkałam krowę w lesie, kochany kundel oczywiście musiał przybiec, tym razem było trochę inaczej :diabloti: Astro się na niego rzucił, złapał za kark i pojechał jak ze szmatą :diabloti: Trzymał go za skórę na karku aż mu musiałam otwierać paszczę :diabloti: Od tamtej pory pies trzymał się od nas z daleka :lol: Jedynie ostatnio na spacerze jak już wracałam podbiegł od tyłu, właścicielka rzecz jasna 50 metrów dalej i drze ryja, ale jak zobaczył Astra szybko zawrócił :diabloti:

Babka jest nienormalna, pies jest mega agresywny, miała jeszcze jakiegoś szczeniaka, psy siedziały na dworze i jak ktoś przechodził to szczeniak się cieszył a kundel biegał od lewej do prawej z jazgotem i gryzł szczeniaka :angryy: Baba oddała szczeniaka jakiejś sąsiadce, zawsze jak rano idę z psem to widzę jak ciągnie ją na smyczy, jak parowóz, a Baba nic z tym nie robi.

Do tego ten kundel to niby pies do TERAPII o.O Ma baba samochód, i tam są jakieś naklejki i piszę że zajmuję się zwierzęcą/psią terapią, z tego co zauważyłam sama pracuje jako Weterynarz ew. jakiś pomocnik -.-


2. Facet z czarnym kundlem, pies rzuca się na wszystko co żywe, jest na szeleczkach i czerwonej flexi -.- Facet mu oczywiście na wszystko pozwala.

Raz szłam z psem wieczorem na spacer, moja kotka czasami chodzi z nami - gdzieś z boku, powoli. Facet szedł w drugą stronę, kundel zobaczył naszego kota, zaczął szarpać faceta, normalnie go ciągnął, prawie mi złapał kota a facet nic :crazyeye: Idzie Sobie i nie zwraca na nic uwagi ! Miałam ochotę mu dać w mordę, i bym to zrobiła, powiedziałam tylko żeby uważał na tego Swojego kundla -.-

Drugim razem wychodziłam akurat z lasu ( taka droga, gdzieś z 3 metry szerokości ), i widzę idzie ten facet z kundlem, myślałam że pójdzie w inną stronę, a ten idiota nas widzi i pcha się z tym kundlem tam gdzie ja wychodzę o.O Pies się szapie, szczeka, kłapie mordą, ja Mojego przytrzymałam, mało go za mordę nie złapał. No facet chyba chory na łeb o.O

3. Chodzi taka babka z psem, ala Basset ale 3 razy większy. Oczywiście chcę by jej pies poznawał wszystkie pieski po drodze, chodzi bez smyczy, oczywiście jej nie słucha. Z Moim psem akurat nie ma problemu, mój go nawet lubi. Ale raz musiałam rano wyjść i jechać do innego miasta, i Babka akurat wychodziła z lasu, pies bez smyczy, a z drugiej strony szła starsza kobieta, z dzieckiem, oraz suczką na smyczy, jak zauważyła tamtą to prosiła by zapięła psa na smycz, bo jej suczka nie lubi innych psów, była ślepa na jedno oko, widać że już stara, a baba 'on nic nie zrobi' i puściła tego psa dalej o.O Suczka kobiety szarpie, kobieta trzyma psa, dziecko w szoku, podszedł kundel i oczywiście suczka go pogryzła i dopiero wtedy głupiej Babie się przypomniało że ma smycz -.-

Aż mi się ciśnienie podnosi w takich chwilach i miałam ochotę na głupią Babę nawrzeszczeć ale bym się spóźniła na Autobus :shake:

Nie którzy ludzie to idioci .

Link to comment
Share on other sites

Mój rudy był kruszynką w porównaniu do suki, która go atakowała. Latała luzem po terenie ośrodka i polowała na mojego psa, poza właścicielem nikt nad nią nie panował. Dopiero jak wróciłam do domu i omacałam psa zauważyłam, że ma kilka ran. Pracuję ciężko nad moim psem żeby nie atakował innych. Takie akcje niepotrzebnie budzą w nim instynkt walki. To ttb więc zdecydowanie tego nie chcę.
U nas rudy jest przyjacielski, bawi się z małymi psami - yorkami, sznauceram miniaturkami, małymi kundlami. Na szkoleniu bawił się ze szczeniakiem cziłki. Jego kumpel to grzywacz chiński. Gorzej z dużymi psami, które chcą nad nim dominować, ale kilka go atakowało.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']Ale to nie chodzi o prawo, tylko o zwierzątko, które naiwnie podbiegło - nie szkoda ci go?[/QUOTE]

Nie. Całego świata nie zbawię, jak piesek podbiega to wchodzi w moją sferę osobistą. Tak, jak ja nie wyciągam komuś dziecka z wózka ani nie podchodzę obmacywać jakiegoś przystojnego kolesia, mimo że jest naprawdę niezły ;), tak sobie nie życzę, żeby ktokolwiek bez mojego pozwolenia wchodził w bliższe interakcje ze mną i/lub moim psem/psami, zwłaszcza, jeśli jest to natrętny upierdliwiec albo agresor. Nie interesuje mnie, że "zwierzątko naiwnie podbiegło". Po to ma właściciela, a właściciel mózg, żeby nie podbiegało. Niestety, to piękna utopijna wizja, bo zwykle w przypadkach j/w (upierdliwiec bądź agresorek) trzeba wrzeszczeć, walić z kopa albo gazem.

Najlepsze jest to, że planuję drugiego psa, dość dużego w sumie. I wiem, że będzie mi sto razy trudniej trzymać towarzystwo w ryzach, gdy co chwilę coś do nas będzie podbiegało "się tylko pobawić, bo jest szczeniaczkiem i ma dopiero dwa latka". Na przykład.

Link to comment
Share on other sites

A ja "uwielbiam" sytuacje kiedy ci co normalnie trzymaja i wyprowadzaja psy cierpia za tych nieodpowiedzialnych i niemyslacych psiarzy. Ilestam miesiecy temu na takim super miejscu spacerowym zabronili spuszczac psów. Nie wiem, co sie stało ale podobno jakis człowiek doniósł na włascicieli psów które pogoniły jego podbiegacza, jak do nich podbiegł. A dzisiaj miałam starcie z dozorca jednago z bloku z jednej z sasiednich ulic. poniewa lał deszcz ze sniegiem chodziłam z Hadarem pod arkadami najpierw w swojej ulicy dopóki nie wyszedł na spacer jeden z nejwiekszych wrogów Hadara. Hadar oczywiscie chciał go zjesc wiec poszłam do tamtej ulicy pod arkady. Tam przed jedna brama dozorca zgarniał wode spod bramy i jak zobaczył mnie z Hadarem - idacym na smyczy i w kagancu grzecznie przy mojej nodze -wydarł sie na mnie ze to nie wybieg. Wyszłam wtedy z Hadarem spod arkadów na hodnik wtedy sie znowu wydarł ze to tez nie wybieg, na wybieg trzeba isc. Nie wytrzymałam i ja tez sie wydarłam ze przepraszam, ze nie umiem latac. On zaczał cos wykrzykiwac a ja wtedy sie zaytałam czy on zawsze jak kogos chce o cos poprosic robi to tak po chamsku (mozne przeciez kulturalnie powiedziec, przepraszam czy mogła by pani zabrac stad psa?)? Na co sie zapytał gdzie mieszkam a na moja odpowiedz ze nie powiem kazał mi sp.... Nie wiedziałam czego on chciał od posłusznego zasmyczonego i zakagancowanego psa, chodzacym po terenie publicznym,gdzie nie jest wypisane ze moga tam chodzic tylko ci którzy tam mieszkaja (a poza tym skad wiedział ze ja nie mieszkam własnie w tej klatce i nie ide do domu?). Dzisiaj wieczorem przyszło mi do głowy zew wielu miejscach spaceruje z Hadarem i czesto widuje niesprzatniete koopy nawet czasami na asfalcie. Kto wie czy sie nie stało to, ze czyjsc pies sie pod arkadami załatwił a włäsciciel nie sprzatnał i poszedł sobie a dozorca juz widział tlko koope i ja zostałam objechana jako pierwszy pojawiajajcy sie psiarz?

Edited by Bogarka
Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Nie. Całego świata nie zbawię, jak piesek podbiega to wchodzi w moją sferę osobistą. Tak, jak ja nie wyciągam komuś dziecka z wózka ani nie podchodzę obmacywać jakiegoś przystojnego kolesia, mimo że jest naprawdę niezły ;-), tak sobie nie życzę, żeby ktokolwiek bez mojego pozwolenia wchodził w bliższe interakcje ze mną i/lub moim psem/psami, zwłaszcza, jeśli jest to natrętny upierdliwiec albo agresor. Nie interesuje mnie, że "zwierzątko naiwnie podbiegło". Po to ma właściciela, a właściciel mózg, żeby nie podbiegało. Niestety, to piękna utopijna wizja, bo zwykle w przypadkach j/w (upierdliwiec bądź agresorek) trzeba wrzeszczeć, walić z kopa albo gazem.[/QUOTE]
Życzyć to sobie możesz, ale codzienność jest inna. Nie chciałabym aby mój pies kiedykolwiek zrobił krzywdę innemu, słabszemu od siebie. Podbiegacz też pies. Poza tym pozwalanie na "obronienie się" wcale nie robi dobrze na psychę. Dlatego schodzę z drogi, nie dopuszczam do konfliktów. Jeżeli jedna strona nie ma mózgu, to dobrze by było żeby chociaż druga go miała ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Życzyć to sobie możesz, ale codzienność jest inna. [B]Nie chciałabym aby mój pies kiedykolwiek zrobił krzywdę innemu[/B], słabszemu od siebie. Podbiegacz też pies. Poza tym pozwalanie na "obronienie się" wcale nie robi dobrze na psychę. Dlatego schodzę z drogi, nie dopuszczam do konfliktów. Jeżeli jedna strona nie ma mózgu, to dobrze by było żeby chociaż druga go miała ;)[/QUOTE]

Też bym nie chciała, ale co mają moje chęci do tego, że właściciel podbiegacza właściwie ma w dupie mnie, mojego psa, swojego psa i cały świat, bo to ujma na honorze psa na smycz zaczepić?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Życzyć to sobie możesz, ale codzienność jest inna. Nie chciałabym aby mój pies kiedykolwiek zrobił krzywdę innemu, słabszemu od siebie. Podbiegacz też pies. Poza tym pozwalanie na "obronienie się" wcale nie robi dobrze na psychę. Dlatego schodzę z drogi, nie dopuszczam do konfliktów. Jeżeli jedna strona nie ma mózgu, to dobrze by było żeby chociaż druga go miała ;)[/QUOTE]

Oczywiście, że to nie pies powinien bronić, tylko właściciel. Dlatego też nie puściłabym własnego psa (nawet duzego), aby odgonił podbiegacza, tylko sama bym w tej kwestii zadziałała. Jakkolwiek, aby podziałało.

Link to comment
Share on other sites

Nie, ale po to są kagańce, żeby w razie czego się małemu podbiegaczowi nic nie stało. Najgorsze co można zrobić to popuścić smycz i "niech się dzieje wola nieba". Trzeba unikać konfliktu jak tylko się da.

Mało który podbiegacz jest na tyle dzielny, by gryźć na serio. Zwykle to tylko dziamganie.

[QUOTE]Oczywiście, że to nie pies powinien bronić, tylko właściciel. Dlatego też nie puściłabym własnego psa (nawet duzego), aby odgonił podbiegacza, tylko sama bym w tej kwestii zadziałała. Jakkolwiek, aby podziałało. [/QUOTE]
Z tym się zgadzam w 100%.

Link to comment
Share on other sites

Guest wolfheart

Co mnie denerwuje to pańciostwo małych jazgoczących piesków,którym wydaje się,że ich pupilkom wszystko wolno, bo ledwo od ziemi odrastają.Denerwuje mnie,że ludzie puszczają swoje nieokrzesane,często nadpobudliwe i mało przyjazne psy, luzem tam gdzie powinny iść na smyczy.Wkurza mnie też ,jak ktoś nie sprząta po psie ,bo ja to robię,a przypadkiem wdeptałam w czyjeś g***o!:angryy:

Link to comment
Share on other sites

Tego nie wiem, po prostu nie rozumiem postawy evel typu:

[QUOTE]Ja to rozumiem trochę inaczej. Jeśli jesteś OK w stosunku do przepisów w danym mieście to nikt nic Ci nie może zrobić - przykładowo masz psa na smyczy, coś podbiegnie, zostanie nadgryzione, no cóż - nie jest to Twoja wina przecież i wg prawa jesteś czysta.[/QUOTE]

Tu nie chodzi o to czy ktoś mi coś zrobi czy nie, ale zwykła ludzka dbałość, żeby się nikomu nic nie stało i nic nie zostało "nadgryzione". Tym bardziej, że w przypadku dużego psa (a takiego evel planuje), chowanie go plecy i załatwianie sprawy samemu jest praktycznie niemożliwe.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Nie, ale po to są kagańce, żeby w razie czego się małemu podbiegaczowi nic nie stało. Najgorsze co można zrobić to popuścić smycz i "niech się dzieje wola nieba". Trzeba unikać konfliktu jak tylko się da. [/QUOTE]

To ja Ci powiem, jak to wygląda ze strony pana Stefana i jego radosnego podbiegacza.

Dzień jak co dzień, pan Stefan sobie wychodzi ze swoim Piesiuńciem, bez smyczy oczywiście, bo powszechnie wiadomo, że tylko durne psy chodzą na smyczy, a że Psiuńcio jest mądry (ma to po matce) no to nie potrzebuje. Pan Stefan odpala sobie fajeczkę i cieszy się spacerem, patrząc w niebo, Psiuńcio w tym czasie sra sobie komuś pod oknem, sika na świeżo odnowioną elewację pobliskiego bloku i również cieszy się nieskrępowanym spacerem wolnego psa. Nagle na horyzoncie pojawia się jakiś pies. Teraz scenariusz może przebiegać różnie, zależnie od płci pieska. Jeśli to suczka, to pan Stefan powie: spokojnie, mój nic nie zrobi, nie pogryzą się, bo to suczka! I nawet, gdy owa suczka wyciera Psiuńciem chodnik, pan Stefan jest szczęśliwy, albowiem piękna to zabawa dla Psiuńcia, Psiuńcio tak kocha suczki! Na kąśliwą uwagę odnośnie braku smyczy powie, że no owszem, może by się przydała, hehe, no ale jakoś tak wyszło, no przecież się bawią i nic się nie dzieje, więc po co robić aferę?

Gorzej, gdy to pies-pies. Wtedy pan Stefan czuje lekkie ukłucie niepokoju, no bo przecież Psiuńcio odważny - co prawda bohatersko ruszający z rykiem na wroga - może sobie zrobić krzywdę, co tu zrobić... Pan Stefan krzyczy więc: Psiuńcio! Do nogi! Psiuńcio, co ja mówię?! - ale widząc, że przybysz jest odgradzany przez właściciela, odciągany i ogólnie ograniczany, tak, by Psiuńciowi włos z głowy nie spadł, jest spokojny, bo znowu się udało. Zapala więc następną fajeczkę i nieśpiesznie udaje się w kierunku domu, coby Psiuńcio, gdy już skończy obskakiwać przybysza, poczuł, że musi za nim podążać w poczuciu dobrze spełnionego poranka.

Jaki z tego morał?

[quote name='Amber']Tu nie chodzi o to czy ktoś mi coś zrobi czy nie, ale zwykła ludzka dbałość, żeby się nikomu nic nie stało i nic nie zostało "nadgryzione". Tym bardziej, że w przypadku dużego psa (a takiego evel planuje), chowanie go plecy i załatwianie sprawy samemu jest praktycznie niemożliwe.[/QUOTE]

Więc mam sobie zarzucić 30kg psa na plecy, żeby oszczędzić podbiegacza? Mhm, ok.

Link to comment
Share on other sites

Tego wszystkiego można uniknąć schodząc z drogi lub zmieniając trasę spaceru. Ja też kiedyś szłam w zaparte i się nie przejmowałam. Jednak po czasie uznałam, że tak jest lepiej dla wszystkich.

Idąc twoim tokiem myślenia sprawa skończyłaby się tak, że podbiegacz został by uszkodzony (albo i zagryziony), przyjechałaby SM lub Policja, byłby dym - jeżeli nie było świadków, to idzie słowo przeciw słowu i nie robi się przyjemnie. Sprawa w sądzie, koszty, dojazdy, czas. Jeżeli pan by nie wezwał służb, to pies by cierpiał, za to twój pies by się nauczył, że najlepszą obroną jest atak i któregoś pięknego dnia wystartuje ci sam do psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Tego wszystkiego można uniknąć schodząc z drogi lub zmieniając trasę spaceru. Ja też kiedyś szłam w zaparte i się nie przejmowałam. Jednak po czasie uznałam, że tak jest lepiej dla wszystkich.

Idąc twoim tokiem myślenia sprawa skończyłaby się tak, że podbiegacz został by uszkodzony (albo i zagryziony), przyjechałaby SM lub Policja, byłby dym - jeżeli nie było świadków, to idzie słowo przeciw słowu i nie robi się przyjemnie. Sprawa w sądzie, koszty, dojazdy, czas. Jeżeli pan by nie wezwał służb, to pies by cierpiał, za to twój pies by się nauczył, że najlepszą obroną jest atak i któregoś pięknego dnia wystartuje ci sam do psa.[/QUOTE]

Nie zamierzam zmieniać trasy spacerów, bo terroryzuje mnie pan Stefan i Psiuńcio. Sama się nie wpycham w wąskie przejścia, nie wchodzę obcym psom pod nos, a przynajmniej bardzo się staram, bywa, że ustępuję, schodzę, skracam psu smycz, ale czasem bywa tak, że trzeba się minąć - dlaczego mój pies ma mieć ograniczany komfort psychiczny, który powinnam mu zapewnić jako jego przewodnik, dlaczego mój pies ma być traktowany niesprawiedliwie, dlaczego mój pies ma być poskramiany i wstrzymywany? Tylko dlatego, że ktoś jest chamem? Nie zgadzam się na coś takiego, bo to tylko chamów utwierdza w przekonaniu, że właściwie wszystko jest OK i są bezkarni.

I może powściągnij swój tok myślenia, bo jak na razie mój obecny pies się nie rzuca na inne, czego nie można powiedzieć o Twoim. Nigdzie nie napisałam, że zamierzam swoje psy puszczać luzem i patrzeć, jak zjadają wszystkie nieposłuszne, biegające luzem pieski. Ale są granice.

Link to comment
Share on other sites

Któregoś pięknego dnia po prostu się dochodzi do wniosku, że robi się kłopot samemu sobie, a nie innym. Prowokowanie sytuacji w której twój pies może zostać zaatakowany przez innego psa jest dla mnie głupotą. Ale każdy sobie sam rzepkę skrobie :)

[QUOTE]I może powściągnij swój tok myślenia, bo jak na razie mój obecny pies się nie rzuca na inne, czego nie można powiedzieć o Twoim.[/QUOTE]
Mój pies się rzuca tak samo jak i twój. W realu. Nie na dogo.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...