Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Prince']ladySwallow to dlaczego nazywasz to kopnięciem? Pisz po prostu odsunięcie nogą a porozumień nie będzie. Ja widzę różnicę. Weź pod uwagę, że za kopnięcie dziecka grozi paragraf, za odsunięcie nie. Słowa są ważne.[/QUOTE]

Tak, a jak dziecko podbiegnie do psa i chwyci go za dupę bez naszej wiedzy, za to za śmiechem i aprobatą mamuśki/cioci/babci, a pies sie odwinie, to wina psa - i gdzie tu sprawiedliwość? Znam trochę dzieci - połowa powinna chodzić na smyczach, a część rodziców nie powinna się rozmnażać wcale...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Prince']Ale nie kopniesz dziecka bo to wina jego rodziców, że go nie wychowali. To samo się tyczy szczeniaka, który chce się bawić z Twoim psem...Odsunąć nogą czy ręką jedno i drugie możesz ;)[/QUOTE]

Próbowałaś kiedyś odsunąć nogą dziecko? Ja raz odsuwałam jedno ręką, to mi się w nią wgryzło. Jak odsuwasz nogą - to Ci zaraz krzyczą, że sadystka i dziecko bije.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Tak - tylko tu nie chodzi o amstaffa czy szczeniaka owczarka - tylko o to, co branie na ręce w stresującej sytuacji robi z psychiką podnoszonego psa, bo takie było moje przesłanie.

Skoro lekkie kopnięcie tegoż podrostka jest agresją, to agresją mogę równie dobrze nazwać jego zaczepianie i nachalne obskakiwanie mojego psa.

Coraz dziwniej czuję się w tej dyskusji, szczególnie że kopnąć agresywnego psa zdarzyło mi się jak dobrze liczę 3 czy 4 razy przez kilkanaście lat posiadania psów...[/QUOTE]

Nie wydaje mi się, że kopnięcie psa, który podbiegł do "naszego" problemowego też naszemu jakoś psychikę poprawi...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']A żebyście słyszeli oburzone komentarze, jak kiedyś na wystawie w Krakowie mój syn biegał na smyczy ;)... Najlepsze komentarze poszły, jak mały zaczął jeszcze pieska udawać :D.[/QUOTE]

Ja tam w górach na szlakach często widuję dzieciate na szelkach - nie wyobrażam sobie w sumie dziecka bez szelek w górach, szczególnie w wyższych Tatrach.. A w mieście to już w ogóle - szczególnie, jak jest dużo ludzi :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Prince']Ale nie kopniesz dziecka bo to wina jego rodziców, że go nie wychowali. To samo się tyczy szczeniaka, który chce się bawić z Twoim psem...Odsunąć nogą czy ręką jedno i drugie możesz ;)[/QUOTE]

Ja dzieci nie kopię, bo znacznie lepiej reagują na sygnały werbalne aniżeli obce psy :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Prince']Nie wydaje mi się, że kopnięcie psa, który podbiegł do "naszego" problemowego też naszemu jakoś psychikę poprawi...[/QUOTE]

A mi się też nie wydaje, bo ja [B]wiem[/B], że gdy podbiega do nas pies agresywny (załóżmy) albo choćby bardzo napastliwy i większy od naszego i my bronimy naszego psa lękliwego (załóżmy) to najlepsze co możemy zrobić to załatwić sprawę szybko i w miarę nieinwazyjnie dla naszego psa. U mnie wrzask odpada (suka też rusza "do ataku"), odganianie odpada (bo mam pod nogami dwa kotłujące się psy, w tym moją sukę, która zaczyna się dusić z emocji) więc pozostaje albo pirzgnięcie łańcuchem pod łapy (niestety nie zawsze mam możliwość targać ze sobą łańcuch) albo zdecydowanie odepchnięcie podbiegacza, wszystko jedno czym. Ale jeśli masz jakieś inne dobre pomysły jak odgonić podbiegacza - zamieniam się w słuch.

Link to comment
Share on other sites

Lady a po co szelki - szlufka w spodniach wystarczyła ;).

Swoją drogą po górach i w dość sporym mieście udało mi się jak do tej pory wychować syna bez prowadzenia go na smyczy [po za momentami, kiedy sam tego żądał ;)], wsyatrczyło najzyklejsze dobre wychowanie [jak mamusia każe iść za rączkę to nie ma zmiłuj... a na STÓJ trzeba się zatrzymać i basta].

Link to comment
Share on other sites

[B]Evel[/B] łańcuch na agresorze mniejszym od Shiny nie zrobił wrażenia, dopiero jak mu posłałam kilka miłych słów bardzo uprzejmym tonem i zaczęłam iść na niego się wycofał, bo z wariatami nie ma co walczyć :diabloti:. Na kopa w jakimkolwiek znaczeniu bym się nie odważyła bo pewnie bym glebę zaliczyła znając mój spryt połączony z Hexy chęcią pomocy :evil_lol:.

Miałam sobie już spokojnego pieska który nie zżerał każdego podchodzącego psa i już go nie mam, bo pan postanowił zorganizować Shinie podwójną randkę z jego pieskami :roll:. Jednego psa i jego zaloty zniosła, mimo że miała piłkę pod łapami, ale dwóch amantów to było za wiele i zębami zaczęła odganiać. Tłumaczyłam że to suczka ale nie lubi psów, a pan tylko swoim psom mówił żeby odeszły bo ta suczka nie lubi i panów i pań i nie zamierzał ich zabrać :mdleje:. Jak znowu się mijaliśmy jeden znowu podbiegł i Shina znowu straciła cierpliwość. Kupę pracy mnie kosztowało żeby ten mały agresor podbiegaczy na dzień dobry zębami nie częstował i sobie poszła praca w las, a raczej w błotne pole na którym cała sytuacja miała miejsce... Spokój był widocznie za długo...

Link to comment
Share on other sites

Dziś matko idę z 2 dziewczynkami piesek się nie szrpie ładnie chodzi to trzyma 10 letnia, starsza i idzie ze mną za rękę. Nagle zza rogu wybiega jakieś małe, biszkoptowe i od razu z zębami :angryy: . Jakoś odruchowo psa na ręce i 30 kg niose przez ulicę. Piesek oczywiście skakać na dzieci ( ten atakujący nas ). A z kąd wybiega ? Furtka otwarta dzieciaki na działce tamej latają i wkońcu jakiś zaczą wołać. Ale gdzie tam, lezie za nami. Matko !! Dobrze, że szłam ze starszakami moimi, bo jakbym miała 2 latka i 4, który panicznie boi się psów. To dopiero miałabym problem.

Link to comment
Share on other sites

To zastanówcie się, jaką sensację wywoływała moja mama, prowadząc mnie na moim długim warkoczu przez miasto :D mnie to nie bolało, a ona nie musiała się schylać by trzymać mnie za rączkę. I chociaż byłam rozhahana, to i tak znalazł się facet, który stwierdził, że mama mnie męczy. Jak zwykle obcy ludzie lepiej znają sytuację i mają lepsze rozwiązanie...

Link to comment
Share on other sites

Ostatnie podrygi wakacji, to i chamskich sytuacji więcej. Idę z suczą na flexi (tu akurat ważne). Z naprzeciwka idzie dziewczynka lat ok. 7 (już raz o niej pisałam, że sama chodzi i zwracałam jej tacie uwagę) z dość dużym mixem ONka. Onek przeszarpał dziewczynkę do Mikry, na jej CSy nie zareagował i radośnie splątał smycze, pakując jej nos w tyłek. Dziewczynka prawie się przewróciła, więc wrzasnęłam "Trzymaj!" i puściłam flexi, przywołując Mikrę. Zadziałało. Psy się rozdzieliły, znowu powiedziałam dziecku, żeby sama z takim dużym psem nie chodziła. Odpowiedź "A bo on jest taki głupiutki". Mówię: "Tak, ale w końcu cię przewróci i będzie nieszczęście". Nie widziałam jeszcze od tego czasu rodziców ani dziecka, ale wątpię, żeby trafiło... Może jak dziewczynka rozbije kolano, to coś się zmieni... :(

Link to comment
Share on other sites

Ja z kolei mam stary problem który pojawił się dzisiaj w nowym świetle.

Pisałam o agresywnym amstaffie z naprzeciwka, puszczanym bez kontroli, z dzieciakami, atakującym. Musiałabyć jakaś awantura o to bo psa ostatnio w ogóle nie widziałam, a jak już zobaczyłam to na smyczy. Zastanawiam się kiedy go wyprowadzają bo czasami tygodniami ich z nim nie widać, to bardzo dziwne biorąc pod uwagę to, że okna mam na ich stronę i zwykle widuję okolicznych psiarzy często na spacerach, ich prawie wcale.
Ale nie w tym rzecz, rano wracając ze spaceru z moim labem zobaczyłam jak gówniarz (chłopaka znam, 16 lat ma) wyprowadza go na smyczy. Jednak byłam zszokowana tym co zobaczyłam. Pies szedł na tej smyczy przestraszony, z ogonem pod sobą, szedł przykurczony do ziemii łapczywie ją wąchając ale cały czas obserwując jednym okiem chłopaka. Nagle nie mam pojęcia za co oberwał z całej siły smyczą. Ten pies jest bardzo zastraszony, nie trzeba być specjalistą by to zobaczyć. Nie wiem co mu robią ale na pewno go biją, i to za nic, pewnie się wyżywają. Jednak nigdy nie był połamany, ranny ani zagłodzony. Czy z czymś takim da się coś zrobić? w moich oczach to znęcanie się ale w oczach prawa?

Link to comment
Share on other sites

Moja labka też nie jest w 100% odwoływalna. Zresztą - chyba takich psów nie ma.
Zawsze mi głupio, jak gdzieś podbiega, a mi uda się ją zawrócić dopiero w połowie drogi.. Nie dobiega tam, gdzie chce i zawsze to lepiej niż gdyby leciała na oślep mając mnie w dupie, no ale..

Ktoś tu pisał, że nie zna labów, które są ogarnięte i nie lecą z rozmachem na wszystko co się rusza - zapraszam do mnie. :)
Zmora umie się zachować przy małych pieskach, nie idzie z łapami, delikatnie stara się je obwąchać. Ostatni tydzień spędziła m.in z 5miesięczną cavalierką i mogły biegać razem bez problemów, bo Zmora uważała, żeby cavisia nie podeptać.


Co do kopania - nie przetłumaczycie, że to nie kop z glana, tylko coś, co psa otrzeźwia.. Obecnie mieszkam pod Poznaniem i mam problem, gdy Zmora ma cieczkę. Pełno psów naokoło.. zwykle chodzę z dwoma smyczami - na jednej mam psa, drugą odganiam natrętów. Zwykle wystarczy groźna postawa i tupanie, ale czasem zdarzyło mi się taką grubą materiałową smyczą trzasnąć gdzieś po zadzie..

Miałam tez sytuacje jak OGROMNY w stosunku do mojej labki DONek rzucił się na nią z zębami.. Moja miała cieczkę, ale DON miał to wyraźnie w dupie.. Po moim huknięciu samiec się zdziwił, ale byłąm gotowa machnąć go smyczą bez skrupułów. Właściciel "spokojnie, spokojnie, pani mu nic nie robi..!'
na co ja cała roztrzęsiona 'jak się nie od*ierdoli, to nie gwarantuje!"
I facet uparcie, cały czas z agresywnym do innych psow i suk samcem chodzi bez smyczy.. :/

Link to comment
Share on other sites

Jezu, dziewczyny, chyba każda z nas ma (ma?? ;)))) mózg po to by go używać? I nie generalizować z tym kopaniem czy czym tam jeszcze.

Prince, ogólnie się z tobą zgadzam, ale raz skopałam cudzego psa i szczerze, było mi obojętne, czy mu coś zrobię czy nie. To było wiele lat temu, szłam w nocy z moją starutką sznaucerką miniaturą koło domu, na ostatnie siku. Nagle przez otwartą furtkę u sąsiadów wybiegła suka, mieszanka ONa. Bardzo znana ze swojej agresji wobec małych psów. Moja w pisk, nie zdążyłam jej podnieść, tamta ja dopadła, krew się polała. Nie mogłam tamtej odciągnąć za obrożę bo jej nie miała, gdy spróbowałam moją wyciągnąć spod agresorki, dostałam zębami po dłoni. Nie wiedziałam nawet, czy moja suka jeszcze żyła, ale dopiero skopanie ONce, i to solidne, dupska dopiero ją jakoś otrzeźwiło. Puściła a ja wtedy natychmiast porwałam nieprzytomnego psa i biegiem do domu.
Sprawa miała taki koniec, że moja sznaucerka przeżyła, szyliśmy ją z zaprzyjaźnionym wetem do rana. Do końca życia miała problemy z wypróżnianiem, bo tamta rozerwała jej odbyt. Pokiereszowała cały grzbiet, naruszyła warstwy mięśni. A trauma... kolejne lata i każdy spacer to przerażony pies koło mnie albo na moich rękach. Nie mogłyśmy tamtędy nawet przejść, musiałam do własnego domu się skradać. A jak nie daj Boże zobaczyła tamtą nawet przez płot, zaczynała kwilić i uciekała do domu tak, że często wpadała na oślep na zamknięte drzwi. Do dziś mnie szlag trafia, jak sobie przypomnę i żałuję, że tamten pies przeżył spotkanie ze mną. Potem pogryzł jeszcze wiele okolicznych psów, mimo, że za szycie i leczenie mojej sznaucerki jej właścicielka zapłaciła naprawdę słono a i wizytę Policji jej sprezentowałam.
Teraz pańcia ma kolejnego, samca tym razem i jest dokładnie tak samo agresywny, jak poprzednia suka. Kretyński widok - idzie to babsko, na szpilkach, w kapelutku na łbie, z psem, a jak widzi innego psa, łapie się drzew, latarń czy co tam jeszcze się nawinie. Proponowałam jej pomoc w wychowaniu psa, tego i poprzedniego. Kierowałam na szkolenie. Nic... baba jest jak beton, pies jej broni i już. Taki ma być "wilczur". Nie mam już psów, nie mieszkam tez już tam (bywam u rodziców jedynie) więc mi to już obojętne.

Podsumowując, nie jestem dumna z siebie, że tak potraktowałam psa, ale też nie zamierzam przepraszać - ratowałam życie mojego psa. Moim zdaniem tej kobiecie powinno się odebrać jej obecnego "wiluczura" i sądownie zakazać posiadania zwierząt. Dla ich dobra.
Bo właśnie taki rodzaj chamstwa u innych psiarzy jest najgorszy - totalna zlewka na to, co ich rozwydrzone, niebezpieczne i agresywne psy robią. A potem płacz i żale do wszystkich wokół.

Link to comment
Share on other sites

Drugi post, ale tak chyba czytelniej jednak będzie...

Wzywajcie policję czy SM, nawet jeśli myślicie, że oleją sprawę. Choćby po to, by potem, w razie pogryzienia czy innej paskudnej sytuacji, była już u nich dokumentacja, że pies sprawiał wcześniej kłopoty. Zawsze to dodatkowy powód, by ostrzej potraktowali takiego właściciela.
Co do bitego amstaffa - ja bym spróbowała to zgłosić, zaznaczając, że u tej rasy takie zachowanie może w końcu wywołać agresję psa w stosunku do człowieka. Takie tłumaczenie może (nie musi, niestety) podziałać na SM i ich jakoś zmobilizować. W każdym razie - warto zawsze reagować.

Link to comment
Share on other sites

bouvcia.
Na twoim miejscu zareagowałabym tak samo.
Miałam podobną sytuację, ale byłam w 4podstawówce i niewiele mogłam zrobić.
Szlam z moja 5kg suczką na smyczy i rzuciła się na nas agresywna, wielka, zapasiona suka [a jej pan kilka metrów dalej podziwiał widowisko]. Suka bez smyczy, zupełnie niekontrolowana.. Rzuciła się na moje maleństwo, które na szczęście miało dość luźno zapiętą obrożę więc się wywinęła i uciekła do domu.. Z dziurą w karku.. i guzami z wodą na biodrach, które zostały jej do końca życia. Nie zdążyłam nawet zareagować..
Potem miałam kolejną sytuację z tą suką, ale moja uciekła [na flexi 10m], za dom, a ja stałam między ścianą domu i płotem i blokowałam sukę cięższa ode mnie..
Policja nie pomogła, płacenie za poharatanie mojej też nie.. W końcu ktoś mu tę sukę otruł..

I myślę, że gdyby to zdarzyło mi się teraz, to nie wahałabym się użyć butów i nie miałabym wyrzutów sumienia.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...