Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Zawsze, jak padał argument typu "gówniaro, smarkulo", odpowiadałam "stara raszplo" lub coś w tym stylu... Wiecie, jak to działa - no cuda czyni. Od razu inna rozmowa :P
Kiedyś się strasznie wściekłam, bo szłam z moim dalmatyńczykiem po pseudo (znajdek taki, nie kupiony). Pies był po klatkach, socjal wtedy już osiągnął poziom 2 na 10, więc nieźle, ale pies nadal był bardzo znerwicowany. Idziemy wieczorem, ja w swterze wyciągniętym, do tego znerwicowana na maksa, następnego dnia miałam pierwszą turę matur pisemnych, więc wiadomo, adrenalina. Nagle przez ulice leci do nas sznaucer olbrzym i skacze mi na psa. Niewiele myśląc zasadziłam glanem w pysk, ale nie trafiłam. Pies wrócił do dziada swojego, po czym znowu mi na Pucla rusza. No więc ja ruszyłam z mordą na pana. Zapytałam najpierw, czy nie ma smyczy, skoro ma agresywne bydle, na co ten z radością, że ma, ale nie używa. No to poinformowałam, zeby zapiął psa, bo policję wzywam. Ten do mnie "ty gruba gówniaro [tu wstaw wiązankę]", na co został porównany do Adonisa dla ubogich z kompleksem mikrofujary przedłużanej psem. Jak wyciągnęłam telefon, zamknął się i poszedł. Dopiero potem pomyślałam, ze mógł mnie przecież pobić :| Byłam tak nabuzowana maturą, do tego jeszcze stres, bo Pucel był u nas od niedawna, jeszcze niepoznany za mocno, a tu taki cyrk...

Posted

absolutnie NIE ryzykowałaś pobicia! adonisy z kompleksami i inne takie rzucają się na tych, którzy pokazują strach lub niepewnośc (czysto zwierzęca, nieuświadomiona reakcja, nawet sobie nie zdają sprawy z tej decyzji, ale czegóś jednych napadają, a innych nie).
Jak rozpuszczasz twarz na takiego, to jemu mięknie rura. przetestowane na moich wlasnych blokowych lujach z wyrokami :cool3:

Posted

[quote name='a_niusia']a dzieciak zaczal sie drzec i uciekac?[/QUOTE]

Tak,dzieciak się przestraszył i uciekał z krzykiem.

Krzyku było bardzo dużo,krzyczał dzieciak,krzyczała mama i babcia tego dziecka,krzyczał właściciel labradora.Gdy zagrożone jest bezpieczeństwo dziecka ,niestety, trudno zachować spokój.

Posted

To ja tak w ramach lepszego klimatu na wątku w kwestii "jazgotów" :evil_lol:

Wracamy z Bucem z "treningu", oboje wypluci, Buc już nawet ciągnąć na szelkach nie chciał, tylko dreptał przede mną na luźnej smyczy (!) - a z naprzeciwka nadciąga pani z rowerem i dwoma pinczerkopodobnymi stworkami. Smyczy ani widu, ani słychu, zwierzaczki wytrzeszczają oczy na Buca - już myślałam, że bez cyrku się nie obejdzie, a tu proszę, minęliśmy się w odległości kilku metrów, zero zaczepek z obu stron, Buc olewka, maluchy patrzyły tylko jak na kosmitę i chyba miały ochotę podejść, ale ich pani coś do nich pogadała i od niej nie odeszły ani nawet nie szczeknęły.
Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona - widać jak się chce to można; nie każdy mały pies musi być rozwydrzony, nieposłuszny i dziamgać na napotkane większe psy...
Aczkolwiek pani ogarniała pieski przy sobie bardzo energicznie i z lekkim przestrachem - Buc jak jest zmęczony, ma mordę dookoła głowy i chyba bała się, że jej pieski mogą być łyknięte przez przypadek ;) ;) gdybym była z yorkiem czy innym słodkim maluchem, może ta "mijanka" wyglądałaby inaczej.

Posted

ja od jakiś pół roku w parku mijam bardzo sympatycznego chihuahua , pierwszy ,drugi ,trzeci raz z lekkim strachem bo tamten bez smyczy pewnie podleci i naszczeka a moja może zrobić takiemu maluchowi krzywdę nawet kagańcem, a się okazuję że pies bardzo fajnie wychowany mija nas z patykiem w mordce i nawet nie spojży .
podobną sytuację mam z yorkami 2 , jednej właścicielki które zawsze spokojnie nas mijają bez smyczy i nawet nie próbują wąchać . jak się chce to się da .

za to ostatnio ciągle nas napadają małe pudelki . mamy coś pecha do psów tej rasy . a zajadłe to strasznie ;)

sytuacja nie chamska ale dość dziwna, po parku jezdzil pan z amstafem przy rowerze , pies na szerokiej obroży , super umięśniony, zadbany więc nie ma nic do zarzucenia , ale pan raz na jakiś czas zwalniał i pozwalał psu się wąchać z innymi, pies super łagodny , ja widząc że zwalnia sukę na smycz, a on do mnie i koleżanki mojej " on nie gryzie , mogą się powąchać " nie wiem gdzie trzeba mieć oczy, widać moja suk w kagańcu najeżona po czubek ogona i szła prawie że na "palcach " , mówię więc "ale moja gryzie" , pan spojrzał uśmiechnął się i pojechał dalej , amstaf faktycznie był przyjazny, a pan widocznie nie potrafi odczytywać mowy psów żeby kiedyś nie podszedł do jakiegoś agresora bo pewnie z przyjaznego amstafa łatwo zrobić agresora a na odwrót już trudniej .

Posted

na piekielnych znalazłam kiedys takie coś.

"Późne po południe, mróz jak cholera, śnieg po kostki. Idę sobie na zakupy do Lidla, przed sklepem siedzi przywiązany do drzewa pies i żałośnie szczeka. Ok. 10 min później robię sobie spokojnie zakupy. Nagle od strony kas słychać takie oto wykrzyczane słowa:
- Ch*j w d*pę debilowi, który każe temu psu czekać na mrozie tyle czasu, obyś kretynie też musiał tyle siedzieć na mrozie z d*pą w śniegu!"

to się nazywa postawa obywatelska.

Posted

W temacie dzieci, czy może bardziej rodziców...
Wracam z Bucem po raz kolejny z "treningu" i pod blokiem pędzą na nas biegiem dwie dziewczynki, na oko 5 i 7 lat. Zdążyłam skręcić do klatki, wchodzę do środka, a one za nami cmokając i wołając psa, który zaskoczony aż zarył głową o drzwi. Dziewczynki niczym niezrażone wyciągają łapki i były strasznie zaszokowane moim groźnym "czy to tak można?" :roll: Powiedziałam, że chyba trzeba raczej zapytać, zanim się próbuje głaskać cudzego psa, bo może np. gryźć :razz: i naprawdę jestem w szoku, że nikt nie tłumaczy dzieciom takich rzeczy. Dosłownie co drugie dziecko zainteresowane moimi psami biegnie do nich na hura, nieraz jeszcze wrzeszcząc i piszcząc, i od razu pcha ręce; nierzadko nieopodal widać rodzica, który kompletnie nie reaguje. Teraz podobnie; kawałek dalej stał dziadek czy też ojciec dziewczynek z kolegami, i nijak nie zareagował na ich szarżę na mojego psa.
A potem wielka wrzawa, pies ugryzł dziecko...

Posted

[quote name='Martens']W temacie dzieci, czy może bardziej rodziców...
Wracam z Bucem po raz kolejny z "treningu" i pod blokiem pędzą na nas biegiem dwie dziewczynki, na oko 5 i 7 lat. Zdążyłam skręcić do klatki, wchodzę do środka, a one za nami cmokając i wołając psa, który zaskoczony aż zarył głową o drzwi. Dziewczynki niczym niezrażone wyciągają łapki i były strasznie zaszokowane moim groźnym "czy to tak można?" :roll: Powiedziałam, że chyba trzeba raczej zapytać, zanim się próbuje głaskać cudzego psa, bo może np. gryźć :razz: i naprawdę jestem w szoku, że nikt nie tłumaczy dzieciom takich rzeczy. Dosłownie co drugie dziecko zainteresowane moimi psami biegnie do nich na hura, nieraz jeszcze wrzeszcząc i piszcząc, i od razu pcha ręce; nierzadko nieopodal widać rodzica, który kompletnie nie reaguje. Teraz podobnie; kawałek dalej stał dziadek czy też ojciec dziewczynek z kolegami, i nijak nie zareagował na ich szarżę na mojego psa.
A potem wielka wrzawa, pies ugryzł dziecko...[/QUOTE]

akurat w Warszawie nie spotkałam nigdy takich dzieci, zawsze pytają, ale ostatnio w pociągu zrobiło się dość tłoczno gdy weszła mama z trójką dzieci i ani się obejrzałam, jedno już klepało Etnę... na szczęście po boku, gorzej, jak innym razem, w moim rodzinnym mieście, najpierw mama cmokała do spuszczonej Etny, pies podszedł, a potem nagle chłopczyk pac Etnę prosto w pysk. tyle dobrego, że ze strony psa zero reakcji, powiedziałam chłopcom gdzie się głaszcze psa i byli wniebowzięci ;) pies też :evil_lol:

Posted

Do mojego psa wszyscy na ulicy wyciągają łapy, nawet przechodząc, tak żeby go tylko musnąc. Ciekawa jestem czy zachowywaliby się tak samo gdyby to był owczarek niemiecki.

Posted

[quote name='kavala']Ciekawa jestem czy zachowywaliby się tak samo gdyby to był owczarek niemiecki.[/QUOTE]
Uwierz, że tak :roll:

Posted

[quote name='kavala']Mnie się wydaje, że jednak do owczarków, rotków, dobermanów, itp to ludzie czują jednak większy respekt.[/QUOTE]
Możliwe, ale jak mój wujek miał przez kilka dni na tymczasie pseudoDONka 1 rocznego (ale już był strasznie duży jak na swój wiek) to nie brakowało cmokania, zachwycania się i wyciągniętych rąk w stronę Norisa

Posted

[quote name='kavala']Do mojego psa wszyscy na ulicy wyciągają łapy, nawet przechodząc, tak żeby go tylko musnąc. Ciekawa jestem czy zachowywaliby się tak samo gdyby to był owczarek niemiecki.[/QUOTE]

Mam sukę w typie donka i nie wydaje mi się by budziła jakiś szczególny respekt. Zdecydowana większość reakcji to właśnie cmokanie i wyciąganie rąk. Szkoda tylko, że pytań czy można jest bardzo mało...

Posted

Jak Falko był w wieku tak do ok.4 miesiąca to też nie przeszliśmy bez zaczepek, a nawet pytań czy bm nie sprzedała...teraz jak ma 8 mies. to ludzie schodzą nam z drogi:P:P rodzice zabierają dzieci by nawet do głowy im nie przyszło nawet przejść koło tego okropnego <bo czarnego> psa:D o ile dla mnie jest to nawet wygodna sytuacja to Falko wydaje się być bardzo rozżalony- bo on lubi jak się nad nim cmoka i rozczula:P:P

Nawet ostatnio byliśmy nad jeziorem i razem z nami był mały dziamak mojego narzeczonego to nikt na plaży nie chciał pogłaskać Falka za to każdy pchał się z łapami do malucha, bo taki słodki i malutki, nawet dzieci zachęcali by głaskały smrodka...a tu takie zaskoczenie- ten straszny czarny śliniący się bydlak taki łagodny, a ten maluch tylko czekał żeby kogoś ugryźć:D

Posted

A ja ostatnio miałam bardzo niemiłą przygodę. Wracałam od przyszłych Teściów przez w-wską Pragę na skróty- przez bramy itd. W pewnej chwili zobaczyłam samotnie biegającego amstaffa- ale że nie wyglądał groźnie, szłam dalej. Jak się później okazało, właścicielka stała w bramie i spożywała procenty (a przynajmniej tak to wyglądało). Dochodziłam już do owej bramy, i nagle pies na mnie skoczył- nie z wrogimi zamiarami, ale szczerze mówiąc przestraszyłam się, bo to był szok... I z tego szoku wrzasnęłam na tą kobietę, żeby zabierała psa- na co dostałam odpowiedź której nie przytoczę bo nie wypada. Ogólnie bardzo lubię bullowate, ale ten- młody, niespełna roczny, martwi mnie- jest po prostu w nieodpowiednich rękach... Jak się okazało, kobieciną-właścicielką była...pani sprzątająca u mnie w pracy :D Od tamtej pory udaje że mnie nie widzi- nawet nie potrafi normalnie podejść, przeprosić- żenada po prostu... A może myśli że jej nie poznałam?

edit: druga sprawa- dzisiaj już któryś raz z rzędu widziałam właśnie w okolicach mojej pracy mężczyznę- no cóż- opóźnionego w rozwoju. Jest to niegroźny człowiek, chodzi po śmietnikach i szuka puszek. Chodzi z sunią- i to mnie martwi. Sunia ma prawdopodobnie złamaną, niczym nieopatrzoną łapkę. Dzisiaj pierwszy raz udało mi się nawiązać kontakt- łapka podobno zwichnięta, ale jak zapytałam dlaczego nie związana, pan powiedział że suczka sobie odwiązuje opatrunki. Powiedziałam że są kołnierze (mogę mu nawet taki dać) ale podobno też sobie zdjęła, co jednak podważyło moją wiarę że pies w ogóle był u weta... Do tego zaawansowana nużyca. Z drugiej strony widzę, że ta para ma ze sobą dobry kontakt- czuję się bezbronna, ten człowiek nie chce pomocy, ciężko się z nim porozumieć, a psinka cierpi... I pytanie- co robić? Ja nie umiem opatrzyć ani zdiagnozować zwichnięcia czy złamania- nie wiem nawet jak to opatrzyć teraz- bo uraz jest przetrwały :(. Pieniędzy panu na weta nie dam, bo tam nie dotrze, a psa on mi nie da... I co byście zrobili w takiej sytuacji?

Posted

[quote name='kavala']Do mojego psa wszyscy na ulicy wyciągają łapy, nawet przechodząc, tak żeby go tylko musnąc. Ciekawa jestem czy zachowywaliby się tak samo gdyby to był owczarek niemiecki.[/QUOTE]

no z tym wyciąganiem rąk to dziwna sprawa, mój Roki często chodzi na spacery w kagańcu (ma plastikowy kaganiec ze względów zdrowotno alergicznych, podjada na dworze ostro śmieciuchy, a nie wolno mu). Jak jest w kagańcu i chce do niego podejść jakieś dziecko to rodzice od razu ostro reagują "nie rusz bo ugryzie", a przecież jeśliby miał wogóle kogokolwiek gryźć to właśnie w kagańcu nie ugryzie. A jak z kolei idziemy bez kagańca, to rodzice wogóle nie zwracają uwagi, że ich dziecko wyciąga ręce do obcego psa, a przecież teoretycznie to właśnie bez kagańca może ugryźć (chociaż akurat bez kagańca to mój pies jest mocno zainteresowany gryzieniem, ale śmieci :cool3:)

Posted

[quote name='kavala']Mnie się wydaje, że jednak do owczarków, rotków, dobermanów, itp to ludzie czują jednak większy respekt.[/QUOTE]
Bo owczarki, szczególnie długowłose nie kojarzą się zbyt agresywnie... zapewniam, że do dobermana mało kto wyciaga ręce i całe szczęscie też zdecydowana wiekszośc osób jak nas widzi to zapina swoje pupilki na smycz. Czasem tak gwałtowanie i z histerią jakby Jari już do nich leciał z rykiem :evil_lol: Oczywiscie są same plusy tej sytuacji, gorzej z chamskimi komentarzami na temat psów morderców, ale na to już nie ma rady, ciemnota jest i bedzie.

Posted

[quote name='Amber']zapewniam, że do dobermana mało kto wyciaga ręce i całe szczęscie też zdecydowana wiekszośc osób jak nas widzi to zapina swoje pupilki na smycz. Czasem tak gwałtowanie i z histerią jakby Jari już do nich leciał z rykiem :evil_lol: Oczywiscie są same plusy tej sytuacji, [B]gorzej z chamskimi komentarzami na temat psów morderców, ale na to już nie ma rady, ciemnota jest i bedzie[/B].[/QUOTE]
Uwierz, że to cena, którą warto zapłacić :) Są chwile, w których żałuję, że nie mam amstafa, pita czy coś tam. Głównie o podbiegające, nie zawsze przyjazne psy mi chodzi, bo z dziećmi jakoś nie mamy problemu.

Posted

[quote name='Paulina516']Może go tam zawieść z psem?[/QUOTE]
To wygląda tak, że przychodnia wet. jest jakieś 3 przystanki dalej- ale jak już pisałam człowiek jest chory- po prostu opóźniony- i ciężko jest mu zrozumieć że pies potrzebuje pomocy... Zaawansowana nużyca (pół grzbietu jest łyse) no i ta łapka. Po drugie nie ma pieniędzy jeżeli zbiera puszki- mogłabym jakoś za opatrzenie łapy uzbierać żeby zapłacić- ale ten człowiek nie pojedzie- on nie chce dać znać że zaniedbał psa czy ja tak to odbieram.. Pewnie boi się że go zabiorą... A leczenie nużycy jest długie i skomplikowane- nie wiem czy da sobie z tym radę, nawet mając leki... Następna sprawa, że nużyca to choroba postępująca i za jakiś czas pies po prostu będzie łysy... A nawet gdybym go przekonała na weta nie mam auta żeby ich tam zawieść... No pomysłów mi już brakuje.

Posted

Zadzwoniłabym po straż miejską/schroniska oni by się tym zajęli, dla mnie najważniejsze byłoby dobro psa, a panu wytłumaczyłabym, no przynajmniej próbowała wytłumaczyć dlaczego tego psa zabierają.

Posted

[quote name='Paulina516']Zadzwoniłabym po straż miejską/schroniska oni by się tym zajęli, dla mnie najważniejsze byłoby dobro psa, a panu wytłumaczyłabym, no przynajmniej próbowała wytłumaczyć dlaczego tego psa zabierają.[/QUOTE]
I kolejny pies trafiłby do schroniska? Tam z pewnością psina nie miałaby lepiej, a straciłaby człowieka którego kocha- i ten niepełnosprawny człowiek straciłby pewnie jedynego przyjaciela... Jeszcze wybadam sprawę, bo znam chłopaka z ulicy tam gdzie ich spotykam, może będzie ich znał, może pomoże mi pogadać z gościem... Nie mam sumienia nasyłać SM na człowieka który widzę że kocha psa, dba o niego tak jak umie- tzn pies nie jest chudy, widać że mają dobry kontakt... W schronie ten psiak by się załamał, a to też ma wpływ na leczenie nużycy, więc niczego nie rozwiąże...
Ewentualnie poproszę o pomoc znajomą fundację, która by kontrolowała zdrowie czworonoga- tak żeby mógł zostać w domu...

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...