Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='maciek_axa']Gaz jest naprawdę najlepszą metodą obrony ;)
[/QUOTE]

Zależy od psa ;) Moja sunia (będąc szczeniakiem ) wyjęła mi z kieszeni kurtki gaz pieprzowy i rozgryzła opakowanie. Zero negatywnej reakcji. Sama frajda...
A ja się prawie udusiłam. Kręciło mnie w nosie i drapało w gardle przez kolejny tydzień jak wiązałam buty (podłoga oczywiście dokładnie myta, ale i tak było czuć). A pies się tam kładł jeszcze...




Marta, zdjęcia super :D

Link to comment
Share on other sites

A ja mam gdzieś schowane, w jakimś albumie, zdjęcia mojego dziecka, jak się bawi z pieskiem i tegoż pieska, jak liże pysk mojego konia i różne takie fajne foty, bo to był super zsocjalizowany psiak - biegał po stajni i ujeżdżalni, fajny do ludzi, do koni, kotów i innych psów. Żadnych zastrzeżeń do niego nie miałam. Ładnych parę lat tak biegał. Do czasu, aż jednemu chłopczykowi zmiażdżył twarz tak, że ponoć potrzebne były dwie operacje plastyczne. To był amstaf, więc można to sobie tłumaczyć, jak komu wygodnie - albo że jednak rasa nie teges do dzieci, albo że na dzieci trzeba uważać niezależnie od rasy. Zwłaszcza cudze dzieci. Dzieci miewają przedziwne pomysły a zachowania agresywne są jednak częścią naturalnych zachowań każdego psa - gdzieś tam sobie tkwią w zanadrzu. Nie twierdzę, że suka Marty byłaby do tego zdolna - tak sobie napisałam ku przestrodze. Zdarzają się rzeczy, których przewidzieć po prostu się nie da.

Link to comment
Share on other sites

Wyszłam z szoku :angryy: Ja pier... :angryy: Jestem tak wściekła, że nie wiem... Zaatakował nas przed chwilą "labrador" :angryy: Żeby było ciekawiej, PIES labrador :angryy:

Szłyśmy z siostrą z Zu, nagle zza zakrętu wypada para labów - biszkoptowa suka i czarny pies - myślę sobie - o, fajnie... Suka podbiega do nas, zjeżona, wącha Zu - jest ok, odchodzi... Pięć sekund później dobiega pies i jak nie pieprznie Zu zębami :angryy: Niewiele myśląc, złapałam tego spaślaka za fałdy na grzbiecie i uszczypałam go tak, że mnie boli dłoń :roll: Zastanawiam się, co było nie tak - może ja się nie znam, ale Zu pokazywała "nie podchodź, boję się!" - ogon wciśnięty pod brzuch, na ugiętych łapach... Co prawda właściciele szybko zabrali laby i spytali, czy wszystko w porządku... Tak, w porządku, oprócz tego, że teraz suka jak widzi JAKIEGOKOLWIEK czarnego dużego psa jak labrador rozpłaszcza się na ziemi i się trzęsie jak galareta :angryy: Dwa miesiące naszej pracy poszły się j* :wallbash:

Link to comment
Share on other sites

Yh, u nas tez wstręt do czarnych dużych psów trwa nadal. Ludzie nie rozumieją, że ich "spokojny" biegający luzem pies, może doprowadzić do tego, że inny kudłacz będzie przeżywał każde wyjście na spacer, jak karę :(

Link to comment
Share on other sites

Najgorzej jest mieć niewielkiego, strachliwego psa, który takie zajście przeżywa później bardzo długo :( Zu była strasznie gryziona, po strzyżeniu widać, że ma mnóstwo miejsc z "inną" sierścią, taką, jaka odrasta po urazach mechanicznych :( Każda taka jazda powoduje, że cofamy się do punktu wyjścia, w którym jakikolwiek inny pies jest dla Zuzanki wrogiem i trzeba go odstraszać i atakować zanim on - w jej mniemaniu - zaatakuje ją :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evl']Wyszłam z szoku :angryy: Ja pier... :angryy: Jestem tak wściekła, że nie wiem... Zaatakował nas przed chwilą "labrador" :angryy: Żeby było ciekawiej, PIES labrador :angryy:

Szłyśmy z siostrą z Zu, nagle zza zakrętu wypada para labów - biszkoptowa suka i czarny pies - myślę sobie - o, fajnie... Suka podbiega do nas, zjeżona, wącha Zu - jest ok, odchodzi... Pięć sekund później dobiega pies i jak nie pieprznie Zu zębami :angryy: Niewiele myśląc, złapałam tego spaślaka za fałdy na grzbiecie i uszczypałam go tak, że mnie boli dłoń :roll: Zastanawiam się, co było nie tak - może ja się nie znam, ale Zu pokazywała "nie podchodź, boję się!" - ogon wciśnięty pod brzuch, na ugiętych łapach... Co prawda właściciele szybko zabrali laby i spytali, czy wszystko w porządku... Tak, w porządku, oprócz tego, że teraz suka jak widzi JAKIEGOKOLWIEK czarnego dużego psa jak labrador rozpłaszcza się na ziemi i się trzęsie jak galareta :angryy: Dwa miesiące naszej pracy poszły się j* :wallbash:[/QUOTE]
Współczuję :niedowia:
Więcej :niewiem: co powiedzieć ...

U mnie jest tak ..że jak idę z psem na spacer to kurde zawsze psy od razu łazić ! .. dobrze że taktownie Nika jest po tej operacji "wysterylizacji" ... to taktownie ma to w d*pie .
Ale najgorzej to jest kotem .. to już całkiem masakra :-x

Link to comment
Share on other sites

Ta.. Labradory i ich własciciele..
Przybiegł lab, mój po treningu, nie miał ochoty sie z kimkolwiek znajomić a to to tak po prostu pach mu noch w dupsko, pach mu nos w norde, pach pod podwozie.. No ja cholery dostałam. Mówiłam "zostaw" i mój pies nie reagował agresywnie - liczyłam na to, ze własciciel zachowa sie rozsądnie, kiedy poprosze aby zabrał psa. Niestety. Własciciel wesoło powiedział "niech go ugryzie! Moze nauczy sie wreszcie nie podbiegania do psów!" .. poprosiłam jeszcze raz, żeby zabrał.. Niestety - poszedł dalej.
Ok. Pies dostał komendę "wolny", wyluzowałam smycz i jakze uroczy labrador dostał dwa razy w kark po czym spitolił za odpowiedzialnym panem.

Link to comment
Share on other sites

Zza zakrętu wychodzi dziecko. Małe, może 2-letnie. Drepcze sobie pociesznie i w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest już dobre 20(!) metrów od zakrętu, przemieszcza się środkiem drogi... uliczka może i osiedlowa, ale samochody jeżdża, a i czasem jakiś rozpędzony idiota się trafi.

Dziecko oddala się od zakrętu, zza którego wyłania się... spasiony labiszon.

Bardzo dobrze mi znany labiszon. Już kilka razy interweniowałam w straży miejskiej, a jego właściciel śmieje się w twarz i nadal puszcza laba luzem. Przez niego zleciałam z roweru, bo doskoczył do suki mojej Mamy, która biegła przy rowerze i przygniótł ją do ziemi, zjeżone 40-50 kg samca. Przez niego nie można spokojnie pospacerować po osiedlu, bo do psów się sadzi, a suki ostro dominuje, zjeżony przez cały grzbiet. Wybiega na bardzo ruchliwą jezdnię. Wypuszcza się na okoliczne pola, gdzie każdej wiosny rodzą sarny. Rzuca się na koty. Jakie ma jeszcze rozrywki - tego nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć.

Na widok mojej Tangi, labrador dostał irokeza, długich łap, ogon wyprężony w górze i truchtem na nas. Tanga, jak na nią, spokojna. Odwracanie uwagi nie miało już żadnego sensu, "nie wolno, dobry pies" jeszcze jakoś trzymało Tangę w ryzach, zza nieszczęsnego zakrętu wyłonił się w tej chwili młody tatuś, rozejrzał za drepczącą córeczką i zaczyna niemrawo przywoływac psa. Do cholery, czy zdrowy, ok 30-letni mężczyna nie umie KRZYKNĄĆ?! Ostro przywołać psa do porządku?! Wydać stanowczego polecenia?! Na jego mamrotanie labiszon nawet uchem nie ruszył, za to próbował władować się na Tangę. Tanga odpowiedziała atakiem, trzymałam ją krótko. W końcu labrador dostał ode mnie kopniaka w pysk (trafić nie jest łatwo, gdy ma się 30 kg wkurzonego suczyska na smyczy), cofnął się, przywarował i... próbował mi się rzucić na nogę.

Pańcio, widząc że labeczek sadzi się nie tylko do psa, ale już i do człowieka, podleciał w końcu i odciągnął go za obrożę, wykrzykując przy tym (chyba nagle odzyskał głos, anemia mu przeszła), że mam panować nad swoim psem. Powiedziałam mu, co o nim myślę i żeby lepiej zajął się dzieckiem (które znikało właśnie w kolejnej osiedliowej uliczce) i ruszyłam w innym kierunku, ale spacer już miałam zepsuty, a Tanga bez sensu się nakręciła.

Link to comment
Share on other sites

Ja mialam wczoraj po raz kolejny do czynienia z nerwową matką. Zaczynam się powoli zastanawiać czy mój szetland wygląda groźnie, niebezpiecznie...Idę chodnikiem, obok przystanek. Stoi matka z dwójką dzieci mniej więcej 3-letnich. Szetland idzie przy nodze nie zwraca uwagi na dzieci. Nagle matka kieruje w moją stronę groźne, oburzone spojrzenie, przygarnia dzieci do siebie wpychając je niemalże na ulicę. Dzieci na widok psa zaczynają piszczeć ze strachu chowając się za matkę. Mój pies przechodzi spokojnie, nawet na dzieci nie patrzy, nie reaguje na piski (ma perfekcyjnie wyuczone chodzenie przy nodze z kontaktem wzrokowym), no i zmęczony upałem marzy tylko o misce z wodą. Ja nie podejmję wyzwania wzrokowego, odchodzac czuję jeszcze na plecach złe spojrzenie i słyszę oburzone prychanie. Zastanawiam się dlaczego ludzie tak reagują, co nimi kieruje, dlaczego uczą swoje dzieci tak panicznego lęku przed psem w końcu spokojnym i na smyczy? Odniosłam wrażenie, że ta kobieta wymagała abym wyniosła się z chodnika, na którym ona stoi, wskoczyła w krzaki...
Evl- w ostatnim odcinku "zaklinacza psów" Cesar powiedział interesującą rzecz-niektóre psy mają tendencję do atakowania innych okazujących strach, strach wyzwala agresję. Zastanowiło mnie to, bo odnoszę wrażenie, że właśnie pewno dlatego strachliwy pies ujada aby ukryć lękliwość która może stać się przyczyną ataku. Być może dlatego na niektóre psy nasz strachliwiec będzie ujadał podskórnie czując, że za podkulony ogon może mu się oberwać. Tylko problem-jak ujada to się broni przed atakiem, jak pozwalamy na ujadanie to może stac się przewrażliwiony, jak nie ujada to może oberwać i co dalej...? Najlepiej sprawić aby przestał się bać ale to już nie takie proste.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']
Evl- w ostatnim odcinku "zaklinacza psów" Cesar powiedział interesującą rzecz-niektóre psy mają tendencję do atakowania innych okazujących strach, strach wyzwala agresję. Zastanowiło mnie to, bo odnoszę wrażenie, że właśnie pewno dlatego strachliwy pies ujada aby ukryć lękliwość która może stać się przyczyną ataku. Być może dlatego na niektóre psy nasz strachliwiec będzie ujadał podskórnie czując, że za podkulony ogon może mu się oberwać. Tylko problem-jak ujada to się broni przed atakiem, jak pozwalamy na ujadanie to może stac się przewrażliwiony, jak nie ujada to może oberwać i co dalej...? Najlepiej sprawić aby przestał się bać ale to już nie takie proste.[/QUOTE]

To ja już nie wiem co mam robić z Zu :roll:, ale jak ten pies nas jeszcze raz napadnie to podejmę odpowiednie kroki - agresywnego psa wyprowadza się w kagańcu, nawet jak jest pseudo-labem :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Ja mialam wczoraj po raz kolejny do czynienia z nerwową matką. Zaczynam się powoli zastanawiać czy mój szetland wygląda groźnie, niebezpiecznie...Idę chodnikiem, obok przystanek. Stoi matka z dwójką dzieci mniej więcej 3-letnich. Szetland idzie przy nodze nie zwraca uwagi na dzieci. Nagle matka kieruje w moją stronę groźne, oburzone spojrzenie, przygarnia dzieci do siebie wpychając je niemalże na ulicę. Dzieci na widok psa zaczynają piszczeć ze strachu chowając się za matkę. Mój pies przechodzi spokojnie, nawet na dzieci nie patrzy, nie reaguje na piski (ma perfekcyjnie wyuczone chodzenie przy nodze z kontaktem wzrokowym), no i zmęczony upałem marzy tylko o misce z wodą. Ja nie podejmję wyzwania wzrokowego, odchodzac czuję jeszcze na plecach złe spojrzenie i słyszę oburzone prychanie. Zastanawiam się dlaczego ludzie tak reagują, co nimi kieruje, dlaczego uczą swoje dzieci tak panicznego lęku przed psem w końcu spokojnym i na smyczy? Odniosłam wrażenie, że ta kobieta wymagała abym wyniosła się z chodnika, na którym ona stoi, wskoczyła w krzaki...
Evl- w ostatnim odcinku "zaklinacza psów" Cesar powiedział interesującą rzecz-niektóre psy mają tendencję do atakowania innych okazujących strach, strach wyzwala agresję. Zastanowiło mnie to, bo odnoszę wrażenie, że właśnie pewno dlatego strachliwy pies ujada aby ukryć lękliwość która może stać się przyczyną ataku. Być może dlatego na niektóre psy nasz strachliwiec będzie ujadał podskórnie czując, że za podkulony ogon może mu się oberwać. Tylko problem-jak ujada to się broni przed atakiem, jak pozwalamy na ujadanie to może stac się przewrażliwiony, jak nie ujada to może oberwać i co dalej...? Najlepiej sprawić aby przestał się bać ale to już nie takie proste.[/QUOTE]
O boże . ! .
Niech ktoś mnie trzyma .. jaka ta matka musi być por#bana .. jak tak się boi psa .. to po h*ja łazi po dworze ? . Niech siedzi w domu z dziećmi i pilnuję -.-

Link to comment
Share on other sites

Evl-No właśnie co robić? W przypadku takiego strachliwca jak moja collie odwrażliwianie nie było/nie jest takie bardzo trudne bo choć do odważnych nie należy to nie ma traumy schroniskowej za sobą i nigdy nie została pogryziona (tylko zaatakowana). Twoja Zu jak sama pisałaś ma liczne ślady po ugryzieniach więc jej ciężko będzie się podźwignąć. Ja myślę, że dobrze by było abyś zasłaniała sobą psa w sytucjach stresowych, tak aby poczuł, że nic mu się już więcej nie stanie. Ja, jak mam wątpliwości to chowam psy za plecy i prowadzę tak aby nie miały kontaktu wzrokowego z przechodzącym opodal czy podbiegającym.
To, że agresywne psy powinny być pilnowane nie podlega wątpliwości lecz jak wiesz różnie to w Polsce bywa. U mnie na osiedlu nikt się już nie pitoli, do wszelkiej maści agresorów wzywana jest straż miejska. Robi to wielu ludzi a skutek jest taki, że przynajmniej pod blok można wyjść spokojnie. Niepokoi mnie tylko to, że niektóre agresywne psy zostały zakute w kagańce i dalej biegają luzem co przy zerowym odwołaniu przynosi opłakane skutki.

Link to comment
Share on other sites

[B]badmasi[/B] - zgadzam się z tym stwierdzeniem Millana, zauważyłam, że nawet moja suka (też pokręcony strachliwiec) prędzej wystartuje do psa, szczególnie mniejszego, okazującego lęk. Dlatego też myślę, że Fro robi na ulicy te swoje cyrki (tzn. już nie, wypracowaliśmy naprawdę dużo ostatnio) po to, żeby ukryć przerażenie na widok psa. Szczególnie labradorów, ciekawe dlaczego, no nie?
Ja robię tak, że psu za żadne skarby nie pozwalam się rzucić, ukracam wszelkie próby burczenia i ataku, przy czym wytrzymanie chwilę na luźnej smyczy bez warkotu i szarpania nagradzam żarciem. Ostatnio wydłużam te chwile i jest coraz lepiej, czasem wystarczy tylko "nie rusz", żeby pies olał drugiego, gapił się na mnie, za co żarcie jest oczywiście. Zawsze odgradzam go jednak ciałem od innych psów, czy to tych luzem czy na smyczy... Problem w tym, że jeżeli znowu mi jakiś kundel podbiegnie to będę miała cyrk od nowa. Pracuję nad pewnością siebie Fro, ale to trwa. Gdyby mi się wydarzyło coś takiego jak evl, to bym miała znowu rok w plecy...
O ile łatwiej byłoby mieć wesołego blabladorka :roll:

Link to comment
Share on other sites

[B]Badmasi[/B] - ludzie mają rożne fobie, a już wyjątkowo przewrażliwione są matki. Sama często byłam w podobnej sytuacji co Ty, ale doskonale potrafię wczuć się w położenie innych. Już kiedyś o tym pisałam. Nie każdy lubi psy, nie każdy je toleruje, nie każdy jest w stanie uwierzyć, że przechodzący obok pies jest ułożony i łagodny ;) Ja już nie zwracam uwagi na podobne zdarzenia. Jedno czego nie mogę znieść to zupełnie odwrotne sytuacje, które nagminnie mi się zdarzają, czyli podbiegające do mojej suczki dzieci. Nie pomaga tłumaczenie, że Frotka za dziećmi nie przepada. Toleruje, ale z pewnością to nie jest miłość. Dziecko i tak podbiega, a flegmatyczna reakcja matki to: kooochaaanieeee, nie rusz pieska.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nikusiovatamiłośniczka:)']O boże . ! .
Niech ktoś mnie trzyma .. jaka ta matka musi być por#bana .. jak tak się boi psa .. to po h*ja łazi po dworze ? . Niech siedzi w domu z dziećmi i pilnuję -.-[/QUOTE]
O tak, tą drogą zajdziemy zapewne najdalej :shake:
Najlepiej wszystkich pozamykajmy w domu a ulice zostawmy psom, kotom, pająkom, wężom, żabom - i na co tam jeszcze można mieć fobię...
Zanim kogoś odeślesz do domu bluzgając przy tym niewybrednie, spróbuj choć tydzień popracować z dzieckiem z poważną fobią. Nie twierdzę, że tak było w tym przypadku, ale wkurza mnie roszczeniowe podejście do świata.

Link to comment
Share on other sites

U mnie na osiedlu jest taki stary pijak... Żona u niego pije - No wszyscy!
Nasyłałam na niego policję i straż m. już nie raz, nie dwa!


Założył psu kolczatkę, szarpię go, wyklina, kopie, bije... Już mu nie raz uwagę zwróciłam.
Raz psa mu wzięli, ale oddali po jednym dniu. O o.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nikusiovatamiłośniczka:)']O boże . ! .
Niech ktoś mnie trzyma .. jaka ta matka musi być por#bana .. jak tak się boi psa .. to po h*ja łazi po dworze ? . Niech siedzi w domu z dziećmi i pilnuję -.-[/QUOTE]
Może babka miała jakiś powód, żeby się panicznie bać psów [bo ja wiem? Jakiś przechodzący próbował jej kiedyś dziecko użreć?]? Mam zarówno psa i dziecko - wierz mi na słowo, że łatwiej było by zamknąć w domu Birmę niż Maciusia... dużo szybciej zdemolował by mi wszystko, mimo że Birma nie jest z spokojnych i leniwych psów [dowodem na to jest mn. wymiana kanapy przed dwoma laty - nudziło się dziewczynce]. Jeżeli mi nie wierzysz to może chcesz się na tydzień małym zająć? Uprzedzam, że za szkody na zdrowiu i psychice [u ciebie] opowiedzialności nie ponoszę ;).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mala_czarna'][B]Badmasi[/B] - ludzie mają rożne fobie, a już wyjątkowo przewrażliwione są matki. Sama często byłam w podobnej sytuacji co Ty, ale doskonale potrafię wczuć się w położenie innych. Już kiedyś o tym pisałam. Nie każdy lubi psy, nie każdy je toleruje, nie każdy jest w stanie uwierzyć, że przechodzący obok pies jest ułożony i łagodny ;) Ja już nie zwracam uwagi na podobne zdarzenia.[/QUOTE]
Ja rozumiem, można mieć różne fobie dlatego nigdy nie narzucam się z obecnością swoich psów-nie podchodzą, nie dotykają szczególnie dzieci. Tylko zastanawiam się co z tych dzieci, zarażonych fobią matki wyrośnie, jak one będą funkcjonować. Rozumiem-obawa, dziecko chowa się za mamę ale rolą matki jest spokojnie wytłumaczyć jak się zachowujemy w obecności psów. Dziecko nie musi ich kochać ale ponieważ żyjemy w mieście pełnym psów powinno znać "instrukcję obsługi".
Ja też nie reaguję, unikam kontaktu wzrokowego aby uniknąć pyskówki. Tylko jakbym chciała zrobić dobrze tej i podobnym osobom to powinnam chyba wskoczyć w pobliskie krzaki i przeczołgać się niezauważona. Jeśli sytuacja ma miejsce w parku to ok. schodzę, lezę w drugą stronę ale na zatłoczonym chodniku aczkolwiek szerokim nie mam takiej możliwości. (nie wiem może zadam takie pytanie na jakimś matczynym forum)
Bonsai-ja też jestem matką i to że jakiś pies próbował użreć moją córkę nie determinuje tego, że ona boi się teraz wszystkich psów, jest ostrożna ale bez przesady, wie że psów nie można się bać, że przechodzi się spokojnie bez pisków, wyciągania rąk itd.
Tak swoją drogą to sporo tych matek z fobiami się namnożyło może coś szkodliwego unosi się w powietrzu:roll:

Link to comment
Share on other sites

A ja dziś się dowiedziałam, że moja sąsiadka z naprzeciwka jest naprawdę nienormalna :angryy:
Wyszłam dziś z Nuką rano przed szkołą na dwór na siku i widzę, że ta sąsiadka chodzi sobie po podwórku przed blokiem z takim małym dzieckiem może ok 3-4 lat (to nie jej dziecko ona go tylko bawi komuś tam) Nuka chodzi sobie po trawniku (oczywiście na smyczy) i wącha sobie trawę szukając miejsca do załatwienia się. Po chwili słyszę jak dziecko zaczyna wołać 'pesek, pesek, pesek), ja idę z Nuką już do klatki, ale że Nuka uwielbia dzieci to usiadła tyłkiem na chodniku, a dzieciak z sąsiadką stoi i się patrzy no to ja mówię, że jak chce to niech pogłaszcze Nukę po głowie, OK dzieciak wyciąga rączkę, chce pogłaskać Nukę (Nuka już cała w skowronkach i macha kitą w prawo i lewo) po czym sąsiadka zaczęła coś tam mamrotać i wyciągać łapę do Nuki (Nuka nie lubi zbytnio tej sąsiadki bo ciągle na mojego psa wrzeszczała, a to jej drzwi przed nosem centralnie trzasnęła itd). No to Nuka zaczęła szczekać na nią, a ta zaczęła tupać nogami i mówi do dzieciaka "zobacz jak piesek głośno szczeka" i szczęśliwa od ucha do ucha, że Nuka na nią drze ryja, po czym coraz bardziej zaczęła walić tymi nogami i coraz głośniej się drzeć, "zobacz jak teraz piesek głośno szczeka" i cieszy się coraz bardziej (mówiła to do tego dzieciaka ciągle, zachowywała się jakby pierwszy raz psa na oczy widziała), ja Nukę próbuje odciągnąć od niej, a ta dalej drze się na mojego psa :angryy: no i mi tym rozwaliła komendę 'spokój' i 'cisza' , cudownie :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='vege*']No to Nuka zaczęła szczekać na nią, a ta zaczęła tupać nogami i mówi do dzieciaka "zobacz jak piesek głośno szczeka" i szczęśliwa od ucha do ucha, że Nuka na nią drze ryja, po czym coraz bardziej zaczęła walić tymi nogami i coraz głośniej się drzeć, "zobacz jak teraz piesek głośno szczeka" i cieszy się coraz bardziej (mówiła to do tego dzieciaka ciągle, zachowywała się jakby pierwszy raz psa na oczy widziała), ja Nukę próbuje odciągnąć od niej, a ta dalej drze się na mojego psa :angryy: no i mi tym rozwaliła komendę 'spokój' i 'cisza' , cudownie :angryy:[/QUOTE]
Najgorsze jest to, że nauczyła dziecko że można się drażnić z psem i wolno na niego tupać. To jest dopiero głupota.
Ja mam na osiedlu taką szurniętą miłośniczkę psów, która zawsze krzyczy, ciućka i klaszcze do psów. Z perfidią wykorzystuję tę osobę do nauki zachowywania spokoju w obecności wariata. Ona ma autentycznie nie ten teges z głową więc nawet nie boi się ujadania co sprawia, że jest genialnym pozorantem.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...