Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'lęk'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

Found 23 results

  1. Witam, Mam problem z moim 5 miesięcznym szczeniakiem rasy Staffordshire Bull Terrier. Problem wygląda następująca , gdy wychodze z nia na spacer z dala od aut jest ok , zawsze idzie tam gdzie ja chce nie ciągnie ,w skrócie zero problemu lecz gdy usłyszy hałas z samochodów lub inny głośny dźwięk zaczyna uciekać , wyrywać się , nie chce dalej iść i kładzie się. Sprawia mi to kłopot ponieważ mieszkam w mieście i boje sie o jej zdrowie poniewaz zazwyczaj zaczyna sie dusic. Bardzo prosze o pomoc. Mateusz S.
  2. Dzień dobry wszystkim! :) Mam ze swoim psim królewiczem pewne problemy, które pojawiają się lub nasilają w nocy. 1. Nadwrażliwość (?) na dźwięki blokowiska. O ile w ciągu dnia Cezar raczej ignoruje większość dźwięków na klatce schodowej czy też na chodniku za oknem, o tyle w nocy potrafi się przebudzić i zacząć szczekać z powodu kroków na schodach lub rozmowy ludzi za oknem. Jest to uciążliwe, bo mieszkamy na parterze więc takie sytuacje zdarzają się często... podejrzewam że kieruje nim strach, bo agresywnym stworzeniem zdecydowanie nie jest, ani nazbyt terytorialnym. 2. Strach przed wiatrem. Na spacerach wiatr może mu zwiewać uszy z głowy, utrudniać mu ruch i huczeć nad zadkiem, nie zwraca na to większej uwagi. Ale dźwięki wiatru słyszane z mieszkania... każdy mocniejszy powiew wywołuje w nim chęć chowania się po kątach, tulenia się do człowieka. Chciałabym pomóc mu się uporać z tym strachem, żeby nie musiał się biedactwo męczyć psychicznie - i ponownie, takie reakcje nasilają się w nocy. Bidula tupie po całym mieszkaniu, zwija się w korytarzu zamiast leżeć w swojej ukochanej klatce z poduchą. Co by tu zrobić? Jak mu pomóc? Może dyfuzor z feromonami coś by tu zdziałał? Proszę o wszelkie opinie i uwagi, z chęcią wysłucham każdej propozycji :)
  3. Witam, wczoraj z narzeczonym adoptowaliśmy szczeniaka z lokalnej fundacji. Piesek ma jakieś 4 miesiące, bardzo się nas boi ale da radę nakarmić go z dłoni (bierze kulkę karmy i ucieka). Przy każdej próbie kontaktu ucieka, chciałabym mu przynajmniej zapiąć szelki żeby się do nich przyzwyczaił. Czy ktoś miał już do czynienia z takim zachowaniem u psa i udało mu się z nim wypracować inne zachowania? Wcześniej mieliśmy juz psy ale nie były one po przejściach. Proszę o pomoc.
  4. Czy twój pies lub kot jest nieśmiały i bojaźliwy? Ciężko znosi okres burzowy czy sylwestrowy? Bywa, że boi się ludzi, zwierząt lub środowiska zewnętrznego? A może boi się nowych sytuacji lub Ciebie w niektórych sytuacjach? Czy chcesz lepiej zrozumieć, dlaczego Twój przyjaciel tak reaguje? Podczas seminarium dowiesz się, jak możesz pomóc przezwyciężyć strach i niepokój, tak aby pies czy kot był bardziej zrelaksowany i szczęśliwy. Będziemy uczyć się o fizjologii strachu i pokażemy Ci jak rozpoznać pierwsze sygnały lęku. Joanna Iracka „Absolwentka Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW. Od 1997 roku zajmuje się rozwiązywaniem problemów behawioralnych i leczeniem zaburzeń zachowania u psów i kotów. Odbyła praktyki kliniczne u specjalistów w Belgii, Wielkiej Brytanii i USA. W 2000 roku uzyskała dyplom specjalisty lekarza weterynarii-behawiorysty przyznawany przez Écoles Nationales Vétérinaires Françaises (Państwowe Wyższe Szkoły Weterynaryjne Francji). Od 15 lat prowadzi wykłady i szkolenia w zakresie medycyny behawioralnej w Polsce i za granicą. Członek European Society for Veterinary Clinical Ethology (od 1995) i Zoo-Psy (od 2000). Popularyzuje wiedzę o zachowaniu zwierząt w prasie dla miłośników psów i kotów, brała udział w programach TVP. Prywatnie mama trójki dzieci i opiekunka dwóch psów, dwóch szczurów oraz kota. ” Seminarium obejmuje m. in: - Przyczyny i rozwój zaburzeń lękowych. - Techniki behawioralne stosowane w terapii fobii i lęku. - Wykorzystanie pokarmu w terapii zaburzeń lękowych. - Terapia fobii dźwiękowych. - Typowe problemy u psów. - Typowe problemy u kotów. - Wybór terapii w zależności od zasobów systemu, do którego należy zwierzę. Każdy uczesnik seminarium otrzyma: -Materiały szkoleniowe -Certyfikat uczestnictwa -Ciepłe napoje oraz słodką przekąskę w trakcie przerw kawowych -Ciepły 3 daniowy posiłek Data: 10-11 styczeń 2015 Miejsce: Wrocław Prowadzący: lek. wet. – behawiorysta Joanna Iracka Cena: 550 zł W celu zgłoszenia chęci udziału w szkoleniu prosimy o przesłanie zgłoszenia przy użyciu formularza zgłoszeniowego lub przełanie maila z informacją. KONTAKT TELEFONICZNY: +48 793 279 791 ADRES E-MAIL: [email protected] Konto bankowe do wpłat: 79 1140 2004 0000 3302 7530 0993 (mBank) LICZBA MIEJSC OGRANICZONA [url="""]http://centrumzoopsy...-kot-strachliwy[/url]
  5. Witajcie, Sprowadziła mnie do was desperacja. Moja historia jest następująca: Od 2 miesięcy wychowuję 4-miesięcznego szczeniaka mix jack russell terrier. Pies nie pochodzi z hodowli, urodziła się na wsi i pierwsze 6 tygodni spędziła z mamą i rodzeństwem. Sunia jest bardzo pojętna, szybko załapała o co chodzi z zachowaniem czystości w domu, jest posłuszna i nauczyła się już wielu komend, także sztuczek. Problem polega na głęboko zakorzenionym w niej lęku separacyjnym. Mam ją odkąd skończyła 1,5 miesiąca, przez pierwszy miesiąc byłam z nią w domu i od początku uczyłam ją bycia samą, nie pozwalałam wszędzie łazić za sobą, ignorowałam piski pod drzwiami łazienki. Jednocześnie poświęcałam jej dużo "zdrowej" uwagi - szkoliłam , trenowałam, wszystko w formie zabawy i zgodnie z zasadami szkolenia przez pozytywne wzmocnienia. Zostawiałam ją samą na 5, 10, 15, 30 minut i stopniowo wydłużałam ten czas. Nagrywałam ją: przez cały ten czas wyła, tropiła mój zapach w całym mieszkaniu, ujadała. Nie interesowały ją zabawki, które zostawiałam ani poukrywane smakołyki, kongi itd. Problem zaczął się w momencie, gdy musiałam już normalnie wyjść do pracy. Na początku na 4, 5 godzin. Wracałam i zastawałam prawdziwy sajgon w moim 34-metrowym mieszkaniu: pozrywane tapety, pogryzione nogi łóżka, poprute legowisko... codziennie nowe straty. Doświadczony z psami kolega przywiózł mi klatkę (sporą, 100 x 120 cm) i pouczył co i jak. Psinka na początku bardzo ją polubiła, spała i jadła w niej od pierwszego dnia i na początku bez problemu dawała się w niej zamykać. Z nagrań wynika, że zaczynała świrować po ok. 5 minutach od mojego wyjścia. Rzucała się w niej, wylewała wodę (jedzenia jej nie zostawiam, tylko zabawki i kość), po zabezpieczeniu miski z wodą potrafiła umoczyć w niej kocyk i być bez dostępu do picia przez parę godzin. Po moim powrocie, mimo że zachowuję dystans sunia bardzo długo uspokaja się, dyszy jak opętana, popiskuje, ja czekam zawsze aż przestaje - wtedy otwieram klatkę i daję smakołyk i szykuję smycz z szelkami na spacer. Ostatnio sytuacja się pogorszyła - pies nie chce wchodzić dobrowolnie do klatki rano, nic nie pomaga - wrzucam żwacze, gęsie szyjki, na nic - nie chce wejść. Wkładaj ją więc delikatnie, nie żegnam się, wszystko robię na chłodno, pies skomle jakby działa mu się krzywda. Potrafi tak piszczeć przez połowę czasu kiedy jest sama, jak wracam to wnioskuję że spała bo ziewa i się przeciąga jak już się uspokoi. Od 2 tygodni podaję jej co rano do pyska Kalm Aid, jak na razie nie widzę poprawy... Co więcej, ona potrafi już wskakiwać na moje łóżko i za nic w świecie nie chce spać w klatce na swoim ukochanym posłaniu... powoli wątpię w skuteczność i sens klatki, z drugiej strony zniszczenia w domu rozstrajają mnie nerwowo. Czasem zabieram ją ze sobą do pracy, żeby oszczędzić nam nerwów (mam taką możliwość), pies przesypia wtedy ten czas - tylko czy dobrze robię? Czy ten lęk minie sam? Czy robię coś nie tak? Pomóżcie! Dzięki
  6. Piszę z prośbą o radę od osób, które spotkały się z takim problemem lub mają psiak, które zachowują się tak samo. Kilka miesięcy temu adoptowaliśmy 7 letnią suczkę ze schroniska. Psiak jest kochany, ufny, przepada za ludźmi, w mieszkaniu jest spokojna i grzeczne. krótko mówiąc pies idealny gdyby nie to, że nie może zostawać sama w domu. Jak tylko wychodzimy, skomle, szczeka i bardzo się denerwuję. Chodzi w kółko a jeśli nie ma nas dłużej niż godzinę ze stresu zdarza jej się zrobić siusiu na łóżko albo na podłogę a dwa razy zdarzyło się jej nawet załatwić w domu. Poza mokrym materacem nie ma większych szkód ale ciężko jest nam znieść myśl o tym, że po naszym wyjściu psiak tak cierpi. Problem występuje praktycznie od początku dlatego od samego początku intensywnie z nią pracujemy. Zanim ją adoptowaliśmy długo przygotowywaliśmy się do tego, dlatego problem lęku separacyjnego nie był nam obcy. Od początku stosujemy zimne pożegnania i powitania. Używaliśmy obroży feromonowej, w końcu kupiliśmy klatkę i zrobiliśmy z niej azyl dla psa. Wszystko działa do momentu jak pies traci nas z oczu. nagle klatka, którą uwielbia, i w której się fajnie wycisza przestaje się sprawdzać, wypełniony smakołykami kong przestaje być interesujący, gryzaki przestają być atrakcyjne. Liczy się tylko to, żeby przywołać nas szczekaniem i skomleniem. Staliśmy się więźniami we własnym domu bo żeby nie robić psu przykrości nigdzie nie chodzimy. Powoli zaczynam tracić nadzieję, że jej się poprawi. Za kilka dni spotykamy się z behawiorystą ale mam takie poczucie, że wypróbowaliśmy już tyle pomysłów, że nawet behawiorysta nie jest w stanie wymyślić nic więcej. Wiem, że tematów o lęku separacyjnym jest wiele ale może jednak ktoś zna jakiś inny sposób radzenia sobie z tym problemem, którego nie wypróbowaliśmy o którym wcześniej nie pisał. A może ktoś zmaga się z podobna sytuacją i potrzebuje podzielić się podobnymi doświadczeniami z kimś kto jest w stanie to zrozumieć? W grupie zawsze raźniej i może wspólnymi siłami uda się coś wymyślić nowego.
  7. Witam, prosiłabym o porady w takiej oto kwestii. Mam 2-letniego yorka, albo może lepiej byłoby nazwać go quasi yorkiem gdyż waży 6 kg.:) Jest uroczym psem, posłusznym i grzecznym, nie sprawia żadnych kłopotów oprócz jednego. Mianowicie, agresje budzą w nim obce osoby, czy to spotkane na spacerze, czy te które odwiedzą mnie w domu. Agresja objawia się szczekaniem, bieganiem w okół osoby, kulenie ogona - dlatego myślę, że jest to związane z lękiem, i ostatnio doszło do tego gryzienie w łydki - podgryzanie, a nie uczepianie się nogawki. W ogóle piesek jest strachliwy, nasiliło się to po jego kastracji 9 miesięcy temu. Nie mam czasu na chodzenie z nim do psiej szkoły, i też nie zależy mi na tym, żeby znał komendy ponieważ jest grzeczny bez tego i słucha się mnie-oprócz wspomnianych sytuacji. Pozdrawiam, i proszę o pomoc :)
  8. Piesek ma półtora roku. Do grudnia nigdy nie miał dość spacerów. W grudniu miał spotkanie z petardą (wystrzeliła 50 m od niego) i przez tydzień bał się wychodzić. Potem nowy rok i tydzień po wystrzałach noworocznych było już ok. Potem nagle po jakichś trzech tygodniach w czasie spaceru ok 10 na wybiegu na którym nigdy nic złego mu się nie stało nagle popatrzył z lękiem w niebo po czym dał dyla do domu z podkulonym ogonem i pyszczkiem przy ziemi. Trwało to tydzień po czym znów zaczął się uspokajać. Przez dwa tygodnie było lepiej i od przedwczoraj znów to samo. Nie wiem, czy może mieć to jakieś znaczenie, ale oba przypadki zdarzyły się, gdy spadła temperatura i nadciągnął wyż. Nie wiem, czy to jakiś przypadek neurologiczny, meteoroopatia czy jakiś błąd, który nieświadomie popełniliśmy. Czy komuś przydarzyło się coś podobnego?
  9. Cześć, szukam porady. Dziś byłam z Melą (3 miesieczna mieszanka husky) u weterynarza (3 raz- dwa poprzednie przebiegły bez stresu) z zamiarem obcięcia pazurków. Podczas zabiegu weterynarz skaleczył ją do krwi, wtedy zaczęła się wyrywać i nie było mowy o kontynuowaniu zabiegu. Jednak pan zawołał koleżankę do pomocy, pani trzymała mojego szczeniora a ten wył, skomlał i piszczał :( nie dałam rady na to patrzeć, a ona była przerażona całą sytuacją... Jak już ją puścili od razu pobiegła do mnie i czym prędzej do wyjścia. Boję się teraz tylko tego, że będzie miała traume. Wcześniej do gabinetu wchodziła bez strachu, wąchała wszystko a teraz wyszła z podkulonym ogonem. Poradzcie, czy powinnam jakoś z nią pracować, tworzyć dobre skojarzenia z gab. weterynaryjnym, żeby kolejna wizyta (która czeka nas w styczniu) nie była powodem do stresu? :(
  10. Szukałam na forum ale nie znalazłam nikogo z problemem jak mój. Może ktoś z was zetknął się z taką sytuacją i mógłby mi doradzić. Od 2 miesięcy mam w domu sukę wziętą z ulicy, mix pitbulla, około półtoraroczną według weta. Pies jest bardzo znany w miejscu gdzie mieszkam ponieważ od grudnia- stycznia żył samotnie na ulicy. Różni ludzie próbowali ją łapać na różne sposoby ale nikomu się nie udawało (łącznie z hyclem miejskim). W lipcu zobaczyłam ją pierwszy raz koło mojej pracy, przy śmietniku. Zaniosłam jedzenie, położyłam, odeszłam. Zjadła. Najpierw przychodziła dwa razy dziennie, potem częściej, potem zaczęła chodzić za mną dokądkolwiek szłam, pod dom, do sklepu. Zawsze czekała na mnie gdziekolwiek wchodziłam, odchodziła tylko na noc. Po 3 tyg jadła z ręki, ale nie mogłam jej dotknąć. Na przypadkowy dotyk reagowała wyciem i strachem (jak np wpadła w moją nogę idąc, albo otarła się o mnie). Tak samo jak mnie traktowała moją siostrę, do mamy też podchodziła ale nigdy nie chodziła za nią wszędzie tak jak za nami. Przed innymi ludźmi uciekała. Ostatniego dnia sierpnia udało nam się ją złapać. W parku dla psów po prostu siadła w rogu i dała się dotknąć, założyć smycz. Pierwszy tydzień w domu, w ogóle nie chciała wychodzić, załatwiała się nocami na matę, wynosiłyśmy ją, żeby przełamać jej strach. Potrafiła pół godziny stać i się nie ruszać. Aż któregoś dnia po prostu poszła. Od tego dnia nigdy nie załatwiła się w domu. Od kiedy zaczęła wychodzić normalnie, wykazuje zachowania agresywne które przejawiają się szczekaniem, szarpaniemi gryzieniem w powietrzu w stosunku do: większości mężczyzn (zwłaszcza arabów i mężczyzn w średnim wieku), ludzi którzy coś niosą, idą gwałtownie w moją stronę. Boi się ludzi z parasolem, laską, pękiem kluczy. W przeszłości na pewno była bita i to tak bardzo, że straciła oko, nie ma też kawałka ucha ale tu podejrzewam walkę z kotem. Rzuca się też do innych psów. Nad tym rzucaniem na psy i ludzi pracujemy, dużo poczytałam i ćwiczymy na spacerach, uczę ją ignorować ludzi, przewiduje jej zachowanie, z psami trochę nam gorzej idzie, ale wiem że potrzeba czasu. Dodatkowo mam suczkę Jack Russell Terriera, która też szczeka na psy i często to ona prowokuje te zachowania u nowej. To co mnie jednak martwi to, że kompletnie nie akceptuje mojego taty. Nigdy go nie ugryzła ale jak porusza się po domu to atakuje bez ostrzeżenia. Leci z zębami i szczekiem. Zawsze ją odsyłam na miejsce. Taty broni też drugi pies. Wystarczy czasem, żeby tylko się odezwał w sąsiednim pokoju i już go obszczekuje. Ale jak np wchodzę z nią do kuchni i tata już tam jest i ją ignoruje to ona nic nie robi. zwykle chodzi obok mnie albo chowa się za stołem. Od tygodnia podobnie zachowuje się do mojej mamy. Np kiedy chce wejść do mnie do pokoju, do salonu w którym siedzę. ostatnio była w korytarzu i chwytała torbę z zakupami, a pies wybiegł z salonu, skoczył i jej ją wyszarpał. Czasem wystarczy jakiś drobny ruch. Otwarcie drzwi do łazienki. Nigdy nie zaatakowała mnie ani siostry. Możemy zrobić z nią wszystko. Zawsze karnie idzie na miejsce, wolno jej wejść na łóżko i kanape ale ćwiczymy schodzenie na komende, umie siadać ale jeszcze się rozprasza, zawołana przychodzi. Oddaje zabawkę i jedzenie. Bawi się z drugim psem. Zwykle tamta jest bardziej agresywna, w zabawie duża jest takim cielakiem z którym można zrobić wszystko. Mają piłki, różne rodzaje kongo ale ona sama nigdy się nie bawi, chwilę pogryzie i tyle. Kłóca się czasem o zabawkę, co mi się nie podoba że duża czasem nie pozwala małej się zbliżyc i np wskoczyć do mnie na łóżko. Jeśli zaczyna warczeć lub się rzuci to ja karcę i odsyłam na miejsce. Jeśli chodzi o niszczenie to odgryza metki z kocy. siostrze wygryzła dziurę w pościeli. Mnie nic. Raz przyłapałam ją jak brała mojego klapka, została skarcona głosem i od tamtej pory spokój. Na spacerach chodzi grzecznie przy nodze. Zdarza jej się zachodzić drogę jeśli idzie od strony oka którym nie widzi. Czy ktoś miał podobnego psa? Czy wie co mogłabym zrobić. Nie chce żeby utrwaliła i pogłębiła swoją agresję. To co robię na ten moment to staram się przytrzymać albo zająć jej uwagę jak np tata idzie z pokoju do łazienki, czy wychodzi z domu. Jeśli nastąpi atak to zostaje odesłana na miejsce w trakcie. Czasem daje mu jakiś smakołyk żeby jej rzucił. Mama to samo, kazałam jej zawsze wołać psa zanim chce wejść np do mnie i rzucać jej nagrodę. czasem nie działa. Mama też wyprowadza psy i jest ok, jak jest sama w domu to tylko nie może wejść do mojej sypialni. Pies ma tam swoje legowisko, może to jest przyczyną... Z drugiej strony muszę zamykać drzwi na noc i psy są ze mną inaczej tata rano nie wyjdzie w spokoju z domu, nie będzie mógł wstać w nocy. Co ciekawe nieraz się zdarzyło, że np obcy facet na ulicy, który widywał ją w przeszłości podszedł, pies sie zaczal wyrywać szczekając a on nic tylko wystawił rękę i pogłaskał i tyle. Zero gryzienia. Ale to kilka razy. Ja zawsze zamierałam. Zdaję sobie sprawę, że większość z was poradzi mi zwrócenie się do specjalisty w miejscu, gdzie mieszkam. Sama uważam, że tak by było najlepiej, ale nie bardzo mam taką możliwość w tym momencie.
  11. Witam. Moja suczka ma ponad rok i jest rasy staffordshire bull terrier. Od około tygodnia pokazuje bardzo niepokojące zachowanie i myślę, że mogłam być tego powodem. Jestem bardzo niezdarną osobą i przez to w ostatnim tygodniu niechcący usiadłam mojemu psu na łapkę i wiadomo - był pisk, ale również zaczęła się trząść, niepewnie poszła do drugiego pokoju i skuliła się w kącie, a gdy podchodziłam to jeszcze bardziej pokazywała swój strach poprzez nerwowe, energiczne machanie ogonem. Dodam jeszcze, że przed tym zdarzeniem dokładnie dwa razy tak zareagowała na moje niechcące zrobienie krzywdy, jednak było to w dość dużym odstępie czasu, więc mogła już zdążyć o tym zapomnieć. Dzień później piesek zapomniał o przykrym wydarzeniu i znowu była sobą, ale niestety przy zabawie za bardzo wariowała ze mną i znikąd usłyszałam pisk - do teraz nie wiem czym był spowodowany, ale po raz kolejny poszła do innego pokoju i się bała. I oczywiście jak na złość, na kolejny dzień nie zauważyłam jej leżącą za mną w łóżku, a chciałam przesunąć nogę, co spowodowało przesunięcie się łapki mojej suni między łóżko, a kaloryfer. Na szczęście sama szybko ją wyciągnęła, jednak niepokojące zachowanie psa się powtórzyło. To pierwszy raz, kiedy się takie coś zdarzyło trzy razy pod rząd i jestem bardzo zła na siebie za moje roztrzepanie i gwałtowność. Minęły trzy dni od tego nieszczęścia, a mój pies bardzo się ode mnie zdystansował: W 75% przypadkach kiedy do niej podchodzę/wołam, pies mruży oczka, nerwowo macha ogonem i niepewnie się porusza, po czym zazwyczaj idzie do drugiej sypialni i kładzie się tam na łóżku. Zdarza się również, że po zawołaniu pies mnie "przytula" wskakując na mnie i obejmując moją szyję i energicznie liże, ale podejrzewam, że to bardziej ze stresu, niż z miłości. Jest bardzo osowiała gdy jesteśmy same w domu, nie ma ochoty na zabawy i umie przespać cały dzień, co jej się nigdy nie zdarzało. Z racji tego, że wszystkie przykre zdarzenia wymienione wyżej miały miejsce na łóżku w moim pokoju, wywnioskowałam, że sunia może się bać łóżka i spróbowałam przeniesienie kołdry, poduszek i koca na podłogę (nadal w moim pokoju). Dzięki temu piesek od razu do mnie przychodzi do pokoju, jak tylko usłyszy, że rozkładam koc na podłodze i śpi ze mną za dnia, ale na noc i tak idzie do mojego łóżka i śpi tak jak zawsze, wtulona we mnie. A spacery z nią wyglądają tak samo jak zawsze - jest pełna energii, biega i bawi się ze mną na zewnątrz, ale gdy tylko wejdziemy do domu, jej stres znów się przywraca. I teraz najdziwniejsze zachowanie, przez co wywołuje u mnie zmieszanie - pies zachowuje się tak, gdy tylko jest sama ze mną, ale gdy przychodzi kolejny domownik, piesek odżywa, chce się ze mną bawić i nie widać po niej najmniejszego stresu, co jest dość frustrujące, ponieważ nikt mi nie wierzy, że pies mógł przejść traumę przeze mnie i odmawiają wizyty u specjalisty, mówiąc, że takie zachowanie może wynikać przez to, że za niedługo powinna dostać cieczki. To jest jedyny moment w dniu, kiedy pies jest sobą i bardzo przykro mi, że nie może się tak zachowywać kiedy jesteśmy same - tak jak miała w zwyczaju. I teraz pytanie do Państwa - czy mój pies boi się mnie, czy pomieszczenia, w którym się cały dzień znajduję? Co mogę zrobić, żeby odbudować więź i żeby znowu była energicznym pieskiem, który ciągle się bawi ze mną?
  12. Witam, Dziś mieliśmy to szczęście przyjąć pieska ze schroniska. Oboje bardzo czekaliśmy na ten dzień, zwłaszcza mój chłopak, który wprost uwielbia pieski. Niestety, sunia którą adoptowalismy okazuje lęk przed mężczyznami. Nie szczeka, nie ucieka, ale podchodzi niechętnie. Za to mnie nie odstępuje na krok. Kiedy ja idę do łazienki to stoi pod drzwiami i piszczy, nie ma mowy o tym żeby mój chłopak ją uspokoił. To dla nas trudna sytuacja i na pewno będzie wymagało czasu by mała się oswoila, ale czy ktoś był w podobnej i może podzielić się doświadczeniami?
  13. Witam, mam czteroletniego foksteriera szorstkowłosego. Od dłuższego czasu pies boi każdego dźwięku- wybuchów petard, kapiszonów, a ostatnio nawet głośniejszych krzyków za oknem i totalnie nieistotnych dźwięków. Czasami nawet ja nie słyszę co się dzieje, a mój piesek już się trzęsie. Jego strach objawia się trzęsieniem całego ciała, pies nie chce jeść, ślini się, jest osowiały. Niczym nie można odwrócić jego uwagi od lęków- ani zabawianie, ani podawanie smakołyków. Gdy domownicy są w domu pies próbuje wejść na kolana. To jeszcze da się powstrzymać- mówimy nie i po prostu tuli się wtedy do naszych nóg. Niestety, gdy zostawiamy go samego w domu, zaczyna się szaleństwo- ślady łap i śliny są na stole, krzesłach, na parapecie(!) i oknach. Braliśmy go z hodowli; jak był szczeniakiem nie było z nim problemów- był wesoły, nie reagował tak na dźwięki. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, co go mogło wpędzić w taką traumę. Staramy się stosować do zasad typu: zachowywać się normalnie przy każdym dźwięku, nie rozczulać się nad psem, nie czochrać jak jest zestresowany itp, ale to nie daje żadnych efektów. Chciałabym mu pomóc, serce się kraje jak się patrzy na mękę biednego zwierzaka. Czy ktoś wie, jak pomóc psu w takiej sytuacji? Będę bardzo wdzięczna za każdą poradę.
  14. Herę przygarnęliśmy ze schroniska ok. 2 tygodnie temu. Ma mniej więcej 7 miesięcy. Jest bardzo przytulaśna i pocieszna, jeśli już się z kimś oswoi. Z początku nie była jakoś nienaturalnie strachliwa, co prawda do samochodu musiała być wniesiona, ale to raczej nic specjalnego. Drogę zniosła tak sobie - mimo, że wydawała się wesoła - pod koniec trasy zwymiotowała, a w trakcie jazdy dyszała. Jednak większym problemem od początku jest to, że boi się wchodzić do domu. Kiedy po raz 1 znalazła się przed drzwiami zapierała się z całej siły, a kiedy w końcu udało się nam ją wprowadzić powąchała niepewnie parę miejsc i szybko uciekła na kanapę, gdzie znalazła swój azyl. Na pierwsze spacery również bardzo ciężko było ją wyciągnąć, bowiem nie schodziła na ziemię nawet po jedzenie czy picie. Po paru dniach trochę się to poprawiło - zaczęła powoli schodzić (zazwyczaj kiedy nikt nie patrzył) i trochę lepiej radziła sobie z wychodzeniem, dlatego wypuszczaliśmy ją samopas (mieszkamy na wsi), bo była piękna pogoda i aż szkoda nam było ją trzymać w domu. Nie było problemu - Hera przybiegała na każde zachowanie i kiedy zostawiałam jej otwarte drzwi to po jakimś czasie wchodziła sama. Od dwóch-trzech dni Hera w ogóle nie chce wchodzić do domu, weszła raz, kiedy stałam przed drzwiami z jedzeniem i prosiłam ją jakieś pół godziny. Dzisiaj padał ogromny deszcz, a Hera nie była w stanie wejść do domu. Kiedy szczeka na dworze mam wrażenie, że prosi, aby ją wpuścić, ale gdy otwieram drzwi i zapraszam ją, ona podchodzi na odległośc metra od wejścia i szczeka błagalnie - czasem nawet piszczy. Strasznie jest mi jej szkoda i serce mnie boli, że w taką pogodę siedzi na dworze, ale po prostu nie wiem co robić. Czy ktoś wie jak zachować się w tej sytuacji?
  15. Cześć ! Myślę,że ten temat powinien się tu pojawić.Jeśli jest taka potrzeba proszę przenieść temat.Moja Nutka jest ze mną od 16 lat.Jest to mój pierwszy pies.Jej rasa to york + ratlerek.Kilka miesiecy temu u mojej prxyjaciółki zdiagnozowano ropomacicze I rak jajnika.Był to dla mnie ogromny szok.Mój pies dużo sikal u nas w domu.Myślałam,że to starość I chory pęcherz.Pies zostal wysterylizowany I rak usuniety.Natomiast ze mną dzieje się coś zlego.Często w wolnej chwili myślę,że zostalo nam bardzo mało wspolnego czasu.Widze,jak pies się starzeje.Czuje,że za kilka miesiecy się pożegnamy.Dużo płacze.Dużo myślę co się stanie z moim psem gdy umrze.Czy będzie czekał na mnie I czy będzie o mnie myslal w tym niebie.Czy będzie za mną tesknic? Jak on wytrzyma czekajac na mnie tyle lat ? Czy my się po śmierci spotkamy ? Czy mój pies mnie kocha ? Po czym to poznac ? Wydaje mi się,że bardziej on kocha moją mame.Czy on wie,że go kocham ? Czy jak wezme drugiego psa to mój pies za tm nie będzie zły? Czy pokocham tak samo bardzo mocno drugiego psa ? Wcześniej mialam myśli,że mój pies odejdzie ale szybko je odganiałam a teraz wiem,że jest bliżej niż dalej.Smutek trwa cały czas.
  16. Kochani, Piszęz dużym z dużym klopotem. 2.05 adoptowalam około 9 tygodniowego szczeniaka ze schroniska. Suczka szybko się uczy, jest mądra, zna komendy typu siad, leżeć, daj łapę, na miejsce, teraz powoli uczymy się komendy zostań. Uczy się czystości (umiała na mate, teraz pol ma pol, ale cierpliwość i bedzie dobrze . Kłopot mam z jej lękiem separacyjnym. Wyje, szczeka, trupta, średnio interesują ja rzeczy które zostawiam np kong, czy treasure box. Nagrywam ją i 30 minut wycia na 30 minut wyjścia. Zdarzaly sie wpadki z kupą gdziekolwiek :( za rada behawiorysty zamykam się w pokojach, zostawiając jej cos smacznego, piszczy szczeka drapie ale zajmuje się jedzeniem potem jest to samo. wyjść przez drzwi główne nie mogę, po sekundach zaczyna się koncert :( jest w trakcie nauki przebywania w klatce. Kocha ją, śpi tam, bawi się tam, ale gdy tylko wyjdę z pokoju leci za mną, gdy ja próbuje zamknąć i wyjsc z pokoju robi rozpierduche, boję się że zniszczy klatkę i się porani. czy jest jeszcze cos co moge zrobic? będę bardzo wdzięczna za podpowiedź, bo jest to kłopot który spędza mi sen z powiek, ona jest nerwowa, ja jestem nerwowa, o sąsiadach w bloku nie wspomnę. pozdrawiam AK
  17. Czy ktoś z Was używał kamizelki przeciwlękowej Anxiety Wrap? Mój pies boi się wyciągniętych do niego rąk, rąk nad głową, generalnie dotykania przez obcych i dużych psów. Proszę o pomoc!
  18. Mam ogromny problem z chartem angielskim - suczką w wieku 1,5 roku. Kupiłam ją z renomowanej hodowli gdy miała 8 tyg. jako swojego drugiego psa. Charcik wychowywał się ze mną i o rok starszą suczką basenji w dość małej kawalerce przez rok. Tam po raz pierwszy pojawił się problem załatwiania potrzeb fizjologicznych - gdy wychodziłam do pracy zostawiałam charcicy matę higieniczną na którą sikała, niestety gdy psy zostały same w domu bezpośrednio po spacerze na godzinę lub dwie - chart załatwiał się na podłodze. Był to wg mnie typowy lęk separacyjny + działanie małej powierzchni mieszkania. Od kilku m-cy mieszkamy na 70m2 i problem załatwiania się pod nieobecność domowników znikł - psy są grzeczne nawet 10 godz. Niestety whippet PANICZNIE BOI SIĘ MOJEGO NARZECZONEGO! Kiedy wchodzimy do domu oba psy cieszą się do mnie, po czym chart chowa się pod stół lub łóżko na widok swojego pana. Kiedy ten wejdzie do pokoju (nawet nie patrząc na psa) lub kuca ze smakołykiem w ręce i woła whippetkę, ta trzęsie się i oddaje mocz oraz kał na podłogę, niejednokrotnie kładąc się we własne ekskrementy... Właściwie sama nie podchodzi do pana, nie weźmie nic z jego ręki, nie bawi się z nim. Gdy nie ma mnie w domu lub jestem winnym pokoju na sam jego widok załatwia się, nawet gdy on na nią nie patrzy. Na spacerach idzie przy nodze z mojej strony, ale gdy idę z nią sama - biega i szaleje na łące po czym grzecznie do mnie wraca i nie spuszcza mnie z oczu. Gdy wychodzi z domu ze swoim panem - załatwia się na klatce schodowej, nie chce z nim iść, spuszczona ze smyczy ucieka i nie podchodzi, kilka razy puściła się dzikim pędem gdzieś w krzaki lub w okoliczne osiedla. Zanim udamy się do behwiorysty chciałam poprosić o radę. Pies nie był nigdy przez mojego narzeczonego bity. Kilka razy obie suki były przez niego karcone słownie, gdy np. kradły jedzenie ze stołu lub były przeganiane z kanapy. Chart najwidoczniej widzi w nim śmiertelne zagrożenie. Basenji jest dla odmiany karne i grzeczne, bardzo się go słucha i ciągle za nim chodzi. Trudno mi rozwiązać ten problem, szczególnie że narzeczony stracił już wszelkie chęci do pracy nad psem oraz cierpliwość. Obrzydza go fakt ciągłego sprzątaniaa psich ekskrementów, czemu nie można się tak do końca dziwić. Proszę o pomoc!! P.S. Dodam iż oba moje psy nie boją się ludzi, nawet obcych. W domu lub na spacerze żywiołowo reagują na ludzi i psy - biegają i zachęcają do zabawy. Zamówiłam preparat Kalm Aid oraz psie feromony w spay'u, czekam na przesyłkę.
  19. Witam Od 3 dni mam w domu 4 miesięczna suczkę rasy mieszanej. Zaadoptowałam ja od poprzedniej właścicielki. Mila jest bardzo lękliwym pieskiem szczególnie jesli chodzi o poznawanie nowego środowiska. Boi sie obcych ludzi ( podchodzi z rezerwą szczękając albo tylko szczeka i chowa sie za nogami). Małymi krokami poznaje ze mną otaczający ja świat. Kiedy poznaje członków rodziny i przyjaciół robimy to bardzo powoli najpierw skupiając sie na węchu pózniej wzroku na koncu głosie. Kazdy nowy poznany człowiek obdarowuje ja smakołykiem zeby pokazać ze nic złego jej sie nie moze stać. To samo jest z innymi psami. Boi sie ich panicznie. Nawet mniejszych od niej bobasów. Chciałabym aby wyzbyła sie tego leku dlatego za pare dni jak sie juz na dobre oswoi z nowym domem planuje spotkanie z psem szwagierki. Spacery tez nie sa dla niej relaksem. Zero skupienia i rozkojarzenie sprawiają ze siku i kupkę zrobi tylko i wyłącznie na ogródku. Staram sie aby podczas spaceru poprzez moja spokojna i rozluźniona postawę zrelaksowała sie i zaufała mi w pełni ale tego jeszcze nie udało nam sie osiągnąć. Moze ktos z was miał podobna sytuacje i moze mi jakos doradzić jak jeszcze nogę jej pomoc. Dodam ze byłam dzis u veta i była tak spanikowana ze prawie nie dała sie zbadać. Zapisano mi leki na uspokojenie ( zylkene) i mam sie pojawić z nia w poniedziałek.
  20. Witam, Od prawie już 3 miesięcy mam psa, średniego rozmiaru, mieszanka bichona z kundelkiem? Znalazłam go na wsi pod dużym miastem. zdecydowałam się go zabrać,bo sprawiał wrażenie bezdomnego (bardzo brudny, zawszony i zapchlony) i co najważniejsze miał urwaną tylną nogę. Po próbach zaleczenia kikuta musiałam zdecydować się na amputację. W tym momencie moj pies jest już całkiem zdrowy, zapomniał o fakcie, że wcześniej miał nogę. Problem polega na tym, że jest bardzo strachliwy. Petka była taka od początku, ale po operacji jest jeszcze gorzej. Nie ma możliwości wyjścia z nią na normalny spacer: na luzie wychodzi tylko za blok gdzie jest trawa i malo ludzi. jeżeli tylko spotkamy kogoś po drodze od razu wpada w panikę, próbuje uciekać, płoży. przejście przez ulicę z nią jest bardzo stresujące: ale pędzi przed siebie próbując jak najszybciej zwiać albo na widok samochodu kamienieje, robi to też na środku ulicy, przed jadącym samochodem, co powoduje u mnie ataka serca, że nie zdąrzę jej zgarnąć i coś ją trzaśnie. przez pierwszy miesiąc było źle ale nie aż tak bardzo jak teraz. kiedy dostaje ataku paniki wyrywa smycz i pędzi. źle reaguje na widok ludzi, zwłaszcza facetów. nie wiem jak to ogarnąć. raz, ze ma około roku, i nie zna życia w mieście. dwa, że jest psem straumatyzowanym- nie wiem jak straciła nogę. trzy- operacja i ból z tym związany wyzwoliły kolejne lęki. w domu jest bardzo żywiołowym psem. ,śmiga jak szalona, myśle, że bez drugiej nogi dopiero zeszłaby na level "normalnych psów" . ale na zewnątrz- płożąca kupka strachu. nie reaguje na żadne komendy, w momencie zagrożenai moja obecność nie ma żadnego znaczenia- nie działają ani smakołyki, ani dotyk. czy ma ktoś jakiś pomysł jak to ogranąć? czy ktos borykał się z problemem psa "podwojnie straumatyzowanego"? dodam, ze opcja behaviorysty nie wchodzi w gre- mieszkam w bukareszcie, kwestie językowe to wykluczają
  21. Na początku chciałam poprosić o nie obrzucanie mnie świniami, bo jak każdy z Was tutaj jestem tylko człowiekiem. Dziękuje. Adoptowałam pieska, mieszaniec. Mieszka ze mną od roku. Od samego początku pracuje z dwoma behawiorystami, trenerem, weterynarzem, przeczytałam multum opracowań i książek dot. zdrowia psychicznego psów. Problem: bardzo silny lęk, nerwica. Behawiorysta i weterynarz twierdzą, że pies był wcześniej bity i nie przeszedł socjalizacji (nie wiadomo nic o jego pochodzeniu przed adopcją). Wypróbowane metody: terapia, szkolenie, feromony uspokajające, leki. Pies dalej przejawia silnie nerwicowe zachowania szerokiego spektrum. Od wycia podczas bycia samemu, po gryzienie swojego ogona oraz gryzienie mnie gdy się czegoś przestraszy. A do przestraszenia czasami wystarczy że podniosę rękę po cukier ze stołu. Pytanie: czy w przypadku silnie zakorzenionych lęków i nerwicy, których nie udało się załagodzić pozytywnymi metodami dopuszczalna jest humanitarna eutanazja psa? pies ewidentnie się męczy każdego dnia ,nie ma apetytu po napadach nerwicy, zdarzało się mu nie jeść dwa dni, albo ja karmiłam go łyżką czy podawałam specjalne pasty do odżywiania psów. Teraz już boje się, że nie potrafie mu pomóc. Wiem, że na tym forum jest dużo absolutnych przeciwników eutanazji i wierzących w nieograniczone możliwości pozytywnych metod. Chciałam zapytać jednak osoby o bardziej umiarkowanych poglądach, co myślą? To jest niesamowicie ciężka sprawa - moralnie.
  22. Witajcie kochani, od półtora miesiąca jesteśmy szczęśliwymi właścicielami 11 miesięcznej, małej suczki (niecałe 3 kg). Mała została zabrana ze wsi, mieszkała na uboczu, w rodzinie alkoholika, robiła co chciała i gdzie chciała w stadzie 7 psów, nikt niczego jej nie pokazywał, nie uczył, nie wymagał. Po tym trafiła do nas - miasto 300 tys, spacery na smyczy, mieszkanie w bloku, widna, dużo ludzi dookoła, czyli diametralna zmiana warunków życia. I tu zaczęły się schody... O ile dla nas jest to cudowny i kochany pies, tak obcy ludzie, obce psy, spacery - dramat. Jesteśmy w kontakcie z behawiorystą, wdrażamy w życie jego rady, mamy już pierwsze sukcesy, ale z jednym kompletnie nie umiemy sobie poradzić. Goście. O ile obcych ludzi na spacerach już raczej ignoruje - dzięki pomocy behawiorysty - o tyle w domu jest DRAMAT. Sucz, jak tylko usłyszy dzwonek/pukanie, wpada w szał, zaczyna panicznie warczeć i szczekać, kompletnie nie reaguje na polecenia, na smaczki, na NIC - liczy się tylko ten, kto przyszedł. Niestety, zaczęła też podgryzać gości, rzuca się im na nogi, dosłownie drze się w niebogłosy, a przecież tak to wyglądać nie może. I dopóki gość będzie w domu, dopóty ona będzie się drzeć - nie ważne, czy jest na ziemi, czy na posłaniu, czy na kolanach - tak jest non stop. Spięta, zdenerwowana, tylko zerka, aby podgryźć obcego. Szkoda nam jej okropnie, chcemy jej z całych sił pomóc, ale szczerze - nie wiemy już jak. Czy może ktoś z Was miał podobny przypadek i wie, jak powinniśmy postępować? Co mogłoby zadziałać na naszą małą? Wg. behawiorysty - zadziała nauka komendy na miejsce i odesłanie tam suczy, a także wzmocnienie naszej więzi - ale ona nie słucha nas, gdy pojawiają się obcy. Jak jesteśmy sami - ładnie idzie już na miejsce i zostaje na nim. Z towarzyskich ludzi od miesiąca stajemy się odludkami, przychodzą do nas tylko Ci, którzy muszą - bo ta "walka" z histerycznym psem jest tragiczna i naprawdę nie zachęca do towarzyskich odwiedzin. Wiemy, że tu totalnie "leży" socjalizacja, u byłych właścicieli szczytem "odwiedzin gości" było to, gdy ktoś przejechał po drodze... A jako, że żyła w rodzinie z alkoholikiem, to może tez czasem wpadali "koledzy", stąd ten przeogromny lęk przed obcymi wchodzącymi do pomieszczeń? Co ciekawe, gdy to ona np. u rodziców wchodzi do domu, w którym ktoś już jest, jest raczej ok - chyba, że ktoś jest zbyt nachalny, ale to wina ludzi, a nie psa. Nie wiem też, jak powinniśmy się zachowywać w momencie jej paniki, jej ataku, żeby tego nie pogłębić. To nasz pierwszy pies z takimi lękami, stąd strach, co będzie dalej...
  23. Miałam dylemat gdzie temat umieścić, bo, jak w temacie, mam problem z rozwiązaniem kilku skumulowanych problemów mojego psa. Ale od początku, Yuna jest 3 letnią pinczerką średnią, kupiłam ją gdy miała pół roku, więc od 2,5 roku jest u mnie. Yuna wychowywała się na przedmieściach Warszawy, praktycznie zero ruchu ulicznego, dookoła mało się dzieje, a w domu poza nią i dwiema właścicielkami dwa inne pinczery średnie (w tym jej ojciec) i dwa koty. Trafiła tam gdy miała dwa miesiące, nie wiem jakie warunki panowały w hodowli, w której się urodziła, ani nie znam jej matki (tak, wiem, tutaj mój pierwszy błąd, że zdecydowałam się na takiego psa, jestem go świadoma, ale teraz tego nie zmienię). Tam, pod Warszawą, przez te 4 miesiące została nauczona załatwiania się na zewnątrz i zostawania w domu (tak przynajmniej zakładam, gdyż z tego co wiem zostawała sama na 8h dziennie, gdy właścicielki szły do pracy, a z załatwianiem się w domu nigdy nie było problemu). Na spacery wychodziła z dwoma pozostałymi psami i wydaje mi się, że zawsze wracała do domu, bo tamte dwa wracały na wołanie, natomiast nie była nauczona wracania gdy jest sama. To chyba tyle o jej przeszłości zanim do mnie trafiła. Kiedy przyjechałyśmy do Krakowa dało się zauważyć, że boi się samochodów (tylko kiedy znajdowała się w bliskiej ich odległości, np stojąc na przejściu dla pieszych). Z tym na szczęście szybko się uporaliśmy, częściowo nagradzaniem, częściowo na pewno przez fakt, że z czynnikiem miała do czynienia bardzo często (mieszkam w środku miasta). Prawdziwy problem pojawił się mniej więcej rok po sprowadzeniu małej do Krakowa, wtedy jeszcze w bardzo małym stopniu (tak, tu też mój błąd, że nie zaczęłam pracy od razu, tylko czekałam aż problem się nasili). Była u mnie dziewczyna z wymiany, która mieszkała, razem ze mną, w moim pokoju. Raz, gdy byłam w innym pokoju ona (dziewczyna z wymiany) wchodziła do mojego pokoju, wtedy pies pobiegł za nią szczekając i strasząc zębami. To był pierwszy raz, kiedy Yuna pokazała jakikolwiek przejaw agresji. Problem powoli, stopniowo nasilał się przez ostatnie półtora roku i obecnie do mojego pokoju nie ma prawa wejść nikt obcy (zaczyna być problem z domownikami - rodzicami i babcią. Kiedy np stoją w drzwiach pokoju mam wrażanie, że pies się boi, tylko nie wiem czego, i może w każdej chwili zaatakować gdy przekroczy się jakąś jej granicę), a żeby wprowadzić kogoś do domu zazwyczaj trzeba psa zamknąć w innym pokoju/trzymać na smyczy (zazwyczaj, bo czasem da się kogoś wprowadzić bez problemu, ale nie potrafię określić od czego to zależy). Tutaj mamy pierwszy problem - agresję i pilnowanie, możliwe że na tle lękowym. Co do pilnowania jeszcze, to kiedy np jadę z psem do kogoś nikt obcy nie ma prawa zbliżyć się do moich rzeczy, pies od razu startuje z zębami. Kolejny problem to strach przed psami. Jeżeli obcy pies nie zwraca na moją uwagi to nie ma problemu, ona go omija i ignoruje, jeżeli pies podbiega do niej (a to zdarza się często biorąc pod uwagę, że ludzie chodzą z nieodwoływalnymi psami bez smyczy) to albo zastyga w bezruchu, albo stara się uciekać (co jest niemożliwe przez smycz). Wyjątkiem są psy mniej więcej jej postury, krótkowłose (na tej podstawie wnioskuję, że lęk przed psami, jest efektem złej socjalizacji. Na początku był prawie niezauważalny, z czasem się nasilił). Kolejnym problemem jest skupienie Yuny na przewodniku... próbowałam chyba wszystkiego (również chodzenie ze śmierdziuchami pokroju suszonej wątróbki) żeby ją skupić na sobie, czasem nawet się udawało, ale z potencjalną zdobyczą (ptaki, wiewiórki, koty, jeże i inne zwierzątka) żadne nagrody nie mają szans. Podobnie w domu, kiedy ktoś przychodzi pies jest w takim stanie, że dotarcie do niego jest bardzo trudne. Ostatni problem, którego istnienie uświadomiłam sobie tak na prawdę niedawno jest rozpieszczenie. Przede wszystkim przez rodzinę, choć ja też święta nie jestem. Pies piszczy - pies jest głaskany, pies stoi przy stole - pies dostaje coś do zjedzenia ze stołu, pies piszczy przy łóżku - pies jest zapraszany pod kołdrę itd... A, właśnie, zapomniałabym... Mniej więcej od dwóch lat Yuna ma klatkę, była do niej przyzwyczajana w 100% pozytywny sposób i przyniosło pożądany efekt - czuje się tam bezpiecznie (i mam wrażenie, że tylko tam, kiedy np ktoś z rodziny wchodzi do pokoju pies albo idzie do klatki, albo ewentualnie na moje łóżko, którego wtedy broni). Eh, rozpisałam się, mam nadzieję, że ujęłam wszystkie istotne aspekty i niewiele nieistotnych... Teraz kolej na mój "plan naprawy Psicy"... Po pierwsze skończyć z rozpieszczaniem psa, "naprostować" ją w tej kwestii. Jak? Przestać dawać jeść przy stole, przestać głaskać gdy się tego domaga, na spacery wychodzi zanim zacznie o nie marudzić itd (mam listę wszystkich zaobserwowanych sytuacji kiedy pies dostaje to, czego się domaga). Do tego niestety potrzebuję współpracy wszystkich domowników, co nie będzie łatwo uzyskać, ale już rozmawiam o tym i mam nadzieję, że uda się wszystkich przekonać. Po drugie wypracować odsyłanie do klatki na komendę. Zauważyłam, że kiedy jest zamknięta w moim pokoju (gdy ktoś obcy przychodzi do domu) czasem sama z siebie kładzie się w klatce i widać, że jest wtedy spokojniejsza, cały czas nagradzam ją za takie zachowanie i postanowiłam wykorzystać to jako zachowanie zastępcze. Chciałabym osiągnąć taki efekt, że jestem w stanie odesłać psa do siebie gdy ktoś np. puka do drzwi. Ale to jest tylko "leczenie objawów" a nie rozwiązanie przyczyny, na które nie mam najmniejszego pomysłu... Jeżeli macie pomysł na rozwiązanie któregokolwiek z tych problemów (które przeplatają się, jeden nasila drugi, trzeci uniemożliwia pracę nad pierwszym etc) to proszę o pomoc, gdyż ja osobiście nie mam pomysłu... Na koniec dodam jeszcze, że pies jest mój, mama pomaga mi ze spacerami, z reguły wychodzi z nią raz (czasami dwa) dziennie, reszta rodziny (brat, tata i babcia) ogranicza się do akceptacji psa w domu i rozpieszczania go pod każdym możliwym względem. Ja mogę z psem zrobić wszystko, drugą osobą, której mam wrażenie, że pies ufa jest mój chłopak, który nie mieszka z nami, ale często bywa u nas (a mi zdarza się jeździć do niego z psem) i zawsze był wobec psa konsekwentny. Ps. Mam nadzieję, że jest to chociaż w miarę czytelne i że znajdzie się ktoś kto temu podoła...
×
×
  • Create New...