Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='debova47909']Sugerowanie, że mam problem, czy uważam cię za głupią, to uszczypliwość.(...)

Druga sprawa: Dlaczego uważasz, że w przypadku Psotki tak właśnie by było? Nie widziałaś jak dumnie olewała wołanie. I wierz mi, że ani myślała wracać gdy w końcu się zatrzymałyśmy.[/QUOTE]
Niewłaściwie to interpretujesz.
A uważam dlatego, że zwykle pies który nie odpowiada na zaczepki innego, olewa go jednym słowem i siedzi na tyłku jest po prostu nudny i nieciekawy.


Też ciężko pracuję z psem, mam sukę lękliwą i agresywną, i wierzcie mi, staram sie jak mogę unikać kontaktu z niewychowanymi psami i ludźmi, ale często sie po prostu nie da. Nie uważam jednak żeby opryskliwość była drogą do sukcesu. Krzykiem niewiele zdziałamy (mam na myśli psiarzy) a zaczynamy być postrzegani jako niekulturalnych ludzi, dla których pies jest pępkiem świata.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']
Też ciężko pracuję z psem, mam sukę lękliwą i agresywną, i wierzcie mi, staram sie jak mogę unikać kontaktu z niewychowanymi psami i ludźmi, ale często sie po prostu nie da. Nie uważam jednak żeby opryskliwość była drogą do sukcesu. Krzykiem niewiele zdziałamy (mam na myśli psiarzy) a zaczynamy być postrzegani jako niekulturalnych ludzi, dla których pies jest pępkiem świata.[/QUOTE]
Też mi się tak kiedyś wydawało i właściwie teoretycznie to jest racja. Tyle że zupełnie nie sprawdza się w praktyce. Próby kulturalnej rozmowy z tłumaczeniem, dlaczego nie życzę sobie bezpośredniego kontaktu z psem zawsze kończą się tak samo - przekonywaniem mnie, że nie mam racji, że się totalnie mylę, że nie znam swojego własnego psa i w ramach tego przekonywania podchodzący pies już pakuje się na mojego. Jedynie szybka i gwałtowna reakcja robi wrażenie ale też nie na wszystkich, bo niestety niektórzy właściciele labradorów zachowują się tak, jakby mieli specjalną licencję na chodzenie z luźno biegającym i nieodwoływalnym psem. Za każdym razem muszę wybrać - albo kolejny pies "pobawi" się z moim mimo, ze jest cztery razy cięższy, albo spróbuję zachować się na tyle konkretnie, że właściciel tego psa nie zechce w ogóle wdawać się ze mną w dyskusję. Opcje pośrednie mi się nie zdarzyły - kiedy staram się być kulturalna zostaję po prostu olana przez właściciela takiego licencjonowanego labradora. I tak już czwarty rok.

Link to comment
Share on other sites

Spacer. Przystanek na ćwiczenia/frisbee. Na środku szerokiej leśnej ścieżki. Tak lubię, bo pies się uczy, że jak ludzie idą/jadą na rowerach to luz, a jednocześnie ludzie widzą, że z psem ćwiczę i (generalnie;)) przychylnie patrzą. No. Młoda rodzinka z młodym PRT idzie. Psa swojego odławiam i schodzę z nim na bok, żeby spinki nie było. Przy samej ścieżce zostaje mój plecak i Pycholowa miseczka z wodą. PRT bez smyczy. Myślę sobie - no, jak bez, nie odowołują/odławiają, znaczy - wychowany, zdarza się;). A doopa. Za mało wyraźny sygnał optyczny dałam, ewidentnie na bok się usuwając. Piesek biegnie. Ja się drzeć nie mogę, bo mi pies wybuchnie i szlag mnie trafi na miejscu, będę ogniem przypalać... Więc proszę, żeby piesek nie podchodził. Wołanko. Piesek nie słyszy. Ja to moje bydlę uspokajam, bo podjarane. Piesek se krąży. Rodzinka idzie dalej. Piesek do naszego plecaka. Rodzinka nic. Piesek do naszej miski. Rodzinka: nie wolno. A co nie wolno, przecież już wiemy, że piesek głuchy, może nie? Ja chyba coś tam rzuciłam, nie pamiętam już co, ciśnienie mi rosło. Jest próba odłowienia pieseczka. Piesek robi uniki. Jest! Na rączki i... odstawienie na ziemię po kilku krokach. Co robi piesek? No? Kto zgadnie? Zawraca do nas! Szczęście - bezpośrednio do nas nie podszedł, chyba sygnały odczytał odpowiednio, ale plecak go bardzo interesował, a mój pies ze skóry wyłaził, bo w plecaku jego skarb największy schowany przed chwilą - frisbee. Koniec końców piesek postanowił jednak za rodziną pobiec. Jakieś 20 metrów od nas już byli, szli sobie, a co, przecież w końcu piesek pobiegnie za nimi, prawda?:D
Położyłam mojego psa, smakołykami nakarmiłam, wyciszyłam i wychwaliłam, że dał radę bez wybuchu. Dla mnie w sumie pozytyw. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja nieciekawa.
Pogadałam do mojego psa bardzo głośno, ćwierkającym głosem, o tym, jak to durni ludzie pozwalają małym pieskom na wszystko, a pózniej się dziwią, że małemu pieskowi się krzywda dzieje. Oj, obracali się, obracali...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Próby kulturalnej rozmowy z tłumaczeniem, dlaczego nie życzę sobie bezpośredniego kontaktu z psem zawsze kończą się tak samo - przekonywaniem mnie, że nie mam racji, że się totalnie mylę, że nie znam swojego własnego psa i w ramach tego przekonywania podchodzący pies już pakuje się na mojego.[/QUOTE]

Otóż to. Jak zaczęłam panu od ONka mówić, że ona ze schroniska i się panicznie boi, to pan chyba uznał, że misją jego życia zostanie socjalizowanie swojego bydlaczka z moją suką :grab: I teraz muszę wiać jak tylko go zobaczę na horyzoncie... :roll:

Link to comment
Share on other sites

Zdaza sie ze człowiek chce szkolic psa i komus znajomemu nie da sie wytłumaczyc zeby teraz nie pozwolił swojemu psu podbiegac bo on własnie cwiczy komende "zostan", bo tamten powtarza w kółko "ale one sie znaja". Ja juz sie nauczyłam ze nie malezy cwiczyc psa (nie umiejacego jeszcze dobrze jakiejs komendy) w takim miejscu zeby nic go nie rozpraszało (tam gdzie nie ma ani psów ani przechodniów ani samochodów).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Juliusz(ka)']Spacer. Przystanek na ćwiczenia/frisbee. Na środku szerokiej leśnej ścieżki. Tak lubię, bo pies się uczy, że jak ludzie idą/jadą na rowerach to luz, a jednocześnie ludzie widzą, że z psem ćwiczę i (generalnie;)) przychylnie patrzą. No. Młoda rodzinka z młodym PRT idzie. [/QUOTE]
Oooo widzę że spotkaliście tego samego pieseczka co my wczoraj. Słitaśny, nieodwołalny szczeniaczek. Moja sucz siedziała przy aucie, czekając aż otworzę drzwi, szczeniak sie nią zainteresował i podbiegł. Sucz energiczna, cieszyła sie że szczeniaczek ją wita, i jak to ona, na swój sposób delikatnie go zdeptała, zanim zdarzyłam ją złapać za obrożę i przytrzymać. A właścicieli pieseczka już nie było, poszli dalej ścieżką. Chore, jakbym chciała zapakowałabym małego do auta i tyle by z tego było. Sucz w aucie a to małe białe coś rysuje mi lakier łapkami, skacząc na drzwi...


Macie rację... Nie raz kiedy kulturalnie prosiłam o nie podchodzenie do nas , ludzie zaczynali gadkę "a dlaczego", " a trzeba ją socjalizować" itd.
To w takim razie jedynym sposobem jest wrzask, krzyk i wulgaryzmy ?

Link to comment
Share on other sites

Właśnie wróciliśmy z parku. Podchodzę z Dufflem na polankę, gdzie zazwyczaj zbiera się nasze zabawowe towarzystwo (młody nie ma kolegów do zabawy w okolicy, dlatego 1 czy 2 razy w tygodniu zabieram go do parku). Już z daleka słychać jakieś krzyki.
Okazało się, że na polance zebrali się właściciele małych piesków, cudownych stworzonek latających po całym parku, drących mordę na wszystko i kopulujących inne psy, ale przecież im wolno, bo są małe. Obok stoi pani z najlepszym kumplem Duffla, ONkiem Aresem. Właściciele maluchów każą jej natychmiast stąd odejść, bo jej pies jest duży i groźny i złamał żebro jednemu z psów. Oczywiście to rzecz wyssana z palca, jak niby miał to zrobić, skoro nigdy się z tym pimpkiem nie bawił.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że właściciele małych piesków mogą sobie nie życzyć kontaktu z większymi, rozumiem, mają do tego prawo. Ale można przecież o to grzecznie poprosić, a nie wymyślać jakieś głupoty.Później było jeszcze gorzej, panie zaczęły wrzeszczeć, że duże psy to powinny chodzić na smyczy i w kagańcu, a potem, że skoro pani z ONkiem nie jest stąd (w sensie, że dojeżdża do parku), to w ogóle nie powinna tu przychodzić. Zaczęło się wyzywanie, ja już stamtąd odeszłam, po co sobie nerwy psuć.
To mnie właśnie najbardziej dziwi, wzajemne chamstwo psiarzy...

Link to comment
Share on other sites

Faktycznie, przecież każdy z nas tak samo kocha psy, więc po co te nerwy?
Dziwnym trafem zauważyłam, że w mojej okolicy wszelakie małe pieski są bardzo szczekliwe, ja jak i moja sunia nie zwracamy na to uwagi, jedakże kiedy taki mały piesek boi się dużych i rzuca mu się do gardła a pan z pieskiem który próbował doskoczyć gardła mojej suni (swoją drogą bardzo komicznie to wyglądało) po mnie się drze, i woła pieska "Timonku, no choć tu do mnie słoneczko, proszę" jakby był zdany na łaskę psa, pies biega luzem, a wzrok właściela na mnie oznaczał mniej więcej wyrzut jakby to mój pis zaatakował jego "Timonka". Patrząc z innego punktu widzenia dochodzę do wniosku, że między właścicielami małych i dużych psów w moim mieście toczony jest pewien spór. I po co to komu? :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']
Macie rację... Nie raz kiedy kulturalnie prosiłam o nie podchodzenie do nas , ludzie zaczynali gadkę "a dlaczego", " a trzeba ją socjalizować" itd.
To w takim razie jedynym sposobem jest wrzask, krzyk i wulgaryzmy ?[/QUOTE]
Nie jedynym. Nie przeglądałam co prawda wszystkich 267 stron tematu, ale na tych, które przejrzałam wypowiedzi zawierały mnóstwo innych sposobów radzenia sobie z chamstwem innych psiarzy.
Tylko dlaczego ktoś miałby pozwolić sobie (czy swojemu psu) ubliżać?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='CarolineS']Patrząc z innego punktu widzenia dochodzę do wniosku, że między właścicielami małych i dużych psów w moim mieście toczony jest pewien spór. I po co to komu? :shake:[/QUOTE]
A ja mam małego i dużego. Co tu zrobić? Chyba rozstrzygnę ten spór wewnętrznie:evil_lol:
Tak na serio-mój mały szczekliwy, duży lękliwy więc sama czasami nie wiem co robić. Stosując się do wielu dogomaniackich obostrzeń powinnam zostać w domu i nie wychodzić. Mały może sprowokować dużego psa, duży może wystraszyć małego no i kłopot...Sytuacja patowa. Mimo, że walka na froncie trwa my ciągle żyjemy i mamy się dobrze.

Link to comment
Share on other sites

Miałam w końcu miły spacer, bez żadnych zbędnych nerwów, spokojny, z zabawami z psami :razz:. Pierwsze były 2 znajome staffiki, młoda wykonała noga, nie wolno i zwolnienie z komendy zanim się staffiki przywitały. Właścicielkę jednego z nich znam, jak właściciele drugiego zobaczyli że nie mam nic przeciwko to dopiero swojego puścili. Psy się przywitały dopiero jak wszyscy byli chętni na kontakt. Później pani z foksterierką z którą Shina się nie lubi, więc obydwie na smyczy. Później bokserek i witanie za obustronną chęcią poganiania się psów. Można jakoś sobie radzić, tylko dwie strony muszą mieć chęć współpracy ;). A rano był pinczerek z którego właścicielką się przeszłyśmy kawałek, porozmawiałyśmy, ale psy tylko tyle co się powąchały i nie mogły pokicać, bo maluch bywa niemiły jak mu coś nie pasuje więc psiakom nie pozwoliłyśmy do siebie podchodzić i grzecznie zajęły się wąchaniem/patrzeniem na nas. W takiej atmosferze aż się chce spacerować. Ale chyba to wstrętne zimno i padający wcześniej deszcz tych luzaków z nieodwoływalnymi psiakami zatrzymały w domu.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam inny problem z psiarzami..Na spacerach spotykam dziwnych ludzi. Pierwszy z nich, ma dorosłego boksera ( samca) i wciąż szczuje go na mojego psa ( mam 6-cio miesięcznego erdelka) a potem radośnie rechota jak jego psiak pieni się na smyczy ( i o dziwo nie jest to dres tylko leciwy ok 60-cio letni pan-efekt- mój pies zaczyna nerwowo reagować na boksery :( ). Drugi natomiast ( również starszy mężczyzna) na widok psów wydaje z siebie odgłosy naśladujące szczekanie i warczenie , chyba ucząc w ten sposób swojego yorka ? Nie pomagają prośby ani grzeczne zwracanie uwagi, a trochę głupio mi "bluzgać" na starsze osoby..chyba po prostu zmienię trasę spacerów.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']Oooo widzę że spotkaliście tego samego pieseczka co my wczoraj. Słitaśny, nieodwołalny szczeniaczek. Moja sucz siedziała przy aucie, czekając aż otworzę drzwi, szczeniak sie nią zainteresował i podbiegł. Sucz energiczna, cieszyła sie że szczeniaczek ją wita, i jak to ona, na swój sposób delikatnie go zdeptała, zanim zdarzyłam ją złapać za obrożę i przytrzymać. A właścicieli pieseczka już nie było, poszli dalej ścieżką. Chore, jakbym chciała zapakowałabym małego do auta i tyle by z tego było. Sucz w aucie a to małe białe coś rysuje mi lakier łapkami, skacząc na drzwi...
[/QUOTE]

Lasek Marceliński?:cool3:

Link to comment
Share on other sites

A czy to nie jest tak, że mając psa problemowego (lękowy, agresywny, chory) widzi sie każdą sytuację troszkę inaczej, niż inni ludzie ? Dla jednych to że jakiś pies podbiegnie i obszczeka nie jest niczym niekulturalny, natomiast dla mnie to krok w tył w pracy z moją agresywną suką. Tak samo właściciele dużych i energicznych, wesołych psów nie widzą niczego złego w podbieganiu i witaniu się z innymi psami, dla mojej suki natomiast to duże zagrożenie urazu stawów, kiedy jakiś cieżki pies bedzie po niej skakał.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Czyż nie ?

Mnie do furii doprowadza jazgoczący sznaucerek, bo wnerwia moją sukę, a pewnie właścicielka tegoż jazgoczącego sznaucerka wścieka się, że sie pojawiła w zasięgu ich wzroku bo jej pieseczek sie zdenerwował.

Dla jednych całkiem normalna sytuacja, a dla innych sytuacja stresująca i rujnująca czasem tygodnie pracy.


[quote name='Juliusz(ka)']Lasek Marceliński?:cool3:[/QUOTE]
Taaak ;) Widuję Cie często z potężnym ON-kiem. Pewnie też miewasz cudowne spotkania "na szczycie".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Czyż nie ?
[/QUOTE]
Pewnie, dlatego trzeba pracować nad poziomem empatii w narodzie, ale ten kij też ma dwa końce. Raz mi się zdarzyło wywrzeszczeć na właścicielkę labki, która niezniechęcona potem spokojnie wysłuchała, dlaczego mój pies nie znosi labradorów i teraz mam już z nią spokój. Innym razem w podobnej sytuacji trafiłam na świra, który wysłuchawszy moich obiekcji własną sukę przewrócił na grzbiet i zaczął dusić dociskając do ziemi, krzycząc "jak cię wołam, to masz przyjść!". I pożałowałam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']
Taaak ;) Widuję Cie często z potężnym ON-kiem. Pewnie też miewasz cudowne spotkania "na szczycie".[/QUOTE]

A jak ;). Mam wrażenie, że teraz, kiedy rowerzystów już mnóstwo, ludzie generalnie bardziej psów pilnują (nie wszyscy, żeby nie było:eviltong:).

Czy ja dobrze kojarzę, że kiedyś nam pięknie miejsce zrobiłyście z krzaki wchodząc?:D

Przepraszam jeśli sprawiam wrażenie mruka;), ale przy mijance całą uwagę skupiam na moim futrzastym:oops:.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Juliusz(ka)']A jak ;). Mam wrażenie, że teraz, kiedy rowerzystów już mnóstwo, ludzie generalnie bardziej psów pilnują (nie wszyscy, żeby nie było:eviltong:).

Czy ja dobrze kojarzę, że kiedyś nam pięknie miejsce zrobiłyście z krzaki wchodząc?:D

Przepraszam jeśli sprawiam wrażenie mruka;), ale przy mijance całą uwagę skupiam na moim futrzastym:oops:.[/QUOTE]
Tak i to chyba nie raz schodziłam wam z drogi. Moja sucz do całkiem normalnych też nie należy hehe, więc taki właściciel z psem jak Ty to normalnie genialna okazja do ćwiczeń.

A co do mruka ;) Ja też nie chodzę z pieśnią i uśmiechem na ustach hehe bo cała moja uwaga skupiona jest na tej wariatce.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Innym razem w podobnej sytuacji trafiłam na świra, który wysłuchawszy moich obiekcji własną sukę przewrócił na grzbiet i zaczął dusić dociskając do ziemi, krzycząc "jak cię wołam, to masz przyjść!". I pożałowałam.[/QUOTE]
Co zaczął robić?! Matko i córko, toż to zgroza jest! Ten człowiek ma jakieś problemy ze sobą, czy coś. To trzeba leczyć! o.O

Link to comment
Share on other sites

A ja codziennie rano mam nieprzyjemność spotykać babę, która sprząta naszą klatkę (bo nie jest to nasza dozorczyni) która zaczyna robić się agresywna i wrzeszczy na mnie "Ty kobieto serca nie masz, męczysz tego psa!" "Co to za życie jak on ślepy uśpić go trzeba!". Z dnia na dzień wrzeszczy coraz bardziej. Jestem osobą kulturalną (a przynajmniej staram się taką być) poza tym nie wiem, czy nie jestem od niej starsza (to menelica, więc może być młodsza niż wygląda), ale kończę z kulturą - ludzie tego pokroju nie rozumieją rzeczowych argumentów, tylko bluzgi. No i ta baba w końcu się doczeka, bo nie wytrzymam już dłużej...

Link to comment
Share on other sites

Witam wszystkich
Z zaciekawieniem przeczytałam wszystkie posty....Jestem posiadaczką "wesołej"parki...5 miesiecznej azjatki i 4 letniego spaniela....i niestety problemy typu proszę zabrać psa na smycz znam od podszewki.Napomnę że moje psy są zawsze na smyczy na terenach osiedla do tego suczydło ma kaganiec bo mimo że jest łagodna jak baranek i ma 5 miesięcy...wazy 40kg i sięga do pół uda :).Ostatnio mieliśmy przykrą sytuację z labkiem...sama byłam bardzo zaskoczona całą sytuację biorąc pod uwagę rasę psa...żeby psy mogły się wybiegać muszę odejść spory kawałek po za osiedle...Pies dorosły labrador jak spod ziemi wyrósł przed nami i zaatakował mojego Leona...a że mój kogut nie należy do uległych....zaczęło się dziać źle...szamocząc się z Leonem i labkiem jednocześnie trzymalam Suki przestraszoną...która miala ochotę zwiać na drugi koniec świata...rozglądałam się za właścicielem...Pan Labka spokojnym krokiem...zaczął wołać swojego psa...co nic nie dało bo pies po pierwsze nic sobie nie robił z Pana...a wręcz jego obecność podziała na niego jak "dopalacz"
Szlak mnie trafił...złapałam pierwszy kij który leżał w zasięgu ręki...i...Bardzo sugestywnie wytłumaczyłam Panu że jeśli nie panuję nad psem a pies jest agresywny to ja z wielką przyjemnością(przy użyciu słów niecenzuralnych) mu wytłumaczę...że takie psy prowadzamy na smyczy...Pan jakby obudził się z amoku..szybciutko zabrał psa i...teraz omija mnie szerokim łukiem...:)
Nie jest winą psa że ma durnego właściciela...:(ale że z labka można zrobić takiego agresora ...byłam w szoku....
ps.kija wzięłam na "PANA" nie na psa :)

Link to comment
Share on other sites

inna sytuacja o głupocie ludzkiej...
Jestem szczęsliwą mamą trzy letniej panny i jak to zwyczajnie trzy godziny dziennie mijają na placu zabaw....plac zabaw ogrodzony niskim płotkiem....
Dzieci szaleją w piaskownicy az tu z pędem ,przeskakując przez plotek wpada ok.pół roczna suka husky..taranując wszystkie dzieci...skacząc na nie...zamieszanie potworne...mamy krzyczą,pies wariuje jeszcze gorzej bo mu się udzielają emocje...Pana nie widać...jako wlaścicielka psów staram się złapać "zwariowanego"szczeniaka,żeby nie chcący nie zrobiła krzywdy jakiemuś dziecku...wyłania się właściciel...matki krzyczą że psy na smyczy się prowadza itp.itd.
nie zgadniecie co zrobił "Pan":
wlazł bo to inaczej nie można powiedziec do piaskownicy ,nie mogąc zapanować nad psem docisnął ją do piachu i przy wzrokach przestraszonych dzieci zaczął tłuc smyczą biednego szczeniaka....dzieci w płacz..pies się skulił....moja mała krzyczy...nie zastanawiając sie wyrwałam mu smycz,zaczęłam krzyczeć do niego że co on najlepszego robi...biciem nic nie wskóra...młody pies chce się bawić a jego zasranym obowiązkiem jest zapanowac nad psem bez agresji...zapytałam się czy mam jemu przylozyc tą smycza żeby zrozumiał....pies schowal się za mną.....czyli juz nie raz Pan mu pokazał jak działa smycz...
żal mi tego stworzenia...nie czeka go ciekawe życie....i wyrośnie kolejne "zalęknione"

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...