Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='"marti14"']żeby psy mogły się wybiegać muszę odejść spory kawałek po za osiedle..[/QUOTE]
Skas to znam
[quote name='"marti14"']nie mogąc zapanować nad psem docisnął ją do piachu i przy wzrokach przestraszonych dzieci zaczął tłuc smyczą biednego szczeniaka..[/QUOTE]
Biedna sunia. Bedzie jeszcze bardziej uciekac
[quote name='"marti14"']nie zastanawiając sie wyrwałam mu smycz[/QUOTE]
Najpierw myslałam, ze jemu nia przyłozyłas

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio jak szliśmy do parku z moim dobkiem, dres zaczął okładać 6 miesieczne szczenie smycza. Moj pies nie lubi agresji i po prostu wystartował z morda do tego dresa. Za nim rzecz jasna ja. Zrobiliśmy mu awanture taką, ze ludzie w oknach stali i patrzyli co sie dzieje. Szczenie oczywiście przerażone leżało, bezradne.
Może jak nie zwykła, ludzka moralnosć to chociaż wstyd coś wskóra. Ośmieszyliśmy go przed całym jego blokiem. Wyszedł na idiote, bezmózgiego głowonoga...

Wczoraj w parku, świeżo po treningu (pies wyluzowany, na smyczy, ziapiący) obszczekala nas sunia dobkowata w kagańcu, na co mój pies nie zareagował wcale, natomiast dobermanka została odwołana i grzecznie przyszła do swojej pani. Nic wielkiego sie nie stało. Własciciel myślący, suka grzeczna - ok. Zdarza sie.

Tylko czemu matki z pobliskiej piaskownicy rzuciły sie na nas jak bullterierki, ze 'jak to agresywny pies i bez kagańca przy dzieciach chodzi...'? To nie nasza wina, że jakaś psunia nas obszczekała..
Wytłumaczyłam, ze mój pies nie jest agresywny i nie musi chodzić w kagańcu (nie ma takiego przepisu). Oczywiście wyszło ze ja jestem głupią siksą z wielkim, agresywnym psem. Po straż miejska jednak nie chcialo im sie dzwonić, choć powiedzialam, ze poczekam na nich z moim agggreesywnym, krwiożerczym dobermanem. Żaden problem.

Link to comment
Share on other sites

A ja wśród tego całego chamstwa wszechobecnego zapomniałam napisać, że my ostatnio miałyśmy miłą sytuację :)

Idę z dziewczynami naszą parkową trasą, nagle z jednej z alejek wypada kremowe, kudłate 'coś', ze 3 razy większe od moich suk i leci w naszą stronę. Ja już w gotowości, Tinę zajmuje smakołykami żeby się nie zaczęła sadzić, yorki też do nogi i próbujemy się oddalić, bo kogoś kto by wyglądał na właściciela nie widać. I w tym momencie znad kosza na śmieci podnosi głowę pani zbierająca puszki, woła psa, który robi dosłownie zwrot na zadzie i leci z powrotem do niej, a pani chwali i zapina na smycz :) Dość daleko była od nas, więc skinęłam jej tylko głową w podziękowaniu, ale jakby była bliżej to bodaj bym ją wyściskała chyba :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Gówno prawda moja droga... też bym zrobiła krzyk jakby obcy pies mi dziecko lizał... Rasa to nie charakter, to pewne predyspozycje... a w nawale "labladolków" mam na nie alergię jak widze rozpędzone kilkadziesiąt kilo wpadające na mnie z impetem "dać buzi"...

Link to comment
Share on other sites

No i matka tej dziewczynki miała rację.ja tez mam labradora i tak go wychowałam,że bez zezwolenia nie biegnie do dzieci całować je. a jak dziecko biegnie do niego to automatycznie robi siad i czeka na mój znak -a ja albo mówię -część- i wtedy pies podaje łapę, albo pokazuje dwa palce w dół i pies się kładzie. Itd itp - nie ma takiej opcji, żeby obcy pies tak sobie podbiegał do obcego dziecka i je całował - to elementarny brak wychowania. ja osobiście tez wkurzyłabym się gdyby obcy pies lizał moje dzicko- choc mój osobisty może to robić za obopólnym przyzwoleniem.

Link to comment
Share on other sites

Moje dziecko boi się psów i za akcję z podbiegającym bez mojej zgody psem skłonna jestem posłać przed trybunał stanu. To jest absolutnie niedopuszczalne.
Nie mówiąc o tym, że właśnie od takiej akcji z labradorkiem, który wesolutki i bez kontroli właściciela postanowił się przywitać z moją córką, przy okazji przewracając ją na ziemię, zaczęły się moje kłopoty z własnym psem i jego reakcją na biszkopty. Widząc moją córkę przewróconą, przestraszoną i obskakiwaną przez laba pierwszy raz w życiu wystartował do psa z zębami. I tak mu niestety zostało do wszystkich podbiegających na chama biszkoptów.

Link to comment
Share on other sites

Właśnie, a jakby dziecko miało alergię, to przykrych powikłań się nie da uniknąć...
Ale dzieci też powinno się pilnować. To nie jest znowu tak, że pies nie może nic, a dziecko wszystko. Kiedyś Chapsia leżała sobie na plaży, zaludnionej okrutnie, skwar jak cholera, do wody nie wolno (inteligenci pobierają opłatę za psa na plaży, a do wody mu nie wolno...), na dodatek przyjechała rodzina, która za psami nie bardzo przepada, więc psisko nieco zmarnowane znalazło sobie kawalątek cienia pod leżakiem, a tu nagle wśród ogólnego zamieszania jakieś dziecię bezczelnie podchodzi, o nic nie zapyta, tylko rękę do psa wyciąga (z góry, prosto na głowę, czyli tak, jak psy lubią najmniej - szczególnie te w typie Chapsi). To się Chapsia wkurzyła i byłaby dziabła dziewczynkę w łapsko. Ciotka prawie na zawał umarła, mówiąc między nami. Dla niej pies to taka klasa totalnie najniższa, najlepiej przypiąć łańcuchem do budy i broń Boże nie głaskać, bo jeszcze pchły ma. Ale gdzie do cholery jasnej byli rodzice tego dziecka?! Dziecku też trzeba mówić, że zwierzę trzeba szanować i że nie wszystkie lubią głaskanie... Gdyby każdy spytał, czy można pogłaskać, uniknęlibyśmy wiele konfliktów.

Link to comment
Share on other sites

klaudiaa skasowała post więc nie wiem o co chodzi ale w kwestii pies i dziecko byłam świadkiem pewnej sytuacji. Młody haszczak biegnie do dziecka, właściciele haszczaka zdenerwowani krzyczą do niego aby wracał, pies nie reaguje, przestraszone dziecko zaczyna uciekać. Wtedy to matka krzyczy do dziecka-stój. Zatrzymuje się dziecko, zatrzymuje pies. Właściciele haszczaka zaczynają przepraszać, wtedy matka mówi-nie ma za co, my nie boimy się psów. Dziecko miało ok.2 lat.
Nauka była dla obydwu stron, pies wylądował na smyczy a dziecko nauczyło się, że przed psem się nie ucieka i nie okazuje strachu. Oczywiście pies nie był agresywny.
Ostatnio częściej spotykam się z przeciwnymi reakcjami-najczęściej matki, babcie nerwowo przygarniają dzieci do siebie na widok psa, raz nawet na widok mojej szelti dziecko zostało wepchnięte w krzaki kolczastej pigwy przez nadopiekuńczą babcię. Szelti nie dość, że była zmęczona po bieganiu, zasmyczona to jeszcze kompletnie nie interesuje się obcymi a nawet krzyczącymi dziećmi, dziećmi na rowerkach, deskach z patykami itp.
No i jedna miła sytuacja. Pani z wózkiem poprosiła abym pokazała dziecku pieski. Ustawiłam ją w dogodnej odległości, zrobiłyśmy pokaz sztuczek ku uciesze malucha i ku mojej uciesze bo mogłam przećwiczyć bliską obecność rozentuzjazmowanego dziecka pokazując psom, że ta obecność jest wielce pożądana i nagrodzona garścią kiełbasy.
Jeśli mam obiekcje co do obecności dzieci i psów zakładam większej suce kaganiec.

Link to comment
Share on other sites

U mnie np.dużo czasu zajęło mi przekonanie większej suki(mniejsza nie zwraca zbytnio uwagi ani na dzieci,ani na dorosłych),że nie każde dziecko,to jej ukochany Denis i nie na każde dziecko wolno tak entuzjastycznie reagować.Ona jak widzi dzieci,to dosłownie zajoba dostaje,a raczej dostawała.Ale rozumiem,ze nie każdy rodzic jest zachwycony jak obcy pies,liże,skacze i piszczy z radości na widok jego dziecka.Teraz jak przechodzimy obok dzieci wystarczy moje:"Nie witamy się!"i Lila przechodzi łypiąc to na mnie,to na malucha wzrokiem skrzywdzonego stworzonka:)Ale sama uczę mojego syna,który ze stworami różnego rodzaju jest wychowywany praktycznie od urodzenia,że do obcych psów,kotów,wiewiórek,pajaków ręki nie wyciągamy,nie głaszczemy i nie całujemy.Miałam nauczkę z moją dalmatynka,która bedąc ze mna na spacerze podeszła(na lince)do pary z dwójką dzieci wychodzącą z Mc.Donalda.Dzieci trzymały lody.Lara z machaniem ogona i wesołymi podskokami podleciała do dzieci oczywiście i wykorzystując chwilę nieuwagi "liznęła se loda!!!!!!!!!!!!!"Nie wiedziałam jak przepraszać!Na szczęście państwo sami mieli psa i tylko się śmiali,ale też miałam przypadek,że dosłownie,też tym samym sposobem,zwinęła żebrzącemu narkomanowi kubek z drobnymi!!!!!!!Poprostu podleciała,pomachała ogonem ,popłaszczyła się i...Haps za kubek i w nogi!!!!!!A ten za nią z wrzaskiem!!!Tylko dzyń ,dzyń było słychać!Na szczęście odbiegła na długość linki .Kubek zabrałam i zwróciłam,ale jaki obciach!

Link to comment
Share on other sites

A wiecie dlaczego "blabladorki" z takim galopem biegną do ludzi ? Bo są przez ludzi/przechodniów notorycznie wołani i zaczepiani. Ciągłe cmokanie do "pieska z reklamy" jest wysoce irytujące. Pies potem kojarzy fakty, generalizuje, i już go nie obchodzi czy ktoś go woła czy nie, czy to dziecko, czy dorosły, biegnie sie witać, bo zwykł być wołany. Wiadomo, można psa szkolić, trenować, ale wierzcie mi, takie cmokanie i wołanie tititit może napsuć krwi. Tylko po co potem to zaskoczenie i oburzenie, że pies na ludzi skacze ? Sami tego chcecie! Nie pchać łap do każdego "blabladorka" z reklamy, bo one takie kochane, posłuszne i idealne dla dzieci. Ciekawe, że do dobermanów tak wszyscy łap nie pchają...

Nie popadajmy też w paranoję. Ja mogę psa szkolić, tylko kto wyszkoli takiego malucha ? Które biegnie z łapkami do psa, a mama rozmawia przez telefon i ma całą sytuację w nosie.

Link to comment
Share on other sites

[B]klaudiaaa [/B]focha strzeliła, że nie poparłyście jej w kwestii przekochanych labków którym wolno podbiegać do dzieci i nie tylko, bo one przecież stworzone do kochania :lol:. Do tego ten od 6 lat wychowany z niepełnosprawnym dzieckiem i wszyscy powinni wiedzieć że on dzieci kocha i ma pozwolenie na oblizywanie wszystkich. Czytałam jej post i nawet machnęłam twórczą wypowiedź ale mi net nawalił :roll:. Jak by mi znowu jakiś pies podbiegł zaprzyjaźniać się z dzieckiem i jak już znam młodego reakcję na takie rzeczy to albo pies by został niemiło potraktowany albo jak bym właściciela dorwała to by usłyszał parę słów :mad:.

Link to comment
Share on other sites

Mimo że moja córcia wychowuję się przy psach tez jestem przeciwna kiedy biegnie na nią jakieś psisko....starałam się jej wpoić że obcych psow nie wolno zaczepiać itp.itd...i chyba dałam radę bo tak szczerze mowiąc jako jedyne dziecko na placu zabaw nie jest zbytnio zainteresowana obecnością psów...nie biegnie do nich...nie szamocze za uszy...ale są dwie strony medalu...pamiętajmy o tym...czasami jest tak że matki mają dziwne poczucie że ich dzieciom wszystko wolno a spacerowicz z psem musi się dostosować...najgorzej jest wtedy jak mówi się że nie wolno...że pies nie lubi "nadmiernych"pieszczot i może capnąć,a to wcale nie działa...jeszcze jak nie mieliśmy suki tylko Leona miałam to na porządku dziennym...a Leon jak to Spaniel z wyglądu słodki,kochany a charakterek...indywidualista...i praktycznie na każdym spacerze zaliczalam taką rozmowę z dziećmi które wręcz otaczały nas żeby"pomamlać"psa....ja sama bym się w końcu wkurzyła od takiej 'miłości"także mój pies zasłuzył na wielkie uznanie z mojej strony że znosił to cierpliwie...aż do teraz...teraz mamy spokoj gdyż Suki(azjatka) nie lubi takiego okazywania miłości na widok biegnących w ich stronę dzieci gotowych do zamaltretowania glaskaniem wydała ostrzegające warknięcie i...efekt... dzieci stanęły w miejscu i dały nam spokój...ja grzecznie skwitowałam że ona nie lubi jak się dotyka jej "tatusia":)mojego Leona...
I mamy spokój...w końcu...
A druga strona medalu że właściciele psów czasami w ten sam sposób traktują swoje pupile jak matki dzieci....uważają że im wszystko wolno...że jeśli w domu jest slodki i kochany do domowników to na dworzu też...tylko zapomina się o jednej bardzo ważnej rzeczy..to sa zwierzeta...które w momencie zagrożenia potrafią capnąć...a dziecko często jest takim zagrożeniem biorąc pod uwagę sposób głaskania ,ciągnięcia za uszy...nadmiernego calowania itp.wiem z doświadczenia co moja córka potrafiła robić z Leonem...
Także kochani rodzice i właściciele psów....dorośnijmy sami i pamiętajmy że po za nami są inni na tym świecie...starajmy się umilać sobie życie a nie utrudniać....będzie łatwiej dla wszystkich...

Link to comment
Share on other sites

A już szczytem głupoty jest dla mnie kiedy przyprowadza się psa na plac zabaw...tzn.chyba to jest takie 2w1 spacer dla dziecka i psa..:(
Ani nie jest to przyjemne dla psa,ani dla matek starających się odciągnąć swoje dzieci od zwierzęcia...
100% że wszystkie dzieciaki będą chciały "wejść"doslownie na psa...i "tragedia"gotowa....a biedne zwierzę..siedzi najczęściej na słońcu z wywieszonym językiem i cierpliwie znosi "to co mu Pani zgotowała"....potem Pani sobie przypomina że pies przeciez jeszcze siusiu nie zrobił..i rundka wokół bloku i do domu...spacer zaliczony...przeciez był na dworzu...:(
Realia....oj ludzie,ludzie....czasami uważam że to nie psy powinny chodzić na szkolenie tylko powinno szkolić się ich własciciela...:(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']

Nie popadajmy też w paranoję. Ja mogę psa szkolić, tylko kto wyszkoli takiego malucha ? Które biegnie z łapkami do psa, a mama rozmawia przez telefon i ma całą sytuację w nosie.[/QUOTE]


Dobra rada poznańskiej Policji: niech Pani puszcza psa i łapie dziecko.

Wesoło.

Titititowaczy bym obowiązkowo zamykała w ciasnym pomieszczeniu bez okien z wytititowanym w szczenięctwie psem.

W mówieniu/pisaniu o wychowywaniu psa zapomina się o czynnikach zewnętrznych, na które nie mamy wpływu.

Link to comment
Share on other sites

Pewnie wywołam oburzenie matek, jednak uważam,.... że postrzeganie świata przez matki kończy sie na wózku z dzieckiem... Wózek jest pępkiem świata, cały świat i otoczenia musi się kręcić wokół mojego wózka!, a Wy wszyscy dostosujcie sie bo ja JADĘ wózkiem, a Ty szczeniaro z pchlarzem zejdź mi natychmiast z drogi, bo ja jadę chodnikiem.
Tak to nieraz właśnie wygląda.
Ja, jako właściciel psa, mam takie same prawo spacerować po chodniku czy ścieżce leśnej jak owa matka z dzieckiem. Niestety, ale nie rozpłynę się z szybkością światła, bo tak chciałaby mamusia... nie na tym życie polega, że to ja mam wszystkim ustępować, uciekać, schodzić z drogi, bo spaceruje z psem. Mogę jechać widną, chodzić po schodach czy iść chodnikiem z taką samą swobodą jak każdy inny użytkownik drogi. Przyjęło się ogólnie, to że właściciel psa ma przemykać pod ścianą klatki schodowej, byle zrobić miejsce mieszkańcom, schodzi na bok na schodach, bo idzie sąsiadka z wnukiem, nie wsiada do windy , bo jedzie dziecko... Czego Wy jeszcze ludzie chcecie? Mój pies i ja, żyjemy na takich samych prawach jak wszyscy inni. Płacę za psa podatek, sprzątam, zabezpieczam (smycz, kaganiec - jak trzeba).

Też widuję psy na placu zabaw, przypięte do wózka, leżące obok właścicielki... co w tym złego ? Świetne ćwiczenie i socjalizacja dla psa i uważam genialne ćwiczenie i szkoła dla matek i dzieci pt: "jak należy zachowywać sie wobec spokojnie leżącego psa"

Juliusz(ka), szczerze powiem, mam dość "titania" na mojego psa i bardzo często robię sie nieprzyjemna w takich chwilach, bo ileż można ... ?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Magda25']A wiecie dlaczego "blabladorki" z takim galopem biegną do ludzi ? Bo są przez ludzi/przechodniów notorycznie wołani i zaczepiani. Ciągłe cmokanie do "pieska z reklamy" jest wysoce irytujące. Pies potem kojarzy fakty, generalizuje, i już go nie obchodzi czy ktoś go woła czy nie, czy to dziecko, czy dorosły, biegnie sie witać, bo zwykł być wołany. Wiadomo, można psa szkolić, trenować, ale wierzcie mi, takie cmokanie i wołanie tititit może napsuć krwi. Tylko po co potem to zaskoczenie i oburzenie, że pies na ludzi skacze ? Sami tego chcecie! Nie pchać łap do każdego "blabladorka" z reklamy, bo one takie kochane, posłuszne i idealne dla dzieci. Ciekawe, że do dobermanów tak wszyscy łap nie pchają...

Nie popadajmy też w paranoję. Ja mogę psa szkolić, tylko kto wyszkoli takiego malucha ? Które biegnie z łapkami do psa, a mama rozmawia przez telefon i ma całą sytuację w nosie.[/QUOTE]
Ja czegoś takiego u nas prawie nie obserwuję a nawet jeśli się zdarzy, że jakieś dzieci z własnej inicjatywy zaczną miziać laba/goldena to jeszcze nigdy nie widziałam, żeby właściciel zaprotestował. Raczej jest obopólna zgoda na taką "socjalizację". Mimo wszystko dużo częściej bywam świadkiem awantur z powodu sytuacji, w których inicjatywa leży zdecydowanie po stronie przyzwyczajonego do takiej możliwości psa - awantur o rozgryzione piłki, przewrócone/wystraszone dziecko a nawet o zaglądanie do wózka. Z tych samych powodów dla których ludzie garną się do labów (wizerunek medialny) inni ludzie je kupują. A potem zonk, bo to nie rolka papieru toaletowego tylko retriever.
Co nie zmienia faktu, że sprawa jest prosta, jak budowa cepa. Jeśli ktoś nie zabiera psa albo dziecka, choć jest o to proszony albo pcha się z łapami do psa lub z psem do dziecka, choć nikt go o to nie prosi, no to jest wychowany "inaczej".

Link to comment
Share on other sites

nie wiem czy do labradorkow cmoka sie bardziej niz do malych pudelkow
ale u nas to byla norma
"oo jaki piekny pudelek tititt " " owieczka! " wszyscy nawet dorosli! lecieli do mizianai bez pytani bo przeciez taki slodki
kiedys mi to nie pzreszkadzalo , ale po jakims czasie pudels z racji wieku pzrestal byc taki kochany i potrafil juz warknac
cala sytuacja zmeinila sie drametialnie gdy do domu przybyla suka
kundel sredniej wielksoci
wychodzac gdzies "na maisto " gdzie zawsze najwiecej bylo titania :) wystarczy ze wezme ze soba suke ,kaganiec na pysk ,krotko trzymam i nagle ludzie nie titaja ;D
cieszy mnie to bardzo
a jak znajdzie sie jakis smialek, to zostanie obwarkniety i sie poddaje

Link to comment
Share on other sites

[b]filodendron[/b] - ja tam za równouprawnieniem jestem:diabloti:.
Jeśli pies podbiega 'przywitać się', to właściciel powinien mieć głowę zmytą równo - z pokorą wysłuchać, przeprosić, oddalić się rakiem.
Jeśli dziecko zaczepia psa, to rodzic powinien mieć głowę zmytą równo - z pokorą wysłuchać, przeprosić i oddalić się rakiem.
Z jednym i drugim jest problem.
Sęk w tym, że w pierwszym przypadku podnosi się wrzask, straszenie policją, nagle znajduje się 100 świadków, którzy 'wszystko widzieli' i gotowi są świadczyć, że pies chciał dziecko zjeść.
W drugim przypadku... Jak w pierwszym.
I dupa.

Swoją drogą jest coś w tym, o czym pisała Magda.
Gada do mnie DDTVN. Poruszyli temat chamikaliów i zatruć nimi u dzieci. Pani redaktor: no, w marketach nie powinni stawiać takich rzeczy na najniższych półkach! Przecież dziecko może sobie krzywdę zrobić! Człek referujący temat: w marketach dziecko powinno być pod opieką rodzica.
Ha!:diabloti:

Pies to nie święta krowa.
Ale dziecko również NIE.

Link to comment
Share on other sites

[B]Gops[/B], ja też mam "o, o, owieczkę!" i jakoś sobie radzimy. Pies dostaje komendę "noga" i wtedy, jeśli latorośl jest z rodzicami na ogół zostaje pouczona, że "zobacz, jaki grzeczny piesek" a ja się wtedy ładnie uśmiecham do mamy nie zwalniając psa. W sytuacjach stacjonarnych pies na "siad" i jeśli ktoś chce pogłaskać, to wtedy mówię "tylko nie po głowie!". Nic by się nie stało, ale to działa tak, że połowa od razu rezygnuje a druga połowa grzecznie podrapie pod brodą. W miejscach publicznych doskonale sprawdza się też kantar założony bez smyczy - ludzie myślą, że to kaganiec i to część zniechęca. A jak jest gorąco i pies ziaja pełną gębą, to efekt jest jeszcze lepszy, bo chyba myślą, że nie dość, że kaganiec, to na dodatek jakiś taki kiepski ;) Niewątpliwie mam psa, który wzbudza pozytywne emocje i chęć kontaktu, ale nie spotykam się z nachalnością, której nie dałoby się stosunkowo łatwo opanować (no może raz jakiś tatuś z 10-miesięcznym synkiem gonił nas po trawniku :))
Wierzę jednak, że młodym osobom może być trudniej.

[B]Julisz(ka)[/B], nikt Ci nie zabrania zjechać równo takiego rodzica. Co do pokory, przepraszania i wycofywania się rakiem to jest takie samo jak w przypadku zjechanego równo właściciela psa, czyli na ogół żadna ;) Pod tym względem na pewno mamy równouprawnienie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron'][B]Gops[/B], ja też mam "o, o, owieczkę!" i jakoś sobie radzimy. Pies dostaje komendę "noga" i wtedy, jeśli latorośl jest z rodzicami na ogół zostaje pouczona, że "zobacz, jaki grzeczny piesek" a ja się wtedy ładnie uśmiecham do mamy nie zwalniając psa. W sytuacjach stacjonarnych pies na "siad" i jeśli ktoś chce pogłaskać, to wtedy mówię "tylko nie po głowie!". Nic by się nie stało, ale to działa tak, że połowa od razu rezygnuje a druga połowa grzecznie podrapie pod brodą. W miejscach publicznych doskonale sprawdza się też kantar założony bez smyczy - ludzie myślą, że to kaganiec i to część zniechęca. A jak jest gorąco i pies ziaja pełną gębą, to efekt jest jeszcze lepszy, bo chyba myślą, że nie dość, że kaganiec, to na dodatek jakiś taki kiepski ;) Niewątpliwie mam psa, który wzbudza pozytywne emocje i chęć kontaktu, ale nie spotykam się z nachalnością, której nie dałoby się stosunkowo łatwo opanować (no może raz jakiś tatuś z 10-miesięcznym synkiem gonił nas po trawniku :))
Wierzę jednak, że młodym osobom może być trudniej.

.[/QUOTE]
alesz mi to nigdy nie przeszkadzalo :)
dopuki nie zaczelo przeszkadzac psu , mam o tyle dobrze ze moglam wziac psa na rece i zwyczajnie uciec jesli byla potrzeba
jak ide z nim samym to ludzie tez cmokaja ,kucaja ale ja mowie odrazu ze piesek moze ugryzc jest starszy nie slyszy i nie widzi dobrze i w wiekszosci pzrypadkow to wystarczy
te smieszne sytuacje z suka sa zwyczajnie smieszne , wiekszy zakagancowany pies kolo pudelka malego dziala bardzo dobrze, sprawdza sie , ludzie juz wtedy nie pchaja sie z rekoma ale jak juz to pytaja :) i mi to bardzo odpowiada , dobra socjalizacji dla mojej suki ,musi siedziec i patrzec jak ktos obcy poglaszcze JEJ pudelka bez zajakniecia heh a on po dokladnym obwachaniu pozwala sie poglaskac , ba nawet sam pcha sie na kolana

jescze z takich dziwnych rzeczy to czesto slysze od droslych ludzi! ze to mama i synek :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']
[B]Julisz(ka)[/B], nikt Ci nie zabrania zjechać równo takiego rodzica. Co do pokory, przepraszania i wycofywania się rakiem to jest takie samo jak w przypadku zjechanego równo właściciela psa, czyli na ogół żadna ;) Pod tym względem na pewno mamy równouprawnienie.[/QUOTE]

Ależ właśnie o to chodzi, że matki z dzieckiem ochrzanić NIE wolno.
Jeśli nie sama mamusia z awanturą wyskoczy, to inni ludzie matkę-Polkę w obronę biorą.
Na szczęście(odpukać!) mi takie sytucje zdarzały się bardzo rzadko, a obecnie pracuję nad wizerunkiem mruka i wariatki, do której strach podchodzić.
No i łańcuchem mogę rzucić. Bo mi osobiście wisi i powiewa jakiego gatunku jest podbiegacz:eviltong:.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...