Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Martens']Że akurat właściciele labów i goldenów najczęściej żyją w tej wyśnionej idylli to już zdążyłam zauważyć na spacerach :diabloti:

A tak serio, myślę że ten wątek nie oddaje rzeczywistości spacerowej, bo logiczne, że pisze się tu o niefajnych akcjach, a nie o każdym mijanym psie... Mi ilość przykrych akcji spadła niemal do zera, odkąd z psami chodzę głównie 20 m na parking do auta, a potem bawimy się na działce albo na odludnych terenach ;) ale jak idę przez środek osiedla, to bywa i 3 na jednym spacerze. Większość ludzi z psami, których spotykam jest normalnych i mijamy się bezkonfliktowo - są jednak jednostki nie do zniesienia i o nich jest wątek ;)[/QUOTE]

nie żyję w żadnej idylli. Jeśli drugie zdanie ma sugerować, że komuś sprawiam problemy na spacerach, bo mam goldena to sobie daruj.

Jestem pewna, że każdej z osób która tu tak pluje jadem i obraża obce osoby zdarzyło się zrobić coś głupiego, nie wiem nie zdążyła odwołać psa, myślała że nie podbiegnie, miała b ważny telefon i się zagapiła po prostu, cokolwiek...Ciekawe, czy chciałaby żeby ktoś na podstawie tego zdarzenia wysnuł wniosek jaką jest tępą bezmózgą idiotką?

Pewnie, można się zdenerwować, a i ludzie czasem bywają niereformowalni, ale przykro jest widzieć jak (często młode wrażliwe dziewczyny) obrzucają błotem ludzi bo ktoś nie złapał w porę psa, niepotrzebnie się zatrzymał, za cicho zawołał, poluzował smycz kiedy powinien napiąć, przeszedł za blisko albo za szybko itp. Domyślam się, że podobną pogardę czujecie do idiotów w sklepach, autobusach, na ulicy i wszędzie...bo chyba psiarze nie są jakąś szczególnie niemyślącą grupą społeczną?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaba14']Ja ostatnio pojechalam na odludne miejsce... ale byla tam kobieta chyba z 7 pudlami roznej wielkości, jednego wziela na ręce reszta luzem i... mini pudel zaatakował mi suke :) moja na smyczy ale wściekła się i... baba miala do mnie pretensje :)))))) ja już zaczynam się śmiać z takich sytuacji ;)[/QUOTE]

no ja w sumie tez.

ja sie ostatnio bawilam z psami na boisku, ktore jest ogrodzon i specjalnie tam czasem chodze, b to mniejsze prawdopodobieństwo, ze ktos sie przywali, ale wiadomo, ze to nie moj prywatny teren.

i wlasnie przelazla pod plotkiem owczarzyca. znam ja, nie lubie jej, bo to typowy owczar-atakuje slabszych, a do rownych sobie i silniejszych faja miekknie. nie cierpie takich psow.
i oczywiscie dawaj na niczego nieswiadoma mala grete, ktora podrzuca sobie zabaweczke.
oczywiscie bodyguardzi byli na stanowisku i tak przegonili suke, ze ni wiedziala co ze soba zrobic, bo okazala sie straszna idiotka-wlazla i nie wiedziala jak wylezc.

jj wlascicieel tez sie okazal idiota-ale to juz wiedzialam wczesniej, ze nim jest:)) i mial do mnie pretensje, ze jej nie wypuscilam oraz twierdzil, ze sie chciala tylko bawic:))) moje pieski tez sie fajnie bawily fundujac jej kilka okrazen galopem:)))

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia'] nie lubie jej, bo to typowy owczar-atakuje slabszych, a do rownych sobie i silniejszych faja miekknie. nie cierpie takich psow.[/QUOTE]

Pewna jesteś, że to typowy "owczar"? Miałam w życiu trzy ONy i żaden (żadna) taki nie był.

Link to comment
Share on other sites

Dzisiejsze owczarki to niestety już nie to samo, co kiedyś. Pamiętam najlepszego kumpla mojej dobermanki - cudowny pies to był. Wydaje mi się, że rzadko można obecnie spotkać takiego na ulicy, przeważają poschizowane kaleki... :shake:

Link to comment
Share on other sites

potwierdzam, ja też mam same psycho-ONki w otoczeniu, jedna sąsiadka ma DONkę, wielką, agresywną, potworną sukę, która na kolczacie wyrywa na wszystkie psy, a babka ze łzami w oczach KRZYCZY na tą sukę, zapiera się i przytrzymuje się drzewa wrzeszcząc KAJA, NIE! BŁAGAM CIĘ, PRZESTAŃ! i usiłuje nieudolnie ją skorygować/uspokoić, a ja się modlę, żeby ogniwka nie puściły.
jak widzę tylko ze stu kilometrów, że kaja wylazła na spacer, to spierniczam ile wlezie, byleby się tylko nie minąć.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Dzisiejsze owczarki to niestety już nie to samo, co kiedyś. Pamiętam najlepszego kumpla mojej dobermanki - cudowny pies to był. Wydaje mi się, że rzadko można obecnie spotkać takiego na ulicy, przeważają poschizowane kaleki... :shake:[/QUOTE]

Przymierzam się pomalutku do ONa, mam jak najlepsze wspomnienia i mimo, że podobają mi się gładkie TTB na przykład, albo CC, to charakter ONa - taki, jaki ja znam - jest dla mnie optymalny. Czytałam wielokrotnie o anomaliach teraz, będę szukać w użytkowych czeskich, a może ktoś wie o naszych prawidłowych?

Link to comment
Share on other sites

Ja osobiście piszę o sytuacjach które spotykają mnie codziennie, niestety yorusie i labusie stały się 'modną rasą' więc puki moda nie minie (a widzę że labusie się nudzą bo coraz to więcej ich w schroniskach) to zapewne będę nadal się spotykać z głupotą i nieodpowiedzialnością właścicieli psów. Serio jeśli ja mam swojego psa przysłowiowo wieszać na obroży bo jakiś jeden z drugim tłumok nie potrafi odwołać szczekającego podryzaczą czy też go zwinąć na flexi - to jak można inaczej myśleć o danym ludzkim osobniku... Ogólnie rzadko puszczam zgryźliwe komentarze, jednak jeśli kolejny tydzień pod rząd do gościa nie dociera że mój pies wgniecie jego psa kagańcem w glebę - wie że jego pies ma go w ciemnej d****, że nigdy mu się w życiu nie udało go odwołać, że jego pies zawsze podleci chcąc 'podymać', że biega za dzieciakami i je 'podgryza' oraz oszczekuje - to ile można. Do gościa dotarło dopiero jak dostał porządny ochrzan, a ja nawet nie próbowałam uspakajać swoich psów - teraz nagle wie do czego jest smycz.
Babko z malamutem? Sorry od ponad roku człowiek próbował kulturalnie załatwić sprawę, na koniec nas zwyzywała że jesteśmy pierd*** i żebyśmy jeszcze sobie 3psy wzięli jak nam mało. Babka mieszka 2 bloki dalej, akcje są centralnie przy wyjściu z klatki - jak się nie zdenerwować? Dopiero jak zaczęliśmy mieć ją gdzieś i na widok jej psa ściągać kagańce, jakoś potrafiła psa zapiąć na smycz i oddalić się byśmy normalnie mogli z klatki wyjść. Poza tym blokowisko to nie miejsce na spuszczanie spów, jakieś 300m dale jest park niech tam dupsko ruszy skoro i tak po 4-5h stoi w jednym miejscu z psem który jej totalnie nie słucha.

U nas co do yorków spotykanych na spacerze to jest tak że naprawdę prawie wszystkie są rozwydrzone, podbiegające agresory. Jak się już z daleka widzi psa 'tej rasy' to już jest spina - psy kojarzą je jako szczekające szczury i też się spinają. Jakie jest zdziwienie i pełen podziw gdy taki yoras nie szczeka, myślę że komentarz typu 'wow jaki fajnie wychowany piesek' nie jest dla nikogo obraźliwy i nie uwłacza nikomu.

Szczerze wolałabym żeby ktoś komentował złe zachowanie mojego psa które być może nie dostrzegam, niż pluli jadem bo jak śmiem nie zejść im z drogi mając 'wielkiego' psa. Idąc z psami nie biorę komórki bo i tak jej nie odbiorę, spuszczam wyłącznie Magię która szerokim łukiem omija wszystkie psy, mając takiego psa jak Szaman nauczyłam się reagować na otoczenie szybciej od niego, psy na osiedlu chodzą zawsze w kagańcu i na smyczy - wyjątkiem jest Magia gdy robimy w otoczeniu ćwiczenia z obedience.
Zwyczajnie mając psa jesteśmy za niego odpowiedzialni, zarówno za to żeby nie zrobił sobie krzywdy jak i otoczeniu. Szkolę swoje psy w miarę możliwości, pilnuję ich, dbam o ich socjalizację. Naprawdę jasny szlag mnie trafia gdy pies w końcu znów zaczyna ignorować małe szczekające szczotki i nagle podbiegnie jakiś od tyłu i go w dupę ugryzie, przez to znów mój pies na sam widok yorasa dostaje furii, znów musimy wszystko przerabiać od podstaw bo mam 'takiego' psa który jest pamiętliwy i nie odpuszcza...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']no niestety. niedaleko mnie mieszka ONek, który ujada jak opętany jak się przechodzi. naprawdę, aż mi go szkoda, mimo że wkurza tym moje psy. co gorsza, na przeciwko jest szczeniaczek ON i już uczy się zachowań :shake:[/QUOTE]

Ostatnio usłyszałam od sąsiadki, że jej 3 miesięczny szczeniak ONka jest naprawdę super psem stróżującym bo już szczeka na przechodzących ludzi. Poprzednia suka, która u nich była aż się rzucała na płot jak ktoś przechodził. Obecny pies jest naprawdę fajny bo juz po pierwszym naszym przejściu załapał, że jak będzie szczekał to my będziemy stać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']nie żyję w żadnej idylli. Jeśli drugie zdanie ma sugerować, że komuś sprawiam problemy na spacerach, bo mam goldena to sobie daruj.

Jestem pewna, że każdej z osób która tu tak pluje jadem i obraża obce osoby zdarzyło się zrobić coś głupiego, nie wiem nie zdążyła odwołać psa, myślała że nie podbiegnie, miała b ważny telefon i się zagapiła po prostu, cokolwiek...Ciekawe, czy chciałaby żeby ktoś na podstawie tego zdarzenia wysnuł wniosek jaką jest tępą bezmózgą idiotką?

Pewnie, można się zdenerwować, a i ludzie czasem bywają niereformowalni, ale przykro jest widzieć jak (często młode wrażliwe dziewczyny) obrzucają błotem ludzi bo ktoś nie złapał w porę psa, niepotrzebnie się zatrzymał, za cicho zawołał, poluzował smycz kiedy powinien napiąć, przeszedł za blisko albo za szybko itp. Domyślam się, że podobną pogardę czujecie do idiotów w sklepach, autobusach, na ulicy i wszędzie...bo chyba psiarze nie są jakąś szczególnie niemyślącą grupą społeczną?[/QUOTE]

Ja naprawdę staram się nie oceniać ludzi przez pryzmat rasy posiadanego psa, ale moje smutne doświadczenie jest takie, że w moim mieście nie spotkałam ŻADNEGO labradora, który dał się odwołać właścicielowi podczas galopu na moje psy; żadnego, który podszedłby do nich normalnie jak pies i przywitał się zasadami psiego savoir vivre zamiast podbiec na pełnym galopie prosto na pysk czy jeszcze na dzień dobry ładując moim łapy na grzbiet; żadnego który wyczytałby CSy moich psów czy niechęć jednego z nich do kontaktu, i się na nas nie pchał. Ba, nie miałam nawet sytuacji, kiedy widzę na horyzoncie laba bez smyczy i nie kończy się to scysją - niektórych nawet na smyczy nie da się minąć normalnie, bo nagle właścicielka leci jak worek kartofli a lab wsadza mojemu psu łapę w oko. Myślałam, że może mieszkam w małym mieście, że może to jakieś trefne laby, że mam pecha - ale czytam tutaj i na facebooku masę wypowiedzi osób z innych rejonów, z większych miast, ze wsi - i ich doświadczenia są łudząco podobne do moich.
Stąd pozwoliłam sobie na mały żart "w ciemno", bo twierdzisz, że nie widzisz chamstwa na spacerach - a myślisz, że któryś ze spotkanych przeze mnie właścicieli labów/goldenów ma inne zdanie niż Ty? Nie widzą chamstwa, bo mają dużego psa, któremu fizycznie nic nie grozi ze strony większości napotkanych, i który bawiłby się brutalnie z każdym napotkanym psem, i uważają, że każdy pies jest taki sam jak ich labek. Nawet jak lab wykazuje jawną agresję, wmawiają, że "on chce się bawić" (sama byłam w takiej sytuacji). No jakoś mnie nie dziwi, że taka osoba chamstwa na spacerach nie widzi; najciemniej pod latarnią ;) Nie znam Ciebie i Twoich psów, ale po tej wypowiedzi i rasie w avatarku wyłonił mi się taki, a nie inny obraz; nie wiem czy w Twoim przypadku prawdziwy.

Zdarzyło mi się w ostatnich latach kilka razy, że mój pies puszczony luzem do kogoś podbiegł (do człowieka), ale nigdy z ujadaniem czy agresją; jak już to podbiegł na pół metra, spojrzał, że to nikt znajomy, i wrócił, ew. chciał się przywitać. Raz miałam sytuację, kiedy zagadało mnie dwoje dzieci i jeden z psów wyrwał mi się z ręki ze smyczą i pobiegł z warczeniem w stronę yorka na flexi - tyle, że zanim zdążyłam w ogóle otworzyć buzię i go zawołać, metr przed yorkiem sam zawrócił i przybiegł do mnie. Przeprosiłam właścicieli i nawet słowem nie odpysknęłam, kiedy na mnie nakrzyczeli; nie dziwię im się, mieli prawo się wystraszyć. Jak to się ma do osób, które notorycznie wypuszczają luzem czy wręcz samopas agresywne czy namolne psy? Do ludzi którzy zostawiają agresywne psy na posesji z otwartą bramą? Do ludzi którzy codziennie mają scysje z udziałem swojego psa na spacerach, a nawet nie wyjmują smyczy z kieszeni? Do ludzi, którzy w sytuacji gdy ich pies atakuje czy obskakuje kogoś, udają że to nie ich zwierzak? Ten wątek jest naszpikowany takimi historiami i osobiście jakoś nie widzę tu wylewania wiadra pomyj na osoby którym naprawdę ZDARZYŁO SIĘ zagapić, nie dać rady odwołać psa czy nie ściągnąć w porę smyczy. Problem w tym, że w większości przypadków ludziom wcale się to nie zdarza, tylko jest normą w ich kulturze spacerowej.

I jest jeszcze jedna wielka różnica - można podejść pobłażliwie, jak komuś ZDARZYŁO SIĘ nie upilnować łagodnego, tyle że niesfornego pieska. Takie ZDARZYŁO SIĘ w przypadku psa agresywnego jest niebezpieczne dla otoczenia i tu nie widzę jakoś miejsca na pogłaskanie po główce i pocieszanie, że każdemu mogło się zdarzyć, i o co ty, ludziom chodzi, że się tak denerwują...

Edited by Martens
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']Ostatnio usłyszałam od sąsiadki, że jej 3 miesięczny szczeniak ONka jest naprawdę super psem stróżującym bo już szczeka na przechodzących ludzi. Poprzednia suka, która u nich była aż się rzucała na płot jak ktoś przechodził. Obecny pies jest naprawdę fajny bo juz po pierwszym naszym przejściu załapał, że jak będzie szczekał to my będziemy stać.[/QUOTE]

:mdleje: widać na tym ludziom zależy, na ujadaniu

Link to comment
Share on other sites

A ja chciałam zapytać Was o zdanie, być może troszkę nie w temacie...
Moja posesja graniczy z ogródkami działkowymi. 3 domy dalej sąsiad ma z 5 psów, które od kilku miesięcy regularnie wypuszcza na spacerki po ogródkach działkowych bez nadzoru. Próbowałam rozmawiać, ale skutek żaden. Dwa z jego psów zaatakowały mi sukę, musiałam użyć kopniaków, bo by mi rozszarpały Kreskę. Innego razu jeden zaatakował moją babcię spacerującą po dworze. Zdążyła wbiec za bramkę więc nic poważnego się nie stało prócz paru zadrapań i siniaków. Psy są agresywne, bez kontroli, wypuszczane w godzinach porannych albo w nocy (mam tego pecha że chodzę na spacery o niestandardowych, bardzo późnych godzinach i mam nieprzyjemność je słyszeć zza płotu ogródków, bo po zmroku już nie mam odwagi wyjść na działki.. Czy robienie zdjęć biegającym samopas psom wystarczy jako dowód dla SM do ukarania właściciela? Bo niestety próbowałam zgłaszać interwencję- czekałam godzinę marznąc - nikt się nie pojawił a psy dawno zniknęły. Skoro po dobroci się nie da to może mandat zaboli. A jak nie to je wyłapię i wywiozę do schronu:angryy: Czuję się bezradna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']Przymierzam się pomalutku do ONa, mam jak najlepsze wspomnienia i mimo, że podobają mi się gładkie TTB na przykład, albo CC, to charakter ONa - taki, jaki ja znam - jest dla mnie optymalny. Czytałam wielokrotnie o anomaliach teraz, będę szukać w użytkowych czeskich, a może ktoś wie o naszych prawidłowych?[/QUOTE]

U nas też są linie użytkowe, oprócz wystawowych half dog-half frog ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iskra_wroc']A ja chciałam zapytać Was o zdanie, być może troszkę nie w temacie...
Moja posesja graniczy z ogródkami działkowymi. 3 domy dalej sąsiad ma z 5 psów, które od kilku miesięcy regularnie wypuszcza na spacerki po ogródkach działkowych bez nadzoru. Próbowałam rozmawiać, ale skutek żaden. Dwa z jego psów zaatakowały mi sukę, musiałam użyć kopniaków, bo by mi rozszarpały Kreskę. Innego razu jeden zaatakował moją babcię spacerującą po dworze. Zdążyła wbiec za bramkę więc nic poważnego się nie stało prócz paru zadrapań i siniaków. Psy są agresywne, bez kontroli, wypuszczane w godzinach porannych albo w nocy (mam tego pecha że chodzę na spacery o niestandardowych, bardzo późnych godzinach i mam nieprzyjemność je słyszeć zza płotu ogródków, bo po zmroku już nie mam odwagi wyjść na działki.. Czy robienie zdjęć biegającym samopas psom wystarczy jako dowód dla SM do ukarania właściciela? Bo niestety próbowałam zgłaszać interwencję- czekałam godzinę marznąc - nikt się nie pojawił a psy dawno zniknęły. Skoro po dobroci się nie da to może mandat zaboli. A jak nie to je wyłapię i wywiozę do schronu:angryy: Czuję się bezradna.[/QUOTE]

jeśli sąsiad to prymityw, to postrasz go sądem, karami, mandatami, grzywną - nic tak nie działa na durnych ludzi, jak argument finansowy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']nie żyję w żadnej idylli. Jeśli drugie zdanie ma sugerować, że komuś sprawiam problemy na spacerach, bo mam goldena to sobie daruj.

Jestem pewna, że każdej z osób która tu tak pluje jadem i obraża obce osoby zdarzyło się zrobić coś głupiego, nie wiem nie zdążyła odwołać psa, myślała że nie podbiegnie, miała b ważny telefon i się zagapiła po prostu, cokolwiek...Ciekawe, czy chciałaby żeby ktoś na podstawie tego zdarzenia wysnuł wniosek jaką jest tępą bezmózgą idiotką?

Pewnie, można się zdenerwować, a i ludzie czasem bywają niereformowalni, ale przykro jest widzieć jak (często młode wrażliwe dziewczyny) obrzucają błotem ludzi bo ktoś nie złapał w porę psa, niepotrzebnie się zatrzymał, za cicho zawołał, poluzował smycz kiedy powinien napiąć, przeszedł za blisko albo za szybko itp. Domyślam się, że podobną pogardę czujecie do idiotów w sklepach, autobusach, na ulicy i wszędzie...bo chyba psiarze nie są jakąś szczególnie niemyślącą grupą społeczną?[/QUOTE]

Muszę się zgodzić. Przyznam, że mam wpadki. Nie miałam tylu wpadek, jak miałam 2 psy, przy czterech bywa. Pewnie dlatego, że też chodzę na 2x więcej spacerów i prawdopodobieństwo, że coś się wydarzy, zwyczajnie wzrasta. Jeżeli masz jednego psa i wywinie Ci coś głupiego raz na miesiąc, to z czterema już statystycznie wywijają coś 4x w miesiącu - raz na tydzień :diabloti: Moje psy mają miesiące cudowności i miesiące głupawki. Jak zauważę, że jest miesiąc głupawki, to jest ostrzej, więcej zakazów, mniej luzu. Ale zanim zauważę głupawkę, coś musi się zdarzyć, jak to podbiegnięcie do weimara na przykład.

Przyznam jednak, że zrobiłam się o wiele bardziej wyrozumiała i dzięki temu mam mnóstwo psich znajomości :p Podbiega do mnie shih-tzu, babka go woła, nie umie za nim nadążyć, pies wkurza moje psy i nas obskakuje, ona za nim biega... Ja go wabię kiełbasą, łapię, przekazuję właścicielce :diabloti: Nawiązała się rozmowa, kobitka trochę nieogarnięta, ale sympatyczna. Nie radzi sobie z psem, tłumaczę, żeby smakołyki brać, żeby mu się chować, interesować sobą. Teraz jesteśmy na dzień dobry, łapie na nasz widok psa (jeśli zdąży :evil_lol:). Gdybym ją zjechała, to obie byśmy miały spinę na swój widok, a po co mi to?
Fakt, Frociu chciałby tego pieska... Hm. Poturbować. Ale dostaje "siad-docholery-zostań" i nie rusza. Szczerze mówiąc, o niebo łatwiej było mi wychować mojego psa, żeby nie ruszał podbiegaczy, mimo że dostawał na ich widok szału, niż wychowywać świat, żeby mnie omijał z daleka :evil_lol: Wiem, że to nie jest proste, bo mi to zajęło dwa lata. Ale jaka ulga... Gadałam niedawno z babką, która miała psa, zachowywał się jak Frotek do obcych psów - wzięła go do schronu, ale oddała, nie miała siły wychowywać. Można by wszystkie psy na niej powiesić (:diabloti:), ale w sumie uznała, że to pies jest walnięty, a nie cały świat, który nie schodzi mu z drogi... I trochę w tym racji. Choć moim zdaniem, skoro wzięła, to do behawiorysty i praca, praca, praca.

No i tak jak pisze[B] Martens [/B]- tak jak opisałam kolesia z nakręconym astem, przechodzącym obok moich psów zostawionych na siadzie - ludzie są... Mało przewidujący. Czasem mam wrażenie, że się zachowują jak małpki "rzucę kamieniem w lwa, uuk, i zobaczem co siem staniem". Idę z czterema psami, a ktoś popuszcza smycz yorkowi, ten dolatuje do nas i się rzuca. Sąsiad nagminnie puszcza luzem koło mojego domu shih-tzu - suka przebiega przez drogę dopada do bramy i ujada na moje psy. Kit, że moje jej nienawidzą i muszę szukać fajnych shih-tzu, żeby im "odczarować rasę" (z yorkami się nie udało, każdy nas atakuje). Ale przecież auto ją zabije i będzie po psie :roll:

Takie historie można mnożyć, DLATEGO nie czepiam się ludzi, którzy chcą psa łapać, którzy psa odwołują, którzy mnie przepraszają. A na pewno nie będę na nich ryczeć, nie słuchając co mają do powiedzenia...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Ja naprawdę staram się nie oceniać ludzi przez pryzmat rasy posiadanego psa, ale moje smutne doświadczenie jest takie, że w moim mieście nie spotkałam ŻADNEGO labradora, który dał się odwołać właścicielowi podczas galopu na moje psy; żadnego, który podszedłby do nich normalnie jak pies i przywitał się zasadami psiego savoir vivre zamiast podbiec na pełnym galopie prosto na pysk czy jeszcze na dzień dobry ładując moim łapy na grzbiet; żadnego który wyczytałby CSy moich psów czy niechęć jednego z nich do kontaktu, i się na nas nie pchał. Ba, nie miałam nawet sytuacji, kiedy widzę na horyzoncie laba bez smyczy i nie kończy się to scysją - niektórych nawet na smyczy nie da się minąć normalnie, bo nagle właścicielka leci jak worek kartofli a lab wsadza mojemu psu łapę w oko. Myślałam, że może mieszkam w małym mieście, że może to jakieś trefne laby, że mam pecha - ale czytam tutaj i na facebooku masę wypowiedzi osób z innych rejonów, z większych miast, ze wsi - i ich doświadczenia są łudząco podobne do moich.
Stąd pozwoliłam sobie na mały żart "w ciemno", bo twierdzisz, że nie widzisz chamstwa na spacerach - a myślisz, że któryś ze spotkanych przeze mnie właścicieli labów/goldenów ma inne zdanie niż Ty? Nie widzą chamstwa, bo mają dużego psa, któremu fizycznie nic nie grozi ze strony większości napotkanych, i który bawiłby się brutalnie z każdym napotkanym psem, i uważają, że każdy pies jest taki sam jak ich labek. Nawet jak lab wykazuje jawną agresję, wmawiają, że "on chce się bawić" (sama byłam w takiej sytuacji). No jakoś mnie nie dziwi, że taka osoba chamstwa na spacerach nie widzi; najciemniej pod latarnią ;) Nie znam Ciebie i Twoich psów, ale po tej wypowiedzi i rasie w avatarku wyłonił mi się taki, a nie inny obraz; nie wiem czy w Twoim przypadku prawdziwy.

Zdarzyło mi się w ostatnich latach kilka razy, że mój pies puszczony luzem do kogoś podbiegł (do człowieka), ale nigdy z ujadaniem czy agresją; jak już to podbiegł na pół metra, spojrzał, że to nikt znajomy, i wrócił, ew. chciał się przywitać. Raz miałam sytuację, kiedy zagadało mnie dwoje dzieci i jeden z psów wyrwał mi się z ręki ze smyczą i pobiegł z warczeniem w stronę yorka na flexi - tyle, że zanim zdążyłam w ogóle otworzyć buzię i go zawołać, metr przed yorkiem sam zawrócił i przybiegł do mnie. Przeprosiłam właścicieli i nawet słowem nie odpysknęłam, kiedy na mnie nakrzyczeli; nie dziwię im się, mieli prawo się wystraszyć. Jak to się ma do osób, które notorycznie wypuszczają luzem czy wręcz samopas agresywne czy namolne psy? Do ludzi którzy zostawiają agresywne psy na posesji z otwartą bramą? Do ludzi którzy codziennie mają scysje z udziałem swojego psa na spacerach, a nawet nie wyjmują smyczy z kieszeni? Do ludzi, którzy w sytuacji gdy ich pies atakuje czy obskakuje kogoś, udają że to nie ich zwierzak? Ten wątek jest naszpikowany takimi historiami i osobiście jakoś nie widzę tu wylewania wiadra pomyj na osoby którym naprawdę ZDARZYŁO SIĘ zagapić, nie dać rady odwołać psa czy nie ściągnąć w porę smyczy. Problem w tym, że w większości przypadków ludziom wcale się to nie zdarza, tylko jest normą w ich kulturze spacerowej.

I jest jeszcze jedna wielka różnica - można podejść pobłażliwie, jak komuś ZDARZYŁO SIĘ nie upilnować łagodnego, tyle że niesfornego pieska. Takie ZDARZYŁO SIĘ w przypadku psa agresywnego jest niebezpieczne dla otoczenia i tu nie widzę jakoś miejsca na pogłaskanie po główce i pocieszanie, że każdemu mogło się zdarzyć, i o co ty, ludziom chodzi, że się tak denerwują...[/QUOTE]

W sumie po części się z Tobą zgadzam co do labków, na szczęście goldeny, mimo że maja także "retriever" w nazwie, to zupełnie inna rasa, i nie różnią się tylko długością sierści jak wielu "kynologów" uważa:) Dlatego Twoje słowa zrzucę na nieznajomość tej różnicy. Doczytaj jeśli Cię to interesuje, jeśli nie- to nie.

Co do reszty - absolutnie NIE bronie nieodpowiedzialnych właścicieli psów, a już tym bardziej agresywnych. Ty mówisz, że nie widzisz tu wylewania pomyj na osoby, którym się ZDARZYŁO. A ja właśnie widzę i o tym napisałam. Co innego jak Ci puszczą nerwy na konkretną jedną osobę, która notorycznie robi coś co Ci przeszkadza i jest niereformowalna, a co innego podejście "Boooooże sami kretyni wokół, wyjdziesz z domu i idioci z psami wszędzie, jak tu na spacer normalny człowiek ma iść". O to mi tylko chodziło.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Muszę się zgodzić. Przyznam, że mam wpadki. Nie miałam tylu wpadek, jak miałam 2 psy, przy czterech bywa. Pewnie dlatego, że też chodzę na 2x więcej spacerów i prawdopodobieństwo, że coś się wydarzy, zwyczajnie wzrasta. Jeżeli masz jednego psa i wywinie Ci coś głupiego raz na miesiąc, to z czterema już statystycznie wywijają coś 4x w miesiącu - raz na tydzień :diabloti: Moje psy mają miesiące cudowności i miesiące głupawki. Jak zauważę, że jest miesiąc głupawki, to jest ostrzej, więcej zakazów, mniej luzu. Ale zanim zauważę głupawkę, coś musi się zdarzyć, jak to podbiegnięcie do weimara na przykład.

Przyznam jednak, że zrobiłam się o wiele bardziej wyrozumiała i dzięki temu mam mnóstwo psich znajomości :p Podbiega do mnie shih-tzu, babka go woła, nie umie za nim nadążyć, pies wkurza moje psy i nas obskakuje, ona za nim biega... Ja go wabię kiełbasą, łapię, przekazuję właścicielce :diabloti: Nawiązała się rozmowa, kobitka trochę nieogarnięta, ale sympatyczna. Nie radzi sobie z psem, tłumaczę, żeby smakołyki brać, żeby mu się chować, interesować sobą. Teraz jesteśmy na dzień dobry, łapie na nasz widok psa (jeśli zdąży :evil_lol:). Gdybym ją zjechała, to obie byśmy miały spinę na swój widok, a po co mi to?
Fakt, Frociu chciałby tego pieska... Hm. Poturbować. Ale dostaje "siad-docholery-zostań" i nie rusza. Szczerze mówiąc, o niebo łatwiej było mi wychować mojego psa, żeby nie ruszał podbiegaczy, mimo że dostawał na ich widok szału, niż wychowywać świat, żeby mnie omijał z daleka :evil_lol: Wiem, że to nie jest proste, bo mi to zajęło dwa lata. Ale jaka ulga... Gadałam niedawno z babką, która miała psa, zachowywał się jak Frotek do obcych psów - wzięła go do schronu, ale oddała, nie miała siły wychowywać. Można by wszystkie psy na niej powiesić (:diabloti:), ale w sumie uznała, że to pies jest walnięty, a nie cały świat, który nie schodzi mu z drogi... I trochę w tym racji. Choć moim zdaniem, skoro wzięła, to do behawiorysty i praca, praca, praca.

No i tak jak pisze[B] Martens [/B]- tak jak opisałam kolesia z nakręconym astem, przechodzącym obok moich psów zostawionych na siadzie - ludzie są... Mało przewidujący. Czasem mam wrażenie, że się zachowują jak małpki "rzucę kamieniem w lwa, uuk, i zobaczem co siem staniem". Idę z czterema psami, a ktoś popuszcza smycz yorkowi, ten dolatuje do nas i się rzuca. Sąsiad nagminnie puszcza luzem koło mojego domu shih-tzu - suka przebiega przez drogę dopada do bramy i ujada na moje psy. Kit, że moje jej nienawidzą i muszę szukać fajnych shih-tzu, żeby im "odczarować rasę" (z yorkami się nie udało, każdy nas atakuje). Ale przecież auto ją zabije i będzie po psie :roll:

Takie historie można mnożyć, DLATEGO nie czepiam się ludzi, którzy chcą psa łapać, którzy psa odwołują, którzy mnie przepraszają. A na pewno nie będę na nich ryczeć, nie słuchając co mają do powiedzenia...[/QUOTE]

ja jestem osobą, której TEŻ się zdarzają wpadki, bo jakby inaczej - spuściłam kiedyś Pata nad zalewem, w miejscu, w którym NIGDY W ŻYCIU nikogo nie widziałam, a tym bardziej z psem, biegał z psią koleżanką i nagle słyszę ŁOLABOGA! z krzaków - babeczka z yorkiem, trzyma go na rękach, a mój Pat z koleżanką sterczą i gapią się - nie było jakimś cudem ataku, bo yorasa mógł poturbować całkiem nieźle. zabrałam psy, przeprosiłam, odeszłam i czułam się mega głupio.
to logiczne, że każdy miewa wpadki, ale moje podejście zależy od postawy drugiej strony - jeśli walczę z ujadającym Patem, a do nas doskakuje jak wilczyca wielka suka z zębami na wierzchu, okrąża nas i próbuje doskoczyć mi do psa, ja się wydzieram a baba lezie ze smyczą, z ironicznym uśmiechem na ustach, takim na zasadzie "co to za wariatka" NO TO SORY, ale wiącha poleci :diabloti:
lezie - a nie biegnie. ja bym biegła, odwracała patrykową uwagę, cokolwiek.
jeśli ktoś się stara, PRZEPROSI i tak dalej, to ma taryfę ulgową, bo trudno wymagać idealnie wychowanych psów wokół, kiedy samemu ma się furiata na smyczy :roll:

jest jednak jakaś etyczna blokada, kiedy widzę, że ktoś NIE WIDZI PROBLEMU w takim zachowaniu, tudzież "paaani, to tylko psy", albo - co gorsza - nie rozumie, dlaczego mam pretensje. wtedy wg. mnie to nie czepliwość, to dawanie upustu emocjom, żeby tego kogoś nie zabić :diabloti: a i może coś kiedyś dotrze i następny raz weźmie psa na smycz.


aha, ta babka od suki, która nas przyatakowała (poważnie się wystraszyłam wtedy) skończyła naszą dyskusję słodkim "a spie***laj" :razz:

Link to comment
Share on other sites

Po przeprowadzce znów przerabiamy poznawanie psów i ich właścicieli... Mniejsze miasto, więcej psów biegających luzem zupełnie, czyli wypuszczanych po prostu z bloku na spacer - na szczęście wszystkie fajne, jeden nawet merda ogonem z daleka, bo wie, że mam ciastka :lol: Niestety, spotkaliśmy się również z sytuacją nie tyle chamską, co zwyczajnie niebezpieczną - bawimy się na łące, idzie pani z czymś na kształt CCta na smyczy - odwołałam psa, odchodzę na bok, ćwiczymy sobie komendy, pies w ogóle nie ogląda się na tamtego. I nagle zauważam, ze tamten pies po prostu CIĄGNIE swoją panią na smyczy w naszą stronę, pani się zapiera i jedzie, ryje ziemię butami, a pies z pianą na mordzie coraz bliżej. W ostatniej chwili udało jej się zmienić "tor lotu", a my się ewakuowaliśmy... Pies - bez kagańca. I co z tego, że na smyczy?...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']nie spotkałam ŻADNEGO labradora, [COLOR=#000000][B]który dał się odwołać właścicielowi podczas galopu na moje psy; żadnego, który podszedłby do nich normalnie jak pies i przywitał się zasadami psiego savoir vivre zamiast podbiec na pełnym galopie prosto na pysk[/B][/COLOR] [B]czy jeszcze na[/B] [B]dzień dobry ładując moim łapy na grzbiet;[/B] żadnego który wyczytałby CSy moich psów czy niechęć jednego z nich do kontaktu, i się na nas nie pchał. Ba, nie miałam nawet sytuacji, kiedy widzę na horyzoncie laba bez smyczy i nie kończy się to scysją - niektórych nawet na smyczy nie da się minąć normalnie, bo nagle właścicielka leci jak worek kartofli a lab wsadza mojemu psu łapę w oko. [/QUOTE]

Święte słowa! Nawet jak leci z przyjacielskimi zamiarami ,to nie każdy pies jest chętny do tak "brutalnych" zabaw.
Wpadki zdarzają się każdemu , mój np. pogonił biegacza( chodź normalnie tego nie robi) ,bo dosłownie PRZESKOCZYŁ NAD NIM! :crazyeye: (Mój błąd ,że nie zeszłam na bok ,ale nie słyszałam) I uważam ,że kolesiowi się należało za takie głupie pomysły:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']W sumie po części się z Tobą zgadzam co do labków, na szczęście goldeny, mimo że maja także "retriever" w nazwie, to zupełnie inna rasa, i nie różnią się tylko długością sierści jak wielu "kynologów" uważa:) Dlatego Twoje słowa zrzucę na nieznajomość tej różnicy. Doczytaj jeśli Cię to interesuje, jeśli nie- to nie.

Co do reszty - absolutnie NIE bronie nieodpowiedzialnych właścicieli psów, a już tym bardziej agresywnych. Ty mówisz, że nie widzisz tu wylewania pomyj na osoby, którym się ZDARZYŁO. A ja właśnie widzę i o tym napisałam. Co innego jak Ci puszczą nerwy na konkretną jedną osobę, która notorycznie robi coś co Ci przeszkadza i jest niereformowalna, a co innego podejście "Boooooże sami kretyni wokół, wyjdziesz z domu i idioci z psami wszędzie, jak tu na spacer normalny człowiek ma iść". O to mi tylko chodziło.[/QUOTE]

Ja o różnicy między labami a goldenami słyszałam, tylko mało mam okazji ją zweryfikować, bo w swoim mieście znam całe dwa ;) Jeden to pies mojej przyjaciółki, rodowodowy, ma fajny charakter, ale z wychowaniem totalnie nieogarnięty :evil_lol: z tym, że pozbawiony agresji, łasiłby się nawet do psa, który chce go zeżreć, no i spacerowo bezkolizyjny, bo albo bawi się na posesji, albo jeździ z właścicielami na odludzie na ryby ;) Drugi to ujadacz zapłotowy, tylko raz spotkaliśmy go na spacerze na smyczy i mało się nie udusił, tak z daleka ryczał na moje, więc się szybko ulotniliśmy, żeby nie testować, czy facet go na pewno utrzyma. No a 2 egzemplarze, tylko jeden na 100% rasowy to trochę za mało, żeby ocenić rasę, więc fakt, z oceną się zagalopowałam ;) ale labów jest u mnie znacznie więcej i serio, nie widziałam żadnego normalnego, wychowanego, socjalnego, tylko albo agresory, albo "przesocjalizowane" nieposłuszne potwory pełne miłości :eviltong: O goldenach nie czytam też wiele złego w necie, a już na pewno nie tyle o ich agresji, co o labach. Ale że ja w grupie VI, VII i VIII ani trochę nie siedzę, to bardziej wiedza zaobserwowana i zasłyszana, niż konkretna ;)

Z pogadanek "rasowych" - widzę u siebie jakiś progres w yorkach ;) Mam całkiem fajnego i bardzo socjalnego do psów w bloku obok, gania z mixem asta i innymi dużymi psami, raz nawet poganiał z Haliną, dopóki jego pani nie zobaczyła, że to TEN Z MORDA i mimo zapewnien nie zabrała go w popłochu :p coraz więcej widzę też takich, które drepczą sobie na flexi i na inne psy patrzą z zaciekawieniem, a nie wpadają w panikę czy ujadają... Więcej widzę poszuranych ratlerkowatych niż tych stereotypowych jazgoczących yorków. Coś idzie ku dobremu ;)

Swoją drogą mam o wiele mniej stresujących sytuacji na spacerach, od kiedy jeżdżę na nie autem :diabloti: a pod blok wychodzę tylko na wc na najbliższą trawkę. Kiedy musiałam przeprawiać się przez pół osiedla, albo i całe miasto z dwoma psami na smyczy, albo nie daj buk osiedle domków jednorodzinnych z porozdziawianymi bramami, to mogłam tu pisać minimum co tydzień... Teraz nawet raz w miesiącu nie mam w sumie krzywej akcji, bo jestem z psami tylko na wc 20 m od domu (a w klatce nie ma innych psów), albo na działce, albo w dalszym plenerze właśnie autem, i omijam te wszystkie miejsca, gdzie gromadzą się chamscy psiarze :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ktoś tu o yorkach i yorkopodobnych psach wspominał... Przypomniała mi się taka dość śmieszna sytuacja, związana właśnie z yorkopodobnym. Razem z Nico, koleżanką i jej psem wracaliśmy z pól. Szliśmy małą uliczką, nasze psy na smyczach, zajęte sobą. Nagle z jednego podwórka wylatuje na nas "york". Nico na widok nowego psa - ogon w ruch, ogólnie zero agresji. Podleciał lekko do "yorka", żeby się przywitać, a tamten spierdzielił za płot. Później tak na nas patrzył z przerażeniem. :evil_lol: Na prawdę to wyglądało przezabawnie. Wyleciał na nas taki chojrak, bojowo nastawiony, a spierniczył przed czteromiesięcznym szczylem, który chciał się zapoznać, pobawić.

Aktualnie jestem w Świnoujściu, przedwczoraj byłam w Międzyzdrojach. Czekałam na autobus powrotny do Świnoujścia, aż widzę babkę spacerującą z "yorkiem" i "shih-tzu" (nie wiem jak to się pisze, więc za ewentualny błąd przepraszam), które mogły ważyć tak z 10-15kg. :lol: Ogólnie to były zdecydowanie większe od Nico, po prostu giganty. Pewnie to nowa rasa - york oraz shih-tzu królewskie...

Jeszcze przypomniała mi się sytuacja ze stycznia. Kwestowałam na WOŚP i widzę faceta z psem, luzem. Facet nawet smyczy w rękach nie miał. Pies - coś w typie wyżła - wąchał sobie trawę. Obok nich przechodziła babka z psem w typie shih, na smyczy. Wyżeł zwrócił uwagę na shih, podszedł do niego. Facet nawet na to uwagi nie zwrócił. Psy się na spokojnie powąchały, a potem wyżłowaty bez żadnego ostrzeżenia rzucił się na shih. Jego właściciel babki nawet nie przeprosił, nie popatrzył tylko zabrał smycz i to wszystko. Shih nic wielkiego się nie stało, ale kurcze - zachowanie faceta czysto chamskie.

Co do labradorów, ONków i ich zachowań... Cóż są to rasy niezmiernie popularne od wielu lat, dużo ludzi je kupuje, bo sąsiadka ma, a oni nie mogą być gorsi. Nie mówię, że jest tak w każdym przypadku, ale są tacy ludzie. Sama w sobie popularność rasy wabi wielu kupców. A później okazuje się, że to nie są same z siebie takie słodkie, grzeczne pieski, jak w TV. U mnie przeważają ONkowate psy, labradorów jest mniej. Dużo jest jeszcze "yorków". W Lesznie w życiu nie widziałam, przykładowo, dobermana. ;)

Ktoś tu się pytał o ONki użytkowe. W Polsce znam hodowlę [B]Fide Canem[/B], mają jedną suczkę hodowlaną, z tego co pamiętam sprowadzoną z Czech. W hodowli jest jeszcze syn owej suczki.

Link to comment
Share on other sites

Gdy komuś zdarzy się wpadka - trudno, bywa. Jednak należałoby przeprosić, a już na pewno nie bulwersować się na drugą osobę. U mnie najbardziej stresujące było wydarzenie, które już kiedyś opisywałam. Wieczorem szłam z dwoma psa (mix jamnika i mix haszczaka) i gdy wyszłam zza rogu nagle rzucił się na nas owczarek. Szczęśliwie fakt, że miałam dwa psy go zdezorientował no i dodatkowo to młody pies. Najpierw doskakiwał do jednego, a wtedy haszczak go z drugiej strony chwytał. W końcu udało mi się schować psy za siebie (wiem, że to bardzo mądre) i jak pies się zszokował (młody i głupi nie wiedział czy ruszyć na człowieka) znalazł się właściciel. Na moje oburzenie stwierdził, że to moja wina bo psy nie mają kagańców i on zaraz sprawdzi czy jego psu nic się nie stało i jeśli tak to mnie oskarży. Ja byłam w gigantycznym stresie, bo byłam chwilę wcześniej pewna że to się zaraz skończy utratą przynajmniej jednego psa. Policja jednak zgodziła się ze mną i właściciel dostał mandat. Psa nadal widuję. Ciągle za płotem, nigdy nie jest wyprowadzany. W tej chwili już z daleka szczeka na inne psy (oraz ludzi) i rzuca się na płot.
Podobnych geniuszy mam kawałek dalej. Mają chyba trzy jack russel terrier, dwa są miłe ale jeden nie znosi innych psów. Co jakiś czas któryś z nich biegał po ulicy ale nie podchodził do moich. Aż im zwiała suka. I pierwsze co zrobiła to doskoczyła do mojego haszczaka do gardła. "Odkopnięta" rzuciła się na mojego trójłapka, z którym dopiero co udało mi się wypracować normalne zachowanie (miał sporą agresję lękową w stosunku do innych psów). W końcu łaskawie pojawił się właściciel, który nie widział w tym nic złego, "bo ona zawsze sobie biegała" - po ciemku, środkiem jezdni. Zaproponowałam, że skoro ma w dupie tego psa to może go sobie wezmę. Pan się zawstydził i schował. I tu nie chodzi o moje, chociaż w tym wypadku trochę się obawiałam. Jack by im gigantycznej krzywdy nie zrobił, ale jednak zęby ma, a mój haszczak jest cukrzykiem i rany się goją strasznie długo, trójłapek z kolei był gryziony w jedyną tylną łapę. Już nie mówię, że było to niebezpieczne dla samego podbiegacza.
To tylko dwie wybrane sytuacje. I naprawdę rzadko się zdarza żeby ktoś przeprosił za to jak jego pies się rzucił na moje. Mi też się zdarzały wpadki, ale jak mi smycz wypadła z ręki i pies podbiegł do innego to był zabrany od razu, a właściciel został przeproszony. To chyba powinno być normą.
[B]Dioranne[/B] obok mnie są dwa dobermany ;). Ale ciesz się, że ich nie spotykasz. Jednego wyprowadza starszy pan i na widok moich psów zawsze chwyta się płotu lub drzewa żeby utrzymać psa. Staramy się zawracać na jego widok, bo co jak nagle nie będzie miał się czego chwycić :roll:.

Link to comment
Share on other sites

Tak, jak teraz analizuję wszystkie psy, które w moich okolicach spotkałam, to przeważają psy średnie i duże. Nigdy jeszcze takiego typowego ujadacza nie spotkałam, na całe szczęście. Ciężko mi przewidzieć, jak wówczas Młody, by się zachował, bo czasami sam "pyskuje" do innych psów. Obecnie to pyskowanie mu przeszło, ale gdyby jakiś inny burek do niego wyleciał z mordą... Na całe szczęście jeszcze takiego nie spotkaliśmy. ;)

Najgorsze wspomnienia spacerowe mam przez ONka, goldena i znacznie mniej - TTB. Mnie żadna przykra sytuacja związana z TTB nie spotkała, ale suczka w typie gordona mojej znajomej ledwo uszła z życiem po ataku amstaffa. Dość długo dochodziła do siebie, bo agresor omal nie przegryzł jej tętnicy. :shake: Z tego co wiem koleżanka z rodziną, nie usłyszała nawet głupiego "przepraszam"... Ja z Nico też chodzę na te pola, gdzie suczka została zaatakowana, bo to najlepsze tereny spacerowe praktycznie w całym mieście. Jeśli idę sama to czasami po prostu boję się zapuszczać gdzieś daleko, bo nic na temat dalszych losów amstaffa nie wiem.

[B]Macia[/B], a w jakiej części miasta mieszkasz? Ja dobki w Lesznie widziałam tylko na wystawach, a i tak nie za często. Współczuję psich sąsiadów... Obok nas mieszkała suczka, kundelek (niestety w styczniu musiała zostać uśpiona, miała powyżej 20 lat), psi anioł, a jeszcze za nią pomieszkuje psisko w typie shih. Też bardzo pozytywnie nastawiony. O jeszcze jeden dom dalej jest pies w typie ON, który mimo ciągłego życia za płotem, braku spacerów i socjalki też jest pozytywnie nastawiony do innych psów, ludzi. Przynajmniej z Młodym ma dobry kontakt. Właśnie Nico ma dużo kolegów "za płotem" w naszej okolicy, co mnie bardzo cieszy. Przeważają jednak ujadacze. ;)

Edited by Dioranne
Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...