Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

A propos dobermanów, u nas są aż dwa. I moim zdaniem, o jednego za dużo, chociaż uwielbiam tę rasę. Ale od początku - w bloku obok jest suczka, którą podziwiałam, gdy byłam szczylem. Nie wiem, co się stało, ale od jakiś dwóch lat to nie ten pies. Tzn, ten sam, ale nastąpiła diametralna zmiana w jej zachowaniu. Już nie podziwiam, tylko obchodzę szerokim łukiem, bo zaczęła rzucać się na wszystko, co się rusza, włącznie z ludźmi.

Niedawno jej właściciele sprawili sobie coś yorkopodobnego i ten pies zachowuje się dokładnie tak samo, niezależnie, czy idą razem, czy osobno na spacer :roll: Niestety, na osiedlu mamy wąską ślepą uliczkę, przez którą muszę przejść by dotrzeć gdziekolwiek. I któregoś razu idziemy z Viki, a w połowie tej uliczki stoją z tym dobermanem i znajomymi, plotkując w najlepsze. Pies się wyrywa, moja Viki nie wie, co ze sobą zrobić. A babsztyl tylko się śmieje.

Jakoś przeszłyśmy, zwracać uwagi już jej nie będę, bo ewidentnie głucha. Spuszczają tego psa na trawie przy parkingu. Może im się wydaje, że nikt tamtędy nie chodzi, ale nigdy nie wiadomo, kiedy ten doberman wyleci zza winkla. Wczoraj - wracamy ze spaceru, oni na tej trawie, a obok przechodziła jakaś pani z psem. Doberman oczywiście leci z zębami - udało się dziewusze go złapać na szczęście, ale pani od pieska gdy mnie zobaczyła następną, miała przerażenie w oczach i wcale jej się nie dziwię, po takim spotkaniu.

Z kolei drugi, właściwie to suczka w typie dobermana, kupiona gdzieś na targu (ogon obcięty tak, że ma wklęsłą dziurę zamiast niego :angryy:). Właściciel z nią pracuje i naprawdę miło nam się chodzi na spacery, chociaż ludzie krzywo patrzą, bo to TEN PIES ;)

Link to comment
Share on other sites

Ciężko to nazwać wybiegiem... :lol: Mój przydomowy ogród jest większy. Ogólnie odnoszę wrażenie, że na takim "wybiegu" zdecydowanie łatwiej o jakąś niemiłą sytuację. Na polach to jednak łatwiej się wyminąć, teren większy. Ryzyko spotkania jakiegoś agresora bez smyczy i kagańca jest praktycznie tak samo możliwe, jak na tym naszym, pożal się Boże wybiegu. Taka wada Leszna - mało sensownych terenów spacerowych. W Poznaniu jest i Cytadela, Lasek Marceliński (chyba tak to się nazywa...), tereny nad Wartą. A u nas wybieg, gdzie nawet pinczer miniaturowy porządnie kości nie rozprostuje. :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja 'znam' 2 Goldeny z czego jeden rasowy drugi 'w typie' wyglądający na mixa Podhalan :lol:. Ten mix to totalny zboczeniec próbował ciumkać od małego wszystko co się ruszało, wszystkie psy przed nim uciekały bo zaraz na nie właził i gwałcił. Jedynie bał się moich suk, Jeanne po nim pojechała jak po szmacie gdy na nią wlazł (byłą na smyczy i w kagańcu :razz:) natomiast do Nadii żaden pies nie podchodził (suka w typie ON użytkowego) mam wrażenie że wyczuwały że coś suka ma z garem nie tak... Jak Nadia odeszła za TM to wzięliśmy parę m-c później Szamana. Gdy tamten mix go zobaczył to znów odwalanie i próba gwałtu, jakież było jego (moje chyba jeszcze większe bo Szaman był kastratem!) zdziwienie gdy podbiegł i został zgwałcony przez 6m-c szczeniaka :crazyeye:. Max (bo tak się zwał) pomimo że zawsze był oazą zboczoności i spokoju (nie gryzł, nie szczekał, nie atakował) to widząc Szamana z początku próbował go atakować i sobie podporządkować, jak Szaman skończył 8m-c to Max tylko się kładł na widok mojego psa i czekał aż Szaman podejdzie. Ogólnie wszyscy za plecami właścicielki 'szeptali' jaki to Max zboczeniec i jak tak można na to pozwalać (fakt sama widziałam jak gwałcił dziecko), a ja się tylko uśmiechałam mając 2 psy przy których potrafił swoje zapędy schować 'w kieszeń'.
Drugi Golden to suczka, mega uległa. Zawsze mówię że to Golden płaszczowy, przed wszystkim co się rusza suka się płaszczy i nie rusza. Ogólnie kiedyś myślałam że wolałabym psa uległego niż narwańca jakiego mam, Ona zweryfikowała mój światopogląd. Sunia tak mega uległa że nieważne w co, ale musi się walnąć i ukazać uległość - ile razy widziałam jak centralnie w błocko, kałużę czy Qpę się wala ... tragedia, ale sunia fajna. Współczuję tylko chłopaczkowi który ją wyprowadza (jakieś 10-12lat) bo widać że ma dość i jest sfrustrowany że płaszczy się przed dosłownie każdym psem :shake:. Moja mama z nim kiedyś rozmawiała, przez 3lata sam oszczędzał każdego grosza którego dostał bo marzył o Goldenku na szkolenie też byłą zabierana.

Co do dobków czy CC - u mnie są. Dobermany widziałam 3, CC widziałam 2. Normalne fajne psy, czasem się wnerwiają i mają pianę na mordzie (co prawda chodzą bez kagańca, ale cóż) jednak właściciele potrafią nad nimi panować i nie muszą chwytać się drzew itp.

Link to comment
Share on other sites

Tak sobie przypominam, jak to z moimi psami (zawsze luzem) było. Na przykład w sytuacji, kiedy mijało się wiszącego na smyczy, spienionego psa, komenda "równaj nie rusz" wystarczała spokojna cicha dla ONa, ostra dla jagdterrierki, a labradorce trzeba było powtórzyć czasem i trzy razy. Tylko że z labką od początku wychodził też mój nastoletni syn i sądzę, że ją może trochę czego innego uczył, niż ja.

Link to comment
Share on other sites

Wszystko zależy od psa. Do Nico raz trzeba wrzeszczeć, a raz wręcz piszczeć. ;) Zależy kto z nim jest. Jeśli jestem ja, wystarczy, że powiem coś stanowczym bądź radosnym tonem i pies się ogarnia, wykonuje polecenie. Natomiast przy mojej mamie czy cioci sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ogólnie one mają "miększe" charaktery ode mnie, a pies potrafi to wykorzystać. I one już bardziej muszą się natrudzić, żeby pies zrobił np. siad (chyba, że mają w ręku coś smacznego - wtedy Młody komendy robi niemal automatycznie). Trochę mnie denerwuje zachowanie mamy czy cioci, bo momentami pozwalają mu na za dużo. Ale ja mówię jedno (na co one stwierdzają, że się "wymądrzam"), a one robią drugie. Teraz zmienię taktykę, może się mi poprawią. ;)

Link to comment
Share on other sites

Mam 3 'prywatne' psy i każdy jest inny. Do Magii wyłącznie łagodny, spokojny, opanowany i cichy ton natomiast jeśli korekta to 'cicha' bez OP czy ogólnie zwracania uwagi bo wtedy się zamyka w sobie. Jeanne tylko stanowczość i pilnowanie zasad, później już nie trzeba się wysilać z jej 'układaniem', jak coś kombinuje np podpuszczać resztę stada to wystarczy 'japa' i pies jest cicho.
Szaman ... cóż Szaman jest lekkim hardcore'm. O nim mogę pisać elaboraty zarówno żywieniowe jak i odnośnie postępowania/wychowania. Doszliśmy do takiego że ładnie reaguje na komendy na spacerze typu: lewa, przód, zostaw, siad, wracamy do domu (to taka informacja dla niego jak by był przez 2h spaceru zbyt zajęty wszystkim by się załatwić :roll:).
Jednak faktycznie widzę że zachowanie przewodnika ma ogromny wpływ na psa i np ojca z Szamanem w życiu nie puszczę na spacer...

Link to comment
Share on other sites

Ja pisałam a propos narzekania na niewychowane labki. W ogóle nie dopuszczam możliwości, żeby pies mnie nie posłuchał, ale labradorka była "trudniejsza" niż inne psy. Miała swoje zdanie, podporządkowała się, ale jednak czasem próbowała się wyłamać, czego np. przy jagu nie było, jeśli padło konkretne polecenie.
Myślę, że przeciętnemu człowiekowi, który nie ma wiele czasu i zacięcia, nie jest łatwo wychować żywiołowego, rozmerdanego labradora. Podobno psy tej rasy są bardziej zrównoważone, niż suki.

Link to comment
Share on other sites

A ja od 2 lat mieszkam na osiedlu (dużym) gdzie jest kilka labów i każdy jest zrównoważony i zazwyczaj spokojnie idzie obok nogi właściciela. Zapewne są wybiegane bo terenów tu sporo. Jest też kilka goldenów równie normalnie się zachowujących.
Niestety suka boi się labradorów i wszystkich podobnych bo kilka lat temu w poprzednim miejscu zamieszkania dwa przebiegły po niej bo chciały się pobawić tylko zapomniały się zatrzymać jak do nas biegły. No a psa golden próbował zgwałcić i też czuje niechęć.
Tam gdzie mieszkałam wcześniej labrador szarpiący się na smyczy lub zachowujący jak kompletny wariat po spuszczeniu to był normalny widok. Tutaj nie widziałam czegoś takiego przez dwa lata.

Link to comment
Share on other sites

My znamy jednego labka - to nasz najczęstszy spacerowy kolega. Kilkuletni samiec, któremu natura poskąpiła trybu "hamuj", kiedy biegnie się przywitać. Właścicielem jest uroczy starszy pan, który nawet nad nim w miarę panuje, ale pies miewa wyskoki (głupawe - nie agresywne).
Na początku Pyzę onieśmielał, ale z czasem bardzo się polubiły. Niestety suka szybko zaczęła bawić się w jego stylu także z innymi psami :roll: No i kilka razy dostała burę, bo chyba tylko Antoś lubi takie zabawy... Już teraz wie, że przeskakiwać (zazwyczaj nieudolnie ;) ) może TYLKO jego, inne pieski się z takich sztuczek nie za bardzo cieszą :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

A ja od 2 lat mieszkam na osiedlu (dużym) gdzie jest kilka labów i każdy jest zrównoważony i zazwyczaj spokojnie idzie obok nogi właściciela. Zapewne są wybiegane bo terenów tu sporo. Jest też kilka goldenów równie normalnie się zachowujących.
Niestety suka boi się labradorów i wszystkich podobnych bo kilka lat temu w poprzednim miejscu zamieszkania dwa przebiegły po niej bo chciały się pobawić tylko zapomniały się zatrzymać jak do nas biegły. No a psa golden próbował zgwałcić i też czuje niechęć.
Tam gdzie mieszkałam wcześniej labrador szarpiący się na smyczy lub zachowujący jak kompletny wariat po spuszczeniu to był normalny widok. Tutaj nie widziałam czegoś takiego przez dwa lata.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']. Podobno psy tej rasy są bardziej zrównoważone, niż suki.[/QUOTE]
Chyba coś w tym jest, mój pies zawsze umiał się zachować w obcym miejscu. Często zabieram go na wizyty PA i chyba robi reklamę rasie, bo to taki typ, który zdaje sobie sprawę ze swoich gabarytów i przy dzieciach chodzi na zgiętych łapach. Suczka, która w listopadzie skończyła 6 lat, do dzisiaj potrafi zbliżając się do mieszkania mojej mamy przełączyć się na tryb debila.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dioranne']
[B]Macia[/B], a w jakiej części miasta mieszkasz? Ja dobki w Lesznie widziałam tylko na wystawach, a i tak nie za często. Współczuję psich sąsiadów... Obok nas mieszkała suczka, kundelek (niestety w styczniu musiała zostać uśpiona, miała powyżej 20 lat), psi anioł, a jeszcze za nią pomieszkuje psisko w typie shih. Też bardzo pozytywnie nastawiony. O jeszcze jeden dom dalej jest pies w typie ON, który mimo ciągłego życia za płotem, braku spacerów i socjalki też jest pozytywnie nastawiony do innych psów, ludzi. Przynajmniej z Młodym ma dobry kontakt. Właśnie Nico ma dużo kolegów "za płotem" w naszej okolicy, co mnie bardzo cieszy. Przeważają jednak ujadacze. ;)[/QUOTE]

Ja mieszkam praktycznie w centrum. Okolice Narutowicza. Psów u nas sporo, ale oprócz jednostkowych przypadków raczej nie ma stałych akcji z podbiegaczami. Były dwa na ulicy, ale w końcu się właściciele nauczyli, że to głupota. My raczej z tych mało integrujących się, bo mam jednak psy z problemami i wolę nie ryzykować. W dodatku jak się zdarzy iść z całą czwórką (dwie osoby) w tym jeden pies na wózku to ludzie nie mają ochoty podchodzić ;). Ale niedaleko mamy fajne pola (w stronę gronowa) i tam chodzimy psy puścić.

Link to comment
Share on other sites

Ja dzisiaj spotkałam się z czymś niesamowitym. Szłam z Bestowatym i nagle od boku ze ścieszki widzę, że idzie babka ze sporym (ze 35kg?) psem. Coś onkowatego, bez smyczy. Spięła się, mój już się rzucać chciał of kors, bo nie z tych co oleją :roll: I babka nagle *tu imię suczy* chodź tu! A sucz warcząc wróciła do kobiety.

Jakby takie psy chodziły bez smyczy to proszę bardzo, nie mam nic przeciwko. Szkoda, że to taka rzadkość, że mając psa około półtora roku pierwszy raz spotkałam się z tym, że inny pies posłuchał się i wrócił, mimo że był nakręcony na mojego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiedźmOla']Ja dzisiaj spotkałam się z czymś niesamowitym. Szłam z Bestowatym i nagle od boku ze ścieszki widzę, że idzie babka ze sporym (ze 35kg?) psem. Coś onkowatego, bez smyczy. Spięła się, mój już się rzucać chciał of kors, bo nie z tych co oleją :roll: I babka nagle *tu imię suczy* chodź tu! A sucz warcząc wróciła do kobiety.

Jakby takie psy chodziły bez smyczy to proszę bardzo, nie mam nic przeciwko. Szkoda, że to taka rzadkość, że mając psa około półtora roku pierwszy raz spotkałam się z tym, że inny pies posłuchał się i wrócił, mimo że był nakręcony na mojego.[/QUOTE]

Jest u nas facet z agresywną ONką. Pierwsze nasze spotkanie było ponad dwa lata temu, gdy moja suka była jeszcze szczeniakiem. Tamta wyleciała do mojej najeżona, ale jak zorientowała się, że to szczeniak to nic nie zrobiła. Z Panem spotykamy się raz w czas. Zawsze z jego strony pada komenda "wróć" i suka wraca w tym samym momencie do niego. Można się z nimi minąć na ścieżce i jego suka będzie warczeć ale nie będzie się rzucać na psa. Wchodząc na łąkę, jak widzi inne psy to idzie w inne miejsce. Jeżeli jest pierwszy to przywołuje psa i zapina a smycz i czeka. Nie dość, że absolutnie nikt nie ma do niego żadnych pretensji o zachowanie jego suki to wszyscy, gdy widzą, że to on pierwszy idzie na łąkę zmieniają trasę spaceru aby jego suka też mogła się wybiegać. I też nikt nie ma do niego pretensji, że puszcza ją wolno.
Jak się chce to można poradzić sobie z agresywnym psem, i jak się chce to można normalnie funkcjonować i dogadywać się z innymi. Tylko trzeba chcieć.

Wcześniej była mowa o wylewaniu pomyj i sytuacji, że może się zdarzyło. Komu może się zdarzyć temu może. Jakoś nie widzę oczyma wyobraźni jak ktoś zupełnie bez reakcji lub z pobłażaniem mówi "nic się nie stało, zdarza się" facetowi, któremu z rąk smycze wyrwały dwa kaukazy i poleciały do czyjegoś psa warcząc. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.
Na tym wątku wylewane są wiadra pomyj, nawet na tych, którym się "zdarza", zazwyczaj średnio co spacer się im zdarza.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']
Wcześniej była mowa o wylewaniu pomyj i sytuacji, że może się zdarzyło. Komu może się zdarzyć temu może. Jakoś nie widzę oczyma wyobraźni jak ktoś zupełnie bez reakcji lub z pobłażaniem mówi "nic się nie stało, zdarza się" facetowi, któremu z rąk smycze wyrwały dwa kaukazy i poleciały do czyjegoś psa warcząc. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.
Na tym wątku wylewane są wiadra pomyj, nawet na tych, którym się "zdarza", zazwyczaj średnio co spacer się im zdarza.[/QUOTE]

Ja poruszyłam ten temat i 2 razy podkreśliłam o co mi chodzi i o czym mówię. Jak ktoś 2 razy nie zrozumiał to chyba 3 też nie zrozumie więc nie będę się produkować. Tak powinnaś właściciela kaukaza przeprosić, że wyszłaś z domu i uśmiechnąć się pojednawczo, dokładnie o to mi chodziło <to jest ironia, podkreślam bo zaraz znajdę mój cytat w kontekście całkiem serio>

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']Przymierzam się pomalutku do ONa, mam jak najlepsze wspomnienia i mimo, że podobają mi się gładkie TTB na przykład, albo CC, to charakter ONa - taki, jaki ja znam - jest dla mnie optymalny. Czytałam wielokrotnie o anomaliach teraz, będę szukać w użytkowych czeskich, a może ktoś wie o naszych prawidłowych?[/QUOTE] Wejdź na owczarek.pl/, tam znajdziesz i dobre hodowle, i samych hodowców. Dużo dobrych opinii ma De-Bes - eksteriery, a użytki to Marzena G. [URL]http://www.owczarek.pl/forum/forum_posts.asp?TID=19120[/URL] Jak dla mnie, ON to najlepszy wybór :lol:

/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']Ja poruszyłam ten temat i 2 razy podkreśliłam o co mi chodzi i o czym mówię. Jak ktoś 2 razy nie zrozumiał to chyba 3 też nie zrozumie więc nie będę się produkować. Tak powinnaś właściciela kaukaza przeprosić, że wyszłaś z domu i uśmiechnąć się pojednawczo, dokładnie o to mi chodziło <to jest ironia, podkreślam bo zaraz znajdę mój cytat w kontekście całkiem serio>[/QUOTE]
fajnie, że zrozumiałaś co napisałam

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']
Jak się chce to można poradzić sobie z agresywnym psem, i jak się chce to można normalnie funkcjonować i dogadywać się z innymi. Tylko trzeba chcieć.[/QUOTE]

Oczywiście. Można sobie poradzić z najbardziej zeschizowanym psem, choć wymaga to masy czasu i wytężonej pracy. Ale przykładowo moja suka, która nienawidzi na wszelki wypadek wszelkich ONków, była wczoraj na spacerku z dwoma luzem, w tym jedną suką, która też do innych psów aniołkiem nie jest. Był też z nami upierdliwy szczeniak, żeby było weselej. I jakoś wszyscy żyją :evil_lol:

U moich rodziców w bloku była b. agresywna suka ON, z którą nikt chyba nigdy nie miał żadnego problemu oprócz baby, która puszczała luzem swoją młodą niby-ONkę i suki się złapały parę razy, gdy "agresorka" wychodziła na smyczy z klatki. Oczywiście babka od młodej miała wielkie żale, koniec końców sukę oddała (ponoć na wieś na łańcuch), jakieś 2 lata był spokój a teraz sobie sprawiła kolejnego psa, który raczej nie wygląda jakby miał wyrosnąć na coś małego, też sukę. Coś czuję, że będzie wesoło jak z dziewczynkami będziemy jeździć do rodziców :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sowroneczka']My znamy jednego labka - to nasz najczęstszy spacerowy kolega. Kilkuletni samiec, któremu natura poskąpiła trybu "hamuj", kiedy biegnie się przywitać. Właścicielem jest uroczy starszy pan, który nawet nad nim w miarę panuje, ale pies miewa wyskoki (głupawe - nie agresywne).
Na początku Pyzę onieśmielał, ale z czasem bardzo się polubiły. Niestety suka szybko zaczęła bawić się w jego stylu także z innymi psami :roll: No i kilka razy dostała burę, bo chyba tylko Antoś lubi takie zabawy... Już teraz wie, że przeskakiwać (zazwyczaj nieudolnie ;) ) może TYLKO jego, inne pieski się z takich sztuczek nie za bardzo cieszą :evil_lol:[/QUOTE]

Tak po prawdzie to moje psy też mają bardzo brutalny styl zabawy, w domu walą sobą o podłogę aż dudni :evil_lol: na spacerze potrafią wbiec na siebie, przywalić z bara, potarzać po ziemi - ale one nigdy nie robią tak z miejsca z nowopoznanym psem ;) Samiec na ogół zupełnie unika kontaktu; suka wita się spokojnie i przyjaźnie, i dopiero po dłuższej chwili nawiązuje zabawę, i też zwraca uwagę na reakcje psa; yorka nie tratuje tak jak innego ttb ;)
A u labów właśnie brak mi tego wstępu, spokojnego podejścia, przywitania z lekkim dystansem - laby w większości znajomość z moimi psami próbują zaczynać od takiego levelu poufałości i gwałtowności, jakie moje psy okazują tylko sobie, i to dopiero po kilku tygodniach wspólnego mieszkania ;) i moje psy, mimo że same lubią się tak bawić, nie przyjmują tego zachowania z aprobatą :diabloti: i w sumie im się nie dziwię, bo laby kojarzą mi się z takim specyficznym gatunkiem ludzi, którzy najpierw energicznie obcałowują Cię po policzkach, a potem się przedstawiają, na wejście poklepują po plecach, obściskują, mimo że zamieniliście w życiu jedno zdanie, albo i to nie. Ja tego gatunku nie trawię, i nie dziwię się, że moje psy nie lubią jego psiej wersji ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']fajnie, że zrozumiałaś co napisałam[/QUOTE]

Dobrze, wygląda na to że wszystkie sytuacje, w których ktoś na tym wątku obrażał właściciela psa, bo przeszedł za blisko, za daleko, niepotrzebnie się zatrzymał, ściągnął smycz, poluzował, krzyczał do psa albo wołał za cicho itd. sobie wymyśliłam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']Dobrze, wygląda na to że wszystkie sytuacje, w których ktoś na tym wątku obrażał właściciela psa, bo przeszedł za blisko, za daleko, niepotrzebnie się zatrzymał, ściągnął smycz, poluzował, krzyczał do psa albo wołał za cicho itd. sobie wymyśliłam.[/QUOTE]

Obrażał właściciela albo kopał pieska, bo podszedł :loveu::diabloti:

Do mnie ostatnio pobiegł najeżony jak diabli samiec boksera, nie kumam - dziewczyna go złapała na mój widok z dwoma psami, gapiła się, a potem puściła. Na szczęście Hera to sunia, a Fro-kastrat też jest "jak sunia", więc bokser olał sprawę i zachęcał do zabawy, ale wyglądał co najmniej na bojowo nastawionego. Przez całą akcję witania się i poznawania psów, dziewczyna stała jak słup soli i się gapiła na nas :roll: Poszłam dalej, boksio za nami i to ona miała problem, także nawet nic nie powiedziałam, a niech za nim biega i go łapie :loveu:
Za to dziś koleś na nasz widok tak wyszarpał goldena, że się nie powstrzymałam od komentarza :roll: Klnął na niego, szarpał, ciągnął za sobą... I to taki starszy pan, najpierw do nas się odezwał "normalnie", coś na temat ilości psów, a psa traktował jak szmatę. Szczerze mówiąc, wolę tysiąc razy podbiegające psy/obszczekujące nas psy ze smyczy i takie tam, niż takie przykre sytuacje :roll:

Link to comment
Share on other sites

ja tez wolę, żeby pies do nas podbiegł, niż żeby został brzydko potraktowany. kiedyś leciał za nami pewien piesek, ja już szłam do domu, poprosiłam pana, by zabrał swojego psa, bo nie mogę normalnie iść. facet za bardzo nie potrafił ani psa zawołać, ani złapać i w pewnym momencie zamachnął się smyczą i solidnie przywalił, prawie trafiając też Etnę :angryy: myślałam, że sama zrobię krzywdę kolesiowi. oczywiście wydarłam się na niego, a ten krzyczał, że to nie jest jego pies, tylko kolegi, więc to nie jego wina :roll: tylko po co go spuścił w takim razie...?

Link to comment
Share on other sites

motyleqq, ja miałam podobną sytuację - koleś równo opierdzielił, a potem jeszcze uderzył swojego [U]szczeniaka[/U] za to, że pies nie wracał na wołanie, bo chciał się bawić z moją suką i psem koleżanki. Niestety krótkie, treściwe wytłumaczenie, że pies nigdy nie będzie do niego przychodził, jeżeli dostanie za to lanie nie trafiło do pustej mózgownicy właściciela. Facet stwierdził, że ma inne metody niż ja.
Naprawdę nie rozumiem, czemu ludzie są tak... już nawet nie chodzi o to, że głupi i zadufani w sobie, bo oni na pewno mają rację i co taka smarkula (bo ja zdecydowanie na swój wiek nie wyglądam) może wiedzieć, tylko o zwykły brak empatii. Zwłaszcza że facet był na spacerze jednocześnie z żoną i dzieckiem w wózku. Piękne wzorce będzie ma to dziecko od najmłodszych lat, nie ma co.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...