Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Dardamell']Ja na miejscu tamtego faceta dostałabym zawału. Co prawda nie wrzeszczałabym, ale umarłabym na miejscu.
Tobie się nie wydaje, ze on miał agresywnego psa, ale pewności nie masz. Moja suk agresywna bywa, spotkania z psami to niestety moja udręka, bo przy pierwszym ona musi sobie na psa z jakiejś odległości po prosty popatrzeć, przy drugim spotkaniu może się z nim obwąchać. Bawić, jeżeli w ogóle, to dopiero przy trzecim spotkaniu. Podbiegniecie i obwąchiwanie przy pierwszym spotkaniu może się spotkać z jej bardzo stanowczą reakcją i to niezbyt przyjemną.
Z tym, że ja nie chodzę tam, gdzie wiem, ze psy będą biegać luzem. Chyba, że to jest akurat nasz czas - z osobami, które wychodzą u nas z psami mamy pi razy oko poustalane w jakich godzinach ktoś chodzi. Jeżeli w porę zauważę to zmieniam trasę, ale jak nie zauważę, to jest mi źle bardzo.[/QUOTE]

Nie było szans, żeby nas nie zauważył. U mnie w mieście nie ma wybiegów dla psów, po to chodzę jak najdalej, żeby móc psy wybiegać. Na rzęsach już nie stanę, żeby wszystkim było dobrze...

No nie wiem, ja mam stado psów, nieraz do nas jakiś agresor podbiegnie (już nie mówię o namolnych psach, bo to norma), nie zdarza mi się wrzeszczeć na właścicieli - ewentualnie stanowcza prośba. Może to kwestia wychowania.

PS. Ja to naprawdę rozumiem, że ktoś się wystraszy czy zezłości - jak do Frotka, zajętego kopaniem dziury, podbiegł kaukaz to mało nie padłam na zawał. On go nie zauważył, zawołałam Frotę - wtedy podniósł łeb i zobaczył wielkiego psa przy swoim zadzie. Na szczęście się nie rzucił ze strachu, bo bym miała po psie... Wołam Frotka, on do mnie, a kaukaz... Za nim. Na szczęście Chibi i Hera podniosły alarm, pies odpuścił. Właściciel dobiegł do kaukaza, ani be ani me, ja do niego zagadałam - że nic się nie stało, spokojnie. Facet nawet na mnie nie spojrzał, a należałoby chociaż przeprosić :roll:
Innym razem podbiegł mix bernardyna i zaczął się dostawiać do suczek... One wielkości jego głowy, uciekają, plączą się na smyczy, on za nimi. Właściciel podszedł po 5 minutach kotłowaniny, nic nie powiedział, powiedziałam mu tylko, że proszę psa na smyczy prowadzić, bo ktoś może się wystraszyć, nawet się nie odezwał :evil_lol:

Ale ja do tych psów sama nie podeszłam, nie prowokowałam sytuacji konfliktowej, jak je widzę z daleka - zmieniam kierunek i odchodzę. Problem w tym, że jak ktoś zauważy, że się staram, przejmuję, szkolę psy to zaczyna ode mnie wymagać i pyszczyć. Ciekawa jestem czy do faceta z amstafem ten radosny pan z weimarem też by się wydarł. Ale że wyglądam na kilkanaście lat... To można :p

Edited by zmierzchnica
Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica, ale są dwie strony medalu - z jednej strony Twoje psy nic nie zrobią tamtemu, bo nie są agresywne, są do odwołania i tak dalej, ale z drugiej strony - ja się czasem wściekam na podbiegające zwierzaki, nawet te pokojowo nastawione, bo wiem, że mój pies lubi rozedrzeć na takie ryj i to mi go demoralizuje.

miałam sytuację, że zeszłam chłopu z drogi, szedł z jakimś TTB, trzymam Pata krótko, skupiam uwagę na sobie (usiłuję go nauczyć olewki), a gość luzuje smycz, podchodzi coraz bliżej z zamiarem "zapoznania". proszę go, żeby nie podchodził, bo mój pies wyskoczy, na co gość i tak lezie z hasłem "tylko się przywitają, moja nic nie zrobi" :roll: i weź tu się nie wścieknij, nawet jeśli ten TTB by nic nie zrobił, to mój Pat by wydarł ryja i cała nauka poszłaby się...no.

nawet jeśli pies z daleka nie wygląda na "aż tak" agresywnego (jak ten weimar), to może być tak, że właściciel go uczy olewki, a podbiegacze (nawet nieagresywne) to psują. do nas podleciał malusieńki maltańczyk, Pat dostał szału bo nie znosi szczeniaków, w zasadzie to było podbramkowo bo odciągałam go, a maluch za nami radośnie leciał.. jakbym nie utrzymała swego psa, to maltan by źle skończył - i co wtedy? poza tym dzięki takim akcjom psuję wszystko to, co udało mi się psu wbić do łba...

Link to comment
Share on other sites

aha, dodam jeszcze, że nie trawię takich 'domorosłych analityków' jak ten facet od TTB - skoro mój pies siedzi grzecznie, nie ma furii w oczach, on zna swoją sukę i wie, że nie ugryzie, to CZEMU BY TU NIE PODEJŚĆ? (chociaż ja proszę wyraźnie - nie, nie podchodź pan, nie chcę żadnego kontaktu). leci wtedy "ale się pobawią", "ale przecież on nie szczeka" tudzież "widać, że nic nie zrobi" :roll:, bo mój pies czasami serio dobrze kamufluje swoje zapędy, nie wygląda z daleka, jakby chciał przyatakować, nieraz macha ogonem i wygląda przyjaźnie, zachęcająco, a potem znienacka wywala zębiska i atakuje bez ostrzeżenia. ludzie nie czają, że NIE = NIE, wychodzę na psychiczną furiatkę, ale jakoś mi to wisi, wolę warknąć po chamsku, niż potem rozdzielać psy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']zmierzchnica, ale są dwie strony medalu - z jednej strony Twoje psy nic nie zrobią tamtemu, bo nie są agresywne, są do odwołania i tak dalej, ale z drugiej strony - ja się czasem wściekam na podbiegające zwierzaki, nawet te pokojowo nastawione, bo wiem, że mój pies lubi rozedrzeć na takie ryj i to mi go demoralizuje.

miałam sytuację, że zeszłam chłopu z drogi, szedł z jakimś TTB, trzymam Pata krótko, skupiam uwagę na sobie (usiłuję go nauczyć olewki), a gość luzuje smycz, podchodzi coraz bliżej z zamiarem "zapoznania". proszę go, żeby nie podchodził, bo mój pies wyskoczy, na co gość i tak lezie z hasłem "tylko się przywitają, moja nic nie zrobi" :roll: i weź tu się nie wścieknij, nawet jeśli ten TTB by nic nie zrobił, to mój Pat by wydarł ryja i cała nauka poszłaby się...no.

nawet jeśli pies z daleka nie wygląda na "aż tak" agresywnego (jak ten weimar), to może być tak, że właściciel go uczy olewki, a podbiegacze (nawet nieagresywne) to psują. do nas podleciał malusieńki maltańczyk, Pat dostał szału bo nie znosi szczeniaków, w zasadzie to było podbramkowo bo odciągałam go, a maluch za nami radośnie leciał.. jakbym nie utrzymała swego psa, to maltan by źle skończył - i co wtedy? poza tym dzięki takim akcjom psuję wszystko to, co udało mi się psu wbić do łba...[/QUOTE]

I z tego względu, że masz takiego psa, zawsze chodzisz tam, gdzie widzisz psy luzem? :p

Czytałam o zachowaniu Twojego psa, mój Frotek zachowywał się dokładnie tak samo, pierwsze dwa lata to była męka. Ale jeśli jakiś pies podbiegł do niego (a on robił cyrk z rykiem i skakaniem na wysokość mojej twarzy włącznie), ale właściciel psa odwołał, to nie dostawałam szału. Doprowadza mnie do szewskiej pasji, jak proszę kogoś o odwołanie i ten ktoś mi mówi "ale mój nic nie zrobi, ale się pobawią, ale on mnie nie słucha" i nie próbuje psa zawołać. Choć i wtedy nie wrzeszczę jak opętana. Ale jeśli ktoś odwołuje psa i ten pies nawet do mnie nie dobiegnie - o co mam się pluć? Że coś takiego się zdarzyło, no wyrwał i wrócił...

Oczywiście, można grozić policją, bo tak w sumie psom w ogóle nie wolno biegać. Problem w tym, że jak osoba plująca się potem ma kolejnego psa, tym razem super miłego i łagodnego, to jakoś sama potem się denerwuje, że nie może psa spuszczać, bo wszyscy wokół pretensje mają ;)

Moje psy nie są podbiegaczami, zaznaczam, nie pozwalam na to! Ale zdarzyło mi się, nie są robotami, ja też nie jestem. Przeprosiłam, gdybym go widziała, to bym zapięła psy na smycz (a szczególnie Chibi, bo to ona zwykle prowokuje), naprawdę nie chciałam, żeby to się wydarzyło. Jednak jak pan zaczął ryczeć, wrzeszczeć i się pluć, to efekt był odwrotny i niepotrzebny, mogliśmy załatwić sprawę - powiedziałby, że on o tej godzinie tu chodzi, wiedziałabym, że wtedy mam go unikać i robiłabym to! Dlatego wydaje mi się, że chamstwo to nie jest błąd, chamstwo to to, co z tym błędem robimy...

Link to comment
Share on other sites

Hah jak bym zobaczyła luźno biegnącą sforę psów w stronę mojego to już bym wiedziała że przynajmniej jeden żywy z tego spotkania nie wyjdzie. Nie wiem na jakiej odległości były twoje psy od tamtego - jednak jeśli na odległość smyczy to wcale się nie dziwię że faceta w środku zagotowało. Poza tym ludzie są nauczenia doświadczeniami z podbiegaczami, u mnie 99% to głupie, nieodwoływalne, szczekające agresory. Właśnie dlatego wszystkie spuszczone luzem psy widzę jako 'takie'.
Inną sprawą jest to że mój pies wygląda na wiecznego dzieciaka i większość ludzi pcha się mi na psa ze swoim 'witać się', gdzie charakterek mojego psa jest z goła inny. Z początku wita, a wystarczy że 2gi chociaż się zająknie podczas poznawania i ... good bye psiaku.
U nas też niema wybiegów, jednak wiedząc jakiego mam psa nie spuszczam o z linki - jednak wiem że inni mają wyrąbane jaki jest ich pies i stąd się biorą spięcia.

Ogólnie uważam że serio 'większe prawo' do darcia ryja ma ten który ma psa na smyczy/w kagańcu niż ten którego psy biegają luzem. Dlatego jak spuszczam Magię to mam oczy dookoła dupy i zawsze odwołuje nawet gdy widzę 'znajomego' właśnie po to by uniknąć wyżej opisanych sytuacji.

Link to comment
Share on other sites

może ten weimar po prostu czekał, aż pieski podlecą pod jego ząbki i dopiero wtedy by im spuścił łomot? to, ze pies ignoruje latające wokół niego psy nie znaczy, że jest łagodniutki i mając obcego psa w zasięgu pyska nie ugryzie.
inna sprawa, ze ja bym zapytała kolesia o co mu chodzi i czemu ładuje się z agresywnym psem w totalną dziurę, gdzie latają luzem inne psy. albo bym powiedziała, ze jak właściciel jest agresywny to jak piesek ma być łagodny:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Krótko opiszę - byłam z psami w opuszczonej części parku. To taka zarośnięta polanka, trochę drzew, służby tu nie dbają o nic, nie chodzą ludzie z dziećmi, czasem z psami tylko - wszystkie znam i lubią się z moimi.[/QUOTE]
[quote name='Beatrx']
inna sprawa, ze ja bym zapytała kolesia o co mu chodzi i czemu ładuje się z agresywnym psem w totalną dziurę, gdzie latają luzem inne psy. albo bym powiedziała, ze jak właściciel jest agresywny to jak piesek ma być łagodny:diabloti:[/QUOTE]

Może zwyczajnie facet liczył że spokojnie sobie z psem pospaceruje skoro tam prawie nie widać ludziów i piesów? Całkiem możliwe że to nie pierwsze psy które mu podleciały na tym spacerze? Mógł mieć najzwyczajniej w świecie dość użerania się z psami bo cudze podbiegły?
Sama nie raz przez to przechodziłam, nadal gdy komuś 'odpuszczę' przechodzę. Do ludzi nie dociera jeśli się nie żuci złośliwego komentarza, ja sama z niektórymi psami podbiegającymi użerałam się po ładnych parę m-c do momentu aż nie wyskoczyłam z tekstem typu 'widzę że znudził się piesek i tylko czeka pan/pani aż mój go zeżre', jak totalnie szlag mnie trafia to też potrafię być naprawdę podła.

Nie wiem 'jak blisko' podbiegły psy do tego weimara, więc nie wiem czy ja osobiście bym zareagowała czy nie. Nie twierdzę że twoje psy są podbiegającymi ujadaczami, tylko ja zwyczajnie mam już 'wyuczony odruch' wkurzania się na podbiegacze.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Wiecie co, włożę może kij w mrowisko, ale uważam, że nie zawsze ten, który ma psa na smyczy to osoba z góry mająca rację, a osoba z psem luzem, któremu się zdarzy podbiec, to jest chamska i niewychowana i w ogóle jak można tak :diabloti: A to ze względu na to, że ludzie z jakiegoś niesamowitego powodu... Lubią się wyżywać na innych i prowokują takie sytuacje, w których pojawia się problem, a potem nie chcą odpuścić.
[/QUOTE]

Dla mnie taka sytuacja to skrajności ;) i ja o takich nie pisałam, bo chryje opisane w moim poście zazwyczaj mają miejsce na osiedlowym chodniku, w momencie kiedy ja próbuję spokojnie przebyć 20-30 metrów pod dwoma blokami, żeby z tego osiedla wyjść i pójść na właściwy spacer.

Zawsze jak mam wybór na otwartej przestrzeni to obcych ludzi z psami luzem omijam z jak najdalszej odległości, żeby nie wchodzić nikomu w paradę. Niestety jednak wiem, o czym piszesz, bo miałam raz podobną akcję nad morzem, tyle że wszystkie psy luzem. Plaża, wieczór, koniec września, pusto, jestem z dwoma psami, samcem nie lubiącym generalnie obcych psów i mega przyjazną 9-miesięczną suką, bawimy się w wodzie przy brzegu w aport. Nadciągają w naszą stronę 2 baby z 3 psami - malamutem, suką rodezjana i jakimś małym kundlem. Miejsca żeby się minąć jest dość, do wydm kilkadziesiąt metrów, można spokojnie się minąć po łuku bez interakcji - ale po co... Babska ładują się z trzema psami luzem prosto w nasz "obóz". Nie wierzyłam, że są aż tak durne, ale kiedy do mnie dotarło, że jednak tak, czym prędzej odwołałam swojego fikającego do psów samczyka, żeby nie było dymu i czekam aż przejdą. Przechodzą, nawet im do głowy nie przyszło odwołać psy :roll: Malamut, jak się okazało młody samiec, podszedł do mnie i mojego na metr, mój warczy wkur*wiony, jedna z bab odkryła Amerykę i mówi do drugiej "ojej może go zawołaj" :roll: Malamut mądrzejszy od właścicielek odszedł, za to moja suka podeszła powąchać przechodzącego przez nasze miejsce zabaw kundelka i... została dziabnięta w pysk :roll: Witki mi opadły... Nie wiem, jak można na pustej szerokiej plaży ładować się z trzema psami luzem, w tym minimum jednym nie lubiącym innych psów, akurat w to miejsce, gdzie biwakują obcy ludzie, z dwoma obcymi psami, i widać z daleka, że czymś się bawią, a więc już mamy potencjalny obiekt do spiny, czyli zabawki tych obcych psów. Nie wiem, głupota ludzka jest chyba po prostu nieskończona.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']I z tego względu, że masz takiego psa, zawsze chodzisz tam, gdzie widzisz psy luzem? :p

Czytałam o zachowaniu Twojego psa, mój Frotek zachowywał się dokładnie tak samo, pierwsze dwa lata to była męka. Ale jeśli jakiś pies podbiegł do niego (a on robił cyrk z rykiem i skakaniem na wysokość mojej twarzy włącznie), ale właściciel psa odwołał, to nie dostawałam szału. Doprowadza mnie do szewskiej pasji, jak proszę kogoś o odwołanie i ten ktoś mi mówi "ale mój nic nie zrobi, ale się pobawią, ale on mnie nie słucha" i nie próbuje psa zawołać. Choć i wtedy nie wrzeszczę jak opętana. Ale jeśli ktoś odwołuje psa i ten pies nawet do mnie nie dobiegnie - o co mam się pluć? Że coś takiego się zdarzyło, no wyrwał i wrócił...

Oczywiście, można grozić policją, bo tak w sumie psom w ogóle nie wolno biegać. Problem w tym, że jak osoba plująca się potem ma kolejnego psa, tym razem super miłego i łagodnego, to jakoś sama potem się denerwuje, że nie może psa spuszczać, bo wszyscy wokół pretensje mają ;)

Moje psy nie są podbiegaczami, zaznaczam, nie pozwalam na to! Ale zdarzyło mi się, nie są robotami, ja też nie jestem. Przeprosiłam, gdybym go widziała, to bym zapięła psy na smycz (a szczególnie Chibi, bo to ona zwykle prowokuje), naprawdę nie chciałam, żeby to się wydarzyło. Jednak jak pan zaczął ryczeć, wrzeszczeć i się pluć, to efekt był odwrotny i niepotrzebny, mogliśmy załatwić sprawę - powiedziałby, że on o tej godzinie tu chodzi, wiedziałabym, że wtedy mam go unikać i robiłabym to! Dlatego wydaje mi się, że chamstwo to nie jest błąd, chamstwo to to, co z tym błędem robimy...[/QUOTE]

Nie chodzę [I]specjalnie [/I]tam, gdzie biegają psy luzem, moje tereny spacerowe to generalnie plątanina wzgórz, drzew i zaułków, więc często taki psiur po prostu wylatuje zza krzaka i pozamiatane.
Jeśli jakiś pies nawet do nas nie dobiegnie, to ja się skupiam raczej na odetchnięciu z ulgą, niż na ochrzanie dla właściciela :D ale podbiegający pies "się pobawić" mnie akurat denerwuje, bo nie znoszę uspokajać Patryka jak dostanie szału, a poza tym - jak mówiłam - demoralizuje mi go to, bo dopuszcza do eskalacji agresji (normalnie mu nie pozwalam przecież zbliżyć się do psa tak blisko, a że sam podchodzi, to jak mam zabronić?)

Ja generalnie cierpię z powodu 'ułomności' :cool3: mojego psa, więc puszczanie go luzem albo z piłką (zahipnotyzowany, mija psy nie zauważając ich), albo mam oczy dookoła głowy i to jest 'brzemię', które znoszę, dopóki go nie wychowam. To samo wg. mnie powinni robić właściciele nieodwoływalnych psów, nawet jeżeli NIE są agresywne, bo - jak pisałam - historia maltańczyka nie skończyłaby się dobrze, gdybym nie podniosła Patryka za fraki w górę, bo maluch nas gonił, niezrażony darciem japy mego psa.

a tak poza tym to dodam, że po spacerze w wyjątkowo 'chodliwej' porze, przy ładnej pogodzie, kiedy miniemy 10 psów na które Pat wydrze ryj (bo zdarzają się i takie dni, że NIC do niego nie dociera, nie mogę go uspokoić), a na domiar złego podleci pies się zaprzyjaźniać, to ze zwyczajnej wściekłości i niemocy nieraz się wydrę. inna bajka, że mi zwyczajnie żal takiego psa, który dostaje zębami od wściekłego Patryka...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Dla mnie taka sytuacja to skrajności ;) i ja o takich nie pisałam, bo chryje opisane w moim poście zazwyczaj mają miejsce na osiedlowym chodniku, w momencie kiedy ja próbuję spokojnie przebyć 20-30 metrów pod dwoma blokami, żeby z tego osiedla wyjść i pójść na właściwy spacer.

Zawsze jak mam wybór na otwartej przestrzeni to obcych ludzi z psami luzem omijam z jak najdalszej odległości, żeby nie wchodzić nikomu w paradę. Niestety jednak wiem, o czym piszesz, bo miałam raz podobną akcję nad morzem, tyle że wszystkie psy luzem. Plaża, wieczór, koniec września, pusto, jestem z dwoma psami, samcem nie lubiącym generalnie obcych psów i mega przyjazną 9-miesięczną suką, bawimy się w wodzie przy brzegu w aport. Nadciągają w naszą stronę 2 baby z 3 psami - malamutem, suką rodezjana i jakimś małym kundlem. Miejsca żeby się minąć jest dość, do wydm kilkadziesiąt metrów, można spokojnie się minąć po łuku bez interakcji - ale po co... Babska ładują się z trzema psami luzem prosto w nasz "obóz". Nie wierzyłam, że są aż tak durne, ale kiedy do mnie dotarło, że jednak tak, czym prędzej odwołałam swojego fikającego do psów samczyka, żeby nie było dymu i czekam aż przejdą. Przechodzą, nawet im do głowy nie przyszło odwołać psy :roll: Malamut, jak się okazało młody samiec, podszedł do mnie i mojego na metr, mój warczy wkur*wiony, jedna z bab odkryła Amerykę i mówi do drugiej "ojej może go zawołaj" :roll: Malamut mądrzejszy od właścicielek odszedł, za to moja suka podeszła powąchać przechodzącego przez nasze miejsce zabaw kundelka i... została dziabnięta w pysk :roll: Witki mi opadły... Nie wiem, jak można na pustej szerokiej plaży ładować się z trzema psami luzem, w tym minimum jednym nie lubiącym innych psów, akurat w to miejsce, gdzie biwakują obcy ludzie, z dwoma obcymi psami, i widać z daleka, że czymś się bawią, a więc już mamy potencjalny obiekt do spiny, czyli zabawki tych obcych psów. Nie wiem, głupota ludzka jest chyba po prostu nieskończona.[/QUOTE]


tutaj nie ma innego usprawiedliwienia, niż głupota - to jest autentyczny kretynizm, syndrom ofiary życiowej pt. "popatrzę co się stanie", zero przewidywalności, tacy ludzie nie powinni mieć ani psa, ani dzieci, ani niczego, za co trzeba być odpowiedzialnym. to jest brak mózgu i koniec,bo jak inaczej nazwać ZEROWY instynkt opiekuńczy wobec psa, który może trafić na niezrównoważonego, zaciekłego agresora i skończyć żywot.
inna bajka, że masz 'te groźne psy z wielką mordą', więc to kolejny argument na brak mózgu, bo chyba każdy wie w jaki sposób taki pies walczy i ewentualna chryja się NIE skończy dobrze dla ich psa.

Link to comment
Share on other sites

Najbardziej nie lubię takich niedorajd, które to w nieprzyjemnej sytuacji w ogóle nie reagują na swojego psa albo robią to nieudolnie niczym cofnięci w rozwoju, takie zombiaki "No chooooodź, Maksiu, chooooodź, ale jesteś niedobry.." przy czym ja trzymam swoje psy żeby Maksiu wrócił do domu cało, bo ewidentnie jest samobójcą.

A samce beagli to dominanci zazwyczaj? No kurcze trochę ich tu jest i każdy chciałby wpieprzyć Iwanowi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Nie wiem, jak można na pustej szerokiej plaży ładować się z trzema psami luzem, w tym minimum jednym nie lubiącym innych psów, akurat w to miejsce, gdzie biwakują obcy ludzie, z dwoma obcymi psami, i widać z daleka, że czymś się bawią, [B][I]a więc już mamy potencjalny obiekt do spiny, czyli zabawki tych obcych psów.[/I][/B] Nie wiem, głupota ludzka jest chyba po prostu nieskończona.[/QUOTE]
Odnośnie podkreślonej części zdania, też miewam takie sytuacje, bawię się z Figą, podlatuje do nas pies i zaczyna się walka. No kurczę, to tak jak by dać psu na dworze surową kość, usiąść obok niego na kocu i podlatujący pies obrywa. No chyba się nie podzieli z obcym psem? A właściciele wytrzeszczają oczy, że mój piesek nie chce się pobawic zabawką z ich psem...:roll:

Link to comment
Share on other sites

Uwielbiam ten wątek:loveu:
Po każdorazowej lekturze uświadamiam sobie, że obok świata w którym ja żyje, jest jeszcze jakiś inny. Świat zapełniony idiotami, kretynami, chamami, tępymi debilami którzy nic nie rozumieją i nic do nich nie dociera. Oczywiście są wyjątki (a większość z nich udziela się tutaj;) ).

współczuje, bardzo ciężkie i stresujące musi być życie z takim podejściem...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Maron86']Może zwyczajnie facet liczył że spokojnie sobie z psem pospaceruje skoro tam prawie nie widać ludziów i piesów?.[/QUOTE]
z tego co zrozumiałam to zmierzchnica pisała, że facet musiał ją widzieć z oddali, a skoro widział to po co się pchał? co innego gdyby gdzieś z krzaków jej psy na weimara wyleciały, ale jeśli widać z daleka co na polance się dzieje no to sorry...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens'] Nie wiem, jak można na pustej szerokiej plaży ładować się z trzema psami luzem, w tym minimum jednym nie lubiącym innych psów, akurat w to miejsce, gdzie biwakują obcy ludzie, z dwoma obcymi psami, i widać z daleka, że czymś się bawią, a więc już mamy [B]potencjalny obiekt do spiny, czyli zabawki tych obcych psów[/B]. Nie wiem, głupota ludzka jest chyba po prostu nieskończona.[/QUOTE]

Mnie ze dwa lata temu jakaś pańcia wlazła z suką collie [B]pomiędzy[/B] mnie trzymającą pozbierane w pośpiechu frisbee a moją sukę na siad-zostań, choć miała coś jakby milion innych ścieżek do wyboru. Zwolniłam sukę, bo stwierdziłam, że i tak wyłamie komendę w takich warunkach, poszła się powąchać ładnie jak na nią, natomiast collie coś tam sobie zaczęła fikać, więc Zu ją przegoniła przez caaaaalusieńkie boisko, żeby sobie nie myślała, a babka się słowem nie odezwała nawet


A co do weimara - ja osobiście, posiadając przez ponad 3 lata psa, który nie cierpi innych, NIGDY nie wlazłam w stadko puszczonych luzem psów, bo po co prowokować takie idiotyczne sytuacje? Jakby nie można było przejść sobie bokiem. Jeśli idziemy napraaaawdę daleko po łuku i coś do nas wtedy podbiega to można się drzeć albo interweniować, a tu facet - z opisu - praktycznie wlazł w psy i się darł. Sensu w tym za grosz.

Link to comment
Share on other sites

A ja napiszę teraz z innej perspektywy- właściciela małego psa chadzającego głownie luzem (oczywiście gdzie to jest bezpieczne!), uległego.
Jak widzę psa idącego z naprzeciwka ,czy to na smyczy czy bez, zazwyczaj( czasami pies już do nas leci i nie ma sensu) każe mojemu iść przy mojej prawej i on idzie olewając totalnie psa ,bo jest dorosły i nie zależy mu żeby wąchać się z każdym napotkanym psem. Teoretycznie jest bez smyczy, ale w praktyce nie ma opcji ,żeby podszedł do psa po prostu on sam nie chce + moja komenda. No to szlag mnie trafia jak idzie napalony labek czy inny i nawet jak jest na smyczy to ciągnie pańcie (pańcia nie ma siły go zatrzymać ani odciągnąć) do mojego, cały misterny plan w pizdu, mój na plecy labek go liże wiadomo, gdzie a ja za każdym razem odpowiadam " nie, nie ma cieczki to jest PIES"( po kastracji stał się jakiś fascynujący dla innych ,więc latają za nami jak za cieczką:angryy:)
Przecież nie będę z moim uciekała jak pies jest kilka kroków od nas, nie daj boże brała na ręce ,bo nie chce żeby się bał psów.
A co do zabawek to nie jedna piłeczkę straciliśmy ,bo się jakiś dorwał, a właściciel nie umie zabrać psu, a nawet jak już zabierze to "upsss nie piszczy, upsss przegryzł".

Cóż takie jest życie i żeby nas nikt nie wkurzał trzeba na bezludną wyspę się wyprowadzći:shake:

Link to comment
Share on other sites

Ominie, tylko nachalny psie nie ominie jego, bo właściciel przecież nie pociągnie tylko będzie lazł za moim tak długo ,aż się spotkają.
Jak jest pies "normalny", nie dominujący to mały się wącha normalnie ,nie ma problemu, ale przy niektórych ,nawet stosunkowo małych, ale dominujących, psach kładzie się na plecy i "co złego to nie ja". (np wczoraj wąchał się z wielgachnym bernardynem na stojąco:loveu: ,bo widocznie ten był spoko.)
Fajna "sztuczka", przydaje się w podbramkowych sytuacjach, na pewno dzięki temu unikamy wiele nieprzyjemność czy bujek, tylko też nie chce żeby po nim psy łaziły albo całego obśliniły :shake:

A właściciele spuszczonych psów się jeszcze oburzają ,bo muszą po swojego przychodzić, bo pies lezie za nami i totalnie ogłuchł . No chyba ja go przyprowadzać nie będę:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

myślałam, ze tylko przy mijankach ludzie mają problemy z utrzymaniem swoich psów, wtedy jakby Twój zrobił półkole o promieniu jakiś 5 metrów to by wystarczyło. no ale jak oni was ścigają to tylko ucieczka galopem by was ratowała:cool3:

Link to comment
Share on other sites

No coś w tym stylu :evil_lol:
Wiadomo ,że nie każdy właściciel jest taki,ale niestety- jak większość z nas może się codziennie przekonać na własnej skórze- jest wiele tych bezmyślnych.
A szczerze współczuję tym, którzy pracują nad agresywnym psem a jeden podbiegający yorczek wszystko psuje.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']Uwielbiam ten wątek:loveu:
Po każdorazowej lekturze uświadamiam sobie, że obok świata w którym ja żyje, jest jeszcze jakiś inny. Świat zapełniony idiotami, kretynami, chamami, tępymi debilami którzy nic nie rozumieją i nic do nich nie dociera. Oczywiście są wyjątki (a większość z nich udziela się tutaj;) ).

współczuje, bardzo ciężkie i stresujące musi być życie z takim podejściem...[/QUOTE]

Że akurat właściciele labów i goldenów najczęściej żyją w tej wyśnionej idylli to już zdążyłam zauważyć na spacerach :diabloti:

A tak serio, myślę że ten wątek nie oddaje rzeczywistości spacerowej, bo logiczne, że pisze się tu o niefajnych akcjach, a nie o każdym mijanym psie... Mi ilość przykrych akcji spadła niemal do zera, odkąd z psami chodzę głównie 20 m na parking do auta, a potem bawimy się na działce albo na odludnych terenach ;) ale jak idę przez środek osiedla, to bywa i 3 na jednym spacerze. Większość ludzi z psami, których spotykam jest normalnych i mijamy się bezkonfliktowo - są jednak jednostki nie do zniesienia i o nich jest wątek ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja ostatnio pojechalam na odludne miejsce... ale byla tam kobieta chyba z 7 pudlami roznej wielkości, jednego wziela na ręce reszta luzem i... mini pudel zaatakował mi suke :) moja na smyczy ale wściekła się i... baba miala do mnie pretensje :)))))) ja już zaczynam się śmiać z takich sytuacji ;)

Link to comment
Share on other sites

W sumie odkąd mi się stan zazwierzęcenia gwałtownie powiększył to mam ciekawą obserwację - tacy "dociągani" przez niesfornego labusia do moich dziewczynek zupełnie nie mają problemu z utrzymaniem swojego zwierzątka, jeśli akurat towarzyszy nam ogromny czarny wilkołak :lol:

Dziewczynki: [url]https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/t1/1551529_573560409393600_798307016_n.jpg[/url]
Wilkołak: [url]http://imageshack.com/a/img716/5391/tfyi.jpg[/url]

:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...