Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Nutusia

Recommended Posts

Tak - ma obróżkę, dostaje stress-out, ale p. Agnieszka mówi, że ona właśnie chyba już się aż za bardzo... odstresowała i zaczyna różki pokazywać.

 

Florentyno - nie rozmawiałam, wysłałam smsa z propozycją klatki (po wcześniejszej rozmowie, bo Pani była w pracy i nie chciałam dzwonić ponownie), a potem wysłałam maila. Nie chcę naciskać, dopytywać. Państwo wyraźnie wiedzą co i jak. Sama p. Agnieszka mówiła, że wszystko można znaleźć w internecie, czyli... szukają i znajdują! Radzą sobie, nie poddają się i mocno wierzę w to, że w końcu ich trud zostanie przez Florkę doceniony...

 

A jeśli chodzi o Imciocha, to raczej jej otyłość nie grozi. Je za trzech, ale też... biega za trzech! :) Ona jest w ciągłym ruchu - jak już Gapcię czy Kreskę "zajeździ", zabiera się za Lili. Naprawdę fajnie patrzeć jak one się bawią - słoń i mrówka :) Podtykają sobie nawzajem zabawki, raz jedna jest na pleckach, raz druga (Lili jest bardzo delikatna). A ile przy tym warkotów, poszczekiwań! Żadne kino domowe nie zapewniłoby takiej rozrywki jak te dwie pannice :megagrin:

Link to comment
Share on other sites

Masz rację Nutusiu nie ma co naciskać. Zwłaszcza, że Państwo robili wrażenie takich, którzy wiedzą jak sobie radzić i chcą być raczej samodzielni :)

 

Oby walczyli jak najdłużej - po miesiącu pobytu Florencja na pewno skradła ich serca. I to rozstanie byłoby trudne nie tylko dla Florki, ale przede wszystkim dla tych Państwa i dzieciaków. Zwłaszcza, że Florka jest takim przytulakiem.

 

Co do Imki - pomimo swojej wielkiej sympatii i miłości do psów większych niż średnie ;) - muszę przyznać, że jest piękna i bardzo bardzo oryginalna w swej urodzie.

 

Nutusiu czy nadal planujesz Imkę wyadoptować ;)? Tak pytam....

Link to comment
Share on other sites

Powiem Wam w tajemnicy, że ja też wolę duże psy :megagrin:  Gdy mieszkałam w Wwie na 36 metrach z Mamą i Babcią, nie mogłam mieć dużego psa (a już wtedy marzyłam o... dogu!!!).

 

W zamierzchłym dzieciństwie mieliśmy coś na kształt pekińczyka, potem najmądrzejszego psa na świecie - kundelka Kubusia (coś na kształt szpica - czarny plus biały żabocik i skarpetki), a potem musiało dojść do konsensusu, bo moja Mama chciała ratlerka (takiego, żeby można go było do kieszeni schować - o yorkach się wtedy nikomu w PL nie śniło!), a ja dążyłam do możliwie największego psa i jęczałam o spaniela. No i stanęło na.... jamniczce! :madgo:

 

Gdy już poszłam "na swoje", nadal mieszkaliśmy na owych 36 metrach i nadal marzenie o dogu było niemożliwe do spełnienia, ale wtedy w domu pojawiła się - kupiona za calutką moją dewizową pensję, w tajemnicy przed Mężem - bokserka Nutka! W porównaniu z jamnikiem to już był duży pies ;) No i stało się - faflaki zawojowały moje serce na amen, choć - jak się potem okazało - i bez długasów ciężko się obejść :siara: 

 

Ale przecież pierwsza nasza tymczaska Tosca była potężną ONką, potem były bokserki, a potem jakoś się taki drobiażdżek posypał, choć i większe sztuki (typu Igła, Szaki, Masza, Dumka, Mamba, Masza czy Ika) też się zdarzały.

 

Ale jak już wreszcie pójdę na tę wymarzoną emeryturę, w domu pojawi się dog - choćby jako tymczas - Sławek ma to już zapowiedziane od dawna! :mdrmed:

Link to comment
Share on other sites

A, zapomniałam dodać, że ja dodatkowo gustuję w... golasach! :megagrin:  Kudłacze - proszę bardzo, ale u... sąsiadów :siara: Popatrzeć lubię, ale głaskać wolę śliskie żmijki. No i czesać nie cierpię, bo jak już coś robię, to chciałabym porządnie i do końca, a czesanie psa końca nie ma! ;) U nas teraz czesalny jest tylko Lesio, ale ta czynność grozi śmiercią lub kalectwem, więc się Lesława goli na zerko i też jest... golasek :laugh2_2:

Link to comment
Share on other sites

Ja też jestem zwolenniczką tych dużych psów. Im większy, tym piękniejszy. Dogi, to moja dawna miłość. Platoniczna :(. No i jeszcze wilczarz irlandzki - to jest to!  I kocham kudłacze, chociaż strasznie nie lubię czesać psów, a jeszcze bardziej nie lubię sprzątać psich kłaków.

Jako wypadkowa, pozostają mi kudłate ONki. No bo w sumie, to ONki kocham najbardziej. Może dlatego, że nasz własny pierwszy pies, to była niezapomniana ONka Bryza? a po niej, kolejne w typie ON? I dlatego, jak pojechaliśmy do schroniska po małą, gładkowłosą suczkę, to wróciliśmy z Bliss......

Link to comment
Share on other sites

O - nie wiedziałam, że jechaliście po małą gładką! :megagrin:

 

Byliśmy wczoraj w lecznicy z Lili. Nie zabraliśmy w końcu Imuszki, bo mieliśmy jeszcze coś do załatwienia w mieście i nie chcieliśmy jej dodatkowo stresować. Pojedzie następnym razem - albo z Nuśką Amigową, 27 grudnia ;)

 

Lili była oczywiście gwiazdą w poczekalni - ludzie pękali ze śmiechu widząc, jak bardzo czeka na wejście do gabinetu, jak się nie może doczekać, jak się wije i nie może usiedzieć w miejscu. Na widok Marty, doktorowej asystentki, o mało nie wyszła z siebie i nie połamała ogona, waląc nim o co popadnie. Próbowała się zaprzyjaźnić z wszystkimi ludźmi i zwierzakami czekającymi w kolejce i kompletnie nie mogła zrozumieć dlaczego te ostatnie nie podzielają jej entuzjazmu :megagrin: W końcu się doczekała na swoją kolej i zachwycona wparowała do gabinetu, gdzie nadal hołubiona przez Martę nawet nie zauważyła, że dostała szprycę w zadek! Teraz przez tydzień będzie brała tablety, potem 3 tygodnie przerwy i 13 stycznia kolejna radosna wycieczka do lecznicy :)

 

Za to żebyście widziały radość Imki z powrotu Lili do domu!!!! :bigcool: Już nie wiedziała co wymyślić - skakała na nią, lizała, szczekała, popiskiwała - jakby się z rok nie widziały! Cały wieczór nie odstępowała jej na krok! Czyżby ona myślała, że wywiozłam Gliździocha i nie przywiozę z powrotem?!?!? :shock:

Link to comment
Share on other sites

Psy kochają nas, ale i .......siebie wzajemnie. Zaprzyjaźniają się. Pani Randy mi mówiła, że Randa bardzo reagowała na Panią z ONką. Ciągnęła, jak traktor. A jak wróciliśmy do domu bez Randy i wyprowadziałam ją na spacer, to biegała dookoła naszego stojącego przy garażu samochodu, z którego wysiadał TZ i wyraźnie - szukała koleżanki.

 Nasza pierwsza suka ON, kochała do końca życia wszystkie boksery, bo to dorosła bokserka - Buka, przywitała ją jako małego szczeniaczka na osiedlu ursynowskim, gdzie wtedy mieszkaliśmy. Po tej Buce odziedziczyła imię nasza poprzednia ONka.

 

Imusi też pewnie zostanie w sercu i w rozumie, miłość do boksiów :)

Link to comment
Share on other sites

Nasze stado zupełnie obojętnie reaguje na odejście kolejnych tymczasowiczów (a przynajmniej takie stwarzają wrażenie). Nie ma szukania, nie ma smutku, po prostu wracają do swoich zajęć. Może dlatego reakcja Imki na powrót Lili tak mnie zaskoczyła i rozczuliła :)

 

Mam nadzieję, że Imuszka będzie kochała inne boksie, bo to bardzo fajne psy są. No i że może nie będzie się bała dużych psów... Nasza boksia Nutka, jako małe szczenię, została napadnięta przez mocno problemową z winy człowieka ONkę z naszego warszawskiego podwórka i do końca życia wszelkie ONki omijała najszerszym łukiem. Oprócz jednego - którego poznała, gdy był małą puchatą kulką, niewiele przypominającą ONka :)

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu,Twoje osobiste stadko jest przyzwyczajone,że tymczasik przychodzi i odchodzi.

No cóż w ich rozumkach taka jest kolej rzeczy.Może same jakoś sobie wytłumaczyły ,zrozumiały słowo tymczas.

Imcia ... to inna historia.Sama wycofana,została dobrze przyjęta przez nowe koleżeństwo.Zapewne całkiem inaczej jak te w schronie.

Oj jak bardzo bym chciała wiedzieć co się dzieje w mózgach naszych pupili.

Nie wiem czy Wam pisałam ,moja poprzednia niufka,niesamowicie łagodny pies ,miała jednego człowieka  na widok którego dostawała napadu szału.

Ten człowiek nic jej nie zrobił.Jednak był w chwili kiedy musieliśmy pozwolić odejść naszej moskalce.Skojarzyła,że to on był przyczyną zniknięcia Ledy.

Do końca życia mu nie darowała.

Link to comment
Share on other sites

Dlatego chyba inne psy nigdy przenigdy nie powinny być świadkami takich sytuacji :(

Ale ona nie była świadkiem.

Poszłyśmy na inną działkę do męża siostry.

Fakt,że Ledusia tydzień była w bardzo złym stanie 2x dziennie wet przyjeżdżał robić zastrzyki.

Jak wychodziłyśmy z domu był tylko mój mąż Leda i ten kolega.

Link to comment
Share on other sites

Tak do końca dobrze nie jest. Lili zaczęła kurację w związku z bardzo marnym stanem tego bioderka, które nie było operowane. Wyleczyć się tego nie da, ale trzeba sprawić, by zmiany postępowały jak najwolniej i jak najdłużej nie była potrzeba operacja. Bo przy Gliździochowym nadmiarze energii, unieruchomienie jej na dłuższy czas, a tym samym spowodowanie dużo większego obciążenia stawu pozbawionego główki kości udowej nie jest wskazane.

Zaczęliśmy od najłagodniejszej formy, tzn. zastrzyk, tydzień leków, 3 tygodnie przerwy, znowu zastrzyk, tydzień leków, 3 tygodnie przerwy (tylko nie pamiętam ile takich cyklów). Do tego do końca Lilciowego świata preparaty arhtro(końcówka dowolna).

 

No fakt - ten dog to musi będzie musiała odmiana żeńska. I to wcale nie ze względu na Lesia, którego już wtedy nie będzie po tej stronie tęczy, ale ze względu na moje preferencje (charakterologiczno-genderowe :megagrin: ). Choć z drugiej strony, psy są o wiele większe. No nie wiem... :siara:

Link to comment
Share on other sites

Grażynko, czego to ludzie nie wymyślą!?!?!? A przy okazji, przypomniało mi się jeszcze jedno moje marzenie - czarny jamnik (a tu się same rudasy trafiały, no!!!!)

 

Mattilu, nie taki ten Gliździoch biedny, jakby się wydawało! Ja nie wiem jak ona to robi (i Nuśka Amigi takoż samo), ale po niej wcale nie widać, że ma jakieś problemy, coś ją boli. Doktor powiedział, że gdybym do niego przyszła z Lili i powiedziała, że nie wiem... utyka, nie może wskoczyć na kanapę, nie chce chodzić - zrobiłby jej RTG, który by wykazał to, co wykazał i wtedy natychmiast położyłby takiego psa na stół operacyjny!!!! A tu na zdjęciu widać horror, a szaleniec szaleje jak zając w kapuście :)

 

Co do bokserów, to ja nie wiem dlaczego one za groźną rasę uchodzą. Przecież na widok tych ich groźnych pysków z krzywymi zębolami sama się micha człowiekowi cieszy! A co do tych, co jak złapią to już nie puszczą - takie opinie słyszałam o bulterierach - o tym, jaki to ucisk mają na szczękę (w granicach 3 ton!) ;)

Link to comment
Share on other sites

Lubię tu zawsze poczytać te miłe pogaduszki:)

Fajny wątek , taki serdeczny.

Urządzenie z piłeczkami rewelacyjne.

Oriemu by się przydało,Florce też:)

Imka strachulec ale jednak pod czujnym okiem wychodzi na prostą , gorzej z tymi szalonymi psiakami...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...