Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='corrida']Jasne, 'extra' pomysł...[/QUOTE]

Ale skuteczny - sąsiad też kiedyś się darł, że wytłucze wszystkie bezdomne psy i rzucał czym popadnie. Do czasu, aż się jeden z nich rzucił w jego kierunku z zębami. Siedzi cicho.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pies Pustyni']Fakt, nie wiadomo. Moze sie bal, moze po prostu nie lubi. Ale tak samo nie wiadomo, ze nie zycze sobie zblizania sie innych psow kiedy prowadze swojego na smyczy.[/QUOTE]

Ja też sobie nie życzę, czy to mój pies jest na smyczy czy nie. Ale pies się nie zbliżał, tylko oddalał.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Paulix']Ale skuteczny - sąsiad też kiedyś się darł, że wytłucze wszystkie bezdomne psy i rzucał czym popadnie. Do czasu, aż się jeden z nich rzucił w jego kierunku z zębami. Siedzi cicho.[/QUOTE]

Pomijając już wszystkie inne aspekty... Szczucie psem jest karalne.

Link to comment
Share on other sites

Dobrze, że jest ten wątek, bo chociaż mogę sobie odreagować...:/

Junior, TTB mojej Mamy, ciągnął sanki. Ja obok, prowadzę go na smyczy. Nagle "z nikąd" pojawiły się dwa psy - młody labiszon i dorosły, bardzo niepewny w zachowaniu mieszaniec owczarka z czymś... podejrzewam, że niestety z amstaffem. Labiszon jest wesoły, głupawy i po labiszonowemu upierdliwy w stosunku do innych psów i widuję go biegającego luzem od ok miesiąca. Natomiast mieszaniec biega luze "od zawsze", czyli od około półtora roku. Pańciostwo zwykle po prostu uchylają mu furtkę, choć czasem pani wychodzi z nim na spacer, co wygląda tak: leci pies, a po parunastu sekundach, spacerkiem przechodzi kobieta ze smyczą automatyczną w dłoni. Dodam, że smycz nie jest połączona z obrożą psa. Ówże już kilkakrotnie sadził się do Juniora, ale nie wszedł w bezpośredni konflikt.

Oba psy zgłaszałam już dwa razy do straży miejskiej.

Wracają do "przygody" ;/ Psy obskoczyły Juniora, labiszon próbował wpakować mu się na plecy, a mieszaniec okrążał, zatrzymywał się, wpatrywał prowokująco, znów okrążał. Ja usiłowałam wmówić Juniorowi, że świetnie się bawimy, ignorujemy i idziemy dalej - może psy się znudzą? Nie znudziły się. Lab za którymś razem zamiast na Juniorze wylądował na sankach, sanki walnęły Juniora w tylne łapy i się wywaliły, Junior przestraszony skoczył do przodu i na bok, szory się splątały, ja oberwałam sankami po nogach, labrador podniecił się maksymalnie i próbowa chyba kopulować na szamoczącym się Juniorze, a mieszaniec doskakiwał z głuchym warkotem i thanks got ograniczył się TYLKO do tego...

W końcu, wywleczona przez psy na środek trawnika, w śniegu po kolana, dałam radę przydepnąć sanki, czym unieruchomiłam nieszczęsnego Juniora i nakopałam labradorowi aż dudniło. Po którymś kopie dał sobie spokój i zauważył, że w międzyczasie jego kolega mieszaniec zniknął. Chyba przestraszyła go moja agresja - on jest dość nieufny w stosunku do ludzi. W związku z tym labiszon merdając ogonem zrobił jeszcze dwa "wygryskowe skoki", chyba tak pro forma i potruchtał w swoją stronę.

Mokra "po pas", spocona jak szczur, z nogą stłuczoną od sanek i psem z łapami potłuczonymi od tychże sanek, wróciłam wściekła do domu. Najbardziej przykrym widokiem był podkulony ogon Juniora, który bardzo lubi pracować, więc tym bardziej wkurza mnie, że po raz kolejny podczas pracy (ostatnio przy rowerze) zostaje zestresowany przez cholerne podbiegacze. On jest bardzo spokojny w kontaktach z psami, Mama i ja pozwalamy by się obwąchiwał i bawił (chyba, że pracuje - ale wtedy on sam nie dąży do kontatu), ma generalnie pozytywne skojarzenia, był w psim przedszkolu, chodził na wybiegi.... ale takie sytuacje... ehh...

Link to comment
Share on other sites

Ja zdaję sobie sprawę że są ludzie, którzy z różnych powodów boją się psów lub też ich nie lubią ( ich sprawa póki nie robią zwierzętom krzywdy ). Wiem też że Tamlin nie jest małym pieskiem i zawszę gdy widzę że będziemy mijać człowieka to skracam mu linkę, czemu ??? Bo Tamlin kochaaaa wszystkich i uważa że z każdym się trzeba przywitaaaaać ;) a powitanie w jego wykonaniu to skok na barki i wielki, mokry całuuuus :D. Dlatego muszę uważać bo zdarzyło się nam parę razy że Tamlin nagle wyskakiwał mi na kogoś z pełnią swych psich uczuć a człowiek przerażony odskakiwał myśląc że pies chce go zjeść. Niektórzy ludzie widząc Tamiego uśmiechają się i sami wyciągają rękę żeby go pogłaskać, wtedy daje mu luz, niech się wita :) . Czasem jednak widzę osobę, która patrzy na mojego psa z głęboką niechęcią, wtedy grzecznie trzymam Tamlinka przy nodze ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Paulix']Ja bym zostawiła psa i poszła "drzeć mordę" na faceta. Tudzież psem poszczuła. Może powinien się zacząć bać!
[/QUOTE]

A wiesz, że wejście do kogoś na posesję (tam znajdował się facet) i poszczucie psem jest traktowane przez prawo mniej więcej tak, jako wtargnięcie na czyjś teren i napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia? Gdyby facet wezwał policję i miał świadka (a z tego co pisze kasia, świadka miał), gwarantowana całkiem poważna sprawa karna, i nikogo by już nie obchodziło, że facet rzucił śniegiem w psa.
No ale zawsze możesz tego spróbować u siebie ;)

Link to comment
Share on other sites

co do atakow przy pracy , ostanio gdy suka cagnela 9 letniego synka znajomych na sankach w parku , zaczal nas gonic jamnik ...
i probowal podgryzac sanki od tylu , w rezultacie kilka razy zlapal dziecko na sczescie delikatnie
wlasciela nigdzie nie bylo widac

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Paulix']Ja też sobie nie życzę, czy to mój pies jest na smyczy czy nie. [/QUOTE]

W sumie dużo zależy od konkretnej sytuacji, ale jeśli ktoś ma problemowego psa, który kasuje podbiegacze na wszelki wypadek to bywa ciężko :roll: Chociaż ostatnio byłam z Zuzola dumna, bo podleciało do nas jakieś takie małe w typie jrt (?) co prawda zjeżone, ale było w porządku, obwąchały się trochę niepewnie, po czym małe białe pognało dalej. No ale mały (to ważne dla Zu), nieagresywny (a to dla nas obu) pies to co innego niż np. atakujący "labrador" :roll:


[B]Greven[/B], naprawdę współczuję sytuacji. Biedny Junior...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pies Pustyni']Czyzby?

Caly ten watek jest o chamstwie psiarzy i wiekszosc wpisow dotyczy wlasnie psow nie trzymanych na smyczy. W tym przypadku z drugiej strony psa nie bylo, ale byl czlowiek bojacy sie psow.[/QUOTE]

Obok psa stałam ja, gdzie równie dobrze mogłam oberwać tym lodem, ale o tym już nie pomyślał.

Zresztą, facet nie wyglądał na bojącego się. Był bardzo pewny siebie odganiając Czinę, a tak nie zachowuje się ktoś kto się boi.


[url]www.czina.pl[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Merrick']Tamlin miał scysję z pewnym jamnikiem tuż przed wyborami....a było tak :
wysiadłam z Tamlinem z windy na parterze a jakaś w średnim wieku babka wrzucała do skrzynek ulotki ( to kandydatka na radną, pani psycholog ). Miło się do mnie uśmiechnęła i wręczyła mi ulotkę. Nagle z za jej nóg wypadł jamnik ( bez smyczy ) i rzucił się na mojego psa, jazgot był niesamowity. Szybko wyszłam z bloku i skierowałam się w kierunku parku. Po jakiejś minucie słyszę straszliwy jazgot jamnika za nami ( babka wyszła już z bloku ). Tamlin zero zainteresowania więc idziemy dalej. Jamnik zaczął robić wokół nas kółka i próbował podszczypywać Tamiego po nogach. Kobieta przystanęła i zaczęła wołać jamnika, tłumaczyła że nie ma smyczy bo jej synek wziął ją ze sobą a jest gdzieś w piaskownicy ??!!! Kobieta dalej woła psa, jak to pani psycholog ''no nie denerwuj pieska, jesteś niegrzeczny, czemu mnie nie słuchasz '' itp. Nie mogę się ruszyć, bo gdy próbuję zrobić krok t jamnik za nami...no i po jakichś 5 minutach Tamlin stracił cierpliwość, po prostu krew go zalała ( mnie zresztą też ) i postanowł coś z tym jamnikiem zrobić. Jamnior dopadł i ugryzł Tamiego w kostkę, to się dopiero zaczęło...Tamlin wyrywał się tak mocno że musiałam chwycić go za obrożę, jamnik podbiegał mu coraz bliżej pyska i bałam się że mój go w końcu chapnie. Kobieta pełny luz, ja po raz setny mówię żeby zabrała psa bo nie odpowiadam za Tamlina, próbuję uspokoić mojego psisko ale nie mam zamiaru go przecież karać, winny w tym przypadku jest jamnik i jego wyluzowana pancia...Ludzie wokół się gapią i co widzą ??? Agresywny husky atakuje ''biednego, małego jamnika...". Jakiś facet powiedział że takiego psa to się powinno trzymać w kagańcu ( chodzi oczywiśćie o mojego ). Nikt nie zauważa wściekłego jamnika, który jest prowodyrem ani krwi, która sączy się z tylnej łapy mojego psa w którą jamnik użarł Tamlina...Po kolejnych 5 minutach babka wzięła jamnika na ręce ( alleluja ). Tami od razu się uspokił i zaczął piszczeć, więc go głaszczę i uspokajam. Kobieta uśmiecha się do mnie, karci swojego psa słowami ''widzisz jaki tamten piesek jes mądry, a ty taki niedobry'', przeprasza mnie ( chociaż tyle ) i mówi ''może się jeszcze kiedyś zaprzyjaźnią" .
Morał jest taki że jak człowiek widzi jamnika, yorka itp. kontra większy pies to niestety w oczach ludzi zawszę winny będzie ten drugi....KOSZMAR !!!!!!![/QUOTE]

Czy większy, jak zawsze. Niby ludzie wiedzą, że mniejsze są bardziej zadziorne, ale i tak w starciu "mały-duży" winę ponosi zawsze duży. Spacerując z Cziną często dołączają się do nas różne psiaki. Czasem zdarza się, że są one wobec Cziny agresywne. Czina jest cierpliwa i nie zwraca uwagi - do czasu. Ich czas mija kiedy, przegną w swoich zaczepkach. Na szczęście nie było jeszcze takiej sytuacji, żeby pogryzła innego psa. Bardziej ich straszy, a że ma nad nimi przewagę (wielkościową i wagową) więc często wystarczy samo przytrzymanie go przy ziemi.

[url]www.czina.pl[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kasia_owczarzak']Czy większy, jak zawsze. [B]Niby ludzie wiedzą, że mniejsze są bardziej zadziorne, ale i tak w starciu "mały-duży" winę ponosi zawsze duży. [/B]Spacerując z Cziną często dołączają się do nas różne psiaki. Czasem zdarza się, że są one wobec Cziny agresywne. Czina jest cierpliwa i nie zwraca uwagi - do czasu. Ich czas mija kiedy, przegną w swoich zaczepkach. Na szczęście nie było jeszcze takiej sytuacji, żeby pogryzła innego psa. Bardziej ich straszy, a że ma nad nimi przewagę (wielkościową i wagową) więc często wystarczy samo przytrzymanie go przy ziemi.

[URL="http://www.czina.pl"]www.czina.pl[/URL][/QUOTE]


Tak wtrące moje 3 grosiki małe... W czasach jak zył mój Tami :)) najbardziej nienawidziłam na spacerach właścicieli duzych psów. Tami- jamnik i do tego oaza spokoju w 4 literach miał inne psy. Właściwie od czasu jak miał on jakies 7-8 lat doszłam do wniosku, że nigdy więcej nie chce mieć małego psa. Przyczyna była prosta. właściciele dużych psów z uśmiechem na twarzy podprowadzali swoje psy duzych ras na luźnych smycach z wyszczerzonymi zębami i pregami przez cały grzbiet do mnie i do mojego psa. Zero poszanowania dla moich próśb aby odeszli, zabrali psa albo pewnymi momentami to już poszli do diabła. Zdaję sobie sprawę, że nie nie każdy właściciel dużego psa jest taki a nawet żywię nadzieję, że sa oni tylko małą ich grupą (zważywszy, że sama teraz mam dużego psa:)) Ale jestem w stanie założyć się o większą część skarbów świata, że ci właściciele tych piesów dużych zastanowili by się mocniej gdybym nie stała z jamnikiema a na przykład tak jak teraz ze sznaucerem olbrzymem...


A teraz to sie troche podenerwuje na moich drogich sąsiadów ehhh Moi drodzy sąsiedzi posiadają ONka piesa kojcowego... Koło którego niestety nie da rady przejść spokojnie, tj pod ogrodzeniem. Czasem uda mi się z Tazzem przemknąć zanim ten dobiegnie do furtki czasami nie. W każdym razie dziś nam się nie udało, gdyż Bary leżał przy ogrodzeniu, oczywiście ujadając zaczął skakać na ogrodzenie a ja nieprzygotowana nie zdarzyłam skupić Tazza na mnie wystarczająco, więc troszkę się z nim naszarpałam... A najlepsze było to, że właściciel stał 2 metry od Barego i nawet słowem sie nie odezwał...:angryy::angryy::angryy::angryy:

Ale ja się nie będę denerwować....
Na dobra sprawe to mi strasznie żal tego Barego :-( Cały dniami siedzi sam goniąc za swoim ogonem i ujadając od godziny 7 do jakoś 16 non toper... Do tego jego tylne łapy to masakra ledwo chodzi... a ma dopiero 4 lata... :shake::shake::shake: Koniec świata ehh:-(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Zofia.Sasza']A ja mam pytanie: i - podkreślam - ono absolutnie nie jest złośliwe ;) Często czytam tu zdania takie jak te: [I]"gdy podbiega do psicha jakiś maly pies puszczony bez smyczy [...] najczęściej krzyczymy na lekkomyślnego pana lub panią" [/I](to oczywiście tylko przykład, takich wypowiedzi jest tu multum). Czyli sytuacja wygląda tak: pies podbiega do Waszego psa,sytuacja jest dla Was stresująca - reagujecie mniej lub bardziej gwałtownie[I]... [/I]Czy to nie utrwala/powoduje nerwowej reakcji psa na podbiegaczy? Bo na zdrowy rozum taki mechanizm może zachodzić.[/QUOTE]

można tak myśleć, to racjonalny wniosek.

W sumie to dla mnie do jakiegoś czasu ta sytuacja nie była stresująca ( w sumie teraz tez nie jest) ponieważ psisko nie dziabnie pod-biegacza ale czasami ta zabawa kończyła sie tym ze na niego po prostu wbiegała, a że różnica w wadze dog vs york jest taka jak pomiędzy nami i słoniem.

To kończyło się to piskiem malucha i krzykiem nagle świadomego zagrożenia właściciela - teraz wole uprzedzać - ale nie krzyczę - spokojnie :)

Link to comment
Share on other sites

zastanawiam się od kilku minut czy warczący pies wiszący na moim rękawie wyraża chęć do zabawy???Bo z taką sytuacją się dzisiaj spotkałam.Szłam sobie z F. a zza roku wyleciał rudy kundelek.Zjeżył się na mojego psa i zaczął go atakować.Wziełam Franca za szele do góry i bezskutecznie szukam właściciela za horyzoncie.Nagle widzę idącego alejką dziadka który rozmawia niczym nie zakłóconym spokojem z kolegom...Krzyknęłam ,ze ma zabarać psa na co usłyszałam,że on się zawsze tak bawi.Pies widząc Franka na moich rękach zaczął na mnie skakać.Po kilku nieudanych próbach wczepił ostre ząbki w rękaw kurtki i wisiał poszarpując...Nosz myślałam ,że wybuchnę.Wrzasnęłam jeszcze raz a pan dalej ciągnął-reeeeksio taaak sięęę baaaawi...Z pełnym spokojem zapytałam więc czy nie chciałby się pobawić z mooooim pieeeeskiem, on luuuubi innnnne pieeeeskiii tyyyylko taaak czaseeeem w zaaaabawia waaaarczyyy naaaa innnne pieeeeski.Cudem znalazła się smycz i cudem pan potrafił ją przyczepić do obroży...
mimo wszystko wszystkiego naj na święta i przede wszystkim-spokojnych spacerków życzymy ;) Agata z Frankiem

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Balbina12']zastanawiam się od kilku minut czy warczący pies wiszący na moim rękawie wyraża chęć do zabawy???Bo z taką sytuacją się dzisiaj spotkałam.Szłam sobie z F. a zza roku wyleciał rudy kundelek.Zjeżył się na mojego psa i zaczął go atakować.Wziełam Franca za szele do góry i bezskutecznie szukam właściciela za horyzoncie.Nagle widzę idącego alejką dziadka który rozmawia niczym nie zakłóconym spokojem z kolegom...Krzyknęłam ,ze ma zabarać psa na co usłyszałam,że on się zawsze tak bawi.Pies widząc Franka na moich rękach zaczął na mnie skakać.Po kilku nieudanych próbach wczepił ostre ząbki w rękaw kurtki i wisiał poszarpując...Nosz myślałam ,że wybuchnę.Wrzasnęłam jeszcze raz a pan dalej ciągnął-reeeeksio taaak sięęę baaaawi...Z pełnym spokojem zapytałam więc czy nie chciałby się pobawić z mooooim pieeeeskiem, on luuuubi innnnne pieeeeskiii tyyyylko taaak czaseeeem w zaaaabawia waaaarczyyy naaaa innnne pieeeeski.Cudem znalazła się smycz i cudem pan potrafił ją przyczepić do obroży...
mimo wszystko wszystkiego naj na święta i przede wszystkim-spokojnych spacerków życzymy ;) Agata z Frankiem[/QUOTE]

dlaczego Pani nie ukraca podobnych zachowań dzwoniąc po straż miejską ? zwłaszcza ze w tej sytuacji dowód stanowiłaby kurtka, a może i ślady na ręce
przeczytałem kilka ostatnich stron i dziwie się dlaczego ludzie przechodzą już do rutyny jaką jest najwyżej ewentualna reprymenda słowna na właściciela, gdzie widać że na ludzi to nie skutkuje bo przecież po zdaniu "on lubi inne pieski tak czasem w zabawie warczy na inne pieski" odrazu wskazuje że trafiliśmy na osobę nieodpowiedzialną , nic innego oprócz kary finansowej do nich nie dotrze według mojej opinii

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']dlaczego Pani nie ukraca podobnych zachowań dzwoniąc po straż miejską ? zwłaszcza ze w tej sytuacji dowód stanowiłaby kurtka, a może i ślady na ręce
przeczytałem kilka ostatnich stron i dziwie się dlaczego ludzie przechodzą już do rutyny jaką jest najwyżej ewentualna reprymenda słowna na właściciela, gdzie widać że na ludzi to nie skutkuje bo przecież po zdaniu "on lubi inne pieski tak czasem w zabawie warczy na inne pieski" odrazu wskazuje że trafiliśmy na osobę nieodpowiedzialną , nic innego oprócz kary finansowej do nich nie dotrze według mojej opinii[/QUOTE]
Gdyby to było takie proste...
Aby interwencja była skuteczna, to należy przytrzymać cudzego psa/ właściciela do czasu przyjazdu SM, a w praktyce nie jest to takie proste.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Saite']Gdyby to było takie proste...
Aby interwencja była skuteczna, to należy przytrzymać cudzego psa/ właściciela do czasu przyjazdu SM, a w praktyce nie jest to takie proste.[/QUOTE]

Ano niestety. No i nie wszędzie jest SM, a policja ma w poważaniu takie sprawy, bo im się nie chce...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Saite']Gdyby to było takie proste...
Aby interwencja była skuteczna, to należy przytrzymać cudzego psa/ właściciela do czasu przyjazdu SM, a w praktyce nie jest to takie proste.[/QUOTE]
A czy wszystko w życiu jest takie proste? Policja się tymi sprawami nie zajmuje, dlatego lepiej od razu przedzwonić na straż miejską i się nie rozłączać, [B]podążając[/B] za właścicielem nie tracąc go z pola widzenia .Tak łatwo odpuszczając nic nie zmienimy i sytuacje będą się powtarzać.

Link to comment
Share on other sites

U mnie nie ma SM.
Wezwałam policję w sytuacji, kiedy puszczony luzem bokser zaatakował moją sukę, ale i pies i właściciel dawno się oddalili, zanim policja przyjechała.
Teraz stawiam na gaz pieprzowy, łańcuch i inne kwiatki upchane po kieszeniach... :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

A ja cholera jasna nie chcę nosić różnych tego typu rzeczy w kieszeniach, tym bardziej, że wtedy, kiedy jest ciepło nie zawsze mam takie kieszenie, aby pomieścić, telefon, woreczek na wszelki wypadek, "miotacz gazu" + broń rodem z Terminatora. W zeszłym tygodniu podprowadzała mnie do domu po szkole przyjaciółka ze swoim beaglem. Jak zawsze sprawdziłam, czy brama pewnego "pana" jest zamknięta no i była., więc poszłyśmy.. jakieś 50m za posesją zobaczyłyśmy wielkie bydl. Kazałam Klaudii przyspieszyć, a sama starałam się zasłonić Batona(imię psa mojej kol). Na niewiele się to zdało, bo po ok 3 minutach ten powalony pchlarz się rzucił na beagla. Na początku myślałam, że on będzie chciał powąchać, albo przydusić do ziemi Batona, ale ten kundel od razu wystartował do karku robiąc tam dwie rany szarpane na 3 szwy, a następnie złapał za bok i trząsł psem Klaudii jak jakąś szmacianą lalką. W tym czasie kopałyśmy tą agresywną kupę mięsa, dołączyła się jakaś pani, która go okładała torebką.. po 5 minutach zjawił się jaśnie pan szanowny właściciel. Wezwałyśmy policję, kretyn dostał mandat, a ten jego nieszczepiony pchlarz nadal chodzi po tym świecie bez nadzoru, a Baton oprócz ran szarpanych ledwo przeżył, ma połamane żebra i przebite płuco. Stwierdziłam, że dam facetowi ostatnią szansę i jak po nowym roku pies dalej będzie latał samopas, to przez"przypadek" mu się umrze.

Link to comment
Share on other sites

HelloKally - nie rozumiem, facetowi dajesz szanse, a pies będzie skutki ponosił

Trzeba non stop zgłaszać takie przypadki, jako dowód nagrywać telefonem komórkowym gdy pies lata samopas. Każde takie zgłoszenie przez policję/straż miejską będzie zarejestrowane i zawsze można się na nie powołać w przyszłości. Początkowo jednak powinna być przeprowadzona rozmowa z właścicielem "pchlarza" jak to ujęłaś, który nie przejmuje się swym psem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']
Trzeba non stop zgłaszać takie przypadki, jako dowód nagrywać telefonem komórkowym gdy pies lata samopas. Każde takie zgłoszenie przez policję/straż miejską będzie zarejestrowane i zawsze można się na nie powołać w przyszłości. Początkowo jednak powinna być przeprowadzona rozmowa z właścicielem "pchlarza" jak to ujęłaś, który nie przejmuje się swym psem.[/QUOTE]

To takie proste jest niestety tylko w teorii. Walczę z biegającym po ulicy psem już 3 rok, mam zdjęcia, świadków i co ? wielkie NIC.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...