Sowa Posted June 6, 2015 Posted June 6, 2015 Jak zawrzesz umowę o pracę, i wiesz, że pensja jest raz na miesiąc, to pracujesz spokojnie. Premia może być nieoczekiwana. Nagroda odsunięta w czasie, niezależna od miejsca i sytuacji, to podstawa spokojnej pracy psa. Po słowie/sygnale zapowiadającym nagrodę pies nie musi niczego dostawać od razu, pod warunkiem, że już rozumie zapowiedż nagrody. Zapowiedż - obietnica jest wzmocnieniem i podkreśleniem wymaganego zachowania, tak jak umowa o pracę. A potem sama możliwość pracy z przewodnikiem staje się nagrodą i motywacją. Więcej na ten temat wykombinuj sama lub znajdziesz w literaturze:-)) Quote
REVOLUTION Posted June 6, 2015 Posted June 6, 2015 Dziękuje Sowa, mysle że w wakacje wybiorę się na szkolenie i zobaczę oraz nauczę się w praktyce:-) Quote
Beatrx Posted June 7, 2015 Posted June 7, 2015 Moj pies jest zwyklym psem a ja jestem zwyklym wlascicielem. Tez kieds mialam problem z gonieniem rowerzystow, samochodow, kotow, zwierzyny, agresji do innych psow i to wszystko dalo sie wypracowac. Pomysl, jakimi drogami mozesz dojs do posluszenstwa, w jaki sposob uczysz psa np. bezwzglednego siad? A w jaki sposob reagujesz jak pies sie wystraszy np. wielkiej figurki zubra promujacej piwo? A on gryzc chce konkretnie Ciebie czy jak mu podstawisz pod nos pluszaka zamiast reki to zacznie jego gryzc? Quote
Berek Posted June 7, 2015 Posted June 7, 2015 Ja trochę już wymiękam przy tych staruszkach, pająkach rzucanych w twarz i tak dalej - proponuję skupić się na psach i ich świecie, a nie uporczywie antropomorfizować, i to najczęściej trafiając kulą w płot. Patrząc na nasz świat, chodzi po nim dużo psów pań Jadź którym by się przydało solidne "zaraz cię zabiję" żeby raz a dobrze rozwiązać ich problemy. Ale widuję też całkiem sporo! psów pań Jadź które są zwyczajnie dobrze wychowane, i panie Jadzie nie są przy tym sportowcami od tysiąca sportów kynologicznych, tylko zwyczajnie... pojmują swoje stosunki z psem dość naturalnie. Nie chodzi o sportowość czy brak popędów, tylko predyspozycje (a nieraz zwykły zdrowy rozsądek) właściciela. P.S. Jeśli chodzi o psy rzucające się na inne psy, to te naprawdę zaciekłe doprawdy nie powstrzymuje świadomość że przeciwnik jest większy. Dużo większy. Dużo-dużo-dużo większy. Więc mamy tu kolejne bajkowe wyobrażenie ("pies nie rzuci się na psiego Pudziana bo nie jest samobójcą") nie mające przełożenia na praktykę. Quote
evel Posted June 8, 2015 Posted June 8, 2015 Elbic, wiem, że niektórzy się trochę z tego nabijają, bo zrobiło się to modne i zalecane na wszystko, ale spytam - a skoro żarcie tak go pobudza to może czas na ćwiczenia samokontroli/rezygnacji z jedzonkiem w roli głównej? Opanowywanie instynktownej chęci zjedzenia teraz-już-natychmiast podawanego żarcia dobrze działa na głowę i nieco obniża emocje. Quote
Furie Posted June 8, 2015 Posted June 8, 2015 (...) P.S. Jeśli chodzi o psy rzucające się na inne psy, to te naprawdę zaciekłe doprawdy nie powstrzymuje świadomość że przeciwnik jest większy. Dużo większy. Dużo-dużo-dużo większy. Więc mamy tu kolejne bajkowe wyobrażenie ("pies nie rzuci się na psiego Pudziana bo nie jest samobójcą") nie mające przełożenia na praktykę. Dokładnie tak. Prawie jakbyś napisała o Furie. Przy czym ona nie ma wizji mordu z założenia, a jedynie "mi wolno, ale tobie już nie, więc albo się bawimy na moich zasadach, albo ja ci pokażę" i "im jesteś większy tym mocniej ci pokażę" . Ale nigdy nie tknie mniejszego, nawet jak ten leci i się "pieni". Mamy takich na wsi od groma. Większego, dużo większego co to na nas wyskoczył przez płot z zamiarem mordu, pogoniła kłapiąc i napierając ciałem i wróciła na wołanie płonąc z samozadowolenia ;) Quote
kaj Posted June 8, 2015 Posted June 8, 2015 Kaj, to reakcja psa łańcuchowego - atak ze strachu, gdy nie ma możliwości innych zachowań i gdy raptownie zmniejszył się dystans ucieczki. Niejeden domowy pies atakuje pozornie zaprzyjaźnionego gościa, gdy ten wychodzi z mieszkania. Także biegający wzdłuż ogrodzenia i obszczekający przechodniów pies żyje w poczuciu, że przegania zagrożenie - nie rozumie, że ludzie i tak przeszliby dalej. Podobne żródło ma atak na kogoś, kto wysiada z samochodu, w ktorym pies zostaje z właścicielem. Lub atak psa właściciela samochodu na psa - gościa w aucie, o ile ten gość wysiada pierwszy. To nie jest rozpacz "znowu zostanę sam", ale "mam szansę przegonić kogoś z mojego ograniczonego terytorium, w którym i tak żyję w strachu.". Czy odwrotnością tych zachowań jest agresja terytorialna, kiedy pies ma przekonanie, że jest opiekunem terenu i swoich ludzi? Np. w sytuacji gdy ktoś wchodzi do mieszkania lub wsiada do samochodu, w którym pies jest z właścicielem, pies atakuje. Czy takie zachowanie też jest objawem strachu, czy siły psychicznej? Quote
Sowa Posted June 9, 2015 Posted June 9, 2015 Agresja i strach to moim zdaniem dwa rogi tej samej kozy - bliskie sobie emocje; zwierzę może być agresywne, gdy chce coś uzyskać lub przed czymś się obronić. Trzeba by za każdym razem oceniać indywidualnie. Dość skomplikowane rozważania na ten temat znajdziesz u Jamesa O'Heare Zachowanie agresywne u psów, klasyfikację rodzajów agresji także u Joela Dehasse Agresja u psów. Quote
kaj Posted July 20, 2015 Posted July 20, 2015 Hej, co u Was? Dalej masz wrażenie, że masz najtrudniejszego psa na świecie? Quote
elbic Posted July 22, 2015 Author Posted July 22, 2015 Kaj, dzięki za pamięć:) Potwierdza się, że agresję mamy pod kontrolą. Teraz wzięłam się porządnie za lęk separacyjny - bo nie wiem, czy wspominałam, ale ja od lutego nadal z domu nie wyszłam... A on gryzc chce konkretnie Ciebie czy jak mu podstawisz pod nos pluszaka zamiast reki to zacznie jego gryzc? Beatrx, mam wrażenie, że choćbym nie wiem jak się starała, nie jestem w stanie precyzyjnie opisać, na czym polega/polegał problem... Musisz mi uwierzyć na słowo, że to naprawdę nie jest przypadek szczypiącego po łydkach szczeniaka, którego świerzbią ząbki. Te ataki, które już się od dłuższego czasu nie zdarzają, wyglądały następująco: - pojawia się cokolwiek, co psa wprawia w podniecenie/niepokój/frustrację, - pies spuszczony ze smyczy odbiega na 50-100 metrów, zawraca, rozpędza się na maksa, - w przelocie rzuca się z doskoku (sam pęd obraca mnie z uwieszonym psem dookoła; jeśli mam kurtkę - rozszarpana kurtka, jeśli nie - rozszarpana ręka), - odbiega, zawraca, rozpędza się, powtarza atak, - za którymś razem w skrajnym podnieceniu już nie odbiega, tylko zaciska szczęki i zaczyna szarpać. Coś takiego potrafiło trwać do 40 minut. Kiedyś udało mi się go złapać i utrzymać, to było tak: prawa ręka rozwalona, krew leci ciurkiem, lewą ręką trzymam psa wiszącego na smyczy, szarpiącego się w powietrzu i próbującego dorwać mnie za cokolwiek. Tutaj scenka poglądowa - zupełnie, jakby nas nagrali. Tylko bez kagańca. Jak mu przeszło, to pół minuty później przychodził cały zadowolony się przytulić. Kiedyś straciłam nad nim i nad sobą kontrolę totalnie, to się skończyło tak, że mnie zębami za kark ciągnął po trawniku. Obrażenia były różne, od siniaków i zadrapań po rany średnie i głębokie (wymagające tamowania krwawienia) na: przedramionach, ramionach, łydkach, udach, karku, plecach poniżej pach, pośladkach i biodrach. Był taki czas, że atakował mnie codziennie. Nie wiem, czy teraz jest trochę jaśniejsze, z czym się mierzyliśmy...? MAMY TO OGARNIĘTE. Nie wiem, czy raz na zawsze, ale na razie jest pod kontrolą. W tej chwili nadal jest w stanie mnie ugryźć, kiedy zachowuję się dla niego niejasno, nieczytelnie, kiedy się poczuje zagrożony, ale to już jest zupełnie co innego - chapnie i zwiewa. Wyraźnie lękowe. Tarczyca jest unormowana idealnie, dawka tyroksyny zmniejszona do minimum. Zmian w zachowaniu nie ma. Od 2 tygodni jest na sertalinie (1 mg/kg masy ciała przez pierwsze 2 tyg, potem 2 mg/kg przez tydzień, potem 3 mg/kg). Po 6 tygodniach ma być widać pierwsze efekty. Ostatnio podałam mu diazepam w dawce 1 mg/kg, żeby zobaczyć, jak zareaguje na próbną samotność. Nic kompletnie. Trochę mu się nóżki uginały, ale zero uspokojenia, wyciszenia, nic. Na próbę wyjścia - histeria jak zawsze. Będę dawać znać, jak działa sertalina, jak zacznie działać, bo to jest najważniejsze w tej chwili;) A poza tym jest ok:) Quote
czi_czi Posted July 24, 2015 Posted July 24, 2015 nie napisze ze cie podziwiam, ale musisz miec niezle naryte ze podjelas sie zycia i pracy z takim psem :D nie odbierz tego jako obelgi przypadkiem, to taki specyficzny komplement mam nadzieje ze pies nie stanowi zagrozenia dla innych ludzi (lazi w kagancu a ty jakos nad nim panujesz)? bo prawde mowiac nie chcialabym was spotkac na spacerze Quote
Harley Posted July 27, 2015 Posted July 27, 2015 Śledziłam poprzedni wątek i miałam cichą nadzieję, że nic tam się nie pojawia nowego bo "żyli długo i szczęśliwie". Wciąż trzymam kciuki i jestem ogromnie ciekawa jak się historia oraz wasza praca potoczy dalej. Quote
kaj Posted July 27, 2015 Posted July 27, 2015 Jesteś klasycznym przypadkiem niedoświadczonej właścicielki psa adopcyjnego, która wiedziona współczuciem i honorem nie potrafi wycofać się z ryzykownej adopcji. Większość doświadczonych właścicieli, którzy zetknęli się z nieprzewidywalnymi psami, albo w ogóle by tego psa nie przyjęli, albo nie przejmowaliby się tak jak Ty, i dla własnego bezpieczeństwa oddaliby go lub szukali dla niego odpowiedniego hotelu z opieką, a nie funkcjonowali na kilkunastu metrach kwadratowych eksperymentując. Kompletnie nie rozumiem twojego poświęcenia, kiedy stawką jest twoje zdrowie i życie, nie wspomniając o codziennym zwykłym funcjonowaniu. Zważywszy dodatkowo, że nie masz praktycznie żadnego doświadczenia w prowadzeniu psów. Nie podziwiam Cię, dziwię Ci się. Jeden z nieprzewidywalnych psów, których historię ja bliżej poznałam, nie był tak agresywny jak twój. Nie rzucał się z byle powodu, choć miewał epizody agresji wobec właścicielki i powarkiwał na gości. Ten seter zaatakował swoją panią po blisko 2 latach pobytu w nowym domu, i przyduszoną do podłogi nie odstępował i atakował przez kilkadziesiąt minut. Tylko dzięki pomocy jej syna, udało się go odciągnąć. Ten pies został uśpiony. Inny, który atakował podobnie jak twoj, przebywa teraz w hoteliku, przyjmuje luminal. Ten hotel to rodzaj tzw. ranczo, pies ma tam swobodę i możliwość relaksu, ale też pracę z opiekunami, którzy dobrze rozpoznają i prowadzą agresywne psy. Zastanów się, czy naprawdę jesteście dla siebie nawzajem najlepszym wyborem. Może bezpieczniej i rozsądniej było by znaleźć dla niego inne miejsce, może udało by się zebrać grupę miłośników rasy, którzy pomogliby znaleźć i utrzymać go w odpowiednim otoczeniu. Zapytałam, czy nadal masz wrażenie, że masz najtrudniejszego psa na świecie, bo żeby dojść do takiego wniosku, trzeba mieć w sobie wiele wątpliwości. A to nie o to chodzi, żeby mieć psa na siłę. Ja też przyjmuje do siebie problematyczne psy, takie które inny nazywają agresywnymi, ale nie wyobrażam sobie, że miałabym wziąć odpowiedzialność za psa, którzy z upodobaniem gryzie ludzi. 1 Quote
mch Posted December 9, 2015 Posted December 9, 2015 Jakiś ciąg dalszy jest ? Żyjecie sobie dalej ? Poukładało się wam ? Quote
Sowa Posted December 10, 2015 Posted December 10, 2015 Też chętnie dowiedziałabym się, jak obecnie wygląda sytuacja. Jeśli znalazł się trener, który pomógł skutecznie opanować zwierzę i sprawił, że podporządkowało się z pełnym zaufaniem - to takiego trenera warto będzie polecać innym zdesperowanym właścicielom trudnych psów. Quote
wronka Posted March 2, 2016 Posted March 2, 2016 Nie wiem, czy Elbic jeszcze się tu pojawi, więc wklejam info, które przesłała do naszego schroniska (mam nadzieję, że nie popełniam faux pas): "Dzień dobry! Pamiętacie jeszcze Malibu? (Teraz nazywa się Duma.) Minął właśnie dokładnie rok od jego adopcji! Nakręciłam z tej okazji krótki filmik - oto jeden dzień z jego życia: https://vid.me/45oK Jest niesamowitym, cudownym, najmilszym towarzyszem i ciągle jeszcze nie mogę się nacieszyć, że jest ze mną. Latamy razem wszędzie, nigdy się nie rozstajemy, bez przerwy jeździmy do lasu i w góry, cała moja rodzina i wszyscy znajomi go uwielbiają. Myślę, że jest bardzo zadowolony z życia." Quote
5_klepka Posted November 22, 2016 Posted November 22, 2016 Mówcie co chcecie, piszcie co chcecie...Ale ja chylę czoło, że Elbic tak kocha tego psa, taką miłością na którą większość ludzi w życiu nawet nie spojrzy..Nie wiem czy dałabym radę, nie wiem jak radziła.. Miałam kiedyś przyjaciółkę chorą na schizofrenię, która - mimo leków, terapii i ogromu miłości ze strony rodziców - miewała napady niekontrolowanej furii, a że dziewczyna była silna raz kopiąc glanem złamała mi piszczel. Obrywałam, przechodził atak - płakała, przepraszała...Nie potrafiłam się na nią gniewać,chować urazy, odsunąć - nawet nie dlatego, że miała tak blisko tylko mnie, ale przede wszystkim dlatego, że kiedy nie panowała nad nią choroba jej ciepło, mądrość, dobro i inteligencja rekompensowały trudne chwile.. Ludzką rzeczą jest szukanie w agresji celowości, złośliwości, zła...nie zawsze tak jest.. Czym innym jest wracać do oprawcy, który świadomie nas krzywdzi..czym innym, kochać i być obok pomimo tego, że jesteśmy mimowolnie krzywdzeni. Mam ogromną nadzieję, ze w życiu właścicielki i psa zapanował spokój...Duma miał szczęście, że trafił na kogoś takiego jak Elbic - osobę jedną na milion, i jakkolwiek rozumiem ludzi którzy w takiej sytuacji się poddali, to po cichu wierzę że po prostu na każdego gdzieś tam czeka ktoś - zwierzę czy człowiek - który pokocha nas do końca, na zawsze, nie za coś a mimo wszystko... Trzymam za Was kciuki. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.