Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Nutusia

Recommended Posts

Ja jestem z oddawaniem tymczasów całkowicie pogodzona i bardzo się cieszę jak już sobie idą w świat ;) W przypadku Imki po prostu się o nią boję, jak nigdy dotąd o żadnego tymczasa, bo też nie miałam takiego, który "z podłogi" nie podchodzi do ludzi...

Wczoraj byłam na wizycie PA. Obeszłyśmy z p. Julią cały teren. W ogrodzie jest sporo zakamarków, w które Imka może się wcisnąć i trzeba by było się niemal czołgać, żeby ją wydobyć. Z tego względu, konieczne będzie wychodzenie z nią na smyczy przez jakiś czas. 2 boki ogrodu są ogrodzone betonowym murem, jeden siatką (sprawdziłyśmy - nie ma żadnych ubytków), a front metalowymi prętami. Pomiędzy prętami się Imka nie przeciśnie, ale przy połączeniu przęseł jest trochę szerzej i tam wczoraj była montowana siatka - podobnie z bramą, na której powstały przeciwImkowe zasieki ;) Okolica jest spokojna, uliczka cicha - nieopodal taki ni to parczek ni to lasek. Nie ma dużego ruchu ani ludzkiego ani samochodowego - cisza, spokój, jakby to nie była Warszawa! :)

Dom jest piętrowy, przy czym na podwyższonym parterze jest tylko spora kuchnia i przedpokój (i jeszcze jakiś pokoik), a życie "wypoczynkowe" toczy się na piętrze. Nie mam pojęcia czy Imka umie chodzić po schodach, ale p. Julia mówi, że będzie wnoszona i znoszona :) Na razie to w sumie lepiej, że na dole przestrzeń jest ograniczona...
Wczoraj była wielka rodzinna wyprawa po rzeczy dla psa niezbędne - szelki, obroża, adresatka, smyczki, karma i tooooona smaczków dla zjednania sobie Imciowej przychylności. Wcześniej już zostały zakupione gryzak i zabawki.

Jeśli mi się uda, wyrwę się wcześniej z pracy, bo p. Magda się martwi, że jeśli przywieziemy Imkę po ciemku, będzie jeszcze bardziej przerażona.
Dziś rano obudziłam się wcześniej i się z Imcią wyprzytulałyśmy za wszystkie czasy i na zaś! :)
Rejestracja chipa w safe-animal potwierdzona, rejestracja w bazie ID też.

Mam nadzieję, że tradycyjnie zadziała "wersja eksportowa" - tylko to mnie przy życiu trzyma...

Link to comment
Share on other sites

Widać,że domeczek super się przygotował na przyjęcie Imeczki.

To zdanie będzie wnoszona i znoszona po schodach , łapie za serducho.

Myślę jednak,że spryciula jak się zapozna z domownikami sama schody pokona.

Nie doczytałam,ale chyba nie ma innych zwierząt w domku.

Trzymajcie się dziewczyny.

Ja mam kolejny stres.

W Radysach pokazali następnego nowofundlanda co od kwietnia tam przebywa.

1908178_342407482613140_2236546028188651

Link to comment
Share on other sites

Domek szykuje się wspaniały.

Rozumiem Nutusiu o co Ci chodzi. Ja ogólnie też jestem pogodzona z oddawaniem tymczasek, chociaż do niektórych serce mi się rwie i pęka z żalu.Jednak najczęściej przeważa lęk o to jak się sunia zaadaptuje , czy nie ucieknie no i czy w związku z różnymi zachowaniami nie wróci do nas.

Mam nadzieję,że Imcia pokaże się jako wersja eksportowo/docelowa i będzie OK.

Link to comment
Share on other sites

A ja sobie próbuję wytłumaczyć, że ten "drugi" nasz pies, jest "przechodni" i że dzięki temu, że go oddałam w dobre ręce, mogę pomóc innemu psu, no i że miałam okazję poznać bliżej kolejnego wspaniałego psa (no, bo ile w swoim życiu można mieć "własnych" psów?), ale i tak żałuję, że już ich przy sobie nie mam :(. Bafi, Szarutka, Randy, Soni.....nawet tych krótkotrwałych tymczasów.....

Tylko z Maxem nadal się systematycznie widujemy i bardzo oboje się z tego cieszymy :).

Chyba nie bardzo się nadaję na bycie DT :(.

Link to comment
Share on other sites

Dzwoniłam godzinkę temu do Nutusi i nie mogła rozmawiać bo była z Imką u Pań. Nie puszczamy kciuków! :)

 

A co do tymczasów to mnie jest tym trudniej im dłużej pies u mnie był. Kiedy oddawałam Lunkę po 6 miesiącach było mi naprawdę ciężko. Do tego dochodzi fakt, że najczęściej najdłużej w DT zalegają psiaki "większej troski" tzn. wycofane czy strachliwe przy których dodatkowo dochodzi strach o to jak sobie poradzą w nowym miejscu, czy nie zwieją itd.

Ale ze swoją tęsknotą potrafię sobie radzić (gorzej z psią bo pies, który płacze z tęsknoty po oddaniu do DS i czeka aż po niego wrócę sprawia, że czuję się jak zdrajca) i zawsze powtarzam sobie, że na pomoc czekają już kolejne.

Link to comment
Share on other sites

Psy nie tęsknią długo, szybko przyzwyczajają się do nowych właścicieli.

Parę dni temu spotkałam  moją byłą Fionę. I co ? Przywitała się z psami, ale do mnie już nie podbiegła jak kiedyś, bo nie miała czasu zajęta psimi sprawami.

Podeszła dopiero pod koniec spaceru i to na chwilę.

Ale wiecie co ? Bardzo mnie to ucieszyło :)

 

Myślę, że jeśli odwiedzę kiedyś Lisia to nie będzie chciał ze mną wyjść.

Link to comment
Share on other sites

Oj zaciskam moooocno.

Imka to jeden z największych strachulców  jakie znam.

Nutusia wykonała kawał dobrej roboty.

Imka miała dużo szczęścia,że trafiła do tak dobrego dt:)

Magda z pewnością ma teraz trudne zadanie , serce zawsze się kłóci z rozumem.

Link to comment
Share on other sites

Psy nie tęsknią długo, szybko przyzwyczajają się do nowych właścicieli.

Parę dni temu spotkałam  moją byłą Fionę. I co ? Przywitała się z psami, ale do mnie już nie podbiegła jak kiedyś, bo nie miała czasu zajęta psimi sprawami.

Podeszła dopiero pod koniec spaceru i to na chwilę.

Ale wiecie co ? Bardzo mnie to ucieszyło :)

 

Myślę, że jeśli odwiedzę kiedyś Lisia to nie będzie chciał ze mną wyjść.

 

To prawda :)

Psy żyją chwilą obecną i nie rozpamiętują przeszłości. Jeśli jest im dobrze tu i teraz to są szczęśliwe i tyle :) I tym się zawsze pocieszam, że potęsknią parę dni ale szybko dostosują się do nowych warunków i pokochają nowych opiekunów :)

 

Oby tak było, jak piszesz, Mazowszanko :). Ale niektórzy uważają, że te nasze dawne tymczasy "obrażają" się na nas za to "porzucenie" i dlatego nas "ignorują". Tylko sam pies wie, jak to jest ;), ale jak są szczęśliwe, to niech im :).

 

Obawiam się, że to jest daleko idąca antropomorfizacja ;)

Link to comment
Share on other sites

Też zaglądam.

Co do oddawanych psów to mam mieszane odczucia.

Kidy jeszcze do szkoły chodziłam mieliśmy kundelka takiego średniego.

On dostawał białej gorączki na widok księdza albo zakonnicy.

Piana z pyska iwściekłe oczy.Mieszkaliśmy na starówce,więc trudno było unikac spotkań.

Mama oddała go do znajomej.Kiedy po 2 latach pojechaliśmy z odwiedzinami Misiek ogrodzenie przeskoczył i wylądował na rękach mamy.

Więc chyba jednak pamiętają i kochają mimo wszystko

Link to comment
Share on other sites

Jestem! Przepraszam, ale wczoraj okropnie mnie rozbolała głowa z tych emocji, potem czekałam na obiecany telefon od p. Magdy, potem gadałam z Marysią, potem z Kasią i "się zeszło" ;) A dziś musiałam od rana nadrobić zaległości w pracy z powodu wczorajszych wagarów ;)

Od początku...
Gdy przyjechałam do domu, wszystko spakowałam wg listy i byłam gotowa do wyjścia, kwadrans mi zajęło zdybanie Imki. Dopiero gdy się w pełnym rynsztunku (w kurtce, kozakach...) położyłam na łóżku i dałam wszystkim po sobie skakać, Imka też się do skaczących przyłączyła i ją chwyciłam ;)

Postanowiłam, że dam jej legowisko-budkę, bo w niej czuła się najbezpieczniej na początku pobytu u nas. Budka co prawda już nie ma gąbkowego dna i jest lekko postrzępiona, ale swej budkości nie straciła :) Na dno włożyłam poduszkę i kawałek kocyka z zapachem naszego domu. Gdy wsadzałam Imcię do auta, od razu wlazła do budki postawionej na przednim siedzeniu. Ale nie wbiła się w kąt, tylko nawet ciekawie wyglądała na zewnątrz. Była zdenerwowana oczywiście, trochę się śliniła i nie była zainteresowana ciasteczkami wątróbkowymi, ale też nie było jakiejś mega paniki. Gdy dojechałyśmy na miejsce i zostawiłam ją na chwilę w samochodzie, żeby zadzwonić do furtki i poczekać aż nam otworzą, Imka wylazła z budki do połowy - sprawdzić gdzie jestem i dlaczego ją zostawiłam! W takim właśnie stanie - w połowie w budce, w połowie na zewnątrz, wniosłam ją do domu i postawiłam w kuchni. Nie schowała się, ale też nie ruszyła. Usiedliśmy wszyscy spokojnie, dostałam herbatę, Imka obserwowała co się dzieje. Po dłuższej chwili wzięłam ją na ręce - wyglądała ciekawie przez okno. Gdy postawiłam ją z powrotem na podłodze, byłam przekonana, że czmychnie do budki, ale NIE! Powoli, na ugiętych łapkach i z podkulonym ogonkiem, zaczęła iść w stronę miseczek. Nie doszła, bo p. Julia podniosła się, żeby zobaczyć i skrzypnęło krzesło ;) Ale ucieczki do budki nie było! Imcia weszła pod stół, trochę posiedziała, potem się położyła. P. Maciek opuścił rękę - dotknęła noskiem jego dłoni. Oczywiście p. Magda cały czas do niej spokojnie mówiła, zapewniała, że nie ma się czego bać i że wszystko będzie dobrze.
Gdy już wychodziłam, Imka nie ruszyła się spod stołu, ale... wzięła smaczka z ręki p. Magdy! :) Umówiłyśmy się, że p. Magda zadzwoni wieczorem...

Zadzwoniła ok. 21ej. Imka nie rozpaczała po moim wyjściu. Cały czas była czujna - uszy chodziły jak zawodowe radary - chłonęła każdy dźwięk. Potem p. Magda wyszła z nią przed dom (oczywiście w pełnym "rynsztunku", zapaliła światło. Imka przeszła parę kroków, ale z ogonkiem przyklejonym do brzuszka i oczywiście się nie załatwiła. Wróciły do domu. Imcia została wniesiona na górę. Gdy została na chwilę sama, rąbnęła kupsko, którego nie powstydziłby się duży pies :) P. Magda nie skomentowała i szybciutko sprzątnęła, żeby nie wzbudzać w Imce poczucia winy. Rozłożyła jej podkład (dałam jej wczoraj dwa - dziś ma dokupić), żeby wiedziała, że spokojnie może się załatwić w domu i nie będzie żadnej afery ;)

Gdy p. Magda ze mną rozmawiała, Imka leżała obok niej na kanapie, dawała się głaskać po brzuszku i przymykała oczy. Musiała już być wykończona emocjami wczorajszego dnia.

Dziś w domu została p. Julia, a p. Magda wraca z próby już o 13ej. Jutro p. Magda jest cały dzień w domu, w sobotę p. Julia. Tak więc przez najbliższe dni Imka nie będzie sama.

P. Magda rozumie, że Imci potrzebny jest czas. Jak każdy muzyk - jest cierpliwa, systematyczna i zawzięta ;) Wszyscy w domu są bardzo spokojni, jest cicho - atmosfera w sam raz dla Imci :)
Mówiłam p. Magdzie, że z Imki będzie normalny pies, choć pewnie nigdy nie będzie przebojowa i odważna, a p. Magda na to: "Nam nie jest potrzebny odważny pies. Pies ma być z nami, towarzyszyć nam i być z nami szczęśliwy". Dziś po południu ma dzwonić...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...