Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Wczoraj cały dzień Szymek przesiedział na moich kolanach (aż mnie pupa rozbolała!), mrucząc rozkosznie  No po prostu nie mogłam tego zrobić! W nocy spał pod kołdrą. Dalej nic nie je, tylko pije, ale także jakby nieco mniej. Chyba na razie poczekam z ostateczną decyzją. Na pewno nie będę go męczyć kroplówkami itp., poczekam aż sam mi da znać, że to już, tak jak napisała Nutusia. Wierzę w mądrość zwierząt. Tym chętniej poczekam, że moja ulubiona wetka jest na urlopie, a pan Bartek - jak to młody, mało doświadczony przez życie chłop - jest strasznie mało delikatny i obcesowy.

Link to comment
Share on other sites

Pokaże Ci,sama zrozumiesz,że decyzję trzeba podjąć.

Moja poprzednia niufeczka Maksi wyszła z domu,położyła się pod domkiem i za nic nie chciała wrócić.

Okryłam ją kołderką i na psim materacyku noc przy niej spędziłam.

Grudzień to był ale na szczęście bez mrozu.Raniutko przyjechała moja wetka,która strasznie mnie objechała,że nie uszanowałam woli psa,że siedząc przy niej nie pozwoliłam jej odejść.

Link to comment
Share on other sites

No widzisz, a moja Tajga czekała na mnie z odejściem! Ja zachowałam się jak kretynka, dzwoniłam do weterynarza, leciałam do apteki po pyralginę, a ona ryczała (nie wyła tylko ryczała), żebym szybciej przychodziła. Usiadłam koło niej, zaczęłam głaskać i przemawiać do niej, wtedy się uspokoiła, oddychała coraz wolniej, aż w końcu przestała. A Rudy tuż przed śmiercią podniósł głowę i długo na mnie patrzył, jakby się żegnał. Okropnie to wzruszające.

 

Wracając do Szymka - dziś spędził cały dzień w skrzynce na parapecie kuchennego okna, leżąc na fiołkach afrykańskich.  Dopiero wieczorem poszedł na swoje legowisko nad kaloryferem w łazience. Wezmę go pod kołdrę, jeśli będzie chciał.

Link to comment
Share on other sites

Co tam fiołki - najważniejsze, że Szymuś jest! :)

A propos fiołków, przypomniał mi się kawał:

W dzienniczku Morycka pani nauczycielka wpisała uwagę:
"Morycek śmierdzi"
Mama Morycka odpisała:
"Mój Morycek nie fijołek - nie wąchać go, ino uczyć" :)

Link to comment
Share on other sites

Jeśli tak jest to powinni Szymkowi dać Nobla w dziedzinie medycyny! Dziś rano zastałam go w wannie. Nie bardzo rozumiem, dlaczego, ale to już któryś raz. Nic nie zjadł, troszkę wypił, a teraz wpatruje się w otwór odpływu. Obawiam się, że jednak ten efekt poprawy był chwilowy. Przyznam się szczerze, że byłabym mu wdzięczna, gdyby sam zasnął. Jestem tchórzem i decyzja o uśmierceniu kogokolwiek napawa mnie po prostu przerażeniem.

 

Natomiast Szerlok mi dziś zaimponował. To nie jest najbardziej posłuszny pies na świecie, ale kiedy na spacerze znalazł kawał mięsa, a ja podniosłam wrzask: "Nie rusz. Nie wolno", zostawił to paskudztwo i grzecznie poszedł z nami! Co prawda mięso było wytytłane w czyms pomarańczowym (papryka?), co prawdopodobnie szczypało w język, ale zawsze. Mam bardzo złe doświadczenie z takimi "znaleziskami". Tajga kiedyś na moich oczach pożarła skórki od kiełbasy. Okazało się, że były zatrute, bo wtedy w mojej okolicy grasował jakis zboczeniec. Sunię sparaliżowało od pasa w dół. Uratowała ją... tusza! Tajga (niestety jak ja sama i wszystkie moje psy, miała nadwagę. Została znaleziona na śmietniku jako szczeniaczek i podejrzewam, że ten stres zaważył na całym jej życiu, a ja nie potrafiłam odmówić "umierającemu z głodu psu"). Skórek - i trutki - było niewiele na takie gabaryty (jak samiec rotweilera), dzięki czemu po kilku zastrzykach wszystko wróciło do normy. Tylko ja na widok walającego się mięsa lub innych "smakołyków" wpadam w histerię.

Link to comment
Share on other sites

Może w wannie się czuje bezpiecznie? Moja poprzednia sunia(wcale nie lubiła się kąpać w wannie), w czasie Sylwestra, uciekała do wanny. Nie dziwię się, że wolisz, żeby Szymek sam podjął decyzję i oby tak było.

 

Co do zjadania brudów, to Bliss szybko przestała się nimi interesować, a Sonia, od początku była czyścioszką i byle czego do buzi nie brała. Reszta psów - normalnie ;)

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu, ja nie chcę go stresować więcej niż już jest zestresowany. Gdybym pojechała do weterynarza to a) stres samochodwy, be) wkładanie do ochronnego "pancerza", bo Szymuś, chociaż chory, broni się jak tygrys, ce) zastrzyki itp. Jestem zdecydowana skrócić mu męki, ale chcę poprosić panią Ewę, żeby to ona przyjechała do mnie, a nie ja do niej. Dlatego czekam - te uwagi o niedelikatności pana Bartka bardziej dotyczą mnie niż kota. On dla zwierząt jest w porządku,tylko klientów traktuje jakby byli na mustrze w wojsku. Chodzi mi o to, że w tak smutnych okolicznościach dodatkowe "rozstawianie po kątach" nie jest mi potrzebne. Pewno jestem egoistką, bo myślę o sobie, ale wydaje mi się, że w tej sytuacji weterynarz i tak mu nic nie pomoże w sensie leczenia. Szymuś siedzi spokojnie w wannie, wczoraj cały wieczór spał na moich kolanach, musimy jakoś dotrwać do jutra.

 

A co Wy myślicie o tej historii z kobietą "jedzoną" przez psy? Wczoraj pan, który je obserwował, stwierdził "zero agresji". Ja podejrzewam, że to ta pani swoim zachowaniem wywołała taką awanturę. Codziennie mam do czynienia z idiotycznymi zachowaniam ludzi, gdy widzą psy - nie dalej jak dziś rano spotkałam dziewczynę z labradorką i jamniczką długowłosą, która na nasz widok złapała dużą za obrożę, a małą na ręce. Potem się oczywiście okazało, że pieski się ze sobą bawią, ale jej reakcja wzbudziła we mnie obawę, że też się skończy draką. Telewizja, zamiast opowiadać mrożące krew w żyłach historie, powinna ludzi uczyć, jak się zachowywać, a jak absolutnie nie w obecności zwierząt. W końcu uczy się ludzi, jak się poruszać po ullicach. Dlaczego psy budzą w ludziach takie okropne uczucia i reakcje?

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, czy to prawda, ale podobno te psy były głodne. To fakt , ludzie nie potrafią się zachować odpowiednio w obecności psa(i nie tylko w takim przypadku), ale nie należy też psów idealizować i uczłowieczać. To wspaniałe zwierzaki i najlepsi przyjaciele człowieka, ale zwierzęta. Drapieżcy. Nie zapomnę, jak na nieużytkach pod Lasem Kabackim, otoczyła mnie  i moją Bryzę(naszą pierwszą Onkę) sfora bezdomnych psów. Wyraźnie było widać, że chcą na nas zapolować. Odważna Bryza, wręcz przykleiła mi się do nogi .......A dookoła żywej duszy......Pamiętam, co wtedy czułam...............

 

A co do telewizji i pani Antoniuk, to się zgadzam :)

Link to comment
Share on other sites

"Dlaczego psy budzą w ludziach takie okropne uczucia i reakcje??"

 

Pycha ludzka, nic więcej !

Większość ludzi uważa, że zwierzęta są głupie, bo nie potrafią powiedzieć czegoś człowiekowi - tymczasem - pies człowieka rozumie bez względu na język, w jakim mówi, a człowiek zrozumie psa ????

no to kto jest głupszy?

to są przemyślenia pana Ludwika - PACZKA z dogo - i coś w tym jest!

 

Czasem ludzie traktują psy jak "przedmioty", czasem jako zagrożenie...

Nie zapomnę nigdy, jak wchodząc po zakupy zostawiłam pod drzwiami sklepu najłagodniejsze na świecie malutkie rudzielce ukochane( już za TM) Pusię i Kilerka, a wewnątrz sklepu przy drzwiach czekały na stojąca w kolejce mamę dwie dziewczynki ( jakieś 5-7 letnie). Nagle zaczęły strasznie wrzeszczeć - bo przez szybę zamkniętych drzwi zobaczyły .... co takiego? dwa straszne potwory?

żal mi się zrobiło tych dzieci, kiedy mama im tłumaczyła, że drzwi są zamknięte i pieski nie wejdą do sklepu....

wyszłam i zabrałam psy, bo po pierwsze matka nie zrobiłaby zakupów, po drugie - jak wyszłyby z tego sklepu?

 

dziewczynki to już pewnie duże pannice, wyjechali całą rodziną do Anglii, mam nadzieję, że paniczny lęk im minął - ich wujek tu mieszka i bardzo lubi psy :)

Link to comment
Share on other sites

Grażynko, a skąd miałaś wiedzieć, że Szymek już nie żyje? Bardzo Wam wszystkim dziękuję za tyle serca, poryczałam się i zupełnie rozkleiłam. Teraz muszę się przyzwyczaić do kolejniej wyrwy w moim życiu. W końcu 16 wspólnych lat to nie byle co. Ale wygląda na to, że tak musi być, nie ma na to rady. Na szczęście jest Szerlok, który nie pozwala się nadmiernie smucić - dzisiaj poznał nowego kolegę - Borysa - z którym bawili się szampańsko, aż im panie emerytki (Suzie i Dziunia) pozazdrościły i usiłowały dołączyć do szaleńczej gonitwy. Odpadły jednak w przedbiegach, bo Borys, który musiał mieć charta w rodzinie, zasuwa jak mały trolejbus. Szerlok też nie ma szans go dogonić na tych swoich krótkich nóżkach (sprawdziłam - ma 57 cm w kłębie), ale jako młodziak trzyma się dzielnie tych kilka metrów z tyłu. Wylatały się za wszystkie czasy i grzecznie wróciły do domu. Teraz Szerlok - naszczekawszy najpierw przez płot na dziki - śpi jak aniołeczek.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...