Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Dzięki, już do Marysi napisałam. Rudzielec cudo, nie wiecie, czy Marysia już go wzięła? Zdaje się, że mieli rację moi sąsiedzi przewidujący, że długo bez nowego kota nie wytrzymam. Mimi wyraźnie jest nieswoja od kiedy nie ma Szymka, chociaż niby się z nim nie przyjaźniła.

Link to comment
Share on other sites

Co sie odwlecze ;). Śniegi i lody , wreszcie puszczą :). Marysine koty, też potrzebujące, a bliżej. Irenko, jak chcesz jakiegoś kota, to od "mojej" Pani Krysi, chętnie Ci jakiegoś załatwię :). Aktualnie ogłaszam jej 4 kotki, bo piątej (rudaski), pożałowała . Ale koty płci bardziej lub mniej męskiej - też ma :).

Link to comment
Share on other sites

Wcale się nie dziwię,że o nowym kotku myślisz.

Ja też przyzwyczajona ,że od ką na wsi jestem zawsze 2 wielkie psy po działce i domku latały też nieswojo się czuję.

Tym bardziej,że Rasti już widać ,że się starzeje.Więcej śpi,na mizianka tylko kilka razy dziennie przychodzi.

Rozum jednak tłumaczy , że tym bardziej nie mogę jej na stres narażać.

Aj , jakąś chandrę mam dzisiaj od rana mimo,że słonko za oknem i ptaszki śpiewają.

Wnusia mnie w płaczliwy nastrój wprowadziła Na dzieńdobry takie coś praysyłając:

Jej oczy spotkały się z moimi kiedy szła w dół korytarzem spoglądając z obawą w boksy. Natychmiast poczułem jej potrzebę i wiedziałem, że muszę jej pomóc.

Pomachałem ogonem, nie nazbyt entuzjastycznie, aby się nie przestraszyła. Kiedy zatrzymała się przy moim boksie zasłoniłem jej widok małego wstydliwego wypadku, znajdującego się z tyłu mojej klatki. Nie chciałem, żeby wiedziała, że nie zostałem dziś wyprowadzony na spacer. Czasami pracownicy schroniska są bardzo zajęci, a ja nie chciałem, żeby myślała o nich źle. Kiedy czytała moją kartę miałem nadzieję, że nie będzie jej smutno z powodu mojej przeszłości. Patrzę teraz tylko w przyszłość i chciałbym coś zmienić w czyimś życiu.

Przykucnęła i zacmokała w moją stronę. Przystawiłem ramię i bok łba do prętów klatki aby ją pocieszyć. Delikatne palce pieściły moją szyję; rozpaczliwie potrzebowała towarzystwa. Łza spłynęła po jej policzku, a ja podniosłem łapę, aby zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze.

Wkrótce drzwi mojego boksu otworzyły się, a jej uśmiech był tak jasny, że natychmiast skoczyłem w jej ramiona. Obiecałem, że zapewnię jej bezpieczeństwo. Obiecałem, że zawsze będę u jej boku. Obiecałem, że zrobię wszystko, co mogę, aby móc oglądać ten promienny uśmiech i blask w jej oczach.

Byłem tak szczęśliwy, że zjawiła się akurat w moim korytarzu. Na świecie jest o wiele więcej ludzi, którzy nie przechodzili nigdy przez te korytarze. Tak wielu jeszcze można uratować. Mnie przynajmniej dane było uratować jednego.

Uratowałem dziś człowieka."

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem zdecydowanie psia. Koty podziwiam za urodę i elegancję ruchów, ale mieć nie pragnę. Co nie znaczy, że nie uważam, że nie trzeba im pomagać, szukać domów tym bezdomnym, itd itp

Tu - trochę kotów mojej znajomej. Do wzięcia :). Ten biało rudy, to kot(chyba kastrat), reszta - kotki. Trikolorka i czarno-biała po sterylizacji. Szare(młodziutkie) - niesterylizowane

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem zdecydowanie psia. Koty podziwiam za urodę i elegancję ruchów, ale mieć nie pragnę. Co nie znaczy, że nie uważam, że nie trzeba im pomagać, szukać domów tym bezdomnym, itd itp

Tu - trochę kotów mojej znajomej. Do wzięcia :). Ten biało rudy, to kot(chyba kastrat), reszta - kotki. Trikolorka i czarno-biała po sterylizacji. Szare(młodziutkie) - niesterylizowane

Ja też byłam, dopóki mój szef nie podarował mi kota. I wtedy przestałam je uważać za coś gorszego niż psy i mówić, że ich nie lubię. A już pies bawiący się z kotem to lepsze niż telewizja (no wiem, telewizja ostatnio nie jest bardzo frapująca). A jeśli chodzi o nowego kota, to kotki raczej nie wchodzą w rachubę, zważywszy na zachowanie Mimi wobec Koko. Nie chcę mieć walk kocic w domu. Czyli tylko kot. Weszłam na stronę naszej wetki - też jest koteczka i kot do adopcji. Buraski. A także jakaś astronomiczna liczba szczeniaczków z błaganiem o pomoc jakiejś wolontariuszki. Jak chcecie, wejdźcie na www.bagiennawet.pl dział "Adopcje". Masz rację, Kotów jak psów. A nawet jak mrówków!

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem zdecydowanie psia. Koty podziwiam za urodę i elegancję ruchów, ale mieć nie pragnę. Co nie znaczy, że nie uważam, że nie trzeba im pomagać, szukać domów tym bezdomnym, itd itp

 

Moja rodzina też była. Do czasu aż trafiła do nas pierwszy kot (a właściwie kotka) ;) I znam wiele takich przypadków, więc strzeż się ;)

 

Rudzielca dzisiaj zabrałam do siebie ale gdybyś bardzo chciała kota spod wiaduktu to zapraszam, tam są jeszcze trzy ;) A nawet jeśli nie to jak widać bezdomnych kotów nie brakuje, prawie jak z psami - do wyboru do koloru :(

Link to comment
Share on other sites

Moja rodzina też była. Do czasu aż trafiła do nas pierwszy kot (a właściwie kotka) ;) I znam wiele takich przypadków, więc strzeż się ;)

 

Rudzielca dzisiaj zabrałam do siebie ale gdybyś bardzo chciała kota spod wiaduktu to zapraszam, tam są jeszcze trzy ;) A nawet jeśli nie to jak widać bezdomnych kotów nie brakuje, prawie jak z psami - do wyboru do koloru :(

 

 Makowskich, też całe mnóstwo :(.

 

A te spod wiaduktu, po wyleczeniu i kastracji/sterylizacji, mogą nadal być kotami wolno żyjącymi. O ile nie są to biedaki domowe, które straciły dom :(. Gorzej, że z tego co piszesz, nie ma gdzie im tych budek postawić :(, zwłaszcza, że jak będą widoczne, to szybko zostaną zniszczone.

Tu, ciekawa sprawa  -  "Status prawny kota wolno żyjącego". Pomijając błędy w nazewnictwie biologicznym ;) - interesujące.

http://rsoz.org/?c=mdTresc-cmPokaz-464

Link to comment
Share on other sites

Witam Panią tego wątku i jego bohatera - Szerloka, przepraszając za serowo - kocie dywagacje ;). Pisałaś Irenko (poczytałam wątek "do tyłu "), że Szerlok skacze pionowo w górę z wybicia. Bliss - też tak ma i robi to przy każdej sposobności - wychodzenie, rzucanie piłki itp. Musze odszukać takie jej zdjęcie :)

Link to comment
Share on other sites

Usiłowałam przeczytać kocie dywagacje pana prawnika - jak można pisać tak "na okrągło"?! Zupełnie jakby mu płacili już nie od wiersza, ale od litery! Okropność. Zniechęciłam się, szczerze mówiąc.

A co do skaczącego pionowo Szerloka - dorasta i już raczej tego nie robi. Odkąd przybyło mu kilka kilogramów przestał skakać w ogóle - zarówno w pionie, jak i na mnie. Teraz tylko wskakuje połową ciała mi na kolana i domaga się drapania po pupie lub brzuchu. I robi to z całą bezwzględnością, nie bacząc na to, czy akurat piję herbatę, coś jem (no wtedy najpierw sprawdza, co) albo po prostu rozwiązuję krzyżówkę. Nie ma zmiłuj!

Link to comment
Share on other sites

Właśnie o to mi chodzi, że nie umie inaczej. Kiedyś chyba uczyło się ludzi pisać po polsku, ale teraz ani dziennikarze, ani prawnicy, nie mówiąc już o urzędnikach czy - może przesadzam? - policjantach nie potrafią sklecić jasnego zdania. Wszystko jest pokręcone i nadęte, pretensjonalne do granic możliwości. Każdemu chodzi o to, żeby się popisać "patrzcie-jaki-jestem-mądry", a nie o to, żeby zrozumiale przekazać swoją myśl.Prostota jest uważana za wadę, której należy się wstydzić.
Rozumiem, że chcesz mieć prawną broń, by walczyć o prawa zwierząt, ale czy jest w ogóle jakieś spójne prawo w tej kwestii? Choćby przepisy nakazujące prowadzić psy na smyczy są przecież sprzeczne z ustawą o ochronie zwierząt,która nakazuje zapewnić zwierzęciu "odpowiednią ilość ruchu". Na smyczy? Może yorkowi to wystarczy, ale większym i bardziej ruchliwym rasom z pewnością nie. A co sądzisz o propozycji ministra rolnictwa, żeby powystrzelać wszystkie dziki, co do jednego? Nie znam się na tym, ale podejrzewam, że i one mają swoją rolę do odegrania w przyrodzie i całkowite ich wytrzebienie raczej źle się odbije na środowisku naturalnym.

Link to comment
Share on other sites

He, he, o te prawa zwierząt(psy i koty), to ja walczę w swojej gminie i...na czymś się muszę oprzeć ;).

Nasze prawo jest całościowo ułomne i niespójne - nie tylko w kwestiach "zwierzęcych". Na szczęście, ja nie prawnik, a biolog :).

 

Nasze psy (=polskie), są niestety, przeważnie źle wychowane = nieprzywoływalne. Kocham psy, ale uważam, że nie każdy musi je kochać, tak jak ja ;) i może sobie nie życzyć bliższych z nimi kontaktów(=np obwąchiwania przez psa). Również  zwierzyna leśna i polna, nie lubi być ganiana przez psy i nawet jeśli nie zostanie dogoniona, może to dla niej źle się skończyć.

Stąd ta smycz, a w przypadku psów z ras uznanych za niebezpieczne, jeszcze i kaganiec :(.

Jak zwykle, winien człowiek (brak wychowania, dozoru, rozmnażanie psów o nieprawidłowej psychice - itd itp), a płacą psy :(.

Moje ONki, po mieście chodzą na smyczy (tymczasy - też), bo po prostu - ludzie się ich boją i...takie prawo. W terenie (jak gajowy nie widzi ;)), są puszczane luzem, bo są odwoływalne. Bliss pod tym względem jest bezkonkurencyjna. Ona praktycznie nie ma instynktu łowieckiego - i bardzo dobrze :). Bardziej jest zainteresowana węszeniem psich śladów w mieście (horror na psich spacerniakach w Stolicy), niż tropami zwierzyny. Celowo jej nie uczyłam chodzenia po śladzie i szukania zguby ;). Z tymczasami - w zależności od ich zachowania. Albo luz - albo smycz.

 

Co do dzików i innej zwierzyny, to jak zwykle - Człowiek myśli tylko o sobie, więc i minister rolnictwa (PSL) o chłopach, czyli o wyborcach i swoim stołku. Powinien jako przeciwwaga, być mądry minister ds środowiska, a jeszcze lepiej, mieć naprawdę mądrych ekologów, jako doradców i ich słuchać . Ale tak, to  pewnie tylko w bajkach bywa ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja nie do końca się zgadzam z Tobą. Najbardziej mnie wkurza,że wystarczy powiedzieć "boję się", a już należy takiego delikwenta traktować jak świętą krowę. A jaki ja mam wpływ na to, że ktoś się czegoś boi? Tylko on sam może na to wpłynąć. Strach jest tak samo potrzebną rzeczą w życiu człowieka jak ból, ale nie może służyć do szantażowania innych. Należałoby prześledzić, od kiedy zrobiliśmy ze strachu swego rodzaju bożka, który usprawiedliwia wszystko. Kiedyś ani mężczyźni ani kobiety nie przyznawali się w ogóle do strachu, a teraz przychodzi do mnie hydraulik i mówi, że on zdechłej myszy spod pralki nie wyjmie bo... boi się myszy! Dasz wiarę?
A dlaczego mam uważać na czyjeś fobie? A ktoś uważa na moje uczucia? Dlaczego wolno o mnie mówić "ta wariatka od psów", a ja muszę uważać, czy komuś przeszkadza to, że pies go obwącha? Nie zrozum mnie źle - ja też uważam, że psy powinny chodzić w mieście na smyczy, ale bardziej z obawy, że wpadną pod samochód, albo że jakiś zboczeniec je kopnie (miałam i taką przygodę). Bardziej mnie martwi, że puszczanej samopas Fredzi coś się stanie niż, że ona kogoś ugryzie. Na ogół psy gryzą z powodu idiotycznych zachowań ludzi. Może mam obsesję, ale uważam, że tak jak należy dzieci uczyć, jak się poruszać po ulicach, tak należy im mówić, jak się mają zachowywać w obecności zwierząt. A nie je straszyć: "nie ruszaj pieska, bo cię ugryzie" i przerażony dzieciak prowokuje swoim zachowaniem równie przerażonego psa. I nie uważać, że to inni powinni zajmować się dziećmi, bo "wszystkie dzieci są nasze". Wypraszam sobie. Ja dzieci nie mam i nie widzę powodu dla którego mam być odpowiedzialna za czyjeś. Wrrr. Po prostu mam dosyć bycia traktowaną jak obywatelka klasy B tylko dlatego, że mam trzy psy. Mam trzy dlatego, że są ludzie, którzy nie chcą pomóc żadnemu. Oprócz jednego, wszystkie moje psy były skrzywdzonymi przez ludzi biedakami, dlatego uważam, że należy mi się dobre słowo, a nie połajanki. Nie bierz tego do siebie, ja po prostu jestem już zmęczona tym ciągłym oglądaniem się na boki, czy ktoś na mnie nie zacznie wrzeszczeć, czy nie naśle na mnie policji, tym ciągłym łapaniem Szerloka na widok nadchodzących ludzi, bo a nuż zrobią scenę. Widzę, że nie ja jedna tak mam.
Nie dalej jak dziś rano, kiedy pojechaliśmy na spacer nad Narew, na widok faceta nadjeżdżającego na rowerze zaczęłam nerwowo pokrzykiwać na psy,chociaż one nie gonią rowerów, ale kto to wie, co to za facet i jak mnie zwyzywa? A okazało się, że to przeuroczy starszy pan (no chyba w moim wieku, ale strasznie podkreślał, że jest stary), którego żona jest w szpitalu, a on wyraźnie miał ochotę pogadać o psach, które też lubi, ale jest już za stary (znowu!) żeby brać takie stworzenie, bo co będzie jak on umrze... Poradziłam mu, żeby brał tymczasy. Pomysł go ucieszył, ale czy się zdecyduje?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...