Jump to content
Dogomania

Wybór maści psa- sprawa kontrowersyjna?


Aletheia

Recommended Posts

Ostatnio koleżanka opowiedziała mi o sprawie o istnieniu której nigdy bym nie pomyślała- otóż jest ona zapaloną miłośniczką psów, która zamarzyła o własnym psisku. Po długich przemyśleniach jej wybór padł na sukę border collie. Jest ona osobą bardzo aktywną, uwielbiającą psie sporty, sama siebie określa jako "stworzenie o 6 nogach- 2 jej i 4 jej psa". Odnalazła hodowlę, z której chciałaby kupić szczenię, zadzwoniła do właścicieli pytając o szczenięta (maluchy jeszcze się nie urodziły, chciała zarezerwować), pytała o zdrowie i charakter rodziców, ogólnie rozmowa szła świetnie aż nie powiedziała, że interesowałaby ją sunia w konkretnej maści (brązowo- biała, nie czarno- biała). I to była iskra zapalna do karczemnej awantury. Hodowczyni niemal zwyzywała ją, że pies nie jest zabawką, żeby sobie wybierać takie rzeczy, że to przyjaciel, że co, jak osiwieje na starość to już nie będzie psa kochała, bo maść zmieni? Byłam w ciężkim szoku, jak to usłyszałam. Dla mnie oczywistym jest, że jeśli mam możliwość wyboru psa w takim typie, jaki mi odpowiada, to dlaczego mam z tego nie skorzystać?

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy naprawdę to, że marzy o psie w KONKRETNYM typie stawia ją w bardzo niekorzystnym świetle?

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 121
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Nie, ja też chciałam brązowego dobermana, a nie czarnego i takiego też kupiłam. Tak samo wybrałam najjaśniejszą jamniczkę z miotu, bo mi się taka podobała.

Bordery są teraz modne i wiele nastolatek marzy o BC, ale koniecznie merle czy czeko ;) Może hodowczyni odbiera 20 takich tel. dziennie i miała po prostu dosyć, natomiast jak już się prowadzi hodowlę to trzeba być przygotowanym na wszystko.

Link to comment
Share on other sites

Nie, ja też szukałam psa o konkretnym wyglądzie i charakterze. Szukałam psa w typie/rasowego Mastifa Tybetańskiego - miał być koniecznie czarny z jasnymi podpaleniami. Następny pies również będzie tej rasy (za jakieś 10lat) i również będzie czarny jednak tym razem z ciemnym rudym podpaleniem.

Osoba która chce kupić psa z hodowli powinna określić jakie potrzebuje predyspozycje psa, ale moim zdaniem również i wygląd (kolor maści) - czasem lepiej poczekać rok/dwa i wybrać tego konkretnego. Pies przecież będzie z nami przez minimum 10lat (duże rasy) jak nie 18/20 (małe).

Moim zdaniem hodowczyni nie poważna jeśli najechała na osobę która była zainteresowana w pierwszej kolejności charakterem i zdrowiem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Bordery są teraz modne i wiele nastolatek marzy o BC, ale koniecznie merle czy czeko ;) Może hodowczyni odbiera 20 takich tel. dziennie i miała po prostu dosyć, natomiast jak już się prowadzi hodowlę to trzeba być przygotowanym na wszystko.[/QUOTE]
Według mnie to bardzo prawdopodobna wersja :)
To ja miałam przypadek, że hodowca "naskoczył" na mnie, bo poinformowałam, że z whippetem będę bawić się w psie sporty... Śmieszne jest to, że są osoby w charcim towarzystwie, które twierdzą, że inne sporty poza coursingami (wyścigami chartów) niszczą charcią psychikę i naturę :cool3: No bo po co charta uczyć aportowania? To nie retriever. A po co charta uczyć sztuczek? To nie owczarek. Po co w ogóle go uczyć posłuszeństwa? TO CHART, "one tak mają" :evil_lol:

Natomiast ja tak samo - w pierwszej kolejności interesuję się charakterem rodziców i informuję, że wolałabym szczeniaka z lepszym popędem łupu niż reszta rodzeństwa, bo to podstawa w sporcie :) Kiedyś chciałam czarnego chudzielca, później niebieskiego, a ostatecznie stwierdziłam, że umaszczenie nie jest dla mnie takie ważne :) Ale każdy ma inny gust i dla mnie to nie jest nic dziwnego, ze ktoś chce psa określonej maści ;)

Edited by Gezowa
Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Wam za odpowiedzi. Wychodzi na to, że mamy dobre podejście, może nadepnęła tej kobiecie na odcisk? Jedno jest pewne- psa od niej już na pewno nie kupi. Też jestem zdania, że lepiej na wymarzonego psa poczekać trochę i podziwiać nie tylko jego charakter, ale też wygląd.
A koleżanka z nastolatką ma tyle wspólnego, że ma córkę w tym wieku, ale fakt, przez telefon można się pomylić :)

Gezowa, ja pamiętam zdziwienie wszystkich wkoło, jak uczyłam swojego posokowca miliona sztuczek. "To posokowiec, one są niezależne, niszczysz psa!". Pies był tak zniszczony, że aż posłuszny i radosny :D

Edited by Aletheia
dopisek
Link to comment
Share on other sites

Haha, dokładnie. Mnie najbardziej dobija to, że niektórzy właściciele chartów, nieposłuszeństwo psów i swoje lenistwo tłumaczą słowami, które już przytoczyłam: "To charty, one tak mają". Jedyne co charty mają w genach to instynkt łowiecki i niezależność, ale chyba jestem na to za głupia, więc co im tam będę tłumaczyć... :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gezowa']Haha, dokładnie. Mnie najbardziej dobija to, że niektórzy właściciele chartów, nieposłuszeństwo psów i swoje lenistwo tłumaczą słowami, które już przytoczyłam: "To charty, one tak mają". Jedyne co charty mają w genach to instynkt łowiecki i niezależność, ale chyba jestem na to za głupia, więc co im tam będę tłumaczyć... :diabloti:[/QUOTE]

Podobnie jest też w innych rasach, np. sznaucery- wielu hodowców uważa że jazgot i rzucanie się do nogawek obcych ludzi w wykonaniu ich sznupów to cecha rasy :roll: zwłaszcza wśród hodowców sznaucerów miniaturowych jest to widoczne. Znajoma raz usłyszała od pewnej hodowczyni że jak szuka psa który nie będzie agresywnie obszczekiwał gości to niech sobie kupi labradora bo się jej rasy pomyliły chyba skoro myśli o sznupie :roll:

A wśród sporej ilości włascicieli i hodowców beagli z kolei króluje przekonanie, że beagle ma być smyczowy/linkowy bo on zwiewanie ma w naturze i nie ma sensu w ogóle się przykładać do nauki przywołania, a już na pewno nie stosować z głową różnych dostępnych metod (typu OE) bo ta rasa tak ma i zawsze zwieje jak się nadarzy okazja.

Link to comment
Share on other sites

Myślę, że wybór maści psa nie stawia koleżanki w niekorzystnym świetle. Jednak ja "szykując się" do bordera stawiam raczej na konkretną hodowlę, konkretnych rodziców o interesujących mnie cechach, potencjalny charakter szczeniaka. Dla mnie osobiście maść jest drugorzędną sprawą aczkolwiek po głowie mi chodzi raczej biało czarny border. W pierwszej kolejności postawiłabym na konkretną hodowle i hodowcę, któremu ufam. Czekałabym na miot, ktory hodowca uzna że do mnie "pasuje". Border collie to dosyć trudna rasa i wydaje mi się, że najważniejszy w niej nie jest jednak kolor i nie powinien być. Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że trafi się pies o wybranej maści i cechach odpowiadających koleżance ale w przypadku maści innej niż ogólnie spotykana może to być trudniejsze. Hodowla borderów wstępnie wybrana przeze mnie ma psy, które nie czekają na wlaściciela, one są zamówione dużo wcześniej a potencjalni właściciele podlegają selekcji. Moim zdaniem to dobrze robi zarowno i psom jak i przyszłym właścicielom.
W niektórych rasach dostęp do wersji kolorystycznych psów jest dużo większy niż w borderach i maść nie ma aż takiego znaczenia. Chciałam szetlanda merle i takiego mam. Bardziej podobaja mi się szetlandy o błękitnych oczach a mój ma czarne. Jednak gdy doszło co do czego z miotu wybrałam psa o brązowych oczach gdyż jego charakter bardziej mi przypadł do gustu niż błękitnookiego rodzeństwa.
Dla mnie hodowczyni nie zachowała się skandalicznie, może tylko mało delikatnie. Cóż to była za hodowla?

Link to comment
Share on other sites

ja siedząc w bullowatych zawsze sobie wyobrażałam, że border to jeden z łatwiejszych do prowadzenia pies, bo ma w genach uwielbienie pracy z człowiekiem i z natury nieagresywny ale widzę, że zapoznani z rasą mają zdecydowanie inne zdanie :) wg mnie hodowczyni zareagowała co najmniej przesadnie i zapomniała o kulturze, to chyba jasne, ze przy aspektach charakteru i zdrowia chcemy też konkretny wygląd jeżeli za to płacimy. Mi marzył się błękitny ast lub brązowy z białą głową i kopiowanymi uszami a adoptowałam rudą pitke red nose z jednym uchem stojącym,drugim klapciatym, a wszystko dlatego, ze była łysa, chora i niespecjalnie ktoś ją chciał :) no i rzecz jasna jestem gorącym przeciwnikiem kopiowania komukolwiek czegokolwiek.

Link to comment
Share on other sites

no to u pudli jest łatwiej, bo najpierw wybiera się kolor, później hodowle i konkretną sukę.
Dla mnie takie zachowanie jest co najmniej nie kulturalne - psa bierzemy na X lat i po za charakterem (a wiele rzeczy można po prostu wypracować) żyjemy też z jego cielesnością, więc musi odpowiadać nam też wyglądem.
Ja nie znoszę morelek - po prostu ten kolor mi się wybitnie nie podoba. Wybierając psa chciałam albo białego albo czarnego - morele i srebrne odpadały totalnie - mąż nie chciał paradować z białym pudlem (morelki były jego zdaniem nie morelowe a sraczkowate i tym bardziej takiego psa nie chciał :P ), więc zdecydowaliśmy się na czarnego. Czy to znaczy, że traktujemy go jak zabawkę? Kochamy go nad życie, opiekujemy się nim najlepiej jak potrafimy - jest częścią naszej rodziny i tak jest traktowany.

Żeby było śmiesznie, mimo że oboje nieznosimy morelowych pudli, nasz drugi pies jest właśnie morelowy :P ale potrzebował domu, był w drastycznych warunkach, odpowiadał nam wielkością, wiekiem i nie był agresywnie nastawiony do innych psów - spełnił podstawowe kryteria, a kolor? ważne że nie gnił ani dnia dłużej tam gdzie był, kolor się nie liczył, jednak biorąc psa z hodowli bierzemy go z innych pobudek - nie ratujemy, nie pomagamy, kupujemy za ciężkie pieniądze psa, który ma spełnić nasze marzenia względem wyglądu i charakteru - za taką możliwość płacimy i kręcenie nosem na kolor nie powinno być negatywnie odbierane.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sachma']no to u pudli jest łatwiej, bo najpierw wybiera się kolor, później hodowle i konkretną sukę.
Dla mnie takie zachowanie jest co najmniej nie kulturalne - psa bierzemy na X lat i po za charakterem (a wiele rzeczy można po prostu wypracować) żyjemy też z jego cielesnością, więc musi odpowiadać nam też wyglądem.
Ja nie znoszę morelek - po prostu ten kolor mi się wybitnie nie podoba. Wybierając psa chciałam albo białego albo czarnego - morele i srebrne odpadały totalnie - mąż nie chciał paradować z białym pudlem (morelki były jego zdaniem nie morelowe a sraczkowate i tym bardziej takiego psa nie chciał :P ), więc zdecydowaliśmy się na czarnego. Czy to znaczy, że traktujemy go jak zabawkę? Kochamy go nad życie, opiekujemy się nim najlepiej jak potrafimy - jest częścią naszej rodziny i tak jest traktowany.

Żeby było śmiesznie, mimo że oboje nieznosimy morelowych pudli, nasz drugi pies jest właśnie morelowy :P ale potrzebował domu, był w drastycznych warunkach, odpowiadał nam wielkością, wiekiem i nie był agresywnie nastawiony do innych psów - spełnił podstawowe kryteria, a kolor? ważne że nie gnił ani dnia dłużej tam gdzie był, kolor się nie liczył, jednak [B]biorąc psa z hodowli bierzemy go z innych pobudek - nie ratujemy, nie pomagamy, kupujemy za ciężkie pieniądze psa, który ma spełnić nasze marzenia względem wyglądu i charakteru - za taką możliwość płacimy i kręcenie nosem na kolor nie powinno być negatywnie odbierane.[/B][/QUOTE]

Zgadzam się w 100 %.

dla mnie cena fajnego rodowodowego szczeniaka wcale niska nie jest, skoro mam już tyle wydać to tylko za takiego jakiego sobie wymarzyłam :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Myślę, że wybór maści psa nie stawia koleżanki w niekorzystnym świetle. Jednak ja "szykując się" do bordera stawiam raczej na konkretną hodowlę, konkretnych rodziców o interesujących mnie cechach, potencjalny charakter szczeniaka. Dla mnie osobiście maść jest drugorzędną sprawą aczkolwiek po głowie mi chodzi raczej biało czarny border. W pierwszej kolejności postawiłabym na konkretną hodowle i hodowcę, któremu ufam. Czekałabym na miot, ktory hodowca uzna że do mnie "pasuje". Border collie to dosyć trudna rasa i wydaje mi się, że najważniejszy w niej nie jest jednak kolor i nie powinien być. Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że trafi się pies o wybranej maści i cechach odpowiadających koleżance ale w przypadku maści innej niż ogólnie spotykana może to być trudniejsze. Hodowla borderów wstępnie wybrana przeze mnie ma psy, które nie czekają na wlaściciela, one są zamówione dużo wcześniej a potencjalni właściciele podlegają selekcji. Moim zdaniem to dobrze robi zarowno i psom jak i przyszłym właścicielom.
W niektórych rasach dostęp do wersji kolorystycznych psów jest dużo większy niż w borderach i maść nie ma aż takiego znaczenia. Chciałam szetlanda merle i takiego mam. Bardziej podobaja mi się szetlandy o błękitnych oczach a mój ma czarne. Jednak gdy doszło co do czego z miotu wybrałam psa o brązowych oczach gdyż jego charakter bardziej mi przypadł do gustu niż błękitnookiego rodzeństwa.
Dla mnie hodowczyni nie zachowała się skandalicznie, może tylko mało delikatnie. Cóż to była za hodowla?[/QUOTE]

Takie hodowle, w których to właściciel podlega dopasowaniu do psa, a nie pies do właściciela to rzadkość. W większości hodowli jednak wygląda to zupełnie inaczej :) I wolałabym nie mówić jaka to hodowla. Trzeba przyznać, że psy mają świetne i mimo wszystko nie chcę im robić antyreklamy tym bardziej, że sprawa nie uderzyła we mnie, mnie jedynie zaskoczyła. Może faktycznie kobieta miała gorszy dzień, dziecko zababrało dywan kaszką, mąż się spóźnia, psy się zsikały i na dodatek pocztę przynieśli? :) Może przeczyta ten wątek tutaj, zrobi jej się głupio i więcej się to nie powtórzy :)

[quote name='Ava1989']ja siedząc w bullowatych zawsze sobie wyobrażałam, że border to jeden z łatwiejszych do prowadzenia pies, bo ma w genach uwielbienie pracy z człowiekiem i z natury nieagresywny ale widzę, że zapoznani z rasą mają zdecydowanie inne zdanie :) wg mnie hodowczyni zareagowała co najmniej przesadnie i zapomniała o kulturze, to chyba jasne, ze przy aspektach charakteru i zdrowia chcemy też konkretny wygląd jeżeli za to płacimy. Mi marzył się błękitny ast lub brązowy z białą głową i kopiowanymi uszami a adoptowałam rudą pitke red nose z jednym uchem stojącym,drugim klapciatym, a wszystko dlatego, ze była łysa, chora i niespecjalnie ktoś ją chciał :) no i rzecz jasna jestem gorącym przeciwnikiem kopiowania komukolwiek czegokolwiek.[/QUOTE]
[quote name='sachma']no to u pudli jest łatwiej, bo najpierw wybiera się kolor, później hodowle i konkretną sukę.
Dla mnie takie zachowanie jest co najmniej nie kulturalne - psa bierzemy na X lat i po za charakterem (a wiele rzeczy można po prostu wypracować) żyjemy też z jego cielesnością, więc musi odpowiadać nam też wyglądem.
Ja nie znoszę morelek - po prostu ten kolor mi się wybitnie nie podoba. Wybierając psa chciałam albo białego albo czarnego - morele i srebrne odpadały totalnie - mąż nie chciał paradować z białym pudlem (morelki były jego zdaniem nie morelowe a sraczkowate i tym bardziej takiego psa nie chciał :P ), więc zdecydowaliśmy się na czarnego. Czy to znaczy, że traktujemy go jak zabawkę? Kochamy go nad życie, opiekujemy się nim najlepiej jak potrafimy - jest częścią naszej rodziny i tak jest traktowany.

Żeby było śmiesznie, mimo że oboje nieznosimy morelowych pudli, nasz drugi pies jest właśnie morelowy :P ale potrzebował domu, był w drastycznych warunkach, odpowiadał nam wielkością, wiekiem i nie był agresywnie nastawiony do innych psów - spełnił podstawowe kryteria, a kolor? ważne że nie gnił ani dnia dłużej tam gdzie był, kolor się nie liczył, jednak biorąc psa z hodowli bierzemy go z innych pobudek - nie ratujemy, nie pomagamy, kupujemy za ciężkie pieniądze psa, który ma spełnić nasze marzenia względem wyglądu i charakteru - za taką możliwość płacimy i kręcenie nosem na kolor nie powinno być negatywnie odbierane.[/QUOTE]

Życie samo czasem wybiera za nas psa i wcale nie oznacza to, że pies będzie gorszy od "wymarzonego". Ale tak jak mówisz, często cena psa z hodowli to ponad jedna miesięczna pensja, dla wielu nie jest to mały wydatek i moim zdaniem też można pokręcić nosem. To nie są psy w potrzebie, nie ma "uratowałabym Ci życie, jakbyś był brązowy".

[quote name='klaki91']Zgadzam się w 100 %.
dla mnie cena fajnego rodowodowego szczeniaka wcale niska nie jest, skoro mam już tyle wydać to tylko za takiego jakiego sobie wymarzyłam :)[/QUOTE]

No to mamy takie samo zdanie :)

Powiem Wam szczerze, że kamień spadł mi z serca. Zaczynałam się zastanawiać, czy szukając wyżła konkretnego typu jestem złym człowiekiem... ;)

Link to comment
Share on other sites

Przez to ,że bordery robią się coraz modniejsze tak jak ktoś tutaj napisał hodowczyni mogła to odebrać tak ,a nie inaczej choć przyznam szczerze ,że gdyby zadzwoniła do mnie osoba i zaczęła przede wszystkim wypytywać o zdrowie i charakter rodziców ,a dopiero potem o maść i cenę to bym się nie unosiła :) Jeśli za parę lat zdecyduję się w końcu na bordera to też bym chciała o określonej maści i charakterze. Cena nie jest mała ,a psiak ma spełniać nasze oczekiwania.
Teraz kupując moją Suri od początku mówiłam ,że chcę bardzo jasnego biszkopta o określonych cechach charakteru no i urodziła się jedna taka sunia w miocie :) Reszta szczeniaków to rudzielce ;)

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli mówisz że jest to dobra hodowla i naprawdę fajny miot to i chętni na pewno są więc hodowca na pewno wybierze kogoś kto chce obojętny kolor i te same wymagania bo jak się urodzi akurat czarno-biała idealna dla takiej osoby to koleżanka nie weźmie a ktoś inny jak najbardziej.

A w borderach dość sporo osób wybiera na kolor, ile osób uznaje tylko "jedyny słuszny kolor". Ja jeżeli kiedyś miałabym kupować bordera nigdy nie chciałabym black-white bo źle wychodzą na zdjęciach i mi się nie podobają:diabloti:. Ale najpierw wybór mioty i jak się trafi taka idealna dla mnie to wezmę, jak będzie nawet czarno-biała.

A ja miałam łatwo do wybrania bo było do wyboru rude albo rude:evil_lol: a i tak jedna z sióstr miała ładniejsze znaczenia.

btw. anadune zaprasza, wchodzisz na ten miot sprawdzasz jakie ma szanse na ten kolorek. Nikt nie broni zrezygnować z szczeniaka bo nie możesz mieć takiego jak chcesz...

Link to comment
Share on other sites

jeśli dana rasa ma różne maści to jak dla mnie oczywistym jest, że każdy potencjalny kupujący chce sobie maść psa wybrać. dziwne jest zachowanie hodowczyni, a nie Twojej koleżanki. zrozumiałabym jej reakcję, gdyby ktoś zadzwonił i na wejściu powiedział o określonym kolorze, ale prowadzą normalną rozmowę i taki atak?

Link to comment
Share on other sites

A ja niemal zaczynałam rozmowę od koloru - uparłam się, że ma być suczka: złota z czarną maską (afganka) i czarna z białym (grzywka). Potem dopiero patrzylam na rodziców, hodowlę...
Raz spotkałam się ze stwierdzeniem hodowcy "nie hoduję dla koloru, tylko dla odpowiedniej anatomii - kolor jest dla mnie nieistotny" - ale nie było to złośliwe czy niemiłe, raczej było to odpowiedzią na moje pytanie "czy jest prawdopodobieństwo, że w miocie urodzi się tak umaszczone szczenię?".

Miałam konkretne wymaganie co do umaszczenia - w obu rasach "wszelkie kolory dopuszczalne" i to było moim priorytetem. Teraz może bardziej patrzyłabym np. na wzorcową budowę i ruch, ale... kolor i tak byłby bardzo ważny. Zwłaszcza że nie jestem hodowcą, wystawiam swoje psy czasem dla przyjemności, a pozostałe 350 dni w roku cieszę oko patrząc jakie są... pięknie umaszczone ;)

Link to comment
Share on other sites

Jak już było tu wspomniane nie raz, bordery to aktualnie bardzo popularna rasa, szczególna "moda" panuje na czekolady i merle. Pewnie zapytanie, które otrzymał od Twojej koleżanki hodowca, słyszał tego dnia już nie raz. Aczkolwiek uważam, że mimo wszystko hodowca nie powinien aż tak reagować.
Dla mnie jest naturalne, że zwierzę ma mi się podobać. Jeśli mi się nie podoba to go nie kupię, nie przygarnę, niezależnie od innych czynników. Oczywiście nade wszystko stawiam rodziców, charakter ich i szczenięcia. Ale jeśli szczenię będzie miało nie podobające mi się umaszczenie, to najnormalniej w świecie go nie zakupię. Po coś umaszczenia stworzono, więc czemu nie możemy w nich teraz „wybierać”?

Link to comment
Share on other sites

ja od początku wiedziałam, że chcę merlaka, czarny nie wchodził w grę ;) do tego stopnia, że z tego powodu zdecydowałam się na psa, mimo że chciałam suczkę(urodziła się tylko jedna, czarna). nie miałam z tego powodu problemów. gdyby w miocie nie było merlaków, nie wzięłabym pewnie psa wcale, tylko po prostu poczekała. to nie wyścigi. można wybrać psa który będzie miał nie tylko charakter i geny takie jak chcemy, ale też umaszczenie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aletheia']
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy naprawdę to, że marzy o psie w KONKRETNYM typie stawia ją w bardzo niekorzystnym świetle?[/QUOTE]
Hoduję rasę, w której gama kolorów jest naprawdę bardzo duża. Do tego dochodzą odcienie, podpalania, znaczenia, łaty, pręgi.

Pytania o określony kolor, poza pytaniami dotyczącymi ceny szczenięcia, są najczęściej zadawanymi pytaniami i uważam je za oczywiste.

Problem, w moim odczuciu zaczyna się, po pierwsze wtedy, gdy pytania o cenę i kolor są jedynymi pytaniami jakie są mi zadawane. Innymi słowy, potencjalnego nabywcy nic poza tym nie interesuje, ani badania, ani charakter rodziców, ani ich wady, sukcesy wystawowe itp.

Po drugie, o hawańczykach mówi się, że kolor ich szaty "pracuje". Ta "praca" polega najczęściej na rozjaśnianiu się szaty. I tak szczeniak o kolorze czekolady (takiej gorzkiej ;) ) po roku może mieć barwę cienkiego kakao, a czarny może stać się "statecznym szpakowatym panem" :) Innymi słowy, osobie która przez rok nie widziała danego psa, będzie bardzo trudno go w ogóle rozpoznać (no chyba, że po właścicielu ;) ). Oczywiście zdarzają się przypadki, gdy kolor zaczyna "wychodzić", czyli pies ciemnieje. Są też przypadki zmian nieznacznych lub tez zmiany w ogóle nie następują, ale po to by ocenić co z tego szczeniaka wyjdzie pod względem koloru, trzeba mieć wiedzę, której potencjalny nabywca po prostu nie ma. Problem polega na tym, czy nabywca chce korzystać z wiedzy hodowcy, czy przekazywaną wiedzę traktuje jak "tłuczenie kotka za pomocą młotka" i i tak kupi to co chce, ale co potem???

Po trzecie, spotykałem się już z dość hmmm... ciekawymi ocenami niektórych kolorów np. "dla małych dziewczynek" (wersja light) lub "ped...ski" (wersja hard). A jak napisałem w "po drugie" można kupić wersję dla "macho", która stanie się z czasem wersją "dziewczyńską" i co potem? że tak sobie ponowię pytanie...

Reasumując, nie widzę niczego dziwnego, ani tym bardziej złego w pytaniach o kolor, czy chęci zakupu psa okreslonego koloru, co nie zmienia faktu, że nabywcy raczej nie chcą słuchać tego co mam do powiedzenia w temacie "pracującego koloru", a część z nich sprawia wrażenie jakby chodziło o to, że kolor psa ma kontrastować z kolorem mebli i/lub dywanu, albo imponować sąsiadowi.

Link to comment
Share on other sites

inna sprawa, że części osób może wydawać się, że sam fakt telefonu do PRAWDZIWEJ hodowli (zrzeszonej w ZK) automatycznie załatwia sprawę 'pobocznych' ;) cech jak eksterier, badania, itd. - stawiają to za pewnik, więc dopytują o kolor. tak to widzę.

no, jest jeszcze wersja optymistyczna, tj. że chętny na szczeniaka zna hodowlę, sam sobie sprawdził, po jakich rodzicach są szczeniory, czytał o hodowli i wie, że mają dobre pieski więc wybiera sobie tylko maść, bo to jedyna 'niedogadana' w sprawie :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']inna sprawa, że części osób może wydawać się, że sam fakt telefonu do PRAWDZIWEJ hodowli (zrzeszonej w ZK) automatycznie załatwia sprawę 'pobocznych' ;) cech jak eksterier, badania, itd. - stawiają to za pewnik, więc dopytują o kolor. tak to widzę.

no, jest jeszcze wersja optymistyczna, tj. że chętny na szczeniaka zna hodowlę, sam sobie sprawdził, po jakich rodzicach są szczeniory, czytał o hodowli i wie, że mają dobre pieski więc wybiera sobie tylko maść, bo to jedyna 'niedogadana' w sprawie :)[/QUOTE]
I to też jest jakaś opcja. Miałam kilka polskich hodowli, które mnie interesowały i z "kilku" zeszło tak naprawdę do jednej (kwestia zbierania informacji od zaufanych ludzi) i zanim napiszę do hodowli tak naprawdę rozglądam się na stronie co i jak, czy robią badania (chociaż u whippetów mało jest chorób genetycznych, które faktycznie przyczynią się do śmierci psa - głównie jest to serce) i w mailu tak naprawdę pytam kiedy będzie kolejny miot, czemu akurat takie skojarzenie, jaki charakter mają psy (a szczerze na to pytanie odpowie naprawdę niewielu :roll:) i... tyle. Przed pytaniami ZAWSZE piszę esej o tym co robię z obecnym psem, jakie mam plany, jakiego szczeniaka szukam i co będę z nim robić. I szczerze - spotkałam się tylko raz z dość agresywną odpowiedzią, no bo "gdzie z chartem na agility, to niszczenie ich natury" ;).

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...