Jump to content
Dogomania

Aletheia

Members
  • Posts

    9
  • Joined

  • Last visited

Aletheia's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. KUPIĘ Wszystkie książki pani [B]Mrzewińskiej[/B]
  2. Koniecznie do lekarza weterynarii!
  3. No to faktycznie za mała dzidzia jeszcze na plecy :) A jak psiska reagują na malucha? Mają gdzieś, ukochują, są zazdrosne, czy jeszcze inaczej? :)
  4. Jedyną radą jest krótkie i stanowcze "proszę nie ruszać mojego psa". Też to przechodziłam- rodzice mają sukę wyżła weimarskiego. Nie dość, że maść niecodzienna, to jeszcze suńka jest przepiękna, co skutkowało tym, że nad morzem nie dało się przejść deptakiem nie będąc bez przerwy szturchanym, macanym i szarpanym. Ludzie nawet nie pytali, czy można pogłaskać, tylko łapali ją za tyłek, ogon, pod brzuch. Chwała Bogu, że nikogo nie pogryzła. Był czas, kiedy autentycznie bałam się z nią wychodzić między ludzi. Nie miałam siły na ciągłe zaczepianie, patrzenie się na nas, macanie i tłumaczenie, że nie można psa pogłaskać, bo się BOI. Zresztą tłumaczenie, że się boi kończyło się lezącym człowiekiem w kierunku psa z wyciągniętymi rękami i "mnie się boisz?". Powiedziałam STOP jak skończyło się, ze jakaś rodzina oblazła nas i pies mi się skulił w nogach i popuścił płyn z zatok okołoodbytowych. Ryknęłam, że jak się w tym momencie nie odsuną, to pies ich pogryzie. Komentarze rzucali, wielkie oburzenie, ale poskutkowało. Teraz wystarczy krótkie i ostre "proszę nie ruszać mojego psa", jak to nie skutkuje dodanie, że może pogryźć. Można pogłaskać? Nie, nie można. Ewentualnie jak pies jest spokojny to "tylko, jak sam do pani/pana podejdzie". I miej gdzieś autorko, że ktoś się obrazi. Niech się obraża, jak jest tak głupi, zeby nie rozumieć, że to nie jest miłe być szturchanym na każdym kroku. A co do rodzinnych dzieci- u mnie skutkuje zawsze "można pogłaskać, jak sam podejdzie, absolutnie nie można brać psa samemu i na siłę". Ewentualnie jak pies jest wyluzowany, dzieciarnia dostaje kilka smaczków, każde może dać po jednym czy dwóch i wszyscy są zadowoleni.
  5. [quote name='dance_macabre']Jeżeli mówisz że jest to dobra hodowla i naprawdę fajny miot to i chętni na pewno są więc hodowca na pewno wybierze kogoś kto chce obojętny kolor i te same wymagania bo jak się urodzi akurat czarno-biała idealna dla takiej osoby to koleżanka nie weźmie a ktoś inny jak najbardziej. A w borderach dość sporo osób wybiera na kolor, ile osób uznaje tylko "jedyny słuszny kolor". Ja jeżeli kiedyś miałabym kupować bordera nigdy nie chciałabym black-white bo źle wychodzą na zdjęciach i mi się nie podobają:diabloti:. Ale najpierw wybór mioty i jak się trafi taka idealna dla mnie to wezmę, jak będzie nawet czarno-biała. A ja miałam łatwo do wybrania bo było do wyboru rude albo rude:evil_lol: a i tak jedna z sióstr miała ładniejsze znaczenia. btw. anadune zaprasza, wchodzisz na ten miot sprawdzasz jakie ma szanse na ten kolorek. Nikt nie broni zrezygnować z szczeniaka bo nie możesz mieć takiego jak chcesz...[/QUOTE] To nie psiak dla mnie, ale przekażę koleżance stronkę anadune :) Co do kwestii wyżej, moim zdaniem hodowca powinien rozumieć, że ktoś chce konkretnego psa. Jakby nie miał znaczenia jego wygląd, to poszedłby do schroniska i uratował jakąś bidę, która pasowałaby mu charakterem, a nie płacił ciężką kasę. Przecież nie tylko dla charakteru hoduje się psy- bardzo często przecież kundelki też mają wspaniałe charaktery. Hodowla to jednocześnie charakter, wygląd (i tu liczy się tak budowa, jak umaszczenie, są przecież psy o znakomitej budowie, a dyskwalifikowane przez maść). zdrowie oraz cechy użytkowe, jeśli do takiej rasy pies należy. [quote name='ann1gorszapolowa']Hoduję rasę, w której gama kolorów jest naprawdę bardzo duża. Do tego dochodzą odcienie, podpalania, znaczenia, łaty, pręgi. Pytania o określony kolor, poza pytaniami dotyczącymi ceny szczenięcia, są najczęściej zadawanymi pytaniami i uważam je za oczywiste. Problem, w moim odczuciu zaczyna się, po pierwsze wtedy, gdy pytania o cenę i kolor są jedynymi pytaniami jakie są mi zadawane. Innymi słowy, potencjalnego nabywcy nic poza tym nie interesuje, ani badania, ani charakter rodziców, ani ich wady, sukcesy wystawowe itp. Po drugie, o hawańczykach mówi się, że kolor ich szaty "pracuje". Ta "praca" polega najczęściej na rozjaśnianiu się szaty. I tak szczeniak o kolorze czekolady (takiej gorzkiej ;) ) po roku może mieć barwę cienkiego kakao, a czarny może stać się "statecznym szpakowatym panem" :) Innymi słowy, osobie która przez rok nie widziała danego psa, będzie bardzo trudno go w ogóle rozpoznać (no chyba, że po właścicielu ;) ). Oczywiście zdarzają się przypadki, gdy kolor zaczyna "wychodzić", czyli pies ciemnieje. Są też przypadki zmian nieznacznych lub tez zmiany w ogóle nie następują, ale po to by ocenić co z tego szczeniaka wyjdzie pod względem koloru, trzeba mieć wiedzę, której potencjalny nabywca po prostu nie ma. Problem polega na tym, czy nabywca chce korzystać z wiedzy hodowcy, czy przekazywaną wiedzę traktuje jak "tłuczenie kotka za pomocą młotka" i i tak kupi to co chce, ale co potem??? [/QUOTE] O proszę, nie miałam pojęcia, że hawańczyki mają tak płynną maść :) A powiedz mi proszę, bo mnie to ciekawi: hawańczyki są przepięknymi psami, ale małymi, o długim włosie, ogólnie sprawiającymi wrażenie ciepłych, bezproblemowych i słodkich. Czy często zgłaszają się do Ciebie ludzie KOMPLETNIE NIENADAJĄCY się na właścicieli psa, dla których liczy się [U]tylko[/U], żeby piesek był ozdobą? Jak wtedy traktujesz takich ludzi? Odmawiasz im sprzedaży psa, czy jak to wygląda? Pytam, bo jedyne hodowle, z którymi miałam do czynienia to hodowle psów myśliwskich, które mało kto kupuje "bo słodkie", więc nie mam pojęcia, jak to wygląda za kulisami :) [quote name='Pani Profesor']inna sprawa, że części osób może wydawać się, że sam fakt telefonu do PRAWDZIWEJ hodowli (zrzeszonej w ZK) automatycznie załatwia sprawę 'pobocznych' ;) cech jak eksterier, badania, itd. - stawiają to za pewnik, więc dopytują o kolor. tak to widzę. no, jest jeszcze wersja optymistyczna, tj. że chętny na szczeniaka zna hodowlę, sam sobie sprawdził, po jakich rodzicach są szczeniory, czytał o hodowli i wie, że mają dobre pieski więc wybiera sobie tylko maść, bo to jedyna 'niedogadana' w sprawie :)[/QUOTE] Ototo! Ja jestem na etapie szukania dla siebie hodowli wyżłów niemieckich krótkowłosych. Mam na oku dwie hodowle, posprawdzałam już wszystkie większe wystawy 3 lata w tył, żeby sprawdzić, jak idzie ich psom. Pozapisywałam sobie rodowody i sprawdzam pokrewieństwo z kolejnych miotów. Ich strony znam już na pamięć, wiem konkretnie od których suk chciałabym szczenię, bo przejrzałam ich wszystkie mioty i zdjęcia (tych, których się dało) po wyrośnięciu, wyniki badań, prób polowych, konkursów pracy są podane wszystkie na stronie... A psa chcę kupić za około 2 lata. I wiem, że dzwoniąc do hodowli, znając praktycznie każdy ich ruch najpierw będę prowadziła gadkę na temat tego, czy psy są zdrowe i czy mają predyspozycje do polowania mimo, że jedyne, co będzie dla mnie niewiadomą to maść i cena. Bo tak wypada ;) No ale też zdaję sobie sprawę z tego, że jestem dość skrajnym przypadkiem w tej kwestii. I prawdą jest, że zawsze fakt, że chcę szczenię o konkretnej maści i płci i do tego z miotu wiosennego (żeby poświęcić mu w czasie sesyjno- wakacyjnym niemal 4 miesiące bez zaprzątania sobie głowy uczelnią w okresie, kiedy najwięcej będzie chłonął z otoczenia) może mnie postawić na równi z ludźmi, dla których liczy się tylko "żeby był śliczny i się słuchał" ;)
  6. Przede wszystkim zachowajcie spokój. Na chłodno zastanówcie się- czy coś w ostatnim czasie zmieniło się w domu? Może jak zobaczyliście, że jest grzeczny, przestaliście na niego zwracać uwagę i poświęcać mu czas, a niewłaściwe zachowanie jest jego formą zwrócenia na siebie uwagi? Mówisz, że na Timo nic nie działa- powiedz mi, jak go nagradzacie i za co, jak go karzecie i za co? Podaj konkretne przykłady. Z tego, co opisujesz wnioskuję, że sami wzmacniacie jego złe zachowanie- Timo ciągnie->ja się wkurzę->dam za wygraną. Timo skacze na ludzi->zamkniemy go-> frustracja Timo wzrasta-> dzwonek do drzwi->dzwonek w głowie Timo "oho, zaraz będę zamknięty"->szałł. W efekcie uzyskuje się włochaty parowóz skaczący na wszystko i wszystkich. Miałam podobny przypadek- na sukę nie działało NIC. Metoda "drzewo"- ciągnie, szarpanie- ciągnie, halter- ciągnie, odwracanie się- ciągnie. Aż nie zaczęliśmy z nią przy każdej próbie pociągnięcia stawać i powoli się cofać, aż pies nie wyrównał, dopiero szliśmy. Czasem przejście 10 metrów zajmowało 20 minut... Nie raz myśleliśmy, że mamy psa-idiotę ;) W końcu zaczęła być nagradzana za spokój (różne smaczki, jeden rodzaj szybko się nudzi), a gdy ciągnęła zaaferowana, stawało się, cofało, jak rozproszenie było zbyt silne, kazało się usiąść, żeby odwrócić uwagę. Nagroda smaczkiem dopiero za spokój. I tak małymi kroczkami pies przestał szarpać. Wasz pies wchodzi w głupi wiek bycia psim nastolatkiem. Od hodowców (co prawda wyżłów i huskych, ale też duże rasy) wiele razy słyszałam, że pies jest wspaniały, nagle coś mu się w głowie przestawia i jest diabłem wcielonym aż nieco nie dojrzeje. Czasem trzeba to przeczekać, jednak nigdy nie poddawajcie się w egzekwowaniu swojej woli, choćby "siad" miało trwać 10 minut. Ważne, żebyście przewyższali psa "psychiką", czyli na przykład: nie chce siąść, to będziecie stać, aż siądzie. Bez szturchania, popychania i szarpania. Pies nie jest głuchy, on po prostu ma komendę gdzieś ;)
  7. Świetne te Twoje pudliszcza :D Komplement tym większy, że nigdy nie myślałam, że powiem to o pudlu... ;) Larry na pewno szybko wróci do zdrowia, daj czas syfkowi, żeby się wchłonął i niedługo nie będziesz pamiętała, że cokolwiek tam miał :) Co do wizyt u weterynarza z dzieckiem- może nosidełko umocowane na plecach? Dziecko przytulone, Ty masz ręce wolne, tylko to ktoś by chyba musiał Ci pomóc w zamocowaniu :)
  8. [quote name='badmasi']Myślę, że wybór maści psa nie stawia koleżanki w niekorzystnym świetle. Jednak ja "szykując się" do bordera stawiam raczej na konkretną hodowlę, konkretnych rodziców o interesujących mnie cechach, potencjalny charakter szczeniaka. Dla mnie osobiście maść jest drugorzędną sprawą aczkolwiek po głowie mi chodzi raczej biało czarny border. W pierwszej kolejności postawiłabym na konkretną hodowle i hodowcę, któremu ufam. Czekałabym na miot, ktory hodowca uzna że do mnie "pasuje". Border collie to dosyć trudna rasa i wydaje mi się, że najważniejszy w niej nie jest jednak kolor i nie powinien być. Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że trafi się pies o wybranej maści i cechach odpowiadających koleżance ale w przypadku maści innej niż ogólnie spotykana może to być trudniejsze. Hodowla borderów wstępnie wybrana przeze mnie ma psy, które nie czekają na wlaściciela, one są zamówione dużo wcześniej a potencjalni właściciele podlegają selekcji. Moim zdaniem to dobrze robi zarowno i psom jak i przyszłym właścicielom. W niektórych rasach dostęp do wersji kolorystycznych psów jest dużo większy niż w borderach i maść nie ma aż takiego znaczenia. Chciałam szetlanda merle i takiego mam. Bardziej podobaja mi się szetlandy o błękitnych oczach a mój ma czarne. Jednak gdy doszło co do czego z miotu wybrałam psa o brązowych oczach gdyż jego charakter bardziej mi przypadł do gustu niż błękitnookiego rodzeństwa. Dla mnie hodowczyni nie zachowała się skandalicznie, może tylko mało delikatnie. Cóż to była za hodowla?[/QUOTE] Takie hodowle, w których to właściciel podlega dopasowaniu do psa, a nie pies do właściciela to rzadkość. W większości hodowli jednak wygląda to zupełnie inaczej :) I wolałabym nie mówić jaka to hodowla. Trzeba przyznać, że psy mają świetne i mimo wszystko nie chcę im robić antyreklamy tym bardziej, że sprawa nie uderzyła we mnie, mnie jedynie zaskoczyła. Może faktycznie kobieta miała gorszy dzień, dziecko zababrało dywan kaszką, mąż się spóźnia, psy się zsikały i na dodatek pocztę przynieśli? :) Może przeczyta ten wątek tutaj, zrobi jej się głupio i więcej się to nie powtórzy :) [quote name='Ava1989']ja siedząc w bullowatych zawsze sobie wyobrażałam, że border to jeden z łatwiejszych do prowadzenia pies, bo ma w genach uwielbienie pracy z człowiekiem i z natury nieagresywny ale widzę, że zapoznani z rasą mają zdecydowanie inne zdanie :) wg mnie hodowczyni zareagowała co najmniej przesadnie i zapomniała o kulturze, to chyba jasne, ze przy aspektach charakteru i zdrowia chcemy też konkretny wygląd jeżeli za to płacimy. Mi marzył się błękitny ast lub brązowy z białą głową i kopiowanymi uszami a adoptowałam rudą pitke red nose z jednym uchem stojącym,drugim klapciatym, a wszystko dlatego, ze była łysa, chora i niespecjalnie ktoś ją chciał :) no i rzecz jasna jestem gorącym przeciwnikiem kopiowania komukolwiek czegokolwiek.[/QUOTE] [quote name='sachma']no to u pudli jest łatwiej, bo najpierw wybiera się kolor, później hodowle i konkretną sukę. Dla mnie takie zachowanie jest co najmniej nie kulturalne - psa bierzemy na X lat i po za charakterem (a wiele rzeczy można po prostu wypracować) żyjemy też z jego cielesnością, więc musi odpowiadać nam też wyglądem. Ja nie znoszę morelek - po prostu ten kolor mi się wybitnie nie podoba. Wybierając psa chciałam albo białego albo czarnego - morele i srebrne odpadały totalnie - mąż nie chciał paradować z białym pudlem (morelki były jego zdaniem nie morelowe a sraczkowate i tym bardziej takiego psa nie chciał :P ), więc zdecydowaliśmy się na czarnego. Czy to znaczy, że traktujemy go jak zabawkę? Kochamy go nad życie, opiekujemy się nim najlepiej jak potrafimy - jest częścią naszej rodziny i tak jest traktowany. Żeby było śmiesznie, mimo że oboje nieznosimy morelowych pudli, nasz drugi pies jest właśnie morelowy :P ale potrzebował domu, był w drastycznych warunkach, odpowiadał nam wielkością, wiekiem i nie był agresywnie nastawiony do innych psów - spełnił podstawowe kryteria, a kolor? ważne że nie gnił ani dnia dłużej tam gdzie był, kolor się nie liczył, jednak biorąc psa z hodowli bierzemy go z innych pobudek - nie ratujemy, nie pomagamy, kupujemy za ciężkie pieniądze psa, który ma spełnić nasze marzenia względem wyglądu i charakteru - za taką możliwość płacimy i kręcenie nosem na kolor nie powinno być negatywnie odbierane.[/QUOTE] Życie samo czasem wybiera za nas psa i wcale nie oznacza to, że pies będzie gorszy od "wymarzonego". Ale tak jak mówisz, często cena psa z hodowli to ponad jedna miesięczna pensja, dla wielu nie jest to mały wydatek i moim zdaniem też można pokręcić nosem. To nie są psy w potrzebie, nie ma "uratowałabym Ci życie, jakbyś był brązowy". [quote name='klaki91']Zgadzam się w 100 %. dla mnie cena fajnego rodowodowego szczeniaka wcale niska nie jest, skoro mam już tyle wydać to tylko za takiego jakiego sobie wymarzyłam :)[/QUOTE] No to mamy takie samo zdanie :) Powiem Wam szczerze, że kamień spadł mi z serca. Zaczynałam się zastanawiać, czy szukając wyżła konkretnego typu jestem złym człowiekiem... ;)
  9. Dziękuję Wam za odpowiedzi. Wychodzi na to, że mamy dobre podejście, może nadepnęła tej kobiecie na odcisk? Jedno jest pewne- psa od niej już na pewno nie kupi. Też jestem zdania, że lepiej na wymarzonego psa poczekać trochę i podziwiać nie tylko jego charakter, ale też wygląd. A koleżanka z nastolatką ma tyle wspólnego, że ma córkę w tym wieku, ale fakt, przez telefon można się pomylić :) Gezowa, ja pamiętam zdziwienie wszystkich wkoło, jak uczyłam swojego posokowca miliona sztuczek. "To posokowiec, one są niezależne, niszczysz psa!". Pies był tak zniszczony, że aż posłuszny i radosny :D
  10. Ostatnio koleżanka opowiedziała mi o sprawie o istnieniu której nigdy bym nie pomyślała- otóż jest ona zapaloną miłośniczką psów, która zamarzyła o własnym psisku. Po długich przemyśleniach jej wybór padł na sukę border collie. Jest ona osobą bardzo aktywną, uwielbiającą psie sporty, sama siebie określa jako "stworzenie o 6 nogach- 2 jej i 4 jej psa". Odnalazła hodowlę, z której chciałaby kupić szczenię, zadzwoniła do właścicieli pytając o szczenięta (maluchy jeszcze się nie urodziły, chciała zarezerwować), pytała o zdrowie i charakter rodziców, ogólnie rozmowa szła świetnie aż nie powiedziała, że interesowałaby ją sunia w konkretnej maści (brązowo- biała, nie czarno- biała). I to była iskra zapalna do karczemnej awantury. Hodowczyni niemal zwyzywała ją, że pies nie jest zabawką, żeby sobie wybierać takie rzeczy, że to przyjaciel, że co, jak osiwieje na starość to już nie będzie psa kochała, bo maść zmieni? Byłam w ciężkim szoku, jak to usłyszałam. Dla mnie oczywistym jest, że jeśli mam możliwość wyboru psa w takim typie, jaki mi odpowiada, to dlaczego mam z tego nie skorzystać? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy naprawdę to, że marzy o psie w KONKRETNYM typie stawia ją w bardzo niekorzystnym świetle?
  11. Hej, mam do was ogromną prośbę. Mój pies ma dość spore wymagania jeśli chodzi o objętość karmy,a chcę ją przestawić na nutra gold breeders bag. Mógłby mi ktoś z Was powiedzieć ile 240 g wychodzi objętościowo (np. na szklanki)? Byłabym bardzo wdzięczna :)
×
×
  • Create New...