Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Guest papillonek

Jakbym się uparła to może bym znalazła dla mojej suczy kaganiec,ale po co szukac lepszy będzie kubeczek po danonku he he he he

Link to comment
Share on other sites

Uprzejmie informuję, że jeśli ktoś spotka na swej drodze niewysoką blondynkę z DONem, która głośno i wyraźnie, RAZ mówi: 'Zabieraj, ku*wa, psa. JUŻ.' to wskazane jest NATYCHMIASTOWE zastosowanie się do jej prośby. Jeśli delikwent będzie miał powyższe w d*pie, to jego pies będzie sobie radził z CAŁĄ zawartością pojemnika z żelem pieprzowym. Niezależnie od rasy/wielkości/wieku/płci. Jeśli żel podbiegacza nie obezwładni, w ruch pójdą narzędzia ostre. SKOŃCZYŁAM!!! Nie interesuje nie po co podbiega obcy pies.
W zeszłym tygodniu przeżyłam horror. Mojego psa, podczas treningu przed zawodami, zaatakował ast. Właściciel-debil totalnie olał moje rozpaczliwe krzyki, żeby leciał ile sił w nogach łapać psa. Dreptał z nóżki na nóżkę. A jak się psy spięły, to skubany bał się złapać własne zwierzę! Bił go smyczą, kopał, ale chwycić nie chciał! Szarpałam się z dwoma żrącymi się samcami, trzymając mojego cały czas na 30cm smyczce treningowej! Bogu dzięki za gęstą sierść na klacie mojego psa, bo ast w pierwszym ruchu rzucił mu się do gardła. Źle złapał i ześlizgnął się po kłakach, a dalej już Jago nie pozostawał dłużny. Koniec końców ast odbiegł; nie wiem w sumie dlaczego, nie wykluczam, że mój pies go pokaleczył. Zero przepraszam.
Kilka dni wcześniej, na spacerze, przez całą łąkę przygalopował do nas szczeniak husky. Jago zobaczył pędzącego psa, kiedy wracał do mnie z piłką. Odłowiłam go, ale trzymam za obrożę; smycze przy plecaku kilka metrów dalej. Wołam do właścicielki, żeby zawołała psa. Próba-nieudana. Rozszerzam: rusz się! Bo szczeniak łomot zbierze. A dziewczyna co? Iiidziiieee. Szczeniak nas dopadł. Ja nie mam jak poluzować chwytu bez smyczy... No dramat! Husky mi pod psa dosłownie włazi, Jago burczy, szczyl się kołami wywalił i mój pies cały naprężony, ograniczony w ruchach, go obwąchuje. Szczeniak za szybko się poderwał, Jago chciał go przytrzymać, nie miał jak, wqrzył się i zagrzmiał. To i ja drę się do dziewczyny. Niemrawe próby przywołania, kucnęła sobie i wabi szczyla, zajętego nurkowaniem w naszym plecaku, z odległości kilkudziesięciu metrów! No debilka, nie inaczej. W kończu szczylek, po kilku minutach postanowił do niej wrócić. O! Smycz się znalazła i zapięło durne dziewczę szczeniaka. Uf. Wołam do dziewczyny: następnym razem puszczę psa i będziesz swojego do domu w częściach niosła. Słyszę zwrotnie: taaak?! To ty do więzienia pójdziesz! No luuudzie... A żeby było już super zabawnie, to tydzień wcześniej ten sam szczeniak przyleciał do nas również przez całą polanę(inną, ale w tym samym parku), wtedy łomotu nie zebrał. Taka praktyka najwidoczniej. Kilka dni po akcji nr 2 dowiedziałam się, że dziewczyna poprzedniego psa straciła w nieciekawych okolicznościach. Dość napisać, że przez niedopilnowanie. Usilnie pracuje nad pozbyciem się kolejnego...
Pan od beagla, który na całą długość smyczy, przez ścieżkę, puścił swojego psa do mojego, 'bo to suka jest' i NIE rozumiał: TO NIE MA ZNACZENIA!!! + Pani od wyżła, który na dwóch łapach przed moim paradował, bo za trudno na przeciwny skraj ścieżki zejść - to pikusie są! I co, że ja z moim na brzeżku? Pies siedzi, jak kazałam, ale wiem, że wystrzeli jeśli pies na bliżej niż metr podejdzie. Wypracowaliśmy bardzo dużo. Mój pies NIE musi znosić takich akcji!

Link to comment
Share on other sites

Ale przecież pies w kagańcu nie może się bronić, a ten "łagodny" może nagle stracić swoją łagodność i zacząć atakować. Miałam tak z moim wyżłem. Był agresywny, więc chodził w kagańcu, te "łagodne" podbiegały, on warczał, "łagodne" nagle przestawały być łagodne i rzucały się na niego. Wtedy ludzie mieli pretensje "że to on zaczął". W końcu kiedyś nie wytrzymałam i zdjęłam kaganiec - pani w popłochu zabierała dwa duże agresywne collie. Innym razem puszczony luzem rottweiler prawie odgryzł mojemu ucho... mój oczywiście był w kagańcu i jeszcze na smyczy. Na ślepego Dinula rzucił się luzem biegający ONek, bo Dinul na niego kłapnął (oczywiście był na smyczy).

Link to comment
Share on other sites

[B]Hecia [/B]właśnie dlatego moja suka nie nosi kagańca... Mimo wszystkich odchyłów mojej wariatki tylko raz nie udało mi się jej odwołać jak poszła na jedną sukę [psy szybko rozdzielone, skończyło się na opluciu siebie nawzajem]. Wszystkie poważne walki miała jak była na smyczy, a drugiemu psu odwidziała się łagodność.

Link to comment
Share on other sites

Co to jest DON?
Jak wracałam ze spaceru spotkalismy mała suczke z włascicielka, stały tam gdzie my chcielismy isc. Zapytłam sie o płec jak sie dowiedziałam ze to suka, pomyslałam, niech sie powachaja jak włascicielka nie ma nic przeciwko temu. Lae podeszło do tej suki cos małego a'la bichon, i to był pies. Szło za nimi jakies 10 m własciciela nie widziałam wołania nie słyszałam wiec musielismy pójsc w innym kierunku.

Link to comment
Share on other sites

Ja dziś poznałam nową nadopbudliwą Yorkomaniaczkę z mojego osiedla. Wracałam ze spaceru do domu, Suki przy nodze, w kagańcach, bo z autobusu wyszłyśmy świeżo. Idzie pani z Yorkie na smyczy, your rozszczekany na wszystkie strony, lata od jednej krawędzi chodnika do drugiej. Pani mnie zobaczyła i tekst:
- Zabierz te kundle! Zabierz Kur** te kundle! Ja tu z Yorkiem ide!! - Jak parsknęłam śmiechem, kobieta chyba zwątpiła. Stałą jakieś półtorej metra od nad na przejściu i słysze jak to ja zła i nie dobra, bo chodze tutaj, kiedy ona Yoreczka wyprowadza. Po chwili słuchania jaki to ze mnie beznadziejny psiarz warknęłam tylko w jej stronę: ZAraz zdejmę im kagańce. - Kobieta spojrzała na mnie jak na mordercę lub gwałciciela i na przejściu poszła w swoją stronę.
Beznadziejna ja, zapomniałam, że York to York, nie pies, a ich właściciele mają dyspensę na myślenie.

Link to comment
Share on other sites

[I][B]Patyś[/B]_[/I] o ja... twoje kundle na pewno jeśli yoreczka nie zjedzą to przynajmniej go czymś zarażą:evil_lol: Nie wiesz że yorki mają specjalne prawa?
[B][U][I]Julisz(ka)[/I] [/U][/B]rozwieś w swojej okolicy takie ogłoszenia tylko zamień nazwę DON na wilczur i zamieść zdjęcie :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yorkomanka'][I][B]Patyś[/B]_[/I] o ja... twoje kundle na pewno jeśli yoreczka nie zjedzą to przynajmniej go czymś zarażą:evil_lol: Nie wiesz że yorki mają specjalne prawa?
[/QUOTE]
No właśnie zapomniałam!! :D Musze uważać, bo przecież yorczek super ekstra miniaturka, może zarazić się od moich psić kundlowością :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja po półtora roku w miarę spokojnego bytowania zostałam w końcu dorwana przez chama... Wracam z moim młodszym ciapowatym rudym z popołudniowego odsikiwania i widzę, że idzie chłoptaś z jorczkiem wielkości sznaucera. Jestem na rozwidleniu drogi, oni idą z mojej prawej, ja stanęłam i czekam aż przejdą i mnie ominą bo jorcek już z daleka się pruje i produkuje w najlepsze. Mój młody obserwuje spokojnie, ja stoję z nim na skraju dróżki i czekam. Chłoptaś mnie mija, jorczek wisi na szelkach i wije się plując wniebogłosy... Mijają mnie i co robi chłoptaś? Puszcza guziczek flexi... Co robi jorcek? Rzuca mi się na młodego tylną nogę. Młody zareagować nie zdążył, ja na szczęście tak i swoją nogą zatrzymałam szalonego szczura. Po czym opieprzyłam chłoptasia, że jeszcze jedna taka akcja to nie dość, że kopnę to jeszcze jego psu przypierniczę smyczą a potem przypierniczę jemu za głupotę. Bo nie chcę mieć psa, który na widok małego wrednego będzie toczył pianę z pyska żeby dorwać to szybciej niż to dorwie jego...

tak wiem, jestem chamska i wredna i egoistyczna...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Darianna'](...)Bo nie chcę mieć psa, który na widok małego wrednego będzie toczył pianę z pyska żeby dorwać to szybciej niż to dorwie jego...

(...).[/QUOTE]

[b]Darianna[/b] - ja Ci gratuluję refleksu i stanowczości, BRAWO!
Święta prawda! A później pretensje, że pies wyprzedza potencjalny atak...

Link to comment
Share on other sites

Dlatego ja używam flexi. Jest cudowna, akurat w sam raz.
Jak trafisz tą rączką w nadbiegającego agresora od razu mu się odechciewa :loveu:

Ostatnią moją ofiarą był agresywny pudel, którego właścicielce już wyjaśniłam, że jak podbiegnie następnym razem, zostanie z niego krwawy strzęp. Widać go nie lubi. No cóż, skoro jej nie przeszkadza śmierć pupila w paszczy innego psa, to tym bardziej nie będzie przeszkadzał rzut flexi prosto w łapy. I tak nie trafiłam w niego, ale wystarczająco blisko, by zwątpił w swoje siły. Jakby trzeba było, dostałby kopa, no ale nie był aż tak głupi, by mi się pchać pod nogi.

Link to comment
Share on other sites

Zrobię offa, ale odkąd przeprowadziłam się na wieś, to nie mam tu o czym pisać ;) No dobra, był jeden przypadek z gatunku 'lecznicowych', ale to opowiem jak się odbulwersuję tym:
[URL]http://www.dogomania.pl/threads/191666-Napady-agresji-do-konkretnych-domownik%C3%B3w[/URL] :shake:
Nie wiem czy powinnam tam odpisywać, jeszcze założycielka wątku rzucie we mnie flexi, a potem przyjdzie tu się zrelaksować. :roll:

Link to comment
Share on other sites

To i ja się podzielę moimi żalami i frustracjami ;)
Barona (bokserek) mam od 3 miesięcy i do tej pory zdarzyły nam się 3 nieprzyjemne/dziwne sytuacje - statystycznie jedna na miesiąc ;]
1. Idziemy sobie na spacerek, lawirujemy między blokami w drodze do parku, z klatki wychodzi starsza Pani, a za nią (bez smyczy) wybiega przerośnięty jamior i szarżuje na nas z wrzaskiem. Baron wtedy miał 2 miesiące i był małym kluchem, poza tym był to jeden z naszych pierwszych spacerów i nie chciałam aby skojarzył "jamnik=zabić". Wzięłam więc psa na ręce i drę się, żeby Pani łaskawie swojego zabrała (pies dookoła mnie krąży i obszczekuje). W odpowiedzi usłyszałam, że ONA zawsze tutaj wychodzi i jak mi się coś nie podoba to mogę swojego potworka zabrać i sobie pójść O_o W tym momencie jamior podskoczył żeby dosięgnąć mojego zębami, odruchowo go kopnęłam ( a raczej odsunęłam kolanem). Grzmotnął o ziemię, narobił pisku, a właścicielka zaczęła mi policją grozić,a mojemu psu - schroniskiem.
2. Wracamy ze spaceru, idziemy chodnikiem, z jednej strony ulica, a z drugiej strony taki troszkę szerszy trawnik, na którym bawi się Pan ze sznaucerem. Sznaucer podlatuje, merda kikutkiem, obwąchują się z Baronem, ale mój maluch na smyczy, więc nici z zabawy (poza tym właśnie kierowaliśmy się do domu).
- Pani go puści - niech się pobawią.
- Nie puszczę psa przy samej ulicy, poza tym spieszy nam się.
- Nędzne ma ten pies z Panią życie skoro mu Pani się z innymi psami bawić nie pozwala.
Nie mogąc uwierzyć w to co słyszę O_O odpowiadam:
- Mój pies ma swoje grono znajomych i nie musi bawić się z każdym byle kundlem. Żegnam.
- SAMA MASZ KUNDLA! ! !

3. Bawimy się w parku, Baron jest na lince, aportujemy, troszkę komendy wałkujemy. Podbiega do nas yorczek, przyjaźnie nastawiony, a kilkadziesiąt metrów za nim człapie się jego małoletnia właścicielka. Myślę sobie, że spoko, niech młody yoreczki też poznaje, w końcu dużo się tego kręci po okolicy. Chwilkę się poganiali, yoreczek się położył, a Baron zaczął go zaczepiać łapą. I w tym momencie rozległ się krzyk:
- ZABIERZ TEGO PSA!!! Przecież on mojemu kręgi powybija (cokolwiek miałoby to znaczyć) !
Odpowiadam, że to ona może co najwyżej zabrać swojego, bo mój jest na smyczy i to jej pies do nas podbiegł. Oburzona, podniosła yorkasa za obrożę (to na pewno fenomenalnie wpływa na jego kręgosłup) odwróciła się i poszła ehhh ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Erica']
[URL]http://www.dogomania.pl/threads/191666-Napady-agresji-do-konkretnych-domownik%C3%B3w[/URL] :shake:
Nie wiem czy powinnam tam odpisywać, jeszcze założycielka wątku rzucie we mnie flexi, a potem przyjdzie tu się zrelaksować. :roll:[/QUOTE]

A ja przeczytalam wątek i nie znalazłam nic szokującego... Dziewczyna dobrze myśli, chce dobrze, ale współczuję jej takich a nie innych domowników, bo przez 10 lat posiadania psa miałam podobnie i wiem, że tak naprawdę przy takich osobach g***o da się zrobić z psem, choćby samemu miało się nie wiem jak dobre chęci...

[B]awaria[/B], [B]Darianna[/B], pamiętajcie, że jak jakiś pies gryzie Waszego, możecie co najwyżej stać nad nimi i prosić żeby przestał :D jak ja zareagowałam podobnie do was, strąciłam gryzącego psa z grzbietu mojego, dostałam stek wyzwisk i gróźb karalnych od zdziadziałego sąsiada - że skopie moje psy i mnie tak, że z klatki wylecę (niedawno się wprowadziłam)... Więc radzilabym ostrożnie, bo jeszcze wpieprz dostaniecie, że swojego psa bronicie :evil_lol:
Btw z sąsiadem mijamy się na klatce w morderczym milczeniu, jego żona przepraszała mnie i prosiła żebym nie szła na policję, a sam dziad wreszcie wyprowadza psa na smyczy i zaczął ostatnio go nią lać, kiedy ujada na moje...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']A ja przeczytalam wątek i nie znalazłam nic szokującego... Dziewczyna dobrze myśli, chce dobrze, ale współczuję jej takich a nie innych domowników, bo przez 10 lat posiadania psa miałam podobnie i wiem, że tak naprawdę przy takich osobach g***o da się zrobić z psem, choćby samemu miało się nie wiem jak dobre chęci...
[/QUOTE]

Zgodzę się co do jednego, że ona chce dobrze. Mnie zirytowało to jak się do tego wszystkiego zabrała :shake:

Link to comment
Share on other sites

ja mam sasiadow z suczka w tej samej klatce tylko pietro nizej
jak tylko zamieszkala z nami suka zaczelo sie
suki sie nie polubily
mielismy doslwnie "kongo" przez pierwszy rok
nie potarfilam sasiada wytlumaczyc do czego sluzy smycz albo chociaz kaganiec , moja wtedy miala 10kg (7 meisiecy ) tamtaz 20kg juz dorosla
wiec omijalam ich , zanim wyszlam z domu otwieralam okno i patrzalam czy ich nie ma j,ak tylko widzialam ich musialam zmieniac kierunek, brac suke na rece
ale to sie zmienilo jak tylko moja suka dorosla , majac juz te 16-17kg nie bralam jej na rece ze wzgledu ze nie dalabym rady z 16kg psem rzucajacuym sie na rekach
wiec pozowalalam (nie mialam innego wybrou ) na sprzeczki na smyczy
az wkoncu- moja zawsze na smyczy tamata zawsze bez moja po takiej awanturze wyszla z ranami na lapach
tego bylo za wiele
nastepnym razem gdy biegla na nas ta suka puscilam smycz ,reakcja tamtego psa byla dla mnie zaksoczeniem! jak zobaczyla ze moja jest bez smyczy zrobila szybki obrot i do swojego garazu . moja suka jest odowlywalna wiec wystarczylo jedno slowo i wrocila
puscilam smycz jeszcze 3 razy . wystarczylo zeby sasiedzi zrozumieli do czego sluzy smycz :)
a ja wkoncu mam spokoj , czasami zdarza sie z mojej lub ich winy ze sie spotkamy bez smyczy wiadomo ze jak sie mieszka w jednym bloku,klatce to to nieuniknione ale wtedy nie ma bojki , obwarcza sie z daleka i na tym sie konczy

Link to comment
Share on other sites

Ehhh... Nie ma to jak poranna dawka adrenaliny...:angryy:

Poranne odsikiwanie Mikry. Trochę mi się zaspało, także na pierwszy spacer poszłyśmy ok. 9:30. Idziemy standardowo dookoła bloku, siusiu, kupka, sprzątanie... W pewnym miejscu jest wąski chodnik, bezpośrednio przy którym jest ogrodzone płotem boisko. Jest tam dość wąsko. Na nasze nieszczęście akurat była pora powrotu z porannej mszy. Głównie starsi ludzie. Nic to, ale że Mikra boi się wszystkiego, reaguje agresją była trochę spięta. Wchodzimy na wąski chodnik, z naprzeciwka idzie starsze małżeństwo. W związku z tym - pies skrócony, idzie grzecznie przy nodze. A państwo... Pani niesie parasolkę typu kij, spokojnie przy nodze. Natomiast dziarski staruszek macha niewielkim parasolem na dość długim sznurku. Kiedy Państwo podeszli na jakieś 10 metrów, rozgrywa się akcja:
- Przepraszam, czy mógłby pan przestać machać parasolką? - proszę.
Chwila zastanowienia po przeciwnej stronie...
- Bo co? - pada odpowiedź.
W tym momencie Mikra prawie oberwała z wyżej opisanej parasolki, wkurzyła się (moim zdaniem, było nie było, słusznie). Rzuciła się na parasol i faceta na tyle, na ile pozwoliła jej smycz... I co zrobił dziadek? Do mnie z mordą...
- Takie agresywne psy to się w kagańcu prowadzi, co to ma być, żeby normalny człowiek nie mógł spokojnie po ulicy chodzić! (bardzo spokojnie wymachiwać parasolką, tak?:angryy:)
A przecież prosiłam... Następnym razem od razu chyba będę wrzeszczeć: "Zabierz pan ku&wa ten parasol!" Bo inaczej nie dotrze...:angryy:

Link to comment
Share on other sites

A moi ulubieni sąsiedzi zza ściany, Ci od pekińczyka znowu zaczeli wyprowadzać go bez smyczy... Wiedzą, że pies na widok moich dosłownie wpada w szał, ale ciężko pomyśleć, że może będę chciała akurat wejść czy wyjść z klatki. Tak ciężko trzymać psa na smyczy na klatce schodowej, czy tuż przed, kiedy nawet nie widać, czy ktoś idzie. Cóż, widać pies potrzebuje następnego kopa albo może dla odmiany ugryzienia przez Baryłę - tylko że teraz jak pan się potem będzie do mnie rzucał, idę prosto do dzielnicowego :roll: bo prośbami widzę że g***o zdziałam.
Odechciało mi się dbać o cudze psy, pilnować swoich niemal wsadzając je sobie na głowę, żeby nie zjadły biednego krwiożerczego Misia, schodzić z chodnika, żeby mogli przejść ze swoim wiecznie zaplutym z wściekłości futrzakiem...

Link to comment
Share on other sites

A ja napisałam wypasione podanie do wójta z wyliczeniem z dokładną lokalizacją wszelkich puszczanych luzem psów :cool3: Wójt wysłał powiadomienie do najbliższego komisariatu z prośbą o podjęcie interwencji i licznych kontroli z mandatami w pakiecie, bo to nie pierwszy tego typu wniosek... Mam nadzieję, że coś ruszy.

Link to comment
Share on other sites

Martens mnie dziś też szlag trafił przez małego pieska puszczonego bez smyczy. Wychodziłam z domu, sama bez psów, a sąsiadka szła na dół ze swoją Sarenką. Pies mały mieszaniec ratlera. Pies wpadłd o mojego mieszkania i wskoczył na Gaje. Poturbowany, ale bez krwi, suki zagoniły go pod rogówkę. A baba jeszcze na mnie z mordą wyskoczyła, że powinnam pilnować psów!
Mnie szlag trafił, ale moje ojca bardziej. Sprawę załatwiła SM...

Link to comment
Share on other sites

A teraz dla odmiany - jestem mile zaskoczona.

Spacerek popołudniowy. Idę laskiem, widzę, że siedzi kwiat dresiarstwa w liczbie 2 oraz bullowaty. Oczywiście, dresiarstwo z piwem. Podchodzę z lekką obawą, smycz skrócona, chcę przejść ścieżką. Właściciel psa (chyba) woła: "Bruno, siad". Pies posłuchał od razu, spokojnie siedział, aż przejdziemy. Co jeszcze fajniejsze, widać było, że polecenie wykonał z ochotą, a i nagrodę dostał. Bardzo wpatrzony i usłuchany psiak. I bardzo miła postawa właściciela. Fajnie, ze pozory nieraz mylą:)

Link to comment
Share on other sites

Koło nas mieszka taki duzy rudy pies wczesniej wyprowadzała go młoda dziewczyna, pies sie jej bardzo słuchał, szedł luzem i w ogóle nie reagował na inne psy. Ale od pewnego czasu wychodzi z nim facet, ida na smyczy pies na widok Hadara ciagnie i sie drze

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...