Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Gdarin'][B]Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego)[/B], a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]Aby rozdzielić [U]walczące[/U] psy być może (choć też nie zawsze, dużo zależy choćby od stylu walki czy od różnicy rozmiarów). Ale żeby odstraszyć/zniechęcić do ataku niebezpiecznego, nieprzyjaźnie nastawionego psa, który atakuje bez prowokacji?

O co Ci chodzi w ogóle? Że jeśli obcy pies rzuca się na naszego, mamy spokojnie zaczekać, aż się w niego dobrze wgryzie, a potem chwycić zwierza (naszego) za tylne łapy i wyrywać z paszczy agresora? Zauważ, że w większości omawianych sytuacji tak zwani "opiekunowie" agresorów, nawet jeżeli widnieją łaskawie na horyzoncie, nie kwapią się jakoś do interwencji :roll:

Link to comment
Share on other sites

Chodzi o to, że jeżeli mamy do czynienia z nieznanym amstaffem, który zachowuje się bardzo agresywnie możemy założyć, że coś nie tak jest z właścicielem, który do tego dopuścił i nie możemy wykluczyć, że pies był uczony także agresji wobec ludzi. Niestety jakiś procent amstaffów czy innych ras uważanych za grożne (także różnych miksów) trafia w ręce osób, które uczą je ataku na ludzi. W takim wypadku kopnięty pies może zaatakować człowieka, co może się skończyć tragicznie. Pomyślcie też o swoim zdrowiu a nie tylko o swoim psie!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Pomyślcie też o swoim zdrowiu a nie tylko o swoim psie![/QUOTE]

Chyba źle trafiłeś z forum. Obawiam się, że dla wielu osób (w tym dla mnie) na tym forum jest ważniejsze właśnie zdrowie psa. Szczególnie, gdy może z tego nie wyjść nie wyobrażam sobie stać i nic nie robić, wybacz.
Tu nie ma w ogóle chwili zawahania i rozmyślania. Trzeba działać, zanim będzie gorzej. Agresywny pies sam nie odpuści.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']Chyba źle trafiłeś z forum. Obawiam się, że dla wielu osób (w tym dla mnie) na tym forum jest ważniejsze właśnie zdrowie psa. Szczególnie, gdy może z tego nie wyjść nie wyobrażam sobie stać i nic nie robić, wybacz.[/QUOTE]

Ano właśnie. Podobnie jak omry - nie wyobrażam sobie stać i patrzeć na to, jak inny pies robi z mojego własnego mielonkę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Chodzi o to, że jeżeli mamy do czynienia z nieznanym amstaffem, który zachowuje się bardzo agresywnie możemy założyć, że coś nie tak jest z właścicielem, który do tego dopuścił i nie możemy wykluczyć, że pies był uczony także agresji wobec ludzi. Niestety jakiś procent amstaffów czy innych ras uważanych za grożne (także różnych miksów) trafia w ręce osób, które uczą je ataku na ludzi. W takim wypadku kopnięty pies może zaatakować człowieka, co może się skończyć tragicznie. Pomyślcie też o swoim zdrowiu a nie tylko o swoim psie![/QUOTE]Znaczy mam hipotetycznemu astowi pozwolić zeżreć mojego kundla (duży jest, ale przyjaźnie nastawiony do prawie wszystkich czworonogów, więc mocno wątpię, żeby sobie poradził ze zdecydowanym, zaprawionym w bójkach, silnym psem), bo mnie MOGŁOBY coś się stać? :crazyeye:

Mam inne priorytety. Jeżeli dopuszczę do starcia, a ast złapie mojego wyżłowatego za gardło albo kark, Kazan może stracić życie; nawet w mniej krwawej wersji pewnie nabawi się traumy, co biorąc pod uwagę kruchość jego psychiki cofnie nas w pracy o całe mile.
Jeżeli zainterweniuję - nawet tym nieszczęsnym kopniakiem, choć wcale nie uśmiecha mi się podobna perspektywa :shake: - istnieje duże prawdopodobieństwo, że pies ucieknie lub odejdzie. W najgorszym razie rzuci się na mnie; tylko że ja mogę zasłonić się choćby ręką, więc mając do wyboru gardło mojego psa (za zranienie którego opiekun psa nie poniesie najprawdopodobniej żadnej odpowiedzialności) i moją rękę (której pogryzienie skończy się dla tego człowieka co najmniej spotkaniem z policją) - owszem, wybieram poświęcenie kawałka zdrowia w obronie mojego psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Chodzi o to, że jeżeli mamy do czynienia z nieznanym amstaffem, który zachowuje się bardzo agresywnie możemy założyć, że coś nie tak jest z właścicielem, który do tego dopuścił i nie możemy wykluczyć, że pies był uczony także agresji wobec ludzi. Niestety jakiś procent amstaffów czy innych ras uważanych za grożne (także różnych miksów) trafia w ręce osób, które uczą je ataku na ludzi. W takim wypadku kopnięty pies może zaatakować człowieka, co może się skończyć tragicznie. Pomyślcie też o swoim zdrowiu a nie tylko o swoim psie![/QUOTE]
Ja się z tym akurat mogę zgodzić, że w wypadku ataku psa na psa interweniując przyjmujemy na siebie ryzyko. Nie daleko mnie był taki przykry wypadek - ast zaatakował boksera przywiązanego pod sklepem. Właścicielka boksera wybiegła i próbowała go bronić - została pogryziona. Trochę ta akcja trwała, zdążyła przyjechać policja i niestety - zastrzeliła asta. Tyle, że nie jestem do końca przekonana, że to ma związek z rasą, bo znam też bardzo przykry w konsekwencjach wypadek przekierowanej agresji u ONka. To niestety jest możliwe - każdy, kto staje w obronie swojego psa musi się liczyć z takim obrotem sprawy. No ale jak nie bronić, no jak? W przypadku tej pogryzionej kobiety od boksera dość szokujące były dla mnie opinie osób zwiazanych z organizacjami prozwierzęcymi (w mediach), że to wina tej pani, bo się wmieszała w konflikt między psami i że gdyby tego nie zrobiła, to ast być może nie zostałby zastrzelony (pomijam kwestię zostawienia psa pod sklepem - bo to inny temat). Ale osobiście nie bardzo sobie wyobrażam w takiej sytuacji stać i patrzeć z daleka. Mówię jednak o sobie, bo gdyby dziecko mi się wplątało w taką awanturę, to jeśli nie pies, to ja bym jej zrobiła krzywdę. Także na pewno punkt widzenia - jak zawsze - zależy od punktu siedzenia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Ja się z tym akurat mogę zgodzić, że w wypadku ataku psa na psa interweniując przyjmujemy na siebie ryzyko.[/QUOTE]

Jeżeli wiemy, że nasz pies sobie z napastnikiem nie poradzi i może stracić życie, to jest to chyba jedyne mądre rozwiązanie. Moim zdaniem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']Jeżeli wiemy, że nasz pies sobie z napastnikiem nie poradzi i może stracić życie, to jest to chyba jedyne mądre rozwiązanie. Moim zdaniem.[/QUOTE]
Oczywiście. Tylko nie należy lukrować ewentualnych konsekwencji - bo prawdą jest, że mogą być różne. To nie tak prosto rozdzielić prawdziwie walczące psy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Oczywiście. Tylko nie należy lukrować ewentualnych konsekwencji - bo prawdą jest, że mogą być różne. To nie tak prosto rozdzielić prawdziwie walczące psy.[/QUOTE]Tutaj akurat mowa o jednostronnym ataku. Ale masz rację: podobnie jak w przypadku walki, trudno odgonić zdecydowanego na zrobienie komuś kuku, silnego, pewnego siebie psa. To może się skończyć źle również dla interweniującego.

Tym niemniej w obronie stworzenia, które się kocha, wypada chyba zrobić coś więcej niż krzyczeć "sio!" do napastnika...

Link to comment
Share on other sites

Ja dzisiaj byłam w wielkim szoku, obok nas mieszka taki facet z owczarkiem belgijskim agresywna bestia z niej :roll: pan nad nią panuje, jak już jest spuszczona ze smyczy to tylko w kagańcu no i ten pan spuszcza tą suke pod swoim blokiem (ja tam zawsze chodze psa wysikać z rana) jak już się spotkamy to ona nawet bez smyczy co najwyżej się popatrzyła bo bawi się ze swoim panem jakimś kamolcem czy innym patykiem. Tak też było i dzisiaj idziemy sobie na poranne siq, pan się bawi z tą swoją psiną i nagle psina wystartowała na mojego psa wołania pana mając w dopie głęboko. Jako że ona waży przynjmniej 20x więcej niż moja pchełka i mogła by go tym kagańcem albo nawet łapą uszkodzić to pchełka wylądowała na rękach. Suka poszczekała, poskakała wokół mnie (na szczęście [SIZE=1]dla niej [SIZE=2]nie na mnie) trochę się nastałam zanim pan ruszył dupe po sukę i w końcu [/SIZE] [/SIZE]ją odciągnął od nas no ale można mu to czekanie wybaczyć[SIZE=1] ma chorą nogę[/SIZE]:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Filodendron-jak dla mnie w opisanym przypadku najlepszym wyjściem byłoby uśpienie psa i tyle.Nie da się uratować wszystkich agresorów a prawdopodobieństwo ,ze taki ast zrobi to samo na innym psie jest naprawdę duże.A skazywać go na dożywocie w schronie bez psów,bez ludzi?Chyba już lepiej dać mu dobrą śmierć.
denerwuje ratowanie wszystkich ttb które pogryzły,zagryzły innego psa bo każdy psiak ma swoją szanse.Tylko taki pies który jest w stanie zabić i ma do tego zapędy no przepraszam bardzo ale nie powinien poruszać się wśród ludzi,dzieci,psów.Wyobrażacie sobie jakby taki pies oderwał łapę waszemu psu czy zmasakrował twarz dziecku?Bo przecież ma szanse....

Link to comment
Share on other sites

odniose się to waszych odpowiedzi sprzed kilku stron - to prawda, male jazgoczące podbiegające maja wielu fanów, ale... sa tak po prostu od szczeniaka wychowywane (podejrzewam, z eprzez wzmacnianie róznych bzdur w dobrej wierze). a zaadoptowac takiego, co to sie nie łasi do ciebie, tylko pół dnia musisz sztuczki z żarciem wykonywac, zeby cię nie dzabnął o, to juz inna sprawa.


co do kopania walczących psów - sama tak kiedyś kopłam jedna choelrę, która mi zośkę bez zdania racji i od tyłu zajadle zaatakowała. bez sensu, głupota, ale to jest tak, jak z poślizgiem samochodowym - pierwszy odruch, to hamulec do podłogi, co jeszcze sprawe pogarsza. nawet wiedząc to, trzeba umiec opanowa odruch, a bez ćwiczeń się nie da. a ile razy w końcu nasze psy sa poważnie, naprawde powaznie atakowane, żeby miec okazję do ćwiczeń? na szczęscie - niewiele.

a z łapaniem za tylne nogi to jest bardzo dobry motyw - trzeba złapać tak, jakby sie łapało taczkę, na wyproście i do góry - pies musi ogarnąć równowagę i po prostu odciąga to jego uwagę od walki. niestety jest szkopuł - one sie tak wiją, że trudno do tych nóg dolecieć, bo sie biega w kółko. próbowałam kiedyś ;-). jest wyjście - nie łapiemy sowjego psa, tylko umawiamy się zdrugim właścicelem, że łąpiemy psy za nogi, który nam tam pod ręce podleci. ale jeszcze musi być do tego ten drugi właściciel ;-).

Link to comment
Share on other sites

Balbina, chyba jednak za szybko chcesz zabijać.

My teraz mamy w schronie taką sytuację, opiekowałam się pewnym psem od jakiegoś czasu, nie wykazywał w stosunku do mnie żadnej agresji, jak mnie widział to nie mógł ze szczęścia usiedzieć, podawał mi piłki, żebym się z nim bawiła, a jak smycz miałam w ręku to już w ogóle radocha. Na spacerach idealny, biegał razem ze mną, troszkę komend poćwiczyliśmy, wszystkie wykonywał bez mrugnięcia okiem. Pies dodatkowo piękny (DONek), porobiłam mu ogłoszenia, ludzie się zainteresowali. No i wczoraj przyjechali do niego zainteresowani adopcją, Norton poszedl z nimi na spacer i jak dochodzili do bramy schroniska to... ugryzł faceta w rękę. Podobno bez żadnego powodu. Nie rozszarpał jej, ale zostawił siniaki. I pies ma tydzień czasu, potem idzie do uśpienia.
Ja jestem załamana, pies dla mnie był idealny, wesoły, mądry, spokojny... Przywiązałam się do niego, a teraz grozi mu uśpienie. Nie wiem Balbina, czy ty kiedykolwiek zderzyłaś się z taką sytuacją, ale po twoich postach i lekkim stosunku do tematu chyba nie. To nie jest taka prosta sprawa, pozbawienie życia, niezależnie od powodów.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin'] Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]
Jest dokładnie tak jak piszesz- i dziwi mnie to, że tak mało osób- interesujących się kynologią- o tym wie. Sposób niemalże niezawodny. I czasami wystarczy odciągnąć w ten sposób tylko psa atakującego- drugi, jeżeli jeszcze nie jest w furii albo po prostu jest mniejszy,powinien sp...ać jak najdalej. Piszę o tym, bo najczęściej nie ma dwóch osób które by psy odciągnęły w przeciwne strony-niestety...

[quote name='Arwilla']Owszem, istnieje pojęcie agresji przeniesionej - w tym przypadku na człowieka, ale to rzadkość... pies w konfrontacji z człowiekiem zazwyczaj odpuszcza...[/QUOTE]
Cóż- jeżeli znasz się na piej psychice, wiesz również że istnieje coś takiego jak próg pobudliwości- niski lub wysoki. Z resztą, abstrahując już od rasy- byle rozjuszony burek w ferworze walki może po prostu "przez pomyłkę dziabnąć" pana/ią, dlatego nie wsadza się rąk- i nóg- jeśli chce ię je zachować całe- pomiędzy gryzące ię psy. A podnieść psa do góry za tylne łapy i odciągnąć- żadna sztuka, nawet w przypadku tych nienajmniejszych psów. Znacznie skuteczniejsze niż np lanie wodą o którym tu czytałam ;)

Balbina- proszę Cię, poczytaj proszę choć trochę o bullowatych- to, że nie nie są przyjaciółmi obcych psów, nie oznacza, że to psy agresywne w stosunku do wszystkiego co się rusza! Normalny, nie szkolony na agresję amstaff czy bull powinien być w stu procentach podległy swojemu właścicielowi- te mity nt TTb powoli urastają do rangi sensacji, co bardzo mi się nie podoba... Co ciekawe, większość tych którzy są tak bardzo przeciwko ast-om i in nie mieli z nimi bliższego kontaktu. Nie są to psy dla każdego, ale nie demonizujmy ich!!!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Balbina12']Filodendron-jak dla mnie w opisanym przypadku najlepszym wyjściem byłoby uśpienie psa i tyle.Nie da się uratować wszystkich agresorów a prawdopodobieństwo ,ze taki ast zrobi to samo na innym psie jest naprawdę duże.A skazywać go na dożywocie w schronie bez psów,bez ludzi?Chyba już lepiej dać mu dobrą śmierć.
denerwuje ratowanie wszystkich ttb które pogryzły,zagryzły innego psa bo każdy psiak ma swoją szanse.Tylko taki pies który jest w stanie zabić i ma do tego zapędy no przepraszam bardzo ale nie powinien poruszać się wśród ludzi,dzieci,psów.Wyobrażacie sobie jakby taki pies oderwał łapę waszemu psu czy zmasakrował twarz dziecku?Bo przecież ma szanse....[/QUOTE]

Agresja TTB wobec ludzi a ich agresja wobec innych psów to dwie zupełnie różne bajki i zazwyczaj nie ma między innymi żadnej korelacji.
Jest masa domowych psów agresywnych wobec innych, dużych też, i jakoś nikt nie wyrywa się do ich usypiania, po prostu chodzą na smyczach i w kagańcach. Nie wpuszczać do domu i na posesję obcych psów i wyprowadzać zabezpieczonego psa to żadna sztuka - z agresją wobec ludzi czy dzieci jest większy kłopot, bo nigdy nie będziemy mieć pewności czy nie wejdzie do nas listonosz, domokrążca, ktoś dzieckiem, czy po prostu dalsza rodzina, sąsiedzi.
Ja jestem za usypianiem psów, które zagryzły lub ciężko pogryzły dziecko czy w ogóle człowieka, ale usypianie psa, który pogryzł innego jest po prostu śmieszne, bo musielibyśmy uśpić chyba co trzeciego psa, czy wręcz eksterminowaś całe rasy (nie mówię tylko o TTB), bo niemal każdy pies o silnym charakterze jest w stanie i zwykle bardzo chętnie poszarpie obcego psa tej samej płci, który go sprowokuje.
Psy to drapieżniki, rozwiązują konflikty między innymi zębami i trzeba temu zapobiegać, a nie wyżynać je za to do nogi. Jak ktoś nie akceptuje takiego stanu rzeczy, zawsze może przerzucić się na chomiki. A nie, też za agresywne, one też potrafią się między sobą pogryźć do krwi :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Ja się z tym akurat mogę zgodzić, że w wypadku ataku psa na psa interweniując przyjmujemy na siebie ryzyko. Nie daleko mnie był taki przykry wypadek - ast zaatakował boksera przywiązanego pod sklepem. Właścicielka boksera wybiegła i próbowała go bronić - została pogryziona. Trochę ta akcja trwała, zdążyła przyjechać policja i niestety - zastrzeliła asta. Tyle, że nie jestem do końca przekonana, że to ma związek z rasą, bo znam też bardzo przykry w konsekwencjach wypadek przekierowanej agresji u ONka. To niestety jest możliwe - każdy, kto staje w obronie swojego psa musi się liczyć z takim obrotem sprawy. No ale jak nie bronić, no jak? W przypadku tej pogryzionej kobiety od boksera dość szokujące były dla mnie opinie osób zwiazanych z organizacjami prozwierzęcymi (w mediach), że to wina tej pani, bo się wmieszała w konflikt między psami i że gdyby tego nie zrobiła, to ast być może nie zostałby zastrzelony (pomijam kwestię zostawienia psa pod sklepem - bo to inny temat). Ale osobiście nie bardzo sobie wyobrażam w takiej sytuacji stać i patrzeć z daleka. Mówię jednak o sobie, bo gdyby dziecko mi się wplątało w taką awanturę, to jeśli nie pies, to ja bym jej zrobiła krzywdę. Także na pewno punkt widzenia - jak zawsze - zależy od punktu siedzenia.[/QUOTE]

Dorosły człowiek ma prawo do takich kalkulacji, narazić się dla swojego psa aby go ratować, ale zdecydowanie odmawiam tego prawa dzieciom i młodzieży. Tu nie chodzi o siłę fizyczną, bo i dorosły silny mężczyzna nie ma szans z psem szkolonym do ataków na ludzi, ale o odporność psychiczną.

Upieram się wciąż, że są o wiele skuteczniejsze metody niż kopanie i bicie napastnika - ten w ferworze walki i tak nie czuje bólu z powodu buzujących hormonów, np. noście ze sobą gwizdek o możliwie nieprzyjemnym i głośnym dźwięku - hałas gwizdka jest tak silny że atakujący pies przerywa ataki wtedy można mu w razie gdyby chciał znowu atakować, podsunąć pod pysk jakiś przedmiot np. kij czy smycz czy but czy torebkę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='arielka186']Jest dokładnie tak jak piszesz- i dziwi mnie to, że tak mało osób- interesujących się kynologią- o tym wie. Sposób niemalże niezawodny. I czasami wystarczy odciągnąć w ten sposób tylko psa atakującego- drugi, jeżeli jeszcze nie jest w furii albo po prostu jest mniejszy,powinien sp...ać jak najdalej. Piszę o tym, bo najczęściej nie ma dwóch osób które by psy odciągnęły w przeciwne strony-niestety...[/QUOTE]

Sposób to niezawodny - pomijając kilka ras, które łapią i nie puszczają - jeśli właściciel drugiego psa współpracuje...
Jeśli nie współpracuje, to jak to sobie wyobrażasz?
Poza tym niezawodność owego sposobu maleje wprost proporcjonalnie do szybkości kotłujących się psów...

[quote]Cóż- jeżeli znasz się na piej psychice, wiesz również że istnieje coś takiego jak próg pobudliwości- niski lub wysoki. Z resztą, abstrahując już od rasy- byle rozjuszony burek w ferworze walki może po prostu "przez pomyłkę dziabnąć" pana/ią, dlatego nie wsadza się rąk- i nóg- jeśli chce ię je zachować całe- pomiędzy gryzące ię psy. A podnieść psa do góry za tylne łapy i odciągnąć- żadna sztuka, nawet w przypadku tych nienajmniejszych psów. Znacznie skuteczniejsze niż np lanie wodą o którym tu czytałam ;)[/quote]Dlatego lepiej - o ile można tak powiedzieć w kontekście jakby nie było, robienia psu krzywdy - kopnąć psa, niż pchać się miedzy zęby z łapami...
Po co mam łapać mojego psa i odciągać go, skoro on na "zostaw" przerywa walkę, za to tamten go atakuje?
Mam odciągać nie swojego psa, narażając się na ugryzienie?
Chyba, że powinnam się rozdwoić i ciągnąć z dwóch stron... ;)



Odciąganie psa przerywa walkę i dekoncentruje napastnika...
Kopnięcie psa również dekoncentruje go... skupia swoją uwagę na nas i wtedy możemy go odgonić... postawą, krzykiem itd...
Jest niewielki procent psów, które zaatakują wtedy człowieka, ale cóż... zaryzykuję...
Jak mam wybierać między teoretycznym ugryzieniem w rękę, czy w twarz - jeśli się pochylę, żeby odciągnąć psa za łapy - a atakiem na nogę, to wolę jednak kopnąć.....



Nie ma jednego dobrego sposobu na atakującego psa, wszystko zależy od sytuacji, agresywności, miejsca, naszych możliwości i masy innych okoliczności...
Dlatego wypowiedzi w stylu "sposób niemalże niezawodny" są trochę naiwne... ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']
Upieram się wciąż, że są o wiele skuteczniejsze metody niż kopanie i bicie napastnika - ten w ferworze walki i tak nie czuje bólu z powodu buzujących hormonów, np. noście ze sobą gwizdek o możliwie nieprzyjemnym i głośnym dźwięku - hałas gwizdka jest tak silny że atakujący pies przerywa ataki wtedy można mu w razie gdyby chciał znowu atakować, podsunąć pod pysk jakiś przedmiot np. kij czy smycz czy but czy torebkę.[/QUOTE]

To mnie rozbawiłeś...

Po pierwsze, widzę, że niemal z reżyserską precyzją znasz przebieg każdej walki co do szczegółu... Najpierw pies przerywa walkę na gwizdek, a potem czeka, aż mu kij podetkniesz?

Po drugie, wiele zaatakowanych psów nie czuje bólu, wiele nie czuje po walce już niczego, bo nie żyją!...


Mój w konfrontacji zapewne nie straciłby życia, ale nie rozumiem, jak można stać bezczynnie i patrzeć, jak jakiś pies atakuje naszego?
Czy gdyby moją córkę zaatakował rówieśnik, to też mam stać i patrzeć, niech się dziewczyna uczy bronić?
Nie. Podejdę i odpędzę gówniarza, choćby i kopniakiem... i nie będę się zastanawiać w takiej sytuacji, czy ma tatusia znającego karate i czy mam szanse w konfrontacji z nim...
Bronię mojego dziecka i bronię mojego psa... a jak będzie potrzeba, to i męża obronię... :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']
a z łapaniem za tylne nogi to jest bardzo dobry motyw - trzeba złapać tak, jakby sie łapało taczkę, na wyproście i do góry - pies musi ogarnąć równowagę i po prostu odciąga to jego uwagę od walki. niestety jest szkopuł - one sie tak wiją, że trudno do tych nóg dolecieć, bo sie biega w kółko. próbowałam kiedyś ;-). jest wyjście - nie łapiemy sowjego psa, tylko umawiamy się zdrugim właścicelem, że łąpiemy psy za nogi, który nam tam pod ręce podleci. ale jeszcze musi być do tego ten drugi właściciel ;-).[/QUOTE]
Ale trzeba uważać, żeby nie złapać za dwie inne nogi (dwóch psów) i nie pociągnąć w przeciwnych kierunkach ;)
Masz rację - strasznie się wiją - ja też jakoś nie widzę tego łapania za nogi w praktyce. Chyba że już mamy do czynienia z taką sytuacją, że jeden leży a drugi trzyma.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Arwilla']To mnie rozbawiłeś...

Bronię mojego dziecka i bronię mojego psa... a jak będzie potrzeba, to i męża obronię... :D[/QUOTE]

Fakt, łatwiej poradzić sobie z wściekłym amstaffem niż z rozwścieczonym babskiem. ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Dorosły człowiek ma prawo do takich kalkulacji, narazić się dla swojego psa aby go ratować, ale zdecydowanie odmawiam tego prawa dzieciom i młodzieży. Tu nie chodzi o siłę fizyczną, bo i dorosły silny mężczyzna nie ma szans z psem szkolonym do ataków na ludzi, ale o odporność psychiczną.[/QUOTE]

Podchodzisz do wszystkiego czysto książkowo, nie praktycznie. To źle.

Link to comment
Share on other sites

Ja też nieraz miałam kilka sytuacji w których na psiarzy byłam zła. Np pewnego razu szłam z Pudi chodnikiem, psina jak zawsze na smyczy, zaś na przeciwko szedł starszy pan ze swym pieskiem, oczywiście bez smyczy. Pies zaczął szybkim krokiem podbiegać do nas, a ja nieco przerażona staram się kontrolować sytuację między psami i w razie czego zareagować.
- Proszę się nie bać. Pimpek nie gryzie. Pimpuś chodź tu! No zostaw już pieska, chodź tutaj! Chodź!
Bardzo denerwują mnie sytuacje w których właściciel nie umie przywołać psa, a mimo to chodzi z nim bez smyczy. Fakt iż "Pimpek nie gryzie" jest pocieszający, ale irytujące jest to, że wyszłam kulturalnie z moim psem na spacer, ale muszę oganiać się od innych psów, bo właściciel nie umie nad nim zapanować.
Druga tego typu sytuacja przydarzyła mi się na boisku, na które wzięłam Pudi, żeby sobie pobiegala. W siatce ogradzającej boisko były liczne dziury, toteż biegający nieopodal sznaucer zobaczywszy psa, wlazł na boisko. Ok, nie miałam nic przeciwko temu, żeby psy się pobawiły, do póki ów sznaucer nie wszczął prób nawiązania z Pudi kontaktów małżeńskich, na które Pudi zresztą reagowała warknięciem. Nieprzejęci właściciele sznaucera siedzieli na ławce i nic nie robili sobie z tego, że próbuję odgonić ich psa od mojej suczki.
Mój sąsiad, właściciel dużego kundelka, również nie daje mi powodów do radości z powodu sąsiadowania z psiarzem. Pies jest dość agresywny, zwłaszcza w stosunku do innych psów i rowerzystów, toteż gdy właściciel wypuści psa "żeby sobie pobiegał po ulicy" uniemożliwia mi spacer z moim psem.
Jednak najgorsza sytuacja, która mi się z udziałem psiarzy przytrafiła, miała miejsce 2,3 lata temu. Wracałam z Pudi z zoologicznego, gdy z bramy wypadł jakiś mały wściekły pies i ugryzł Pudi w zad (stąd moja nieufność w stosunku do nieznajomych psów) Powiem szczerze byłam przerażona, więc wzięłam Pudi na ręce. Zgadnijcie, jaka była reakcja właścicieli psa (bandy chłopców grających w piłkę) ? Ryknęli śmiechem widząc całe zdarzenie.

Link to comment
Share on other sites

Ja raz próbowałam odciągac psa za nogi, tylko jak po chwili piesek trzasnął szczęką przy ręku to wolałam nie ryzykowac- po co mi zastrzyki, szycia, kłopoty? Pies był taki że jak widział innego to nic nie działało- leciał z zębami, nawet nie warczał, nie miał czasu. Do tego większy od mojego, zawsze celował w gardło. Miałam czekac aż łaskawie mi go zagryzie? Oberwał po tyłku i uciekał.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...