Jump to content
Dogomania

Benia już ma DS. Benia - kolejna ofiara człowieka, której musimy pomóc :(


elik

Recommended Posts

4 minuty temu, limonka80 napisał:

Bardzo mi przykro, niedobrze zaczął się ten rok....

Nie miałam takiej sytuacji, ale mój pies bardzo źle znosi narkozy i  bywał otępiały nawet do 48 godzin, więc skoro Masia otrzymała tak dużo leków, można mieć nadzieję że kiedy organizm je zneutralizuje to będzie lepiej. Ja bym się tej nadziei kurczowo trzymała. Bardzo mocno trzymam kciuki.

Niedobrze się ten rok zaczął, ale i tamten nie lepiej zakończył. U Alfika zdiagnozowany został zespół cushinga  :(  Kto wie, czy leczona niedoczynność tarczycy  nie jest spowodowana nie rozwijającym się powoli cushingiem.

Twój pies źle znosił narkozy, ale czy po nich miał zanik pamięci, trudności w utrzymaniu się na łapkach? Czy objawy, jakie ma Masia mogą być spowodowane środkami wyciszającymi i aż tak daleko by działały? Czy to przejściowy skutek działania środków farmakologicznych, czy trwałe następstwo długotrwałej padaczki?

Link to comment
Share on other sites

Bardzo smutna sytuacja, ogromnie współczuję... :(

Nie mam co prawda zbyt dużego doświadczenia z padaczką, ale myślę, że przyczyn takiego stanu suni może być kilka.

Z tych bardziej pozytywnych scenariuszy, po pierwsze może być tak jak piszesz nadal od wpływem leków - nie wiemy co dokładnie dostała i jak długo podane leki działają. Po drugie, takie długotrwałe ataki padaczkowe są ogromnie wyczerpujące dla organizmu - sunia może być po prostu tak wycieńczona i słaba, że po prostu nie ma siły na jakąkolwiek reakcję czy aktywność.

Z gorszych scenariuszy, takie wielokrotne ataki mogły niestety doprowadzić do uszkodzenia mózgu. Również jeśli padaczka byłaby efektem wspomnianego przez kogoś wcześniej guza mózgu, to może on uciskać na jakieś struktury mózgu, powodując zmiany w zachowaniu...

Myślę, że trzeba się kontaktować z weterynarzem, tylko on będzie w stanie ocenić sytuację... 

Link to comment
Share on other sites

15 minut temu, elik napisał:

Twój pies źle znosił narkozy, ale czy po nich miał zanik pamięci, trudności w utrzymaniu się na łapkach?

Łapki mu się rozjeżdzały, padał na pyszczek. Był bez kontaktu, zachowywał się jakby nie poznawał mnie, męża, ani naszego domu. Z windy próbował wyjść przez ścianę, stroną na której nie było drzwi, tak samo chciał wchodzić do domu - stał i czekał od strony której były zawiasy drzwiowe, a nie wejście. Potrafił godzinami leżeć i wpatrywać się w kaloryfer, lub w ścianę odwrócony tyłem do pokoju. Jak zombi, a nie nasz przytulak który wcześniej chodził za nami krok w krok, we wszystkim chciał uczestniczyć....  

Widok rozdzierający serce, ale mijało. Mam nadzieję że u Masi będzie podobnie, bardzo Wam tego życzę.

Link to comment
Share on other sites

31 minut temu, Marysia R. napisał:

Bardzo smutna sytuacja, ogromnie współczuję... :(

Nie mam co prawda zbyt dużego doświadczenia z padaczką, ale myślę, że przyczyn takiego stanu suni może być kilka.

Z tych bardziej pozytywnych scenariuszy, po pierwsze może być tak jak piszesz nadal od wpływem leków - nie wiemy co dokładnie dostała i jak długo podane leki działają. Po drugie, takie długotrwałe ataki padaczkowe są ogromnie wyczerpujące dla organizmu - sunia może być po prostu tak wycieńczona i słaba, że po prostu nie ma siły na jakąkolwiek reakcję czy aktywność.

Z gorszych scenariuszy, takie wielokrotne ataki mogły niestety doprowadzić do uszkodzenia mózgu. Również jeśli padaczka byłaby efektem wspomnianego przez kogoś wcześniej guza mózgu, to może on uciskać na jakieś struktury mózgu, powodując zmiany w zachowaniu...

Myślę, że trzeba się kontaktować z weterynarzem, tylko on będzie w stanie ocenić sytuację... 

Biorę pod uwagę oba scenariusze. Dzwonię doi weta, ale nie odbiera, albo jest zajęty.  Nie mogę jechać, bo nie chcę zostawić jej samej w domu. Jeśli się nie dodzwonię, to mąż wracając z pracy po godz. 19-tej podjedzie do kliniki i dopyta.

Link to comment
Share on other sites

17 minut temu, limonka80 napisał:

Łapki mu się rozjeżdzały, padał na pyszczek. Był bez kontaktu, zachowywał się jakby nie poznawał mnie, męża, ani naszego domu. Z windy próbował wyjść przez ścianę, stroną na której nie było drzwi, tak samo chciał wchodzić do domu - stał i czekał od strony której były zawiasy drzwiowe, a nie wejście. Potrafił godzinami leżeć i wpatrywać się w kaloryfer, lub w ścianę odwrócony tyłem do pokoju. Jak zombi, a nie nasz przytulak który wcześniej chodził za nami krok w krok, we wszystkim chciał uczestniczyć....  

Widok rozdzierający serce, ale mijało. Mam nadzieję że u Masi będzie podobnie, bardzo Wam tego życzę.

Sory, że tak powiem, ale pocieszające wieści. Może moja Masia też wróci do normy. Choć wątpię, żeby odzyskała wzrok, ale niech chociaż jej psyche wróci.

Jak długo trwał ten stan u Twojego piesia?

Link to comment
Share on other sites

17 minut temu, elik napisał:

Sory, że tak powiem, ale pocieszające wieści. Może moja Masia też wróci do normy. Choć wątpię, żeby odzyskała wzrok, ale niech chociaż jej psyche wróci.

Jak długo trwał ten stan u Twojego piesia?

Różnie, najdłużej 4 dni. Najgorszy pierwszy i drugi dzień, kompletny brak kontaktu. Leciał przez ręce, wzrok błędny - o ile w ogóle udało się utrzymać łepek na tyle długo w pionie żeby był kontakt wzrokowy. Trzeci dzień przebłyski, chwilowa, ogromna  radość na nasz widok, a po chwili ... pustka w oczach. Tak było po każdej narkozie, nawet niewielkiej, np. przy czyszczeniu zębów. Ostatnie dwa poważne zabiegi przechodził już przy wziewnej, a też wybudzał się 2-3 krotnie dłużej niż powinien. A to tylko zwykła narkoza, tak że skoro Twoja sunia "wchłonęła" tyle leków, ma prawo być otumaniona, być bez kontaktu. Wierzę że kiedy organizm się oczyści, wróci "dawna" Masia. 

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, limonka80 napisał:

Wierzę że kiedy organizm się oczyści, wróci "dawna" Masia. 

Dzięki ja już się załamywałam, że to będzie stała zmiana. Oczywiście dopytam weta, bo przy padaczce jest zapewne inaczej niż przy narkozie, ale przykład Twojego piesia daje nadzieje  :)
Spadam, bo na mojego Alficzka przyszła pora na spacer.

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, b-b napisał:

Dowiedziałaś się coś Elu?

Ściskam i cały czas trzymam kciuki!

Niestety.
Dodzwoniłam się wreszcie.  Odebrał pan recepcjonista, wyłuszczyłam kto, z czym, na co pan recepcjonista powiedział, że przekaże panu doktorowi i ten do godz. 21-wszej zadzwoni do mnie. Zadzwoniłam więc do męża, żeby nie jechał do lecznicy, bo pan doktor zadzwoni. Cierpliwie czekałam, ale około 21:30 moja cierpliwość się wyczerpała i znowu dzwonię do lecznicy. I co słyszę?  Że w Święta Bożego Narodzenia i Sylwestra lecznica jest czynna w godzinach.... a w niedzielę i święta lecznica pełni dyżury całodobowe. Po tej informacji (automatu oczywiście) lecznica się wyłączyła.  Co mnie obchodzi 5 stycznia jak lecznica jest czynna w święta i Sylwestra???  Ręce opadają i wszystko inne, co opaść może, a głównie moje dobre zdanie o tej lecznicy. Przecież faktury za telefon też płacą z naszych opłat za wizyty w lecznicy! Dlaczego więc tak traktuję pacjentów? Przecież nikt nie dzwoni tam, żeby sobie pogadać.

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, elik napisał:

Niestety.
Dodzwoniłam się wreszcie.  Odebrał pan recepcjonista, wyłuszczyłam kto, z czym, na co pan recepcjonista powiedział, że przekaże panu doktorowi i ten do godz. 21-wszej zadzwoni do mnie. Zadzwoniłam więc do męża, żeby nie jechał do lecznicy, bo pan doktor zadzwoni. Cierpliwie czekałam, ale około 21:30 moja cierpliwość się wyczerpała i znowu dzwonię do lecznicy. I co słyszę?  Że w Święta Bożego Narodzenia i Sylwestra lecznica jest czynna w godzinach.... a w niedzielę i święta lecznica pełni dyżury całodobowe. Po tej informacji (automatu oczywiście) lecznica się wyłączyła.  Co mnie obchodzi 5 stycznia jak lecznica jest czynna w święta i Sylwestra???  Ręce opadają i wszystko inne, co opaść może, a głównie moje dobre zdanie o tej lecznicy. Przecież faktury za telefon też płacą z naszych opłat za wizyty w lecznicy! Dlaczego więc tak traktuję pacjentów? Przecież nikt nie dzwoni tam, żeby sobie pogadać.

Skoro dzisiaj święto, to całodobowo pracują - dzwoń!!! Rzeczywiście ręce opadają :( :( i nie tylko ręce :(

To przykre, jak czasem w lecznicach "dziwne" zachowania się zdarzają :( wczoraj zadzwoniła do mnie osoba, która sunię ode mnie adoptowała, ma też niewidomą kotkę z padaczką, od 2 lat na Luminalu...no i właśnie (cały czas ta sama!) pani weterynarz zamiast recepty na Luminal wypisała receptę na inny, 3-krotnie droższy lek :( :( Dwoje chorujących emerytów każdy grosz liczy, to dla nich duża różnica i duży wydatek...no cóż, nie mam innego wyjścia, jak jutro poprosić "ludzkiego" lekarza o receptę na Luminal... ale dlaczego???

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, mari23 napisał:

Skoro dzisiaj święto, to całodobowo pracują - dzwoń!!!

Mari kochana, już to przerabiałam, gdy Masie złapał atak o 3-ciej w nocy z soboty na niedzielę. Obdzwoniłam wszystkie całodobowe lecznice w Krakowie z tym samym skutkiem - automat wygłosił kiedy i w jakich godzinach przyjmuje lecznica i następowało rozłączenie. Nikt w nocy nie odbiera telefonów. Pojechaliśmy w ciemno, bez pewności,  że ktoś nas przyjmie. Po kilku dzwonkach lekarz dyżurny otworzył drzwi. Pewnie spał.

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Nesiowata napisał:

Tylko kląć i ulżyć sobie. Pieniądze za dyżur to tak, ale chroń Boże przed jakąkolwiek pracą. W końcu to tylko zwierzęta, co one mogą? Zresztą - w przypadku ludzi też niewielka różnica.

Oczywiście wizyty w czasie dyżuru sa sporo droższe. W niektórych lecznicach jeszcze o tym informuje automat.

Link to comment
Share on other sites

Ale, ale mam dobre wieści  :) Jakby Masi ustępowały skutki chyba tych leków wyciszających. Zaczęła chodzić. Jeszcze niepewne łapeczki, na płytkach się rozjeżdżają, ale już nie leży ciągle. Była z nami na spacerze. Oczywiście ten spacer wyglądał całkiem inaczej niż dotychczasowe, ale jednak był to spacer  :)
Gdy wróciliśmy do domy z Kościoła, Masia była na nóżkach i wyraźnie się ożywiła, ucieszyła naszym powrotem. Oczka już nie są takie mętne, niewidzące, chyba odzyskuje wzrok, bo gdy wyciągnęłam do niej rękę, to zbliżyła do niej swój nosek :)  Wszystko to nie jest takie samo, jak dotychczas, Masia jest jakby spowolniona, ale widać zdecydowany powrót do nas  :) Co  za ulga, co za radość  :)

  • Like 5
Link to comment
Share on other sites

Dobra wiadomość, powinna powoli wrócić do życia.

A co do weterynarzy - teraz jest coraz mniej takich z powolania do leczenia a nie wyłącznie pieniędzy. Ja przez 34 lata miałam wspaniałego doktora, który w razie potrzeby potrafil do mnie przyjechać nawet w środku nocy. Niestety w zeszłym roku nagle mi zmarł. Na szczęście udało mi się znaleźć innego, nie wiem czy bedzie aż taki dobry ale potrafił przyjechać do mnie zaszczepić moje dwa psiaki za niewygórowaną opłata i wyglada też na takiego, ktory lubi leczyć i pomagać. Oby.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Cieszę się, że z Masia czuje się już lepiej i oby jak najszybciej doszła do siebie.

Leki pewnie miały wpływ na otępienie tym bardziej ,że dużo ich miała podanych ze względu na jej stan. Teraz tylko dojść do tego co było powodem ataków.

Nadal mocno zaciskam kciuki za Was!

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, dwbem napisał:

Dobra wiadomość, powinna powoli wrócić do życia.

A co do weterynarzy - teraz jest coraz mniej takich z powolania do leczenia a nie wyłącznie pieniędzy. Ja przez 34 lata miałam wspaniałego doktora, który w razie potrzeby potrafil do mnie przyjechać nawet w środku nocy. Niestety w zeszłym roku nagle mi zmarł. Na szczęście udało mi się znaleźć innego, nie wiem czy bedzie aż taki dobry ale potrafił przyjechać do mnie zaszczepić moje dwa psiaki za niewygórowaną opłata i wyglada też na takiego, ktory lubi leczyć i pomagać. Oby.

Mamy wetkę, której ufamy, ale niestety w dni wolne od pracy gabinet ma zamknięty.  Gabinet jest na przeciwległym krańcu miasta. My na wylocie na Rzeszów/Wrocław, a gabinet na wylocie na Warszawę, ale zawsze tam jedziemy, gdy jest jakaś poważniejsza sprawa..

Link to comment
Share on other sites

17 minut temu, Nesiowata napisał:

Trzymajcie  się obydwie, będzie lepiej. 

A ja dopiero dziś mogłam zauważyć "barani skok" dnia. Mimo, że było pochmurno.

Mam takż nadzieję  :)  Ja jeszcze nic nie zauważam, poza moją Masiunią  :)

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, b-b napisał:

Cieszę się, że z Masia czuje się już lepiej i oby jak najszybciej doszła do siebie.

Leki pewnie miały wpływ na otępienie tym bardziej ,że dużo ich miała podanych ze względu na jej stan. Teraz tylko dojść do tego co było powodem ataków.

Nadal mocno zaciskam kciuki za Was!

Dzięki Boguniu  :)  Wyciszaczy musieli wlać w nią dużą ilość, bo te ataki były bardzo częste i dość gwałtowne.  Bardzo bałam się, że któregoś nie przetrzyma jej serduszko, ale na szczęście widocznie nie jest z nim tak źle :)

Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, Poker napisał:

Weterynarze mają zakaz wypisywania odpowiedników "ludzkich" leków , jeżeli są weterynaryjne.

Dotąd wypisywała, skoro to się zmieniło, to wytłumaczę właścicielom kotki, a do wetki nie mam żalu. Dziękuję za wyjaśnienie :)

3 godziny temu, b-b napisał:

Cieszę się, że z Masia czuje się już lepiej i oby jak najszybciej doszła do siebie.

Leki pewnie miały wpływ na otępienie tym bardziej ,że dużo ich miała podanych ze względu na jej stan. Teraz tylko dojść do tego co było powodem ataków.

Nadal mocno zaciskam kciuki za Was!

I ja mocno zaciskam, Św.Franciszka proszę...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...