Jedne wygrzewają się na kanapach, głaskane i kochane, inne szukają resztek błądząc po ulicach, jeszcze inne wegetują w schronisku, niewidoczne, zapomniane, bez szans na inne życie. Ten pies jest właśnie jednym z tych ostatnich - siedzi na zimnym, betonowym podłożu i czeka.
Mijają dni, a on wciąż czeka, może ma jeszcze nadzieję, może już ją stracił, tego nie wiem, ale wciąż siedzi blisko siatki i czeka, wpatrując się w każdego przechodzącego człowieka jedynym okiem jakie ma .... Siedzi tak już bardzo długo, ale nikt go nie widzi, trudno się zresztą dziwić, jest tak pospolity że wręcz niewidzialny, ja też zobaczyłam go dopiero kilka dni temu, ale od kiedy go zobaczyłam, nie mogę przestać o nim myśleć.
Zakładam ten wątek w desperackiej próbie znalezienia dla niego ratunku, choć proszę o wsparcie dla niego od kilku dni, bez większego odzewu....
Pomoc zadeklarowały Wiolhelm170 i Nesiowata - jeszcze raz bardzo dziękuję, ale to wciąż za mało ....
Wiem że jest nas tu coraz mniej, za to coraz bardziej jesteśmy obłożone deklaracjami, ale może znajdzie się ktoś, kto jeszcze mógłby wesprzeć psiaka choć najmniejszą deklaracją, każda złotówka na wagę życia ....
Psów mieszkających w schronisku jest wiele, chciałoby się zabrać je wszystkie, ale nie możemy, zabierzmy więc choć tego jednego, bo jeśli my go nie zabierzemy, to nikt inny na pewno tego nie zrobi. On umrze pod tą siatką i nikt tego nie zauważy, tak jak nikt nie zauważa jego niemej prośby ....