Jump to content
Dogomania

Pojarmarkowa Lerka zamieszkała razem z Bliss i z nami.


Recommended Posts

Uwięzione - nie, ale......;)

 Jak byliśmy  dzisiaj na spacerku w lesie (biedna Lerka na uwięzi ;) ), znikąd pojawił się piękny, duży, zadbany  wyżeł niemiecki, w eleganckim łańcuchu na szyi i....sam. Nikogo w pobliżu (ale żwirówka niedaleko). Pewnie komuś nawiał.....

Musiałam biedną ;) Lerkę łapać na ręce, a ona - wiła się jak piskorz i....chciała na ziemię. Bliss z nim się trochę poganiała, a ja nawiewałam z Lerką w objęciach i wnukiem u boku :). Na szczęście , wyżeł był dobrze wychowany i jak TZ krzyknął - Do domu! Uciekaj! - pobiegł w swoją stronę, poszukać innej panienki. Na szczęście, nie był namolnym wiejskim kawalerem, jak taki np Collar. On by taĸ łatwo nas nie zostawił ;). No i na szczęście, Lerka dopiero zaczyna być atrakcyjna......   Cóż, teraz oczy musimy mieć naokoło głowy. Mimo wszystko, w lesie zdecydowanie mniej psów, niż na makowskich uliczkach. Jak wracaliśmy, właśnie biegła taka "kawalerka" , której przewodził spory haszczak, o którym niedawno mówiła mi Pani Krysia.....

Cóż, suczki mają teraz cieczki......Co gorsze, "nasza" też.......:(

 

A w sobotę, przyjeżdża córka z Maxem po Michałka. Strach się bać ;)

Link to comment
Share on other sites

Wiem, ale te wszystkie wynalazki, to w swoim mieście muszę kupować na allegro. A ja tam ostatnio zamówiłam (i ...dostałam już), mini sukienusię na po sterylizacji, a nie majtki na cieczkę, czy zobojętniacz zapachów :D. Zanim dostanę, może już być musztarda po obiedzie. Z resztą, jak pamiętam u swojej śp Buki, to te pochłaniacze, działały na rasowców. Burkom ursynowskim, to nie przeszkadzało. Obawiam się, że makowskim też ;) a rasowców, tu raczej mało i rzadko kiedy latają luzem......Ale na wszelki wypadek, popatrzę jutro w miejscowym zoologu. Może będzie? Dzięki za przypomnienie :)

Link to comment
Share on other sites

Ale tak reagują rasowce - na Burki - nie działa ;). Nasza pierwsza ONkę Bryzę, psikałam ruskimi "duchami". Psy rasowe były zniesmaczone(tez pojechaliśmy na wystawę), Burkom ursynowskim - nie przeszkadzało. Najbardziej zawzięty był mały Korek pamiętam go   do dzisiaj. Wchodził za mną do sklepu, wsiadał do autobusu, atakował mijajacych mnie mężczyzn. I robił to wszystko, jak Bryza siedziała spokojnie w domu .

Przypomniałam sobie, że mam tabletki Dezo tabs z chlorofilem. No, to zaczęłam Lerce  dawać. A pod oknem, mignął mi ten haszczak.......

Link to comment
Share on other sites

Ja przy cieczkującej Tośce wychodziłam w nocy z domu przez okno i sikałam pod choinką, bo pod drzwiami pokoju była ustawiona piramida z krzeseł, żeby drzwi ocalały. Jakby mnie wtedy ktoś zobaczył!!!!!

A tak się zastanawiałam jak wcześniej wspomniałaś o wychodzeniu przez okno,po co ta dziewczyna przez okno wyłaziła,zeby kawalerów z drugiej strony przeganiać.

Teraz wszystko jasne.

Współczuję kawalerów namolnych.

Link to comment
Share on other sites

Ale historie :) cóż, też niestety coś o tym wiem, jak silny może być instynkt u psich amantów. Nasz pies nie został wykastrowany, na początku z powodów medycznych, potem jak już się sytuacja ustabilizowała to mąż doszedł do wniosku, że nie zgadza się, aby pozbawić psa cennych klejnotów, piesio mieszka z nami w domu, nie będzie miał potomstwa, ot męska filozofia...tylko jak jakaś suka w bloku ma cieczkę to i my się męczymy i pies (już o 4 nad ranem słychać maszerowanie pod drzwiami, nie mówiąc o nawoływaniu na spacer co godzinę, ciągłym popiskiwaniu i próbach molestowania mojej nogi). Niby 3-4 dni i przechodzi, ale czasem myślę, że zabiorę Reksia po kryjomu do weta na zabieg i już. Przecież on też się męczy nie mając szans na to żeby sobie ulżyć. Co dziwne, mój mąż jest ogólnie świadomy potrzeby kastracji i sterylizacji zwierzaków, obce jak najbardziej, ale jego Reksio to co innego. I bądź tu mądry.

Link to comment
Share on other sites

Słyszałam kiedyś jak nasz Doktor tłumaczył pewnemu panu, że pozbawienie psa jajek jest dla niego wybawieniem. Musiał to być chyba jakiś znajomy Doktora, bo palnął tak: "niech sobie pan wyobrazi ten ból, gdy widzi pan piękną kobietę gotową na dziki seks, jest na wyciągnięcie ręki, a pan nie może jej tknąć, trzymany na sznurku" :) No, ale faceci to egoiści, co było do udowodnienia ;)

Link to comment
Share on other sites

Ale historie :) cóż, też niestety coś o tym wiem, jak silny może być instynkt u psich amantów. Nasz pies nie został wykastrowany, na początku z powodów medycznych, potem jak już się sytuacja ustabilizowała to mąż doszedł do wniosku, że nie zgadza się, aby pozbawić psa cennych klejnotów, piesio mieszka z nami w domu, nie będzie miał potomstwa, ot męska filozofia...tylko jak jakaś suka w bloku ma cieczkę to i my się męczymy i pies (już o 4 nad ranem słychać maszerowanie pod drzwiami, nie mówiąc o nawoływaniu na spacer co godzinę, ciągłym popiskiwaniu i próbach molestowania mojej nogi). Niby 3-4 dni i przechodzi, ale czasem myślę, że zabiorę Reksia po kryjomu do weta na zabieg i już. Przecież on też się męczy nie mając szans na to żeby sobie ulżyć. Co dziwne, mój mąż jest ogólnie świadomy potrzeby kastracji i sterylizacji zwierzaków, obce jak najbardziej, ale jego Reksio to co innego. I bądź tu mądry.

 

No, bo co innego jakiś obcy, hipotetyczny pies, a co innego - własny Misiek ;) z którym pan odczuwa jakąś tam męską solidarność :)

Słyszałam kiedyś jak nasz Doktor tłumaczył pewnemu panu, że pozbawienie psa jajek jest dla niego wybawieniem. Musiał to być chyba jakiś znajomy Doktora, bo palnął tak: "niech sobie pan wyobrazi ten ból, gdy widzi pan piękną kobietę gotową na dziki seks, jest na wyciągnięcie ręki, a pan nie może jej tknąć, trzymany na sznurku" :) No, ale faceci to egoiści, co było do udowodnienia ;)

 A ta" kobieta gotowa na dziki seks", jest biedną, przerażoną  sunią w cieczce, uciekającą przed zgrają napastujących ją wyuzdanych samców - to jak my kobiety to widzimy ;) - czyli solidarność jajników

Link to comment
Share on other sites

Pojawili się zalotnicy. Stara gwardia - Rudy, Łatek, Collar, Robin. Na szczęście - zaspali i przyszli już po lerkowym psacerku, więc tylko potupali pod klatką . Wyszłyśmy dziś z Małą  15 po 6. Padał śnieg, nikogo nie było, było pięknie. Rakiety tenisowej nie mam, zabrałam rozsuwany mop do mycia płytek. Rzecz jasna' bez końcówki myjącej  :). Na szczęście, nie był potrzebny.

Potem, wyszłam z Dużą, którą czule powitali  Lotos od księdza i Śleputek Pani Marzenki, ale po sprawdzeniu, że to nie ta dziewczyna , poszli w swoją stronę.

Cały czas myślę, jak to będzie z Maxem......

Link to comment
Share on other sites

Zgadłaś, Nutusiu ;).

Max był maxymalnie uprzejmy i podrywał w stylu - "czy można z panią pokonwersować?" - żaden tam nachał ;), ale sapał jak miech kowalski. I lizał podłogę. Lerka, posiusiała się z przejęcia(na szczęście, na panele, nie na dywan) i zupełnie nie wiedziała, jak ma się zachować. Bliss była poddenerwowana - powarkiwała na Maxa. Rodzina szybko zjadła obiad i pojechała, zabierając Maxa.

Zostały dwie panienki, które zaraz usnęły zgodnie. Bliss na posłanku, Lerka przy moich nogach, na dywaniku. Zapanował błogi spokój.......

Link to comment
Share on other sites

Oj tak ;).

W dodatku Lerka zaczyna czuć "wolę bożą" ;) i na psacerkach rozgląda się, rozgląda, nasłuchuje, gdzieś gna przed siebie na tej flexi - dokąd ;) ? To nie jest stateczna ONka, z jakimi miałam dotychczas do czynienia,  tak jak i Max, nie był  napalonym wiejskim kawalerem ;).

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...