Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Ja jestem głównie na działce, a tam nie ma netu. A jak już wpadnę do Makowa, to zamiast netu, często jest na dogo error. taki sam, jak ten u Nutusi ;). Dzisiaj - cudem mi się udało - może error poszedł spać?

oby te słowa okazały się prorocze

Link to comment
Share on other sites

Mnie też ten error  nachodził. Na szczęście nie za często.

 

A teraz wiadomość dla pań z makowskiego powiatu: dzisiaj stanę się Waszą ziomalą!!! jadę do Makowa do notariusza, a potem do Różana się zameldować, żeby mnie wymeldowali w Chotomowie, bo pan notariusz nie ma pewności, czy nie sprzedaję domu z jakąś "wkładką mięsną". Ech, ta biurokracja! N a szczęście zarówno ludzie, od których kupuję domek, jak i ci, którym sprzedaję są normalni i mają do ludzi i świata dość zaufania, żeby nie rzucać kłód pod nogi.

 

Przeprowadzka będzie gdzieś koło 20 lipca. 18 jest ślub syna mojej przyjaciółki z Legionowa, lepiej będzie mieć nań blisko, no a potem hajda w drogę!

Link to comment
Share on other sites

Ja nie jestem błyskawica, tylko dziecko szczęścia. Bodajże Jung twierdził, że zbiegi okoliczności nie istnieją, ale to tylko dlatego, że mnie nie znał! W moim życiu ciągle zdarzają się sprzyjające zbiegi okoliczności i wcale mnie to nie smuci! Gdyby nie ten ślub, to praktycznie już mogłabym się przeprowadzić, jeszcze tylko trzeba wnętrze odmalować i dokończyć taras. I już.

 

Przy okazji odkryłam dwa rodzaje specjalistycznych farb (to tak jakby ktoś miał taką potrzebę): a) do paneli z pcv i b) do kafelków. Jeszcze nimi nie malowałam, zdaje się, że ta do kafelków jest szczególnie trudna w stosowaniu, bo po wymieszaniu (jest dwuskładnikowa) "działa" tylko pół godziny. Na szczęście powierzchnia "zakafelkowana" nie jest bardzo duża, powinnam więc zdążyć. Dużo roboty jeszcze przede mną, ale ja KOCHAM takie zajęcia.

 

Poznałam też moich sąsiadów od północy z prześlicznym i milutkim pieskiem Niko. Zmartwili mnie natomiast sąsiedzi od zachodu, bo a) on poluje, b) ma jag teriera, który kocha ludzi, ale nienawidzi innych zwierząt. To nie rokuje dobrze dla mojej kocicy, Mimi. Jedyna nadzieja w tym, że podobno przyjeżdżają rzadko.

 

Malagosie, z przyjemnością poznam panie pomagające bezdomniakom w nadziei, że też będę mogła pomagać.

Link to comment
Share on other sites

Na szczęście tylko urlopowicze i to podobno rzadko przyjeżdżają. Żona tego pana tylko na jesieni, na tydzień zbierać grzyby. Ale z drugiej strony to, że nieczęsto tam bywają, to też nie najlepiej: Mimi na pewno będzie wchodziła na ich działkę, przekonana, że tam jest bezpiecznie, a tu nagle... jag terier! Miejmy nadzieję, że nic złego się nie stanie. Muszę postępować zgodnie z moim mottem: "martwię się i przejmuję tylko tym, na co mam wpływ". Inaczej wariacji można dostać.

Link to comment
Share on other sites

Irenko,ja Ci nie odpowiem ,bo na kotkach się nie znam.

Lubię bardzo mruczusie ale ich nie posiadam.

Moje wszystkie po kolei psice kotków nie tolerują./mord w oczach i piana z pyska jak przy wściekliźnie.

Zazdroszczę sąsiadce z pierwszej działki , która ma w domu 7 psów i 12 kotków./wszystko znajdki lub podrzutki/

Link to comment
Share on other sites

Co do przyczyny połamanych kłów to nie mam pojęcia ale może warto pokazać kicię i ten ułamany ząb wetowi. Moja kocica jest z ulicy (zanim ją adoptowałam mieszkała jakiś czas w lecznicy) i też miała połamane kły ale ich resztki zostały w dziąsłach i trzeba było je operacyjnie usunąć.

Link to comment
Share on other sites

Też się nad tym zastanawiałam, Marysiu. Mam nadzieję, że znajdę chwilę - jeszcze muszę zaszczepić psy! - na wizytę z kocicą, chociaż na pewno to nie będzie łatwe. Brak kła stwierdziłam tylko przy ziewaniu, zajrzeć sobie do pyszczka już nie dała. Co do wieku, to nie pamiętam dokładnie kiedy ją wzięłam jako małego kociaczka, będzie z 6 lat temu?...

 

Mam jeszcze jedno pytanie natury medycznej: czy szczepienie przeciw wściekliźnie może zaszkodzić mojemu baaaaardzo stareńkiemu Kajtusiowi? Pamiętam, że naszego Cyryla (seter irlandzki, który żył 15 lat) pani weterynarz odradzała szczepić już kiedy miał lat 13. Tyle, że medycyna poszła jednak naprzód (także ta zwierzęca) i może szczepionki nie są już tak "jadowite". Poradźcie, proszę.

Link to comment
Share on other sites

Gdy ostatnio pytałam Doktora naszego czy szczepić Lesia (lat 12 + Cushing + największe chyba u nas w domu prawdopodobieństwo, że kogoś dziabnie), odpowiedział mi "eeeeee tam" - cokolwiek to znaczy ;)

 

Koteczka 6 lat to młódka! Faktycznie, lepiej pokazać złamanego kła wetowi. Np. złamanego kła u psa mojej sąsiadki nie trzeba było usuwać, ale Doktor go czymś "zabezpieczył", o ile dobrze pamiętam.

Link to comment
Share on other sites

Mieliśmy kiedyś "starą jak świat" pekinkę Mrówkę i zgodnie z sugestią weterynarza nie szczepiliśmy jej na wściekliznę. Zresztą w praktyce szczepionka na wściekliznę działa dłużej niż rok (podobnie jak szczepionki na wirusówki). Ja bym na Twoim miejscu chyba nie szczepiła tyle tylko, że jak się ktoś przyczepi to można dostać mandat ;) No i jest problem gdyby nie daj Boże pies kogoś ugryzł.

Link to comment
Share on other sites

Ale te dawne "wściekłe" szczepionki, były znacznie bardziej zjadliwe od tych obecnych. Jedna, była nawet produkowana w ZSRR i szczepiono psy z jednej wielkiej butli (opisanej bukwami), tradycyjną strzykawką Record (którą trzeba było gotować).

I była akcja szczepienia psów. W Warszawie, na Ursynowie jakoś w maju? w czerwcu? 

Link to comment
Share on other sites

szczepionka na wściekliznę ma działanie na dwa lata tak mówi mój wet,a ja mu bezgranicznie ufam,ale jak kogoś pies zadraśnie zębem to może być masa kłopotów,kwarantanna weterynaryjna pod kątem obserwacji potencjalnej wścieklizny i moim zdaniem nie warto ryzykować,a tak jak pisze konfirm obecne szczepionki są zdecydowanie mniej zjadliwe

Link to comment
Share on other sites

Z tym "dziabaniem" to raczej będzie trudno, bo Kajtuś prawie nie ma zębów, poza tym zawsze jest na smyczy, a jako, że nie widzi i nie słyszy, nie ma bodźców do gryzienia (typu szczekanie, czy widok dużego psa). No, ale oczywiście zawsze się może zdarzyć, że jednak się czegoś przestraszy i może zahaczyć jednym z nielicznych zębów (o ile się nie mylę, kły jeszcze ma. Ale chyba tylko je). Nie powiem, żebyście mnie jakoś szczególnie ukierunkowały - wygląda na to, że co wet, to szkoła! A tak w ogóle to Kajtulek chyba mi się powolutku kończy. Spacery bardzo go męczą, a jak jest gorąco, to już w ogóle tragedia. Raz musiałam go wziąć na ręce, bo nie mógł iść. Chyba będę musiała chodzić na dwa takty: z Kajtusiem króciutko, a potem z resztą ferajny dłużej i dalej. Tyle, że on się strasznie niepokoi, jak zostaje sam. I Dziunia mi głuchnie. NIedługo będzie miała 14 lat. Też nie w kij dmuchał, chociaż nie jest bardzo duża. Czysta rozpacz, bo Szerloka rozpiera młodzieńcza energia, której nie może spożytkować, jako że spacery są dostosowane do najsłabszych.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...