Nutusia Posted June 21, 2015 Share Posted June 21, 2015 My się nie odzywamy, bo nam dogo knebel co i raz zakłada :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 21, 2015 Author Share Posted June 21, 2015 Jak to????? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted June 21, 2015 Share Posted June 21, 2015 Knebel nazywa się error 502... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted June 21, 2015 Share Posted June 21, 2015 Ja jestem głównie na działce, a tam nie ma netu. A jak już wpadnę do Makowa, to zamiast netu, często jest na dogo error. taki sam, jak ten u Nutusi ;). Dzisiaj - cudem mi się udało - może error poszedł spać? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
devoner Posted June 21, 2015 Share Posted June 21, 2015 Ja jestem głównie na działce, a tam nie ma netu. A jak już wpadnę do Makowa, to zamiast netu, często jest na dogo error. taki sam, jak ten u Nutusi ;). Dzisiaj - cudem mi się udało - może error poszedł spać? oby te słowa okazały się prorocze Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 22, 2015 Author Share Posted June 22, 2015 Mnie też ten error nachodził. Na szczęście nie za często. A teraz wiadomość dla pań z makowskiego powiatu: dzisiaj stanę się Waszą ziomalą!!! jadę do Makowa do notariusza, a potem do Różana się zameldować, żeby mnie wymeldowali w Chotomowie, bo pan notariusz nie ma pewności, czy nie sprzedaję domu z jakąś "wkładką mięsną". Ech, ta biurokracja! N a szczęście zarówno ludzie, od których kupuję domek, jak i ci, którym sprzedaję są normalni i mają do ludzi i świata dość zaufania, żeby nie rzucać kłód pod nogi. Przeprowadzka będzie gdzieś koło 20 lipca. 18 jest ślub syna mojej przyjaciółki z Legionowa, lepiej będzie mieć nań blisko, no a potem hajda w drogę! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted June 22, 2015 Share Posted June 22, 2015 Cieszę się, Irenko :) . Maków Makowem, ale zamieszkasz w "przepięknych okolicznościach przyrody", no i będziesz rzeczywiście blisko nas :). Podziwiam, jak szybko to przeprowadziłaś. 20 lipca - już tuż, tuż :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted June 22, 2015 Share Posted June 22, 2015 Witojcies u nos! :) :) W Różanie mam znajome dwie panie pomagające bezdomniakom, jakby Ci się nudziło ;).... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted June 22, 2015 Share Posted June 22, 2015 Irenka - prawdziwa z Ciebie przeprowadzkowa BŁYSKAWICA!!! :D Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 22, 2015 Author Share Posted June 22, 2015 Ja nie jestem błyskawica, tylko dziecko szczęścia. Bodajże Jung twierdził, że zbiegi okoliczności nie istnieją, ale to tylko dlatego, że mnie nie znał! W moim życiu ciągle zdarzają się sprzyjające zbiegi okoliczności i wcale mnie to nie smuci! Gdyby nie ten ślub, to praktycznie już mogłabym się przeprowadzić, jeszcze tylko trzeba wnętrze odmalować i dokończyć taras. I już. Przy okazji odkryłam dwa rodzaje specjalistycznych farb (to tak jakby ktoś miał taką potrzebę): a) do paneli z pcv i b) do kafelków. Jeszcze nimi nie malowałam, zdaje się, że ta do kafelków jest szczególnie trudna w stosowaniu, bo po wymieszaniu (jest dwuskładnikowa) "działa" tylko pół godziny. Na szczęście powierzchnia "zakafelkowana" nie jest bardzo duża, powinnam więc zdążyć. Dużo roboty jeszcze przede mną, ale ja KOCHAM takie zajęcia. Poznałam też moich sąsiadów od północy z prześlicznym i milutkim pieskiem Niko. Zmartwili mnie natomiast sąsiedzi od zachodu, bo a) on poluje, b) ma jag teriera, który kocha ludzi, ale nienawidzi innych zwierząt. To nie rokuje dobrze dla mojej kocicy, Mimi. Jedyna nadzieja w tym, że podobno przyjeżdżają rzadko. Malagosie, z przyjemnością poznam panie pomagające bezdomniakom w nadziei, że też będę mogła pomagać. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted June 23, 2015 Share Posted June 23, 2015 A ci sąsiedzi to stali mieszkańcy, czy tylko urlopowicze? Bo taki terier to rzeczywiście kosa na koty :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 23, 2015 Author Share Posted June 23, 2015 Na szczęście tylko urlopowicze i to podobno rzadko przyjeżdżają. Żona tego pana tylko na jesieni, na tydzień zbierać grzyby. Ale z drugiej strony to, że nieczęsto tam bywają, to też nie najlepiej: Mimi na pewno będzie wchodziła na ich działkę, przekonana, że tam jest bezpiecznie, a tu nagle... jag terier! Miejmy nadzieję, że nic złego się nie stanie. Muszę postępować zgodnie z moim mottem: "martwię się i przejmuję tylko tym, na co mam wpływ". Inaczej wariacji można dostać. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted June 23, 2015 Share Posted June 23, 2015 My też mamy taką weekendową sąsiadkę. Gdy jej nie ma - cały ogród, taras i fajne kryjówki pod tarasem należą do naszej Heleny. Ale gdy jest, a w dodatku ma gości z psami, Hela tam nie chodzi - głupia nie jest ;) :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 23, 2015 Author Share Posted June 23, 2015 No, Mimi niby też głupia nie jest, ale wczoraj zobaczyłam, że nie ma jednego kła!!! Kości gryzła, czy co? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 25, 2015 Author Share Posted June 25, 2015 Co to? Znowu error? Nikt mi nie zasugeruje wyjaśnienia braku kła u Mimi? Że psy tracą zęby na kościach to wiem ale koty??? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted June 25, 2015 Share Posted June 25, 2015 Irenko,ja Ci nie odpowiem ,bo na kotkach się nie znam. Lubię bardzo mruczusie ale ich nie posiadam. Moje wszystkie po kolei psice kotków nie tolerują./mord w oczach i piana z pyska jak przy wściekliźnie. Zazdroszczę sąsiadce z pierwszej działki , która ma w domu 7 psów i 12 kotków./wszystko znajdki lub podrzutki/ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted June 25, 2015 Share Posted June 25, 2015 A ile lat ma kicia? Może po prostu straciła ząbek ot tak?... A może ptaszka upolowała i sobie na kostce jednak złamała? Ludziom też się zęby łamią ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted June 25, 2015 Share Posted June 25, 2015 Co do przyczyny połamanych kłów to nie mam pojęcia ale może warto pokazać kicię i ten ułamany ząb wetowi. Moja kocica jest z ulicy (zanim ją adoptowałam mieszkała jakiś czas w lecznicy) i też miała połamane kły ale ich resztki zostały w dziąsłach i trzeba było je operacyjnie usunąć. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 26, 2015 Author Share Posted June 26, 2015 Też się nad tym zastanawiałam, Marysiu. Mam nadzieję, że znajdę chwilę - jeszcze muszę zaszczepić psy! - na wizytę z kocicą, chociaż na pewno to nie będzie łatwe. Brak kła stwierdziłam tylko przy ziewaniu, zajrzeć sobie do pyszczka już nie dała. Co do wieku, to nie pamiętam dokładnie kiedy ją wzięłam jako małego kociaczka, będzie z 6 lat temu?... Mam jeszcze jedno pytanie natury medycznej: czy szczepienie przeciw wściekliźnie może zaszkodzić mojemu baaaaardzo stareńkiemu Kajtusiowi? Pamiętam, że naszego Cyryla (seter irlandzki, który żył 15 lat) pani weterynarz odradzała szczepić już kiedy miał lat 13. Tyle, że medycyna poszła jednak naprzód (także ta zwierzęca) i może szczepionki nie są już tak "jadowite". Poradźcie, proszę. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted June 26, 2015 Share Posted June 26, 2015 Gdy ostatnio pytałam Doktora naszego czy szczepić Lesia (lat 12 + Cushing + największe chyba u nas w domu prawdopodobieństwo, że kogoś dziabnie), odpowiedział mi "eeeeee tam" - cokolwiek to znaczy ;) Koteczka 6 lat to młódka! Faktycznie, lepiej pokazać złamanego kła wetowi. Np. złamanego kła u psa mojej sąsiadki nie trzeba było usuwać, ale Doktor go czymś "zabezpieczył", o ile dobrze pamiętam. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted June 26, 2015 Share Posted June 26, 2015 Mieliśmy kiedyś "starą jak świat" pekinkę Mrówkę i zgodnie z sugestią weterynarza nie szczepiliśmy jej na wściekliznę. Zresztą w praktyce szczepionka na wściekliznę działa dłużej niż rok (podobnie jak szczepionki na wirusówki). Ja bym na Twoim miejscu chyba nie szczepiła tyle tylko, że jak się ktoś przyczepi to można dostać mandat ;) No i jest problem gdyby nie daj Boże pies kogoś ugryzł. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted June 26, 2015 Share Posted June 26, 2015 Ale te dawne "wściekłe" szczepionki, były znacznie bardziej zjadliwe od tych obecnych. Jedna, była nawet produkowana w ZSRR i szczepiono psy z jednej wielkiej butli (opisanej bukwami), tradycyjną strzykawką Record (którą trzeba było gotować). I była akcja szczepienia psów. W Warszawie, na Ursynowie jakoś w maju? w czerwcu? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
devoner Posted June 26, 2015 Share Posted June 26, 2015 szczepionka na wściekliznę ma działanie na dwa lata tak mówi mój wet,a ja mu bezgranicznie ufam,ale jak kogoś pies zadraśnie zębem to może być masa kłopotów,kwarantanna weterynaryjna pod kątem obserwacji potencjalnej wścieklizny i moim zdaniem nie warto ryzykować,a tak jak pisze konfirm obecne szczepionki są zdecydowanie mniej zjadliwe Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted June 27, 2015 Author Share Posted June 27, 2015 Z tym "dziabaniem" to raczej będzie trudno, bo Kajtuś prawie nie ma zębów, poza tym zawsze jest na smyczy, a jako, że nie widzi i nie słyszy, nie ma bodźców do gryzienia (typu szczekanie, czy widok dużego psa). No, ale oczywiście zawsze się może zdarzyć, że jednak się czegoś przestraszy i może zahaczyć jednym z nielicznych zębów (o ile się nie mylę, kły jeszcze ma. Ale chyba tylko je). Nie powiem, żebyście mnie jakoś szczególnie ukierunkowały - wygląda na to, że co wet, to szkoła! A tak w ogóle to Kajtulek chyba mi się powolutku kończy. Spacery bardzo go męczą, a jak jest gorąco, to już w ogóle tragedia. Raz musiałam go wziąć na ręce, bo nie mógł iść. Chyba będę musiała chodzić na dwa takty: z Kajtusiem króciutko, a potem z resztą ferajny dłużej i dalej. Tyle, że on się strasznie niepokoi, jak zostaje sam. I Dziunia mi głuchnie. NIedługo będzie miała 14 lat. Też nie w kij dmuchał, chociaż nie jest bardzo duża. Czysta rozpacz, bo Szerloka rozpiera młodzieńcza energia, której nie może spożytkować, jako że spacery są dostosowane do najsłabszych. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted June 28, 2015 Share Posted June 28, 2015 Nie ma wyjścia - trzeba Szerlokowi doadoptować jakiegoś młodzieniaszka... ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.