Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Ja uwielbiam przeprowadzki! Dopóki nie osiadłam na wsi, zmieniałam mieszkanie średnio co 5 lat. Sprzedawałam "pudełeczki" i kupowałam do generalnego remontu - takie hobby ;)

 

Teraz też bym się chętnie przeprowadziła - na jakieś odludzie zapomniane przez... ludzi właśnie. Ale do emerytury to nie będzie możliwe, bo jesteśmy na tę cholerną stolicę skazani :(

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu, to jesteś pokrewna dusza! A skoro lubisz się przeprowadzać, to pewno i urządzać mieszkanie. A nie myślałaś z tego upodobania zrobić źródło zarobku? Moja "angielska" siostra kiedyś tak zrobiła: kupiła "ruderkę", wyporządziła ją na cacy i sprzedała z wielkim zyskiem oraz  satysfakcją z dobrze wykonanej pracy. Ona też lubi urządzać (poniekąd zawodowo, bo jest po ASP, po "wnętrzach"). Słyszałam o ludziach, którzy tak żyją, kupują i sprzedają, ciągle się przenosząc. Co o tym sądzisz? Można by się wyspecjalizować na przykład w domkach letniskowych i cały czas przebywać wśród przyrody.

A teraz z innej mańki. Ale się wpakowałam! Dałam się namówić Kasi Kielczance na dołączenie do grupy psiarzy na fejsbuku. I mam wrażenie jakbym wpadła w wir wodny. Aż mi się w głowie kręci. Chyba jestem za stara, zupełnie nie mogłam się połapać, jak to to działa.

 

Nutusiou, widzisz, jak mnie tej fejs otumanił? Przeczytałam jeszcze raz Twój post i widzę, że Ty tak przecież właśnie żyłaś. Może jedyne co w moim pomyśle oryginalne, to te domki letniskowe. Sorry!

Link to comment
Share on other sites

Irenasie, dostrzeglam Cie w tym wirze i "zaprosilam do znajomych" (glupio brzmi, wiem). W sumie ten FB ma mase wad, ale jedna niezaprzeczalna zalete: wielka sile razenia informacyjnego, dzieki czemu udaje sie wiecej ludzi zaangazowac w pomoc psom. Dla mnie to jedyny powod bytnosci na tym inwigilacyjnym portalu spolecznosciowym :)

Link to comment
Share on other sites

Ja na razie trwam, jako ta telewizja, w postanowieniu, że konta na FB nie założę. Już z dogomanią ledwie wyrabiam czasowo i emocjonalnie... Ale cieszę się, że w razie draki, zawsze mogę "uderzyć" do kogoś, kto tam się porusza sprawnie i skutecznie ;)

 

Co do przeprowadzek, był to pomysł na życie i polepszanie warunków mieszkaniowych, bo zaczynaliśmy od 36 m2 w Warszawie, poprzez 52 m, potem 65, na obecnym domku skończywszy. Uwielbiam zmiany, remonty, zmianę aranżacji, a nawet każde najmniejsze przemeblowanie cieszy mnie ogromnie :)

Potem nastały ciężkie czasy, a teraz już jestem za stara i za chora na takie akcje jak samodzielne remonty generalne (a na niesamodzielne nas nie stać :(). W zeszłym roku wyremontowaliśmy własnym sumptem sypialnię i korytarz i długo się po tym wysiłku zbierałam do kupy fizycznie. W tym roku planuję wyszlifować podłogę w salonie oraz wyremontować kuchnię (wybijanie ściany, malowanie, wymiana frontów szafek i renowacja dwóch starych kredensów. Już się boję...

 

A domek letni? Cóż, nie da się, pracując w Wwie 5 dni w tygodniu po 8 godzin :( A do emerytury najpierw trzeba dotrwać... w moim przypadku na dwóch nogach...

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu, to jesteś pokrewna dusza! A skoro lubisz się przeprowadzać, to pewno i urządzać mieszkanie. A nie myślałaś z tego upodobania zrobić źródło zarobku? Moja "angielska" siostra kiedyś tak zrobiła: kupiła "ruderkę", wyporządziła ją na cacy i sprzedała z wielkim zyskiem oraz  satysfakcją z dobrze wykonanej pracy. Ona też lubi urządzać (poniekąd zawodowo, bo jest po ASP, po "wnętrzach"). Słyszałam o ludziach, którzy tak żyją, kupują i sprzedają, ciągle się przenosząc. Co o tym sądzisz? Można by się wyspecjalizować na przykład w domkach letniskowych i cały czas przebywać wśród przyrody.

A teraz z innej mańki. Ale się wpakowałam! Dałam się namówić Kasi Kielczance na dołączenie do grupy psiarzy na fejsbuku. I mam wrażenie jakbym wpadła w wir wodny. Aż mi się w głowie kręci. Chyba jestem za stara, zupełnie nie mogłam się połapać, jak to to działa.

 

Nutusiou, widzisz, jak mnie tej fejs otumanił? Przeczytałam jeszcze raz Twój post i widzę, że Ty tak przecież właśnie żyłaś. Może jedyne co w moim pomyśle oryginalne, to te domki letniskowe. Sorry!

 

 

Ja też się udzielam na fb w jednej jedynej grupie (tej, co teraz i Irenas :) ), na zaproszenie zaprzyjaźnionych osób, i to tylko jak mam chwilkę wolną.

Ale na dogomanię zawsze znajdę minutkę :)

Irenas świetnie sobie radzisz i z malagosem możesz pogadać

Link to comment
Share on other sites

Szybciej? Przecież ja niedługo będę Twoją sąsiadką zza rogu! A konto na fb założyłam po wieloletnim oporze tylko i wyłącznie dlatego, że bardzo lubię Kielczanki. A devonerowi dziękuję za wsparcie, może z czasem się przyzwyczaję, ale na razie wszystko mi się tam wydaje dziwne.

 

PS Łaciaty dzik z raną na karku chodzi za ludźmi i trąca ich nosem, coby dali jeść.

Link to comment
Share on other sites

Droga konserwo, opowiedz nam, co też Ty na tej działce robisz. Nie nudzi Ci się przypadkiem? A jak zachowuje się zwierzę Lerka i zwierzę Bliss (znalazłam wypis z przychodni dla zwierząt z zeszłego roku, kiedy Dziunia była chora na babeszjozę. Na karcie figuruje jak wół: Zwierzę Dziunia.) No to skoro tak jest naukowo, to używam tego sformułowania. A z zabawnych rzeczy właśnie obejrzałam pana Pszczółkę, który perorował o jelenich rykach (był jakiś konkurs na one). Strasznie mnie to zestawienie rozbawiło.

Link to comment
Share on other sites

Droga konserwo, opowiedz nam, co też Ty na tej działce robisz. Nie nudzi Ci się przypadkiem? A jak zachowuje się zwierzę Lerka i zwierzę Bliss (znalazłam wypis z przychodni dla zwierząt z zeszłego roku, kiedy Dziunia była chora na babeszjozę. Na karcie figuruje jak wół: Zwierzę Dziunia.) No to skoro tak jest naukowo, to używam tego sformułowania. A z zabawnych rzeczy właśnie obejrzałam pana Pszczółkę, który perorował o jelenich rykach (był jakiś konkurs na one). Strasznie mnie to zestawienie rozbawiło.

a propos określeń weterynaryjnych to posiadam zaświadczenie,że Roland pies rasy amstaff został wytrzebiony.

Link to comment
Share on other sites

Aż sprawdziłam, w jakich okolicznościach używa się tego słowa.Otóż między innymi wytrzebić to: "wyciąć gruczoły płciowe u zwierząt, głównie samców, przeznaczonych na tucz". Czyli o ile pierwsza część zdania się zgadza, o tyle druga niezupełnie. Ja szczerze mówiąc zetknęłam się z tym określeniem w tym znaczeniu, ale chyba w odniesieniu do koni. Znaczy też nie do końca poprawnie. No chyba, że ktoś tuczy konie.

Link to comment
Share on other sites

Aż sprawdziłam, w jakich okolicznościach używa się tego słowa.Otóż między innymi wytrzebić to: "wyciąć gruczoły płciowe u zwierząt, głównie samców, przeznaczonych na tucz". Czyli o ile pierwsza część zdania się zgadza, o tyle druga niezupełnie. Ja szczerze mówiąc zetknęłam się z tym określeniem w tym znaczeniu, ale chyba w odniesieniu do koni. Znaczy też nie do końca poprawnie. No chyba, że ktoś tuczy konie.

 

A i owszem. Produkcja koni rzeźnych to w Polsce całkiem spora gałąź przemysłu...

Link to comment
Share on other sites

Aż sprawdziłam, w jakich okolicznościach używa się tego słowa.Otóż między innymi wytrzebić to: "wyciąć gruczoły płciowe u zwierząt, głównie samców, przeznaczonych na tucz". Czyli o ile pierwsza część zdania się zgadza, o tyle druga niezupełnie. Ja szczerze mówiąc zetknęłam się z tym określeniem w tym znaczeniu, ale chyba w odniesieniu do koni. Znaczy też nie do końca poprawnie. No chyba, że ktoś tuczy konie.

nie no Rolanda jeszcze nie utuczyłyśmy [url=http://emotikona.pl/emotikony/]035.gif[/url][url=http://emotikona.pl/emotikony/]035.gif[/url][url=http://emotikona.pl/emotikony/]035.gif[/url][url=http://emotikona.pl/emotikony/]035.gif[/url][url=http://emotikona.pl/emotikony/]035.gif[/url]

Link to comment
Share on other sites

A i owszem. Produkcja koni rzeźnych to w Polsce całkiem spora gałąź przemysłu...

Ale czy się je przedtem tuczy? Boże, jaki okropny temat. Ja nie jestem wegetarianką, bo uważam, że świat został tak skonstruowany, że jedno żywe stworzenie zjada drugie i po coś tak zostało wymyślone (no, nazwijmy to tak umownie), chociaż bardzo mi to przeszkadza. Nawet rośliny są przecież żywe i do końca nie wiadomo, czy kiedy odcinam szczypiorek od rosnącej roślinki, to jej nie krzywdzę, albo kiedy przycinam krzaki, bo bardziej mi się podobają z krótszymi gałęziami, to one nie drą się niemo z bólu. Oj, to nieustanne poczucie winy chyba mnie wykończy! Wy też tak macie?

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Jeśli poczucie winy=bezradność to mam..I bardzo żle mi z tym.

I właśnie przez sprawę koni i tego co się dzieje przy transportach do rzeżni tak serdecznie,z całego serca nienawidzę PSL-u...

E/W/R

Link to comment
Share on other sites

Mało się udzielam i na dogo i na fejsie (mamo, jaka ja moderna!), bo baaaardzo jestem zajęta wygrużaniem się. I po co człowiekowi takie morze rzeczy? Znajduję zupełnie nieoczekiwane skarby we własnym domu, na szczęście są ludzie, którym moje onegdaj przydasie teraz się przydadzą. Słowniki do gimnazjum, szafy i szafki na działkę do psiapsióły, która ma nadzieję nareszcie zapanować nad pudłami z zawartością, ubrania, pościel, ręczniki itp. do Fundacji Sue Ryder, kapy na łóżko, koce itp. do schroniska dla psów. Wbrew pozorom nie jest łatwo pozbyć się niechcianych rzeczy. Czy uwierzycie, że dom pomocy społecznej w Legionowie musiałam błagać, żeby przyjął książki? Tzn. urzędniczki musiałam błagać, bo panie tam mieszkające bardzo się ucieszyły. To chyba strach przed dodatkową robotą, nie wiem, czy takie darowizny nie są obłożone jakimiś skomplikowanymi "procedurami". W każdym razie mieszkanki domu od razu ochoczo zabrały się do ustawiania książek na półkach w bibliotece.

Link to comment
Share on other sites

u nas po oddaniu ostatniego papuga, Czubisia, co to pojechał do Warszawy, zwolniła się klatka i skrzynia na pościel, na której ta klatka stała od wieków. Skrzynie opróżniliśmy i wynieśliśmy na działkę, a na tylnej stronie jest data ołówkiem wypisana: listopad 1967 rok...

Link to comment
Share on other sites

Taka skrzynia, nie może być wyniesiona na zatracenie! - zgadzam się z Nutusią w 100% :).

Irenasie, współczuję Ci rozstawania się z przydasiami - to zawsze było dla mnie przykre. Szczególnie - książek żal.....Ale czy książka jest przydasiem?

Z jedzeniem mięsa mam problem. Wiem, że marchewka też żyje, ale nie czuję z nią więzi emocjonalnej. Kilka lat temu, na  kilkutygodniowej diecie dr. E. Dąbrowskiej(roślinna), przestałam jeść i mięso i nabiał. Do nabiału, wróciłam bez żadnych problemów. Mięso - rosło mi w gardle. Ponieważ nie mam czasu ani chęci na komponowanie zdrowych, pełnowartościowych wegetariańskich posiłków, wróciłam do jedzenia mięsa, ale tylko ryb i drobiu. Do rybek i ptaszków (chociaż bardzo lubię te ostatnie) jest mi dalej (i emocjonalnie i ewolucyjnie), niż do krówek, świnek czyli podobnie jak ja  - ssaków. Ale TZtowi, kupuję to inkryminowane mięso o przyrządzam (chociaż często, musi zadowolić sie drobiem ;))

Link to comment
Share on other sites

Ha! Ja widzę, że nie tylko miłość do psów nas łączy, ale także do staroci! Ja też lubię sobie sama wyrenowować to i owo. A ci, którzy przyjadą do Dyszobaby na parapetówę będą mieli okazję poznać kolejną "bratnią duszę": Marylkę. Kobitka jest niezwykle dzielna, bo walczy z poważną chorobą, ale nie opuszcza jej uśmiech i dobry humor, kocha psy (to właśnie ona wzięła boksera z chorymi stawami z "okna życia" i uzdrowiła go) i namiętnie zbiera, a potem własnoręcznie odnawia różne stare meble. Wbrew mężowi, który - jak to często chłopy - uważa, że liczy się tylko nowe (i młode.) Cały domek letniskowy ma tak urządzony, niezwykle stylowo (jak to się teraz mówi).

Żeby nie było tylko o czymś innym, nie o psach, skoro  to dogomania: moje zwierzaki szaleją z niepokoju w tym bałaganie, który zrobiłam, przygotowując się do przeprowadzki. Ciągle muszę je przytulać i deklarować niesłabnącą miłość. Bidulki, żal mi ich, ale inaczej się nie da tego przeprowadzić.

Link to comment
Share on other sites

Nie dość,  że dzieje się coś wyjątkowego, to jeszcze Pańcia ma mniej czasu dla nich. U nas tak było w ubiegłym roku, gdy cały 2-tygodniowy urlop mieliśmy remont (w tym roku czeka nas powtórka z rozrywki i ciąg dalszy). W domu panował wielki bałagan, meble były poprzestawiane, a na dodatek my nie siedzieliśmy i nie głaskaliśmy, tylko lataliśmy z jakimiś szlifierkami i innymi wytwornicami hałasu, a w dodatku smrodziliśmy farbami i lakierami!!!! No żyć się, panie, w takim domu nie da!!!! ;)

Link to comment
Share on other sites

u nas po oddaniu ostatniego papuga, Czubisia, co to pojechał do Warszawy, zwolniła się klatka i skrzynia na pościel, na której ta klatka stała od wieków. Skrzynie opróżniliśmy i wynieśliśmy na działkę, a na tylnej stronie jest data ołówkiem wypisana: listopad 1967 rok...

przed tą datę dopisek "Sprawdzono" i podpis kontrolera. Na dykcie, na tylnej ściance. Czyli Rodzice kupili meble w 1967 roku - dwa biurka, szafki, szafę, tę skrzynię, łóżko-półkę. Skrzynia to idealne schowanko w zabawie w chowanego, rany, ja się tam mieściłam!

I skrzynia przyjechała z nami na wieś jako mebel, obok wersalki, stołu i 4 krzeseł. W niej zawsze chowało się szmatki, stare ręczniki dal psów, ścierki, ścinki ("Mamo, pani kazała przynieść ścinki na lekcję robót..."). To nasza długa historia :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...