irenas Posted May 22, 2015 Author Share Posted May 22, 2015 Dzięki za linki. Na razie czytam tekst pod pierwszym adresem i znalazłam to, co mnie zmroziło w informacji o tych psiakach: "...w przypadku zwierząt o bardziej rozwiniętym układzie nerwowym, zwłaszcza psów, kotów, fretek oraz podobnych zwierząt towarzyszących, można ostrożnie spekulować, że w rażącej większości przypadków odebranie ich dotychczasowemu właścicielowi będzie dla nich olbrzymią traumą – przy oczywistym założeniu, że prawny opiekun się nad nimi nie znęcał, nie zaniedbywał ich itp. Zerwanie takiej więzi emocjonalnej jest okolicznością, która wskazuje na naruszenie (choćby nieumyślne) przepisów Ustawy o ochronie zwierząt. Z tego względu na komorniku ciąży wręcz obowiązek rzetelnej oceny stanu faktycznego, aby uniknąć działania sprzecznego z prawem." Uważam, że w tej konkretnej sytuacji - jeśli oczywiście egzekucja komornicza zostanie przeprowadzona, bo nie wiemy, czy to tylko zapowiedź, czy już fakt - zostało/ zostanie naruszone prawo. Przecież to nie są malutkie pieski, ledwo co wzięte od matki, ale podrośnięte szczeniaki wyraźnie już związane emocjonalnie z właścielem. A co do wywierania finansowej presji - powaiedziano, że ten dłużnik nie ma już nic innego do zabrania mu oprócz tych -bardzo kosztownych, ujważam że to ważne w tym konkretnym przypadku - psów. Ja zdaję sobie sprawę, że to są bardzo skomplikowane i delikaten kwestie, tyle, że u nas cierpienie psychiczne psów nadal uważane jest za wymysł zwariowanych starych panien. Co z tego, że figuruje w przepisach prawnych. Zakaz jazdy po pijaku też figuruje. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 22, 2015 Share Posted May 22, 2015 No, niestety , tak to u nas wygląda. Kiedyś na stronie licytacji komorniczej, znalazłam psa - kundelka. Wartość wywoławcza - 20 zł :(. Dlatego, trzeba starać się zmienić prawo. Niestety, jest to walka z wiatrakami? Syzyfowa praca? Tak naprawdę, dobrostan zwierząt niezbyt obchodzi Polaków, a szczególnie "decydentów" ......no, z małymi wyjątkami http://wyborcza.pl/1,75478,16858629,Poslowie_odkladaja_ustawe_o_ochronie_praw_zwierzat.html Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted May 22, 2015 Share Posted May 22, 2015 Przeczytałam co nie co o tym przypadku i to chyba nie do końca tak jak piszecie. Ten zadłużony facet to hodowca, psy, które zajął komornik to nie były jego "osobiste" psy tylko szczeniaki przeznaczone do sprzedaży (reszta szczeniaków z tego miotu została już zakupione, te dwa o których mowa nie znalazły do tej pory nabywców ale wcześniej czy później zostałyby sprzedane) więc tak czy inaczej zostałyby rozdzielone z właścicielem. Więc akurat to, że zostaną sprzedane na drodze licytacji nie wpłynie w żaden sposób na ich psychikę. Bo z tego co zrozumiałam nie zostały na razie zabrane od hodowcy, zostaną (a raczej zostały bo licytacja chyba się już odbyła) tam do czasu licytacji i trafią bezpośrednio do nowych właścicieli. Czyli praktycznie niczym nie będzie się to różniło od normalnej sprzedaży, która by nastąpiła gdyby facet nie miał długów. Oczywiście zgadzam się, że traktowanie psa jako "majątku ruchomego" jest kontrowersyjne i tak jak piszecie niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt (choć o ile się orientuję we wszystkich innych aktach prawnych typu prawo spadkowe itd. zwierzęta mają status właśnie tego nieszczęsnego "majątku ruchomego" co ma się nijak do spójności prawa) ale uważam, że w tym konkretnym przypadku mówienie o cierpieniu psychicznym psów jest pewną przesadą. To tak w ramach pewnej polemiki :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 22, 2015 Share Posted May 22, 2015 Tej konkretnej sprawy, aż tak dokładnie nie znałam - dzięki. Mnie raczej chodzi o ogólną niespójność i nieprecyzyjność ustawy - o czym sporo w podanych wyżej linkach, a czego dobitnym przykładem, jest ten choćby passus :) Art. 1. 1. Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę. 2. W sprawach nieuregulowanych w ustawie do zwierząt stosuje się odpowiednio przepisy dotyczące rzeczy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted May 22, 2015 Share Posted May 22, 2015 Tej konkretnej sprawy, aż tak dokładnie nie znałam - dzięki. Mnie raczej chodzi o ogólną niespójność i nieprecyzyjność ustawy - o czym sporo w podanych wyżej linkach, a czego dobitnym przykładem, jest ten choćby passus :) Art. 1. 1. Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę. 2. W sprawach nieuregulowanych w ustawie do zwierząt stosuje się odpowiednio przepisy dotyczące rzeczy. Z tym się w pełni zgadzam :) Zresztą trudno się nie zgodzić po przeczytaniu zestawienia dwóch powyższych zdań ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted May 22, 2015 Author Share Posted May 22, 2015 A ja już nie mogę ani czytać ani słuchać tych różnych "polemik" na tematy mniej lub bardziej polityczne, którymi nas karmią na przykład w telewizorze. Jak widzę Dudę albo Komorowskiego albo Kukiza albo nie daj Boże Korwina Mikke (czy jak się go tam odmienia) albo jakąś Ogórek (mam tylko nadzieję, że nie jest spokrewniona z Michałem Ogórkiem, którego lubię czytać) czy o zgrozo! dziadka Millera to wyłączam aparat! Podobny odruch wzbudził we mnie artykuł o pośle Suskim i przepychankach z ustawą o ochronie zwierząt. Wynika z niego, że ludzka natura jest raczej podła i forsa forsa forsa to wszystko, co się liczy. Marysiu, ja też nie znałam sprawy mastifów tybetańskich w szczegółach, bazowałam na dość łzawym reportażyku w tvn, ale teraz widzę, że to była znowu czysta manipulacja. Bo zgadzam się z Tobą, że tak jak to przedstawiłaś, niczym się to nie różni od zwykłej sprzedaży (chociaż te szczeniaki były jakieś duże). Natomiast nie byłabym już taka pewna, czy nowy właściciel, nabywszy zwierzaki za niższą cenę, jak to na licytacji mienia dłużnika, nie sprzeda ich za znacznie wyższą. Po coś była informacja, że to "najdroższa rasa na świecie". Oj, robię się całkiem paranoiczna. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted May 22, 2015 Share Posted May 22, 2015 Z artykułu, który ja czytałam wynikało, że były urodzone w styczniu czyli miały jakieś 4 miesiące więc faktycznie już takie podrośnięte. Ale skoro to taka droga a do tego wymagająca rasa to pewnie nie tak łatwo znaleźć na nie kupca, stąd ten wiek. Chociaż oczywiście nie ręczę za wiarygodność artykułu z którego zaczerpnęłam te informacje, w dzisiejszych czasach nigdy nic nie wiadomo ;) Co do tego co zrobi potencjalny kupiec to nie wykluczone, że zdarzy się tak jak podejrzewasz... Ale oby nie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted May 23, 2015 Author Share Posted May 23, 2015 Oby. Kochani, informacja z linii frontu: dziś po południu podpisuję umowę przedwstępną na Dyszobabę! A jutro wybieram się fo sąsiadów na rozmowę o sprzedaży mojego domu. Trzymajcie za mnie nadal kciuki! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 23, 2015 Share Posted May 23, 2015 Trzymam z całej siły :). Trochę Ci tej Zdyszanej Kobietki zazdroszczę ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted May 23, 2015 Share Posted May 23, 2015 Trzymamy, trzymamy :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted May 23, 2015 Author Share Posted May 23, 2015 Moje Kochane! Potwierdziło się, że świat (a przynajmniej Polska, czy też Mazowsze) to jedna wielka wiocha! Otóż okazało się, że pan, który przyszedł wyceniać mój dom jeździł w młodych latach na wakacje z dziećmi do... no dokąd? Do Dyszobaby!!! Trzyletni synek, nie mogąc zapamiętać tej trudnej nazwy, mówił, sepleniąc, "do Męcydusy". Strasznie mnie ten zbieg okoliczności rozbawił i postanowiłam na codzień używać dziecięcej nazwy mojego przyszłego miejsca zamieszkania. Tym bardziej, że przecież dysząca baba to zmęczona baba, prawda? Czyli nie tak bardzo nowa nazwa odbiega od rzeczywistości. A tak przy okazji pochwalę się, że nie jestem znów taką idiotką i wycena pana specjalisty była zbieżna z moim przekonaniem co do ceny domu. Ha! Mam dziką satysfakcję, chociaż wolałabym mieć więcej pieniędzy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted May 23, 2015 Share Posted May 23, 2015 To tak, jak mój mały Michał chciał pańską skórkę na Bródnie, a poprosił o "Boże ciałko" :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted May 24, 2015 Author Share Posted May 24, 2015 Dzieci są fantastyczne jak o nazywanie rzeczy chodzi. "Kup mi wąża" - prosił mój mały siostrzeniec Adaś, uczulony na wszystko, co się rusza. Wymyślił sobie, że wąż nie ma ani futra, ani piór to będzie w sam raz. A odmiana - na logikę przecież jak jest "wąż", powinno być i "wąża", no nie? Przecież jest Książ/ Książa, a nie Księża. Dostał żółwia, który żyje do dziś (pewno ma już z 50 lat!). Pani biologiczko, takie różowe kulki na końcu przyrostów na sośnie to przyszłe szyszki? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mazowszanka13 Posted May 24, 2015 Share Posted May 24, 2015 To jednak Dyszobaby. No to wpychamy się na parapetówkę ! :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted May 24, 2015 Share Posted May 24, 2015 Pani biologiczko, takie różowe kulki na końcu przyrostów na sośnie to przyszłe szyszki? Trzeba by zdjęcie zobaczyć,ale obawiam się,że to są robale. Zapomniałam jak to się nazywa,u mnie przez kilka lat były na świerkach i tylko systematyczne zrywanie i palenie wypleniło to robactwo. Ciekawe co Krysia powie , bo mogę się mylić nie widząc okazu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 24, 2015 Share Posted May 24, 2015 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 24, 2015 Share Posted May 24, 2015 Nie wiem czemu, nie mogłam pisać pod spodem :( To na górze, to owocostan męski - pylniki z pyłkiem. Wyczytałam, że pyłek sosny jest doskonała zasypką (wiedziałam to o pyłku z widłaków - są pod ochroną - ale o sosnowym - nie) i że stosowany jest w kuracjach odmładzających ;) :D - trzeba poszukać - JAK???? To niżej, to pędy sosny(z których się robi syrop) a na nich, na czubku owocostan żeński, czyli zadatek na przyszłoroczną zieloną szyszkę(po zapłodnieniu przez pyłek). Ta przyszła szyszka, początkowo jest jeszcze mniejsza, i często - czerwona. Zielone, miękkie szyszki, z których też się robi syrop, to są niedojrzałe szyszki zeszłoroczne. W nich są już schowane nasionka. Dojrzeją z końcem lata. Wtedy szyszki będą twarde i brązowe Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted May 24, 2015 Author Share Posted May 24, 2015 No to dobrze się domyśliłam. A jeszcze ładniejsze są zawiązki szyszek modrzewi. Taki malutki, precyzyjny cud natury. A widziałyście bizona Popiołka? Sama słodycz. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted May 24, 2015 Share Posted May 24, 2015 Zapraszam do naszego Pikusia, wstawiłam zdjęcia psiątka: http://www.dogomania.com/forum/topic/137136-psiaki-z-naszej-wsi/page-26 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted May 25, 2015 Share Posted May 25, 2015 Czerwone kulki na świerkowych gałązkach (i modrzewiowych) to potworna zaraza :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 25, 2015 Share Posted May 25, 2015 Czerwone kulki na świerkowych gałązkach (i modrzewiowych) to potworna zaraza :( Kulka kulce nierówna ;) To sa kulki, które lubimy Ale ochojników(galasy u iglastych) - nie lubimy Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted May 25, 2015 Share Posted May 25, 2015 Zdecydowanie tak - na ochojniki pryskamyyyyyyyyyy!!!!!!!! A także je obrywamy (jeśli sięgniemy) i palimy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted May 25, 2015 Author Share Posted May 25, 2015 A wiecie, że ja nigdy w życiu takiego ochojnika nie widziałam? Albo natykam się wyłącznie na zdrowe iglaki, albo jestem koncertową gapą. A to jest zwierzę, bakteria, czy grzyb? A może wirus? Dzisiaj mieliśmy spotkanie trzeciego stopnia. Otóż na działce na przeciwko mojego domu spał dzik. Niewielki i sam (chyba odłowiono pozostałe, bo jakoś mało ich widać). Szerlok obudził go szczekaniem. Zwierzak wstał i czochrając się rozkosznie o drzewa zaczął iść w stronę szczekulca. A ten w nogi! Przyleciał do mnie, musiałam go utulić w stresie. Całe szczęście, że się ich boi, chociaż taki mały dziczek to chyba raczej nic złego by mu nie zrobił. Ciekawa jestem, gdzie się podziały lochy z małymi. Podobno znowu przybyło ich 20. Jak co roku. PS Dyszobaba moja! Oczywiście, że zrobię parapetówę. Zapraszam wszystkich sympatyków Szerloka. Dam znać, kiedy będę gotowa. Na razie do akcji wchodzi pan dekarz. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted May 25, 2015 Share Posted May 25, 2015 Owad "mszycopodobny" , czyli źwierz . Tych dzików, to u Ciebie stanowczo zbyt wiele. Mam nadzieję, że w Dyszobabie takowych nie ma. Na parapetówkę, oczywiście przybędziemy. Wreszcie będzie okazja poznać Szerloka (i resztę) osobiście :). Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted May 26, 2015 Share Posted May 26, 2015 Gratuluję, choć mam nadzieję, że pomimo żeś baba, Irenko, do dyszących nie dołączysz! ;) Dziękuję za zaproszenie na parapetówkę, z największą radością dołączę do świętowania :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.