Jump to content
Dogomania

Nie kupuj- adoptuj! CZEMU?!?!?


alen

Recommended Posts

Dobieranie psów pod kątem temperamentu jest jak najbardziej wskazane, znacznie bardziej, niż pod kątem wyglądu :) Sama mam takie rasy czy typy, które kocham i takie, których bym nie chciała mieć żeby mi dopłacali (np. beagle, husky) ;)

BTW, wśród małych piesków i ozdóbek też są niesamowicie zróżnicowane charaktery, i zrównywanie powiedzmy chi, pinmina i shitzu jest równie idiotyczne jak maliniaka z hasiorem ;)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 320
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Dokładnie, ja bym się psa myśliwskiego, czy innego z silnym popędem w jakimś kierunku nie podjęła, żadnego pierwotniaka, żadnego beagle. Za nic, nawet za dopłatą, bo wiem, ze to nie mój charakter, nie moja bajka.
Tylko wiesz, z drugiej strony ludzi dziwi wszystko, jak jakiś czas temu powiedziałam, że w marcu będę mieć drugie dziecko (pierwsze ma w tej chwili 18 miesięcy), usłyszałam "ale to odważna jesteś, nikt, kogo znam, a kto ma jedno, nie chce drugiego, bo to TAKI wysiłek", ewentualnie "a ty się nie boisz, jak sobie dasz radę z dwójką?" Zawsze na to drugie odpowiadam, ze już mam 10 metrów folii bąbelkowej w piwnicy, dzieci szczelnie owinę i spokój, nie uciekną, nie zabiją się. Ludzie w ogóle lubią komentować.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']z jednej strony tak, ale z drugiej...
wyzel niemiecki czy weimarski to sa stworzenia ciete na drapiezniki. zdarza sie, ze na polowaniu spotka taki jakiegos twardziela i wraca z zakrwawionymi uszami i klata do szycia mimo ze jest na codzien ulozonym psem i to czesto nie tylko polujacym, ale tez konkursowym czy nawet trialsowym, a tam to naprawde jest system zero-jedynkowy i eliminuja cie za kazde potkniecie.

moja znajoma ma takiego psa i np zalozyli mu raz obroze z gps i okazalo sie, ze mimo ze pies na serio dobrze "zrobiony" to jak wpadl na sarne to sobie ze 150 metrow pogonil dla przyjemnosci za zanim wrocil do dalszej pracy.

moje dwie dorosle suki tez sa fajnie zrobione jesli chodzi o sarny itd, na trialsach tiamat wpadla na kozla i bez problemu sie odwolala, w ogole nie bylo mowy o jakimkolwiek gonieniu, bo wiadomo, ze pies wiedzial, po co jest w tym polu itd.
jednoczesnie jestem pewna, ze gdyby czysto hipotetycznie biegla sobie, nikt by na nia nie patrzyl i napotkalaby na sarenke, to by sobie ja pogonila dla funu kawalek.

tylko ze wlasnie: wszystkie moje psy od pierwszych tygodni z nami sa puszczane bez smyczy, uczone, ze trzeba sie pilnowac itd przez co nabywaja swoistej jak ja to nazywam "inteligencji terenowej" i jednoczesnie bardzo, bardzo szybko maja kontakt ze zwierzyna i to nie jest dla nich taka podjarka jak dla niektorych wyzlow, ktore sarne widza raz na pol roku i przez to nie ma cienia szansy, aby wypracowac odwolywalnosc, bo po prostu pies na wido sarny wpada w niezdrowy stan emocjonalny. kazda z moich suk pogonila nie raz sarne-nie ma na swiecie wyzla, ktory tego nie zrobil. ale przez te wszystkie czynniki, ktore wymienilam, nigdy w zyciu nie musialam np. szukac moich psow 5 km dalej, bo nawet ja miewaly wpadki to mialam 100% pewnosci, ze wroca za chwile do mnie.
dla mnie dobrze prowadzony pies mysliwski z gr 7 to jest pies, ktorego nie da sie zgubic na spacerze nawet jak ktos sie bardzo postara.


oczywiscie jesli ktos chce psa, dla ktorego sensem zycia jest pilka i kliker to nie tedy droga.
co nie oznacza, ze pies mysliwski nie pobiega za pila, nie powiczy sztuczek ani nie pobiega po torze agility.
moje pieski robia z nami bardzo, bardzo duzo roznych rzeczy, a moj najstarszy pies to nawet jest perfekcjonista i mega kujonem:))
ale wiadomo, ze to sa przede wszystkim psy dla ludzi bardzo, bardzo aktywnych, ktorzy lubia sie z chaty ruszyc i to nie na 15 minut.
i to dla ludzi, dla ktorych aktywnosc nie oznacza stania i rzucania psu pilki na podworzu.
i trzeba sie liczyc z pewnymi zachowaniami, ktore wsrod innych ras nie wstepuja np. martwa, twarda stojka, podczas ktorej pies nie reaguje absolutnie na nic, bo jest w zupelnie innym wymiarze i ktora wymaga reakcji ze strony przewodnika-czasem za psem trzeba w krzuny wlezc:)))

np. mi sie wydaje, czekunia, ze do was taki wyzel z krwi i kosci by mega pasowal i mielibyscie sporo radosci i podjarki z jego poszczegolnych etapow rozwoju i sadze, ze moglibyscie sie dosyc wkrecic w takie nawet podstawowe, instynktowne szkolenie takiego pieska, bo to jest bardzo, bardzo fajne i np. powiem szczerze, ze my duzo wiekszej podniety doznalismy jak mala greta pierwszy raz sama wypracowala ptaka i utrzymala stojke niz jak nauczyla sie przybijac piatke:))))


ja w zyciu mialam rozne psy, ale odkad moj stary przyprowadzil do chaty pierwszego setera, to mimo ze po drodze rozne kundle sie trafialy, to jednak moje mysli ciagle dazyly do tego, aby miec czarna mende. i pamietam jak wzielam pierwszy raz tiamat na rece i ruszylysmy w trase lublin-wroclaw...nigdy nie czulam sie tak spelniona jak wtedy. pamietam jak hodowczyni zapytala mnie, dlaczego gordon:))) a ja na to, ze cale zycie czealam na czlowiea, z ktorym bede miec setera szkockiego, a nie ojca moich dzieci:)))))))


a i jeszcze moze dodam, ze tiamat chodzi luzem po osiedlowych trawnikach mimo ze sa tam koty. w ogole sie nie dygam, ze ktoregos pogoni, bo nie znaczy nie. ronja tez coraz czesciel lata tam luzem mimo ze jest fanem kotow i na bank, gdyby spotala na spacerze, to gdybym nie zobaczyla go pierwsza, to by go pogonila. oczywiscie jak sa w trojke to tylko tiamina moze byc luzem, gdyz to moj pupil i ma specjane wzgledy. ale po prostu: nie ma czegos takiego, ze pojda w dluga za kotkiem i moge im pod tym wzgledem wierzyc.[/QUOTE]

Zgadzam się z Tobą:) o to właśnie mi chodziło, tylko Ty ujęłaś głębiej temat;). Zgadzam się również z tym, że moje psy są tylko w typie, więc pewne cechy ras mają, pewnych nie, może dlatego jest mi z nimi łatwiej. Pewnie jak trafi do mnie pierwszy wyżeł z rodo, przekonam się na 100%, jak moje przemyślenia i doświadczenia mając ię dorzeczywstości.
Natomiast generalnie uważam podobnie: obydwa psy od pierwszych chwil pobytu u nas są codziennie w terenie (pola, rzadziej las, bo nie daje im takiej radochy), więc tak jak napisałaś, ten rodzaj spacerów nie jest dla nich czymś niezwykłym, są z takimi warunkami obyte, więc na pewno nie zareagują tak jak pies, który na pola idzie raz w miesiącu. Oczywiście też zdarzyło im się lub zdarza;) pogonić szaraka czy sarnę, ale jest to tylko wtedy, gdy ja się nad czymś zawieszę i nie mam nad nimi kontroli, czy nie mam z nimi kontaktu. Wtedy poniekąd jest "chulaj dusza, piekła nie ma".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Dokładnie, ja bym się psa myśliwskiego, czy innego z silnym popędem w jakimś kierunku nie podjęła, żadnego pierwotniaka, żadnego beagle. Za nic, nawet za dopłatą, bo wiem, ze to nie mój charakter, nie moja bajka.
Tylko wiesz, z drugiej strony ludzi dziwi wszystko, jak jakiś czas temu powiedziałam, że w marcu będę mieć drugie dziecko (pierwsze ma w tej chwili 18 miesięcy), usłyszałam "ale to odważna jesteś, nikt, kogo znam, a kto ma jedno, nie chce drugiego, bo to TAKI wysiłek", ewentualnie "a ty się nie boisz, jak sobie dasz radę z dwójką?" Zawsze na to drugie odpowiadam, ze już mam 10 metrów folii bąbelkowej w piwnicy, dzieci szczelnie owinę i spokój, nie uciekną, nie zabiją się. Ludzie w ogóle lubią komentować.[/QUOTE]
Dla niektórych wszystko jest OKROPNYM wysiłkiem...
Dziecko, pies... "a tobie to się tak chce biegać z tymi psami i jeszcze jeździć na jakieś zawody?"....

Link to comment
Share on other sites

Sybel, to ja Cię zapraszam na sesje treningową mojego psa. Chcesz, to zobaczysz na żywo. Dam Ci nawet poklikać.
To nie jest tak, że metody pozytywne działają tylko na małe słodkie pieski. Na duże bydlaki nie mające oporu ruszyć na człowieka czy wypatrujące zwierzyny aby dogonić-zabić-zjeść (w odróżnieniu od pogonić, bo to fajna zabawa) również. Tylko trzeba dobrze znać popędy psa i wyjść daleko poza schemat smakołyk/zabawka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']no mnie sie strasznie duzo osob pyta ja to jest mozliwe, ze moje pieski nie robia rozpierdu w chacie. dla mnie to jest takie pytanie "ja to mozliwe, ze nie sraja w domu?":)))
no normalnie: jak nie ma sezonu na teren to z ranca dostaja taki wycisk na spacerze, ze nie za wiele im sie chce robic rozpierd, bo spia (chya ze greta, ale ona ma 7 miesiecy, wiec pewne rzeczy sa wybaczone poza tym jak nikt ze starszych nie chce z nia siac zametu to tez idzie w kime) a potem po robocie to samo.

i teraz tak: nie kazdy to lubi, nie kazdy ma czas...no i nie kazdy musi miec wyzla.[/QUOTE]

Hehe, u nas też są podobne pytania:evil_lol:, a raczej stwierdzenia, że my to na pewno mieszkamy w domu z dużym podwórkiem, a jak odpowiadam, że nieee i że psy są z nami w bloku to w odpowiedzi widzę wielkie oczy i zdziwienie, że jak to? Taaakie duże psy i w dodatku w bloku? Zazwyczaj odpowiadam zgodnie z prawdą, że moje psy w domu uwaga! przeważnie śpią i to zazwyczaj w tym pokoju, w którym akurat jesteśmy my, więc równie dobrze mogłabym mieć kawalerkę, bo obecnie i tak wszystkie pokoje nie są wykorzystywane.

Link to comment
Share on other sites

A to fakt, ludzie strasznie się dziwią, jak w mieszkaniu można mieć kilka psów, czy w ogóle dużego psa. Nie wiem jak oni sobie to wyobrażają - że pies cały dzień urządza wyścigi z kuchni do salonu? Przecież logiczne jest, że bawi się, biega, pracuje na zewnątrz, na spacerach. W domu z ogrodem też trzeba conajmniej wyjść z tego domu do ogrodu, albo w teren, żeby z psem coś sensownego porobić. A skoro trzeba i tak z domu wyjść, to nie widzę wielkiej różnicy, czy wyszło się na podwórko, czy na łączkę 200 m od bloku - i tak trzeba się ubrać i ruszyć tyłek. Zresztą nawet psy podwórkowe nie spędzają całego dnia na bieganiu dookoła domu, tylko większość czasu wylegują się w budzie albo na trawniku.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']Sybel, to ja Cię zapraszam na sesje treningową mojego psa. Chcesz, to zobaczysz na żywo. Dam Ci nawet poklikać.
To nie jest tak, że metody pozytywne działają tylko na małe słodkie pieski. Na duże bydlaki nie mające oporu ruszyć na człowieka czy wypatrujące zwierzyny aby dogonić-zabić-zjeść (w odróżnieniu od pogonić, bo to fajna zabawa) również. Tylko trzeba dobrze znać popędy psa i wyjść daleko poza schemat smakołyk/zabawka.[/QUOTE]


Dardamell, ja to doskonale rozumiem, po prostu moja zwichrowana wyobraźnia podsunęła mi bardzo abstrakcyjne obrazy typu klikanie zacytowanego przez Ciebie wcześniej zdania morsem na psa :) Niestety do Wrocławia nie podjadę, mam już brzuch, jak w 8. miesiącu, choć to dopiero 6. i ledwo się ruszam :) Mąż już ze dwa razy mi groził, ze greenpeace wezwie, jak szłam do wanny się odmoczyć ;)

Link to comment
Share on other sites

To morsem nie było. Klikanie było normalnie a hasła rzucane pod nosem coby pies jednak nie usłyszał, bo ona to taka ą ę i wulgaryzmów nie lubi.
Suka pożyje jeszcze z jakieś 5-6 lat, więc masz czas na odwiedziny.
Najfajniejsze jest ćwiczenie z przegenialnymi bażantami, które nie wiedzieć czemu zamiast odlecieć bniegną kilkadziesiąt metrów zaraz przed psim nosem a jak jednak zdecydują się odlecie to robią to w ostatniej chwili, np. gdy pies już na nie przypadkowo siada.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']
ja w zyciu mialam rozne psy, ale odkad moj stary przyprowadzil do chaty pierwszego setera, to mimo ze po drodze rozne kundle sie trafialy, to jednak moje mysli ciagle dazyly do tego, aby miec czarna mende. i pamietam jak wzielam pierwszy raz [B]tiamat[/B] na rece i ruszylysmy w trase lublin-wroclaw...nigdy nie czulam sie tak spelniona jak wtedy. pamietam jak hodowczyni zapytala mnie, dlaczego gordon:))) a ja na to, ze cale zycie czealam na czlowiea, z ktorym bede miec setera szkockiego, a nie ojca moich dzieci:)))))))[/QUOTE]

A ja z innej beczki :eviltong:
[B]a_niusia [/B]a skąd imię Tiamat? Miałam sukę o takim imieniu jakieś 15 lat temu ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magdabroy']A ja z innej beczki :eviltong:
[B]a_niusia [/B]a skąd imię Tiamat? Miałam sukę o takim imieniu jakieś 15 lat temu ;)[/QUOTE]

tiamat to jest [URL]http://pl.wikipedia.org/wiki/Tiamat[/URL]

poniewaz bardzo ciezko o lepsze imie dla psa pletwonurka to zostawilam jej rodowodowe.


ale czesto mowie na nia tez tiamina, bo niedobor tiaminy powoduje delirium tremens:)))))

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']tiamat to jest [URL]http://pl.wikipedia.org/wiki/Tiamat[/URL]

poniewaz bardzo ciezko o lepsze imie dla psa pletwonurka to zostawilam jej rodowodowe.


ale czesto mowie na nia tez tiamina, bo niedobor tiaminy powoduje delirium tremens:)))))[/QUOTE]

Wiem co ono znaczy ;) Tylko ja moją sukę tak nazwałam, bo jest też taka grupa muzyczna ;)
Do tej pory żyłam w przekonaniu, że tylko ja tak specyficznie nazwałam swoją sukę :D

Link to comment
Share on other sites

Ja od dziecka chowałam sie z psami i wtedy byly to tylko różne kundelki, wszystkie szanowane i kochane. Ale od chwili gdy stałam się samodzielna i z własnym mieszkaniem mam psy rodowodowe bo cchciałam mieć psy o określonym przede wszystkim charakterze ale i urodzie. Najpierw miałam owczarki niemieckie, potem jak zaczęto tę rasę degenerować fizycznie i psychicznie przerzuciliśmy się z mężem na rottweilery. Mam je już ponad 30 lat, wszystkie były wystawowe, szkolone na obronne i wszystkie nie stanowiły zagrożenia dla otoczenia wbrew idiotycznej opinii. Nie skrzywdziły nigdy nikogo - ani człowieka, ani małego dziecka ani żadnego małego czy dużego zwierzaka. Napastowane przez małe pieski olewały je, jeśli przez duże pacyfikowały ciałem nie używając nigdy zębów. Ale to była moja stała i ciężka praca w wychowanie ich od szczenięcia bo nie chodzilo mi o szpanowanie rodowodami czy tytułami wystawowymi ale wlasnie tym, że mimo strasznej opinii moje rottweilery raczej zaliżą na śmierć niż zagryzą cokolwiek.
A jednocześnie kocham wszystkie psy, wokoł mnie jest wiele uroczych kundelków z ktorymi moje psy się przyjaźnią i bawią. A do mojej ostatniej rottki adoptowałam pieska, którego chciano uśpić bo pogryzł dorosłą córkę właścicielki i nikt go nie chciał bo się bali. A ja choć już dobrze starsza pani mimo paniki wszystkich znajomych go wzięłam i 5-letni pies u mnie jest dopiero pół roku a ja jeszcze nie usłyszałam warknięcia. Pies jest kochany, przyjazny do ludzi i psów, spokojny tylko boi się burzy i strzałów ale i to udaje mi się w nim stlumić bo go nie pocieszam tylko ochrzaniam. Choć na razie Sylwestra się trochę boję. Bo moje wszystkie poprzednie i obecne psy i suki nigdy niczego się nie bały.
Więc nie problem jakiego psa mieć - rasowego czy nie, problem żeby wiedzieć co to jest pies, jak myśli, jak czuje, dlaczego tak a nie inczej reaguje i wtedy każdy pies jest mądry, kochany. No i faktycznie trzeba dobierać psa do siebie - czyli jak się nie jest myśliwym czy sportowcem to nie bierze się psów wymagających dużego ruchu bo wtedy unieszczęśliwia się i pasa i siebie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']I odwrotnie, pies o małych możliwościach lub chęciach doprowadzi do rozpaczy aktywnego właściciela ;)[/QUOTE]
Jakbym widziała siebie i swojego psa. ;-)


Ja natomiast całe życie miałam (albo też: u mnie w domu były) psy przygarnięte z ulicy, adoptowane ze schroniska. Zawsze trafiały do mojej rodziny jako dorosłe. Wszystkie oczywiście kochane przez nas, ale kiedy przyjdzie czas, że będę mogła pozwolić sobie na kolejnego psa, będzie to na pewno pies rasowy. Wynika to z tego, że już jestem zwyczajnie zmęczona „użeraniem” się z psami. Być może brzmi to szorstko, ale życie z psem po przejściach (a teraz mam taki „egzemplarz” szczególny, nie ma chyba problemu, którego ten pies w sobie nie nosi) każdy wie, jak wygląda. Wiecznie trzeba się dostosowywać do psa. Nie mogę nigdzie z psem wyjść, nigdzie go zabrać, bo ma napady histerii (szczytowej przy zauważeniu każdego obcego osobnika swojego gatunku, nawet wielkości wiewiórki). Akceptuję ją i uwielbiam, ale niestety nie jest moim spełnieniem marzeń o psie, z którym będę mogła dzielić życie, angażować się w różne aktywności. Nie mam różowych okularów i wiem, że szczenię jakiejś rasy nie od razu oznacza przepis na sukces i bezproblemowość. Jednak wiadomo, że szukając interesującej nas rasy, szuka się jednocześnie interesujących nas cech, a mając szczenię u siebie dokłada się wszelkich starań, by w przyszłości wszystko było tak, jakbyśmy chcieli.
Zawsze podobały mi się dogi niemieckie, wyżły i setery. Ciągle mi się podobają. Ale nigdy tych ras nie będę miała. Nie mój charakter.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aleola']Jakbym widziała siebie i swojego psa. ;-)


Ja natomiast całe życie miałam (albo też: u mnie w domu były) psy przygarnięte z ulicy, adoptowane ze schroniska. Zawsze trafiały do mojej rodziny jako dorosłe. Wszystkie oczywiście kochane przez nas, ale kiedy przyjdzie czas, że będę mogła pozwolić sobie na kolejnego psa, będzie to na pewno pies rasowy. Wynika to z tego, że [B]już jestem zwyczajnie zmęczona „użeraniem” się z psami. Być może brzmi to szorstko, ale życie z psem po przejściach (a teraz mam taki „egzemplarz” szczególny, nie ma chyba problemu, którego ten pies w sobie nie nosi) każdy wie, jak wygląda. Wiecznie trzeba się dostosowywać do psa. Nie mogę nigdzie z psem wyjść, nigdzie go zabrać, bo ma napady histerii (szczytowej przy zauważeniu każdego obcego osobnika swojego gatunku, nawet wielkości wiewiórki). Akceptuję ją i uwielbiam, ale niestety nie jest moim spełnieniem marzeń o psie, z którym będę mogła dzielić życie, angażować się w różne aktywności.[/B] Nie mam różowych okularów i wiem, że szczenię jakiejś rasy nie od razu oznacza przepis na sukces i bezproblemowość. Jednak wiadomo, że szukając interesującej nas rasy, szuka się jednocześnie interesujących nas cech, a mając szczenię u siebie dokłada się wszelkich starań, by w przyszłości wszystko było tak, jakbyśmy chcieli.
Zawsze podobały mi się dogi niemieckie, wyżły i setery. Ciągle mi się podobają. Ale nigdy tych ras nie będę miała. Nie mój charakter.[/QUOTE]

Mam identycznie ;) nigdy więcej nie wezmę psa bezpośrednio ze schroniska. No chyba że będę mieć własny domek z ogródkiem gdzieś na jakimś zadupiu.

Link to comment
Share on other sites

Prawdę mówiąc mam lekkie wrażenie, że niektórzy po prostu poniekąd pozwalają psu na bycie nieznośnym, zwalając winę na "po przejściach". Ja mam psy po przejściach, często bardzo, bardzo poważnych i trudno, nie ma opcji, żeby mi psy "rządziły"- stopniowo, ale uparcie i stanowczo forsuję to co chcę.
W tej chwili mam przynajmniej trzy-cztery psy, które były mocno lękowe- Maniek, katowany do połamania przez byłego właściciela, w schronie przez dwa lata nie wychodził z budy, kiedy pojawiał się człowiek; Żubr- chi ze zrypaną socjalką i Szelma, wywalona z auta, tak przerażona, że przez dwa miesiące nikt jej nie mógł złapać, łapałam ją na sedalin....
Owszem, Szelma jeszcze wykazuje bardzo dużo gestów podporządkowania wobec obcych, a Maniek ciągle boi się niektórych rzeczy (np łapania znienacka na ręce), ale oba zupełnie normalnie funkcjonują wśród ludzi, na spacerach, w mieście (chociaż oba miasta nie znały). Jaki jest Żubr, to wie, kto go spotkał- z lękliwego wypłosza, który uciekał od ręki, bał się nowych sytuacji, psów itd zrobił się bezczelny łobuz, pewny siebie, dający buziaki, biegający z psami wszelkiego pokroju....
Piku też jest po przejściach, do tego jest upośledzona i niezrównoważona emocjonalnie, lękowa i chwilami niemal autystyczna. Nauczyła się poprawnego funkcjonowania w niemal każdej sytuacji.
Owszem, w psy po przejściach trzeba włożyć pracę (ale w rasowego szczyla też a błędy mszczą się podwójnie), ale i trzeba wymagać, nie tylko usprawiedliwiać sytaucję.

Niekoniecznie mówię tu o uczestnikach forum, bardziej patrzę na swoje podwórko, gdzie się usprawiedliwia większość psich problemów tym "że on jest po przejściach"- a guzik, znam te psy i wiem, że większość z nich można bez żadnego trudu poustawiać na niemal ideały ;)

Link to comment
Share on other sites

Ulv, my nasze na przykład w dużym stopniu poustawialiśmy, ale nasz obecny psychol, Filip, słodki, jak lukrecja, potrafi nagle, bez najmniejszego sygnały, wystartować komuś do ręki. Dlatego niestety żadnego głaskania przez obcych - potrafi stać, miziać się, aż nagle trach! i startuje z zębami, np. po 2 minutach głaskania i naprawdę bez zmiany postawy, bez ruszenia uszami, bez zmiany na psyku, jakiegokolwiek spięcia. Mnie to męczy, nas nie gryzie oczywiście, ale zawsze i wszędzie jest stres, czy mu odbije, czy nie. Na spacerach bieganych luzem też mu waliło - ganiał, przychodził, aż nagle piorun w tyłek i w długą (niestety obecnie takie spacery to rzadkosć, nie mamy terenu, po którym by go było można puścić bez ryzyka katastrofy, więc tylko na działce leśnej). Ostatnio prawie wpadł pod tramwaj, bo po 7 latach mieszkania koło torów postanowił tramwaj zagryźć - był na smyczy i nagle wystartował, a mnie zatkało, zdązyłam matoła ściągnąć, bo biegł przed tramwajem. To był taki pierwszy wyskok w historii tego psa u nas. Nie wiem, czy chodzi o jego inwencję, czy o coś innego, ale miewa odbicia i bywa nieprzewidywalny. Spacery z nim niby są przyjemne, ale jednak ciągle się rozglądamy, czy aby nie ma jakiegoś punktu zapalnego. Ponieważ jest to trzeci taki pies z rzędu, ciągnie się to od 20 lat i mamy już dość. Za długo trzeba kluczyć na spacerach, nawet pomimo likwidacji 95% problemów, bo było dużo gorzej. Bez porównania.

Link to comment
Share on other sites

Przez 11 lat żyłam z psem lękliwym. Ale nie tak zwyczajnie lękliwym ale takim, który, gdy sie bał to odpływał. Zero kontaktu, tępy wzrok zawieszony w przestrzeni. Pracowąłam nad tym? Tak. Ale ile mnei to nerwów i samozaparcia kosztowało to moje. Ja się zwyczajnie do takich psów nie nadaję. Męczyłam się przez 11 lat i basta. To nie dla mnie. Zdecydowanie łatwiej jest mi z takimi psami jak pisze Sybel, bo one wymagają innego zestawu cech charakteru niż psy lękliwe czy bardzo niepewne.
To pod tym kątem trzeba wybierać psa. Nie pod kątem wyglądu, bo brzydki pies jakoś nikomu niczego nie umniejsza. Ale pies z zupełnie różnym temperamentem od naszego to tragedia i niesamowite wzajemne męczenie się.

Link to comment
Share on other sites

Tak coś na ten temat wiem i po niekąd ciągle się zastanawiam jak to możliwe że wolę, jest dla mnie bardziej naturalna praca z dominującym, mocnym samcem i jego różnymi wadami niż z psem "idealnym" którego mam teraz. Pies podporządkowany, chętny do nauki taka plastelina trochę może trochę przyduże ADHD i jakieś tam pierdułki no ale ogólnie świetny. A mi jakoś z nim nie po drodze jakoś nie idzie mi to tak naturalnie, brakuje mi takiego samodzielnego myślenia u niego i jest jakiś taki miękki etc. Wiem że owczarkowate odpadają. Jak myślę nad tym logicznie to z nim powinno mi się żyć łatwo a przynajmniej łatwiej tymczasem jest na odwrót.
I to jest właśnie poniekąd problem z adopcją pies wcale nie ma dużych problemów no ale okazuje się że nam "nie leży" pod względem psychicznym a nie wydaje mi się że nawet przy kilku wizytach w DT pies otworzy się na tyle by zobaczyć te cechy nie wspominając jakby to byla jednorazowa wizyta w schronie a psiak od dłuższego czasu byłby zamknięty.

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Ulv, my nasze na przykład w dużym stopniu poustawialiśmy, ale nasz obecny psychol, Filip, słodki, jak lukrecja, potrafi nagle, bez najmniejszego sygnały, wystartować komuś do ręki. Dlatego niestety żadnego głaskania przez obcych - potrafi stać, miziać się, aż nagle trach! i startuje z zębami, np. po 2 minutach głaskania i naprawdę bez zmiany postawy, bez ruszenia uszami, bez zmiany na psyku, jakiegokolwiek spięcia. Mnie to męczy, nas nie gryzie oczywiście, ale zawsze i wszędzie jest stres, czy mu odbije, czy nie. Na spacerach bieganych luzem też mu waliło - ganiał, przychodził, aż nagle piorun w tyłek i w długą (niestety obecnie takie spacery to rzadkosć, nie mamy terenu, po którym by go było można puścić bez ryzyka katastrofy, więc tylko na działce leśnej). Ostatnio prawie wpadł pod tramwaj, bo po 7 latach mieszkania koło torów postanowił tramwaj zagryźć - był na smyczy i nagle wystartował, a mnie zatkało, zdązyłam matoła ściągnąć, bo biegł przed tramwajem. To był taki pierwszy wyskok w historii tego psa u nas. Nie wiem, czy chodzi o jego inwencję, czy o coś innego, ale miewa odbicia i bywa nieprzewidywalny. Spacery z nim niby są przyjemne, ale jednak ciągle się rozglądamy, czy aby nie ma jakiegoś punktu zapalnego. Ponieważ jest to trzeci taki pies z rzędu, ciągnie się to od 20 lat i mamy już dość. Za długo trzeba kluczyć na spacerach, nawet pomimo likwidacji 95% problemów, bo było dużo gorzej. Bez porównania.[/QUOTE]

Z lękliwego dominującego histeryka nie zrobisz pewnego siebie zrównoważonego psa który w każdej sytuacji będzie się zachowywał odpowiednio i do każdej się dostosuje ;)

możesz nauczyć go pewnych reakcji, możesz go wychować i miec u niego posłuch ale w momencie gdy dochodzi do skonfrontowania twoich wyobrażeń o idealnym psie z rzeczywistością można się na prawdę niemile rozczarować.

Ja na przykład miałam w głowie obraz idealnego czworonoga i na prawdę mocno się rozczarowałam rudą. Co z tego że nauczyłam ją życia w mieście, jazdy autobusami, tramwajami i pociągami, pokazałam jej że innych psów się nie atakuje a już tym bardziej nie zwiewa żeby im natłuc, że obcych ludzi należy ignorować a nie próbować łapać za kostki i oszczekiwać? To i tak nigdy nie będzie zrównoważony psychicznie pies i zawsze będę musiała robić za jej plecy, przewidywać pewne reakcje i reagować w porę. Z poprzednią suką coś takiego nie miało miejsca.
Inny był też sposób spędzania czasu na spacerach- ruda się nie zmęczy choćby chodziła kilka godzin szybkim tempem. Ją męczy spacer na którym musi wykonywać pierdyliard różnych sztuczek, skakać po drzewach, i zasuwać za piłką. To było dla mnie coś zupełnie nowego bo starsza suka wolała sie zajmować sobą i po kilkugodzinnym ganianiu po krzakach i węszeniu była zmęczona. Ruda jak się nią na spacerze nie zajmiesz to zaraz sama zorganizuje sobie rozrywkę czy to przeganiając podejrzanego jej zdaniem typka czy w kompletnym zafiksowaniu kopiąc bez ładu i składu dziury na środku ścieżki :roll:

Inna sprawa, że mi jednak bardziej odpowiada psychika większych odmian sznaucera niż typowych owczarków a la corgi :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Dokładnie, ja bym się psa myśliwskiego, czy innego z silnym popędem w jakimś kierunku nie podjęła, żadnego pierwotniaka, żadnego beagle. Za nic, nawet za dopłatą, bo wiem, ze to nie mój charakter, nie moja bajka.
Tylko wiesz, z drugiej strony ludzi dziwi wszystko, jak jakiś czas temu powiedziałam, że w marcu będę mieć drugie dziecko (pierwsze ma w tej chwili 18 miesięcy), usłyszałam "ale to odważna jesteś, nikt, kogo znam, a kto ma jedno, nie chce drugiego, bo to TAKI wysiłek", ewentualnie "a ty się nie boisz, jak sobie dasz radę z dwójką?" Zawsze na to drugie odpowiadam, ze już mam 10 metrów folii bąbelkowej w piwnicy, dzieci szczelnie owinę i spokój, nie uciekną, nie zabiją się. Ludzie w ogóle lubią komentować.[/QUOTE]
dasz radę :) Ja mam dwójke, już jakiś dość długi czas :) mam dwójkę. A czasem wydaje mi się że mam trójke jak spoglądam na męża haha
Spoko, zobaczysz, z dwójką jest lepiej nawet niż z jednym. To pierwsze ma towarzystwo, a drugie jakoś tak bez stresu i szału się chowa :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']I odwrotnie, pies o małych możliwościach lub chęciach doprowadzi do rozpaczy aktywnego właściciela ;)[/QUOTE]

Dokładnie! Często się o tym zapomina. Odkąd kupiłam psa z temperamentem, jakiego szukałam, i ja i mój kundelek odetchnęliśmy z ulgą. ;) Bo on owszem, chętnie popracuje, ale raz, dwa razy w tygodniu... A poza tym to szarpać się niezbyt chce, aportu przez dwa lata nie byłam w stanie go nauczyć. :P

Teraz pracuje okazjonalnie i cieszy się z luzu, a ja 'wyżywam' się na psie, któremu sprawia to ogrooomną radochę.

Moje następne psy prawie na pewno też będą z hodowli, natomiast chciałabym też w przyszłości znowu być DT.

Link to comment
Share on other sites

No taki psychol jak u Sybel to jednak rzadkość ;) Większość ludków na przejścia zwala najprostsze kłopoty- a co gorsza, nieświadomie wzmacnia durne zachowania- i potem jest "oj bo to biedny piesek ze schroniska/po przejściach".

klaki, no ale widzisz, Tobie nie odpowiada coś, co np dla mnie byłoby zaletą (ten pęd do "róbmycoś"). Czyli to jest wada dla Ciebie, ale nie ogólna.

Dardamell, Piku jak do mnie trafiła to się "wyłączała" w stresie- pies w kąt, sztywny wzrok, sztywne ciało, zero kontaktu, no figurka nieżywa i koniec. Autyzm. Do tego u niej na problemy psychiczne nakładały się kłopoty zdrowotne, zwichnięte kręgi, niedorozwój móżdżku, ból, w pewnym momencie tetraplegia, dwie operacje, rehabilitacja... żeby było zabawniej, Pi jest upośledzona, ma poważny problem ze skupianiem (coś jak u ludzi ciężkie ADHD).... nie powiem, że jest idealnie, dalej walczę z różnymi odpałami (i ze szczekaniem), ale jednak Pi funkcjonuje na tyle sprawnie, żeby to nie przeszkadzało w normalnym zyciu z psem- jeździ ze mną w różne miejsca w Polsce, chodzi na grupowe spacery itd. Fakt, ja mniejszy nacisk w wychowaniu psów kładę na bezbłędne wykonanie komend (bez idealnie równego siadu, albo nogi z dostawieniem przeżyję), niż na to, żeby pies funkcjonował w różnych "środowiskach".

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...