Jump to content
Dogomania

Proszę odwołać....


Guest Mrzewinska

Recommended Posts

Ech, ja od kilku dni mam chore psy, a ponieważ oba mają takie same objawy, to jest prawdopodobne, że oba podłapały jakiegoś wirusa i oba mogą zarażać. I nie było osoby, która w ciągu tych 3 dni na moją prośbę od odwołanie psa (jeszcze w bezpiecznej odległości od moich, ale wyraźnie zmierzającego w ich kierunku) nie wdawałaby się w dyskusje i pytania "dlaczego?". Czy do ludzi naprawdę nie dociera, że pies jest na smyczy nie bez powodu i nie bez powodu właściciel nie pozwala się do niego zbliżać innym psom? :shake:

Link to comment
Share on other sites

To jest poważny problem mój prawie zawsze jest na smyczy - jako że to haszczak i to samiec nie mogę byc pewna że zawsze wróci. Jest dobrze wychowany ale zawsze jest to jedno ale i nie chce ryzykować jego zdrowia lub życia, dlatego puszczam go czasem w odludnych miejscach np. plaża po sezonie. Ale do rzeczy często spotykam się z małymi psiakami latającymi bez smyczy i ujadającymi do mojego, właściciele najczęściej nie reagują na prośbę o zabranie psa najczęściej bawi ich to że taki mały a szczeka na dużego, mój jest cierpliwy ale do czasu nauczony jest że nie wolno gryźć słabszych ale przejść po nich czemu nie:evil_lol: . No i wtedy jest afera że duży chce zrobić krzywdę małemu wtedy dopiero właściciel dowiaduje się ode mnie paru niemiłych rzeczy i zabiera swojego na smycz. Gorzej jest z dużymi agresywnymi, nie chce kopać psów bo to w końcu nie ich wina a poza tym kocham wszystkie zwierzęta (a biorąc pod uwage że chodze w glanach nie było by to zbyt mądre i humanitarne:razz: ) szczerze powiedziawszy wolałabym użyć tych delikatnych butów na właścicielu:lol: .

Link to comment
Share on other sites

Sprzedam Wam mój sposób ( wypróbowany i działa świetnie). Jak nie chcę dopuścić do bliskich kontaków z moimi na smyczy to z daleka krzyczę, że mój (moje) jest chory i może zarazić. Zawsze działa choć często jest komentarz "to czemu pani z nim wychodzi".Ale ja mam te komentarze w nosie :diabloti: a za to mogę przejść spokojnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='taks']Sprzedam Wam mój sposób ( wypróbowany i działa świetnie). Jak nie chcę dopuścić do bliskich kontaków z moimi na smyczy to z daleka krzyczę, że mój (moje) jest chory i może zarazić. Zawsze działa choć często jest komentarz "to czemu pani z nim wychodzi".Ale ja mam te komentarze w nosie :diabloti: a za to mogę przejść spokojnie.[/quote]

No u mnie też się na tym kończy, że muszę mówić, że mój pies jest chory, ale nie powinno tak być. Jeśli pies jest zapięty na smycz, to powinien być wystarczający sygnał dla właścicieli innych psów, że nie wolno pochodzić. :mad: :angryy:

Link to comment
Share on other sites

Ja mam "psa z adhd ;-)" nakręconego na aport i prace z czlowiekiem. Na zasadzie: nieważne co robić byle z pańcią. Na spacerach jeszcze nigdy sam z siebie nie polecial do psa i nie zwraca uwagi na żadne psy, nawet jak łażą za nim krok w krok, tylko krąży ze zniecierpliwieniem dookola mnie i probuje pozbyc się natręta. Nasze spacerki to najczęściej posluszenstwo połączone z wybiegiwaniem piłeczką.
I do szału doprowadzają mnie wlasciciele pozwalający swoim kundlom na podbieganie do mojego :[ "Bo przecież to takie smieszne, że ich pies probuje zabrac mojemu pileczke. Niech się pogonią". :angryy:

W takiej sytuacji zawsze unieruchamiam mojego psa komendą "siad" i natychmiast odbieram mu piłkę, bo boję się że mogloby dojsc do tragedii :shake: i kategorycznie żądam odwolania.
Z reguly wygląda to tak, że wlasciciel obruszony zapina swojego na smycz i probuje odejśc z szarpiącym się i wyrywającym psem. A moj, pozbywszy się intruza natychmiast wraca do zabawy ze mną traktując miotanie się tamtego jak powietrze.

Owszem, moj pies ma kilkoro psich kumpli, z ktorymi szaleje i pozwala im bez problemu zabrac sobie pilke bądź frisbee. Ale gdy probuje to zrobic obcy pies to widzę jak moj się caly spina i boję się, że w obronie swojej własnosci (tym bardziej ze to pilka!) mógłby chyba nawet dziabnąć :shake:

Link to comment
Share on other sites

Eh nieodwoływanie psów to istna plaga! Macie jeszcze jakieś sposoby? Generalnie to nie chciałabym, żeby całe osiedle myślało, że mój pies jest chory, a nie jest... A z właścicielami, którzy nie odwołują swoich psów, mam wieeelki problem... [mój malec od pewnego czasu, nie ważne już, rzuca się na nieznajome duże psy, i jeżeli duży się odgryzie, to nie mam szans...].

Co do mojej strony, to jeżeli mam psa luzem, a idzie pies na smyczy - zawsze odwołuję, pilnuję - to dla mnie oczywiste. Jeżeli wlaściciel chce, żeby psy się pobawiły, to powie, przystanie... Gorzej w drugą stronę :/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='shami'] "Bo przecież to takie smieszne, że ich pies probuje zabrac mojemu pileczke. Niech się pogonią". :angryy:
[/quote]
dokładnie. i przez takich właśnie moja sucz zupełnie straciła pwność siebie i jak duży pies podeleci do niej jak ona ma piłke to od razu ją puszcza :placz:bo sie boi ze tamten jej brutalnie wyrwie tę piłkę z pyska co sie już pare razy zdarzyło.

Natomiast dzisiaj myslalam ze mnie krew zaleje ze złości na jakiegoś palanta, który oczywiscie na moja prosbe zeby odwołał psa nic sobie z tego nie zrobił ( a ja bylam na rowerze w parku z psem na smyczy i oczywiscie prawie sie przewrocilam przez to spotkanie :shake: ), mało tego jeszcze zaczął na mnie najeżdzac ze po co ja jade tu na rowerze z psem :angryy: no debil jakiś. Jakby park był tylko dla niego i jego psa.
Tym bardziej, że jak już, to wg przepisów to ja mam prawo tam być psem, bo moj byl na smyczy a nie jego :angryy:
I jeszcze po paru "wyjaśnieniach" krzyczał za mną jakies bzdury, i był tak totalnie ordynarny ( a z wygladu to nie powiedzialabym ze to jakis buc), że na moje kulturalne wyjaśnienia, że jeśli jeden pies jest na smyczy to kategorycznie nie powinno się pozwalać aby drugi ( tym bardziej nieznajomy) pies podbiegał, oraz że mogłam sobie coś zrobić przewracając sie na rowerze, przez jego bezmyślność, odpowiadał jakimiś chamskimi tekstami, jak do jakiejś gówniary, co mnie totalnie oburzyło bo w końcu jestem już osobą dorosła ( w tym roku kończę studia)....
i pomyśleć że własnie przez takich środowisko psiarzy nie jest nigdzie mile widziane :angryy:

pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

u mnie najczęściej całą sprawę załatwia Figa, gdy mamy piłeczkę i jakiś pies podleci to ona totalnie go ignoruje, mogę z nią wtedy ćwiczyć chodzenie przy nodze, właścicielowi robi się głupio i sobie idzie, gorzej jak pies jest namolny to ona wdedy próbuje intruza odgonić żeby już sobie poszedł i żeby pańcia dalej mogła rzucać piłkę, wtedy ludzie stwierdzają, że mam nietowarzyskiego psa który ich psu może zrobić kuku i idą sobie

Link to comment
Share on other sites

A ja ostatnio mialam troszke inna sytuacje. Ide z moja psica na spacerku (mieszkamy w srodku miasta, a jednak troszke na uboczu i nasza ulica jest typowym "spacerniakiem" dla ludzi i zwierzat) i naprzeciwko nas ida dwie dziewczyny z jakimis malymi pieskami. Moja akitka jest coraz wieksza i coraz bardziej sie interesuje psiakami, wiec jak zobaczyla cos ciekawego to przybrala sylwetke pelna gotowosci. Ja ja tylko przepielam na krotsza smycz, a panienki z pieskami nic, chcoiaz widzialy, ze moja suczka cos kombinuje. Jestem bardzo ostrozna, bo mimo iz ona ma dopiero 7 miesiecy to nigdy nie wiadomo co w niej sie obudzi. Jeszcze z miesiac temu kazdy pies byl przyjacielem, a teraz coraz czesciej slysze delikatne warczenie. Dziewczyny nie odeszly na bok, nie sciagnely na smyczce blizej swoich... Podeszlo wtedy to jedno ich stworzenie (chyba sznaucerek) i moja Oshi podskoczyla i zachcaczyla pieska lapka co temu sie bardzo nie spodobalo bo warknal. Uslyszalam tylko rzucone obrazone "Rzuca sie" w moim kierunku.
Bylam nie w humorze i nie chcialam sie klocic. To juz nie pierwsza taka sytuacja. Ludzie nie reaguja co robia ich psy, a jak dochodzi do spiec to do inncyh maja pretensje, ze pies bez kaganca, ze sie nad nim nie panuje itd...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='lady_m']Ludzie nie reaguja co robia ich psy, a jak dochodzi do spiec to do inncyh maja pretensje, ze pies bez kaganca[/quote]
Dokładnie :roll: Z takimi pretensjami wyskoczył do mnie jakiś czas temu pewnien chłopak, siedzący ze znajomymi na ławce i zupełnie nie zwracający uwagi na to co robi jego amstaffka. Dopiero gdy suka biegająca luzem po parku pełnym ludzi rzuciła się na moją sunię (prowadzoną na smyczy) :roll: przybiegł ją odciągać i jeszcze z gębą na mnie. Byłam tak wściekła i roztrzęsiona, że nawet nie wiedziałam co powiedzieć :angryy:
Wogóle ja chyba mam pecha jeśli chodzi o bullowate..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='morelee']Do bullowatych wiele osób ma pecha...[/quote]
Ja bym raczej powiedziała, że to bullowate mają pecha, że upodobała je sobie banda debili o wątpliwym IQ...

W odpowiednich rękach, odpowiednio zsocjalizowane i wyszkolone mogą być naprawdę bardzo baaardzo fajnymi psiakami.

Link to comment
Share on other sites

u mnie w bloku w klace obok mieszka facet, który ma dwie suki: ONkę oraz rotweilerkę. Ta ostatnia na smyczy treningowej bawi się koziołkiem, jest ok. Ale ONka... tragedia........ jest spuszczona ze smyczy, a facet nie umie/ nie chce jej odwołać.
Mój Elik nie jest chucherkiem (30 kg żywej wagi), ale ona jest ogromna.
Kiedyś startowała do Elika, który oczywiście był na smyczy, ale jakoś ją odgoniłam, choć pies mi się zestresował i trochę zapienił...
Ale wczoraj to już był szczyt szczytów. Elik chodzi na smyczy, bo nie mam 100 % pewności, ze go odwołam w każdje sytuacji, jeszcze nie. Wczoraj ONka wystartowała do mnie, bo zasłoniłam swojego psa... postraszyłam gościa policją, strażą miejską, ani się nie przejął....

grrrr..........

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

Raker chodzi na smyczy zawsze wtedy, gdy jesteśmy w miejscach, w których są psy i ludzie. Raz dziennie idzie sie wybiegać na odludzie i musi mu starczyć. Nie jest dużym psem, waży 20 kg, ale jest bardzo silny i nie lubi innych psów (poza nielicznymi wyjątkami). Ponad to kilkakrotnie zaatakowały go małe psy, nawet rzucając się do gardła. Niestety, z tymi jest najgorzej "bo taki malutki, co ona pani zrobi"? Zrobi - pogryzie, postraszy mi psa, który i tak nie jest zbyt pewny siebie, nakręca agresję u Rakera. Ale szczytem była sytuacja, w której szłam z psem na smyczy i nagle z naprzeciwka wybiegł na nas duży owczarek niemiecki. Natychmiast, bez ostrzeżenia rzucił się na Rakera. Bałam się, że to koniec. Pies szedł z 16-17 letnim chłopakiem, który dopiero na mój wrzask "zabierak, k...:oops: , psa!" odciągnął ON-ka (zresztą łatwo i szybko, wystarczyła by komenda, ale chłopcu się ne chciało). Jeszcze coś tam mruczał pod nosem.
Ludzie sami z siebie nigdy nie odwołują psów. Zawsze musze prosić, albo gwałtownie zmieniać kierunek spaceru. Może ten piesek jest łagodny, ale Raker nie. Po co prowokowac kłopoty?

Link to comment
Share on other sites

ehhhhh..... dla mnie, a raczej dla foresta psy bez smyczy to tez straszna porazka:shake: a przoduja tu niestety wlasciciele labradorow- bo one jako uznane za lagodne maja miec osobne wzgledy, wiec moga sobei chodzic bez smyczy i bez kontroli. efekt jest taki, ze na samym poczatku naszego wspolnego zycia foresta zaatakowal labek /forest byl spiety, ale nie warczal pierwszy../ -i to nie byl taki tam atak dla formalnosci-forest mial 3 strupy, wydepilowany kawalek karku i dziure prawie na wylot w skorzanej obrozy po zebach tamtego. za drugim razem przestraszyl sie laba mojego kolegi. a ze pamiec ma super, na zadne psy nie reaguje agresywnie ot tak, a na tamte 2 od razy. labow w ogole nie darzy sympatia. i ja sobie moge cwiczyc, ze na psy sie nie szczeka, ze trzeba usiasc przede mna i zjadac parowki. wystarczy jedna taka akcja i mam z glowy-min przez 2 dni jest gorzej:shake::mad:

Link to comment
Share on other sites

Na moim osiedlu facet puszcza luzem rottweilera. Pies przeważnie całe dnie siedzi na balkonie i z jego wyżyn szczeka i rzęzi (inaczej tego odgłosu opisać nie umiem...) na wszystkie psy.Wieczorem właściciele zakładają mu kaganiec i... puszczają luzem na osiedle, sami wracają do mieszkania i zabierają psa za jakiś czas :crazyeye: Niespecjalnie obchodzi mnie to, ze pies ma kaganiec jeśli jest bez opieki. Po pierwsze, moze go sobie idealnie sam zdjąć, po drugie rottki do małych piesków nie należą. Boję jak moj zaczepny samiec na niego chociażby ostrzegawczo warknie "po terierzemu" , to sprowokowany rottek moze okazać się niezbyt przyjazny i nawet to, ze nie moze użyć zębów nie przeszkodzi mu w zrobieniu krzywdy Blejzowi. Jednak pan od pieska konsekwentnie udaje, ze problem nie istnieje i kiedyś doczeka się straży miejskiej :mad:

Inne przykłady ? Mnóstwo. Ja nwet jak jestem w odlnudnym miejscu na spacerze to na widok innego psa łapię mojego na smycz i krzyczę do właściciela psa żeby wziął swojego. Jednak zanim to nastąpi słyszę serię pytań 'pies czy suczka?', 'zobaczymy czy sie polubią?' itp :roll: A potem czlowiek odchodzi ze zdumioną miną...
Jeszcze na szczęście nic nie usłyszałam od zbyt 'frywolnych', powiedziałabym , właścicieli...

Link to comment
Share on other sites

Skoro już w takim temacie jesteśmy, to też zapytam o dobry sposób.. Po drodze do domu praktycznie MUSZĘ przejść koło jednego bloku.

Przy jednej klatce państwo mają 3 pinczerki. Na ogół wszystkie luzem. Na widok przechodnia rzucają się z ujadaniem. Coraz częściej muszę w myślach liczyć do 10, żeby nie użyć buta. Ostatnio idę z suńką, państwo na ławce, pieski hurra! na nas. Jeden uwiesił mi się na nogawce :angryy: :angryy: :angryy: Moja suka ryczała jak lew i próbowała dosięgnąć maleństwo, ogólnie nie wyglądała zbyt sympatycznie :diabloti: . Demonstracyjnie zatrzymałam się z psiakiem uwieszonym na spodniach i zapytałam czy mam puścić swojego. Pan z życzliwym uśmiechem do żony: O, zobacz, taki beżowy jak nasz jeden.. Potrafię być niemiła, ale w tamtym momencie po prostu mnie zatkało... Strząsnęłam wyczerpane walką maleństwo i odeszłam bez słowa.

Następna klatka - pani ma suczkę nieco mniejszą od mojej. Pies kompletnie jej nie słucha i natrętnie "wali" sie na moją psicę. Bez agresji co prawda, ale moją 'starą pannę' takie zachowania denerwują :diabloti: - kończy się rykiem i ostrzegawczym kłapaniem zębami na biednego pieska. Pani usilnie mnie komentuje za każdym razem kiedy tamtędy przechodzę. Szczytem szczytów była sytuacja - idę z suką przy nodze do domu, mijam panią z tamtą suczką, tez na smyczy (o dziwo!). Profilaktycznie wzięłam psa z drugiej strony, tamta pani niby też. Gdy mnie mijała, rzekła: "Chodź, chodź, bo tamten pies to jakiś taki.." - w tym momencie jej suka szarpnęła nią jak worem kartofli, mało mnie przewróciła, bo wpadła mi prosto pod nogi i z wielką radością władowała się na moją sukę - jej reakcja była standardowa: wielkie "wyp...aj" po psiemu.. Nie mogłam się powstrzymać i odpowiedziałam "No właśnie, tamten jakiś taki dobrze wychowany..", co panią bardzo oburzyło i skłoniło do nadania mi kilku epitetów.
Nie wiem już czy swojego psa mam nosić na głowie, czy jak..? :roll: Najgorsze, że ciągle muszę tamtędy przechodzić :wallbash:

P.S. Pomysł, że pies jest chory i może czyms zarazić jest świetny :eviltong: pech tylko ze mieszkam w małym miasteczku i na drugi dzień po takim oświadczeniu pani w osiedlowym sklepiku pewnie obsłuży mnie w gumowych rękawiczkach :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Moja sucz nie jest święta. Zdarzyło się (na szczęście baaardzo dawno temu), że kilku sukom spuściła łomot, nieszkodliwy na szczęście. Naprawdę, wolę zapomnieć, jak się wtedy czułam, jak było mi potwornie głupio, jak przepraszałam...
Dlatego kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy, gdy ich pies zaatakuje, bądź chce zaatakowac innego, nie tylko nie przeproszą, ale jeszcze bluzgi ślą... :shake:

Od dłuższego już czasu mam nad nią i nad drugim psem wystarczająca kontrolę, żeby trzymac je z daleka od obcych psów. Zawsze najpierw pytam, czy psy mogą się przywitać. Oczywiście, zdarzają się samowolki, ale wtedy od razu odwołuję psy, a jak trzeba to idę i biorę za fraki - bez względu na to, czy ktoś sobie życzy ich obecności, czy nie - bo skoro wydałam komendę, to musze ją wyegzekwować.

A jeśli chodzi o sytuacje przeciwne...
Kiedy w styczniu Sabinę zaatakował samiec akita, przez jakis czas potem zabierałam na spacery dezodorant. Zawsze to jakaś obrona.
Znajomy własciciel stareńkiego juz wyżła nosi maly zraszacz z wodą i jak własciciel olewa prośbę o zabranie psa, to on olewa psa wodą ;) Podobno dośc skuteczna metoda. Oczywiście facet ma opinię świra. Czym się na szczęście nie przejmuje.
Metoda "na zakaźną chorobę" też dobra :p

Ale ja chyba kupię po prostu gaz pieprzowy. Wczesniej się certoliłam i tylko nerwy sobie szarpałam. Teraz Sabinka jest bardzo chora, muszę bardzo uważać na jej głowę, bo każdy, malutki nawet uraz może skończyć się tragicznie. Dlatego jak widzę, że własciciel nie ma nad psem kontroli, albo olewa moje prosby (nagminne, niestety), to robi mi sie trochę słabo,nawet, jeśli piesek "chce się tylko pobawić" :shake: I mam dość. Będę waliła gazem po pysku, jak trzeba będzie, to właściciela też. Trudno :shake:

Link to comment
Share on other sites

Ja mam zasadę, że jeżeli widzę psa na smyczy to ja też zapinam swoje. Jeśli obcy jest luzem, proszę bardzo mogą się przywitać. Chociaż labka staram się zgarnąć wcześniej bo on kocha wszystkich i czasami może być zbyt nachlany w okazywaniu uczyć. Felek tylko się obwącha i idzie dalej. Nie zdażyła mi się jeszcze sytuacja, że ktoś poprosił mnie o odwołanie psów, ja chyba też nigdy o to prosić nie musiałam.

Natomiast denerwują mnie paniusie z jazgoczocymi maleństwami, które uważają, że ich piesek musi się przywitać i walą prosto na nas. Takiej to nie przetłumaczysz.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agnisia =)']
Natomiast denerwują mnie paniusie z jazgoczocymi maleństwami, które uważają, że ich piesek musi się przywitać i walą prosto na nas. Takiej to nie przetłumaczysz.[/quote]
To było moim utrapieniem :shake: Mój dobek nienawidzi miniatur w szczególności i nie bez przyczyny .... ileż to ja się nasłuchałam ... jak coś małego chciało zjeść mi dobermana (dobek komendę , mały piesek = nie dotykać , nie warczeć , nie ruszać się ma opanowaną do perfekcji) no więc małe coś z zębami na wierzchu prawie doskakuje mu do gardła , a paniusia na mnie z pyskiem że mam agresywnego psa i takiego to na łańcuchu się trzyma :evil_lol:
A ja nie jestem miła i to od urodzenia w szczególności do takich istot mam wielką awersje i mimo że chce delikatnie zwrócić uwagę to mi nie wychodzi.

szczególnie jestem fanką tych ludzi których pies biegna luzem , kieruje się w moją strone czyli w stone psa / psów , ja proszę (zawsze najpierw proszę) o zabranie psa i zapiecie na smycz i w odpowiedzi słyszę - proszę się nie bać , mój nic nie zrobi :evil_lol: :mdleje:
i co wtedy z takim delikwentem zrobić ? rece człowiekowi opadają , kartofle w piwnicy gniją .....

pół biedy jak faktycznie pies pokojowo nastawiony ,a jestem z pitbullką bo ona towarzyska jest , chociaż niewielu jest śmiałków którzy pozwalają swojemu psu podejść do Lalki ... Z dobkiem Kano , już jest ciaśniej bo on psów nie toleruje i ani mu w głowie nowych znajomości zawierać.Ale jakiś czas temu szłam z moim wtedy ok 4 miesięcznym staffikiem po warszawie i leci takie małe , śmieszne, kudłate , prawie jork , triche za duży urósł .... pani z daleka krzyczy mój ulubiony tekst - proszę się nie bać , on kocha szczególnie szczeniaki :cool3:
jednak nie pokochał i mi Frania chciał zjeść , troche go potarmosił i wyruszył lotem czarterowym na moim bucie , bo to był jedyny sposób by go odciągnąć od mojego psa.Oczywiście , była wojna że jak mogłam kopnąć jej psa , jorka ... nie kopnęłam tylko odepchnęłam bo kopniaka by nie przeżył ;) słowa o tym czy mojemu psu się nic nie stało nie było .... a stało się niestety , ale nie fizycznie ,a psychicznie , bo Franio warczy jak pies do niego znienacka podleci ... Bo na 10 spotkanych psów (wszyscy właściciele zapewniali , bili się w piersi , że ich pies jest łagodny) no może 2 faktycznie miały łagodne usposobienie i z Franiem się przywitały ... były to psy w typie amstaffa :diabloti:
CAO do wawy nie mam odwagi zabrać celem socjalizacji , bo ona mimo wszystko zgodnie żyje z psami , a w wielkim mieście może nie być za przyjemnie wystarczy , że w u weta pare razy coś chciało ją zjeść i też ja odrywałam że mam takiego agresywnego psa ...... który patrzył jak na debili które szczerzą na niego zęby.

Ja mimo wszystko nie pozwalam moim psom podchodzić do innych psów , bo raz że nie wiem jak tamten pies zareaguje , dwa to tylko psy , mogą się polubić lub znienawidzić , jeśli obcy pies jest na smyczy , to widac jakaś przyczyna tego musi być .... niekoniecznie agresja , a może choroba lub właściciel się spieszy albo stara się psa uczyć czegoś ..

Link to comment
Share on other sites

Mimo wszystko uważam jednak ,że agresywna postawa właściciela nakręca agresywnie psa....pewnie ,że w niektórych sytuacjach ( zagrożenia życia) inaczej nie można...ale w innych?
Jak Figa byłą szczeniakiem to roznosiłą ją energia ( jakiś przodek był chartem) i miłość do świata. Na szczęście wszystkie spotykane psy traktowały ją przyjaźnie, ona zresztą sama nie chciała bawić sie z psem , który źle na nią popatrzył....Raz mi się zdarzyło ,że nie zauważyłam w krzakach pani z pieskiem.... Wcale nie było mi łatwo odwołać rozbrykanego szczeniaka , :oops: , przepraszałam panią ale pomimo ,że Figa nie zbliżyła się nawet do jej psa ( nie było więc bezpośredniego zagrożenia, biegała jakby po obwodzie w odległości kilku metrów) pani mnie jadowicie zwymyślała. To było przykre....
A nas z kolei kiedy obszczekała sunia podbiegając do Figi ( na smyczy) , pani mnie przeprosiłą a ja pomogłam jej złapać sukę , starając sie nie dopuścić do kontaktu ( chociaż Fiśka nic sobie z tamtej nie robiła ..to ułatwiło sytuację)...
Nawet jak zdarzyło nam się ,że klika razy jakaś suka rzuciłą sie agresywnie na Figę i byłą natychmaist spacyfikowana nie robiłąm problemu..starałąm się ułatwić zakończenie konflktu. Będę sie upierać ,że grzeczne spokojne zachowanie nastawione na rozwiązanie problemu ( bez dociekania winy) jest dużo skuteczniejsze

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Figa Bez Maku']Mimo wszystko uważam jednak ,że agresywna postawa właściciela nakręca agresywnie psa....pewnie ,że w niektórych sytuacjach ( zagrożenia życia) inaczej nie można...ale w innych?[/quote]

Zgadzam się z Tobą.
Jak biegnie na nas pies, który jest poza kontrolą właściciela, to ja zwykle puszczam smycz. To mi się najlepiej sprawdza. Wika potrafi się zachować, a jeszcze nie trafił mi się pies rzeczywiście negatywnie nastawiony. Może miałam szczęście. Jak akurat coś z nią ćwiczę, to zwykle widzę psa z daleka, widzę że jest niezbyt odwoływalny i zdążę powiedzieć komendę zwalniającą, nagrodzić, żeby nie musiała "zrywać" ćwiczenia. Po chwili proszę właściciela żeby psa zabrał. Natomiast wszystkie przypadki kiedy odciągałam Wikę na smyczy, krzyczałam na psa, odganiałam go, krzyczałam do właściciela żeby zabrał kończyły się zwykle jeszcze większym nakręceniem tamtego, Wika też widziała że się zdenerwowałam i robiła się nerwowa i dopiero wtedy sytuacja robiła się nieciekawa.

Link to comment
Share on other sites

Akurat dzisiaj rano zdarzyła sie historia bardzo a propos naszych uwag....
W moim lokalnym;) parku spotyka sie zazwyczaj te same psy. Dzisiaj włąśnie spotkało się kilka sztuk. W tej grupie dwa podobne wielkością i wiekiem ( ok 1,5 roku) samce. Znają sie dobrze od kilku miesięcy, teraz trochę zaczynają sie sprawdzać. Dodatkowo może obecność znajomych suk je nakręcała...Podczas zabawy każde nieprzyjazne zmarszczenie nosa było "karcone" ( nie, nie wolno tak itp.) przez czujnie obserwujących psy właścicieli. W pewnym momencie krew zagrała, samce skoczyły na siebie ..zwykłe odwołanie głosem nic nie dało ,ludzie skoczyli i odciągnęli psy za obroże. Psy siedziały kilka metrów od siebie i każdy miał "kładzione do uszu". Potem MY WSZYSCY zaaranżowałiśmy sytuację ( odchodząc kilka metrów od siebie) ,że jeden samiec bawił się z dwiema sukami a drugi z przeciwników z łagodnym kastratem. Kiedy emocje opadły..towarzystwo znów wymieszało się i zgodnire bawiło sie dalej.. Nie chcę przez to powiedzieć ,że pieski od tej pory będą sie już tylko lizać po pyszczkach..ale gdyby ludzie zaczęli sie kłocić to musieliby od tej pory mijać się łukiem a park mały...a tak.. psy jednak mogą sie dalej spotykać, wiedzą ,że ich zachowanie było przyczyną kary, nie doszło do ostrego starcia ( bo nie były podbudowane krzykiem ludzi na siebie)
i ludzie tez dalej są dla siebie życzliwi:cool1:

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj znowu na Grubego napadła dalmatynka.
Kurde. Jej opiekunka nie potrafiła jej odwołać. Na moje rządanie oczywiście.

-Pepsi,pepsi ,chodź tu. Do mnie. No widzi pani ona nie przyjdzie. - opiekunka
-Duża , przepraszam Cię bardzo, ale muszę się przesunąc nogą. Zaraz Ci , cholera, krzywdę zrobię- ja

I jak tu się nie wkurzyć?
Przez takich ludzi czasem cała wielomiesięczna praca może pójść w ... las.
Jak można mieszkać z psem i nie znać jego temperamentu? Kurka wodna.

Muszę sobie gaz kupić.
[ jakbym kopnęła glanem, bo mogłabym coś psu złamać, a tego mimo wszystko nie chcę ]

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

[quote name='Marta i Wika'], to ja zwykle puszczam smycz. To mi się najlepiej sprawdza. Wika potrafi się zachować, a jeszcze nie trafił mi się pies rzeczywiście negatywnie nastawiony.[/quote]

Tyle ze to sie sprawdzi tragicznie, jesli np masz suke na smyczy 2 metry od bardzo ruchliwej jezdni, a napada druga suka puszczona luzem. Wtedy puszczenie luzem jest niemal gwarancja, ze co najmniej jeden pies znajdzie sie na jezdni. Pozostaje trzymac wlasne zwierze, choc to nakreca sytuacje, i starac sie drugie utrzymac w dystansie, poki nie wlaczy sie drugi wlasciciel. Przyznaje, ze trace umiejetnosc spokojnej rozmowy po takim incydencie i uzywam czasem slow ogolnie uznanych za niecenzuralne.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...