Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

...to było tak podręcznikowo durne, że myślałam, że mam zwidy i sobie dopowiadam, ale odsunęłam się a dzieciak ewidentnie trzymał psa na muszce przy aprobacie dziadka - to nie było takie dziecięce mierzenie do byle czego (dzieciaki często robią durne rzeczy typu celowanie w ludzi, itd.), bo dziadek pokazywał paluchem NA PSA!

jakby strzelił, to - pomijając fakt, że mógłby taką kulką uszkodzić coś psu - to w wyniku huku i bólu od kulki Patryk na bank by się poschizował i mielibyśmy dodatkowy problem w postaci darcia ryja na dzieci, które i tak średnio lubi...makabra.
facet miał takie lico, jakby trochę nie stronił od alkoholu, więc to miała być pewnie taka patologiczna rozrywka, ale naprawdę - litości - strzeliłby tą kulką i co? pies zaskomli i się pośmieją? a ja będę stać i patrzeć?

Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica - ja przy DT nauczyłam się jednego, nie każdemu psu jesteśmy w stanie pomóc. Brutalna kalkulacja pokazuje że lepiej pomóc 3-4 innym, normalnym psom niż 1 agresorowi z którym będą mieli przyszli właściciele problemy. To jest brutalne, to jest zimne, możliwe nawet że to w pewnym sensie brak uczuć bo starszemu psu który kogoś pogryzł też należy pomóc - tylko szczerze czy to ma sens?
Tak jak piszesz ten pies być może ma piekło, ale czy jeśli go odbierzesz to masz pewność że zaraz po wakacjach nie wezmą nowej maskotki?

Pani Profesor, nie takie rzeczy się widziało. Na Szamana chciało napaść w grupce (3 dzieciaki) z kijkami w ramach 'zabawy', podbiegli i wymachują, Szaman zdziwiony bo lubi dzieci, ale te jakieś nie ogarnięte. W końcu mówię że jeszcze krok, a ściągnę psu kaganiec. Dzieciaki w śmiech (w końcu Szaman merdał ogonem i miał swoją głupią minę z serii 'pomiziaj mnie'), ściągnęłam, popuściłam smycz, a że Szaman widział psa za dzieciakami to wyskoczył z mordą i darciem na 2 łapach stojąc. Dzieciaki w ryk i w nogi, ja swojego uspokoiłam, a ten biedny przechodni samiec na plecy się wywalił i okazał uległość.
Najlepsze jest to że teraz Szaman tego samca lubi, dzieciaki dalej lubi, a ja mam spokój jak te dzieciaki spotykam to jest tylko 'uważaj na tą psychiczną babę z tym walniętym mordercą' :loveu:. Jeszcze lepsze jest to że większość dzieciaków jak widzi Szaman to leci do niego wołając głaskać go :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Pisałam już u siebie, sytuacja sprzed kilku dni. [COLOR=#000000]Idę spokojnie ulicą z psem, a jakiś facet wyskakuje z łapą do Viki i "ugryź, no co jest, ugryź" [/COLOR]:angryy:[COLOR=#000000] Nie wiem, co on miał w tej swojej głowie, najwyraźniej służy mu tylko po to, by woda nie lała się do środka. Lepiej, żeby nie trafił na psa, który mu się odwinie...

Teraz tak sobie myślę, że już go chyba spotkałam kiedyś, ale zaczepiał innego psa i świńskim truchtem się oddaliłam, gdy skierował się w naszą stronę. Faceci są be, to znaczy toleruje ich, ale kiedy coś się stanie z udziałem faceta (przestraszy ją), cały dzień ogląda się za siebie. W przypadku kobiet takiego problemu nie ma [/COLOR]:roll:

Link to comment
Share on other sites

Miałam kiedyś podobną sytuację, stoję sobie przed sklepem z czarnymi (Szaman i Magia), mama robi 'zakupy' (kupuje chleb). Podchodzi facet nie powiem że wczorajszy, chyba miesięczny :shake:. Pyta czy może pogłaskać, mówię że nie bo zaatakują. Ten coś ględził od rzeczy i podłazi, ja psy odciągam gotowe do ataku, a ten na nas. W końcu szlag mnie trafił, przestałam się wycofywać i popuściłam smycze (ale tak żeby mimo wszystko mu nic nie zrobiły jeśli nie podlezie). Frajer zaczął coś do Magii gadać, przy czym ona nie cierpi żuli, wyskoczyła z mordą na niego i się tak drze dobrych parę minut, Szaman na 2 łapach....
pytam się kulturalnie czy może się odsunąć, a ten co? 'Co nie można już sobie stać, co to kur** za psy że mordę drą', to mu mówię 'takich śmierdzących żuli nie trawią, mają w genach tępić hołotę'. No i się zaczęło :evil_lol:. W końcu matka nie wyrobiła, wyskoczyła ze sklepu jak z procy i mówi 'co się z frajerem cackasz, dzwoń na policję'. Przyznam szczerze że tak szybko zwiewającego żula to jeszcze nie widziałam :diabloti:.
Psy go nie wystraszyły, moje nastawienie go nie wystraszyło, a tekst 'dzwoń na policję' i facet się ulotnił.

W 99% wystarczy w takich sytuacjach tekst 'spadaj, albo psu ściągnę kaganiec' z efektownym staniem 54 kg psa na 2łapach. Zdziwiło mnie że się nie wzruszył jak jakieś 100kg 'psa' chciało go zamordować.

Link to comment
Share on other sites

Viki do tej wagi brakuje, no i ona prędzej zwieje, niż kły pokaże. Z żulami problemów nie mamy, pogadają, popatrzą, ale nie dotkną, ani nie zaczepiają natarczywie (tfu, tfu), czasem o papierosa zapytają. Chyba rozsiewam jakieś dobre feromony na żuli :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Sytuacja[B] PP [/B]przypomniała mi jedną sytuację na psiej polanie, kiedy przyszła babcia z wnukami strzelającymi z łuku.. Przy pełnej aprobacie starszej kobiety strzały padały wśród psów, tu i tam na kilkadziesiąt metrów. Mimo że odeszłam jeden łuk wbił się w ziemię metr od mojego psa:angryy: Oburzenie było, kiedy mój pies łuk wyciągnął. Na szczęście nie poszło w moim kierunku:mad: bo ryknęła na dzieciaki, że nie po to pieniądze wydawała, żeby popsuli i jak się nie umieją bawić to zaraz zabawki zabierze...

Link to comment
Share on other sites

Szok że nikt jej tam nie skrzywdził i tych jej wnuczków :shake:, przecież strzałą można zabić psa :angryy:. Chyba bym nogi z d*** powyrywała, a jeśli chodzi o moje psy to od kiedy mam Szamana stałam się drażliwa na pkt bezpieczeństwa.

Ja miałam dziś miłe zaskoczenie od 'psiary'. Trenuję sobie Szamana (we wtorek jedziemy na seminarium z ratownictwa to i oleju muszę mu do głowy wlać :eviltong:), Szaman siedzi sobie na ławce, podbiega terierek średni i się zaczyna postawą sadzić, Szaman z ławki zlazł i spojrzeniem próbował go zabić. Ares (ten terier, znam typka) zwątpił w swoje możliwości, obszedł Szamana łukiem sprawdzając na ile sobie może pozwolić. Podszedł do drzewa które stało w takiej odległości by Szaman go nie dorwał, ale jednocześnie tak by było go widać. Szaman w nerw, ale się nie pluł tylko stał czekając na okazję.
Nagle się obudziła właścicielka psa, podbiegła odganiając swojego i ... przeprosiła mnie :-o. Powiedziała że nie zauważyła nas (nie wiem jakim cudem, ani ja, ani Szaman do małych nie należymy :eviltong:), powiedziałam jej że nic nie szkodzi i że bałam się że Szaman go dorwie bo akurat kaganiec miał zdjęty (łatwiej przysmaki dawać).
Ogólnie miło mnie zaskoczyła, nie udawała że nie jej pies, ani że 'on chce się tylko przywitać'. Bardzo miłe zaskoczenie :D

Link to comment
Share on other sites

A ja z dzieciakami miałam wczoraj pozytywne doświadczenie. Szłam koło szkoły, na boisku blisko ogrodzenia dwaj chłopcy strzelają petardami. Ja już szykuje się żeby im coś powiedzieć. Wystrzelili petarde, chłopak (nazwijmy go nr.2) zauważył, że idę z psem (psisko przerażone - boi się wystrzałów).
Nr1: Dawaj następną
Nr2: Nie bo pies idzie
Nr1: A no
I odeszli. Kolejny cichy wystrzał słyszałam jak byłam hen daleko :loveu:

Link to comment
Share on other sites

Dobrze, że zareagowali. Zabawa zabawą, ale nawet człowiek może nieźle się wystraszyć. W jakimś przedstawieniu dla dzieci był moment, gdy "pies" zjadł petardę i ona wystrzeliła. Niby "edukujące", ale traumę mam do dziś.

Kiedyś szłyśmy z Viki na spacer, po drodze mamy kładkę. I tym szczylom nie włączyło się myślenie, tylko odpalali petardy w takim miejscu, by było głośniej. Najwidoczniej przerażenie psa sprawiało im radość (widzieli mnie z daleka, petardę odpalili, jak byłam blisko).

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam kiedyś taką sytuację. Szłam koło cmentarza, nagle patrzę a za nami jakiś facet wdrapuje się na parkan i zaskakuje. Reakcja mojego piesa bezcenna. Pięknie oszczekał faceta, oczywiście przed tym nabrał prędkości z przerażenia. Kiedy się gapną, że to nic do niego, odpuścił (dobrze, że był na smyczy, bo tak to mogłabym go ze świeczką szukać)

Link to comment
Share on other sites

Do parku w którym często bywam z Tiną przychodzi pani z suczką JRT. Sunia jak tylko wejdzie do parku jest spuszczana ze smyczy, przychodzi na plac gdzie spotykają się psy. Ostatnio często jestem tam na placu, bo przyjaciółka przeprowadziła się znowu do Torunia obok mnie i nasze psy razem się tam bawią. JRT ogólnie ma dobry kontakt z psami, ale chyba tylko z małymi i tymi co zna. Na Tinę za każdym razem z daleka szczeka, a jej pani tylko mówi "Uspokój się, piesek jest ładny nic Ci nie zrobi". Zazwyczaj ona tak stała i darła jape przez jakieś 10min, Tina stała na smyczy i patrzyła na nią jak na królika, a ja w końcu stwierdzałam że idziemy, bo nie chce słuchać tego ujadacza.
Ostatnio stwierdziłam, ze skoro my zajęłyśmy plac pierwsze i szczekacz jest puszczony to Tiny też nie będę zapinać.
Właścicielka doszła już do placu, pies stał z 20metrów dalej i darł japę do Tiny, więc Tina poszła zobaczyć o co chodzi. Jak tylko zrobiła krok to JRT dała nogę, a Tina za nią. Pognała ją z 50m, zatrzymała się i wróciła dumnym krokiem.
Pani poszła po swojego pieska, na smyczy przyprowadziła na plac, więc ja też zapięłam swoją. Tina grzecznie stała, nie rzucała się, a mała na siłę była do niej ciągnięta.
I tu moje ulubione: Pani na siłę chciała żeby psy się obwąchały, na rękach swoją zaczęła przystawiać do Tiny, więc oczywiście terierka pokazywała zębolki. Pani tego nie widziała, ale Tina doskonale zauważyła i buchnęła w nią ostrzegawczo paszczą.
Myślę, że ich przyjaźń została spisana na straty :(

Link to comment
Share on other sites

Talia, Lilo kilka dni temu ze strachu zaatakowała bernardyna. Duża na swoim własnym podwórku atakowana, więc postanowiła się odgryźć. Wielka panika, krzyk, wrzaski i ogólnie bardzo groźna i niemiła sytuacja. Lilo zabrałam do domu na noc. Następnego dnia już się bawiły, choć Lilo jeszcze lekko spięta, to cieszyła się na widok dużej. Więc niekoniecznie spisane na straty :)

Link to comment
Share on other sites

Ja znów miałam sytuację z powalonymi sąsiadami, stare tetryki karmiciele kotów.. Od nie wiem ilu lat robią ludziom problemy, chyba jesteśmy zbyt kulturalni (jako sąsiedztwo) i nikt się z gó**** nie chce babrać.
Tym razem po południu szłam ze swoimi czarnymi. Moje na smyczach, w kagańcach, ja już praktycznie 'na wyjściu' w klatce (na parterze stałam). Ta wykminiła że wejdzie mi na chama na psy które jej i jej mężusia nienawidzą, on pijak, ona agresywna i wielka paniusia. W każdym razie pcha się, a ja twardo stoję na tym półpiętrze tak że nie ma szans przejść, jedynie może stanąć przy skrzynkach i poczekać lub wyjść. Po chwili przekonywania swojej suki (bez smyczy czy też kagańca) że moje psy jej nie zeżrą stwierdziła że jednak jej nie ustąpię, jej pies zaczął się kręcić, zlał się na klatce (nie pierwszy raz), ona zaczęła ją woła pod te skrzynki, suka znów w kółko się kręci i pcha się na moje psy.
W końcu baba zaczęła klnąć od kur*, piz*, szm** itp. otworzyła drzwi od klatki i woła swoją sukę, a ta znów kółeczka, znów szwendanie się i w końcu odeszła i wyszła na dwór. Ja spokojnie (o dziwo żaden z moich nawet nie warknął) wyszłam z klatki.
Jak wychodziłam wieczorem to znów na nią wlazłam (przypadkiem), tym razem ze swoim zapitym mężusiem była przed klatką. Jak wyszłam z czarnymi usłyszałam jak na mnie narzeka że bezczelna, że chamówa, że niewychowana, że nie chciałam jej przepuścić.

Przyznam szczerze że tak długo nam zatruwali życie że się zdecydowaliśmy na psa rasy mastif tybetański. Naprawdę teraz mamy spokój, tyle że się plują to nic, w końcu nie lecą z łapami do moich rodziców tylko dlatego że wygonili w lato kota z klatki który szczał, srał i prychał na psa gotowego go zabić... Tak więc bardzo mnie cieszy taka sytuacja :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ech,mam doła....
Mój mąż dla świętego spokoju (czyli żebym się nie czepiała jego mamusi i nie nasyłała nikogo) powiedział mamusi,że teraz jest taka akcja,że ludzie z psich fundacji jeżdża i fotografują psy na posesji a potem nasyłają urzędników z gminy.Więc co zrobiłsm moja teściowa? puściła pieseczka z łańcucha.Już tydzień jak go nie ma.Widzę,że spisała go na straty bo buda zabrana ze starego miejsca i nieco rozebrana..Przypuszczam,że pies nie żyje.... i to przeze mnie...

Edited by gojka
Link to comment
Share on other sites

Ale się dzisiaj wkurzyłam na spacerze :angryy: . Szliśmy z Czaksem, wszysko pięknie, ładnie, ignoruje inne psy, ciężarówki itp.itd... Aż nagle wracająć już przechodzimy koło pewnego domku, brama roztwarta i wylatuje jamnik, powąchał się i od razu chce atakować, wtedy pan siedzący na schodkach wypuszcza drugiego psa, którego trzymał za obrożę do tej pory. Oczywiście jamnior poczuwszy wsparcie jeszcze bardziej się zaciął, jednak po kilku machach mojej nogi odpuścił... A pan, jego córka i wnuczka oczywiście patrzą się jak idioci .... :angryy: zamiast zabrać tego burka...
Oczywiście na moje : Nie ma to jak psy bez smyczy póścić (co powiedziałam z irytacją i złością w głosie) pan : No bo co...
Wyprowadziło mnie to z równowagi, myślałam że wbiegnę pod rozpędzony samochód :wallbash:
Szkoda tylko że ja z tych "myślących później" co dopiero po fakcie sobie wymyśla co mogłam powiedzieć temu gburowi... mogłam go policją postraszyć.. YHHH ! :bad-word:

A później Czaks mi się na innym psie wyżył .... :scream7: (spokojnie "tylko" poszczekał na niego ...) a było tak pięknie, jak to jeden człowiek może popsuć dzień :nonono2:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yuki_']Ja w takiej sytuacji pozwalam Fidze się bronić (jak to jest duży pies to nie dopuszczam) ale jak mały i luzem-jak najbardziej. Wtedy ludzie szybko zabierają swoje widząc jaką przewagę ma moja :p[/QUOTE]

Ależ ja mu się pozwalam bronić ale ten pies był taki upierdliwy że po prostu .... jeszcze jak się tamten drugi dołączył (był większy od Czaksa) a właściciel miał to wszystko daleko w poważaniu :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yuki_']Ja w takiej sytuacji pozwalam Fidze się bronić (jak to jest duży pies to nie dopuszczam) ale jak mały i luzem-jak najbardziej. Wtedy ludzie szybko zabierają swoje widząc jaką przewagę ma moja :p[/QUOTE]
My mamy z Tiną swój trik. Jak tupnę na takiego burka to ona wie, że ma pozwolenie na odgonienie go. Już sąsiedzi nie puszczają swojej atakującej suczki po tym jak Tinka złapała ją za karczek.

Link to comment
Share on other sites

Ja już dawno mam w głębokim poważaniu bezpieczeństwo innych podgryzaczo-podbiegaczy, moje psy mają przyzwolenie je 'zeszmacić'. Nie będę niszczyć psu psychiki i zmuszać silnego psychicznie i fizycznie psa do uległości w stosunku do burkających szczotek (w 99% podbiegają z zębami 'ozdóbki'). Oczywiście nie chcę mieć na sumieniu żadnego szczekacza więc moje chodzą w kagańcu, zapewniam że efekt wycierania sobie kagańca szczekającą szczotką przez Szamana jest bezcenny.
Od tego też czasu mój pies potrafi zaakceptować inne samce o ile same nie dążą do spięcia, wysyła masę CSów mówiących 'podskocz i ci łeb urwę :diabloti:' po czym czeka na reakcję gotowy do skoku. Zapewniam ze jest to o niebo przyjemniejsze niż trzymanie wkurzonego 50+kg psa stojącego na 2 łapach i wydającego odgłosy jak gryzli.

Link to comment
Share on other sites

Maron, dzięki takiemu postępowaniu jak Twoje moja suka nauczyła się, że nie musi reagować na każdą zaczepkę, bo jak zajdzie taka potrzeba to pańcia pozwoli się bronić.
Problem mam tylko z malusieńkimi psami, bo tak jak w zabawie suczydło potrafi być delikatna tak broniąc się ma pomysł staranowania i przygniecenia do ziemi. Czasami z doskoku na nich siada. A przy wadze 1 kg (tak, taki właśnie pies atakuje ją najczęściej a właściciele nie rozumieją, że w uchwale rady gminy stoi zapis o psach agresywnych ale bez podziały na ich wielkość) może psa niechcący zabić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
A w ogóle, wczoraj miałam sytuację, że opadła mi szczęka i nie umiałam jej podnieść długo. Tym razem w temacie.
Byłam z mamą i psami na pewnym osiedlu, uzupełniać dyspensery na woreczki na psie kupy, bo jako organizacja to robimy.
Potem puściłam psy luzem, jakieś ćwiczenia, piłka... Podbiega spasiona bigla. Szczeka. Odchodzimy, psy za nami, olały biglę koncertowo. Za minutę znowu podbiega i drze japę. Znowu odchodzimy, już daleko, bigla dalej za nami, sztywne łapy, warczy, ale się nie rzuca do ataku - ewidentnie chce nas przegonić, ale boi się ruszyć na stado :shake: Zlokalizowałam właścicielkę, babkę pod 40, kiedy podniosła cztery litery z ławki, widząc, że jej pies lezie za nami już daleko. Pooowoooli idzie. My dalej odchodzimy, bigla za nami, więc w końcu zatrzymuję psy, zapinam. Kobieta przychodzi. Próbuje złapać psa, on oczywiście ze wsparciem zaczyna nas napastować bardziej :roll:Nie wytrzymuję i proszę o zabranie psa.
Ona (warczy): No już! Poza tym psy trzeba wychować, skoro są agresywne!
Ja (w pierwszym momencie zatkana zupełnie): Ale przecież to pani pies za nami biegnie, szczeka i nas napastuje!
Ona: Te psy są głupie! Moja nie atakuje, jest grzeczna, jak w ogóle się odzywasz do ludzi, młoda. Te psy są agresywne!
Ja: Bez żartów, to pani pies ciągle za nami idzie!
Ona (do mamy): Jak ty wychowałaś dziecko, takie beznadziejne, wulgarne i pyskate (...). A te psy są głupie! Głupie są!
Mama: Niech pani nie dyskutuje, tylko zapina psa i odejdzie.
Ona (śmieje się): Wy chyba nienormalne jesteście. Te psy są agresywne.
Ja: Pani pies następnym razem dostanie gazem po oczach i się skończy.
Baba dalej nie zapina psa, wyraźnie jej sprawia przyjemność cała ta akcja, coś pyskuje. W końcu próbuję złapać tego kundla, mówię jej, że ma go zabrać i to trwało długo... Aż nie zapięłyśmy psów i poszłyśmy, a ją już zgasiło, kiedy jej powiedziałam, że pies dostanie albo kopniaka albo gazem i będzie żałować.

Powiem wam szczerze, że nigdy nie widziałam czegoś takiego: totalne zaprzeczenie rzeczywistości. Żaden z moich psów nawet nie warknął na tego psa! Hera raz do niej podeszła na sztywnych łapach i ją powąchała, suka się wycofała, a jak Hera się odwróciła na moje wołanie - z rykiem zaatakowała znowu. Kobieta ewidentnie chora albo świadomie robi takie akcje, zaprzeczając zdrowemu rozsądkowi, żeby człowieka wyprowadzić z równowagi :shake: Kwa mać, naprawdę czasem mam ochotę się ogrodzić trzymetrowym murem, odchodzę, omijam, łapię psy, a ta jeszcze z mordą.. A może powinnam od razu kopać i walić gazem po oczach takim psom, nie wchodząc w dyskusje z idiotami :roll:[/QUOTE] Proponuję nagrywać sytuacje. Lub udawać, że się nagrywa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']Maron, dzięki takiemu postępowaniu jak Twoje moja suka nauczyła się, że nie musi reagować na każdą zaczepkę, bo jak zajdzie taka potrzeba to pańcia pozwoli się bronić.
Problem mam tylko z malusieńkimi psami, bo tak jak w zabawie suczydło potrafi być delikatna tak broniąc się ma pomysł staranowania i przygniecenia do ziemi. Czasami z doskoku na nich siada. A przy wadze 1 kg (tak, taki właśnie pies atakuje ją najczęściej a właściciele nie rozumieją, że w uchwale rady gminy stoi zapis o psach agresywnych ale bez podziały na ich wielkość) może psa niechcący zabić.[/QUOTE]

Prawda ryzyko jest, jamnikowi można przetrącić kręgosłup, mniejsze psy staranowaniem zabić (no jednak 54kg rozpędzonych z blachą na mordzie....). Tylko bądźmy szczerzy czy ja mam się martwić chorym światem w który mnie otacza, czy psami którymi ja się zajmuję. Czy lepiej żeby mój pies znów próbował wszystko co się rusza zabić (nie, nie tylko poturbować, ale zabić), czy lepiej żeby zeszmacił tylko te agresywne?
SM nie ma co wołać, jak wołałam wprost mi powiedzieli żeby mój pies sam się bronił, a jak zabije to pech bo ma kaganiec i smycz. Więc tak też postępuję, nie będę doprowadzać mojego psa do niestabilności psychicznej i chęci zabicia każdego psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='DagaK']Proponuję nagrywać sytuacje. Lub udawać, że się nagrywa.[/QUOTE]

Gdybym wiedziała, że kobieta zacznie pyskować, a nie zabierze swojego psa po prostu to bym nagrywała... Zwykle nagrywam, jak tylko widzę, że coś się dzieje, to najlepsza metoda ;)

Wczoraj znowu ten sam starszy pan z yorkiem. Idę z moimi psami - oczywiście na smyczy, po drugiej stronie ulicy niż ów człowiek. Oczywiście jork luzem i już się postanawia na mnie rzucić. Pan łapie jorka na ręce, wchodzi na swoje podwórko, puszcza go i mówi: [B]no zagryź je, zagryź!
[/B]Powiedziałam mu tylko, że jak jest tak głupi, to niech puści pieseczka luzem... Zobaczymy, jak zagryza moje :loveu:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...