Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Ley - Szamana w 2010 adoptowałam na początku października. Miał wtedy około 6m-c i był kastrowany w schronisku. Naprawdę fajne schronisko tam macie, chociaż z tego co wiem kiedyś wcale nie było tak kolorowo?
Wiem że u was jest jedna hodowla tybetanów.

Mój kiedyś wszystko próbował gwałcić, pomimo kastracji tak się zachowywał że wstyd mi za niego było :oops:. Zwyczajnie nie potrafił nad swoimi emocjami panować. Teraz jest o niebo lepiej, jednak nadal nie idealnie i zdarza mu się do moooocnoooo lubianego psa czy suki naskoczyć z zamiarem gwałtu.

U mnie Magia nie lubi dzieci, potrafi na nie nawarczeć. Kiedyś jakieś dzieciaki w 3 ją oblazły i zaczęły 'głaskać' biegając i piszcząc w koło niej - od tego czasu ich nie znosi. Magia jest bardzo delikatna pod względem psychicznym i każde tego typu zdarzenie się na niej 'odciska'...

Link to comment
Share on other sites

Według mojej mamy również jestem psycho-psiarą. Szczerze, to mój pierwszy pies, ale wydaje mi się, że jestem odpowiedzialniejsza, niż ona, chociaż liczyłam na jej pomoc, gdybym nie radziła sobie z wychowaniem Viki :roll:

Ma do mnie pretensje, że odwołuję psa, czasem na zapas. "Niech się wybiega" - sztandarowe hasło, gdy próbuję odwołać Viki, gdy pogoni kota, albo ewidentnie go szuka. Super, po prostu super :roll: To samo z chodzeniem na smyczy, czy odchodzeniem, gdy widzę psa, z którym na pewno spotkać się nie chcę. Np. uważa, że to chamskie, że przechodzę na drugą stronę, gdy widzę lokalnego agresora, który zawsze rzuca się na Viki. No bo "dzień dobry" trzeba powiedzieć. Co z tego, że agresor rzuca innymi przedstawicielami gatunku o samochody :mad:

Wspólne spacery to czasami męka.

Na szczęście obie zgadzamy się co do dzieci. Może dlatego, że ma traumę po bokserze, który wskoczył nam na koc i zaczął mnie lizać po twarzy, gdy miałam 2-3 lata :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dance_macabre']No ja mam ten problem że mam psa wyglądającego jak maskotka i jeszcze kochającego dzieci, na tamtego smarkacza nawet nie zregowała. Inna historia z mną bo ja nie lubię jak mi ktoś władze w przestrzeń osobistą po chamsku.

Z seri ludzi z zoo.
dzisiaj była matka która tłumaczyłem nam że nie może odejść od pachołków bo jej dziecko tak chce iść. Mały może 2lata. Bo dorosła kobieta nie jest w stanie fizycznie i mentalnie zapanować nad dzieckiem.
był ojciec spec od psów który z dzieckiem na rowerku podlazł i na moje ostrzeżenie że może dziecko pies wywrócić odparł"nie wywróci". Zaklinacz psów!wie po jednym spojrzeniu jaki jest pies.

ale wygrała babka która przylazła z maltanem i pies podlatuje do naszych, suka koleżanki warczy i kobieta nic. Potem pies nalał na plecak koleżanki i na nasze zwrócenie uwagi pani najpierw udawała że to nie do niej a na to że należy się zwrot za pralnie odparła że tak bywa i sobie poszła. Jaka ja głupia, jak pies rowalił piłkę dziecku to płaciłam z własnej woli i jeszcze sto razy przeprosiłam a mogłam stwierdzić że tak bywa:diabloti:

po dzisiaj mam normalnie ochotę bulić za hale za każdym razem ale bym zbankrutowała...[/QUOTE]
Ja miałam ostatnio "przygodę" w parku. Szłam z szetlandem i widzę dziecko na oko 3 letnie z długim kijem. Więc stwierdziłam, że ominę po łuku jakby matka była przewrażliwiona na punkcie psów. No i dzieciak jak go mijałam podskoczył mi do psa i tym kijem w niego przyrąbał. Matka przerażona, że pies "odgryzie się" dzieciakowi i wyskoczyła do mnie z pyskiem, że pies luzem. Moim zdaniem dobrze, że był luzem bo szybko się ewakuował, jakby był na smyczy to daleko by nie uciekł i by oberwał jeszcze. Całe szczęście mój szetland niezbyt wrażliwy i nie reaguje wogóle na takie sytuacje. Niechby dzieciak trafił na psa bardziej krewkiego to i smycz by nie pomogła. Baba zamiast zwrócić uwagę dziecku lub jak widziała, że dzieciak zmierza w stronę psa to go spacyfikować postanowiła mnie zbesztać. Pozostawiłam sprawę bez komentarza. Mnie ostatnio wogóle nie chce się gadać z głupimi ludźmi - po tylu latach kontaktów z idiotami na spacerach wrzuciłam na luz.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']ja bym milczeniem tego nie zbyła. mogę olać głupotę innych jak mojemu psu nie dzieje się żadna krzywda, ale nie wtedy, kiedy go biją...[/QUOTE]
Wdałabym się w pyskowę z matką dla, której i tak nie miało znaczenia, że dzieciak uderzył psa tylko to, że pies był luzem. Moim zdaniem i tak nie zmieniłabym jej światopoglądu a mojemu psu i tak to zwisało i powiewało. Kiedyś dzieciak w tym samym parku podszedł do mojego szetlanda, myślałam że chce go pogłaskać a dziecko walnęło psa giga klockiem, który trzymało w ręku. W tym przypadku nie było żadnej reakcji rodziców. Zabrałam psa, usiadłam opodal na górce i widzę, że dzieciak podszedł do teriera. Rodzice chyba myśleli, że terier tak samo zareaguje jak mój pies a tu pomyłka…Dzieciak uderzył teriera a terier zareagował jak błyskawica i ugryzł dzieciaka w rękę. Terier był na krótkiej smyczy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']to jeśli Twojemu psu nie przeszkadza, ze go biją czyli nie dzieje mu się krzywda to fakt, nie ma po co reagować.[/QUOTE]
Odnoszę wrażenie, że mój pies nie wie co to bicie bo nie był bity, nie wie chyba, że to akt agresji albo ma jakąś pancerną odporność. Mi to owszem przeszkadza ze względu na to, że takie podejście do wychowania dzieci, że zwierzę można uderzyć nie jest dobre. Tylko, że do ludzi o pokroju takich rodziców, którzy mają swoje dziecko za ósmy cud świata prelekcje jakiejś laski w parku nie trafią. Ja się wkurzę, nazłoszczę i odniesie to zerowy skutek. Co innego dzieci w rodzinie, jeśli mam z nimi częsty kontakt to uczę prawidłowego podejścia do zwierząt i mam szansę na cokolwiek bo nie ograniczę się tylko do reprymendy a pokażę właściwe zachowania. Z przygodnie spotkanymi ludźmi to tak nie działa. Dla nich to jest szansa do wdania się w awanturę, wręcz odnoszę wrażenie, że niektórzy sami jej szukają.

Link to comment
Share on other sites

pies, nawet jeśli nigdy nie był bity to przecież czuje i pierwszy raz boli tak samo jak i każdy następny, więc to nie ma tu nic do rzeczy. ja bym nie wnikała, czy to co powiem przyniesie jakiś skutek i babie przemówi do rozumu, bo to po prostu jest taki odruch: coś się dzieje złego mojemu psu = bronię go. serio, nie mogłabym przejść obojętnie gdyby ktoś uderzył mojego psa, co nie znaczy, ze wdawałabym się w awantury i stała z jakąś babą i się kłóciła. po prostu zrobiłabym to, co uważam za słuszne i poszła nie czekając na jej reakcję.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']pies, nawet jeśli nigdy nie był bity to przecież czuje i pierwszy raz boli tak samo jak i każdy następny, więc to nie ma tu nic do rzeczy. ja bym nie wnikała, czy to co powiem przyniesie jakiś skutek i babie przemówi do rozumu, bo to po prostu jest taki odruch: coś się dzieje złego mojemu psu = bronię go. serio, nie mogłabym przejść obojętnie gdyby ktoś uderzył mojego psa, co nie znaczy, ze wdawałabym się w awantury i stała z jakąś babą i się kłóciła. po prostu zrobiłabym to, co uważam za słuszne i poszła nie czekając na jej reakcję.[/QUOTE]
Wątpię czy mojego psa boli. Pierwszy raz mam psa z tak wysokim progiem bólu. Ona jako szczenię dla zabawy rozpędzała się i waliła głową o komodę, na zajęciach wiele razy oberwała solidnie frisbee i nigdy nawet nie jęknęła, nie mówiąc już o jakiejś niechęci do talerzy. Co nie zmienia postaci rzeczy, że postawa i dziecka i matki była zła ale nie widziałam żadnej szansy na zmianę tej postawy. Ja wogóle nie wykazuję chęci do kłócenia się, darcia na kogoś czy wszczynania awantur a moja ostra reakcja tak by się skończyła. Pies też by źle zareagował na moje krzyki i zdałby sobie sprawę z tego, że może jednak coś się stało a ja bym bardzo tego nie chciała.
Jeśli coś konkretnego dzieje się moim psom to też bronię. Dla mnie takim konkretem była napaść amstafa czy rotweilera. Tu była walka o życie. W tym wypadku zagrożenia dla zdrowia czy życia nie było.

Link to comment
Share on other sites

Czy naprawdę musi dojść do tragedii, żebyś zareagowała? Ja też nie jestem z natury osobą kłótliwą, a jednak moje reakcje dają czasem ludziom do myślenia, bez krzyku i awantur. Kilka słów komentarza (spokojnych), dezaprobata w postawie zwykle pomagają.

W pewnych przypadkach jestem jak na moje standardy niesamowicie egoistyczna, wręcz chamska, bo chodzi o bezpieczeństwo moje i moich "ziomków".

Do jednej osoby mam mieszane uczucia - kilka lat temu pomagała nam w adopcji kota, osoba pro-zwierzęca, zaangażowana, teraz sama wychowuje agresora na obroży elektrycznej, którego omijam z daleka, jeśli w porę go dostrzegę (nie zawsze się udaje). Jeden pies już w zabawie z nim został lekko pogryziony, rzuca się ludziom do twarzy, czego sama doświadczyłam, nie przychodzi na wołania, a ona wciąż nie widzi zastosowania dla smyczy. Po kilku miesiącach znalazł się szkoleniowiec, który podjął się zadania (dwóch odmówiło - i to nie ze względu na psa...). Nie mam ochoty czekać na efekty pracy :niedowia:

Link to comment
Share on other sites

Ja tak patrzę na te dzieciaki na podwórku i się zastanawiam czy nasze społeczeństwo obrało sobie za cel wrócenie na drzewa.
Jakieś bezstresowe wychowywanie, uważanie dzieciaków za bóstwo, obwinianie wszystkich w koło o to co się dzieciakowi stało... Już nie wspomnę o podstawowej edukacji dzieciaków i uczenia ich empatii, dzielenia, spokoju przy zwierzętach itp itd.
Mój pies uwielbia dzieci, jednak jak by dostał od jakiegoś kijem to by wydarł mordę ostrzegawczo (pewnie głośny warkot by był + pokazanie ząbków). Nie, nie bolało by go to na pewno jednak instynkt samozachowawczy ma silniejszy niż jakąkolwiek sympatie do dzieci. Jak siostrzeniec go złośliwie na ogon nadepnął to stracił skarpetkę bo mu z nogi zerwał (aczkolwiek krzywdy nie zrobił), jak go złośliwie tarmosił pod włos to zawarczał cichym głuchym warkotem, jak biegał po mieszkaniu wrzeszcząc i uderzając w klatkę papugi :angryy: to Szaman go 'zagonił' do rodziny i tak się położył że dzieciak przejść nie mógł. To wszystko na smyczy, bo nie ufam siostry dzieciakom i wolę asekurować ich 'zabawy' z psem...
Wolę żeby tak reagował, niż żeby mi później jakiegoś dzieciaka zmasakrował.

Link to comment
Share on other sites

Ja w ogóle nie pozwala dzieciakom z kijami do psa podejść i jak widzę że idzie na nas to wolał do matki że piesek gryzie. Ja rozumiem że dziecko nawet pary oczytanej i super wyedukowanej może mieć durne pomysły dlatego wole nie dopuścić to takiej możliwości.
ogólnie nie pozwalam się witać z moim psem nikomu kogo nie znam i nie zapyta o zgodę, uważam że jeżeli ktoś szanuje moje zdanie to w zamian może sobie pogłaskać maskotkę na sznurki, a jeżeli nie to dlaczego ja mam być miła jak ktoś nie szanuje mojego zdania.

Link to comment
Share on other sites

słuchajcie ja miałam ostatnio taką sytuację - byłam na tarasie z wszystkimi psami one zajmowały się sobą,bawiły, ja sprzątałam przed grillem. Nagle podeszła pod siatkę kobita z dzieckiem w wózku tak blisko że dziecko włożyło rączkę przez siatkę do psów ( na siatce jest tabliczka żeby uważać ) kobitka nakręcała dziecko - zobacz jakie śliczne pieski ojojojoj :crazyeye: CZY LUDZIE NIE MAJĄ MÓZGU????? moje psy zareagowały tak że wystartowały do siatki ( dziecko piszczało, krzyczało ) one nie mają wiele kontaktu z dziećmi ( boję się i wolę żeby nie podchodziły ) nawet rodzina jak przychodzi to bez dzieci, a tu brak jakiejkolwiek odpowiedzialności ... oczywiście jak zwróciłam uwagę to była obraza majestatu mamusi... no koszmar
nie no bo przecież wszyscy mają psy do miziania dla ich pociech i nie mają prawa powiedzieć NIE!!!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Wątpię czy mojego psa boli. Pierwszy raz mam psa z tak wysokim progiem bólu. Ona jako szczenię dla zabawy rozpędzała się i waliła głową o komodę, na zajęciach wiele razy oberwała solidnie frisbee i nigdy nawet nie jęknęła, nie mówiąc już o jakiejś niechęci do talerzy. Co nie zmienia postaci rzeczy, że postawa i dziecka i matki była zła ale nie widziałam żadnej szansy na zmianę tej postawy. Ja wogóle nie wykazuję chęci do kłócenia się, darcia na kogoś czy wszczynania awantur a moja ostra reakcja tak by się skończyła. Pies też by źle zareagował na moje krzyki i zdałby sobie sprawę z tego, że może jednak coś się stało a ja bym bardzo tego nie chciała.
Jeśli coś konkretnego dzieje się moim psom to też bronię. Dla mnie takim konkretem była napaść amstafa czy rotweilera. Tu była walka o życie. W tym wypadku zagrożenia dla zdrowia czy życia nie było.[/QUOTE]
może po prostu nie pokazuje po sobie, ze boli. z ludźmi też jest tak samo, jeden będzie jęczał i "umierał" z powodu kataru, a drugi nawet z migreną będzie mówił, ze wszystko jest w porządku.
a to naprawdę nie trzeba się kłócić, wystarczy jedynie zrobić to co należy i odejść. a jakby baba dalej miała pretensje to można ją olać, ale brak jakiejkolwiek reakcji jest dla mnie niezrozumiały. to tak samo jakbyś nie zareagowała jak przechodzący ulicą facet klepnąłby Cię po tyłku. no na dobrą sprawę nie bolało i przecież się nic nie stało, a kłócić się nie będziesz...

Link to comment
Share on other sites

Szczerze, gdyby mi ktoś psa chciał uderzyć albo uderzył, kiedy ten sobie spokojnie idzie, to bym mu zrobiła z dupy jesień średniowiecza :roll: Jemu, albo matce, jeśli to by był dzieciak. Nie wiem jak można przejść bez komentarza, gdy ktoś nam na psa rękę podnosi - boli czy nie boli, chodzi o sam fakt.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']może po prostu nie pokazuje po sobie, ze boli. z ludźmi też jest tak samo, jeden będzie jęczał i "umierał" z powodu kataru, a drugi nawet z migreną będzie mówił, ze wszystko jest w porządku.
a to naprawdę nie trzeba się kłócić, wystarczy jedynie zrobić to co należy i odejść. a jakby baba dalej miała pretensje to można ją olać, ale brak jakiejkolwiek reakcji jest dla mnie niezrozumiały. to tak samo jakbyś nie zareagowała jak przechodzący ulicą facet klepnąłby Cię po tyłku. no na dobrą sprawę nie bolało i przecież się nic nie stało, a kłócić się nie będziesz...[/QUOTE]

mam identyczne odczucia, ale ja jestem raczej nerwowa, więc w ogóle sobie nie wyobrażam jak można tak spokojnie do tego podejść.

to fakt, że pewnie nic by nie dało, ale nie umiałabym 'na szybko' wymyślić, że to bez sensu, że to, że tamto - zadziałałby odruch i broniłabym swojego psa (pomijając fakt, że on na 90% by to dziecko dziabnął za trzepnięcie kijem). inna sprawa, że nawet jeśli - jak mówisz - nic by taka prelekcja (w moim wypadku - wiązanka) nie dała, to i tak jest jakiś mały procent szans, że dziecko się wystraszy/zawstydzi i więcej tak nie zrobi, a matkę postraszyłabym jakoś wyjątkowo obrazowo - urwanymi dziecięcymi rękami, latającymi głowami i innymi mordującymi znienacka psami, które tak reagują na bicie.

Link to comment
Share on other sites

To ja z punktu widzenia matki ;)
Ostatnio byłam na spacerze z córką (3 lata) i psem. Moja córa jest bardzo spokojnym i grzecznym dzieckiem. Kiedy już wracałyśmy do domu doszłyśmy do osiedlowej uliczki, przy której stały samochody. Pierwszy był to piękny, czarny, czyściutki SUV, w środku siedział pan i pani, oboje koło 45 lat, rozmawiali ze sobą. I nagle moja córka podniosła z ziemi kamyk i rzuciła w ten samochód :-o
Myślałam, że dostanę zawału! Na szczęście nic się nie stało, bo kamyk mały, a ona nie ma dużo siły, ale i tak ją skarciłam. Po czym poprosiłam właściciela, żeby wyszedł i zobaczył czy nie ma gdzieś rysy. Pan uśmiechnięty zaczął sprawę bagatelizować, ale NA MOJĄ PROŚBĘ powiedział Natalii (spokojnie, bez krzyku), że tak się nie robi. Dodał też, że gdyby zniszczyła auto, mama musiałaby mu dużo zapłacić i nie miałabym pieniędzy na zabawki :evil_lol: (dobry argument ;) )
I byłam panu wdzięczna, że tak się zachował, bo jest szansa, że dziecko takiego numeru nie powtórzy, a rozmowa z panem na pewno zrobiła na Nucie większe wrażenie, niż moja przemowa.
Także nie wszystkie matki rzucą się na Was z pyskiem, pod warunkiem, że Wy też od razu z wrzaskiem nie rzucicie się na dzieci. A dzieciaki potrafią być totalnie nieprzewidywalne i nawet rodzice dalecy od bezstresowego wychowania, nie są w stanie nad nimi panować w 100%. A jak ktoś potrafi, to poproszę o przepis ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sowroneczka']
Także nie wszystkie matki rzucą się na Was z pyskiem, pod warunkiem, że Wy też od razu z wrzaskiem nie rzucicie się na dzieci. [/QUOTE]
sądzę, ze gdybyś zaczęła mieć pretensje do tego pana, ze ośmielił się stanąć samochodem akurat w tym miejscu, gdzie Twoje dziecko miało ochotę rzucić kamyczek to sprawa przebiegałby inaczej;)

Link to comment
Share on other sites

No pewnie, że tak. Ja często od innych mam słyszę, że córkę tłamszę, zaburzam jej rozwój emocjonalny, wywieram za dużą presję albo (to mój "ulubiony" tekst) nie pozwalam jej okazywać emocji (co przeważnie znaczy, że nie pozwalam jej wrzeszczeć, albo w inny irytujący sposób przeszkadzać reszcie świata). Ciągle modne jest niewychowywanie dzieci, poparte "psychologicznymi" argumentami.
Ale ja akurat doceniam wsparcie innych dorosłych w takich sytuacjach, jaką opisałam wcześniej. Więc nie wszyscy rodzice mają pieluchowe zapalenia mózgu i traktują dzieci jak bóstwa bez skazy. Ale, moim zdaniem, każdy rodzic odpowie agresywnie, kiedy ktoś (nawet słusznie) zbyt ostro nakrzyczy na jego dziecko.

Link to comment
Share on other sites

Pisałam, że w przypadku dzieciaka miałabym pretensje do matki. I tak, zareagowałabym ostro, jeśli ktoś uderzyłby mojego psa. Gdyby dzieciak rzucił kamieniem w mój samochód (mały dzieciak), to też mogłabym z uśmiechem wytłumaczyć, że tak się nie robi, nawet jeśli zostałaby ryska (uśmiechnęłabym się wtedy do opiekuna :diabloti:). Ale jeśli by rąbnął psa kijem, to nie, nie byłabym miła.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sowroneczka']No pewnie, że tak. [/QUOTE]
i wtedy sytuacja byłaby analogiczna do tej, którą spotkała badmasi. Twoja analogiczna nie jest, bo potrafiłaś przyznać, ze wina jest po Twojej stronie a nie zrzucałaś ją na właściciela samochodu.

Link to comment
Share on other sites

Ja też bym nie była. Chodzi mi tylko o to, że małe dziecko czasem (a może nawet często...) nie myśli o konsekwencjach. To działa trochę na zasadzie: o, kamyk! o, autko! no to sobie rzucę! A co z tego wyniknie, nie mieści się w małej łepetynie...
Ale z krzyczeniem na maluchy jest trochę tak jak z krzyczeniem na psy ;) Dorośli są więksi, silniejsi i rządzą, więc jak stanie się nad dzieciakiem i zacznie wrzeszczeć (czy na dziecko, czy na matkę), to mały człowiek się chowa i wyłącza, a nie wyciąga wnioski.
Natalia też kiedyś "tresowała" naszą Pyzę wskaźnikiem. Widziała jak ja uczę psa tagretowania i zrobiła swoją wersję ćwiczenia, polegającą na stukaniu Pyzy targetem w głowę. Uwierzcie mi, że miałam ochotę jej w imieniu psa oddać. Ale wzięłam kilka oddechów i po prostu Nucie wytłumaczyłam, że tak absolutnie nie wolno robić. Dostała ochrzan, ale bez krzyku.
Bo i dzieci i psy na krzyk bardzo źle reagują, a właściciele i jednych i drugich mają przeważnie mocno rozwinięty instynkt bronienia swoich podopiecznych :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']i wtedy sytuacja byłaby analogiczna do tej, którą spotkała badmasi. Twoja analogiczna nie jest, bo potrafiłaś przyznać, ze wina jest po Twojej stronie a nie zrzucałaś ją na właściciela samochodu.[/QUOTE]

Ja pisałam w nawiązaniu, a nie w odpowiedzi na jej post :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sowroneczka']Ale z krzyczeniem na maluchy jest trochę tak jak z krzyczeniem na psy ;) Dorośli są więksi, silniejsi i rządzą, więc jak stanie się nad dzieciakiem i zacznie wrzeszczeć (czy na dziecko, czy na matkę), to mały człowiek się chowa i wyłącza, a nie wyciąga wnioski.[/QUOTE]
hmm... ale cały czas mówisz o tym w kontekście wychowywania dziecka. ja nie czuję się zobowiązana do wychowywania czyjegoś malucha, a już zwłaszcza jeśli rodzic nie wykazuje do tego chęci.
mówisz o kamyczku, no Twoja sytuacja faktycznie zaskoczyła. a gdyby Twoja córka szła z patyczkiem prosto na ten samochód to by Ci przez myśl nie przeszło, ze coś tam jej w główce zaświtało i będzie chciała tego samochodu kijem dotknąć?;) ja rozumiem sytuacje nieprzewidziane, ale jakbym szła z dzieckiem to widząc idącego z naprzeciwka psa po prostu bym malucha za rękę koło psa przeprowadziła po to, żeby nie podbiegł. wiadomo, dziecko to dziecko i pies może je zaciekawić więc to ja muszę wyprzedzić ewentualne fakty i zapobiegać.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...